osowa 23.02.2005 22:37 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Lutego 2005 . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 24.02.2005 00:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Lutego 2005 . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 24.02.2005 07:14 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Lutego 2005 . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 24.02.2005 14:10 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Lutego 2005 DZIENNIKOBAZGRÓŁfragmenty z przeszłości *. Ostatnio co raz częściej myślę o przeprowadzce do miasta . Ile życie byłoby łatwiejsze ... ach się rozmarzyłam : ranki spokojne , wszędzie blisko , oszczędność na paliwie , życie w zasięgu ręki . A tak ... wyjazd na zakupy prawie równy rangą z wyprawą na himalaje – w szczególności jak się walczy ze zbuntowanym samochodem . Mój się buntuje ostatnio bardzo regularnie – w ciągu dwóch tygodni średnio co trzy dni . W przypływie emocji , które delikatnie określając można zaliczyć do desperackich skopałam go po laczkach – no, znaczy się zwyczajnie mówiąc potraktowałam koła mojego różanego pojazdu czubkiem ulubionych szpilek . Nawet nie mruknął – gbur jeden . A tak go prosiłam , by zakręcił choć jeden obrót silniczka ... miałam napięty plan zajęć , nie mogłam odpuścić . Nic jednak po czułym spotkaniu gumowych zaokrągleń z urokiem mojego kobiecego obuwia nie wynikło . Różane cudo stało nie wzruszone . Cholerny świat ! życie jest jak papier toaletowy ... i nie bynajmniej ten z motylkami co pachnie - tylko szary i szorstki ... To było cztery dni temu . A wczoraj zgodnie z regułą , bunt na okręcie zwanym samochodem rozwinął się w innym kierunku . I owszem - odpalił ( w końcu nie miał innej możliwości , skoro uruchamiam go na wszelki wypadek co cztery godziny ) . Ale jako , że lubi być sobą – nie obeszło się i tym razem bez niespodzianek . W sumie , zawdzięczam to chyba tylko sobie ... i w zasadzie nie powinnam zganiać tego na złośliwość przedmiotów martwych - ale na kogoś muszę , bo przecież nie powiem , że jestem blondynką ! Przez noc napadało śniegu aż miło , radocha dla dzieciaków – dla zmotoryzowanych mniejsza , ale co tam ... nie mnie martwić się tym przecież - jednak wszystko do czasu ... i tak było i tym razem . Jako kobieta o określonym kolorze włosów wsiadam sobie za kierownicę myśląc o tym , by jak najmniej pomoczyć rękawki od płaszcza ( w końcu kosztował nie mało ... ) przy odgarnianiu białego opadu –coś mi szepcze diabelsko w ucho : włącz wycieraczki ... No , nie trzeba mi powtarzać nigdy dwa razy niczego , co wiąże się z wygodą – pstryk ! I lecą po szybie ... no , lecą to troszkę przesadzone . Raczej przesuwają się ruchem muchy utaplanej w smole , by po chwili stanąć w połowie zdziwionej szyby na pół odkrywając moją nie mniej zdziwioną facjatę . Rety ! – przeleciało mi przez głowę mrożną myślą , ale nie ! – próbuję jeszcze raz przesuwając wajchę : ani drgną ! Stoją wryte i glapią się na mnie nie mniej zrozpaczone niż ja ... Koszmar ! Jak mam jechać w trasę ponad sto kilometrów przy takiej pogodzie bez sprawnych wycieraczek ? Ja się zabiję ... brakuje mi już siły na walkę z przypadłościami mojego zaćmionego umysłu - mam nadzieję , że nie spaliłam silniczka . Nie myśląc wiele zmieniam trasę wyjazdu cofając się do wioski wstecz – mam nadzieję , że mechanik jest w domu i coś zaradzi ...Na szczęście był - choć przywitał mnie raczej mało optymistycznym zdaniem po wysłuchaniu sprawozdania z niekontrolowanych ruchów kobiecych kończyn . Skwitował je krótko :- Bez elektryka się nie obejdziesz . - Zbychu , nie pieprz tylko naprawiaj ! – powiedziałam z przymilnym uśmiechem , co zaskutkowało pozycją „padnij na wznak pod kierownicą” oraz czułościami w stosunku do czarnej klapki ukrytej w tapicerce . Zbychu pogmerał chwilę metalową pensetą , posapał z wyrażną zadumą nad czymś , co nazwał bezpiecznikiem i zniknął za drzwiami garażu . Po krótkiej chwili wyłonił się z miną szczęśliwego znalazcy - trzymając ostentacyjnie w uścisku metalowych kleszczy kawałek czegoś , co wyglądało tak samo jak ów wyjęty przedmiot z tajemniczej skrytki .- No ... teraz muszą zatańczyć – powiedział przekręcając kluczyki . I faktycznie , moje kochane wycieraczki przywitały nas wesołym ruchem skrzypiąc po przedniej szybie auta . Jaka ulga ...szkoda tylko , że to już środek dnia i nie wiem , czy dam radę wykonać plan . .. Ale komu w drogę : temu czas . Zarzuciłam szal na plecy i przekrzykując warkot silnika zapytałam - Ile ci jestem winna ? - No co ty , daj spokój . Nie ma sprawy – i machnął mi ręką na pożegnanie wracając do warsztatu . Zdążyłam tylko rzucić w przestrzeń podziękowanie , określając go mianem anioła – co zaowocowało zaczerwieniem pyzatych policzków mojego wybawiciela . Taki wrażliwy ... * Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
polozna 24.02.2005 21:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Lutego 2005 jak dobrze przeczytać coś prawdziwego i pięknego wieczorem. cały dzień tylko gonitwa za kasą, a i tak nigdy dość Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 24.02.2005 22:41 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Lutego 2005 . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 25.02.2005 16:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Lutego 2005 DZIENNIKOBAZGRÓŁfragmenty z przeszłości *Pies mi się plącze pod nogami . Wrzucam więc w locie garść karmy do srebrnej michy , która i tak ląduje gdzieś obok - co mnie już w ogóle nie dziwi . Zresztą , nigdy nie byłam dobra w rzucaniu do celu - więc dlaczego tym razem niby miałoby być inaczej ? A i pies nie okazuje konsternacji – jemu jest obojętne z czego żre , byle mógł dosięgnąć . Miska - to tylko środek porozumiewawczy w naszej konwersacji , reszta jest wyrażnie bez znaczenia – bynajmniej dla niego . Dla mnie jednak nie , zwłaszcza gdy muszę świecić oczami przed niezapowiedzianymi gośćmi , przydeptując w korytarzu plamy na podłodze – znaki po sutych , zamlaszczonych i wylizanych posiłkach . Tak , z pewnością radość z posiadania czworonożnego przyjaciela jest wytupana przeze mnie za każdym razem przy takich wizytacjach - Bogu dzięki nikt się nie domyśla przyczyny moich podrygów ... mam taką cichą nadzieję . W tym samym czasie zrzucam pościel z łóżka . Wprawnym ruchem ręki wsuwam na talerz kanapki przyszykowane dla córki podczas malowania lewego oka ( prawe jeszcze wciąż nie pomalowane – na razie się nie buntuje ) . Moja latorośl w stoickim zapatrzeniu na setną powtórkę „ Atomówek” nie zauważa uciekającej kołdry , co jednak nie przeszkadza jej w zauważeniu kromek chleba , które błyskawicznie pochłania . To zadziwiające , jak można w tym samym czasie na jedne rzeczy nie reagować w ogóle , a inne widzieć szybciej niż one praktycznie zdążą być ? hmm... dziwię się jakbym nigdy nie była dzieckiem ... a przecież sama udawałam nie raz zaćmę wzrokową - szczególnie w sobotnie poranki , które miały na stałe wpisane w harmonogram : pucowanie podłóg , okurzanie i trzepanie dywanów . Na szczęście , teraz nie mam dywanów a pucowanie ... to już inna bajka – bardziej techniczna ( odkurzacz piorący to jeden z moich ulubionych mebli . Tak , mebli – bo na stałe wpisał się jako element niechowalny dla mojej wygody, będący zawsze pod ręką i udaje nowoczesną szafę - taką artdeco ) .Pościel złożona , odkurzacz spełnił swą powinność na dzień dzisiejszy ... czas na przygotownaie dokumentów . Chryste ! To mi zajmie całe przedpołudnie ... nie ma szans bym zdążyła na czternastą . Lepiej zadzwonię od razu i uprzedzę klienta , że się spóżnię. Chyba mnie nie zlinczuje ... niech nawet nie próbuje marudzić po tym ostatnim , jak cały dzień przez niego zmarnowałam . Wtedy on nawalił nie przyjeżdżając - teraz ja trochę pokokietuję i będziemy kwita . Zobaczymy jaki to z niego cierpliwy rycerz – w końcu po coś trenuje sztuki walk rycerskich ... podobno . * Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 25.02.2005 17:52 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Lutego 2005 CZEPKOWE CV W krzyku Mojej matki Przerażeniem Zamiast szczęśliwością Wypadałam Na świat witający mnieZimnem szpitalnych kafelekBudząc zgrozę Tak ...Nie rób takich oczu Złapali mnie W ostatnim momencieW jakieś prześcieradło ( nikt nie chciał dotykać ) Nie dziwiłam im się Wcześniej niż oni Zauważyłam w połysku kloszaSylwetkę Pokurczonego ciała Zasiniałego Z bielmem na głowieNo przecież mówię - na głowie Oczu nie widziałam ... Osłupieli Jak ty terazPatrząc na mnie Tyle , że w twoim spojrzeniu Widzę podziw A w ich Był tylko strachNad moją głowąI jej Pomarszczeniem białym ... Błoną dziewiczą moich myśli A mówią – w czepku urodzona Uwierzyłbyś ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 26.02.2005 17:15 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Lutego 2005 DZIENNIKOBAZGRÓŁfragmenty z przeszłości*W efekcie miotam się jak kot z pełnym pęcherzem mając przed oczami stos dokumentacji projektu , widmo czekającego klienta oraz córki , która nadal siedzi w piżamie nie przejmując się moim wymownym sapaniem i mruczeniem przekleństw pod nosem . Na pewno nie wyryje się ! Muszę zadzwonić :- Panie Chmielewski ... proszę się nie gniewać . Nie dam rady dotrzeć na czternastą . Spóżnię się co najmniej dobre pół godziny , wybaczy mi pan ? – słodko kwilę do słuchawki przeczesując szczoteczką do tuszu to jeszcze nie zbuntowane oko . Po drugiej stronie brak odpowiedzi zmusza mnie do zerknięcia na ekran telefonu , co skutkuje mażnięciem żrenicy i łzawieniem bolącego oka . No ! teraz muszę doliczyć dodatkowe pięć minut na okiełzanie rozpływającego się makijażu .- Słyszy pan ? - ponawiam już bardziej niecierpliwym tonem zapominając o tym , że w ramach przeprosin powinnam kwilić słodziej niż potrafię - Tak , słyszę i gniewam się trochę – rozległ się śmiech - nie , no oczywiscie ... żartuję – dodał po chwili - O.k. To do zobaczenia – rozłączyłam się . *Nakładając obuwie spojrzałam się na palce – no tak ! wiedziałam , że o czymś zapomnę : pazury nie pomalowane i to na dodatek ; o zgrozo ! : z resztkami lakieru z przed trzech dni . W życiu tak nie pojadę ! I kuśtykając z jednym butem na nodze a drugim w ręku wgramoliłam się do łazienki . - gdzie ten lakier ? - pytam się sama siebie w głos . Na co słyszę odpowiedź córki dobiegającą z pokoju - Różowy ?Leży na szafce przy telewizorze - Przy telewizorze ?... ja go raczej tam nie zostawiałam . Dziwne ... nogi dostał i sam polazł czy jak ? Myśl przerwał mi słodki uśmieszek pociechy wręczającej butelkę z cud kolorem . Coś mi mignęło na jej drobnych paluszkach znajomym odcieniem . Ha ! Nogi to miał ten lakier i owszem – całkiem szybkie , które błyskawicznie zaniosły moje dziecię z powrotem do pokoju ... *Dojeżdżając pod dom rodziców spojrzałam na zegarek : piętnaście po czternastej . Jest nadzieja , że obejdzie się bez spóżnienia . Jeszcze tylko wyrzucę małą za drzwi i jadę na rynek . No , ale przecież nie jestem wyrodną matką i nie zostawię jej na środku ulicy . Muszę więc doliczyć następne pięć minut na wejście i rozebranie . Sapiąc wbiegam po schodach . Trzy schodki i dychawka – zero kondycji . Boże , ja chyba się sypię ? ! – starość nie radość ... Powinnam być giętka i tryskać energią jak rącza gazela ... sama się uśmiechnęłam do tej myśli . Gdzie mi tam do górskiej kozicy ... - Mamo , postaram się wrócić o w miarę przyzwoitej godzinie . Lecę , bo już praktycznie jestem spóżniona - oznajmiłam zdejmując buty córce . Zdążyłam ją tylko ucałować w policzek i znikła w pokoju z komputerem . Jej się na pewno nie będzie dłużyć , gorzej z babcią – ta nie przepada za opieką nad dziećmi . I tak mnie zdziwiła faktem , że tym razem bez szemrania zgodziła się na zostawienie Niki . Zerkam w lustro poprawiając włosy , zauważam w nim uśmiechniętą twarz mamy z podniesionym kciukiem do góry . Miły ten gest - oby przyniósł coś dobrego . * Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 27.02.2005 22:19 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Lutego 2005 DZIENNIKOBAZGRÓŁfragmenty z przeszłości Próbuję jechać jak najkrótszą drogą odganiając myśl o spóżnieniu . Jezu ! gdzie tu stanąć , by dotrzeć jak najszybciej ? Parkingi pełne , druga runda w koło rynku i nie ma gdzie zaparkować autem . Niech to szlag ! No !Nareszcie jakieś wolne miejsce – wcisnę się ? Nie wcisnę ? .... ufff . Na styk. Wyskakuję z samochodu , biegiem lecę na ulicę Zaciszną – no biegiem : to trochę określenie na wyrost . Bo czy kobieta w obuwiu wyposażonym w dziesięciocentymetrowej wysokości korki i na dodatek po oblodzonym chodniku - może biec ? Ja tak ... - jak na szczudłach - posuwając stopę przy stopie , mknę po ulicy . Widok szurającej nogami sylwetki odbijającej się w szybie wystawy sklepowej rozbawił mnie , ale co tam – czego nie robi się by być słownym ...Chwytam klamkę dokładnie w tym samym momencie, co rozlega się niesiony przez echo dźwięk ratuszowego zegara oznajmiający godzinę czternastą trzydzieści . Uff ... Z impetem wchodzą do środka , szybko taksuję wzrokiem stoliki z prawej strony – tu go nie ma ... spoglądam w lewo – z tej strony tylko puste stoliki . O ! – siedzi na wprost wejścia . Chmielewski podniósł się na mój widok i szarmanckim ruchem ucałował w dłoń . No proszę ...jaki romantyk .Usiadłam naprzeciw , odłożyłam szal i torebkę na krzesło obok . Teraz mogłam spojrzeć się na niego z bliska . Wygląda starzej niż mi się ostatnio wydawało . Ma dużo zmarszczek i zmęczone oczy . Poza tym , fryzura choć gęsta - nie ukrywa siwizny . Cerę ma bladą – albo to takie wrażenie przy tym oświetleniu ... przyglądam się jego dłoniom – ...jednak skórę ma bladą , taką papierową . Chwila milczenia i pada pytanie z jego ust :- Co słychać ? – No tak , konsternacja ... Człowiek zwierze stadne i obyte , ale czasem nie wie jak zacząć ... ja też nie wiedziałam , więc odpowiedziałam lakonicznie : - A , w porządku . - a po chwili dodałam -Taka jestem ostatnio zakręcona z czasem , że po prostu nie mogę dnia dogonić . – i posłałam mu jeden z uśmiechów na takie trudne chwile - rozładowując napiętą atmosferę . Widocznie poskutkował , bo klient zaśmiał się w głos potrząsając swoją szaloną fryzurą - jak na muzyka przystało ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 28.02.2005 22:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Lutego 2005 . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 01.03.2005 21:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Marca 2005 . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 02.03.2005 12:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Marca 2005 . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 03.03.2005 11:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Marca 2005 . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 07.03.2005 01:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2005 . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 07.03.2005 10:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2005 . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 08.03.2005 15:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Marca 2005 swietne teksty... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 09.03.2005 07:13 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Marca 2005 . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 14.03.2005 15:59 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Marca 2005 . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 14.03.2005 22:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Marca 2005 . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.