Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

zjawiska paranormalne:duchy, dziwne zdarzenia i umiej?tno?ci


Agnieszka1

Recommended Posts

natknelam sie w necie na strone, gdzie autor miedzy innymi wyjasnia istote telepatii i innych zjawisk nie tylko paranormalnych

 

http://www.jan-pajak.com/telepathy_pl.htm

 

No tak, przypadek dr Pająka może okazać się zbyt dużym wyzwaniem dla współczesnej służby zdrowia i pozostawić ją bezsilną.

 

Ale inne historyjki świetne.

Kolejne dowody na nieskończoność ludzkiej wyobrażni.

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 300
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

natknelam sie w necie na strone, gdzie autor miedzy innymi wyjasnia istote telepatii i innych zjawisk nie tylko paranormalnych

 

http://www.jan-pajak.com/telepathy_pl.htm

 

No tak, przypadek dr Pająka może okazać się zbyt dużym wyzwaniem dla współczesnej służby zdrowia i pozostawić ją bezsilną.

 

Ale inne historyjki świetne.

Kolejne dowody na nieskończoność ludzkiej wyobrażni.

 

Pozdrawiam.

Nie podoba Ci sie dr Pajak ?. Moze jestes Ufonauta, a nie Eskimosem? :wink:

Ps. Naprawde dales rade to przeczytac?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...
Niedaleko Olsztyna jest jezioro Łańskie i miejscowość Łańsk. Znajduje się tam Ośrodek Wypoczynkowy Urzędu Rady Ministrów. Do początku lat 90-tych teren zamknięty dla zwykłych zjadaczy chleba. Ośrodek otoczony ogrodzeniem + wartownicy z ostrą amunicją, czyli poważna sprawa... .

 

Najstarszą opowiastką dotyczącą Łańska, jaką poznałem tam będąc, była opowieść o zatopionym samolocie. W słoneczne dni, przy odpowiednim oświetleniu, niektórzy wyraźnie widzieli pod wodą kształt tylnego usterzenia owego samolotu. Ja do nich nie należałem, ale to nie znaczy, że oni zmyślali. Były powody ku temu aby wierzyć w ten utopiony samolot... .

 

2 wypadki "paranormalne" związane z Łańskiem jakie poznałem, skończyły się dla ich bohaterów bardzo drastycznie: pobytem w zakładzie dla psychicznie chorych. Przed owymi wydarzeniami byli normalnymi młodymi ludźmi, którzy odbywali zasadniczą służbę wojskową. Ale po kolei... .

 

1. Stój!!! Służba wartownicza.

 

Jesień była wyjątkowa w tym roku. Słoneczne dni, ciepłe noce - naprawdę złota polska jesień. I gdyby nie to wojsko, to byłoby cudownie.

Jako żołnierz ze składu warty dostałem posterunek przy bramie wjazdowej. O ile przed północą jeszcze był tu jakiś ruch, to teraz pies z kulawą nogą tu nie przeszedł. - O Boże ile to jeszcze czasu - pomyślałem. Spojrzałem na zegarek: była 5.15. Zostało mi 45 minut do zmiany warty. - To już mniej niż połowa - pocieszyłem się w myślach. A potem 2 godziny spania... .

 

...Dla zabicia czasu łaziłem po posterunku drobnymi kroczkami i liczyłem je. Łaziłem w tę i z powrotem a za każdym razem wychodził mi inny wynik. Z lewa na prawo wychodziło mi 35 a z prawa na lewo raz 36 potem 34 a nawet 32. Dziwne przecież kroczki stawiam takie same... .

 

... Tak pochłonęła mnie sprawa liczenia kroczków, że trochę straciłem kontrolę nad otoczeniem... ... Poczułem chłód, taki przenikliwy, jakby temperatura spodła o kilka stopni. Kątem oka dostrzegłem ciemną plamę, czułem jak włoski jeżą się na moich rękach... ... Powoli odwracałem głowę a oczy zrealizowały czarna plamę: to był człowiek w odległości jakiś 100 metrów ode mnie... .

 

... Zbliżał się bardzo powoli. Niby nic dziwnego - człowiek rano na leśnej drodze - ale 2 rzeczy skupiały moją uwagę: jego ubiór i sposób poruszania. Ubrany był w czarną koszulę (2 guziki górne odpięte) z długimi zakończeniami kołnierza i z rękawami 3/4 oraz czarne spodnie (opięte na biodrach i udach, dół dzwony) ale był na bosaka. Mimo odległości wyraźnie widziałem palce jego nóg. A poruszał się tak jakby... ... sunął w powietrzu. Nie było widać ruchów jego ciała. - Pewnie rusza się, tylko idzie powoli to tego nie widzę - tłumaczyłem sobie, a on powoli sunął do mnie... sunął bezgłośnie w powietrzu... .

 

... Dopiero zdałem sobie sprawę, że jest przeraźliwa cisza. Nic nie słychać a przecież jest jesień!!! Setki, tysiące, dziesiątki tysięcy liści leży na ziemi, szeleszczą jak diabli a on po nich idzie i nic nie słychać!!! Absolutnie nic!!!...

... Zimny dreszcz przemknął po plecach, w gardle susza, czuję jak wstają włosy pod hełmem. Hełm, broń - broń, przecież mam karabin!!! O Boże jaka ulga ja mam karabin. Ufff... .

 

c.d.n.

 

 

 

Hej Borg!

Czy ty przypadkiem nie zapomniałeś czegoś dokończyć?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Hmmm... Nie sądziłem, że komuś zależy na mojej opowieści. Ale skoro jesteś to proszę bardzo. :wink:

 

c.d.

...Jak ciepła jest zimna stal karabinu - przemknęło w mojej głowie, gdy drżącymi rękami zdejmowałem karabin z pleców. Odbezpieczyłem broń i przeładowałem. Jak na obecny stan ducha i drżenie rąk poszło mi to całkiem sprawnie. To chyba szkolenie procentuje - następna niechciana myśl. Dziwne, że w chwili zagrożenia człowiek myśli o różnych głupotach, gdy potrzebna jest jasność umysłu i trzeźwa ocena sytuacji. A tu moja drżąca galareta myśli o ciepłej zimnej stali zamiast poszukać sposobu na owe drżenie... .

... Czarna plama przybliżyła się do mnie. Była jakieś 30 może 40 metrów od bramy, za którą stałem. Teraz wyraźnie widziałem całą postać: to był mężczyzna - raczej przed 30-stką. Czarne włosy, średniej długości z wyraźnymi baczkami sprawiały wrażenie mokrych (czyżby brał kąpiel???). Kolor jego ciała a szczególnie twarzy był niesamowity: taki z pogranicza szarości i jasnego fioletu. Usta nabrzmiałe, fioletowe a oczy... ...oczy to 2 czarne dziury. Nie, to niemożliwe. Nie można mieć całych czarnych oczu!!! To jest wbrew naturze!!!

-SSSS... SSSSS... - próbowałem krzyknąć przez zaciśnięte gardło - SSSSS... SSSS... - nie potrafię wydobyć słowa!!! Boże Pomóż mi!!! Ja muszę to powiedzieć!!! MUUSZZĘĘĘĘĘ!!! - SSSS!!! SSSSSS!!!

Mężczyzna zbliżył sie do bramy może na 10 metrów. Wszystkie zauważone wcześniej detale uwidoczniły się. Byłem bardzo przerażony (o ile mogłem być bardziej przerażony od momentu gdy zdałem sobie sprawę, że nie słyszę szelestu liści). Teraz widziałem dokładnie, że jest on cały mokry. Na ramieniu i we włosach miał nawet jakieś zielsko. Sprawiał wrazenie jakby w ubraniu wpadł do jakiegoś zarośnietego stawu. Albo głębokiej wody... O Boże przecież tu jest jezioro!!! I ten cholerny samolot!!! - nie wiem czemu to mi przyszło do głowy. Wydało się jedyną logiczną myślą, która tłumaczyła wszystko co widziałem. Myślą która tłumaczyła dlaczego on nie ma oczu. Tak tak - nie ma oczu. Tylko dwie przerażające czarne dziury, które wpatrują się we mnie. Przestań!!!! PRZESTAAAŃ PROSZĘĘĘĘ!!!

Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że w międzyczasie cofnęłem się kilka kroków od bramy. Stałem od niej może 5 a może 7 metrów. Nieważne. Ważne jest co innego: ON stał od niej na wyciągniecie ręki. Spojrzałem na zamek bramy: na szczęście był zaryglowany. Można go było otworzyć tylko od środka i po raz drugi poczułem lekki optymizm. Nie jest tak źle póki ON jest za bramą - pomyślałem. Nie jest tak źle.

Jego ręka dotknęła bramy. Wyraźnie oplótł palce na pręcie i sprawiał wrażenie jakby na nią napierał. Ja jak zaczarowany wpatrywałem się w zaryglowany zamek. A potem - chociaż tego nie chciałem - spojrzałem na jego twarz. Spojrzałem w te czarne, puste oczodoły. Staliśmy tak kilka sekund patrząc sobie w oczy (o ile ja w nie patrzyłem). Nagle on opuścił głowę i sprawiał wrażenie jakby patrzył na zaryglowany zamek. Po kilku chwilach znowu patrzył na mnie. A jego twarz poruszyła się, zaczęła przyjmować inny wyraz. Zamarłem. Na jego obliczu błysnął uśmiech. Taki zły uśmiech... .

 

 

...W wartowni panowała cisza. Kapral - dowódca warty - leniwie kiwał się na krześle. Jego zamknięte oczy sugerowały, że spał, ale kto go znał wiedział, iż to tylko złudzenie. Pod opuszczonymi powiekami schowane były pełne życia oczy, jeden impuls wystarczył aby je otworzyć i napełnić obrazem otoczenia. Dlatego 5 żołnierzy ze zmiany czuwającej nie robiło zbędnego hałasu - po co niepokoić dowódcę, jeszcze każe sprzątać albo wymyśli inne głupoty. Jest dopiero 5.25 do wyjścia na posterunki zostało jeszcze 15 minut. Lepiej chwilę podrzemać niż latać ze szczotką.

 

Coś trzasnęło w powietrzu - jakby strzał albo kamień uderzający o wielką drewnianą płytę. Kapral momentalnie otworzył oczy. Jeszcze nie okazywał niepokoju. Nasłuchiwał.

Trzask powtórzył się. Za chwilę jeszcze jeden. Kapral zerwał się na równe nogi. Nie miał już wątpliwości: ktoś strzelał!!!

Dopadł do okna. Otworzył je. W tym samym momencie nastąpiły po sobie 3 może 4 szybkie wystrzały, cisza znowu podobna seria. Kapral momentalnie zlokalizował kierunek - to był posterunek numer jeden: BRAMA WJAZDOWA!!!...

 

 

... On podciągnał się na ręce w kierunku bramy. Odruchowo cofnęłem się o krok. Broń wymierzyłem w jego kierunku. Już nie próbowałem krzyczeć komendy "Stój, służba wartownicza". Wiedziałem, że nic nie jestem w stanie wyszeptać a co dopiero wykrzyczeć. Wiedziałem jedno: będę strzelał żeby zabić.

Jeszcze raz spojrzał na mnie potem na karabin i znowu na mnie. Uśmiech nie znikał z jego twarzy. Lekko odchylił glowę do tyłu i... ...przeszedł przez bramę!!! Tak jak obłok mgły!!! Po prostu przez nią przeniknął!!! To niemożliwe!!! O Boże ratuj!!! BOŻE RATUUJJJJ!!!

Próbowałem ruszyć nogami, uciekać, biec, skakać, cokolwiek - nie mogłem - byłem jak sparaliżowany. Stałem lekko pochylony do przodu, na ugiętych nogach, z bronią wycelowaną w NIEGO. Stałem i z przerażeniem oglądałem jego puste oczodoły.

Nie wiem, czy ON najpierw poruszył się, czy ja nacisnąłem spust. Fakt jest jeden: huk wystrzału przeszył przeraźliwą ciszę. Ale JEGO to nie zatrzymało - strzeliłem po raz następny. W tym momencie stanął. Wpatrywał się we mnie tymi pustymi oczami ale jedno w nim zmieniło się: uśmiech zastąpiło niedowierzanie. Pomimo braku oczu wyraźnie widziałem zdumienie na jego twarzy. Już drżenia i przerażenia nie czułem: byłem tak sztywny od ciśnienia krwi i emocji, że w uszach słyszałem wodospad a w klatce piersiowej waliły tam-tamy. Nie mogłem zrobić kroku a ON stał 3-4 metry ode mnie. Stał i wpatrywał się we mnie tą swoją fioletowawą zdziwioną mordą.

Podniosłem karabin do ramienia. Przymierzyłem. Gdy w celowniku zobaczyłem jego twarz wystrzeliłem. Raz, drugi, trzeci. Bez efektu. Przymierzyłem znowu. Wystrzeliłem znowu. Raz, drugi trzeci, czwarty. Znowu nic. Teraz to mam przerąbane – pomyślałem. Ale ON nie zrobił nic. Wciaż miał tą swoją zdziwioną twarz. I wciąż patrzył na mnie tymi swoimi czarnymi dziurami... .

 

 

...Na wartowni wrzało.

- Alarm!!! - Kapral darł się na całe gardło - Alarm bojowyyyy!!!

Wbiegł do pokoju zmiany odpoczywającej i kopniakami w łóżka wspomagał siłę swoich rozkazów.

- Wstawać!!! To jest wojna nie ćwiczenia!!! - ryczał w niebogłosy. - Za 2 minuty zbiórka pod magazynem broni!!!

Zastępca dowódcy warty od kilku chwil bezskutecznie próbował połączyć się z posterunkiem przy bramie wjazdowej. Telefon pozostawał bez odpowiedzi. Żołnierze w pośpiechu zakładali umundurowanie i buty a dowódca warty otwierał magazyn broni. Po minucie organizacyjny chaos zaczął przypominać reguralne wojsko. Żołnierze w pełni umundurowani pobierali broń i amunicję a zastępca dowódcy warty odbierał meldunki z innych posterunków. Z pięciu posterunków nie odpowiadała tylko jedynka... .

 

c.d.n.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O czarnych wolgach juz bylo ale mnie sie przypomnialo jedno zdarzenie.

Moj tata w latach 70tych mial taka historie...

Byl taksowkarzem i jezdzil czarna wolga. Mial w tym czasie kurs do pewnej wsi w ktorej mial kogos odebrac - znal tylko nazwisko goscia wiec sie zatrzymal przy grupce osob - matki z dziecmi i zapytal czy nie wiedza gdzie taki a taki mieszka. Ponoc reakcja tych kobiet byla tak niepojeta ze zanim do taty dotarlo co i dlaczego wlasnie tak sie stalo minelo sporo czasu, a jak dotarlo slanial sie ze smiechu.

A mianowicie, gdy tylko zatrzymal sie obok nich i zapytal, kobiety nagle porwaly dzieciaki i zaczely biec na oslep przez pola, byle jak najdalej od samochodu. Plakaly, wydzieraly sie w nieboglosy, totalna panika.

 

Tata jakos odnalazl adres klienta, a kobiety pewnie dlugo opowiadaly ze czarna wolga je zaczepila.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

A więc zaczynam

 

Pewnego dnia nie pamiętam dokładnie kiedy, ale wiem że to było w 1999r, mój dziadek trafił do szpitala i zaczął mi się śnić. Po 4 dniach dziadek zmarł. Dowiedziałem się o tym rano i będąc załamany stratą dziadka musiałem iść do szkoły bo było coś ważnego, ale nie pamiętam co, i idąc miałem uczucie jak by ktoś mnie śledził ale sobie pomyślałem że na pewno to nic i że jestem przewrażliwiony, albo kumple sobie żarty stroili ale nikogo nie widziałem. W nocy obudziłem się z uczuciem jak by ktoś był w pokoju a ja wtedy miałem malutki pokoik taki że bym widział że ktoś jest a wogóle noc była dosyć jasna. Po jakimś czasie zaczęło się to nasilać a w szczególności wtedy kiedy byłem sam. Przez kilka lat było dobrze bo miałem takie uczucie tylko co jakiś czas. Po jakimś czasie przeprowadziliśmy się z rodzicami i moją siostrą do miasta. Przed remątem miałem duży pokój z siostrą przedzielony tylko meblami. Po jakimś tygodniu znowu się zaczęło i jak popatrzyłem w stronę części pokoju siostry widziałem cień który cały czs się na mnie patrzył - bynajmniej tak myślę. Czasami jak wracałem późno do domu to czułem jak ktoś za mną idzie. Po kilku miesiącach, tak dokładniej po 3 miesiącach nieustannych takich odczuć zaczęło się tak dziać cały czas czyli w dzień i w nocy a najgorsze to było to że widziałem cień człowieka a jak zacząłem sprawdzać czy ktoś jest to nie widziałem nikogo a cień zniknął. Po 2 latach już nie mogłem wytrzymać i byłem strasznie strachliwy. Aż w końcu sobie wszystko poukładałem w głowie i doszedłem do wniosku że to dziadek ten co zmarł. Raz w nocy wstałem i znuwu widziałem ten cień. Wstałem z łużka i powiedziałem "Dziadku nie martw się, wszystko jest dobrze". Od tamtego czasu już nie miewam takich odczuć nie licząc tego jak ktoś mnie naprawde obserwuje. Pozdrawiam wszystkich a jak coś to takie żeczy naprawde przeżyłem. Nie mam pojęcia dla czego tak się działo. Znam jeszcze kilka historii z wiarygodnych źrudeł

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed 5 laty , bylem na dachu szkoly (dawnego kosciola) w poblizu lotniska Newark w NJ. Widok na dwie wieze WTC byl stamtad doskonaly.

Maly obloczek dymu zwrocil moja uwage. Myslalem , ze to pozar w jednym z "blizniakow". Po chwili dym rozciagal sie juz wielka chmura nad horyzontem a od strony Verrazano Bridge "nadlatywal" w strone Manhattanu samolot...

Wiele razy ogladalem w tv wszystko co dzialo sie potem.

Zastanawiam sie czy oprocz mnie i 5 facetow z ktorymi wtedy zajmowalem sie remontowaniem dachow , jest ktos jeszcze kto widzial na zywo zamachy 11 wrzesnia z tej perspektywy. Troche mi to przypominalo seans w kinie , trudno bylo uwierzyc ze to dzieje sie naprawde.

 

A skoro napisalem o tym w watku o rzeczach dziwnych to dodam jeszcze , ze pamietam Kijow w kilka miesiecy po awarii w Czarnobylu , potracila mnie kiedys ciezarowka ( w zasadzie nic mi sie nie stalo ) i wpadlem do czterdziesto-kilku metrowej studni ( i tez nic mi sie nie stalo).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed 5 laty , bylem na dachu szkoly (dawnego kosciola) w poblizu lotniska Newark w NJ. Widok na dwie wieze WTC byl stamtad doskonaly.

Maly obloczek dymu zwrocil moja uwage. Myslalem , ze to pozar w jednym z "blizniakow". Po chwili dym rozciagal sie juz wielka chmura nad horyzontem a od strony Verrazano Bridge "nadlatywal" w strone Manhattanu samolot...

Wiele razy ogladalem w tv wszystko co dzialo sie potem.

Zastanawiam sie czy oprocz mnie i 5 facetow z ktorymi wtedy zajmowalem sie remontowaniem dachow , jest ktos jeszcze kto widzial na zywo zamachy 11 wrzesnia z tej perspektywy. Troche mi to przypominalo seans w kinie , trudno bylo uwierzyc ze to dzieje sie naprawde.

Niesamowite :o

Widziałeś na własne oczy i w realu coś co na zawsze przejdzie do historii Świata!!!

Niewielu jest chyba Polaków którzy mieli taką "okazję".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niewielu jest chyba Polaków którzy mieli taką "okazję".

 

Bylem zwyklym gapiem , nigdy nie myslalem o tym w ten sposob.

Siedzialem na rusztowaniu , machalem nogami i jadlem bulke jak walila sie pierwsza wieza. Tak po prostu , bez wielkich mysli , troche bezmyslnie , jak w kinie. Zawalila sie druga , zszedlem na dol i zadzwonilem do Polski z budki na rogu. A w Polsce juz mowili ze to wojna , wiec troche zglupialem. W okolicy bylo calkiem spokojnie. Ale na dach juz nie wszedlem bo pomyslalem ze wieze musial "polozyc jakis maly ladunek nuklearny" a gapiac sie na gruzy z najwyzszego budynku w miescie wystawiam sie na promieniowanie. Wtedy tez przypomnial mi sie Czarnobyl.

Zreszta nie bylo juz na co patrzec. Kupa dymu. 15 IX odlecialem jednym z pierwszych samolotow , ktore wznowily loty z JFK do Polski. Gruzy dymily tak samo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... Nie sądziłem, że komuś zależy na mojej opowieści. Ale skoro jesteś to proszę bardzo. :wink:

 

c.d.

...Jak ciepła jest zimna stal karabinu - przemknęło w mojej głowie, gdy drżącymi rękami zdejmowałem karabin z pleców. Odbezpieczyłem broń i przeładowałem. Jak na obecny stan ducha i drżenie rąk poszło mi to całkiem sprawnie. To chyba szkolenie procentuje - następna niechciana myśl. Dziwne, że w chwili zagrożenia człowiek myśli o różnych głupotach, gdy potrzebna jest jasność umysłu i trzeźwa ocena sytuacji. A tu moja drżąca galareta myśli o ciepłej zimnej stali zamiast poszukać sposobu na owe drżenie... .

... Czarna plama przybliżyła się do mnie. Była jakieś 30 może 40 metrów od bramy, za którą stałem. Teraz wyraźnie widziałem całą postać: to był mężczyzna - raczej przed 30-stką. Czarne włosy, średniej długości z wyraźnymi baczkami sprawiały wrażenie mokrych (czyżby brał kąpiel???). Kolor jego ciała a szczególnie twarzy był niesamowity: taki z pogranicza szarości i jasnego fioletu. Usta nabrzmiałe, fioletowe a oczy... ...oczy to 2 czarne dziury. Nie, to niemożliwe. Nie można mieć całych czarnych oczu!!! To jest wbrew naturze!!!

-SSSS... SSSSS... - próbowałem krzyknąć przez zaciśnięte gardło - SSSSS... SSSS... - nie potrafię wydobyć słowa!!! Boże Pomóż mi!!! Ja muszę to powiedzieć!!! MUUSZZĘĘĘĘĘ!!! - SSSS!!! SSSSSS!!!

Mężczyzna zbliżył sie do bramy może na 10 metrów. Wszystkie zauważone wcześniej detale uwidoczniły się. Byłem bardzo przerażony (o ile mogłem być bardziej przerażony od momentu gdy zdałem sobie sprawę, że nie słyszę szelestu liści). Teraz widziałem dokładnie, że jest on cały mokry. Na ramieniu i we włosach miał nawet jakieś zielsko. Sprawiał wrazenie jakby w ubraniu wpadł do jakiegoś zarośnietego stawu. Albo głębokiej wody... O Boże przecież tu jest jezioro!!! I ten cholerny samolot!!! - nie wiem czemu to mi przyszło do głowy. Wydało się jedyną logiczną myślą, która tłumaczyła wszystko co widziałem. Myślą która tłumaczyła dlaczego on nie ma oczu. Tak tak - nie ma oczu. Tylko dwie przerażające czarne dziury, które wpatrują się we mnie. Przestań!!!! PRZESTAAAŃ PROSZĘĘĘĘ!!!

Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że w międzyczasie cofnęłem się kilka kroków od bramy. Stałem od niej może 5 a może 7 metrów. Nieważne. Ważne jest co innego: ON stał od niej na wyciągniecie ręki. Spojrzałem na zamek bramy: na szczęście był zaryglowany. Można go było otworzyć tylko od środka i po raz drugi poczułem lekki optymizm. Nie jest tak źle póki ON jest za bramą - pomyślałem. Nie jest tak źle.

Jego ręka dotknęła bramy. Wyraźnie oplótł palce na pręcie i sprawiał wrażenie jakby na nią napierał. Ja jak zaczarowany wpatrywałem się w zaryglowany zamek. A potem - chociaż tego nie chciałem - spojrzałem na jego twarz. Spojrzałem w te czarne, puste oczodoły. Staliśmy tak kilka sekund patrząc sobie w oczy (o ile ja w nie patrzyłem). Nagle on opuścił głowę i sprawiał wrażenie jakby patrzył na zaryglowany zamek. Po kilku chwilach znowu patrzył na mnie. A jego twarz poruszyła się, zaczęła przyjmować inny wyraz. Zamarłem. Na jego obliczu błysnął uśmiech. Taki zły uśmiech... .

 

 

...W wartowni panowała cisza. Kapral - dowódca warty - leniwie kiwał się na krześle. Jego zamknięte oczy sugerowały, że spał, ale kto go znał wiedział, iż to tylko złudzenie. Pod opuszczonymi powiekami schowane były pełne życia oczy, jeden impuls wystarczył aby je otworzyć i napełnić obrazem otoczenia. Dlatego 5 żołnierzy ze zmiany czuwającej nie robiło zbędnego hałasu - po co niepokoić dowódcę, jeszcze każe sprzątać albo wymyśli inne głupoty. Jest dopiero 5.25 do wyjścia na posterunki zostało jeszcze 15 minut. Lepiej chwilę podrzemać niż latać ze szczotką.

 

Coś trzasnęło w powietrzu - jakby strzał albo kamień uderzający o wielką drewnianą płytę. Kapral momentalnie otworzył oczy. Jeszcze nie okazywał niepokoju. Nasłuchiwał.

Trzask powtórzył się. Za chwilę jeszcze jeden. Kapral zerwał się na równe nogi. Nie miał już wątpliwości: ktoś strzelał!!!

Dopadł do okna. Otworzył je. W tym samym momencie nastąpiły po sobie 3 może 4 szybkie wystrzały, cisza znowu podobna seria. Kapral momentalnie zlokalizował kierunek - to był posterunek numer jeden: BRAMA WJAZDOWA!!!...

 

 

... On podciągnał się na ręce w kierunku bramy. Odruchowo cofnęłem się o krok. Broń wymierzyłem w jego kierunku. Już nie próbowałem krzyczeć komendy "Stój, służba wartownicza". Wiedziałem, że nic nie jestem w stanie wyszeptać a co dopiero wykrzyczeć. Wiedziałem jedno: będę strzelał żeby zabić.

Jeszcze raz spojrzał na mnie potem na karabin i znowu na mnie. Uśmiech nie znikał z jego twarzy. Lekko odchylił glowę do tyłu i... ...przeszedł przez bramę!!! Tak jak obłok mgły!!! Po prostu przez nią przeniknął!!! To niemożliwe!!! O Boże ratuj!!! BOŻE RATUUJJJJ!!!

Próbowałem ruszyć nogami, uciekać, biec, skakać, cokolwiek - nie mogłem - byłem jak sparaliżowany. Stałem lekko pochylony do przodu, na ugiętych nogach, z bronią wycelowaną w NIEGO. Stałem i z przerażeniem oglądałem jego puste oczodoły.

Nie wiem, czy ON najpierw poruszył się, czy ja nacisnąłem spust. Fakt jest jeden: huk wystrzału przeszył przeraźliwą ciszę. Ale JEGO to nie zatrzymało - strzeliłem po raz następny. W tym momencie stanął. Wpatrywał się we mnie tymi pustymi oczami ale jedno w nim zmieniło się: uśmiech zastąpiło niedowierzanie. Pomimo braku oczu wyraźnie widziałem zdumienie na jego twarzy. Już drżenia i przerażenia nie czułem: byłem tak sztywny od ciśnienia krwi i emocji, że w uszach słyszałem wodospad a w klatce piersiowej waliły tam-tamy. Nie mogłem zrobić kroku a ON stał 3-4 metry ode mnie. Stał i wpatrywał się we mnie tą swoją fioletowawą zdziwioną mordą.

Podniosłem karabin do ramienia. Przymierzyłem. Gdy w celowniku zobaczyłem jego twarz wystrzeliłem. Raz, drugi, trzeci. Bez efektu. Przymierzyłem znowu. Wystrzeliłem znowu. Raz, drugi trzeci, czwarty. Znowu nic. Teraz to mam przerąbane – pomyślałem. Ale ON nie zrobił nic. Wciaż miał tą swoją zdziwioną twarz. I wciąż patrzył na mnie tymi swoimi czarnymi dziurami... .

 

 

...Na wartowni wrzało.

- Alarm!!! - Kapral darł się na całe gardło - Alarm bojowyyyy!!!

Wbiegł do pokoju zmiany odpoczywającej i kopniakami w łóżka wspomagał siłę swoich rozkazów.

- Wstawać!!! To jest wojna nie ćwiczenia!!! - ryczał w niebogłosy. - Za 2 minuty zbiórka pod magazynem broni!!!

Zastępca dowódcy warty od kilku chwil bezskutecznie próbował połączyć się z posterunkiem przy bramie wjazdowej. Telefon pozostawał bez odpowiedzi. Żołnierze w pośpiechu zakładali umundurowanie i buty a dowódca warty otwierał magazyn broni. Po minucie organizacyjny chaos zaczął przypominać reguralne wojsko. Żołnierze w pełni umundurowani pobierali broń i amunicję a zastępca dowódcy warty odbierał meldunki z innych posterunków. Z pięciu posterunków nie odpowiadała tylko jedynka... .

 

c.d.n.

 

obiecales cdn!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed 5 laty , bylem na dachu szkoly (dawnego kosciola) w poblizu lotniska Newark w NJ. ..........

Niesamowite :o

Widziałeś na własne oczy i w realu coś co na zawsze przejdzie do historii Świata!!!

Niewielu jest chyba Polaków którzy mieli taką "okazję".

 

Coz ,ja rowniez bylem naocznym swiadkiem tego co wydarzylo sie 5 lat temu na Dolnym Manhattanie.

Bylem wowczas po drugiej stronie Hudson River dokladnie na wysokosci "wiez".Pierwszego uderzenie nie widzialem,zobaczylem tylko dym unoszacy sie nad jednym z "Blizniakow" WTC i powiedzialem do kolesia z ktorym tam bylem,ze pewnie kreca jakis film na Manhattanie.Przez chwile patrzylismy w tamta strone i wrocilismy do swoich zajec.

Po jakims czasie zobaczylismy katem oka blysk,a po chwili tuman dymu wydostajacy sie z drugiej wiezy.I prawie w tym samym czasie,przyjechal kierowca i powiedzial ze wlasnie przez CB dowiedzial sie o tym co sie dzieje na Manhattanie. Natychmiast wlaczylismy radio i juz sluchalismy relacji z tej tragedii na biezaco.Dopiero wtedy dotarlodo nas to co sie stalo i zdlaismy sobie sprawe,ze slychac sygnaly karetek i strazy jadacych w kierunku tunelu w Jersey City.Mozna powiedziec,ze juz bylo po pracy,wszyscy sledzilismy to co sie dzialo za rzeka,sluchali radia i komentowali to co sie stalo.Wracajac po pracy do domu i jadac droga 1-9 na poludnie bylo takie miejsce,skad bylo widac to co sie stalo na tle Manhattanu.Wielki czarny dym unoszacy sie nie tylko na samym WTC,ale rozwiewany przez wiatr pokrywal spora czesc Manhattanu.Widok byl przerazajacy.Znaczna czesc autostrady w kierunku polnocnym,w kierunku wjazdu do tunelu byla praktycznie nieprzejezdna.Jako tako poruszaly sie po niej tylko wozy strazy,policji i pogotowia,jak i wojska.Pozostale pojazdy juz mialy zakaz wjazdu na Manhattan.Przez kolejne dni,tygodnie nie mowilo sie o czym innym jak tylko o tym,a dym i kurz nad miejscem,gdzie jeszcze nie dawno staly wieze WTC unosil sie przez wiele tygodni.Tak dlugo jak trwalo odgruzowywanie zgliszczy. Ledwo wrocilem do domu i rozdzwonil sie telefon,dzwonila zona i znajomi z Polski,z Kanady i nie tylko.Wiedzac,ze jestem w poblizu chcieli sie upewnic,ze jestem caly i zdrowy.

W dwa,moze w trzy dni pozniej moja firma dostala zlecenie na przygotowanie kontenerow chlodniczych dla skladowania cial,wtedy znow wrocily wspomnienia z tego co widzielismy pare dni wczesniej.Tak prawde mowiac to sie za mna ciagnie do dzisiaj,trudno bowiem zapomniec o czyms takim,zwlaszcza jak sie bylo naocznym swiadkiem.

W jakis czas pozniej stalo sie cos jeszcze,co w pierwszej chwli wygladalo rowniez jak zamach,ale z czasem teoria ta upadla.Rozbil sie bowiem kolejny samolot,tym razem spadajac na ulice Long Island.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niesamowite :o

Widziałeś na własne oczy i w realu coś co na zawsze przejdzie do historii Świata!!!

Niewielu jest chyba Polaków którzy mieli taką "okazję".

Ja widzialam to kilkadziesiat minut po ... :(

Z drogi Nr 3 z New Jersey , tam pieknie idac Manhattan.

Pozniej jeszcze przez wiele miesiecy w tamtym miejscu , jak tez w innych punktach widokowych NJ bylo widac wielki dym .

A w rocznice dwa wielkie slupy swiatel imitujace WTC .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swiatlo o ile dobrze pamietam to pozniej palily sie juz stale.Zapalali je po zapadnieciu zmroku.Jezdzilo sie wtedy nad rzeke do Jersey City ogladac je.

 

http://www.chivas.webpark.pl/wtc041.jpg

 

Niestety jest to montaz,chociaz w rzeczywistosci tez wygladalo to ladnie i dawalo troche do przemyslen, wtedy tam nad rzeka. :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months później...
  • 1 month później...

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...