Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

zjawiska paranormalne:duchy, dziwne zdarzenia i umiej?tno?ci


Agnieszka1

Recommended Posts

O widzę, że stałem się tematem wątku. :o

Zeljka już nie chce a ja chcę ale to nieważne. Ze zjawisk paranormalnych wystąpiło nieznane mi dotąd fatum elektryczne (3 maszyny popsute na jednej budowie (w tem jedna świeżo po naprawie) to chyba nie jest normalne). Reszta niewarta strzępienia klawiatury... .

Włodek W.: jeżeli pokażesz mi sposób polerowania na szpitalnym łożu, to będę za Tobą nosił parasol przez następne wakacje. A podłoga była już na ukończeniu, to co mnie mogło przerosnąć :o : odbiór wynagrodzenia??? :wink: W końcu tu chodzi o termin a nie umiejętności.

 

Reasumujac.

Przysłowia są mądrością narodu. Do mnie pasuje np. "Krowa która dużo ryczy mało mleka daje". Nie sądzicie, że wręcz idealnie??? :p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 300
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • 1 month później...
Czytając wszystkie wątki chwilami miewałem naprawdę dużą gęsią skórkę na rękach, bo przypominają mi się moje i nie moje historie, które są prawdziwe i nie dające się racjonalnie wytłumaczyć. Raczej strachliwy nie jestem, bo nawet sprawdzałem miejsca, gdzie miało straszyć, ale swoje także przeżyłem i mam kilka opowieści od rodziny, gdzie osoby, które coś widziały nadal żyją i mogą to potwierdzić. Stąd także uważam, że dzieje się coś fantastycznego, czego nasz umysł nie może pojąć. Nie mniej jednak, zanim opowiedziałbym kilka historii, lepiej jakby kolega skończył także superciekawy wątek wojskowej warty :) . Potrafi budować napięcie, tylko już przegina z przeciąganiem zakończenia. A tak wogóle to od kilku miesięcy jestem z Dobrej k/Szczecina. Pozdrawiam współmieszkańców.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...., bo coś rzadko tu ostatnio ktoś bywa. Jak znajdą się chętni, to zamieszczę klika opowieści prawdziwych.

A tak na początek, to taka nieco humorystyczna, bo sam uczestnik do końca chyba nie jest pewien jak to było naprawdę i my tym bardziej nie wiedzieliśmy, co o niej sądzić.

 

Już dawno temu, mój kolega wtedy kilkunastoletni chłopak wracał bardzo "zmęczony napojami wyskokowymi" do swojego domu we wsi Rzęskowo (koło Gryfic). Gdzieś tam w pobliskiej okolicy swoich terenów zauważył (dokładnie teraz już tego nie przytoczę), coś jak okoliczny słup ogrodzeniowy na łąkach. Jednak zbliżając się do niego widzi, że to nie słup, a coś jakby z antenkami i światełkami na głowie. Coć tam się odezwał do przebierańca, bo myślał, że to jakiś koleś przebrał się i próbował go nastraszyć. Kiedy odzywki nie dawały rezultatu, to dla własnej odwagi chyba przywalił temu "Cósiowi" z kopa, no i ...... i poczuł, że przywalił w coś metalowego, aż zadźwięczało i zabolała noga. Nie pamiętam co dokładniej o tym mówił, czy w tym momencie pomyślał rozsądniej i skojarzył fakty, ale z tego co pamiętam, to raczej miał na myśli autentycznego kosmitę (napewno nie słup) i nie oglądając się za siebie w oka mgnieniu wytrzeźwiał i w rekordowym czasie przybiegł do domu. Nikt do straszenia nie przyznał się i on opowiadając nam o tym naprawdę nie miał pojęcia co to było, ale stwierdził także, że to nie był człowiek. :evil:

W każdym razie następne historyjki są bardziej prawdziwe, a może i prawdziwe (bez porównania do tej). Jakby było nimi zainteresowanie, to popędźcie mnie na maila: [email protected] Strachów i duchów sam nie widziałem, ale coś o nich opowiem i przeżyłem coś olśniewającego sam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie, naczytałam się waszych historyjek prawie jednym tchem,i aż mi ciarki po plecach przeszły a że

ciemno za oknem to troche się boję :o

 

Boorg dopisz swoje opowiadanie bo mnie ciekawość zżera a swoją droga to

KING I MASTERSON mogli by się od ciebie uczyć bo świetnie piszesz

:wink:

 

Bibi1 napisz też swoje opowieści chętnie poczytam, ja nie jestem na wakacjach a i inni wkrótce powrócą , może z nowymi przeżyciami :)

 

JA też mam trochę w zanadżu i sama nie wiem od której zacząć, ale nim zaczne o duchach itd. nawiąże jeszcze do de javu

czasem mnie też przechodzi takie dziwne uczucie znajomego miejsca czy sytuacji,

niedawno byliśmy z mężem na weselu u jego kolegi z pracy , kolega był mi człowiekiem całkiem obcym którego wcześniej nigdy na oczy nie widziałam a o jego rodziny znajomych i żony również nigdy wcześniej nie spotkałam.

Ale w trakcie wesela co krok spotykałam się z przeświadczeniem o tym że już to co się dzieje przeżyłam że znam te osoby,że kiedyś na tym weselu już byłam.Ci ludzie i sytuacje powtarzały sie notorycznie.

 

Bardzo często przeżywam de javu kiedy są jakieś momnty z moimi dziećmi.

Wiem wtedy że taka sytuacja miała już miejsce, a mam maleńkie dzieci więc

takie sytuacje są dla mnie czasem dziwne.

 

I wiecie co sobie kiedyś o tym pomyślałam, może to głupie i nie prawdziwe ale chodzi mi czasem myśl czy nasze życie nie toczy się w kółko tzn,czy nie istniejemy ciągle w tym samym powtrzającym sie czasie umieramy i rodzimy sie od nowa jako ci sami.

I poprawiamy nasze poprzednie błędy albo robimy nowe, hmm...

Co wy na tą moja dziwaczną teorię ... :roll:

 

[/img]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

żeby post nie miał rozmiarów tasiemca pisze drugi nowy :)

 

Zacznę od przeżyć które zdarzyły się nam całkiem nie dawno a w miarę waszych chęci do czytania moich wypocin będę dodawała inne :oops:

 

Otóż jesteśmy całkiem młodym małżeństwem, jak każda nowo powstała rodzina tuż po ślubie koniecznie zapragnęłam zamieszkać osobno.Od dawna dawna jeszcze jak nie byłam mężatką podobało mi się pewne maleńkie osiedle w centrum Krakowa, składa się ono dosłownie z trzech bloków i mnóstwa zieleni wokoło.

Więc jakie było moje zadowolenie kiedy w gazecie przeczytałam ogłoszenie że jest tam mieszkanie do wynajęcia, jest to okolica raczej oblegana przez chętnych i ciężko tam cokolwiek wynająć.Ale zadzwoniłam pod podany numer,okazało sie że mieszkanie jest i czeka na chętnych, trzeba tylko się umówić i zobaczyc , tak też zrobiliśmy.Mieszkanie okazało sie prześliczne meble przepiekne nowiutkie prosto z

Kalwarii ,reszta też ładnie umeblowana.Zakochałam sie w tym mieszkani i jak wiadomo o innym nie było już mowy.Wprowadziliśmy sie do niego 1 maja,przez dłuższy czas wszystko było ok mieszkaliśmy sobie spokojnie,pełnia szczęścia.Czasem zastanawialiśmy się tylko co się stało z właścicielem , mieszkanie wynajęła nam córka nie obecnego właściciela , nigdy zrasztą nie dopytywaliśmy sie jej co się z nim stało ona też nie wiele mówiła , ale z tego co zrozumieliśmy po jej krótkiej wypowiedzi ,czemu wynajmuje to że jej tata jest chory i nie da rady sam mieszkać.

 

Po kilku tygodniach kiedy zostawałam sama w domu , mąż chodził do pracy na nocki.Pierwsze zdarzenie było takie że w przedpokoju zaczęłą kołysać się pewna ozdoba składająca się z kilku wiszących plastykowych serduszek, ni z tąd ni z owąd zaczęłą kołysać i strasznie się przy tym tłukła. Wprawdzie mieliśmy już wtedy kota ale ów kot siedział mi wtedy na kolanach.Więc troche się wystraszyłam.

 

Kolejna noc była już inna ,męża znowu nie było spałam już dobre pare godzin,

obudził mnie ruch w przedpokoju , a łóżko mamy tak ustawione że widać z pokoju cały nasz nie wielki przedpokój i drzwi wejściowe, widziałam mężczyznę który się kręci przy drzwiach i szelest jakby ściągał kurtkę.Byłam przekonana że to mąż wrócił trochę wcześniej z pracy i zdejmuje kurtke , powiedziałam "cześć już jesteś" i nagle zrobiła się cisza.Wszystko ucichło i mężczyzny też nie było.Mąż wrócił dopiero za kilka godzin a ja już do rana nie zmrużyłam oka. :o

 

Za jakiś czas oboje z mężem mieliśmy sen.Jak mój mąż nigdy snów nie pamięta tak ten zapamiętał. Snił nam się identyczny sen i taki sam mężczyzna

który chodził po domu i sprawdzał każdy kąt powiedział nam że możemy tu mieszkać ale mamy mu mieszkania nie zniszczyć bo on na niego ciężko całe życie pracował ,mężowi dodał tyle żeby uważać na kota żeby mu mebli nie podrapał.

 

I przy najbliższej wizycie córki tego Pana zapytałam się jej czy jej tata nie żyje

odpowiedziała że tak, długo chorował.

Teraz wiem dlaczego tak długo nikt nie wynajmował tego mieszkania , a jak wynajmował to na krótko.

Pan Staszek czasem nas odwiedza czuję jego obecność ale nie jest już takim

uciążliwym duchem,zaakceptował nas,a czasem mam wrażenie że niebędzie chciał nas z tąd wypuścić.A wydarzenia z jego namacalną obecnością poprostu

nie miał jeszcze świadomości ze umarł, nie chciał zostawić to czym się niedługo cieszył czyli swoje ukochane mieszkanie , poniewaz to są młode bloki a zmarł

niedługo po tym jak się wprowadził.

 

cdn.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja siostra kiedy była małą dziewczynką sypiała z rodzicami w dużym łóżku. Pewnej nocy mamę obudził jej głośny płacz. Mama po obudzeniu się natychmiast zauważyła płomień w kącie pokoju, który po chwili sam zgasł. Sam pamiętam, że w tym pokoju przejeżdżające samochody oświetlały tę część ściany, lecz mama była także tego świadoma i nadal twierdzi, że nic wtedy nie jechało (wieś i środek nocy) i nie mogła mieć żadnego złudzenia, bo ogień, a raczej płomień jak to ona określa widziała bardzo wyraźnie. I chociaż była pewna, że córka płakała, bo także widziała ten płomień, to chciała wtedy dowiedzieć się się od niej więcej i dlaczego płacze. Ale wtedy moja siostra, jako małe dziecko zanosiła się szlochem, później utulona została do snu, a na drugi dzień nic nie pamiętała.

 

Inna trochę śmieszna historia.

Byłem nastolatkiem i lubiliśmy z kolegami także rozprawiać o duchach, cmentarzach i takie tam... Jedno z opowiadań dotyczyło okolic pobliskich wiosek (rejon Gryfic). Że podobno pomiędzy Przybiernowem a Tąpadłami był jakiś wypadek, ktoś zginął i w tamtym miejscu zwierzęta czegoś się boją, a nawet niekiedy furmanka zatrzymuje się, bo koń nie chce dalej iść. Historia przez nikogo nie była tak naprawdę potwierdzona, ale od jakiegoś czasu zaczęliśmy umawiać się, że pojedziemy tam rowerami w nocy. Coś nam to nie wychodziło, a kiedy doszło do konkretnego wyjazdu, jeden z kolegów wcale nie przyjechał, a drugi na umówionym spotkaniu w środku nocy - obok mojego domu też spękał i zostałem sam. Stwierdziłem, że muszę to sprawdzić. W końcu do odważnych świat należy. Rower bodajże był bez światła, ale księżyc doskonale drogę oświetlał. Trzeba było w tym celu przejechać kilkanaście kilometrów przez Przybiernowo, Tąpadły i Stołąż. Miejsce było bliżej nieokreślone, ale miało to być przy lesie. Początkowo byłem nawet odważny, ale kiedy dojeżdżałem do Przybiernowa organizm ze strachu robił się raz ciepły, raz zimny i dziwne dreszczyki mnie ogarniały :o Dojechałem do krzyża w środku wsi, strach coraz większy, bo za chwilę miejscowość się kończyła, brak domów, pole, drzewa i dreszczyk coraz potężniejszy. No i stało się......Nigdy w życiu czegoś takiego nie miałem. Tuż za tym krzyżem jakaś potężna sowa (może ze strachu potężna) przeleciała mi pół metra nad głową, łopocząc przeraźliwie skrzydłami. To było naprawdę przerażające, bo zjawiła się znikąd, od tyłu, i trzepot skrzydeł, i zobaczyłem ją i usłyszałem odrazu te pół metra nad głową. Zatrzepotała, przeleciała i zginęła gdzieś przedemną w ciemnościach. Gorąco i zimno naraz mnie zalało, a włosy to chyba miałem na baczność. Zaczęłem sobie tłumaczyć, że to tylko ptak, ale z drugiej strony...., to zające i sowy nieraz występowały w naszych niesamowitych opowieściach, jako te nie do końca normalne zwierzęta, a wręcz jako coś związanego z czartem :evil: . Strach okrutny, ale nie zawróciłem.... Dojeżdżałem do lasu, jeszcze gorszy strach, ale kiedy minął mnie jakiś samochód, a ja zaraz potem minąłem lasek, strach odpuścił i duma zagościła na twarzy, że podołałem temu zadaniu :p , a duchów nie spotkałem :-?

 

Inna historia:

Kilkanaście lat wstecz zmarła ciocia żony, a dokładniej nawet to jej chrzestna. My mieszkaliśmy w Szczecinie przy ul. Wielkopolskiej, a ciocia niewioele dalej, bo przy Piłsudskiego, ale tak dziwnie złożyło się, że po wybudowaniu się przez nas nigdy u nas nie była. Później ciężko chorowała i zmarła. Był fajny niedzielno-letni poranek. Człowiek mógł dłużej pospać, z czego oboje korzystaliśmy. Zona wstała do toalety, spojrzała na zegar. Była dziesiąta rano. Ja mam lekki sen, to na chwilę także przebudziłem się i leżymy dalej. Po tym przebudzeniu to niby dalej sen, niby nie, raczej coś jak to określają "sen na jawie", czy też "półsen".

Mojej żonie śni się, że śpi ze mną tak jak właśnie leżeliśmy i spaliśmy i śni się jej, że w tym śnie nagle przebudziła się i zobaczyła swoją chrzestną, która stoi przy łóżku u naszych nóg i rozgląda się po pokoju oglądając go i czekając na dojście do lepszej świadomości mojej żony. Żona w tym śnie budzi się, widzi chrzestną i ucieszona, że ją widzi chce się z nią przywitać, ale nie może się podnieść leży sztywana w łóżku nie mogąc się ruszyć ale działająca świadomość zaczęła jej nagle uświadamiać, że przecież chrzestna nie żyje i powoli do ucieszającego widoku zaczął się wkradać narastający strach. Kiedy ciocia zobaczyła jej to przebudzenie (oczywiście nadal we śnie) i narastający srtach, pogroziła jej palcem, podeszła do okna i .......

Tu chwila przerwy, bo powiem krótko, co mi się śniło. Ja w tym czasie we śnie leżałem w jakimś zagłębieniu i pod gryzącą mnie w ramię jakąś dziką panterą. Chciałem się wyrwać, ale byłem jak sparaliżowany, nie mogłem ruszyć żadną częścią ciała.... W tym momencie razem z żoną obudziliśmy się jak na zawołanie i z okna oboje widzieliśmy odlatującego ptaka. Nie pamiętam jakiego ale oboje go widzieliśmy.....

W trym momencie było ok. godziny 10:30. Tego dnia poszliśmy do te ściowej na obiad, opowiadamy jej swoje sny, i wiecie co się stało (znowu dostaję gęsiej skórki). Teściowa mówi: to nie wiedzieliście, że o 10:30 była zamówiona msza za duszę zmarłej cioci :o . Wszyscy oniemieliśmy. Ta msza faktycznie była zamawiana chyba z 2 miesiące wcześniej i myśmy o niej zapomnieli. I niech mi ktoś powie, że w tym nic nie ma...

No dobra następnym razem będzie coś innego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajne opowieści :D

 

Ja twardo stoję na ziemi, znaczy staram sie stać. Ale było pare historii, które zasiały ziarnko niepewności .

 

Jedne były związane z ludźmi odchodzącymi. Do każdej z tych osób pojechałam się pożegnać /chorowali długo, mogli równie dobrze jeszcze pare miesięcy pozyć.

Z każda tą osobą osobno rozmawiałam, dostałam specjalne polecenia /zalecenia/ co do postepowania z pochówkiem, likwidacją mieszkań, czy opieką nad pozostałymi czlonkami rodzin. Żadna inna osoba z bliskich takich poleceń nie dostała, najwyżej informację, że "w razie czego" mają się do mnie zglosić.

Od każdej z tych osób wychodziłam z przekonaniem, że umierają. I po paru -nastu godzinach dostawałam telefon zawiadamiający o tym fakcie.

Wszystkie polecenia tych osób wykonałam.

 

Przez wiele lat trafialo mi się, że musiałam być w sam raz o czasie i w miejscu różnych wypadków. Każdy mój udział w ratowaniu komuś skóry/życia później odchorowywałam. Zbuntowałam się.

Od 3 lat cisza :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja ze snami mam podobnie , ale kiedyś bawiłam się w wywoływanie duchów

otworzyłam tym drogę do mojej podświadomości i czasem one to wykorzystują do kontaktowania się ze mną z tąd moje wyczuwanie ich obecności czy rozmawianie z nimi we śnie.TZN nie otworzyłam im drogi poprostu jestem wrażliwa na tamtą

sferę życia od dziecka.A wywoływałam duchy różnie najczęściej kontaktowałam się za pomoca wahadełka lub pisma automatycznego.Najczęsciej przychodziły te tak zwane błąkające się i to nie było przyjemne przeklinały ,czuć było od nich zło :evil:

 

Ale opowiem o snach związanych z duchami, po wizytach naszego właściciela Pana S, zaczęłam miewać sny a raczej potworne koszmary , on nam dał na chwile spokój ale pozostawione po nim łóżko które stoi w kuchni działa na mnie bardzo dziwnie tzn, więc nawiąże jeszcze do tego, my w pokoju mamy swoje a po nim został składany fotel.Spało na nim kilka osób ale nikt się nie skarżył

nawet mój mąż , ale ja natomiast nie dam rady na nim spać :x

Kiedyś byłam zła na mojego męża więc chciałam go ukarać i zabrałam swoje zabawki tzn. kołdrę poduszkę i poszłam spać do kuchni,nigdy wcześniej nie spałam na tym wyrku :roll:

 

Kiedy już się położyłam ,po chwili gdy zaczęłam usypiać miałam takie uczucie jakby mnie to łóżko wciągało, i czułam jak coś, jakaś prawie namacalna siła

chciała wciągnąć w odchłań moją duszę,okropne uczucie

chciałam się wyrwać ale nie dawałam rady, czułam że gdzieś lecę jakby w dół

i bałam się tego co będzie jak sie temu poddam.

Uczucie podobne do tego jakie jest podczas hipnozy,autohipnozy jeśli ktoś próbował :roll:

 

Jakoś sie z tego wyrwałam, przebudziłam sie i pomyślałam że to taki chwilowy stan świadomości ,bo gdy się usypia to różnie sie wchodzi w faze snu czasem wydaje sie że się gdzieś leci ,albo że sie człowiek potyka i jest taki odruch poderwania sie z łóżka.

Więc położyłam sie na nowo, zaczełam usypiać i ozgrozo :evil:

Znowu to samo jeszcze tym razem nie spałam zamkłam tylko oczy, i od razu to samo uczucie wciągania tym raze na żywca :evil:

 

Więc co było robić zabrałam manele i wróciłam pokornie do męża :oops: :oops:

Teraz jak coś to jego wyrzucam :D spać do kuchni he he

 

cdn. musze sobie odpowiednio poukładać to o czym chce pisać .

żeby nie zagmatwiac

:D

Pozdrawiam i zapraszam innych tylko czytających również do pisania

ja wierze we wszystko :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajne opowieści :D

 

Ja twardo stoję na ziemi, znaczy staram sie stać. Ale było pare historii, które zasiały ziarnko niepewności .

 

Jedne były związane z ludźmi odchodzącymi. Do każdej z tych osób pojechałam się pożegnać /chorowali długo, mogli równie dobrze jeszcze pare miesięcy pozyć.

Z każda tą osobą osobno rozmawiałam, dostałam specjalne polecenia /zalecenia/ co do postepowania z pochówkiem, likwidacją mieszkań, czy opieką nad pozostałymi czlonkami rodzin. Żadna inna osoba z bliskich takich poleceń nie dostała, najwyżej informację, że "w razie czego" mają się do mnie zglosić.

Od każdej z tych osób wychodziłam z przekonaniem, że umierają. I po paru -nastu godzinach dostawałam telefon zawiadamiający o tym fakcie.

Wszystkie polecenia tych osób wykonałam.

 

Przez wiele lat trafialo mi się, że musiałam być w sam raz o czasie i w miejscu różnych wypadków. Każdy mój udział w ratowaniu komuś skóry/życia później odchorowywałam. Zbuntowałam się.

Od 3 lat cisza :roll:

 

Cześć MAJKA :D

Nawiązując do Twoich przeżyć

nam też się pare razy zdarzyło być u kogoś tuż przed śmiercią.

Jeszcze jak byłam dzieckiem, no nie takim malutkim :D miałam naście lat

byliśmy w Krzeszowicach to niedaleko Ciebie :D

wracając z powrotem, naszła nas myśl żeby odwiedzic ciocie w Zabierzowie

więc podjechaliśmy do niej,wszystko było miło fajnie ciocia zdrowiutka, sprawna

ucieszyła się na nasz widok.Posiedzieliśmy, pogadali i pojechalismy do domu.

W poniedziałek dzwoni do nas córka cioci, że ciocia zmarła we śnie z soboty na niedziele :o

 

Druga historia miała miejsce kilka lat póżniej, dotyczy drugiej cioci siostry zmarłej wyżej wymienionej cioci.

Z tym że ciocia nr. dwa już chorowała i to bardzo, było chora na raka.

Też ktoś w domu impulsowo rzucił hasło a może pojechalibyśmy do Zabierzowa

odwiedzić ciocie , a że była niedziela wszyscy chętnie zebraliśmy się szybko i w droge.

Na miejscu okazało się że ciocia juz jest w stanie krytycznym :(

BARDZO ALE TO BARDZO CIERPIAłA, więc pobyliśmy tam chwileczke

bo jej córka nie pozwoliła nam się z nią widzieć :(

 

Niestety ciocia zmarła we wtorek rano,pojechaliśmy tam od razu żeby chociaż na chwile pobyć przy niej.Skoro nie pozwolono nam podejść do niej w niedziele jak jeszcze żyła.

 

Ciocia nie wyglądała jak znana nam osoba, wyniszczona choroba wyglądała strasznie, ale mimo wszystko choć zawsze wydawało mi sie że do trupa nigdy bym nie podeszła czy inne dziwne wyobrażenia.Podeszłam, płakałam nawet zostałam z nią sama w domu przez chwile :cry:

 

Po pogrzebie w nocy przyszła do mnie we śnie, :o

Siedziała w fotelu, bił od niej straszliwy chłód wyglądała tak jak w chwili śmierci czyli strasznie.

Skarżyła się że jest jej w trumnie zimno i nie chce tam być,że na pogrzebie to tylko ja za nią płakałam, co tak też było.

A jej córka ją zawiodła bo cieszy sie że ona umarła.

 

Bo na pogrzebie nikt nie płakał tak jak ja, co nie znaczy że inni nie płakali, ale jej najbliższa rodzina, wszyscy byli wymęczeni jej chorobą i

pewnie poczuli ulgę po jej śmierci, a przede wszystkim jej córka.

 

Przychodziła tak do mnie kilka nocy,szukała towarzystwa i pomocy

zawsze siadała w moim wielkim fotelu i patrzyła w okno a od niej zawsze bił chłód.

Potem z ciocią Danusią rozmawiałyśmy na jej temat i powiedziała że śniła się jej teściowa czyli moja ciocia , widziała ją ubraną na biało wyglądała jak za dawnych lat, była ładna jak wtedy kiedy była zdrowa , uśmiechała się szła szybkim krokiem jakby się śpieszyła.Chciała ją dogonić ale ona obruciła się pomachała jej i pokazała gest żeby za nią nie szła.

 

Przyszli po nią i pomogli jej przejść na drugą stronę, jej rodzice, jej bracia,i jej siostry a wśród nich moja babcia :)

 

Czasem mnie jeszcze odwiedza, ale rzadko i o tym opowiem innym razem.

:D

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opisywałemn już wyżej jak zmarła chrzestna mojej żony przyszła we śnie i okazało się, że o tej godzinie była msza za jej duszę. Zanim zmarła była chora na raka i wiadomo było, że szybko posuwa się do śmierci. Jednak kiedy przyśnił mi się zmarły wujek żony i jej chrzestna, jak jedzą mięso z jednej miski, to odrazu po obudzeniu się wiedziałem, że jest już umierająca.

 

Tylko chyba raz w życiu śnił mi się także mój zmarły ojciec, który był daleko w ciemnościach i z wyciągniętą ręką zawołał moje imię. Ojciec raczej do świętych za życia nie należał i sen jednoznacznie kojarzył mi się z tym, że potrzebuje jakby pomocy i przebaczenia, a zapewne i modlitwy za jego duszę.

A swoją drogą, kiedy zmarł byłem studentem i otrzymałem telegram o jego śmierci. Pojechałem do Gryfic i dalej w nocy nie było czym się dostać 12 km do Brojc. Tak więc włączyłem "dwójkę" i poszedłem pieszo. Początkowo wiele myśli miałem takich, że nawet chciałbym go zobaczyć jako ducha, aby jakoś się pożegnać, bo przed śmiercią nie bardzo umiałem z nim rozmawiać, ale jak wchodziłem do ciemnego lasu (dodatkowo dzień pochmurny) to ta chęć zobaczenia go szybko mijała. Noc była tak ciemna, że musiałem patrzeć na prześwit nieba nad szosą, a i tak co chwila trafiałem na koniec asfaltu z prawej lub z lewej strony. Wtedy chęć widzenia go prysła całkowicie i strach taki, że słyszałem każdą myszkę w lesie :lol:

 

Oto opowieść mojego teścia:

Jako młodzieniec mieszkał w rejonie jeziora (pięknego) Powidz. Lubił potańcówki i razu pewnego wracał w środku nocy z kolesiem z innej miejscowości przez pola do domu. Piękna letnia, ciepła i http://co jest tu istotne zupełnie bezwietrzna noc. Księżyc świeci i oświetla drogą. Idą sobie znaną polną drogą i nagle widzą, że pod drzewem oddalonym kilkanaście metrów od drogi w jego cieniu stoi czarna postać tyłem do nich, buja się z nogi na nogą i tak jak oni są coraz bliżej, tak ona przy tym kołysaniu się lekko ciągle się obraca pozostając cały czas tyłem do nich, że LICHO wie, kto to jest i dlaczego tak czyni. Kolega teścia, odważny facet - krzyknął: "Kto tam?" A kiedy postać ani myślała odpowiadać, ten podniózł leżący jakiś kawałek drewna wziął zamach i rzucił w kierunku postaci. Jednak w momencie wypuszczania tego drewna z ręki z bezwietrznego dnia w ułamku sekundy zerwała się nieprzeciętna wichura (a nie było nawet chmur, bo zazwyczaj z pod nich jest wiatr), że nogawki ich portek aż furkotały od wiatru. Bez słowa i bez zastanowienia chyba w drugim ułamku sekundy dali takiego dyla do domu, że ani razu nie zdążyli się obejrzeć.Teść tak to przeżywa do dziś, że uważa, iż nie jest to coś, co możnaby uznać za normalne......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy był małym chłopcem wracał ze swoim ojcem drogą przez łąki o zmroku do domu. Wspólnie zobaczyli na drodzę zająca, więc postanowili go dogonić rowerami. Ale co ruszyli, to zając nie uciekał w pola, tylko przyspieszył i po chwili znów stoi na drodze, jakby czekał na nich i chciał ich sprowokować do pogoni za nim. Ojciec doskonale znał okoliczne tereny, ale po kilku takich przyspieszeniach rowerowych okazało się, że zając dalej kica sobie po drodze, a oni rowerami powoli wjeżdżają do wody. Zając suchy i stoi na drodze, a oni wjeżdżają na bagnisty teren. Ojciec zatrzymał syna przerywając zabawę, bo stwierdził, że to nienormalne i ten niby zając najnormalniej wprowadza ich na bagna. Wycofali się odnaleźli właściwą drogę i wrocili do domu z przekonaniem, że to nie był zając zwierzaczek, tylko naprawdę coś "czarciego".

 

A może ktoś opowie o snach, w których się lata. Coś cudownego. Kiedyś kilka razy o tym myślałem i w końcu mi się przyśniło. Później jeszcze wiele razy. Nieraz było to zwykłe latanie, ale kilka razy zupełnie inaczej, bo lewitowanie, do którego w snach doprowadzałem wysiłkiem własnej woli. To we śnie było niezwykle ciężkie. Skupiałem się i siłą woli próbowałem się unieść. Nieraz udawało mi się tak sunąc kilkanaście centymetrów nad podłogą po różnych pokojach ale cały czas z bardzo dużym wysiłkiem fizycznym, a nieraz udawało wznosić wysoko nad domy, drzewa i górki. Strasznie ciężko we śnie było zanim się wzniosłem, później też to kosztowało trochę wysiłku, ale przeżycia, adrenalinka - cudowne, aż popadałem w zachwyt, który trzymał po przebudzeniu i marzyłem o takich snach. Swoją drogą od kilku miesięcy o nich nie myślałem. Trzeba by się kilka razy przed snem skupić albo poczytać o czymś podobnym. To naprawdę było wspaniałe.

 

Kiedyś też dużo przemyśliwałem nad totolotkiem, i przyśniły się niestety tylko 4 liczby :lol: .Nie zagrałem i nie wiem czy by się sprawdziły :D

 

Z innej beczki, to nie lubiłem snów o moim dziecku, bo to zawsze były kłopoty, a jak mi się śniły moje zęby lub wchodzenie do brudnej wody, to własna choroba była murowana.

 

A jakie cudowne były sny ze znajdywaniem pieniędzy lub srebra, ale skutek po obudzeniu był tragiczny, bo oznaczał złodzieja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A może ktoś opowie o snach, w których się lata. Coś cudownego.

 

Ale numer :) Przypomniałeś mi, że dawno temu i to parokrotnie, miałam takie sny :o W jednych "latałam" na siedząco nad asfaltowymi alejkami, a w innych potrafiłam się przemieszczać skacząc na kilka metrów wzwyż, jakbym miała sprężyny pod stopami i wydawało mi się to wszystko we śnie takie proste! ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A może ktoś opowie o snach, w których się lata. Coś cudownego.

 

Ale numer :) Przypomniałeś mi, że dawno temu i to parokrotnie, miałam takie sny :o W jednych "latałam" na siedząco nad asfaltowymi alejkami, a w innych potrafiłam się przemieszczać skacząc na kilka metrów wzwyż, jakbym miała sprężyny pod stopami i wydawało mi się to wszystko we śnie takie proste! ;)

 

ja mialam kilka razy sny ze latam.

Szczegolnie pamietam jeden sen - snilo mi sie ze wyszlam z ciala , stanelam w oknie na parapecie i ....... pofrunelam ..... jak ptak.

Latalam po okolicy, piekne uczucie. Wiedzialam jednak ze nie moge za dalego poleciec bo z cialem laczy mnie nic ktora jak zerwe to mogila :wink:

W pewnym momencie zobaczylam w bloku jakies otwarte okno. Wlecialam przez niego i zobaczylam pokoj w ktorym na lozku spi jakis chlopiec. Firanka falowala. Chlopiec nagle przebudzil sie i ..... myslalam ze mnie nie widzi ale mnie zobaczyl. Zawolal mame a ja szybko wskoczylam na okno i odfrunelam.

Przylecialam do swgo pokoju, unioslam sie nad cialo i wsliznelam sie do niego.

I wtedy sie obudzilam. Do dzis czuje te unoszenie sie , ciarki po plecach mi ida czy to byl sen czy nie sen .... :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...., bo znowu będę zmuszony zakatować Was jakimś snem lub duchem :o

 

swoją drogą, to albo od tego, że kilka dni temu poruszyłem temat snów, albo zaczynam wypoczywać, bo zawsze miałem bardzo delikatny sen i przezto jawy senne zanikły, a od kilku dni śpię mocniej i coś tam się śni. Wogóle to bardzo lubię sny, bo to były często wieloprzygodowe filmy, no chyba, że są z kategorii tych, które niosą niedobre wieści.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...