Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

zjawiska paranormalne:duchy, dziwne zdarzenia i umiej?tno?ci


Agnieszka1

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 300
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Hmmm... . Dobrze trafiłem.

 

Wydarzenie, którego nie rozumiem do dziś.

...To było latem 1983 lub 1984 roku na koloniach w Sudetach. Pierwszy raz w życiu odwiedziłem wówczas Jelenią Górę. Autokar zatrzymał się niedaleko rynku. Dostaliśmy 2 godzinki na samodzielne zwiedzanie miasta. Wysiadłem z autobusu, rozejrzałem się i... ...doskonale wiedziałem co gdzie jest. Wiedziałem, że za rogiem jest brama, że pod arkadami jest bank, gdzie kupić słodycze, itp., itd... ... Łaziłem po Jeleniej Górze jak po swoim podwórku... ... A najdziwniejsze jest to, że już jako osoba dorosła (w latach 1996-2000) wiele razy byłem w Jeleniej Górze... ... i za każdym razem gubiłem się w tym mieście... .

 

c.d.n.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

c.d.

 

...W czasie służby wojskowej w JW3466 w Czerwonym Borze, z kilkoma kumplami mieliśmy taki nasz "DKF" (w wolnym tłumaczeniu Dyskusyjny Klub Filmowy - w wojsku oznaczało to, gadanie bez sensu :wink: ). I w tym naszym DKF-ie po capstrzyku (w wojsku tzn. cisza nocna) poruszaliśmy wiele tematów - były oczywiście rozmowy o duchach... ... klimat był niesamowity... ... noc, ogniki papierosów rozświetlające ciemność... ... i te opowieści... .

 

Okolice Olkusza (między Krakowem a Katowicami) opowieść kolegi Jarka.

 

Było/żyło małżeństwo w domku na uboczu wsi. Domek stał na środku pola - okolo 800-1000 metrów od głównej drogi. Domek jak domek nic specjalnego. Parterowy, dach spadzisty. Z drogi było widać jego dłuższy bok: jedno okno, drzwi wejściowe i drugie okno. Ot taki domek jak setki innych w tej okolicy... .

... Małżeństwo zajmowało się rolą, dzieci nie miało i zawsze było na uboczu życia całej wsi. Dopełniły się ich dni i w krótkim odstępie staruszkowie odeszli z tego świata... ... I świat by o nich zapomniał, gdyby nie wydarzenia, których areną stał się ich dawny dom... ...dom na uboczu... .

 

... Od czasu ich śmierci ludzie zaczęli z trwogą wracać do domów po zmroku. Największym lękiem napawał ich ów domek, stojący w szczerym polu, tuż przed ich wsią. Mówiono o zapalonych światłach, które było widać w oknach opuszczonego domu. A wielu mówiło, że światła te poruszają się i widać jak w jednym oknie przygasają... ...a za chwilę rozjaśniają drugie okno. Zupełnie jakby ktoś z tym światłem chodził... .

 

... Jarek był wtedy młodzieńcem (około 17 lat), który w takie bzdury nie wierzył. Na słowa swojej matki i dziewczyny reagował krótko: babskie gadanie. Nie przeczuwał, że czas szybko zweryfikuje jego stanowisko... .

 

... Nastały wakacje, a dla Jarka czas żniw. Dzień spędzał na polu a wieczór i pół nocy na zabawie. Pech chciał, że jedna z zabaw została zakończona wcześniej z powodu bójki i trzeba było wcześniej wracać do domu. Mocna grupa 7-8 młodzieńców na lekkim "dopingu" wracało droga do swojej wsi. Na zegarze było coś około północy, może około pierwszej... .

 

... Przechodzili akurat na wysokości samotnie stojącego domu... .

 

c.d.n.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... duchy "przychodza" pod oslona nocy , ale tym razem bylo inaczej , faktycznie byl wieczor , ale w pokoju swiecilo sie swiatlo , balem sie , ze jak mi sie pokaze ( bo chcial) to mi chyba peknie serce ze strachu , dlatego poprosilem go , zeby najwyzej zgasil swiatlo i bum - wysadzilo bezpieczniki , jak sie pozniej okazalo bez zadnej przyczyny ...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wierzę w duchy, ale wierzę w Energię....

 

Mój mąż wyjechał kiedyś na Słowację na projekt.

Miał wrócić po 3 miesiącach do domu wypożyczonym samochodem.

Widziałam , że poprzedniego dnia wyjechał (na noc) i rano miał być w Warszawie.

 

O 4.30 rano obudziłam się z panicznym strachem (od razu popatrzyłam na budzik). Usiadłam na łóżku i czekałam na telefon - wiedziałam, że coś się stało. Oczywiście się poryczałam jak bóbr.

Nie spałam do rana.

o 9.00 zadzwonił mój mąż, że miał mały wypadek nad ranem przez pijanego rowerzystę.... dachowanie ...

Dokładnie wtedy, gdy się obudziłam.

ALe przeżył :):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

c.d.

...- Chłopaki, zobaczcie!!! Tam ktoś jest!!!

Wszyscy wiedzieli gdzie popatrzeć. Faktycznie w domku w oknie było widać światło. Nie rozświetlało równomienie całego okna, było raczej jak ognik świeczki lub lampy naftowej: jasny punkt plus słabnąca poświata. Próbowali wypatrzeć coś więcej - jakiś ruch albo postać - ale odległość była zbyt duża... ...a może tak miało być... .

 

...- Dobra. Idziemy tam - kto, to powiedział Jarek nie pamięta. Ale mimo dziwnego uczucia ściskającego gardło, nikt nie zaprotestował. No bo w końcu 17 letni mężczyzna nie wie co to strach i trwoga...

... Ruszyli na skróty, przez pole, nie szukali drogi prowadzącej do domu. Co chwila ktoś rzucał jakąś luźną uwagę dla rozładowania napięcia, niekiedy ciszę przerywał ich nerwowy śmiech. Cały czas wpatrzeni w rozświetlone okno szybko zbliżali sie do domku. 700, 600, 500 metrów - wiele szczegółów zaczynało uwidaczniać się mimo panującej ciemności. A światło w oknie wciąż paliło się... ...400, 300, 200 metrów: światło nabierało mocy ale brudne szyby skutecznie utrudniały rozróżnienie kształtów wewnątrz domu. 100, 50, 20, 10 metrów...

... Nagle światło zgasło. Na chwilę wszystkich zamurowało: stanęli w pół kroku, wstrzymali oddech, zapadła grobowa cisza... ... Gdyby ktoś powiedział UHU, to chyba padliby trupem jak jeden mąż. Jednak na szczęście nikt tego nie zrobił... .

 

... - Dobra mamy go - wyszeptał jeden z nich. Emocje sięgnęły zenitu. Serca łomotały jak tam-tamy, ale ruszyli się. Biegiem dopadli do domku. Otworzyli drzwi i wpadli z impetem do środka... .

 

... Przywitała ich grobowa cisza, ciemność i smród stęchlizny. W ruch poszły zapałki i zapalniczki. Znalazła się też latarka. Rozpełzli sie po całym domku zawzięcie szukając intruzów. Domek był mały: 2 pokoje, korytarz i poddasze. Szybko przeszukali całość, zajrzeli w każdy kąt, każdą dziurę. I nic. Patrzyli sie na siebie w milczeniu. Twarze oświetlone migającymi ognikami z zapalonych zapałek/zapalniczek podkreślały tylko strach widoczny w ich oczach... ...Bez słowa opuścili domek... .

 

... Szli w milczeniu w kierunku drogi do wsi. Uszli może z 50, może ze 100 metrów. Jeden z nich odwrócił się, chciał popatrzeć na ponury domek po raz ostatni tej nocy. Zastygł w bezruchu a z jego ust wydobył się tylko okrzyk:

-PAAA...!!!

Wszyscy spojrzeli na domek. W oknie paliło się światło... ... Ale nie w tym co po przednio... ... tylko w drugim. I miało czerwony kolor... .

 

... Jarek nie pamięta jak znalazł się w swoim domu. Pamięta tylko, że pobił wszystkie swoje rekordy w biegach przełajowych. Nigdy już nie odważył się pójść do owego domku... ... samotnego domku na uboczu wsi... .

 

... i to tyle. :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niedaleko Olsztyna jest jezioro Łańskie i miejscowość Łańsk. Znajduje się tam Ośrodek Wypoczynkowy Urzędu Rady Ministrów. Do początku lat 90-tych teren zamknięty dla zwykłych zjadaczy chleba. Ośrodek otoczony ogrodzeniem + wartownicy z ostrą amunicją, czyli poważna sprawa... .

 

Najstarszą opowiastką dotyczącą Łańska, jaką poznałem tam będąc, była opowieść o zatopionym samolocie. W słoneczne dni, przy odpowiednim oświetleniu, niektórzy wyraźnie widzieli pod wodą kształt tylnego usterzenia owego samolotu. Ja do nich nie należałem, ale to nie znaczy, że oni zmyślali. Były powody ku temu aby wierzyć w ten utopiony samolot... .

 

2 wypadki "paranormalne" związane z Łańskiem jakie poznałem, skończyły się dla ich bohaterów bardzo drastycznie: pobytem w zakładzie dla psychicznie chorych. Przed owymi wydarzeniami byli normalnymi młodymi ludźmi, którzy odbywali zasadniczą służbę wojskową. Ale po kolei... .

 

1. Stój!!! Służba wartownicza.

 

Jesień była wyjątkowa w tym roku. Słoneczne dni, ciepłe noce - naprawdę złota polska jesień. I gdyby nie to wojsko, to byłoby cudownie.

Jako żołnierz ze składu warty dostałem posterunek przy bramie wjazdowej. O ile przed północą jeszcze był tu jakiś ruch, to teraz pies z kulawą nogą tu nie przeszedł. - O Boże ile to jeszcze czasu - pomyślałem. Spojrzałem na zegarek: była 5.15. Zostało mi 45 minut do zmiany warty. - To już mniej niż połowa - pocieszyłem się w myślach. A potem 2 godziny spania... .

 

...Dla zabicia czasu łaziłem po posterunku drobnymi kroczkami i liczyłem je. Łaziłem w tę i z powrotem a za każdym razem wychodził mi inny wynik. Z lewa na prawo wychodziło mi 35 a z prawa na lewo raz 36 potem 34 a nawet 32. Dziwne przecież kroczki stawiam takie same... .

 

... Tak pochłonęła mnie sprawa liczenia kroczków, że trochę straciłem kontrolę nad otoczeniem... ... Poczułem chłód, taki przenikliwy, jakby temperatura spodła o kilka stopni. Kątem oka dostrzegłem ciemną plamę, czułem jak włoski jeżą się na moich rękach... ... Powoli odwracałem głowę a oczy zrealizowały czarna plamę: to był człowiek w odległości jakiś 100 metrów ode mnie... .

 

... Zbliżał się bardzo powoli. Niby nic dziwnego - człowiek rano na leśnej drodze - ale 2 rzeczy skupiały moją uwagę: jego ubiór i sposób poruszania. Ubrany był w czarną koszulę (2 guziki górne odpięte) z długimi zakończeniami kołnierza i z rękawami 3/4 oraz czarne spodnie (opięte na biodrach i udach, dół dzwony) ale był na bosaka. Mimo odległości wyraźnie widziałem palce jego nóg. A poruszał się tak jakby... ... sunął w powietrzu. Nie było widać ruchów jego ciała. - Pewnie rusza się, tylko idzie powoli to tego nie widzę - tłumaczyłem sobie, a on powoli sunął do mnie... sunął bezgłośnie w powietrzu... .

 

... Dopiero zdałem sobie sprawę, że jest przeraźliwa cisza. Nic nie słychać a przecież jest jesień!!! Setki, tysiące, dziesiątki tysięcy liści leży na ziemi, szeleszczą jak diabli a on po nich idzie i nic nie słychać!!! Absolutnie nic!!!...

... Zimny dreszcz przemknął po plecach, w gardle susza, czuję jak wstają włosy pod hełmem. Hełm, broń - broń, przecież mam karabin!!! O Boże jaka ulga ja mam karabin. Ufff... .

 

c.d.n.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w ubiegłym roku jesienią mój syn w piętek w południe wyjechał samochodem do Krakowa (ok 200 km) ......nagle po godzinie od jego wyjazdu zadzwonił telefon , ale zanim odebrałam .....poczułam ścisk w żołądku i przez głowę przeleciała mi straszna myśl " Dawid miał wypadek"....spojrzałam na wyświetlacz i rzeczywiście to dzwonił syn ( a przecież dzwoni do mnie kilka razy dziennie ).......powiedział " mamuśka nic sie nie denerwuj -miałem wypadek ,ale wszystko ok' ........jest jakiś zmysł ,który tkwi w nas i ujawnia sie w takich niesamowitych chwilach 8)

 

:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale fajny watek, tez lubię czytać takie rzeczy, bo wierze, ze jest cos więcej niż tylko to co można zobaczyć i dotknąć.

Jakiś takich „zdolności” paranormalnych nie mam, ale mam czasami sny „ostrzegawcze” i „prorocze”, związane z życiem codziennym i rodzina, nic szczególnego.

Na przykład, miałam takiego bardzo serdecznego kolegę który zginął w wypadku samochodowym kilka lat temu. Jak on mi się śni, to wiem, ze musze tego dnia uważać, bo czeka mnie cos niespodzianego. Jakby kolega mnie ostrzegał przed czymś co mnie czeka.

Mam tez takie dwie historie które pamiętam, bo reszta to były pewnie drobiazgi które z czasem umknęły mojej pamięci.

Otóż, jak moja babcia w wieku 83 lat leżała poważnie chora w szpitalu i już było wiadomo, ze nie przeżyje, przyjechała moja siostra z Włoch (bo to była jej ukochana wnuczka) aby się z nią pożegnać. Wszyscy mówili, ze babcia czeka na nią aby moc z nią się pożegnać.

Wiec ona wprost z dworca poleciała do szpitala do babci i tam się spotkaliśmy. Babcia była już bardzo zmęczona i na jej twarzy było widać cierpienie. Siostra szybko wyjeżdżała i nie pamiętała, ze u nas jest chłodniej, nie zabrała nic ciepłego do ubrania i strasznie marzły jej nogi w tym szpitalu, więc ja z mama poszłyśmy do domu po moje buty zimowe i cos ciepłego do ogarnięcia.

Po wejściu do domu szybko zabrałam buty i weszłam do mojego pokoju po jakiś ciepły sweter, a tam z ściany zleciał taki duży obrazek Johna Lennona. Bam na podłogę! A ja w tym momencie sama nie wiem dlaczego zaczęłam ryczeć a nie płakać. Cos mnie opętało i nie mogłam się powstrzymać od płaczu. Mama przyleciała zobaczyć co zemną. Po jakimś czasie już się uspokoiłam i poszłyśmy z powrotem do babci i siostry do szpitala.

Okazało się, ze babcia umarła mniej - więcej w tym samym czasie co mnie chwycił taki płacz i co ten obraz poleciał ze ściany.

To tez był pierwszy raz jak zobaczyłam twarz osoby już nie żyjącej i pamiętam jak bardzo zdziwiłam się, ze twarz babci promieniowała jakimś spokojem i jakby szczęściem.

Już nie było śladu tego zmęczenia i tego cierpienia. Podziałało to na mnie bardzo uspokajająco, bo pomyślałam, ze babcia jest już w niebie i ze jest jej tam dobrze.

 

To tyle na razie, bo musze już iść, reszta będzie innym razem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obiecałam druga cześć opowieści, wiec pisze...

Babcia mojego męża była bardzo ciepłą osoba i bardzo rodzinna. Jedna z jej córek wyjechała do Australii z mężem i babcia tęskniła za nimi, choć zawsze cieszyła się z ich szczęścia w dalekim kraju.

Niestety jak babcia umarła to właśnie ta córka z mężem nie mogli przyjechać i nie bili na pogrzebie.

Po pogrzebie babci często mi się śniła. Myślałam, ze to na początku, aż trochę się przyzwyczaję do myśli, ze babci już nie ma... Tylko, ze to były trochę męczące sny.

Zawsze w tych snach miałam uczucie jakby babcia nie wiedziała, ze już nie żyję. Wszyscy wiedzieli o tym i było nam dziwnie, ze babcia jest ciągle miedzy nami, a babcia zachowywała się jakby to, ze jest z nami było normalne...

Aż w końcu w jakimś śnie śniłam, ze przyjechali Ci z Australii i mi wszyscy robimy dla nich przyjęcie przywitalne a tu nagle znów babcia z nami... Babci druga córka, ta z Polski w końcu ją zapytała, co ona tu jeszcze robi, czy ona nie wie, ze umarła..., na co jej babcia odpowiada.., ależ przecież ja czekam aby się z nimi pożegnać...

Przedtem nie mówiłam im o tych moich snach ale po tym śnie myślałam, czy babcia czasami nie chce mi cos powiedzieć, cos przekazać dla nich...

W rozmowie z babci córka z Australii opowiedziałam jej o tych snach, zwłaszcza o tym ostatnim, co skłonił mnie do tej rozmowy...

Zapytałam czy oni się z babcia pożegnali ( bo nie bili na pogrzebie).., córka odpowiada, ze tak, ze bili w kościele, ze msze zamówili, ze pala świeczki i modła się za babcie...

Ale pytam, czy powiedziała babci cos w rodzaju, zegnaj mamo, możesz spokojnie iść swoja droga...córka trochę zdziwiona odpowiada, ze nie.....

Wiec poprosiłam ja aby porozmawiała sobie z babcia i pozwoliła jej odejść, ze by się pożegnali z nią.., co oni potem zrobili.., a mi już przestała się tak często śnić babcia. Właściwie, od tego czasu śniłam ja tylko raz, ale już nie było tego uczucia, ze babcia nie wie, ze umarła i ciągle tutaj czeka...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A propos snów "z babciami".

 

Jednej z moich babć nigdy nie widziałam oczy. Umarła na rok przed moim urodzeniem. Stąd też nigdy nie byłam z nią związana emoconalnie, choć wiedziałam z opowiadań rodziców ( a wychowywali się od dziecka razem :o ) że była osobą niezwykle ciepłą, dobrą i mądrą. Zawsze znała metodę na pocieszenie strapionego i doradzenie komuś w potrzebie.

 

Babcia nigdy mi sie nie śniła. Nigdy - do nocy przed moim ślubem.

 

Czas do mojego ślubu to był bardzo burzliwy okres w moim życiu :) Generalnie od 16 roku życia moi rodzice stracili kontrolę nade mną i mieli niezły krzyż. Moi "chłopcy" albo jeżdzili na motorach, albo grali głośną muzykę albo i co gorszego. Szkoła była na mojej liście gdzieś daleko "po kwiatkach"... Jakoś jednak skończyłam szkołę i natychmiast postanowiłam iść do pracy - co było kolejnym powodem do rozpaczy moich rodziców. Córka bez studiów....... a więc, jak widziecie byłam lekko "wcielonym diabłem".

Aż do dnia, gdy poznałam mojego obecnego - tego samego od 15 lat - męża.

Moi rodzice pokochali go od razu. Po 1,5 roku postanowiliśmy wziąć ślub.

W noc "przedślubną" po raz pierwszy przyśniła mi się babcia Wanda.

 

Siedziała w bujanym fotelu, w domu , który śnił mi się wiele, wiele razy wcześniej, ale zawsze był pusty. Teraz siedziała tam babcia. Podeszłam do niej i zapytałam dlaczego tak tu siedzi sama i czy nie jest jej zimno (za oknem leżał śnieg, granatowe, zimne światło księżyca).

Babcia pokazała mi, żebym kucnęła koło niej. Tak też zrobiłam. A ona przytuliła mnie mocno do piersi. POtem odsunęła się ode mnie, położyła rękę na głowie, a kciukiem zrobiła znak krzyża na moim czole i powiedziała:

-Teraz mogę już spokojnie odejść.

Wstała i przeszła przez zamknięte drzwi pokoju. Poszłam za nią , ale te drzwi to były drzwi na zewnątrz. Na śniegu nie było jej śladów.

 

NIgdy więcej nię śnił mi się ten dom i nigdy nie przyśniła mi się babcia.

 

Swoją drogą ten dom zawsze mi się śnił "niefajnie".Miałam wrażenie, że jestem ostatnim człowiekiem na Ziemi. I jestem w tym domu sama. Był zimny, ciemny, biegałam po pokojach, nie mogłam znaleźć wyjścia i postanawiałam wyjść oknem. Wtedy spadałam w przepaść i budziałam się - pewnie znacie to uczucie....wiele razy starałam się zmienić ten sen, ale się nigdy nie udało...Już mi się nie śni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie się z wami gada dziewczyny. :wink: :D

Ja snów z babcią nie miałem ale to nie znaczy, że nie śnię. Jeden z nich z późnego dzieciństwa (miałem może 9-10 lat).

...Wtedy spadałam w przepaść i budziałam się - pewnie znacie to uczucie....

Jestem w bardzo wysokim magazynie. Przed kimś uciekam. Naokoło znajdują się poukładane w stosy jakieś metalowe rzeczy albo drewniane. Kawałki drewna leżą też porozrzucane po podłodze. Podnoszę jeden z takich kawałków drewna, wkładam go pomiędzy nogi i ... ... unoszę się w powietrze!!! Siedzę okrakiem na tej deseczce i powoli unoszę się coraz wyżej i wyżej. Z jednej strony boję się jak cholera: staram się nie ruszać aby nie spaść, siedzę sztywno i czuję jak pot płynie po moich plecach. Z drugiej strony: fantastyczne uczucie: ja latam!!! Z wysokości wszystko widać doskonale: widzę też moich prześladowców. Grupka dzieci lata pomiędzy stosami drewna i metalu - pewnie bawią się w chowanego (a ja razem z nimi :wink: ). W pewnym momencie unoszenie ustaje. Stoję (a raczej wiszę) w powietrzu. Próbuję machaniem nóg wymusić jakiś ruch deseczki i nic. Pochylam sie do przodu - czuję jak za chwilę stracę równowagę - za chwilę runę w dół!!! O Boże nieeee!!!... I w tym momencie obudziłem się.

Przypominam: miałem 9-10 lat. Nie mogłem wiedzieć, że mój zawód wyuczony (operator obrabiarek skrawających) będzie związany z metalem a wykonywany (parkieciarz) z drewnem. Więc jak tłumaczyć te stosy drewna i metalu w moim śnie??? :o Przypadek??? :o :o :o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...