Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Mirowskie włości


Recommended Posts

Witam Was serdecznie w naszym dzienniku budowy.

 

Ok, pierwsze koty za płoty, powitanie było, można przejść do rzeczy ;)

 

Marzenie o wybudowaniu własnego domu chodziło za mną bardzo długo, ale było własnie tym - marzeniem, mrzonką, pobożnym życzeniem. Wiecie jak to jest: o, fajnie by było mieć własny dom, własny kawałek świata, być panem na własnym gruncie - i pomarzywszy sobie w ten sposób wracać do codziennej harówki. A latka lecą - ani się człowiek nie obejrzał a już był żonaty, dzieciaty, ponownie dzieciaty i choć szczęśliwy jak diabli, to jednak w dalszym ciągu marzący o "swoim". Prawie jak w piosence Urszuli, cały czas obecna gdzieś w podświadomości "rysa na szkle" sprawiała, że to marzenie wracało czasem, później coraz częściej, aż w końcu postanowiliśmy pewnego ciepłego dnia z Małżonką (którą w dalszej części DB nazywać będę Faile, bo takim pseudonimem się posługuje) rozejrzeć się co w trawie piszczy. Kupiliśmy więc Pośrednika (dla niewtajemniczonych - gazetka z regionalnymi ogłoszeniami maści wszelakiej) i dawaj go szukać ogłoszeń "Sprzedam działkę budowlaną". A tych nie brakowało: małe, duże, blisko, daleko; do wyboru do koloru.

Nasze wymagania były dość precyzyjne - ma być na obrzeżach Częstochowy (stąd pochodzimy i tu mieszkamy obecnie), nie za blisko do centrum, ale wystarczająco blisko, żeby miejska komunikacja docierała jeszcze. Dobrze, żeby wjazd był od północy, ale od wschodu też ujdzie. Nie może być mniejsza niż 900m2 i nie za duża, nie więcej niż 1500-2000m2. To znaczy, ja bym chciał i więcej, ale kto to skosi? Nie może być za blisko ruchliwych ulic, bo co prawda ja wychowany w blokach i do ulicznego hałasu niby nawykły, ale po 9 latach mieszkania u teściów (których serdecznie pozdrawiam, wspaniali ludzie) w cichej, spokojnej okolicy, nie miałem najmniejszego zamiaru wracać do gwaru miasta (tak, wiem, większość ludzi i tak uważa, że Częstochowa to nie jest prawdziwe miasto, ale wiecie co? Ja w największym korku stoję 15 minut i do pracy w szczycie dojeżdżam też w 15; Gdańsk, Poznań, Wrocław czy Warszawa może powiedzieć to samo?).

Szukaliśmy zatem blisko i daleko (rozpędziliśmy się tak, że oglądaliśmy działki nawet 30km od Częstochowy, ale to była pomyłka) i ostatecznie znaleźliśmy... przypadkiem. To jednak jest historia na zupełnie inną opowieść, której miejsce nie jest w zasadzie na DB, w skrócie powiem tylko, że druga działka, którą oglądaliśmy okazała się strzałem w 10 i choć po niej jeździliśmy jeszcze po wielu innych (jedną już nawet negocjowaliśmy, na szczęście negocjacje się nie powiodły), to ostatecznie wróciliśmy właśnie do niej. Tej, wspaniałej, spełniającej wszystkie nasze wymagania i teraz już naszej :D

Oto pierwsze jej zdjęcia, można powiedzieć z naszego pierwszego razu:

20151003_WP_20151003_13_30_56_Pro.jpg

To widok z tylnego rogu (SW) do przeciwległego, przedniego rogu (NE). Tu z kolei po długości tylnej, zachodniej granicy:

20151003_WP_20151003_13_30_52_Pro.jpg

A tutaj ujęcie po południowej granicy (która na nieszczęście jest ukośna, bo działkę mamy w trapezie, ale nie szkodzi):

20151003_WP_20151003_13_30_46_Pro.jpg

Działka ma 1090m2 i jak napisałem, jest w trapezie - południowa granica jest skośna. Wjazd z drogi prywatnej mamy od wschodu, woda już w drodze, prąd w granicy (skrzynka już stoi, na powyższym zdjęciu ją nawet widać; obok niej Małżonka z Najmłodszą), gaz i kanalizacja kończą się przed poprzednią działką (która jeszcze nie ma swojego właściciela; my wybraliśmy ostatnią działkę w rzędzie), a na kanalizację sprzedający ziemię ma już gotowy projekt rozbudowy, czekał z realizacją na współinwestora.

Dalszy ciąg opiszę już w kolejnych wpisach, bo ten i tak wyszedł chyba za długi ;)

 

Przy okazji zapraszam do komentowania w tym wątku.

Edytowane przez trash_bin
Podmiana zdjęć na większe
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki :)

 

Pierwsza łopata - tak, teoretycznie już była, choć nieco innego rodzaju - mianowicie zaraz po zakupie działki postanowiliśmy, że swoje trzeba ogrodzić! No może nie dosłownie ogrodzić, ale zaznaczyć stanowczo całemu światu: to już nie jest byle pole ani bezpańska łąka, o nie! To już jest NASZE i wara Wam!

No i pojechalim czym prędzej do znanego sklepu na C i kupilim: kantówka 2x4 sztuk chyba z 10, taśma lepperowa sztuk 2, wykorzystalim dostępny w rzeczonym sklepie na C stół z narzędziami i pocielim kantówkę na pół (specjalnie kupiłem dłuższą) i heja na działkę grodzić.

Już na miejscu złapałem się za siekierkę i dalej go ciosać szpic na palikach... Tu uświadomiłem sobie, że przy takim ciosaniu dobrze jest palik o coś oprzeć, bo ciosanie na świeżo zrytej piaskowej drodze dojazdowej, w której ciosany przedmiot nie chce współpracować i zapada się w podłoże, nie jest najwygodniejszym sposobem. Ale nic to, zapał był to i się obciosało. I tak uzbrojony niczym van Helsing na wampiry, z kołkiem w jednej i młotkiem w drugiej ręce rozpocząłem dumnie Pierwszą Robotę na naszej własnej ziemi:

 

20151219_IMG_3072.jpg

 

Dla potomności udokumentowała ten wzniosły akt pracy Małżonka i dalej już poszło. Oczywiście Najstarszy i Najmłodsza też pomagali, taśmę z mamusią ładnie wiązali, podawali i ogólnie nudzili się strasznie :D

 

20151219_IMG_3078.jpg

 

 

A oto efekt grodzenia:

 

20151219_IMG_3095.jpg

 

 

Na pierwszym planie nasza skrzynka, już z bebechami i podłączona.

 

A teraz wspominana pierwsza łopata. Skoro ziemia już jest, no to trzeba przecież coś na niej posadzić. Wiadomo, zanim dom stanie, to już może wyrośnie jakie zielone cuś - tu konkretnie jodełka:

 

20151219_IMG_3105.jpg

 

Pierwsza Łopata wbita! Może była to łopata bardziej ogrodnicza, ale psia mać, jest pierwsza i już i to sam osobiście wbiłem i tyle ;) A tu proces sadzenia już drugiej jodełki, żeby pierwszej smutno nie było:

 

20151219_IMG_3110.jpg

 

Tutaj z kolei już zimą inspekcja, czy jodełki aby się nie lenią i rosną:

 

20160124_IMG_3119.jpg

 

I świeżo postawiona eRBTka nasza własna:

 

20160124_IMG_3123.jpg

 

Oraz działka zimą w pełnej krasie:

 

20160124_IMG_3138.jpg

Edytowane przez trash_bin
Literówka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, ale szpadel, zwłaszcza jak ten obecny juz budowlana amba wchłonie, to Ty sobie kup porządny. Tylko szpadel typu sercówka! Żaden inny :)

Odkąd kupiłem takowy (Fiskarsa na promocji w "C" i naprawdę nie żałuję żadnej wydanej nań złotówki), ten zwykły nie został użyty ani razu. To jest po prostu inna jakość kopania, zwłaszcza w trudnej, poprzerastanej ziemi.

 

Na zdjęciach wasza działka ,wygląda trochę, jak w pamiętnej piosence: "Pole, pole, łyse pole, ale mam już plan", to faktycznie pustkowie, czy tylko takie wrażenie robi?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mijały miesiące, w czasie których załatwialiśmy projekt (indywidualny), pozwolenie na budowę, umowę z elektrownią i kredyt. Po niewielkich bojach wszystkie dokumenty są w komplecie, oprócz kredytu (znaczy teraz już jest, ale nie uprzedzajmy faktów). No to z robotami czekamy, bo nie ma sensu nic zaczynać, jak nie wiadomo, czy kredyt będzie.

Pewnego wiosennego dnia, bodajże niedziela to była, słoneczko nawet postanowiło wyjść z nory i poświecić, postanowiliśmy wybrać się na działkę, pooglądać co w trawie piszczy i czy nasze drzewka rosną (bo w międzyczasie, niestety bez mojego udziału, rękami Małżonki oraz teściów na działce zalęgło się jakieś 30 świerków, 2 jałowce i cuś tam jeszcze) i trochę okolicę zwiedzić. Tereny mamy mocno zielone, w zasięgu strzału z procy Górę Ossona no to wypadało się trochę rozejrzeć po okolicy.

Inspekcja działki przebiegała gładko, nic w międzyczasie na niej nie wylądowało (tak, Góra Ossona słynna jest na całą Polskę z wizyt niezidentyfikowanych pojazdów latających) i wiosna powitała nas takim widokiem:

 

20160403_IMG_3318.jpg

 

20160403_IMG_3317.jpg

 

W tle słabo widać kominy koksowni, która na szczęście modernizację przeszła niedawno i już nie smrodzi.

 

Uwiecznić też chciałem małą fuszerkę geodety, który nam działkę wytyczał. Mianowicie na planie zaznaczył nam, że na zachodniej granicy drzewo rośnie. Jakiś czas zastanawiałem się, czy to moja pamięć jest aż tak dziurawa i go nie zauważyłem, czy też jemu coś się poprzestawiało. No i organoleptyczne badanie patrzałkami i obiektywem pokazało, że fakt, drzewko jakieś jest, ale jakieś 3 metry za granicą :/ I teraz trzeba będzie się zastanowić jak wytłumaczyć ewentualnej Inkwizycji Od Ochrony Drzew, że drzewo nóg dostało i za granicę się przeniosło? Emigrant jakiś?

 

20160403_IMG_3321.jpg

 

Z wizytą powyżej opisaną wiąże się jeszcze jedna historia, która dla Najstarszego na długo w pamięć zapadnie traumatycznymi wspomnieniami. Zwiedzając bowiem okolicę, oglądając tropy sarenek (tak, dzika zwierzyna u nas powszechna - sarny i zające już mieliśmy okazję widzieć mimo tego, że byliśmy na działce nie dłużej niż po godzinie za każdym razem) i ogólnie ciesząc się (znaczy Małżonka i ja, dzieci znacznie mniej) przyrodą, natrafiliśmy na miejsce, które stało się początkiem koszmaru dla Najstarszego. W miejscu tym bowiem jakieś nagłe nastąpiło zgrupowanie muszek, nie wiem, wylęgły się i z całej okolicy na sabat się zleciały czy inne zebranie latających terrorystów. I jeden taki latający kamikaze wykonał samobójczy nalot na lewe oko Najstarszego. Ryk nagły rozdarł ciszę, płacz i histeria. Terrorysta latający nie miał zamiaru opuszczać swojego celu i mimo prób moich usilnych coraz głębiej pod dolną powiekę się przesuwał. Wreszcie, jedną ręką trzymając ręce Najmłodszego, drugą trzymając go, żeby się nie ruszał, trzecią ręką trzymając mu powieki, czwartą ręką wyciągnąłem wreszcie intruza. Najstarszy ryczy (i nie dziwię mu się), Najmłodsza ryczy (solidarnie z Najstarszym), chcą natychmiast i w tej sekundzie być już w samochodzie, chaos, zagłada i apokalipsa. Zacząłem się rozglądać, czy Bladego Jeźdźca na szkieletowym koniu nigdzie nie widać, ale ryk dzieci zagłuszył ewentualny dźwięk trąb anielskich, więc nie wiem, czy koniec świata przyszedł ostatecznie, czy nie.

Najstarszy oganiając się od much oczu nie chce otwierać, więc za rękę go prowadzę i wracamy do samochodu. Ale przecież nic nie może być proste - Najmłodszej zachciało się siku. No nic, uskrzydleni terroryści się przerzedzili, więc Małżonka z córą poszły na stronę, a synowi tłumaczę, że oczy może już otworzyć, tylko żeby się oganiał od much, żeby ciągle je z przed buzi przeganiał rączką. No i dzielne dziecko otworzyło oczka, macha rączką, ja się rozglądam czy dziewczyny wracają i... Ryk, płacz, druga apokalipsa przyszła. Murphy to jednak wredny sukinkot był. Najstarszemu drugi napastnik oko zaatakował! Tym razem błyskawicznie się z nim rozprawiłem, z zamkniętymi oczkami do samej działki już młody maszerował trzymając mnie za rękę. Po drodze jeszcze zapytał, czy ja aby na pewno wiem, którędy do samochodu, ale wybaczyłem mu chwilę zwątpienia, gdy sama natura się przeciw niemu zbuntowała.

Gdy dotarliśmy do samochodu, dzieci się wtarabaniły pochlipując do środka, odpaliłem silnik i... RYK. Poprzednio Najmłodsza tylko solidaryzowała się z bratem, teraz to ona była inicjatorką partii wokalnej, godnej niejednej diwy operowej. Przyczyną ryku była maleńka muszka na szybie, z którą szybko i bezwzględnie się rozprawiłem, córa się nieco uspokoiła i tylko pochlipywała, więc odwróciłem się do kierownicy, chcę wrzucać bieg i... RYYYK. Nie zgadniecie... Druga muszka na szybie. Byłem litościwy, nie pokazałem dzieciom ile tych cholernych muszek latało za oknami przy lusterkach samochodu i odjechaliśmy wreszcie, ku uldze latorośli naszych.

Młoda do dziś boi się nawet mrówek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nasza działka jest prawie całkiem pusta, jedna brzózka tylko sobie na niej rosła i nie planuję się jej pozbywać. Okolica za to składa się głównie z porzuconych pól, na których dopiero zaczynają rosnąć wszelkiej maści świerki i jodły, gdzieniegdzie brzózki się panoszą. Jeszcze kilka lat i będziemy mieć za płotem piękny widok na las :)

 

A szpadel - nooooo, paaaanie, to szpadel teściowy, tylko wypożyczony, swojego się jeszcze nie dorobiłem ;) Dziś, lata chwila, jedziemy tymczasowe ogrodzenie z siatki leśnej stawiać, może po drodze zawadzę o C i poszukam sercówki, dzięki za radę :) Bardzo się jednak rozglądać za nią nie będę, bo do dołków kolega mi taki sprytny świder pożyczył, więc szpadel tylko raczej do rozrywania darni mi potrzebny.

 

Pod wieczór, jeśli nie padnę po rabotaniu, postaram się wrzucić zdjęcia ze zdejmowania humusu oraz ujęcia naszego pierwszego zadaszenia na działce - budy budowlanej, przez jednych zwanej melaminą, przez innych narzędziówką, a przez jeszcze innych szopą.

 

Przy okazji - do siatki leśnej potrzebny jest drut naciągowy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

trash_bin zasiadam, czytam i kibicuję ;)

Z tym ogrodzeniem cudny pomysł. Żałuję, że ja nie grodziłem i to od razu leśną. Moja działka niecały rok "przeleżała", zarosło się jej porządnie - przyjeżdżam kosić i ogólnie szykować pod budowę, a tam cały dzień wynoszenia robótek ogrodowych sąsiadów...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@aksamitka i @Mr A: dzięki za powitanie :)

 

Przerwa w pracach, powiedzmy, że technologiczna (maszyna kopiąca się zmachała), trzeba napełnić brzucha ;)

@Jarek.P dzięki za radę. Tak też myślałem, ale pewien nie byłem, na wszelki wypadek nie kupowałem - stwierdziłem, że jak zacznie się wyginać, to pomyślę wtedy. Mówiłeś, że szpadel ma być, to jest, o:

 

20160502_IMG_3384.jpg

 

Obok też narzędzie mordu... znaczy pracy dla Kopacza Małego, jemu wystarczyło na 5 minut zabawy, mnie za to się przydało przy zasypywaniu dołków - za 19 złociszy wspaniała sprawa. Do kopania się nie nadaje, do zasypywania jak najbardziej ;)

A tu kopacz większy ze świdrem (genialna rzecz, polecam), zwarty i gotowy do pracy:

 

20160502_IMG_3386.jpg

 

Zdjęcia są wycięte z chronologii dotychczasowej opowieści, powiedzmy że to taki przebłyski przyszłości, taka fantasia poetica.

Grodzić w zasadzie nie musieliśmy, prawo budowlane nie zmusza. A siatka leśna ze swej natury złodzieja raczej przed czynem karalnym nie powstrzyma. Cel był inny: otóż jeśli się nie mylę, to prawo budowlane mówi, że jeśli teren budowy nie jest ogrodzony, ktoś tam wlizie i kuku sobie uczyni, to ja za to po łepetynie dostanę. A że po łepetynie bity być nie lubię, postanowiłem na zimne dmuchać, stemple w liczbie sztuk 90 zakupiłem, siatkę Małżonka w promocji po 99 złotych za 50m wynalazła, 3 rolki zamówiła i jest. Sąsiadów (na ile na razie zauważyłem) mamy dość spokojnych, ale to oczywiście w praniu dopiero wyjdzie. Nie zazdroszczę Mr A sprzątania po jego autochtonach - strzelać do takich :/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracając do opowieści - Małżonka moja w firmie budowlanej pracuje (ale tylko duże budowy robią, za domy się nie biorą) i sprzętu ciężkiego mają trochę, pomyśleliśmy więc, czy nie można by z firmy wypożyczyć spycharki z operatorem i humus zgarnąć. Na szczęście szef Małżonki to bardzo sympatyczny człowiek, zgodził się bez problemu i oto efekty:

 

20160425_IMG_3373.jpg

 

Udało się też Pierwsze Zamykane Pomieszczenie Budowlane załatwić, model wietrzony, kolor niebieski:

 

20160430_WP_20160430_11_58_36_Rich.jpg

 

Zamówiliśmy też (wspomniane już wcześniej) stemple, które za słupki ogrodzeniowe nam służyć będą (bo o połowę tańsze od najtańszych marketowych, a i tak mają najwyżej dwa lata postać):

 

20160430_WP_20160430_11_59_17_Rich.jpg

 

Panowie przywieźli (w cenie), zrzucili (w cenie, ale dychacza im Małżonka za to i tak dała), wizytówki zostawili, polecili się na przyszłość i pojechali. Drewno świeże, brzozowe, ciężkie i twarde jak diabli. Dziś przy grodzeniu chciałem jeden przepiłować ręczną piłą i normalnie myślałem, że płuca wypluję (tak, postury jestem - jak widać na zdjęciach - mizernej, informatycznej, można powiedzieć binarnej: cińki jak jedynka, bebech okrągły jak zero ;) ). A Małżonka, mądra kobieta, pytała czy bierzemy z domu spalinową piłę łańcuchową, ale ja na to "nieeee, co ty, takie cieniutkie badylki minuta-osiem przetnę"... Po południu wezmę jednak spalinówkę :D

 

No a teraz wynik dotychczasowych prac. Przed:

 

20160430_WP_20160430_12_00_14_Rich.jpg

 

I po:

 

20160502_IMG_3394.jpg

 

Za moimi plecami stoi jeszcze jeden, narożny, ale nie skończyłem go jeszcze (bocznych podpórek mu brakuje jeszcze), więc go nie pokazuję. Co słyszę? Że niby mało? Że wolno idzie? Parafrazując klasyka "to płot na miarę naszych możliwości" i idzie tak szybko, jak dajemy radę, o! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na dziś skończone. Tak wygląda obecnie:

 

20160502_IMG_3397.jpg

 

W dwie godziny zrobiliśmy więcej, niż przed obiadem. Ale tu muszę rekomendację złożyć dla Najstarszego - sam, własnoręcznie przytargał przez prawie całą szerokość działki (jakieś 40 metrów) trzy stemple. Tak, ciągnął je po ziemi, ale do diaska one ważą niewiele mniej od niego! Zuch chłopak! Faile również wykazała się nieprawdopodobną wytrzymałością i siłą. Ona szpadlem przebijała się przez darń i jakieś 30cm ziemi, a później ja świdrem drążyłem następne 40cm. Ja już powoli odpadałem, dyszałem jak stara lokomotywa, a ona jeszcze na szpadlu następne dołki mi szykowała. Ostatnie dwa już wspólnie drążyliśmy, bo jakaś glina się natrafiła i świder bardzo ciężko szedł.

Pisałem wcześniej, że spalinówkę wezmę i będzie łatwiej ciąć? Pisałem. A pisałem, że już ją wcześniej odpalałem? A no nie pisałem... I nie odpaliłem. Wstyd i hańba. Nie mam pojęcia czemu. Nie mam siły myśleć. Ale z tego powodu narożne słupki sobie dziś odpuściłem, następnym razem...

Dziś już wreszcie zasłużony odpoczynek, ale najpierw jeszcze muszę koledze pomóc z forum - obiecałem, a słowa się dotrzymuję ;)

 

Dobranoc, bez odbioru :)

Edytowane przez trash_bin
Literówka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pracowita sobota była... Oj, pracowita. Od rana, skoro świt o 11 pojechaliśmy na działkę kończyć ogrodzenie. Teście pomagali nam (czy raczej my im ;) ) i robota szła błyskawicznie. Ale po kolei.

Mówiłem, że spalinówki nie umiałem odpalić? A no mówiłem. Okazało się jednak, że to nie ja taki ciamajda, tylko spalinówka leżała w garażu na wierzchu, bo zepsuta była i czekała na wywiezienie do serwisu ;) Teść zabrał więc na działkę elektryczną piłę łańcuchową i zrobiliśmy wreszcie narożne słupki wszystkie i położyliśmy 100m siatki (no, prawie, ostatnie 2m zostały, bo nie chcieliśmy już zaczynać trzeciej rolki, bo późno było).

Zanim jednak przejdę do zdjęć przytoczę króciutką anegdotkę: Najstarszy wybitnie upodobał sobie wdrapywanie się na hałdę ziemi zdartej z terenu pod budowę. Wdrapywał się, zbiegał (miałem tylko nadzieję, że zębów przy tym nie straci, ale nie miałem serca mu zabraniać zabawy - był nawet dość ostrożny, a zabawy miał co niemiara), wdrapywał się i ze szczytu rzucał ufem (freezbee czy jak to tam się zwie), zbiegał i wdrapywał się z piłką, którą kopał jak daleko potrafił - wiecie o co mi chodzi, zabawa najwspanialsza na świecie. Nie wiem nawet ile razy na tę górkę się wspiął. Nawet udeptał szczyt i powiedział, że tam ma swój domek.

Przy obiedzie (z grilla oczywiście, pierwszy grill na działce niniejszym uznaje się za zaliczony) w pewnej chwili podchodzi do mnie i pyta: tata, a wiesz jak nazwałem tą górę? Ja na to, że nie wiem, obawiając się już, co też za chwilę usłyszę. Najmłodszy na to radośnie: Górą Dusz :D Nie ma co, wdał się synek w ojca (ja stary RPGracz, zapalony czytacz fantasy itd.) :D

Oto młody na szczycie Góry Dusz (nazwa się przyjęła, a jakże):

 

WP_20160507_15_47_40_Pro.jpg

 

U stóp Góry Dusz widać (maleńką) część naszego zestawu obiadowego.

Ogromne uznanie należy się również mojej Teściowej, która sama jedna, w palącym słońcu, rozkopała odnogę drugiej górki (darni z ziemią), która podczas zgarniania operatorowi spycharki przesypała się przez granicę:

 

20160507_IMG_3420.jpg

 

Do tych małych iglaczków była ta hałda. Dzięki mama, wspaniała robota!

 

Na powyższym zdjęciu widać już pociągniętą siatkę, poniżej jeszcze kilka zdjęć w tym klimacie:

 

20160507_IMG_3419.jpg

 

20160507_IMG_3421.jpg

 

(powyżej wjazd do garażu - tu zrobię bramę i podsypiemy gruzem, żeby maszyny miały jak wjechać na teren bez zakopania się)

 

20160507_IMG_3417.jpg

 

Tu widać siatkę czekającą na dokończenie.

 

20160507_IMG_3416.jpg

 

Tu widoczne małe zagęszczenie słupków narożnych - mamy tutaj takie wcięcie w działce.

 

Na koniec mała zagadka: na poniższym zdjęciu pierwsza siatka, jaką zakładaliśmy z małą fuszerką (moja wina, nie zauważyłem; zwróciłem uwagę dopiero jak zaczęliśmy rozwijać drugą i już nie miałem najmniejszego zamiaru tego zmieniać). Kto wypatrzy co jest nie tak? ;)

 

20160507_IMG_3423.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@artix1 - Dzięki wielkie, a obu kolegów witam na pokładzie i zapraszam do lektury :)

 

Brawo Panowie, a nagrodą w programie jest symboliczny uśmiech kierownika, odciśnięty w betonie... uzbrojonym... po zęby (że zacytuję klasykę kabaretu, choć podejrzewam, że nie ja pierwszy na łamach tego forum i zapewne nie ostatni - tak to już jest z klasykami ;) ), którego fundatorem są Państwowe Zakłady Zbrojenia Uśmiechów Kierowniczych PZZUK Pol-Bud-Ex w Paluchach Dolnych ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki :)

 

Przyznaję się bez bicia - nie impregnowałem. To ogrodzenie ma przeżyć jakieś dwa lata i mam nadzieję, że przy naszych ostatnich zimach nie będzie tak źle. A jak się któreś będą układać do snu, to albo je podeprę, albo wymienię, albo (w najlepszym razie) nie będą już potrzebne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...