Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Dziennik budowy RENI


Recommended Posts

Po południu przyjeżdża pan L. Będzie zmieniał zamki w drzwiach, wieszał żyrandol .... Dość późno kończy robotę .....

Zanim położymy się po raz pierwszy do łóżek, a raczej na materace - bo o meblach na razie można tylko pomarzyć, musimy jechać po naszego kota, został sam w mieszkaniu i czeka na nas. Jest troche zdezorientowany, bo ubyło sporo rzeczy ... coś sie będzie działo, tylko nie wiadomo co ?

Pakujemy go do jego "domku" i zabieramy miseczki, kuwetę. Po wyjściu z klatki słychać przeraźliwy pisk .... to strach przed nieznanym .....

W samochodzie siedzi cichutko, ale po przyjeździe do domu natychmiast chowa się pod szafkę umywalkową w łazience. To najbezpieczniejsze miejsce. Przesiedzi tam przez 6 dni, nie jedząc i prawie nie pijąc.

 

Tymczasem my umęczeni całym dniem idziemy do naszej prawie pustej sypialni.

Padamy na pościel i zasypiamy kamiennym snem. Jutro niedziela. Będzie można poleniuchować ....

Zobaczymy co się nam przyśni w pierwszą noc .....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...
  • Odpowiedzi 197
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Rano budzi nas pianie koguta i gderanie kur sąsiadki .... chodzą obok naszych okien i gderają. A sąsiadka do nich przemawia, od jesieni ubiegłego roku mieszka sama po śmierci męża. Słychać też kózki od następnej sąsiadki, ma ich dwie i też "gadają". To takie niezwykłe ..... nigdy nie budziły mnie koguty, tylko odgłos uruchamianych samochodów na parkingu pod oknami.

Leżymy cichutko i wsłuchujemy się w odgłosy przyrody. Powietrze tutaj jest znakomite, takie czyste i pachnące trawą.

Wstaję i schodzę po betonowych schodach na parter. Zrobię sobie kawę i posiedzę w mojej pięknej kuchni ..... nacieszę się chwilą.

Syn jeszcze śpi, ale mąż tupta za mną, zaraz w salonie rozbrzmiewa muzyka a w kuchni parzy się na kuchni gazowej aromatyczna kawa w małej kawiarce, tylko taką pije od dawna, jest podobno zdrowa.

Pomału zaczynam się kręcić przy obiedzie .... ciągle coś przenoszę i przekładam.

Da się jakoś żyć bez mebli, bo w kuchni można gotować i zmywać a w łazience myć się, a to przecież najważniejsze. W pralni pierwsze pranie załączone, suszarka rozłożona i deska do prasowania stoi.

 

Teraz trzeba rozglądnąć się za kompletem wypoczynkowym, bo w salonie pustka. Poświęcamy na to dwie najbliższe soboty, nic nie ma takiego odpowiedniego .... wszystko jest duże i brzydkie. Mąż jest zły, bo nie lubi godzinami chodzić i szukać. W końcu za trzecim wyjazdem dostrzegam coś niedużego, stylowego, w odpowiednich jasnych kolorach. Szybka konsultacja z mężem i decydujemy się na zakup - tego kompletu z wystawy: nieduża sofa 160 cm szeroka i dwa nieduże, zgrabne fotele. Są bardzo wygodne, otulają plecy i głowę można oprzeć wygodnie. Nie zabiorą dużo miejsca w salonie.

No to pierwszy zakup za nami.

Niedługo później znajduję stylową kanapę-wersalkę do biblioteki. Wybieramy jasną tapicerkę i dokonujemy przedpłaty. Trzeba czekać kilka tygodni na wykonanie.

 

Ciągle buszuję na allegro i zakupuję różności - a to plafon do kuchni pasujący do starej lampy nad stołem, a to piękną, secesyjną francuską lampę stojącą do salonu, to znów stary kabaret z grubego szkła na przystawki. Jestem już poważnie uzależniona od zakupów tutaj i dzień bez szperania w starociach to dzień stracony. Jak przychodzi paczka to taki dreszczyk emocji mnie ogarnia ....

Nigdy wcześniej nie mogłam sobie pozwolić na takie zakupy, teraz spełniam swoje małe marzenia o pięknych starych rzeczach.

 

Brak kostki na podjęździe przed domem nam przeszkadza, źle się chodzi, a jak pada deszcz to błoto jest na drodze .... pewnego dnia nie można rano przejść przez wielką wodę na ścieżce. Zakładamy z synem reklamówki na buty żeby się przedostać bez strat. I zaraz na drugi dzień zamawiam kliniec, który rozrzucamy po trochu na najniżej położonym odcinku drogi. Jest trochę lepiej, ale trzeba będzie jeszcze coś poprawiać w przyszłości.

 

Zabieram się za szukanie informacji o kostce brukowej. Oglądamy ofertę dwóch producentów i umawiamy sie na wyceny z kilkoma wykonawcami.

Obliczona kwota powala nas na ziemię!!! Dlaczego to tyle musi kosztować???

Syn wybiera ładne płyty na taras w ogrodzie, ja nie mogę się zupełnie zdecydować na żadną kostkę betonową. Albo droga, albo opatrzona już, albo brzydka, albo ... albo ... albo ...... Nic mi nie pasuje, a tu termin trzeba zaklepać. Zaklepuję ten termin. Do tego czasu cos wymyślę.

 

Tymczasem sąsiad zamawia wykonanie ogrodzenia. Kawałek mamy wspólny, rozmawiamy, ustalamy warunki ... proszę o odstąpienie trójkątnego "rogu" na bramkę. Nawet są chętni, pod warunkiem, że sama pokryję koszt tego wspólnego kawałka. Jakąś umowę chcą spisać. Zastanowię się. Dla mnie byłoby to bardzo korzystne rozwiązanie. Zrobiłabym oddzielne wejście przez furtkę, oddzielnie bramę wjazdową.

Zobaczymy ......

Edytowane przez Renia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po dwóch miesiącach zamieszkiwania mogę stwierdzić z całą odpowiedzialnością, że kocham ten dom, jest chłodny w lecie, ciepły w zimie. Zewnętrzne żaluzje są używane i nie wyobrażamy sobie bez nich życia. W czasie nawałnicy deszczowej sprawdziły się świetnie, chronią też znakomicie przed słońcem. Temperatura w czasie upałów była w salonie o kilka stopni niższa - a jest przecież od południa. To zasługa żaluzji.

Na poddaszu było trochę gorzej z temperaturą, syn narzekał, więc dostał dobry wiatrak i jakoś przeżył. Ale teraz dopiero widzę jaki to był dobry pomysł żeby nie robić żadnych okien dachowych. Znajomi nie mogli w ogóle przebywać na poddaszu, mając w każdym pomieszczeniu okna dachowe.

 

Jedna łazienka na dole nie jest wystarczająco komfortowa dla trzech osób, musimy szybko wykończyć drugą na poddaszu. Syn miałby ją do swojej dyspozycji i wtedy byłoby fajnie. Na górze oprócz wanny przewidziany jest prysznic. Dobrze, że przynajmniej kibelek jest już zamontowany, to nad ranem nie musimy schodzić na parter .... Nie wyobrażam sobie już życia w domu z jednym kibelkiem, jaka to wygoda i brak stresu (ha, ha, ha).

 

W ogóle myślę dużo o przyszłym ogrodzie ... muszą być drzewka owocowe i maliny i iglaki ....Pomalutku wszystko zrobimy .....

 

Od kilku tygodni w salonie jest nowy telewizor Samsung LCD, mąż nie mógł wytrzymać dłużej i kupił. Stary LCD dostał syn, też jest zadowolony, bo płaski ekran fajnie wygląda. No i nie jest stary, więc posłuży mu jeszcze długo.

Zakupiłam piękny wazon do salonu i kremowe mięciuteńkie narzuty na wypoczynek - ochronią bardzo jasną tapicerkę, wyglądają dość ładnie.

Zasłony i firanki też już powieszone. Zrobiło się bardziej domowo.

Teraz trzeba dorobić nogę do zakupionego na allegro blatu z intarsjami . Byłby piękny stolik kawowy, bardzo go brakuje, nie ma gdzie położyć gazet.

Blat jest wyjątkowy, jasne drewno pokryte ciemnymi skomplikowanymi wzorami, pokryte grubą warstwą bezbarwnego lakieru - prawie jak tafla szkła.

 

Mąż już planuje bibliotekę i regał na płyty .... jest ich mnóstwo!

Ale to musi poczekać .... najpierw kostka przed domem.

Edytowane przez Renia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po kilku wizytach ekip brukarskich zaczyna mi się krystalizować wizja podjazdu i tarasu. Niestety kostka betonowa mi coraz bardziej nie pasuje ..... w przypadku wycieku oleju z samochodu lub innych zabrudzeń nie będzie łatwo ją wyczyścić. No i ta konserwacja co kilka lat .... Ładnie wygląda zaraz po ułożeniu, natomiast po kilku latach chyba nie bardzo.

Coraz częściej oglądam kostkę granitową. Głównie w internecie, bo na żywo nie mam gdzie.

Umawiam się na spotkanie z firmą, która kładzie granit. Jeździmy wszyscy po okolicy i oglądamy wykonania. Pięknie to wygląda, granit to szlachetny materiał, przetrwa wieki. Przekonuję moich panów do koncepcji szarej kostki granitowej o najmniejszym rozmiarze (4/6) z kolorowymi obrzeżami w trochę większym rozmiarze.

Mąż grzmi, że to będzie kosztowało majątek!

Po kilku dniach jest już gotowy projekt podjazdu i tarasu wraz z klombami przed wejściem, drewutnią i ścieżkami z długich dębowych kloców.

Wszystko mi odpowiada!!!

I tak będzie. Jakoś przeboleję tę olbrzymią sumę ....

Mąż też powoli przyzwyczaja się do tej kwoty. A wczoraj udało się sprzedać stary samochód, który stał w komisie od prawie roku i będzie dodatkowa kwota do dyspozycji.

Więc pojutrze zaczną zwozić materiały na ogród: kostkę, kliniec, piasek, cement .....

A za 3 tygodnie wszystko będzie gotowe!!!

Syn się pyta czy będzie można grilla zrobić na tarasie ???

Pewnie, że tak, zrobimy sobie pierwszą imprezkę na powietrzu!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Z samego rana 17 sierpnia pojawia się pierwszy samochód z betoniarką i innymi narzędziami, panowie z ekipy dostają klucz do pomieszczenia gospodarczego i zaczynają się organizować. Potem przyjeżdża piasek, cement, kliniec i kostki granitu. Będą trzy kolory: szary, czerwono-rudy i blado rudy - te kolorowe to vanga i bohus. Taras będzie w kratę z bohusa i szarej, obrzeża z vangi. Cały podjazd z przodu domu z szarej kostki układanej w klasyczny wzór, takie "łuski".

Najpierw ekipa zaczyna od strony ogrodu, taras będzie gotowy już za tydzień. Wierzchnia warstwa ziemi zostaje ściągnięta, piasek wysypany i ubity, potem kliniec - też ubity maszyną. Na to gruba warstwa półsuchego betonu, w który wkładana jest kostka. Sznureczki rozpięte na drutach wyznaczają wzór kraty, układanie rozpoczyna się od obrzeża. Następnie środek jest wypełniany, ubijany, wyrównywany i polewany wodą. Po tygodniu taras jest gotowy, ma kształt nieregularny, z jednej strony szerszy, z drugiej - obok pomieszczenia gospodarczego - węższy. Teraz jest zasypywany "mączką", która się układa między kostką, będzie sukcesywnie dopełniana.

Następnie wykonane zostają dwa schodki na zejście do opaski biegnącej wokół domu, jest dość szeroka, łatwo będzie można chodzić. Dalej kostka "zakręca" przed dom i zaczyna się formować podjazd. Tutaj podłoże ma 40 cm głębokości: piasek, gruz, kliniec, beton. Wszystko jest ubijane. Rybie łuski wyglądają rewelacyjnie!!!

 

Równoczesnie u sąsiada robi sie ogrodzenie, kawałek na granicy naszych działek jest wspólny. Uzgadniam z sąsiadem, że jeśli odstąpi mi 1 metr "rogu" działki, to pokryję sama koszty ogrodzenia tego wspólnego kawałka. Zgadza się. I tym sposobem mamy wjazd na 4 metry, będzie dużo łatwiej wjechać do garażu.

 

Umawiam się z następnym wykonawcą, musi już teraz wykonać przygotowanie pod przyszłą bramę czyli fundamenty słupowe.

Jest wielki problem, on nie ma mocy przerobowych, a moi brukarze ponaglają żeby to zrobić, bo będą dojeżdżać z kostką pod sam słup.

To musi byc zrobione TERAZ !!!

Pijemy kawę, potem herbatę i zagryzamy ciasteczka ...... no i za 2 dni pecki będą zrobione .......

A brama może później ...... bo jej koszt jest ogromny!

Ja optuję, żeby to robić na drugi rok, a mąż grzmi, że w tym roku i to zaraz teraz! Bo psy z okolicy wchodzą na podwórko i robią kupy przed domem .....

Przychodzą do psów sąsiada, których jest kilka.

Ale pieniądze nie są z gumy i nie można ich naciągnąć, więc jest problem.

 

Następny problem to ogrodzenie od wschodniej granicy, które po 9 latach od postawienia schowało się w ziemię .... bo sąsiedzi podnieśli teren.

Teraz kostka brukowa będzie na poziomie 10 lub 15 cm od góry betonowego murku ogrodzeniowego. Tragedia ......

Ogrodzenie trzeba natychmiast wyciągnąć z ziemi i zrobić od nowa.

A to koszty nie lada.

I teraz zadaję mężowi pytanie: to be or not to be ?

 

Ogrodzenie jest ważniejsze, bo podjazd nie będzie mógł być skończony.

Edytowane przez Renia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tymczasem w domu brak drugiej łazienki daje się we znaki, szczególnie rano.

W kuchni komfort się pogorszył, bo syn zabrał nieduży stary stolik żeby postawić na nim komputer. Do tej pory miał maleńki okolicznościowy stoliczek i po 3 miesiącach prowizorki zaczęło mu być bardzo niewygodnie. Stoliczek trafia do kuchni, więc teraz tylko jedna osoba będzie mogła zjeść śniadanie lub obiad. Muszę zacząć myśleć o kolejnych meblach ....

 

Naszym ogrodem zaczyna interesować się znajoma projektantka wykonawcy podjazdu brukowego. Co prawda nic w tym roku nie zrobimy, wyrównamy tylko ziemię i ukształtujemy teren, ale przez zimę będzie można zrobić jakiś ciekawy projekt ogrodu. Ja zupełnie nie znam się na roślinach, będę potrzebowała potrzeby fachowca. Ale w tych nowo powstałych małych klombach przy wejściu do domu można byłoby coś nasadzić już teraz .....

 

Na poprawkę czeka też droga dojazdowa, samochody ją rozjeździły i teraz po deszczu jest błoto. Koniecznie trzeba coś zrobić, bo jesień się zbliża i szkoda będzie butów .....

 

Za dużo tych czekających pilnych spraw !!!!!!!!

Nie wiadomo za co się brać najpierw ???:rolleyes:

 

Jedna dobra wiadomość: syn pracuje, czasem razem jeździmy autobusem do pracy, dobrze zarabia, pomalutku doszedł do siebie po tym wyjeździe do Krakowa, układa sobie kontakty ze znajomymi .... wczoraj zaprosił kolegów na grilla i urzędowali na górnym tarasie do późnych godzin nocnych. No i rozkładana sofa w salonie oraz wersalka w bibliotece przydały się jak znalazł, bo chłopcy spali wygodnie.

Wreszcie goście przestali stanowić problem, bo mają gdzie spać.

A kiedyś jeszcze na górze będzie gościnny pokój. Będziemy musieli na wiosnę zakupić meble do niego, bo w maju przyjadą goście z zagranicy, rodzinka nie może się doczekać żeby obejrzeć nasz nowy dom.

Edytowane przez Renia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Roboty przy układaniu kostki zostały przerwane na kilka dni, bo deszcz siąpił bezustannie. W piątek ekipa wraca i w sobotę też pracują. Zrobiony jest cały przód przed domem, teraz kolej na układanie podjazdu pod garażem. Będzie lekki spadek. Od wschodniej strony będzie wyżej niż od zachodniej. W ogrodzie jest cała góra wybranej ziemi, trzeba będzie to rozłożyć równomiernie, ale na razie krajobraz księżycowy!

Przyjeżdża ekipa do kopania fundamentu pod słupek bramy wjazdowej. Jestem w pracy, mąż w domu. Po godzinie 11.00 dostaję telefon, że ledwo tylko zaczęli kopać, sąsiadka (od wschodu) przyszła i zabroniła wszelkich robót. Po południu miał być obecny jej mąż i zdecydować czy my możemy coś w ogóle robić. Mają zamiar podobno przesuwać ogrodzenie, bo za dużo miejsca zostawili na drogę. Więc ekipa się pozbierała i odjechała. A mój mąż nie umiał ani porozmawiać z sąsiadką ani wyjaśnić sytuacji ani nawet zobaczyć gdzie jest granica działki ..... NIC !!!

A tyle czasu zajęło mi wybłaganie żeby przyjechali i zrobili fundament. Mają duże zlecenie do wykonania i oderwali się od tamtej roboty tylko na parę godzin.

Jestem wściekła i wrzeszczę do telefonu ile sił w płucach. Jak to ? Nie widział gdzie jest granica między działkami, nie popatrzył, nie sprawdził, nie dociekł kto ma rację ?

Przecież jest kamień graniczny !!!

Co za dupa wołowa !!! Aż mnie trzęsie. Już dawno się tak nie zdenerwowałam.

Ale nic nie zrobię, muszę siedzieć w pracy do późnego popołudnia.

 

Wracam z pracy i biegnę prosto do tej na wpół wykopanej dziury .....

Pojawia się też sąsiad od północy, to jego droga. My mamy tylko służebność wpisaną w KW.

Zdążył już wbić pręta obok kamienia granicznego i rozpiąć sznurek, żeby można było zobaczyć ile centymetrów sąsiadka zostawiła od właściwej granicy. W jednym miejscu to 9 cm, w drugim (obok mojego kamienia granicznego) to około 13 cm.

A dlaczego nie zrobiła sobie tego swojego ogrodzenia w granicy ??? Ktoś jej bronił czy jak ?

I teraz jak już wie, ile cm zostawiła niepotrzebnie to będzie to piękne ogrodzenie przesuwać, żeby odzyskać te kilka centymetrów ?????????????

I ja dlatego nie mogę robić fundamentu pod słupek tak blisko jej ogrodzenia???

Nikogo nie ma w jej domu, nie mogę więc sprawy wyjaśnić .....

 

A moja ekipa wykopała dołek o te 10 cm za blisko ogrodzenia sąsiadki ....... bo nie chcieli (logicznie myśląc) zostawiać "szpary" pomiędzy ogrodzeniami.

Moja brama będzie w stosunku do ogrodzenia sąsiadki pod kątem 90 stopni, więc to działanie było całkiem logiczne.

Ech .... gdybym była w domu, wszystko potoczyłoby się inaczej ..... bo przecież i mówić umiem i ślepa też nie jestem .....

Przyzwyczaiłam się już do tego, że jak sama czegoś nie załatwię i nie dopilnuję to nie mam .....

Edytowane przez Renia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez weekend nikogo nie ma w obrębie działki sąsiadów, pogoda nie sprzyja wychodzeniu do ogródka, więc nie mam możliwości porozmawiać. Mija kilka dni i wykonawca od kostki dzwoni sam do wykonawcy od bramy, żeby tamten przysłał ludzi jeszcze raz .... Ja muszę iść do pracy, ale poinstruowany przeze mnie mąż zostaje aby dopilnować tym razem sprawy. Słupek bramkowy zostaje zakopany w oddaleniu od ogrodzenia. Sąsiadka po powrocie z pracy przychodzi zobaczyć co się dzieje i sprawa się zaczyna toczyć ... ona dzwoni do swojego męża w pracy czy my możemy te parę centymetrów przesunąć słupek, bo szpara zostaje .... On chyba nie bardzo ma chęć, więc ona wraca do domu. Mój mąż też wraca.

Po jakimś czasie ona wychodzi jeszcze raz i mówi, że jej mąż wyraził zgodę na przesunięcie słupka. Pracownicy proszą mojego męża na podwórko, zaczyna się rozmowa, ona przeprasza za wszystko. Trzeba wyjmować słupek i wkopywać go jeszcze raz, ludzie wykonawcy nie są zadowoleni, ale robią poprawkę. Wreszcie słupek stoi tam gdzie trzeba.

Teraz można układać zakończenie kostki obok bramy i rynienki na wodę.

Widać już koniec roboty, kostka jest ułożona dookoła domu. Trzeba jeszcze podnieść ogrodzenie od strony wschodniej o około 50 cm. Zrobią to metodą nadlania betonu na murki (do zgubienia) i ponownego nałożenia siatki. I będzie. Nowego ogrodzenia sama nie będę robić, bo koszt jest zbyt duży a sąsiada nigdy nie widzę żeby można było coś uzgodnić .... działka kupiona widocznie na przyszłość, totalnie zarośnięta i zaniedbana.

 

Dzisiaj mąż uzgodnił zrobienie kostki pod przyszłą drewutnię - od północno-zachodniej strony. Odstęp od granic działki musi być co najmniej 1,5 metra, a powierzchnia tej wiaty nie większa niż 25m2 - wtedy trzeba tylko zgłoszenie w Urzędzie Miasta zrobić. Zrobimy to na drugi rok. W tym roku nic więcej już nie planuję na zewnątrz, zaczyna się jesień, szybko zapada zmrok a ja będę wracać późno z pracy. Nawet chyba nic nie posadzimy w ogrodzie, w zimie będzie czas na przemyślenie koncepcji zagospodarowania terenu za domem.

Teraz tylko tą górę ziemi w ogrodzie trzeba rozprowadzić i wyrównać.

 

Skoro sprawa kostki jest prawie zakończona, zamawiam u pana L. termin wykonania drugiej łazienki na piętrze, bo rano jest problem .... . Nawet nasz kot musi czasem czekać w kolejce żeby wejść do kuwety, bo drzwi zamknięte na zamek. :rolleyes:

Edytowane przez Renia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj od rana końcowe prace na podwórku. Siatka od strony wschodniej już założona, nadlany fundament wygląda całkiem dobrze. Nareszcie to wygląda porządnie. Kostka pod drewutnię też ułożona, brakuje tylko fugi, ale to już kiedy indziej, bo trochę musi się ustabilizować. Teraz ostatnie zamiatanie placu przed domem, robi się schludnie i czysto. Można już wjeżdżać samochodem i parkować pod domem, więc mąż jest bardzo zadowolony. Tymczasowa brama też już zainstalowana, na noc można ją zamknąć, trzeba tylko kupić jakąś kłódkę na łańcuszku.

Robimy ognisko i spalamy wszystkie worki, śmieci a także od dawna czekające na ten moment dokumenty z firmy.

Uzgadniam z wykonawcą, że zrobi wycenę na obłożenie trzech schodków przed wejściem do domu jakimś kamieniem. Może to będzie płomieniowany granit ? Pasowałby chyba do kostki. Trzeba to będzie zrobić teraz, bo betonowe schodki wyglądają bardzo brzydko. Dopóki był bajzel przed domem nie było tego widać, teraz przy pięknej kostce brzydota razi.

Po niedzieli droga zostanie wysypana jakimś kamykiem, żeby można było przejść, samochody dowożące piasek i kostkę rozjeździły ją zupełnie i jest błoto.

A jak słońce podsuszy ziemię, to może rozprowadzimy tę wielką kupę ziemi w ogrodzie, trzeba wyprofilować spadek od domu.

Na wiosnę będzie dalsza część robót w ogrodzie tzn. budowa kwietników z czerwonawej dzikówki wokół tarasu i dębowych alejek a także nasadzenia. Przez zimę trzeba wymyślić koncepcję przyszłego ogrodu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Droga także już jest zrobiona. Nic specjalnego, tylko dwa pasy wysypane tłuczniem i ubite maszyną. Idzie się po niej bardzo dobrze, w środku jest pas trawy. Tylko trzeba uważać na psie kupy, bo jakieś bezdomne osobniki upodobały sobie naszą okolicę do tych spraw!!!

Do łazienki przybyła szafka na ręczniki dorobiona przez stolarza na wymiar. I nogę do stolika kawowego też już robi, będzie gotowa za kilka dni.

Na allegro zakupiłam do kuchni zasłonki w kobaltowe wzory, trzeba będzie je trochę przerobić, dodać koronkę i kawałek białego materiału. Znalazłam też komplet pojemniczków na przyprawy z kobaltowym wzorem.

Teraz pasowałby mi stół z krzesłami do kuchni ..... jego brak jest dość uciążliwy.

No i pomału trzeba myśleć o umeblowaniu pokoju syna. Śpi na materacu i ma szmacianą szafę.

 

W ogrodzie góra ziemi zostaje równomiernie rozprowadzona, pasowałoby zrobić to bardziej dokładnie jakąś maszyną, bo wielkie darnie nie wyglądają zbyt ładnie.

Sąsiedzi też robią kostkę przed domem, przed zimą wszyscy skończą grube roboty.

Kończy się ładna pogoda, zapowiadają deszcze, akurat zdążyliśmy zrobić najbardziej kosztowną część robót wokół domu. Na drugi rok kwietniki w ogrodzie i drewutnia też nieźle nadwerężą domowy budżet......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Jednak łazienka na poddaszu jest pierwsza w kolejce do wykończenia, meble poczekają. Dzisiaj pan L. zrobił pomiary i uzgodniliśmy ogólną koncepcję. Trzeba wyruszyć na poszukiwania płytek. Należałoby już wybrać wannę i umywalkę z szafką oraz odpływ liniowy do prysznica. Posadzka w płytkach w karo, niezbyt duży gabaryt, na ścianę także nieduży rozmiar, dodatkowo malutkie 2x2 w prysznicu i wokół wanny. Jasne kolory, bo łazieneczka jest mała.

Dzięki napomnieniom pana L. zmobilizowałam się do poszukiwań i mamy już 5m3 drewna do kominka pięknie ułożonego na placyku. W piątek przyjedzie kolejne 5m3. Teraz szybko trzeba kupić plandekę, bo deszcz spadnie lada dzień. Mąż zauważa, że brak jest czegoś ochronnego na podłogę przed kominkiem ... może taka złota blaszka? Musze się zorientować co jest dostępne na rynku. Jakieś "przyrządy" kominkowe też by się przydały ....

 

Poza tym szperam na allegro i znowu upolowałam jakieś stare lambrekiny z szydełkową koronką, będzie można dać uszyć firaneczki do kuchni, bo w końcu jest wszystko co potrzeba.

Kołdry z poduchami z gęsiego pierza też zakupione, będzie nam ciepło w zimie. Na razie piec grzeje od tygodnia, ustawiony na 33-36 stopni i jest 21 stopni w salonie.

Tylko czujnik temperatury jeszcze nie zamontowany.... zapraszam i zapraszam pana od instalacji wod-kan, a on nie ma czasu.....

 

W dalszym ciągu nie mam wszystkich dokumentów do odbioru domu, znów pracuję do wieczora i czasu brak na wiele czekających spraw w kolejce ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Zmarnowałam tyle czasu na szukanie płytek do łazienki syna ........ Mnie nic się nie podoba, jedne do drugich podobne, rzadko spotyka się oryginalne wzory. A on nie ma kompletnie czasu na chodzenie po hurtowniach. Więc po długich poszukiwaniach w realu zakończonych brakiem wyboru, zaczęłam podczytywać i oglądać co się da w internecie. No i jest!!! Zachorowałam. Le Rable. Cena powala na kolana.

Przedstawiam propozycję na forum rodziny nic nie mówiąc o kosztach. Mąż jakoś tak z rozpędu popiera wybór, natomiast syn jest zdegustowany. Zapraszam go więc jeszcze raz na osobisty przegląd zasobów lokalnych hurtowni. Oczywiście nie ma ochoty tracić czasu na łażenie. Więc wałkuję spokojnie mój wybór. W końcu ze zrezygnowaną miną zgadza się, pod warunkiem, że nie będzie za dużo udziwnień. Nie będzie za dużo.

 

Teraz na tapecie jest wanna. Powinna być, zdaniem pana L. w rozmiarze 160x90 asymetryczna, bo potrzebny jest łatwy dostęp do kibelka. Więc mam 3 wyszukane modele i znów jest dylemat który najlepszy.

Ponadto odwodnienie liniowe, panel prysznicowy i szafka z lustrem oraz umywalka. Tutaj już nie mam upatrzonych modeli, jestem daleko w lesie .....

 

Na razie zrobiona wycena hurtowni ze Śląska na płytki, nic nie zapłacone, nic nie zamówione, a tymczasem pan L. niedługo przychodzi do roboty ....

Boszszsz ... kiedy wreszcie przestanę wybierać i wybierać??? I dlaczego ten czas tak szybko leci??? Dopiero był poniedziałek już jest sobota!

Chce już tylko mieszkać i niczym się nie zajmować. Trochę jestem wszystkim zmęczona, ciągle pracuję do wieczora, bo jest teraz dobry czas na zlecenia. Po prostu muszę, nie ma mebli i cały ogród na wiosnę do roboty jest .....

 

Może jakoś to wszystko pójdzie ......

Ostatnio przyszedł z allegro piękny secesyjny niciak po renowacji. Stoi sobie w kuchni koło kredensu i cieszy oko. I plafony do przedpokoi też przyszły .... i firanki do kuchni zaprojektowane, tylko trzeba je zawieźć do uszycia.

 

A na razie zakupy ubraniowe i buty na zimę. Przepuściłam trochę gotówki i humor mi się poprawił.

No to od jutra znowu wybory "łazienkowe" .......

Chyba muszę dokonać konsultacji z panem L. On mnie zawsze mobilizuje do działania i podpowiada właściwe rozwiązania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months później...

No i łazienka syna prawie na ukończeniu. Płytki wcale nie takie piękne na żywo, piękne są tylko dekory. Ale poczekam na obłożenie wanny "duną", pewnie będzie bardziej ciekawie.

Jutro może fugi zrobią? Kupiona szafka w ciemnym kolorze i lustro do kompletu stoją rozpakowane w przedpokoju, armatura też gotowa do montażu - dość droga, bo Grohe. Deszczownica będzie naścienna. I zasłonka prysznicowa dobrana kolorem.

Ale trzeba było przerobić instalację wody, bo koncepcja ściennej baterii wannowo-prysznicowej poszła w kąt - wanna przecież jest półokrągła, więc będzie bateria 3-otworowa z dorabianą metalową płytką usztywniającą. Oczywiście pan L. zadbał sam o dorobienie płytki. I sam wszystko kupuje, nawet fugę dobrał sam wg moich wytycznych. I pozmieniał koncepcję wykończenia ścianek prysznica - będzie diuna na "krawędziach".

Prace wykonywane są baaaardzo starannie, pan L. ma pomocnika-wspólnika. Zgodnie sobie razem pracują, rano piją w kuchni kawę i ustalamy szczegóły na cały dzień.

Po skończeniu łazienki zamontują jeszcze plafony w przedpokojach i w kuchni oraz powieszą parę obrazków.

 

Tymczasem z allegro doszło secesyjne biureczko z krzesłem i stoi w bibliotece - to stanowisko pracy męża. Ma piękną nadstawkę z rzeźbieniem i szufladkami.

A przedwczoraj dostarczono mini etażerkę do przedpokoju, też z tamtego okresu, przetrwała w dobrym stanie, jest odnowiona. Umieściłam w niej moje książki kucharskie i inne skarby. Pięknie się prezentuje! Kocham te starocie, są takie gustowne .... ponadczasowe. Zawsze będą się podobać.

 

Co poza tym?

Nic .... niezbyt dobrze układa mi się z synem w pracy .... ot, młodość ..... brak doświadczenia, obycia i przeświadczenie o swojej racji, totalny brak pokory i szacunku.

I złość na każdym kroku, obrażanie się o wszystko.

I agresja. Agresja na zawołanie, z niczego, bez powodu, a może ja już nic nie rozumiem???

 

Ech, smutno mi, jestem już zmęczona tą wieczną szarpaniną. Całe życie o coś walczę, do czegoś przekonuję .....

Nie chcę już tak dłużej żyć, chcę odpłynąć daleko, daleko ...... do krainy, gdzie cały dzień świeci słońce, gdzie nawet gdy pada deszcz to jest wesoło, gdzie wszystko jest takie proste ....... gdzie nie ma złych ludzi .... gdzie czas stoi w miejscu .....

Edytowane przez Renia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Łazienka wreszcie skończona! Po obłożeniu wanny diuną zrobiło się całkiem ciekawie. A po powieszeniu zasłonki prysznicowej i położeniu dywaników w kolorze gorzkiej czekolady wszystko mi pasuje. Brakuje tylko górnej lampy, nie mam teraz siły za nią biegać, może w wolnej chwili coś dobiorę. Kinkiet nad lustrem jest ładny, ale zbyt ciemny, więc na górze musi być coś z dobrym światłem.

Wreszcie rano mogę swobodnie korzystać z dolnej łazienki, pasuje mi ona baaardzo! Kuchnia jest blisko i mogę robić kilka rzeczy na raz, parzę herbatę, prasuję ciuchy, ubieram się .....

 

Teraz trzeba pomyśleć o kolejnych meblach .... A tu już dzwoni wykonawca od kostki. Miał zaraz na wiosnę budować murki na kwiaty i coś w ogrodzie robić. Hmmmm, tak szybko ta zima minęła, że nie zgromadziłam dostatecznie dużo pieniędzy na te roboty. Łazienka pochłonęła wszystko.

Nie wiem co robić, pewnie muszę trochę poczekać .....

Pasowałoby zrobić plan zagospodarowania zieleni w ogrodzie, ktoś musi się tym zająć, bo ja się na tym nie znam w ogóle.

No, muszę coś kombinować pomału ......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Dzwoni pan L. z wiadomością, że w Castoramie mają być płytki gresowe bardzo tanie, takie do garażu. Już dawno uzgodniliśmy, że jak będzie coś wiedział, to pojedzie kupić i będzie wykończał garaż. Twierdzi, że do garażu nie warto kupować zbyt drogich, tylko takie po okazjonalnych cenach. Faktycznie, 14 zł za m2 to tanio. Dostaje więc pieniądze i na drugi dzień płytki są już koło domu, kolor - beż z kroplą popielu z bardzo drobnymi ciemnymi kropeczkami. Trzeba je będzie zaimpregnować po położeniu.

Już na drugi dzień garaż jest sprzątany, samochód stoi pod domem, a panowie skuwają fragment tynku na zewnętrznej ścianie, która była trochę zalewana zanim taras został wykończony.

Tę inwestycję finansuje mąż. Będą jeszcze jakieś mini meble "garażowe", półki itp., żeby można było narzędzia pochować i coś tam zrobić w razie potrzeby.

No i odpływ będzie, spadek jest zrobiony, trzeba sprawdzić czy wystarczający.

 

A ja muszę poczekać z następnymi sprawami, pewnie meble dla syna w pierwszej kolejności kupię, bo już 10 miesięcy żyje na podłodze.

Oj, ciężki wybór będzie, bo nie ma koncepcji na urządzenie tego pokoju.

 

Tymczasem kolejne święta nadchodzą, a w bibliotece nadal nie ma krzeseł i stołu, znowu jedzenie przy prowizorce. Na szczęście jest wygodny stolik kawowy, to przynajmniej w saloniku można normalnie posiedzieć, wypić kawę i pooglądać tv.

Za to do kuchni przybyły 4 stylowe krzesełka i secesyjne lustro do przedpokoju, oczywiście kupione na allegro. Wszystko poszło do renowacji, bo było mocno nieświeże. Mebelki dostaną nowy kolor i lakier - krzesełka nową tapicerkę, a rama nowe fazowane lustro. Będzie to dużo kosztowało, ale mylę, że warto. To są rzeczy niepowtarzalne. Dodatkowo zamówiłam stół kuchenny w takim kolorze jak krzesełka, bo renowator sprowadza też wiele rzeczy i je sprzedaje.

Hmmmm ... widziałam u niego pięęęękny fotel .... uszak. Nadawałby sie do pokoju syna, ale przecież on chce nowoczesny wystrój .... szkoda!

W ogóle nie mogłam wyjść z tego sklepu, znowu buszuję godzinami na allegro ....... jestem po prostu uzależniona od szukania staroci!

Edytowane przez Renia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

I już po świętach, tak szybko płynie czas.

Płytkowanie garażu na ukończeniu, za kilka dni pomieszczenie gospodarcze będzie "obrabiane". Tam też te same płytki i obróbka parapetu wewnątrz.

A na działce trawa bucha z ziemi, trzeba coś postanowić w sprawie nasadzeń i dalszej części robót tarasowych - miały być na wiosnę dorabiane kwietniki. Trzeba więc dzwonić do wykonawcy i kolejkę zamówić.

Nadal szukamy biblioteki i szafki na płyty CD. Nic mi się nie podoba!!!

A tak w ogóle to mam dużo pracy w pracy i głowy nie podnoszę znad komputera. Dopiero w lipcu będę wolna.

Ale już teraz należałoby kupić stół i krzesła na taras, wtedy będzie mozna zacząć wreszcie korzystac z tego miejsca, idzie długi weekend.....

Kotu trzeba sprawić jakieś szelki, żeby nie mógł się za daleko oddalić, będzie pierwszy raz wychodził na zewnątrz i istnieje prawdopodobieństwo, że zginie biedactwo.

Muszę się zmobilizować w tym tygodniu i zrobić kolejny krok do przodu!

Pora też rodzinkę zaprosić po raz pierwszy, bo do tej pory nie było okazji. W ubiegłym roku nie mieliśmy za wiele wyposażenia, skupiliśmy się głównie na tej kostce brukowej ..... eh, dobrze, że to już za nami!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Garaż co prawda skończony ..... pięknie wymalowane ściany i nawet nowe lampy są na ścianach. I świetlówka na suficie.

Ale pomieszczenie gospodarcze od strony ogrodu nadal w robocie! Nie mam już siły. Oni nigdy od nas nie pójdą. Codziennie pracują i pracują i niewiele przybywa ....

Nie mam zastrzeżeń do wykonania, jest idealnie, wprost perfekcyjnie. Ale to tylko pomieszczenia gospodarcze a nie pokoje czy salony ....

Jeden dzień przerwy się znowu szykuje, bo na posadzkę nie można wejść, jest świeżo zrobiona.

Ech, już niedługo.

 

W międzyczasie umawiam się z panem R. na wstępne uzgodnienia odnośnie kwietników i reszty ....

Przychodzi po kilku dniach zwłoki i już po pół godzinie mamy wstępnie uzgodnione sprawy.

Na drugi dzień ma wejść ekipa ludzi, którzy zniwelują teren, przebiorą kamienie i usuną największe chwasty. Wytyczą także mini alejkę, przygotują miejsce pod mały placyk na końcu działki i podzielą teren ogrodu na kilka "rejonów".

No i tak się dzieje.

Już po pierwszym dniu wszyscy jesteśmy w szoku. Niby nie biegają w przyspieszonym tempie a robota posuwa się błyskawicznie. W połowie dnia mąż dzwoni do mnie do pracy z informacją, że nie poznam naszego ogrodu po powrocie do domu. "Ogrodem" nazywamy kawał pustego, zarośniętego ogromnymi chwastami pola, ha, ha!

Więc prosto z autobusu biegnę na to puste pole.

Boszszsz..... nie ma już żadnych chwastów i alejka wytyczona. Kwietniki też. Wszędzie stoją druty i jakieś linki.

 

Na drugi dzień wraca pan L. ze wspólnikiem dokończyć płytki w pomieszczeniu gospodarczym. Wchodzi na tył domu i otwiera szeroko usta. Nie było ich tylko jeden dzień a tu takie zmiany!!!

Obydwaj panowie poznają się i wymieniają uwagi co do organizacji ogrodu. Kwietnik nie będzie miał przerw, bo włoży się rurki pcv do odpływu wody z tarasu. Taka wersja kwietników podoba nam się bardziej.

Po kolejnym dniu wszystko jest gotowe. Plan nasadzeń jest następujący:

W głębi po prawej strefa mini lasu z iglakami i innymi drzewkami, na końcu po lewej - lipa, która będzie wchłaniać nadmiar wody z zaplanowanego drenażu. No, bo będzie drenaż po obydwu stronach ogrodu.

Po lewej, po środku - warzywnik i krzewy owocowe. Tuż za kwietnikami będzie asymetryczny pas trawnika. Nie za dużo, nie za mało, tak, żeby się położyć na kocu i poopalać lub pograć w piłkę.

Powinnam teraz pomyśleć nad nasadzeniami .......

Hmmmm .... nie mam zielonego pojęcia!!! Przecież się na tym kompletnie nie znam.

Muszę się zabrać za naukę ogrodnictwa!

Edytowane przez Renia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomieszczenie gospodarcze nadal w robocie .... niby już wszystko skończone, ale umywalka i kran nie zamontowane! Więc jutro znowu przychodzą do roboty. Wykorzystuję ich do wywiercenia dziur pod dwa secesyjne lustra w przedpokoju, bo czekają na powieszenie. Powinnam też poprosić o dziury pod karnisze do firanek w kuchni, ale nie proszę. Wtedy już nigdy nie skończą. Znowu przeciągną robotę o kolejny dzień. Zostaną z nami na zawsze!

Nie!!! Wole nie mieć dziur i nie mieć firanek. Już chcę odpocząć i posprzątać w garażu. Mąż też jest zmęczony tymi robotami, bo to za długo trwało. Jutro ma się rozliczyć z nimi.

 

Tymczasem pan R. przywozi pociętego dęba na alejkę i układa w stertę. Plastry mają około 15 cm grubości i różną średnicę, wyglądają bardzo ciekawie. Teraz jeszcze trochę kamienia na podkład pod dęba i czerwony kamień na kwietniki. Za tydzień rozpoczną roboty, powinni się uwinąć w półtora tygodnia. No, tym facetom to się robota pali w rękach, nie ma mowy o marudzeniu. Szybko, solidnie i fachowo, powinnam być zadowolona.

Tylko drobna korekta placyku pod altankę jest potrzebna, powinien być dalej od ogrodzenia.

Zaczynam interesować się tematem składowania trawy. Na allegro jest mnóstwo ofert kompostowników, więc planuję taki zakup za parę tygodni. Będę tam wrzucać wszystkie organiczne odpady z kuchni: obierki ziemniaków, resztki warzyw i owoców, skorupki jajek itp. Co roku będzie dobry kompost pod kwiaty i krzewy owocowe.

Robię też rozeznanie w sprawie drzew i krzewów. Nie chcę latami czekać na wzrost, więc kupię większe okazy.

 

Na tarasie przybywa stół i dwa krzesła ogrodowe, tylko tyle było na wystawce. Resztę krzeseł dokupimy w najbliższym czasie.

Zbliżają się upały, przydałoby się zadaszenie na tarasie, bo słońce nas roztopi .... ale chyba nie damy rady tego zrobić w tym roku, skończą się nam finanse.

A w firmie jest nieciekawie, o połowę mniej możliwości zarabiania niż w tamtym roku. Dobrze, że najgorsze wydatki mamy już za sobą.

Jak skończą się podstawowe roboty w ogrodzie, to muszę odpocząć od tego galopowania za pieniądzem, od pracy. Nie mam już siły.

Należą mi się spokojne wakacje, w domu, w nowym ogrodzie, w spokoju, wśród zieleni i zapachów niosących się z sąsiednich działek pełnych kwiatów i ziół.

Nie tęsknię za żadnymi podróżami, obcymi krajami, egzotyką. Nie pojechałabym nigdzie nawet jakby mi dopłacali!

Tak bardzo chcę być u siebie i cieszyć się tym co mam. Nie potrzebuję już niczego więcej oprócz zdrowia.

Wreszcie doczekałam finału. Lato będzie piękne ......

Edytowane przez Renia
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...