Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Dziennik budowy RENI


Recommended Posts

Odzywa się pan od płytek, jest gotowy do pracy. Biorę półtora tygodnia urlopu i spędzam go na budowie. Pan L. zabiera sie do czyszczenia tarasu z pozostałości tynków. "Jeździ" młotkiem miejsce w miejsce po wylewce i po odgłosie poznaje gdzie jest coś do skucia. Ubytki na tarasie zostają pokryte odpowiednią masą. Następnie nanoszony jest szlam uszczelniający w trzech warstwach, równocześnie przyklejana jest taśma pomiędzy ścianą domu a płytą tarasu. Jest bardzo droga ! Ją też smaruje się szlamem. Woda nie ma żadnych szans ! Na skraju tarasu przyklejana jest listwa okapowa, która ma "wejść" do rynny. Pojawia sie problem umocowania rynien..... Garaż oklejony jest 10 cm styropianu, nie można go dziurawić. Pan L. wymyśla aluminiowy płaskownik zgięty pod kątem 90 stopni, który mógłby być przyklejony od góry na tarasie (trzeba będzie wyrżnąć w siatce narożnikowej 3-cm - trowe wgłębienia). Nie ma takich gotowych płaskowników nigdzie, trzeba to zrobić na zamówienie. Jadę więc z mężem na ul. Siemieńskiego i usiłuję coś skombinować..... Chłopcy na magazynie nie bardzo widzą z czego można byłoby to zrobić. Już tracę nadzieję kiedy jeden z nich pokazuje mi płaskownik 5 mm grubości i oferuje sie go pociąć na 20 kawałków po 20 cm długości. Konsultuję to telefonicznie z panem L., może być ! Płaskownik zostaje pocięty, ale jest problem żeby go zgiąć pod katem, po prostu aluminium sie złamie ! Poza tym oni nie maja czym tego zrobić. Musze szukać możliwości gdzie indziej. Dzwonie do znajomego dacharza, który reperował kominy i otrzymuje adres, gdzie robią takie rzeczy "na gorąco". Na drugi dzień rano mąż załatwia sprawę sam.... Trochę to kosztuje, ale problem jest rozwiązany. Pan L. wyrzyna piłką miejsca w narożnikowej siatce i przykleja klejem do płytek aluminiowe płaskowniki do których zostaną przymocowane rynny. Po kilku dniach przygotowań można wreszcie przystąpić do przyklejania płytek na taras, to około 32 m2 ! Pan L. wyrównuje klejem nierówności zachowując równocześnie spadek. Wszystkie prace wykonywane są wyjątkowo starannie. Taras "podzielony" zostaje na trzy części, wykonane zostają dwie dylatacje, płyta tarasu zostaje przecięta i zaklejona taśmą, na to znowu szlam w dwóch warstwach.... Dzięki tym zabiegom taras będzie mógł pracować i nie popęka.

A wszystkie prace powoli, bez pośpiechu, dokładnie..... genialnie !!!

W wolnych chwilach otrzymuję od pana L. mnóstwo fachowych porad odnośnie dalszych etapów wykończeniówki. Bardzo chciałabym żeby zrobił obydwie łazienki, przedpokój i wiele innych rzeczy.... Ale on ma kolejkę klientów .... mój taras robiony jest "w przerwie".

Pod koniec urlopu taras jest pokryty płytkami, pozostaje tylko fugowanie.

 

W ostatnim dniu kładzenia płytek niespodziewanie przyjeżdżają balustrady.... Trzeba je wciągnąć na taras na linach, więc samochód staje za garażem. Po pół godzinie balustrady leżą na deskach, montaż rozpocznie sie nazajutrz.....

Oglądam z ciekawością to, na co czekałam miesiąc. Są pięęęęęęęęęęęękne !!! Dokładnie takie jak chciałam, jakie były na zdjęciu. Genialny wykonawca !!! Wspaniały nastrój psuje tylko fakt wysokich kosztów, no ale wychodzę z założenia, że balustradę robi sie raz na całe życie więc warto zaszaleć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 197
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Na drugi dzień zaczyna sie montaż balustrad. Miały byc nałożone z góry na wystające z płyty balkonowej pręty. Tymczasem bocznych kawałków balustrady nie można podnieść do góry nad prętami, bo krokwie w dachu są zbyt nisko.... A to niespodzianka ! Zamiast jednego dnia spawania szykują sie dwa dni roboty, bo trzeba wycinac dziury w 6 miejscach i nakładac balustardę bokiem, a potem spawac te kawałki z powrotem. Po dwóch dniach wszystko jest zrobione, tylko od szlifowania zgrubień "spawowych" naleciało czarnego pyłu między płytki tarasowe, nie ma przecież jeszcze fug. Balustrada na balkon z drugiej strony domu jest tylko prowizorycznie przyłożona, trzeba bedzie ją zdjąć przed kładzeniem płytek, montaż na stałe będzie poźniej.

W sobote przyjeżdża pan do fugowania tarasu i załamuje sie. Trzeba bedzie myc wiekszość szpar pod balustardą z tego czarnego dziadostwa, bo inaczej fuga bedzie brudna, a ma mieć piaskowo-szary kolor. Mało brakuje, a zabierze swój plecak i nie wróci aż ja zrobie porządek z tym brudem. Robię zbolałą minę i oczekuję litości ........

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pan L. złorzecząc na pana B. od balustrad próbuje myć gąbką fugi lub wymiatać miotełką czarny pył. Efekty są mizerne, dodatkowo z dolnego prętu balustrady też sypie się coś czarnego. Pan L. stwierdza, że po pierwszym deszczu spłynie wszystko na świeżo położone piaskowo-szare fugi, które pod balustradą zrobia sie czarne. Trzeba myc balustrady. To TYLKO 16 m długości kręconych prętów z różnymi wzorami. Ba ! Teraz to się już zabierze do domu i zostawi mnie z tym bajzlem samą. Przecież jest sobota, ma zaproszenie na grilla...... Nie wiem co mam robić ?!?

W którymś momencie rozgląda się za wężem leżącym na parterze, jest dziurawy i odcięty od kurka. Nie nadaje się już do eksploatacji. Przypomina sobie, że mam w domu odkurzacz wodny.... mówiłam mu o tym ostatnio. Pyta czy można byłoby go przywieźć. Oczywiście. Telefon do męża i za 20 minut odkurzacz jest na budowie. Obydwaj panowie dyskutują jak szybko poradzić sobie z problemem. Pan L. prosi o zakup nowego węża "na clik". Leroy Merlin jest niedaleko, więc mąż ratuje nas szybkim zakupem.

Teraz pan L. leje wodę w szpary, brudy wypływają szybko i po 15 minutach można zacząć myśleć o rozrabianiu fugi. Wysysam odkurzaczem resztki wody z pomiędzy płytek.

Jest późno po południu, bo pan L. przybył na budowę około 13.00, rano kosił swoją działkę.

Po dwóch godzinach zafugowana jest 1/3 tarasu. Zaczyna padać deszcz, więć kładziemy czarna folię na tym kawałku, fuga po godzinie jest niewymywalna, teraz jest zbyt świeża.

Tutaj pada a tam gdzieś jest grill..... iść do domu czy czekać aż przestanie padać ?

Rozmawiamy o różnych sprawach, żartujemy, chociaż już wiadomo, że robota nie będzie skończona tak jak było zakładane.....

Trzeba będzie przyjść jeszcze raz, a od poniedziałku jest robota u innego klienta. No może w któryś dzień po południu na 3 godziny ???

Deszcz odrobinę mniejszy więc pan L. decyduje zrobić jeszcze 4 m2 pod samym dachem, gdzie nie zacina. Pomagam mu wymywać resztki fugi z płytek po zaschnięciu. Wszystko trzeba robić na kolanach, bolą mnie krzyże, nie przyzwyczajona jestem do takiej roboty. No cóż, przed komputerem głównie siedzę, w domu specjalnie sie też nie ruszam.....

Jakoś się udaje skończyć 2/3 tarasu. Jest późny wieczór, z grilla nici ..... pan L. dostaje sporą zaliczkę, pracował prawie 2 tygodnie. Mąż przyjeżdża po nas i zabiera odkurzacz. Trzeba oddać 3 worki kleju, bo za dużo go zamówiliśmy, a dokupić worek fugi bo dużo jej idzie.

W nocy leje jak z cebra, mam nadzieje, że fugi położone pod dachem i nie okryte niczym wytrzymają, zdążyły już chyba stwardnieć.......

 

A mój mąż w trakcie krótkiego pobytu na budowie zdążył uzgodnić ze znajomym panem wywóz drewna po budowie, palet, starych okien i złomu.... wszystko gratis. No i zabierali to wszystko na kilka razy. Wokół domu jest czysto, ani śladu bajzlu, który zalegał przez 4 lata..... Jestem zła ! Przecież jakieś deski mogą być jeszcze potrzebne, a teraz nie ma już nic !

Ech...... ten mój mąż ! Zadowolony, do pana L. powiedział, że jest estetą i nie mógł już dłużej patrzeć na ten bałagan.

A obiecał to drewno panu od balustrad jakiś czas temu, ten nie zabierał, więc zrobił porządek.

A w poniedziałek rano dzwoni pan od balustrad, że wysłał chłopaków samochodem po to drewno, a tam nic nie ma !

Ha ! ha ! Musiałam sie tłumaczyć......

No i jeszcze jedna ważna rzecz ! Pan L. podpowiedział zrobienie poręczy na tych 3 schodkach przy drzwiach wejściowych. Są zamówione. Wzór taki sam jak na balustradach. Bedzie komplet. A w przyszłości brama wjazdowa - też do kompletu......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę wyjechać na dwa dni szkolenia do Krakowa..... w trakcie pobytu dostaje wiadomość od pana płytkarza, że jest na budowie i kończy fugowanie tarasu. Po powrocie, w niedzielę jedziemy z teściem zobaczyć efekty. Mąż jest nieobecny, wędruje po Bieszczadach. Taras nie jest domyty, trzeba będzie kupić porządny mop. Zostały puste dwie dylatacje no i cokół do zrobienia, reszta jest super !

Pan plytkarz wróci za jakis czas, będzie robił balkon z drugiej strony domu i płytki w domu..... Teraz muszę sciągnąć ekipę od elewacji, żeby pomalowali garaż. Trzeba będzie zaraz na drugi dzień założyć rynny aby przypadkiem deszcz spływający z tarasu nie zalał świeżo wymalowanej ściany garażu.

Następne zadanie w tzw. międzyczasie to zamówienie systemu drzwi przesuwnych, mebli i białego montażu do łazienki na dole oraz drzwi do wiatrołapu, garażu i łazienki. No i oczywiście płytki, płytki, płytki...... !

Nie mam czasu za wiele, w pracy pomału zaczyna się duży ruch.

Meble do łazienki przedyskutowane z mężem, zamawiam więc e-mailem i otrzymuje wiadomość, że przyjadą za około 3 tygodnie. Z drugiego końca Polski.....

Do zdjęcia wymiarów na system drzwi przesuwnych też za kilka dni ktoś przyjedzie.

Ale zanim podejmę decyzję o zakupie płytek, to jeszcze na dwa weekendowe dni w góry się wybiorę. Najwyższy czas skorzystać z ostatnich promieni letniego słońca i rozruszać trochę kości. Nie byłam w tym roku nigdzie.......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

No i oczywiście jest poślizg.... ja siedze w pracy do późna, nie dzwonię, nie umawiam, nie ponaglam wykonawców. Jak zwykle uznaję, że najpierw praca, dzięki której zarabiam i żyję, potem budowa.

Końcem września przyjeżdżają zamówione mebelki do łazienki na parterze. Jedziemy z mężem i synem aby je odebrać, olbrzymi samochód z Gdyni ledwo wjeżdża naszą wąską drogą na podwórko. Kierowca pomaga nam wnosić największą szafkę do garażu, jest okropnie ciężka, resztę wnosimy my - lustro, wieszaki, dwie umywalki... syn zauważa, że są leciutkie, tak, to umywalki dolomitowe. Wszystko jest zapakowane, nie otwieramy pudeł, chociaż ciekawość mnie zżera aby zobaczyć je na żywo, kosztowały sporo !

Otworzę jak przyjdzie wykonawca i będzie kładł płytki, trzeba będzie pewnie podkuć przewód z prądem, bo lustro ma na środku kinkiet. A jeszcze rok temu meble planowane były na innej ścianie, tej od strony garażu, umywalka i toaletka na tej od przedpokoju. Ale zobaczyłam w internecie te przepiękne meble i zachorowałam .... teraz będzie dwie umywalki a pod nimi piękna gięta szafka z podwójnym lustrem. Meble mają około 1,70 długości i będą na ścianie od przedpokoju. Na ścianie od garażu będzie może jakiś efektowny wzór ???

 

Po 2 tygodniach przyjeżdża zamówiony system drzwi przesuwnych do salonu, biorę 1 dzień urlopu i spędzam go z dwoma panami montażystami na budowie. Ustalamy odleglość ścianki od końca salonu tzn. wielkość salonu i biblioteki. Biblioteka będzie miała wymiary 4,10 x 3,70, salon około 25 m2 (4,10 x około 6m). Rozsuwne drzwi będą miały 2 skrzydła po 1 m szerokości, pozostanie więc spora przestrzeń wolna po ich rozsunięciu, około 39 m2 biblioteko-salonu. Drzwi będą miały szybki, mąż coś wspomina o witrażach.... nie wiem czy to pasuje do kominka z kremowych kafli ? Pewnie wszystko zależy od reszty, a reszta na pewno nie będzie w nowoczesnym stylu.

 

Przyjeżdża ekipa od malowania i maluje garaż, który czekał na dokończenie od lipca, potem szybko panowie od rynien montują rynienki wokół tarasu. Deszcz leje w tę sobotę jak z cebra, ale to jedyny dzień kiedy oni są wolni, więc ja też moknę razem z nimi... Po 3 godzinach wszystko jest gotowe, trzeba tylko dokupić obejmy na rynny spustowe, bo kolanka niepotrzebnie były zakupione.

Tylko woda z tarasu spływa po świeżo malowanej ścianie pomimo założenia rynien ! Po prostu brakuje uszczelnienia ostatniej płytki na tarasie masą silikonową (nie wiem czy dobrze ją nazywam). Dzwonie więc po pana od płytek, który nie wrócił do mnie po obiecanym miesiącu, bo robota mu się przeciąga u innego inwestora. Przyjdzie tuż przed Wszystkimi Świętymi i "oblepi" płytki. Ale do dokończenia cokołu nie wróci szybko, muszę czekać. Proponuje to miejsce przy ścianie budynku na zimę zabezpieczyć też tym silikonem. Przypomina mi znowu o wygrzewaniu wylewki na podłogówce, a ja nie mam czasu umówić się na uruchomienie c.o. .....

W biegu natomiast rezerwuję w RCMB płytki gresowe na podłogę w przedpokoju i kuchni .... nie są drogie, nawet tanie bym powiedziała, przyjemny jasny kolor, pasujący "do wszystkiego". Sama wybrałam. Nadal nie mogę zdecydować co na ścianę w łazience...

 

Zanim się znowu zacznie coś dziać na budowie wracam do pracy w firmie, wygrane konkursy, negocjacje z urzędem, nowe zlecenia, bieżące sprawy zajmują mnie skutecznie. Nie mam czasu przeglądać zamówionych przez internet kolorowych czasopism wnętrzarskich, bo ostatnio sporo czasu zajmuje mi rozwój osobisty, czytam ciekawe książki, zajmuję się przywracaniem sobie zdrowia metodami niekonwencjonalnymi. Kosztuje to sporo, ale jest super !!! Coraz lepiej się czuję, mam sporo energii, jestem mniej zmęczona, od 7 m-cy stosuję dietę, schudłam kilka kilogramów. Niczego nie przyspieszam, życie układa się samo....

Generalnie spore sukcesy. Aż nie chce mi się wierzyć, że wszystko mi się układa tak jak chcę, ten rok jest dla mnie przełomowy. Wreszcie nie galopuję na przepadło, tylko zaczynam smakować życie. Oprócz marzeń o przeprowadzce w następnym roku do nowego domu zaczynają się pojawiać inne marzenia ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months później...

Znowu mam przerwę w pisaniu ... czas zbyt szybko płynie, znowu mam mało czasu, bo pracy dużo ....

Przyjeżdżaja plytki na podlogę w przedpokoju, nosimy je wszyscy troje. Garaż jest wypełniony w połowie różnymi rzeczami.

Trzeba wreszcie kupic płytki do dolnej łazienki. Wybrałam tylko kolor, maja byc białe. Jedziemy w którąs niedzielę z mężem do marketów budowlanych, nic nie pasuje do mojej mglistej koncepcji. Nic mi się nie podoba. Znów jedziemy, tym razem do do Leroy Merlin, tam mąż przeszedłszy pomiedzy wystawami, wskazuje na białe płytki, z daleka niepozorne .... "Masz białe płytki ...". Przyglądam się tym płytkom i przyglądam, cena niezbyt wysoka, powiedziałabym niska. Są białe i mają takie malutkie jakby centki panterkowe w biało-szaro-srebrzystym kolorze, na całej powierzchni. Z daleka ich tak nie widać .... Sa też płytki z dekorami, niezbyt wyszukane i dekory 6 cm szer. tez proste, z delikatnymi wzorami w kolorze jasnej oliwki i czerni, ale takiej jakiejs niekrzykliwej, tylko stonowanej, nie rażącej w stosunku do reszty. Wzory na dekorach kojarzą sie troche z Afryką. Nie ma nic odpowiedniego na podlogę, to co jest w tej kolekcji nie pasuje mi. Chciałabym coś w kolorze oliwki. Zaczynam widzieć łazienkę w tych płytkach, coraz bardziej mi sie podobają .....

Muszę sie przespac z decyzją.....szukam w internecie ... produkuje je niemiecka firma Steuler, wiodąca na rynku, wytyczająca trendy .... Hmmmm. Tylko ceny zabójcze i nigdzie ich w Polsce nie ma .... obdzwoniłam parę miejsc. A w L.M. są i to takie tanie ..... :roll:

Dzwonie do L.M. i pytam kto jest producentem .... no, polski producent, znany, nie podaje nigdzie na stronach ani w katalogach, że takie produkuje .... :roll: :o

Pytam czy cena aktualna ... tak, aktualna. No to wyliczam ile potrzebuję i zamawiam. Nie ma na magazynie. Trzeba sprowadzać z innego miasta. No to wpłacam zaliczkę. Za półtora tygodnia są. Jedziemy z mężem i przekładamy do garażu, a ja biore jedną żeby dobrać podłogowe z innej kolekcji.

To "katanga".

Łazienka będzie spokojna, nie przeładowana, oszczędna bym powiedziała, klasyczna. Za to meble pewnie będą "krzyczeć". No i dobrze, wszystko nie może krzyczeć .... nie lubię przeładowania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znowu nie mam czasu na nic. Pracuję do nocy, natłok pracy jest taki, że nie nadążamy z wykonaniem. I jeszcze kontrola, która nadszarpuje mi poważnie zdrowie .... zaczynam miec duszności kolo serca i juz wiem, że nie będzie różowo.... życie byloby zbyt piekne, gdybym przestała miec problemy.

A ludzie na mnie patrzą .... muszę coś wymyslić, żeby uratowac tyłek. Hmmmm w dokumentacji bajzel, trzeba sporo czasu żeby to wyprowadzić, pracujemy w stresie, jest okreslony czas na korekty ..... Wieczorem nie zyję. Tylko zwłoki wracaja do domu. Tak to jest jak sie nawygrywalo i trzeba przerobić. A chciało sie wygrywac !!! Żeby było dostatnio !!!

 

Pewnej niedzieli zaczynam interesowac sie parkietem, konkretnie deskami. Robie rozeznanie .... jest mozliwość .... deski 16 cm szerokie, grube 22 mm, czerwony dąb. Dostaje próbkę do domu. Nie mam siły szukac gdzie indziej. Chyba dobre ..... przedpłacam polowę, będą montowane w lecie, poleżą trochę u sprzedawcy, bo u mnie nie ma warunków.

Tymczasem rozmawiam z moim panem od płytek, musze go zarezerwowac na wiosnę. Mówi, że na początku marca sie odezwie i cos będziemy planować ......

Na razie wracam do morderczego tempa w pracy, musze to przetrzymać.

Na duchu podtrzymuje mnie fakt, że mój fachowiec sam wszystko zorganizuje, sam obliczy, przypomni o wszystkim, pomoże wybrać, wytłumaczy. I wykona.

Już nie czytam "wymiany doświadczen", zdaję sie tylko na niego !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Którejs soboty wyciagam męża do marketu budowlanego, gdzie sa płytki, może cos dobierzemy do tej katangi na podlogę ....

Sprzedawca bierze dekor i przechodzi pomiędzy wystawkami. Są oliwkowe ale żadna nie pasuje do mojej kolekcji. Przykro.

Juz mamy wracac do domu, jednak cos mnie tu trzyma. Szkoda mi odjeżdżać zanim nie przeglądnę porządnie oferty sama.

Chodze i patrze jeszcze raz ... na dole jest przeceniona płytka, tak jakby w kolorze oliwki ... ciemno jest ... nie widze dokładnie. Wyciagam ja ze stojaczka i idziemy do światła. Przykładam dekor .... jest genialna !!! A jaka droga była ! Nawet po przecenie nie jest tania. Decyzja zapada w jednej sekundzie. Płacimy i wkładamy do bagaznika. Ciężkie jak cholera !!! Boże jaka ja jestem słaba ..... a mąz nie może dźwigac, bo kregosłup wysiadł i boli przy lada okazji.

Proponuję żeby zawieźć prosto do garażu, mąz sie krzywi, tam jest kopa sniegu, nikt nie odśnieżał !!! Ale w końcu jedzie. Jakoś wjeżdżamy, śnieg pod samym garażem, buty mam niewysokie .... Przedzieram sie do drzwi wejściowych i otwieram garaż. Za chwilę płytki są w garażu. No! Jest komplet.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Umawiam sie z wykonawcą na budowie. Musi obliczyc ile trzeba kupic kleju i innych rzeczy potrzebnych do zaplanowanych robót. Chodzimy, liczymy, piszemy .... Wszystko jest uzgodnione. Prosze o pomoc w wyborze w markecie, bo mój mąż nietechniczny jest i nie odróżnia kleju do płytek od cementu. Ja też nie odróżniam, przepraszam, nie chce odróżniac ..... przeciez wszystko do tej pory kupowałam sama. Fachowiec wybierze, mam komfort, chociaż tutaj.

Za dwa dni mąz zawozi nas do L.M., bo tam mam rabat 10 %, zebrałam punkty. Sam wraca do domu, do pracy, a my oglądamy, wybieramy ... Pan L. opowiada mi o różnych firmach i podaje parametry, to dobre jakościowo, to kiepskie ... Bierzemy to dobre. Mnóóóóstwo pierdołków: wkrętów, dybelków, pędzli, itp. No i klej a także fugi. Trzeba dobrać do katangi i do podlogowych w przedpokoju, oglądamy wzorniki. Pan L. proponuje pooglądac te fugi, które sa na wystawce .... ciemne przy jasnych płytkach .... i juz wiem, że musza byc jasne, nie rzucające sie w oczy, zblizone kolorem do plytek. Więc na ściane będa srebrne a na podlogę grey, a do przedpokojowych takie lekko rude, nie za ciemne. Super. Skoro mebelki maja srebrne nogi, to proponuje dobrac takie płaskie paseczki srebrne aluminiowe do wykończenia przy parapecie i przy obudowie geberita oraz komina. Wiem, że teraz wszyscy szlifują pod skosem i nie dają narożniczków. A ja dam. Będzie pięknie. Wreszcie kupujemy umywaleczke do garażu i muszlę z deską i baterie do umywalek i wanny. Takie w "starym stylu", srebrne ze wstawkami z porcelany. Krakowskiej fabryki, dobre. No i zielone plyty do zabudowy w łazience i trochę wełny do ocieplenia sufitu w wiatrołapie, bo tez będzie robiony. Oglądamy przy okazji drzwi, dyskutujemy o wannach .... i o tysiącu różnych rzeczach.

Wszystko kupione, transport zamówiony, dzwonie po męża i syna, pomogą wnosić. Przyjeżdżają za chwilę i wszyscy jedziemy na budowę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co w bagażniku wędruje do garażu, a to co na samochodzie z L.M. dopiero przyjedzie, musimy czekac. Ale na budowie jest pan wod-kaniarz, musi uruchomic centralne ogrzewanie, trzeba wygrzać posadzkę przed polożeniem płytek. Nie ma zaworów, które podobno były zostawione .... jest problem, szukamy ich po całym domu .... . Uzgadniamy przeniesienie pobierania wody do garażu, bo w kąciku w przedpokoju musi wyschnąć, jest trochę mokro, pomimo, że nikt tej wody nie pobierał przez pół roku ....

 

Wod-kaniarz wychodzi na podwórko i znowu, po raz kolejny biadoli nad podmakaniem domu, byly opady, więc woda stoi pod domem. Po raz trzeci - w okresie dwóch ostatnich lat - proponuje odwodnienie wyprowadzone na koniec działki, do betonów. Mąż pytająco patrzy na mnie .... Nie miałam w planie teraz tego robić... finanse mam na styk. Ale wod-kaniarz nie pyta o żadne pieniądze ! Jak będę miała, to zapłacę, za pół roku też może być. A roboty pójdą już ! I ziemia sie zdąży uleżeć pod kostke brukową, bo przeciez zryja koparką .... Pan L. popiera pomysł. Dobra ! Robimy odwodnienie. Jakos tak zawsze wychodzi, że sie go o wszystko pytam .... a on cierpliwie odpowiada i radzi. Mądrze radzi. No i nigdy sie nie pokłóciliśmy, o nic, to jedyny wykonawca, któremu wierzę we wszystko. Hmmmmmm ......

 

Za chwilę pojawia się wykonawca kominka, bo też był na ten dzien umówiony. Przywozi wkład do kominka. Jest ogromny. Wjeżdża od ogrodu i cofa pod same drzwi do salonu. Trzeba jakims cudem wtachać ten kolos do domu. Podobno 150 kg :roll: :o :roll: :o :roll: :o

Jestem przerażona, syn tylko oczami wywraca .... jak my tego dokonamy ???

Panowie sie zastanawiaja jakiej techniki trzeba użyc, a ja tymczasem daję zaliczkę na ten kominek, liczymy pieniądze ....

Słysze, że jakąś deske znaleźli i przełozyli, pomału przepychają ... ani sie nie oglądnęłam a tu piec w salonie !!!

Ludzie ! Taki kolos ! Spartherm. Dobra firma !

Będzie ciepło ......

 

Tymczasem syn musi wrócic do domu, bo jest umówiony, a samochód z L.M. z resztą towaru ani mysli sie pojawić. Dzwonie i dopytuję, nie jest łatwo trafic, dom nie ma numeru, nie widac go od drogi.

No, może za 10 min. bedzie ... Przyjeżdża .... i mąż z panem L. noszą worki z klejem i różne inne rzeczy ....

Hmmm ... dla pana L. to normalka ... a mąż stęka. Samochód nie może podjechac pod sam garaż, bo tu stoi samochód wod-kan, chłopaki zaczynają cos robic z tym c.o. żeby odpalic przynajmniej kaloryfery ...... Więc troche daleko do garażu i błotko lekkie.

Wreszcie wszystko wniesione. Wszyscy mają dość, zostawiamy wod-kaniarzy, a my jedziemy do domów, podwozimy pana L. dziekując mu za pomoc. Do pracy przychodzi po niedzieli.

W mieszkaniu dopadamy herbaty z cytryną. Jedna to mało ! W domu bylo zimno jak licho i drzwi otwarte na oścież. Przemarzłam do szpiku kości. Najgorsze nogi ! Pójdzie do nerek ! Boże, będzie znowu problem ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W poniedziałek rano jadę do pana L., trzeba uzgodnić wiele szczegółów. Ma wszystko przemyślane jeśli chodzi o kolejność robót ale dopytuje o dalsze plany .... Mówię mu, że po płytkach mają być kładzione deski w salonie i na górze ....

No to pasuje najpierw wygładziować ściany i pomalować je na kolor. Przykłada poziomicę i sprawdza piony i poziomy. Jest sporo roboty żeby zniwelowac krzywizny, żeby drzwi mozna bylo dobrze zamocować musi byc idealny pion. No i jakie drzwi będą ? Jakie ościeznice ? Regulowane? Pytania mnożą się jak grzyby po deszczu ....

To nie tak jak myslałam, że zrobie kominek, polożę płytki i parkiet a potem chwila oddechu ... i dalej.

Odwrotnie. Najpierw gładzie, malowanie, montaż parapetów, szpalety przy oknach, zakup drzwi .... płytki też sie będzie kładło.

Pyta czy mam kogoś do tych gładzi ? Nie mam. Albo raczej mam, rozmawiałam już w ubiegłym roku ... są chętni. Ale słucham ..... ma takich ludzi, po których poprawiać nie potrzeba .... No i sam przypilnuje, żeby było dobrze zrobione.

Prosze o wycenę.

Na drugi dzień mam telefon z informacją. Hmmm ... to duża kwota. Nie przewidywałam w budżecie. Drzwi też nie przewidywałam.

A tu za oknem kopareczka już kopie odwodnienie, rury przyjechały ...

Tego też nie było w planie na wiosnę.

Tylko te plytki i te deski podłogowe były mi w głowie .... no i kominek :wink: Kafle będą za 3 tygodnie .....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz pora na rozpakowanie tych mebli do łazienki, które przyjechały w ub. roku, trzeba zobaczyc gdzie światlo będzie nad lustrem i jak je rozmieścic względem drzwi, bliżej, dalej .....

Idziemy do garażu i pan L. rozcina kartony, naszym oczom ukazuje się ogromna śnieżnobiała szafka z dwoma otworami na umywalki i przepięknym drewnianym blatem ...... boszszsz ...... cud ! Oniemiałam.

Pan L. ogląda, odsuwa szuflady ..... wewnątrz znajduje srebrne nóżki. Trzeba je przykręcic. Przewracamy ją na plecy i za chwilę 5 szt jest na swoim miejscu. Trzeba ją podnieśc ale nie opierać o nóżki, bo się wyłamią ... nie mam szans na to, że tego z nim dokonam. Jak dla mnie szafka waży ze 100 kilo. Pan L. wychodzi na podwórko i prosi koparkowego o pomoc. Chłopak chętnie pomaga. Ale ma swoja robote a my musimy ją przesunąć do łazienki, między garażem i przedpokojem jest spory stopień. Mówie, że spróbuję ..... Pan L. sie wacha, ja nalegam, pomalutku, pomalutku, po 5 cm ..... chyba umrę, a wczesniej nerki mi wyskoczą na zewnątrz !!!

Wreszcie jest na miejscu, teraz trzeba zaznaczyc światlo i odpływy ... jest tylko jeden, drugi trzeba dorobic .... Przynosi lustro, też jest piękne, oryginalne, przymierzamy kinkiet.

Pan L. zaznacza na ścianie grubym ołówkiem miejsca. Lustro wraca na swoje miejsce do garażu, a szafkę przeniesie z panem wod-kaniarzem, mnie nie bierze nawet pod uwagę, widział, że był to dla mnie zbyt duży wysiłek.

Rozmawiamy jeszcze o kilku szczegółach...... muszę wrócić do pracy, będę w biurze do wieczora.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z panem L. kontaktuję się przez telefon, wszystko idzie dobrze ....

Tylko tych zaworów nie ma, nie można ich dokupić oddzielnie, występują w komplecie ... podłogówka ledwo dycha ...., kaloryfery ścienne na full, trzeba je przykręcic.

Ale pan wod-kaniarz nie zawraca mi glowy, sam cos kombinuje ......

Jeszcze tylko umówiona przeze mnie wizyta elektryka, który wykonał instalację ... pan L. sam rozgryzł tylko kilka elektrycznych tajemnic, intrygują go białe wiszące kable .......

A ja zastanawiam się nad finansami .... pieniądze nie są z gumy ..... będe nieźle kombinować. :roll:

 

Pan L. prosi o pieniądze na materiały budowlane dla ekipy od gladzi, kupią sami na moje nazwisko. Mąż podrzuca umówiona kwotę i w poniedziałek ludzie już pracują ..... Będę mogła przyjśc dopiero w środę .....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

We wtorek przyjeżdża zamówiona 3 tygodnie temu wanna, pan L. odbiera ją za mnie ..... To stalowa kaldewei 170x75 z uchwytami. Bielutka.

 

W środę mam dzień urlopu, do południa ratuję nerki, wychodzę z zabiegu jak nowo narodzona .... jadę na budowę......

Tam już dwa pokoje na górze zrobione gładzią, piony drzwi wyprowadzone, poziomica przykładana non stop, jest dobrze.....

Pan L. wyrównał ściany w łazience pod płytki, obudował geberit i rury w przedpokoju, obrobił płytami szpalety przy oknie w łazience, zrobił sufit w przedsionku .... umywalka w garażu jest i kran też. Mokre miejsca w przedpokoju schną ....

Panowie atakują mnie kiedy te drzwi wybiorę i te parapety no i kolory trzeba wybrać ze wzornika. Proponują farby niemieckiej firmy Sto. Nie słyszałam o nich, podobno bardzo dobre .....

Musi przyjechać fachowiec i powiedziec jak szerokie maja byc otwory na drzwi !!!!!!!!!!

Boszsz ...... jakie tu zimno .... no tak, wszystko wyłączone, kaloryfery zdjęte, bo przecież gładziują ściany ..... a ja w cienkich butkach .....

 

Znowu uzgadniam szczegóły ... i oglądam wannę ... brakuje srebrnych zatyczek ... muszę dzwonić z reklamacją .....

 

Cos mnie zaczyna kłuc w nerkach ....

Muszę wracac do domu, bo zamarznę ....

 

W nocy już jest nieciekawie. Na drugi dzien ledwo wstaję, w pracy boli mnie wszystko i chyba jest temperatura. A tyle pracy jest !!!!

Czekam na męża, mam dreszcze, zawozi mnie wieczorem do domu, sam musi jeszcze jechac cos załatwić ... Pakuje sie na chwilkę do wanny i ledwo czołgam do łóżka ....

Za godzine nie moge juz oddychac normalnie, mam duszności, bóle nerek i pewnie będe umierać.

Mlody gdzies wyszedł, usiluję dzwonic po męża, w komórce informacja, że brak środków a ze stacjonarnego mi trudno po ciemku ... nie mogę już zejść z łóżka ...... która jest godzina ?

Wreszcie sie łączę .... szybko, bo umieram !!!! Proszę męża o zrobienie zakupów, nie ma nic do jedzenia ....

Przyjeżdża za poł godziny z zakupami i podaje mi termometr .... jest ponad 40 stopni !

Już nic nie kontaktuję, wszystko wiruje mi nad głową i zapadam się w jakąś czeluść .....

Dostaje dwie tabletki musujące i po godzinie jest 39. Jest mi niedobrze z głodu, dostaje 2 kromki chleba i herbatę z cytryną .... może przeżyję ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny dzien w łóżku, nie ma mowy o wyjściu do pracy, wieczorem decyduje sie na wyjazd na ostry dyżur do szpitala ... dostaje zastrzyk p-bólowy, bo nic innego nie mogą zrobic i noc przechodzi spokojnie.

W sobotę już widze na oczy, więc zaczynam obdzwaniac firmy z parapetami .....

Nie ryzykuje jednak żadnych wyjazdów na miasto.

 

W poprzednią sobotę byłam z mężem wybierać drzwi. Nic mi nie odpowiada .... Od kilku miesięcy przeglądam i przeglądam, ale na nic nie moge sie zdecydować. Albo za drogie, albo za tanie albo odpowiedniego koloru nie ma ...

Na parterze muszą pasować do drzwi garażowych .... byloby wtedy pięknie, ale garażowe robia w innych okleinach. Okleiny różnią sie miedzy sobą. Olcha drewnopodobna jest inna od olchy jakiejśtam i od olchy-fornir. Ja spoglądam na fornirowane, mąż przechodzi pomiędzy wystawkami. Zaczynam pytać sprzedawce o drzwi fornirowane, bo bardzo mi sie podobają, potrzebuje na parterze tylko 2 szt - do łazienki i do wiatrołapu. No i te nieszczęsne do garażu. Na pewno nie zgram kolorystycznie. Pokazuje nam katalogi ... nie ma dużego wyboru .... niczym sie nie zachwycamy ....

Mąż pyta o drzwi stojące najbliżej lady sprzedawców ..... podoba mu sie wzór, tylko kolor bardzo ciemny, niezbyt pasuje mi do koncepcji kolorystycznej .....

To porta. Sprzedawca otwiera katalog, mogłyby być w okleinie olcha. Ten kolor pasuje mi najbardziej od dawna. Dostaję mały kwadracik próbki .... nie jest zbyt ładna ta okleina .... Ale drzwi moga byc do wyboru: z szybkami, bez szybek, z jedną tylko szybką, łazienkowe, pokojowe ......

Mąż potwierdza, że wzór jest ładny, do klasycznych wnętrz będzie pasował.

Patrze i patrzę, zaczynam sie do niego przekonywać .... tylko ta okleina mi nie pasuje .....

Sprzedawca mówi, że w firmie obok wystawione sa w calości, proponuje przejście, to niedaleko ... Do garażu proponuje nam zbliżone trochę kolorem drzwi o innym wzorze .... No nie tak sobie to wyobrażałam .....

Decydujemy sie na oglądnięcie wystawki w sąsiedniej firmie ...... Od razu rzucają mi się w oczy drzwi zewnętrzne w ładnej drewnopodobnej okleinie olchowej. Są wzmocnione. A te wewnetrzne porty sa brzydkie. Wzór drzwi ładny, okleina brzydka. Różni sie bardzo od tej drewnopodobnej ....

Pytam sprzedawczyni czy można byłoby te wewnętrzne okleić tą drewnoopodobną okeiną ? Musi zadac pytanie w fabryce ... to potrwa ... odpowiedź będzie w przyszłym tygodniu .... Już w poniedziałek dostaje odpowiedź, że porta wykona zamówienie pod warunkiem, że zamówię co najmniej 5 szt ! Ale będzie extra dopłata do drzwi i do ościeżnic.

No to szybka konsultacja z mężem i ..... jesteśmy zgodni co do tego, że skoro wszystkich drzwi wewnętrznych w domu jest 7, to robimy wszystkie !

Proszę o wycenę wszystkich i tych garażowych też. Łącznie 8 szt. Z montażem.

No i dostaję wycenę ... chyba muszę przeżyć ten wydatek .... dostałam rabat i obiecankę, że jak zamówie klamki, to dostane jeszcze większy .....

 

No to muszę prosić fachowca od pomiarów na budowę ..... otwory są troszkę za duże i trzeba będzie je jakos zmniejszyć.

No, zapowiada sie całkiem dobrze ..... będą drzwi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Ekipa ponagla mnie żebym zamontowała parapety ... Trzeba obrobic szpalety. Prosze więc właściciela sąsiadującej firmy na budowe żeby zrobił pomiary. Uwija sie w pół godziny, wybieram konglomerat w kolorze botticino. Będzie pasował do wszystkich kolorów, jest taki lekko ciepły, beżowy i do okien zloty dąb tez pasuje.

Po tygodniu parapety przyjeżdżają na budowę i montaz odbywa sie dośc szybo. Rozliczam sie za usługę i zaczynam sie zastanawiać nad kolorami .....

Ten wzornik Sto kusi ..... przeglądam i przeglądam. Trudno sie zdecydowac .....

Tymczasem pierwsze płytki w łazience wchodzą na ścianę, ściany wreszcie wyrównane a pan L. wymyslił na kominie obudowę z karton gipsu z półeczkami na szampony itp. Komin jest tuż przy wannie, będzie wygodnie.

Płytki są krzywe, te najgorsze odkłada się na bok, pójdą za szafkę, gdzie nikt ich nie będzie widział. Niestety to tylko podróbka Steulera. Ale i tak ładnie wygladają. Jak przyjdą fugi, będzie jeszcze ładniej.

 

Ekipa od gładzi ma pełne ręce roboty, ściana klatki schodowej, przy schodach jest tak krzywa, że ręce im opadły ! Ale sie nie poddaja, po prostu pracują, wyrównują, materiału zabrakło, więc dokupili kolejne worki i znów pracują. Juz zapowiedzieli, że będzie mnie to kosztowało duuuuużo więcej niz bylo umówione na początku. Widzę, widzę ile jest roboty. To nie tylko gładziowanie ..... prostuja i prostują. No trudno. Najważniejsze, że sie da wszystko zrobić. Podrzucam im zaliczkę na poczet wypłaty i znowu oglądam te kolory ...... Pastelowe będą, podobaja mi się ecru, jaśniutki groszkowy, jasniutki morelowy, blady liliowy, mięta ... zresztą nawet beże są ładne.

Na tle jasnych kolorów ścian ciemne meble będa sie ładnie prezentować. No i takie akcenty jak sofy, firanki, zaslony, obrazy będą kontrastowac. Mogą być dość wyraziste.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

Mijają kolejne dni .... pojawia się ekipa od kominka, przyjechały kafle z Krakowa. Jedziemy z mężem na budowe, trzeba w końcu zdecydować o tej DGP. Mąż nie chce słyszeć o tym żeby tego nie było. Więc bedzie.

I wcale nie będzie wielkiej rujnacji ścian po gładziowaniu. Przebiją tylko dziurę przez strop obok komina i obudują to karton gipsem. A na stryszku będzie "skrzynka" do dystrybucji powietrza.

Zabierają się do roboty ... po kilku dniach piec stoi na właściwym miejscu a płyty żaroodporne już są zabudowane. Teraz pora na układanie kafli ......

 

Tymczasem ekipa od gładzi prosi o pieniądze na farby. Wycena została zrobiona i jestem zaskoczona .... spodziewałam się, że będzie dużo drożej. Więc decyzja zapadła szybko - będa farby firmy STO. Pod farbę pójdzie grunt.

Kolory wybrane: salon - lekko kremowo-żółty, biblioteka - jasno zielono-groszkowy z kroplą żółci, nasza sypialnia - bardzo jasno różowo-liliowy, pokój teścia - jakiś taki miętowy, syn wybrał szaro-liliowy a na klatce schodowej morelowo-oranżowy. Sufit w łazience biały. Kuchnia zostaje bez koloru, będzie później, jak zdecydujemy o kolorze mebli.

 

W łazience niewiele zrobione, pana często nie ma a jak jest to rusza się w zwolnionym tempie. Przez tydzień przybyło raptem kilka płytek i wanna została wniesiona. Nie wiem, nie wiem ....... :roll:

Mam jednak cierpliwość. Sporo porad od niego dostałam i zaprosił tę ekipę do gładzi .... a oni robią cudnie !!!

Hmmmmm ... jestem tego pewna, że gdybym miała urlop tak jak w ubiegłym roku przy kładzeniu płytek na tarasie nad garażem i codziennie była na budowie, to łazienka byłaby już dawno skończona. Po prostu by pracował.

Ale ja jestem w biurze, codziennie do wieczora, znowu mnóstwo pracy.

Więc jest jak jest, nie ma co marzyć o płytkach w przedpokoju .......

 

Drzwi garażowe przyjechały. Montować będą. Facet się awanturuje przez telefon, że nie zacznie montować jak nie przywiozę reszty gotówki. Mąż wyjeżdża szybciutko z pieniędzmi na budowę a ja jadę do pracy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i w końcu kominek jest gotowy. Ekipa od gładzi przez telefon się zachwyca, a ja nie mogę znaleźć czasu aby tam pojechać .... wariatkowo się chwilowo zrobiło w pracy .... spotkania, spotkania .... uzgodnienia .......

Wreszcie po 3 dniach mąż mnie podwozi w środku dnia. Boszszszsz ... w salonie stoi cudo !!!

I większość pomieszczeń pomalowanych. Ładnie się prezentują te farby.

 

Uzgodniłam z ekipą od gładzi, że poprawią schody. Muszą wyrównać poziomy wszystkich schodów i spocznika. Wtedy wszystkie będa jednakowej wysokości. Wszystko jest już rozrysowane na bocznej ścianie. Zaproponowali też poszerzenie stopnic. Ciągle jeszcze wychodzą niedoróbki po ekipie poleconej przez Kb. Patałachy jedne były !!! Poprawiam i poprawiam.

 

W łazience brak postępów, pana też nie ma. Pytam co sie dzieje ? Mówią, że będzie później. I zdradzają mi, że oni już uzgodnili z panem L., że pomogą przy kładzeniu płytek w przedpokoju ..... Hmmmmm ...... fajni faceci. Mili i sympatyczni i dobrze pracują. Widzą, że bez ich pomocy on tego po prostu nigdy nie zrobi. No to wreszcie coś ruszy do przodu !

Przecież te przedpłacone deski trzeba położyć w całym domu !!!

Więc chyba wszystko musi powysychać, wilgotność musi byc właściwa.

 

A ja muszę się rozliczyć za kominek ....... ciężko mi będzie .... oj ciężko ! :wink:

Musze to jakoś przeżyć.

Powinnam przeżyć ale po tej operacji finansowej będzie krucho ...... nie przewidywałam tylu robót na wiosnę, ale tak jakos wyszlo, że taka kolejnośc robót a nie inna, więc trzeba to zaakceptować bez szemrania.

Najwyżej opóźnimy kolejne prace, nawet na pewno tak będzie ........

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

No i dzwonią że drzwi wewnętrzne przyjechały, trzeba montować. Jedziemy rano z mężem na budowę. Panowie wnoszą 7 szt drzwi i ościeżnice. Reguluję dopłatę i zaczynamy uzgadniać z montażystami szczegóły: ościeżnice muszą być trochę wyżej nad parkietem żeby powietrze z DGP moglo "przeplywać" tymi szparkami ....

Jakoś tak wpadam na pomysł żeby zadzwonic do pana L. z zapytaniem czy będzie dziś na budowie ... bo nikogo nie ma. Tak, będzie, troche później ... ale na wiadomość o drzwiach źle reaguje. Nie powinno się drzwi zakładać przed położeniem parkietu .... Więc ja pytam kiedy skończą roboty płytkowo-schodowe ? Deski trzeba wnet kłaść, muszę e-maile wysyłac i termin uzgadniać, drewno leży od lutego, gdzieś daleko .... Zrobią, zrobią do połowy czerwca. Można na 1 lipca termin kładzenia podłóg umawiać.

No to panowie są dzisiaj wolni, piszą notatkę w dokumentach, że usługa montażu będzie w lipcu .... i odjeżdżają.

Oglądam te drzwi złożone w salonie ... ładne.

Jadę do pracy, po południu dostaję telefon, że robota idzie .... na koniec tygodnia reszta pomieszczeń na parterze będzie pomalowana i trzeba będzie się rozliczyć za ten etap.

Dobrze.

W następnym tygodniu może płytki w przedpokoju i kuchni .....

A kiedy te meble łazienkowe wjadą do łazienki ? Kiedy będzie lustro i popłynie woda z kranu do umywalki ? Kiedy wanna będzie obudowana ?

W następnym tygodniu ......

Dla bezpieczeństwa drzwi wędrują na poddasze do pokoju syna .... w salonie za bardzo na widoku, mąż się niepokoi. Pewnie, w nocy tam żywego ducha nie ma.

No i trawa znowu do koszenia, rośnie jak wściekła. :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W piątek wszystkie pomieszczenia są już pomalowane, tylko przedpokój 2-gi raz będzie malowany po wyrównaniu schodów. Salon jest taki przyjemny w tym żółto-kremie a biblioteka dość dobrze koresponduje z nim jasną zielenią. Tworzą udany tandem, dominujące będą zasłony, jako przeciwwaga do kominka, okien w biblioteko-salonie jest 3 i drzwi na taras. Trochę to będzie kosztowalo ..... no i firanki. Obmyślam już koncepcję. Zasłony powinny współgrac z tapicerką wypoczynku.

Małe zaskoczenie - w kuchni gres już położony, teraz kolej na przedpokój. No i koło wanny sie kręcą, robią obudowę.

Rozliczam się za malowanie, tymczasem mąż jakimś cudem uzgadnia, że panowie skoszą trawę wokół domu, jestem totalnie zaskoczona :roll: :roll: :roll:

Fajnie.

Panowie proponują malowanie balustrady hammereitem, to raczej konieczne. No i kotlownio-suszarnię trzeba zrobić i balkon od strony sypialni wypłytkować. Balustrady prowizorycznie założone w tamtym roku już zdjęte i leżą w pokoju.

Pięknie. Teraz robota pali im się w rękach.

Jestem zadowolona.

Wracam do pracy i zastanawiam sie jakim cudem zdobędę pieniądze na meble kuchenne i meble do pokoju syna. Te dwa pomieszczenia powinny być wyposażone w pierwszej kolejności .......

Wtedy można byloby zamieszkać jesienią, bo przecież po położeniu desek trzeba będzie ogrzewac dom !

Czary-mary .... czary-mary ..... sezamie otwórz się !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...