Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do dziennika RENI


magmi

Recommended Posts

Smutno mi i przykro i chce mi się płakać.

Reniu nie płacz, niech ci nie będzie smutno!!!. Wszystko będzie dobrze i odkują w końcu kominy i zdążysz przypilnować, a kiedy ten niedobry twój mąż się ocknie?. Mój to czasami chociaż zrobi o co go proszę chociaż już dwa miesiące proszę o posprzątanie komóreczki na przetwory i jak dotąd nic.

Reniu też mi jest często smutno i płaczę najczęściej przy zmywaniu naczyń, bo ta czynność nie wymaga myślenia i wtedy znowu wraca myśl o domu, na który mnie nie stać mimo pracy na etacie i po godzinach. Reniu ciesz się, bo nie każdy może realizować marzenia.

Pozdrawiam.

PS: Przyjedź kiedyś odpocząć w pięknym miejscu, gdzie pracuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 140
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Nie wiem czy on jest niedobry ? Może ma inny punkt widzenia na życie, może po prostu ma zupełnie inne marzenia niż ja i trudno mi jest go winić za to, że nie są one zbieżne z moimi. Mnie jest tylko przykro, że nie są zbieżne, bo w większości przypadków małżeństwa mają wspólne cele, my ich nie mamy. Od początku widziałam różnicę między nami jeśli chodzi o większość spraw rodzinnych i życiowych, więc przyjęliśmy już dawno zasadę, że on realizuje swoje, a ja swoje. I może tak już pozostanie ?

Zazdroszczę tylko innym, że mogą wspólnie przeżywać wszystko co niesie ze sobą życie, my robimy to z osobna i każdy po cichu, gdzieś tam w głębi serca i w samotności. Szkoda.

A co do wypoczynku, na pewno kiedyś z Twojej propozycji skorzystam, bo będę musiała kiedyś odpocząć po gigantycznym wieloletnim już wysiłku psychicznym i fizycznym.

Życzę Ci dużo wytrwałości w realizacji Twoich marzeń i dobrych układów z mężem, może Twój szybciej się przekona niż mój.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reniu a dlaczego nie lubisz okien dachowych? Słyszałam opinie, że para się na nich skrapla. Czy są inne powody - finansowe?, dla których nie chciałaś okien dachowych? Dla mnie to synonim życia (światło=życie). Obecne ciemne mieszkanie (od jesieni do wiosny trzeba świecić w ciągu dnia) kompletnie znienawidziłam, dlatego tak mi się spodobał BM-53.

A co do nastawienia męża... Nastawienie może i dobre, ale pieniedzy jakoś nie przybywa, dlatego budowa od przyszłego roku stoi pod dużym znakiem zapytania. Bardzo być może, że po prostu zakończę aktywność na forum...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę słyszeć, że sie wycofujesz, na forum możesz bywać i rozmawiać, nawet jak nie będziesz budować przez najbliższy okres czasu, przynajmniej sie nauczysz, osłuchasz z problemami innych i będziesz o tyle mądrzejsza kiedyś na swojej budowie. Jak przestaniesz bywać, będzie mi smutno, bo Cie polubiłam bardzo, pomimo, że nie widziałyśmy sie i niewiele rozmawiamy. Jakieś fluidy chyba dzialają na odleglość.

Tak bardzo bym chciała, żeby Ci sie powiodło, tak ciężko pracujesz i tak sie starasz, no i dzieci chcą....

 

Co do finansów, czasem w totolotka zagraj - za 1,20 przynajmniej. Nie trać nadziei, trzeba mieć jakieś marzenia, bo inaczej życie robi sie szare. Nawet jeśli sa one trudne do realizacji, to nie przestawaj marzyć. Życie lubi przynosić niespodzianki, czasem pozytywne.

 

Co do okien - przy badaniu działki radiesteta odradził mi dachowe, bo maja niekorzystny wpływ na człowieka....tak, tak, zaraz sie wszyscy będą ze mnie smiać do rozpuku, ale ja sobie z tego nic nie robię i trwam przy swoim zdaniu (wolno mi !!!). Poza tym kilka osób narzekało na zacieki i zaleganie sniegu.

No i jak deszcz leje solidny, to tak prawie na głowę bębni, nieprzyjemne to chyba, a w nocy nie lubię mieć nad glową "ciemnej nocy", czuje sie nieswojo, coś mnie niepokoi.

Jeśli za głową jest okno, to źle sie śpi (feng shui). To niekorzystnie działa na psychikę człowieka.

Przy oknach w ścianie szczytowej czuję sie bezpiecznie, może to i niczym nie podparte, ale nic na to nie poradzę.

 

Ale Ty broń Boże nie rezygnuj, przecież nie wszyscy muszą na jedno kopyto. Poza tym poszukaj na forum dyskusji nt. wad i zalet okien dachowych (w starych wątkach).

Pozdrawiam Cię ciepło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie nadrobiłem zaległości w lekturze dziennika. Czyta się super.

Ale jest to lektura strasznie dołująca pomimo sukcesów na budowie.

Większość dzienników opisuje różne zmagania dobra ze złem (na budowie oczywiście)

- i mimo wszystko bije z nich optymizm.

Na tym tle Twój dziennik jest zupełnie inny. Wprost ocieka pesymizmem.

I to pomimo tego, iż realizujesz największe marzenie swojego życia. Nie wiem,

czy to efekt zamierzony, ale przypomina wypowiedzi ludzi, którzy budowanie

domu znają tylko z okresu gdy każdą cegłę trzeba było "kombinować", budynek

powstawał z tego co się udało zdobyć a budowa wlokła się latami.

Gdybyś ten dziennik napisała 2 lata temu, a ja zajżałbym na forum i go przeczytał

to pewnie wyleczyłbym się z budowy własnego kąta.

Na szczęście tak nie jest i także brnę we własnym kieracie do przodu, a lekturę

Twojego dziennika traktuję jako odmianę.

 

Pozdrawiam, życzę dużo optymizmu i jeszcze więcej usmiechów!

(no i oczywiście szczęśliwego końca budowy)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W obecnym mieszkaniu mamy 1 okno dachowe. Faktycznie rano jest stale zaparowane, ale to dlatego, że nie ma pod nim grzejnika. W zimie strasznie uciążliwe jest ściąganie z niego śniegu. Ale mamy je i cieszymy się z tego powodu, ponieważ była to jedyna możliwość doświetlenia kuchni. A nie ma nic gorszego niż ślepa kuchnia.

 

Rydzu, trudno powiedziedzieć, że dziennik Reni jest pesymistyczny. Jest po prostu strasznie smutny... Pewnie, że jest inny niż wszystkie inne tutaj, także dlatego, że jest szczery do bólu. Większość z nas realizuje swoje marzenie wraz z partnerem. Renia musi i chce robić to sama.

Żal mi Cię Reniu, ale wierzę jednocześnie, że zbudujesz swój dom. I gdzieś w tym wszystkim jest jednak ziarno optymizmu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdybyś ten dziennik napisała 2 lata temu, a ja zajżałbym na forum i go przeczytał

to pewnie wyleczyłbym się z budowy własnego kąta.

Na szczęście tak nie jest i także brnę we własnym kieracie do przodu

 

Rydzu,

na szczęście niewiele jest takich przypadków jak mój, więc wszyscy którzy chcą miec własny kąt i mają trochę gotówki zaczynają budować bez wahania i ....dobrze im to idzie.

Myślę, że mój przypadek jest specyficzny i nie przestraszy nikogo.

Ja jestem twardą kobietą, konsekwentną i przez całe życie pokonuję podobne przeszkody. Jakoś funkcjonuję, szkoda, że aż takim wysiłkiem, bo można byłoby dużo mniejszym.

Ale tak to się życie czasem układa: jednemu wiatr w plecy, innemu w twarz.

 

To, że bije z mojego dziennika pesymizm, jest wynikiem splotu różnych okoliczności, nie tylko związanych z budową, a ja nie potrafię tego ukryć. Zresztą chyba byłoby nie fair abym pisała nieprawdę, bowiem na samym początku napisałam, że podziele sie swoimi wrażeniami i przeżyciami, więc opisuje to co czuję w danym momencie.

 

Ja również czytam Twój dziennik, podziwiam Cię, realizujesz swoje marzenia w rewelacyjnym tempie, wszystko zaplanowane daleko do przodu i przemyślane. Gratuluję Ci i życzę do końca budowy samych sukcesów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie to rację ma AngesK - żle dobrałem słowa - Twój dziennik Reniu nie

jest pesymistyczny - jest po prostu smutny. I jak sama piszesz składa się na to

wiele rożnych wątków które tworzą jednak szersze pasmo niż ta optymistyczna

i radosna część dziennika dotycząca realizacji własnego marzenia.

 

Podziwiam Cię za upór w dążeniu do celu

i Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdybyś ten dziennik napisała 2 lata temu, a ja zajżałbym na forum i go przeczytał

to pewnie wyleczyłbym się z budowy własnego kąta.

Na szczęście tak nie jest i także brnę we własnym kieracie do przodu

 

Rydzu,

na szczęście niewiele jest takich przypadków jak mój, więc wszyscy którzy chcą miec własny kąt i mają trochę gotówki zaczynają budować bez wahania i ....dobrze im to idzie.

Myślę, że mój przypadek jest specyficzny i nie przestraszy nikogo.

Ja jestem twardą kobietą, konsekwentną i przez całe życie pokonuję podobne przeszkody. Jakoś funkcjonuję, szkoda, że aż takim wysiłkiem, bo można byłoby dużo mniejszym.

Ale tak to się życie czasem układa: jednemu wiatr w plecy, innemu w twarz.

 

To, że bije z mojego dziennika pesymizm, jest wynikiem splotu różnych okoliczności, nie tylko związanych z budową, a ja nie potrafię tego ukryć. Zresztą chyba byłoby nie fair abym pisała nieprawdę, bowiem na samym początku napisałam, że podziele sie swoimi wrażeniami i przeżyciami, więc opisuje to co czuję w danym momencie.

 

Ja również czytam Twój dziennik, podziwiam Cię, realizujesz swoje marzenia w rewelacyjnym tempie, wszystko zaplanowane daleko do przodu i przemyślane. Gratuluję Ci i życzę do końca budowy samych sukcesów.

 

 

Reniu, nie jesteś jedyna ktorej wiatr w oczy. Mnie tez sie nie udaje. Staram sie pokonywac przeszkode za przeszkoda i caly czas mysle ze jak idzie teraz zle to w koncu sie poprawi. A twoj dziennik pomaga mi nie zalamac sie , wiem ze ktos tez przechodzi przez takie klopoty ale jakos wszystko zmierza do szczesliwego finalu. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reniu - cieszę się, że pomimo przeciwności budowa posuwa się do przodu. Ileż to czasu dręczył Cię nieodkuty komin - a przecież jest w końcu odkuty. Położyli jakieś płytki, trochę dachówek, boazerię no i idzie do przodu. Przed Tobą jeszcze miesiąc murowanej pogody i z pewnością wyrobisz się przed końcem sezonu. Koniec etapu już blisko. Trzymaj się !!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reniu - Gratuluje odwagi z tym chodzeniem po dachu !!!

Ja u kolegi jak wlazłem na dach to wstyd sie przyznać ale miałem pełne gacie ze strachu. :D

Mam lęk wysokości, a teraz niedługo czekają mnie wędrówki na dach własnego

domku - wolę o tym na razie nie mysleć bo będę źle spał ;)

 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rydzu,

żebyś wiedział ile ja miałam w gaciach strachu!!! :roll:

Ale pomyślałam sobie, że skoro dachowcy skaczą po tym dachu jak małpy po drzewach, to dlaczego ja bym nie miała spróbować, teraz już pójdzie mi lepiej, niemniej jednak jest to wyczyn nie lada dla przeciętnego inwestora, a już dla kobiety w moim wieku to akrobacja, zwłaszcza, że też mam trochę lęku przed wysokością.

Ale czego to nie robimy na naszych budowach, żeby dopilnować wszystkiego i kiedyś mieć ten własny, wymarzony kąt.

Ty też to zrobisz, tylko trzymaj się dobrze łat !

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reniu,

Często zaglądam na forum i śledzę pilnie Twój dziennik. Chciałabym, o ile to możliwe, dodać Ci trochę otuchy. Jesteś naprawdę bardzo dzielną i przedsiębiorczą osobą i na pewno dasz sobie radę. Pomyśl, że każdy wysiłek na budowie zbliża Cię do upragnionego celu. A jaka to radość będzie, kiedy już zamieszkasz we własnym domu i będziesz wiedziała, że Ty tego dokonałaś, sama wbrew wszystkim przeciwnościom. Pozdrawiam Cię serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Renia - właśnie przeczytałem Twój dziennik i powiem tylko ( chyba nic oryginalnego ), że Cię podziwiam ...

Po tylu latach na budowie, to pewno wiedzę masz niesamowitą.

Nie łapię tylko jednej rzeczy. Ja swojej żonie oddałbym swoje serce na przeszczep, gdyby tylko potrzebowała. Nie wyobrażam sobie życia "we dwoje" - obok siebie i realizując odmiennne cele. Sorry za dosadność, ale takiego faceta to bym kopnął w d..ę.

Nie miej mi za złe, że tak się wyrażam, ale ja po prostu nie rozumiem, jak ktoś może być tak obojętny na to co się dzieje w Twoim życiu.

I jeszcze jedno : chyba jesteś jedyną osobą na Forum, która buduje dom bez samochodu. A to już jest dla mnie wyczyn świata.

Z całego serca pozdrawiam Ciebie, Majki

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reniu, ja po przeczytaniu Twojego dziennika nie mogłam przez dłuższy czas się otrząsnąć. Budowa domu też była moim marzeniem od wielu lat. Ale chyba nigdy nie zdecydowałabym się na samotną budowę. Niestety z moim pierwszym mężem, tak jak z Twoim było to niemożliwe. Wprawdzie z innych względów. On miał dom, tzn. miała jego mamusia i moje pieniądze mogły ewentualnie posłużyć do jego rozbudowy. Dobrze, że nie zdecydowałam się na to. Piszę "moje pieniądze" bo nigdy nie mieliśmy wspólnych, a on w tamtym okresie miał ich więcej niż ja. Właściwie przez całe 11 letnie małżeństwo dorobiliśmy się TYLKO wspólnego dziecka. Kiedy skończyły się pierwsze uniesienia, okazłało się, że nie mamy wspólnych celów, zainteresowań, nie było sensu dłużej tego ciągnąć.

Kilka lat samotności "dało mi w kość", nie lubię być sama. Na szczęście spotkałam człowieka, z którym jestem szczęśliwa, z którym mamy wspólne cele i od kilku miesięcy mieszkamy we własnym domu. Wprawdzie jeszcze trochę niewykończonym, ale już jest bliżej niż dalej. Budowa też, tak jak u Ciebie nie była łatwa. Fachowcy wszędzie są tacy sami. Ale nerwy jakoś tak rozkładały się na dwie osoby.

Ciekawa jestem jak będzie wyglądała przeprowadzka do TWOJEGO domu, czy Pan mąż łaskawie zamieszka w nim.

Nie sądź, że za moim przykładem radzę Ci rozstać się z mężem. Niestety jeśli nie macie rozdzielności majątkowej to Twoje marzenie jest materialnie wspólne, a poza tym wydaje mi się, że mimo wszystko kochasz tego faceta i nie łatwo byłoby ci z niego zrezygnować.

Trzymam kciuki, żeby raczej on się przełamał i przynajmniej przy wykończeniu się udzielał. To jednak faceci z natury mają większy dryg do młotka, śrubokręta i piły.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak wszyscy, wciąż czytam Twój dziennik, Reniu, i za każdym otwarciem mam nadzieję, ze wreszcie będzie lepiej.

 

Ale muszę powiedzieć szczerze, że im dłużej czytam , tym bardziej ogarnia mnie irytacja.

Dlaczego pozwalasz sobą pomiatać? Jak może Twój kierownik budowy i Twój wykonawca olewać Twoje życzenia i uwagi, jak może na Ciebie krzyczeć??!!! Dlaczego piszesz, że jest Ci smutno i przykro, zamiast zrobić porządną awanturę i wyegzekwować właściwy porządek rzeczy???

Ja wiem, że wykonawcy nie są święci, wierz mi. Ale w końcu to Ty, do jasnej cholery, płacisz im wszystkim! Jesteś ich chlebodawcą, jak to się kiedyś obrazowo mówiło, może pora żebyć to sobie - i im - uprzytomniła!

 

Co do układów z mężem... Kiedyś rozpoczęłam ten wątek kometarzy w tonie nieco żartobliwym - to była błędna interpretacja, niestety.

Im dłużej czytam Twój dziennik, tym bardziej moje odczucia różnią się od ogólnego tonu komentarzy na ten temat.

Sytuacja, w kórej jedno z partnerów nie tylko nie podziela życiowego marzenia drugiego, ale wręcz demonstracyjnie je lekceważy, sytuacja taka - bardzo smutna i przykra - nie powstaje bez przyczyny, nie powstaje też z dnia na dzień i bardzo rzadko winna jest jej tylko jedna strona. A czytając to, co piszesz, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że znacznie ważniejszą rzeczą w Twoim życiu była i jest praca niż małżeństwo. Nic też nie wiemy o zainteresowaniach i marzeniach Twojego męża, bo o tym nawet nie wspominasz. Wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby mąż Reni żalił się na innym forum:"moja żona kompletnie nie podziela moich planów i marzeń, nie obchodzi ją co robię, ważna jest tylko praca i ten jej głupi dom..."

Nie wiemy nawet (z Twojego dziennika to nie wynika), czy Twój mąż zostanie do mieszkania w Twoim domu zaproszony... Bo syn już przecież właściwie dorosły, zanim skończysz budować, może wyfrunie z domu?

 

Moje osobiste doświadczenia życiowe są nieco podobne do postu Jolki powyżej, uważam że czasem lepiej się rozstać i zacząć wszystko od nowa, niż ciągnąć coś co nikomu nie przynosi szczęścia ani satysfakcji. Ale oczywiście punktów widzenia jest wiele i tylko Ty wiesz wszystko o swoim związku.

 

Przepraszam, jeśli mój post wyda Ci się ostry albo zbyt krytyczny. Zapewniam Cię, że całym sercem życzę Ci sukcesów w budowaniu i szczęśliwego rozwiązania patowej (moim zdaniem) sytuacji osobistej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wyobrażam sobie życia "we dwoje" - obok siebie i realizując odmiennne cele. Sorry za dosadność, ale takiego faceta to bym kopnął w d..ę.

Nie miej mi za złe, że tak się wyrażam, ale ja po prostu nie rozumiem, jak ktoś może być tak obojętny na to co się dzieje w Twoim życiu.

I jeszcze jedno : chyba jesteś jedyną osobą na Forum, która buduje dom bez samochodu. A to już jest dla mnie wyczyn świata.

Z całego serca pozdrawiam Ciebie, Majki

 

Ja też kiedyś na początku małżeństwa nie wyobrażałam sobie życia obok siebie, byłam pełna zapału, pracowita, miałam mnóstwo planów. Zawsze dbałam o dom - domowe obiady, domowe ciasta w niedzielę, zadbane dziecko.....

Dopiero po dłuższym czasie zauważyłam szerokie rozbieżności między naszymi oczekiwaniami wobec siebie i planami na przyszłość. Kiedy zrozumiałam, że nigdy nie będę mogła liczyć na poparcie w realizacji moich celów, zaczęłam je realizować sama. Oczywiście nie mam na myśli tylko budowy. Uważam, że mam do tego prawo.

Mąż też od lat realizuje swój pomysł na życie.....ma wiele pasji: muzyka, sztuka, literatura (kilka gatunków), historia, historia starożytna, polityka, film, teatr...sama nie wiem co jeszcze, niemal wszystkim się interesuje. Jest oczytany, elokwentny....

Ja też chciałam interesować się wszystkim (uwielbiam wprost teatr, kino...kiedyś czytałam sporo książek, lubiłam chodzić na wystawy i koncerty), ale ktoś musiał prać, sprzątać, gotować, karmić dziecko i....pracować, bo pieniądze nie chciały spadać z nieba, rodzice raczej nie pomagali w niczym. Dziecko musiało po 2 latach iść do żłobka, w szkole zaliczało światlicę.... Jak dobrze, że jest już prawie dorosłe, teraz jak sięgam pamięcią wstecz, to tak mi jest przykro, że nie mogłam z nim być tyle czasu, co inne matki.

 

Po latach utarł się pewien schemat w naszym małżeństwie, w/g którego żyjemy, pewno już nic nie da się zmienić...jest mi tylko żal, że nie udało nam się przyżywać wspólnie radości i smutków. No, nie udało się i już, nie każdemu się udaje. Wiele łez wylałam z tego powodu, w ogóle płaczę bardzo często, jestem bardzo wrażliwa na krzywdę i łatwo mnie zranić. A jakoś tak się składa, że ran nie brakuje, jeszcze jedna nie zdąży sie zagoić już robi sie nowa. Ale pocieszam sie bez przerwy tym, że przecież mamy syna, jest bardzo inteligentny, bystry i przystojny. Mam dla kogo żyć i budować. Inni nawet tego nie mają. Może nie jest tak tragicznie ? Tylko w tym momencie kiedy to piszę, na klawiaturę kapią łzy....... obojętność i samotność bardzo boli.

 

Co do kopnięcia w d...ę ....to nie takie proste....

 

Co do samochodu....nie stać mnie na razie na drugi samochód, a buduję sie około 2 - 3 km od mojego bloku, autobusy podjeżdżają co chwilę, pracuję na szczęście również blisko. Wiedząc o tym, że nie będę mogła korzystać z samochodu szukałam działki z odpowiednią lokalizacją, była droga, ale sie opłaciło, bo teraz mam wygodę. Materiały na budowę dowożą mi na telefon.

 

Majki, pozdrawiam Cię również bardzo ciepło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...