Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Komentarze do dziennika RENI


magmi

Recommended Posts

Na szczęście spotkałam człowieka, z którym jestem szczęśliwa, z którym mamy wspólne cele i od kilku miesięcy mieszkamy we własnym domu.

 

Ciekawa jestem jak będzie wyglądała przeprowadzka do TWOJEGO domu, czy Pan mąż łaskawie zamieszka w nim.

Nie sądź, że za moim przykładem radzę Ci rozstać się z mężem. Niestety jeśli nie macie rozdzielności majątkowej to Twoje marzenie jest materialnie wspólne, a poza tym wydaje mi się, że mimo wszystko kochasz tego faceta i nie łatwo byłoby ci z niego zrezygnować.

 

Ciesze się, że Ci się życie ułożyło, nie wszyscy po przejściach układają je sobie ponownie z dobrym skutkiem.

 

Co do przeprowadzki...o tym właśnie nie myślę prawie nigdy, bo boję się, że nie dokończę tego domu w przypadku utraty pracy. Przyszłość przewija mi się mgliście, trochę jak jakaś bajka, sen, marzenie....to przecież dopiero za kilka lat będzie. W ogóle to, że buduję czasem wydaje mi sie również snem, to wprost nie do wiary, gdyby mi ktoś 10 lat temu powiedział, że będę to robić, to postukałabym sie w głowę.

 

O rozdzielność zadbałam. Nie powinnam wypowiadać się o innych bardzo osobistych sprawach, nie wszystko jest do odkrywania na forum publicum, oczywiście od dawna mam ustabilizowany stosunek do męża.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 140
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Dlaczego pozwalasz sobą pomiatać? Jak może Twój kierownik budowy i Twój wykonawca olewać Twoje życzenia i uwagi, jak może na Ciebie krzyczeć??!!! Dlaczego piszesz, że jest Ci smutno i przykro, zamiast zrobić porządną awanturę i wyegzekwować właściwy porządek rzeczy???

 

Sytuacja, w kórej jedno z partnerów nie tylko nie podziela życiowego marzenia drugiego, ale wręcz demonstracyjnie je lekceważy, sytuacja taka - bardzo smutna i przykra - nie powstaje bez przyczyny, nie powstaje też z dnia na dzień i bardzo rzadko winna jest jej tylko jedna strona. A czytając to, co piszesz, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że znacznie ważniejszą rzeczą w Twoim życiu była i jest praca niż małżeństwo.

 

Nie wiemy nawet (z Twojego dziennika to nie wynika), czy Twój mąż zostanie do mieszkania w Twoim domu zaproszony... Bo syn już przecież właściwie dorosły, zanim skończysz budować, może wyfrunie z domu?

 

Moje osobiste doświadczenia życiowe są nieco podobne do postu Jolki powyżej, uważam że czasem lepiej się rozstać i zacząć wszystko od nowa, niż ciągnąć coś co nikomu nie przynosi szczęścia ani satysfakcji. Ale oczywiście punktów widzenia jest wiele i tylko Ty wiesz wszystko o swoim związku.

 

 

Magmi,

awanturę zazwyczaj robię po dłuuuuuuuuuuuugim okresie wyczekiwania i dawania szansy. Mam dobre serce i jestem cierpliwa.

 

Co do mojej pracy...przez pierwsze kilkanaście lat pracowałam "normalnie" w kilku firmach, tzn. od 7-15, bez szansy awansu z przeciętną pensją. Nie wszędzie doceniano moją inwencję, pracowitość, raczej to nie było ważne.

Kiedy dziecko miało 4 lata podjęłam pracę w firmie, którą ówczesny zarząd doprowadził prawie do upadku. Wraz z koleżanką pracowicie wyciagałyśmy firmę z dołka, rok po roku było coraz lepiej, podjęłam studia...skończyłam jedne, drugie, trzecie...awansowałam, zaczęłam zarabiać. Oczywiście w życiu zawsze coś jest kosztem czegoś. Nie miałam czasu na żadne przyjemności, nie chciałam zaniedbywać domu, nadal były domowe obiady, tylko musieli je sobie odgrzewać.

Cieszyłam sie krótko, konkurencja na rynku wymusiła na nas pracę w nadgodzinach (brak finansów na sekretarkę, ksiegową na pełnym etacie). Walczymy o wygranie przetargów na usługi, walczymy o klienta, walczymy o finanse, nie chcemy zarabiać mniej, firma nie ma dużych zapasów finansowych. W tym roku poszerzyłyśmy ofertę o nowy "produkt" że tak powiem, pracowałyśmy całe wakacje, żeby to uruchomić.

To prawda, przez ostatnie lata miałam mało czasu dla rodziny, ale miałam takie wyjście: albo zwolnić się z firmy i szukać innej pracy (ale kto dzisiaj rezygnuje z dobrych zarobków ?) albo zostać i ciagnąć ten kierat.

Zostałam z następujących powodów:

1. za dużo pracy włożyłam w wyciągnięcie firmy z tarapatów i rozwinięcie jej, żeby teraz odchodzić (to już 14 rok idzie) i zostawiać komuś "gotowca"

2. nikt nie przyjmie kobiety po czterdziestce do żadnej pracy, nawet z dyplomami, wiedzą, energią, dyspozycyjnością....,

3. mąż za swoją pensję nie utrzyma rodziny, no może na granicy ubóstwa.

 

Małżeństwo było dla mnie kiedyś najważniejsze, pracę zmieniałam czterokrotnie. Teraz zrobiło sie odwrotnie, bo w takich czasach żyjemy, że jak mam pracę, to mam co jeść, jak jej nie mam to przymieram głodem.

Wybrałam bezpieczeństwo finansowe mojej rodziny. Nie mnie jest oceniać czy dobrze wybrałam, pewno oceniają mnie inni.

 

Od lat ubolewam nad tym, że nie mogę tyle czasu spędzać z rodziną, co inne kobiety, ostatnio dom stał się dla mnie tylko sypialnią, na szczęście dziecko jest dorosłe. Pewno niedługo jakaś długonoga zajmie większą część jego serca.

A mąż....ma swoje pasje i zaczytuje się na śmierć, muzyka gra od rana do wieczora, filmy przewijają się po ekranie jeden po drugim, obiad jest w lodówce....zawsze żył w swoim zamkniętym dla mnie świecie (nawet wtedy gdy pracowałam od 7-15), żyje i dzisiaj.

 

A moim największym marzeniem jest mieć tyle czasu na przyjemności ile ma mój mąż i tyle pracować ile on pracuje. Niestety, żeby ktoś mogł żyć jak lord musi mieć sługę.... bez sługi pewnie nie byłby lordem.....

Gdybym zrezygnowała z tej pracy, musiałby pracować podwójnie, żeby zabezpieczyć byt rodzinie, chyba sobie z tego do końca sprawy nie zdaje, bo przecież już tyle lat żyje w takim bezpieczeństwie, może trochę samotnie, ale bezpiecznie. No i pewnie już dawno na moim miejscu wypadłby z tego kieratu, serduszko puka rytmicznie tylko do pewnego czasu....a moje jakoś bije i bije....

 

Magmi a czy on zostanie do tego domu zaproszony ?........życie lubi płatać nam niespodzianki i różne figle, nigdy nie można niczego przewidzieć......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie ja po prostu nie mogę i chyba przestanę czytać :evil:

czekałam na jakieś światełko w tunelu i go Qra nie ma :evil:

co to znaczy, że cię nie stać na drugi samochód?! nie stać to nie stać i już, ale jest samochód w domu do cholery. to wywal z niego pupę szanownego małżonka i wsadź swoją

zawsze mnie dobijał widok:

- facio odstawiony, teczuszka i chajda do pracy samochodzikiem (po pracy prosto do domuku bo obiadek czeka)

a żonka tramwajkiem, po pracy zakupy i do domu tacha siaty

ratujcie mnie bo wskoczę!!!!!!!!!!!!!

 

co do facetów i układów domowych. to niestety jak zauważono powyżej splot wielu okoliczności, gdzie "winne" są niestety obie strony

ale każda z nich jest na równych prawach i nie można tak się dać... w kąt.

ja rozumiem, że dla świętego spokoju (lub czegoś tam innego) nie chcesz niczyjej łaski, pomocy etc, ale zadbaj trochę o siebie, w końcu utrzymujesz i obtańcowujesz całą rodzinę!

 

żeby nie było nieporozumień to, wyjaśnię, że mój małżek jest też bardzo podobnie bez zapału do wielu rzeczy i jest wogóle niemanualny ponoć. przez mój charakter (uważam że wszystko zrobię lepiej) i charakter jego pracy (teraz już emerytura), niestety wypracowałam sobie, że praktycznie wszystko w 100% inicjuję i robię sama. okey niech i tak będzie, ale jeżeli jestem prezesem, wykonawcą i cholera wie jeszcze kim to, niestety:

- auto jest moje (małżek ma tak niewiele na głowie, że ewewntualny spacer dobrze mu zrobi)

- prace domowe zawsze były podzielone (teraz z racji siedzenia w domu musi większość wykonać sam)

- nie zawsze są obiadki podstawione pod nos, bo dlaczego mam niby poświęcić 2 godz. wolnego wieczoru na ich gotowanie? a co rączek nie ma?

 

ok, trochę mi przeszło. Reniu cóż współczuję tobie, sobie i wielu innym (niestety najczęściej to nasza wina).

czekam jednak na to światełko.... :wink:

a wykonawców radzę jednak traktować twardą ręką

nie daj się kobito i sory za przydługi wywód (cóż emocje)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

co do facetów i układów domowych. to niestety jak zauważono powyżej splot wielu okoliczności, gdzie "winne" są niestety obie strony

ale każda z nich jest na równych prawach i nie można tak się dać... w kąt.

 

Moje rekacje odruchowe na dziennik Reni są bardzo podobne do Czupurkowych. Współczuję Reni bardzo, ale też nieliche zniecierpliwienie mnie ogarnia, gdy czytam poraz kolejny jak ona płacze w klawiaturę, bo zarabia na całą rodzinę i do tego im pierze, gotuje, sprząta i co tam jeszcze, a mąż jest chory na znieczulicę.

Gdyby Renia wymagała od innych szacunku dla siebie oraz sprawiedliwego rozkładu obowiązków (dotyczy to i męża, i kierownika budowy, i budowlańców) oraz konsekwentnie egzekwowała (jak wcześniej sugerowałam) swoje prawa, to może nie musiałaby płakać w klawiaturę. Człowiek jest z natury leniem, a facet zwłaszcza, skoro ktoś za niego wszystko robi i niczego od niego nie chce, to po co ma się wysilać?

Dlatego, mimo mojej szczerej sympatii i współczucia dla autorki dziennika, obawiam się niestety, że nasze dobre rady niewiele pomogą, bo Renia jest urodzoną męczennicą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reniu!

Z tego co piszesz jesteś wykształconą bardzo zaradną kobietą , która podejmuje poważne decyzje i umie je zrealizować ( sukces firmy, budowa domu). Ale wydaje mi się ,że jestes mało asertywna . Nie potrafisz wyegzekwowc swoich praw , nie potrafisz się zbuntować . Wszyscy Twoi domownicy jak i pracownicy na budowie wiedzą że mogą Tobą manipulować. Wiedzą że nie potrafisz stanowczo egzekwować Swojego zdania , nie potrafisz powiedzieć stanowczego NIE!!!. Oni wszyscy cię wykorzystują . Ludzie z którymi żyjesz ( rodzina ) nie dają nic z siebie, przezwyczaiłaś ich do sytuacji że wszystko zawsze mają podane pod nos . Nie ważne czy wiąże się to z ogromnym wysiłkiem jaki w to wkładasz oni uważają że im się to należy. Przestań gotować obiady, syn jest dorosły niech sam to robi , mąż jak zje od czasu do czasu kanapki lub obiad w barze może zastanowi się nad tym i zechce ci pomóc. Syn traktuje Cię tak samo jak Twój mąż ( wnioskuje to z Twoich postów) . On ma obowiązek Ci pomagać.

Przepraszam jeżeli ten post jest trochę w ostrym tonie ale nie mogę czytać jak sie męczysz z budową i w swoim małżeństwie. Jesteś samo wystarczalna , sama sobie dajesz radę . Uwolnij sie z tego związku i zacznij życ dla siebie , to ten facet zasługuje na to żeby zostać sam. Bo tak naprawdę to jesteście samotni we dwoje. Dla mnie takie małżeństwo nie miałoby żadnego sensu.

Przepraszam jeszcze raz ,że trochę się wtrąciłam w Twoje życie osobiste, ale wiele osób na forum podziela moje zdanie i musi w tym coś być. Zastanów się nad tym . I w końcu napisz post że jesteś szczęśliwa.

Pozdrawiam Paty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I w końcu napisz post że jesteś szczęśliwa.

 

Nie każdemu z nas dane jest być szczęśliwym w życiu, tego nie można sobie ani "wypracować" ani kupić, tak jak kupuje się bułki w sklepie.

Na to czy jest się szczęśliwym w życiu składa sie tak wiele różnych spraw, okoliczności....

Gdyby to było takie proste to każdy z nas byłby szczęśliwy. Wszyscy o to szczęście zabiegamy, a udaje sie to tylko niektórym.

 

Co do mojego poświęcenia....być może przyjdzie w moim życiu czas, kiedy już nie będę musiała się poświęcać dla nikogo.

 

Co do asertywności....czasem większe są straty niż zyski z asertywności.

Nie przeczę, że jest ona w życiu potrzebna. Podejmując decyzje staram sie rozważyć wszystkie "za" i "przeciw" i myślę, że ile ludzi, tyle byłoby różnych decyzji.

 

Nie wszystkie porady można wcielić w życie, ot tak od razu, to zbyt skomplikowane. To, że każdy z nas ma obowiązki jest jasne jak słońce, ale nie wszyscy chcą je wypełniać i nie można nikogo do niczego zmusić, nigdy nie lubiłam otrzymywać wymuszonej na siłę pomocy, jeśli nie wypływała z osobistego przekonania i osobistej chęci.

Natomiast ja zawsze staram się swoje obowiązki wypełniać, pewnie na zasadzie "rewanżu" nie powinnam tego robić, ale zawsze byłam bardzo obowiązkowa i nie mogę sie tak nagle z tego wyzwolić.

Nie tak łatwo stać się swoim dotychczasowym przeciwieństwem, na to potrzeba czasu...

 

Nie martwię sie teraz na zapas co będzie w przyszłości i jak sobie tą przyszłość zorganizować aby poprawić swoja dolę (a raczej niedolę), bo czasem życie samo przynosi rozwiązania i to takie o jakich nigdy byśmy nawet nie pomyśleli.

 

Pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale kochana Reniu nie można też czekać aż los nam podsunie dobre rozwiązanie tylko mu samemu troche pomóc. Do szczęścia ma prawo każdy i człowiek musi być chociaż troche szczęśliwy i zadowolony z tego co robi.

Nie ma podziału z góry zaplanowanego na szczęśliwych i nieszczęśliwych.

Jeżeli mamy kłopoty, problemy to jest nam smutno i źle , ale ten czas mija i musi zaświecić słońce. Dla Ciebie również tylko musisz trochę , małymi kroczkami zmieniać relacje z bliskimi osobami. I to że jesteś obowiązkowa pozwoliło Ci osiągnąć w życiu tak wiele, tylko ta obowiązkowość ma swoje granice. Jest coś takiego jak partnerstwo i tego oczekuj od swoich najbliższych. To że nie podzielają Twojej fascynacji budową domu to przykre, ale codzienne życie w takim samym stopniu powinno dotyczyć ich jak i Ciebie.

Walnji pięścią w stół i zagoń chłopów do roboty. Nie jesteś niczyją niewolnicą.

A tak na dobry początek postaraj się przez tydzień nie gotować , nie prać i nie sprzątać. Zacznij ich uczyć po malutku innego modelu życia.

Paty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy Renia życzy sobie tych naszych mądrych porad, choć ja takze niestety podzielam zdanie frakcji buntowniczek. Ale najważniejsze jest Reniu, żebyś to Ty była szczęśliwa. Nie wydaje mi się, żeby po tylu latach udało się obu Panów zmienić jakoś diametralnie. A poza tym co tu dużo gadać: tak jak napisała Paty, w życiu nic nie spada z nieba i niestety nawet w dobrych małżeństwach wszystko trzeba sobie wypracować (a niekiedy nawet wywalczyć). Wiesz jak to jest w zatłoczonym autobusie: jak się na Ciebie pchają to się odsuwasz, i tak nigdy nie będzie dośc miejsca, ale jak twardo staniesz w jednym miejscu to przestaną napierać. Postaraj się zaznaczyć w domu, ze Ty masz prawo do przyjemności i komfortu. Tylko nie mów tego w formie manifestu, nie prowadź wykładu. Chłopcy zapytają np. co dziś na obiad, odpowiedz, że jesteś zmęczona i musisz teraz wyciagnąć się na kanapie przy swojej ulubionej muzyce przez pół godziny, a potem niech Ci powiedzą co możecie szybko razem upichcić. Niech do nich dotrze że poza tyraniem w pracy i na budowie masz swoje przyjemności i POTRZEBY, bo przecież każdy człowiek je ma. Nie muszą ich rozumieć, ale mają się z nimi liczyć i je szanować. Spróbuj drobnymi kroczkami Reniu i nie gniewaj się, że się wtracam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reniu, strasznie smutno się zrobiło na tym wątku. A przecież masz tyle powodów, żeby czuć się szczęśliwą. Zastosuj "metodę Pollyanny":we wszystkim można znaleźć dobre strony. Lub metodę mojej mamy: brak nieszczęścia to juz jest szczęście.

Masz wspaniałego syna, trochę leniwego, ale o to możesz mieć tylko do siebie pretensję.(Tak samo jak ja :wink: ), spełniasz swoje, życiowe marzenie. Resztę musisz sama wynaleźć.

A przede wszystkim mnóstwo życzliwości od Forumowiczów. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reniu rozumiem cie chyba bardziej niż buntowniczki. Jestem z Tobą myślą. (trzy razy zmieniałam to co chcę napisac)

Wierzę, że ci się uda. Ja chyba dam sobie spokój z budową. Praktycznie też byłabym sama, a moje dzieci wymagają jeszcze opieki.

Wystarczyło, że przeczytałam dziś co się stało z małżeństwem raftera. Moj też nie dałby rady finansowo, już teraz mam do niego pretensje, a co by było potem?

"Gdzie ci mężczyźni? Wspaniali tacy?"

 

 

Dziewczyny niektórych mężczyzn nie da się zmienić. (Oddam swojego na przeszkolenie - zobaczymy czy nie spasujecie po tygodniu.)

Renia po prostu ma faceta o bardzo silnej osobowości (też mam takiego), któremu nie można nic nakazać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reniu rozumiem cie chyba bardziej niż buntowniczki. Jestem z Tobą myślą.

 

"Gdzie ci mężczyźni? Wspaniali tacy?"

 

Dziewczyny niektórych mężczyzn nie da się zmienić. (Oddam swojego na przeszkolenie - zobaczymy czy nie spasujecie po tygodniu.)

Renia po prostu ma faceta o bardzo silnej osobowości (też mam takiego), któremu nie można nic nakazać.

 

 

Hanulko,

pierwszy post, który oddaje sedno rzeczy.

 

Facet o bardzo silnej osobowości to mój mąż. I nie można mu nic nakazać.

Lepiej nikt by tego nie ujął.

 

A tych wszystkich, którym sie wydaje, że można komuś tak łatwo poradzić, aby po 20 latach spróbował coś zmienić, odsyłam do Twojego jednego zdania:

 

Oddam swojego (męża) na przeszkolenie - zobaczycie czy nie spasujecie po tygodniu.

 

Nie wiem skąd, ale od dawna wiem, że mnie rozumiesz bez zbędnych wyjaśnień. To napewno fluidy, o których Ci pisałam. Może dlatego, że nasi panowie są podobni i my jesteśmy podobne....nie potrzebujemy wielu słów aby sie rozumieć.

 

Pewno to będzie koniec dyskusji na temat mężów, są jacy są i koniec, kropka. Ja już nie zamierzam ani namawiać, ani tłumaczyc ani zachęcać, ani roztaczać świetlanych perspektyw jak by to było kiedyś usiąść przy kominku trzaskającym ogniem w zimowy wieczór, jak by to było zapalić grilla, albo wypić kawę rano na tarasie - w zielonym, pachnącym zagajniku....na własnej ziemi. Ja już to wszystko robiłam wielokrotnie, bez odzewu.

Jeśli zdrowie i finanse mi pozwolą, to będę po prostu kontynuować swoje plany. I tyle.

 

Natomiast Tobie Hanulko życzę dużo wiary we własne siły, powodzenia w życiu, może dobry los uśmiechnie sie niespodziewanie do Ciebie i pozwoli Ci również spełnić swoje marzenia. Bardzo, bardzo Ci tego życzę.

I wcale nas nie musisz opuszczać, bywaj z nami.

 

P.S.

A ci mężczyźni, o których pytasz - są... na tym forum. Wspaniali tacy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proszę. I wszystko już jest jasne.

 

Już wiem, dlaczego nikt mnie nie wykorzystuje ani nie lekceważy, i dlaczego nie mam tego typu problemów jak Renia ani z mężem, ani z kierownikiem budowy, ani z murarzami, tynkarzami, dekarzami, elektrykami, instalatorami i innymi budowlańcami, ani z moimi kolegami w pracy... Po prostu otaczają mnie mężczyźni o słabej osobowości.

 

Co, jak się okazuje, i tak rozumie tylko Hanula.

No to już nie będę gadać głupot.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magmi,

pewno zostawię to wszystko bez komentarza. Tak będzie lepiej. Ja nie odważyłabym się nikogo na tym forum oceniać i posumowywać znając tylko ułamek z jego życia. Diabeł podobno tkwi w szczegółach, a tych nie zna nikt. Są nie do odkrywania, bo zbyt osobiste. To, że mi smutno i ciężko to fakt...ale pewno sobie jakoś poradzę w tym życiu, skoro do tej pory sobie radziłam (tak jak umiałam). Tu na tym forum jest sporo zdołowanych ludzi, którym idzie jak po grudzie, piszą, żeby przeczytać na ekranie czyjeś słowa pocieszenia, otuchy, bo pewnie wokół siebie ich nie znajdują, no to może tutaj znajdzie się jakaś przyjazna dusza... Chcą przeczytać, że nie są samotni w tych trudnych chwilach, że innym też jest ciężko...wtedy im raźniej. I ja im piszę słowa prosto z serca, najczęściej na priva. Koresponduję prywatnie z kilkoma osobami, które podniosłam na duchu pomimo, że sama nie jestem w szampańskim humorze.

Nigdy nie pozwalam sobie na złośliwości, kpiny itp., bo uważam, że życie jest już tak brutalne w dzisiejszych czasach, iż nie należy "dokładać" sobie jeszcze nawzajem.

To poniżej pewnego poziomu, który każdego z nas obowiązuje.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie wiem, wam się wydaje, że można tak rzucić wszystko, pół życia, zasady, jakimi się człowiek kieruje, złamać przysięgę, i tak sobie wziąć i poznac kogoś i jeszcze z nim zamieszkać. To jest bardzo trudne, wymaga odwagi rzucenia się na głęboką wodę bez pewności, że się nie utonie. A poza tym no nie wiem, szukanie drugiej osoby o podobnych celach życiowych, jak się ma na głowie sto codziennych obowiązków graniczy z cudem. Tak myślę...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...