Aggi 17.12.2004 19:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Grudnia 2004 Studium tynków zajęło mi parę lat, później przerzuciłam się na mrzonki - marzyli mi się książęta z pałacami, dalej był okres burżuazyjny – wille z basenem, później polskie dwory… jak widać rozwijałam się równolegle z ojczyzną . Oprzytomniałam gdzieś kole 20-stki. Wylądowałam mając jakiś horyzont estetyczny, szkicowałam sobie detale, fotografowałam napotkane budynki, które mnie czymś urzekły, robiłam sobie notatki z tego, co mi się aktualnie podoba, kreśliłam niezliczone rzuty poziome. W końcu zaczęłam kolekcjonować wydawnictwa z projektami gotowymi, co znakomicie rozwija poglądy . Domu, który w pełni spełniałby moje oczekiwania, oczywiście nie znalazłam. Mimo, że ewoluowały moje oczekiwania i ewoluowały dostępne projekty. Jedne były bliższe, inne dalsze, ale nigdy bingo. W ostatnich latach najbliżej plasowały się zawsze projekty pracowni Archipelag. Po naniesieniu poprawek właściwie dałoby się coś wybrać, ale tak strasznie kusiła mnie perspektywa wymyślenia sobie niepowtarzalnego domu dla siebie. Tak bardzo chciałam mieć tą przyjemność – usiąść z architektem, opowiedzieć mu co lubię, co mi się podoba, jakie szczegóły są mi do szczęścia niezbędne… Mąż też tak sobie to właśnie wyobrażał, na szczęście…. Architekta szukałam w internecie, tak sobie, bez większego przekonania i bez szczególnej determinacji. Znalazłam kilka stronek lokalnych pracowni, wysłałam maile z zapytaniem czy byliby zainteresowani przygotowaniem projektu domu jednorodzinnego i za ile. Odpowiedzi dostałam 3. Między innymi napisał Belfegor, którego wybrałam wyłącznie za to jak wyglądał na zdjęciu na swojej stronie i tylko dlatego, że strona miała wyjątkowo przyjazny klimat. Belfegor mianowicie wyglądał tak jak go nazwałam – diabelsko znaczy . Bladego pojęcia nie miałam że oto dobijam się do Belfegora większości architektów w tym mieście, sławy, filaru i wirtuoza . Postać ta porażająca (nie mylić z przerażającą, którą w żadnym razie nie była) znakomicie zrozumiała, czego ja chcę, chociaż mimo wrodzonego talentu nie udawało mi się Belfegora przegadać . Nie zawsze też udawało się do końca powiedzieć, o co mi chodzi. Ale na to znalazł się sposób: dostarczałam zdjęcia z pozakreślanym i namiętnie pisałam karteczki oraz listy . I było ok. Belfegor opowiadał mi o wszystkim przez 2 godziny, a ja później wciskałam mu w rkę kartkę z rozpisanymi pomysłami, albo wysyłałam maila z instrukcyjką . Wcale mi to więc nie przeszkadzało, tym bardziej, że Belfegor pod wszystkimi innymi względami był fantastyczny. Po dwóch pierwszych spotkaniach zrobił odręczny szkic chałupki… Pięknej…. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aggi 20.12.2004 18:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Grudnia 2004 Praca nad projektem Do Belfegora trzeba było wleźć na wieżę. Bardzo wysoką. To mu dawało przewagę na wejściu, bo zanim się człowiek pozbył zadyszki Belfegor był w rozkwicie wątku i nic go już nie mogło powstrzymać. A że mówił ciekawie, to właściwie nikt się nie starał. Dobrze, że padło na Belfegora z tym projektem, bo żadnego cementowego technokraty bym nie zniosła! Z Belfegorem rozumieliśmy się bez słów. Czyli bez moich słów………, czyli że wystarczały te kartki… Gwardziści Belfegora jego piękne wizje przełożyli jak należy na projekt, w pełni tego słowa znaczeniu. Procesy myślowe i decyzyjne musiały zachodzić szybko, bo do końca roku musieliśmy mieć pozwolenie na budowę, to było nasze to be or not to be. Udaliśmy się dnia pewnego z wizytą. Do kuzyna mego – Krzysia, pod Warszawę. Krzyś, choć młody bardzo, to w pracach budowlanych był już silnie zaawansowany, bo jechaliśmy na rekonesans stanu surowego zamkniętego. Dumna jestem z Krzysia niemożliwie, bo skala jego dokonań tego roku bardzo była imponująca. Obejrzeliśmy chałupę, rozsiedliśmy się na workach po cemencie w salonie. Układ i rozmiar jadalni oraz salonu Krzyś ma bardzo zbliżony do tego, co mamy w projekcie. Popatrzyliśmy w lewo , popatrzyliśmy w prawo , popatrzyliśmy na siebie … za mały ! Obszar za mały ! A tu projekt na ukończeniu! Następnego dnia popędziłam do Belfegora i, zanim doszedł do słowa, zaordynowałam sobie poszerzenie budynku po osi o jakieś półtora metra. Gwardziści popatrzyli na mnie ze zgrozą i niesmakiem. Operacja okazała się możliwa, ale z kolei efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania . Pewnie gdybym sobie spokojnie policzyła to by mi oczekiwań nie przeszedł, ale ja do liczenia czuję obrzydzenie, więc palnęłam na wyczucie, no i salon w nowej wersji wyszedł na 67 m2. Czy myślicie, że miałam odwagę teraz dla odmiany zażyczyć sobie zwężenia budynku po osi o jakieś powiedzmy 0.7m? Otóż nie miałam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aggi 27.12.2004 19:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Grudnia 2004 Feng Shui Miewam fazy. Bardzo męczące. Wprawdzie podejścia do tematów bywają u mnie krótkie, ale za to niezwykle poważne . Zakupiłam książkę o feng szui. Nie pierwszą, ale w porównaniu z guanem, które znajdowałam wcześniej w wydawnictwach o tej tematyce, ta akurat pozycja jawiła się jako dzieło znakomite, rzeczowe i dogłębne. Zapoznałam się z dziełem i omal nie zeszłam! Mój piękny projekt ma mankamenty !!! I to jakie! Nałożenie siatki bagua odsłoniło mi brutalną prawdę: nie będzie dobrze! Dłubałam się w zagadnieniu dość długo popadając w coraz czarniejszy koszmar. Postanowiłam spotkać się ze specjalistą w tej materii – koszmar się pogłębił, specjalista bowiem nie miał litości. W ostatnim drgnieniu instynktu samozachowawczego wysłałam rozpaczliwca do mojej koleżanki Marty od lat mieszkającej w Chinach. No bo kto, jak nie ona, ma mieć o tym rzetelne pojęcie? Moja M. Mądra istoto. Strasznie mnie to fengshui niepokoi. Co do architektury - będzie ładnie! Chateczka z dachem spadzistym, okienka piękne…. Problem polega na tym ze po nałożeniu siatki bagua okazuje się, że nie ma w tym projekcie prawie całej strefy dobrobytu (łojezu jak my utrzymamy ten dom !?) i części strefy związków (przyjdzie się rozwieść z tej biedy ) No bo zgodnie z zasadami, dom powinien być na planie kwadratu lub prostokąta, a mój zasadniczo jest, ale z jednego boku środkowa część jest wysunięta w stosunku do całości Okropnie się mecze! Jeśli wysunę te ściany w jedna linie, to zamiast malowniczej rzeźby dachu będę miała klocek nakryty czterospadowym daszyskiem Jeśli ich nie wysunę... no właśnie to co wtedy? Bieda i rozwód..;( , osmarkane dziecko w dwóch różnych butach, głodny, zapchlony pies, bezrobotny były mąż, moje zęby z braku kasy na dentystę - popsute, odzież pozbierana po rodzinie, ja jako pomoc domowa u zamożnych sąsiadów, kury na jajka i wychudzona krowa w ogrodzie, żeby mleko było... ? Poza tym zetknęłam się z takim jednym magikiem-radiesteta, chociaż nie powinnam w ogóle przebywać w pobliżu tych ludzi, bo kontakty z nimi rujnują mnie psychicznie. Wyszłam od niego z mieszkania i pojechałam sobie popłakać na stacje benzynowa po drodze. Czuje się jak zając postrzelony w sam środek dupy. Ożesz q-rwa!!!! Jak ja się nienawidzę wtłaczać w jakieś siatki bagua! Napisz co jadlaś obrzydliwego? Jesz kandyzowane insekty? Czy pyszne )))? Buziaki!A. Moja A, Chyba musze Cię jednak mentalnie kopnąć, czujesz??? No właśnie. Wyplątuj się z tej siatki bagua natychmiast!!! Połączenia neuronowe mi już dawniej siadły, ale cos mi mówi, ze temu, który wytworzył analogie miedzy czworościanem i dobrobytem siadły jeszcze wcześniej. Wiadomo, starożytni myśleli obrazami i dorabiali praktykę do teorii kosmologicznych, ale nie przesadzajmy. Większość bunkrów niechcący była pobudowana w kształtach political correct i popatrz jak to się skończyło dla trzeciej rzeszy. Przyznaję, kiepska analogia, ale cóż można wymyślić w obliczu bagua:))) Insektów do jedzenia tu nie ma, no, poza podłogą w nocy. ale nie narzekam:) Zaraz idę spać, bo ledwo się trzymam na nogach od tego leniuchowania. Za dużo czytam i siada mi na mózg. ostatnio o postseksualności, czy Ty wiesz jakie bzdury się obecnie wypisuje na ten temat?! Życzę miłego poniedziałku i dawaj z tym spadzistym dachem. Duchy przekupisz pieczonym prosięciem. One też są przekupne. Ściskam – M. W ten oto sposób Marta przy pomocy III Rzeszy załatwiła mój problem z siatką bagua na zawsze Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aggi 29.12.2004 14:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Grudnia 2004 Dramatycznie przerwanego wątku energetycznego ciąg dalszy Dokonało się! Zawarliśmy dziś warunkową umowę zakupu małej działki rolnej obok!!!! Tak właśnie chcemy się pozbyć ZE z jego "małym domeczkiem" z naszego Hektara, niech się budują na tym obok, do woli... Gorzej jak stawią opór.... Przełamiemy?!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aggi 29.12.2004 19:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Grudnia 2004 ciąg dalszy ciągu Właśnie na intencję ziemską kończę trzecią szklaneczkę pewnej mieszaniny. Bardzo dobrej. Ciekawe, co będzie dalej… czy mój ulubiony Zakład Energetyczny pozwoli się przegnać na sąsiednie, czy się będzie opierał. Gdyby się opierał wyślę męża. Skoro moje metody nie działają tam korzystnie, to może jego podziałają, bo ma zupełnie inne . Przyznam się, że ten spłachetek gruntu, który zakupiliśmy to jest 2700 m2, co w sumie daje 13 080 m2 i ja się osobiście z tym czuję jak Związek Radziecki Breżniewa – wszystko mam duże . W sensie własności ziemskiej oczywiście, bo inne to już niekoniecznie . Jeszcze musimy odwalić formalnie oczekiwanie czy Agencja Nieruchomości Rolnych nie zechce skorzystać z prawa pierwokupu, ale to już pestka. Od mieszaniny gubią mi się literki, ale później się na szczęście znajdują. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aggi 13.01.2005 21:31 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Stycznia 2005 Namieszałam już tyle wątków, że właściwie nie mam pojęcia na jakim etapie opowieści się znajduję. Co do feng shui to oczywiście nie omieszkałam postraszyć gwardzistów Belfegora możliwością dalszych zmian w projekcie . Belfegor, wbrew moim obawom, podszedł do sprawy poważnie, mało tego – wyznał, że też go ten temat kiedyś zajmował. Na szczęście III Rzesza zdołała mi przywrócić rozum i poniechaliśmy dalszych szaleństw. Projekt był gotowy. Zgodnie ulokowaliśmy go na planie działki tak, aby wpasował się w siatkę promieniowania i w przestrzeń wolną od cieków wodnych. W efekcie nie stoi równolegle do granic działki, tylko zgodnie z kierunkami świata. Warunki zabudowy pozwalały mi szczęśliwie na dowolne usytuowanie budynku. Zatem pozostały uzgodnienia ZUD i pozwolenie na budowę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aggi 03.02.2005 19:28 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.