Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Problem z architektem .....ku przestrodze.


wojewodzkis

Recommended Posts

Witam,

Adaptacja projektu gotowego miało być szybko i fajnie .... .

 

Ja tak trafiłem czy to normalka ....

mój architekt :

- błędy w odczytywaniu wymiarowania budynku.

- błędnie odczytany plan zagospodarowania przestrzennego - granica zabudowy.

- błędna interpretacja śmietnika (musiał bym budować przy garażu) - wybudował bym, uznany przez architekta budynek gospodarczy. ( a nie w ogrodzeniu)

- problem z posługiwanie się dokumentami elektronicznymi - problem z odnajdowaniem treści.

- generowanie słaba jakości dokumentów.

- itp.

- teraz mam wykonać projekt konstrukcji fundamentów bo te w projekcie gotowym się nie nadają .... mam wątpliwości mimo że wynik badań wskazują na 1,1 -1,4 m grunt nośny niespoisty niewysadzinowych.

 

Myślałem, że jednak się za coś płaci architektowi (np. za adaptację fundamentów), który adaptuje projekt wszystkie te nazwijmy niedopatrzenia wychwyciłem sam i obawiam się, że nowe fundamenty to niepotrzebne dla mnie koszty ... straciłem zaufanie do architekta. - ale zapłaciłem zaliczkę .

 

Ktoś miał podobnie czy to wyjątkowa sytuacja.

 

pozdrawiam,

SW

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładny opis naszej wątpliwej przygody z architektem znajdziesz w moim dzienniku, a w skrócie mówiąc:

- błędne i niezgodne z ustaleniami wymiary budynku

- powiększanie bryły "tylko o metr" bez uzgodnienia z nami

- "płyta fundamentowa? A co to takiego? Nie róbcie tego, to taki nowoczesny wynalazek" - to słowa architekta. W efekcie płyta była zazbrojonym jak na wojnę kawałem betonu, nie ocieplonego ale za to z ostrogami (mamy piasek i grunt nośny, bez glin, glinek i innych namułów).

- o branżówkach nie wspominam bo szkoda czasu :D

- stropy mieliśmy zaprojektowane niezgodnie z umową i ustaleniami

- architekt nie uwzględnił wysokości wylewki i ocieplenia, co mogło skutkować niską i niezgodną z ustaleniami wysokością pomieszczeń.

- kaloryfer pod zlewem i oknem w kuchni, zabudowany szafką to dla niego szczyt nowoczesnego projektowania :D

no i wiele innych niespodzianek ;)

Dodam że rzuty pomieszczeń, ich układ i całokształt bryły architekt dostał od nas jako gotowiec - miał je ubrać w projekt za jedyne 11 tysięcy zł netto.

 

Wpłaciliśmy mu zaliczkę (przed rozpoczęciem prac ale po podpisaniu umowy), a po znalezieniu ewidentnych byków, wezwaliśmy go do usunięcia wad dzieła.

Oczywiście zamilkł.

 

Nad projektem siedział nowy architekt i nowy konstruktor. Teraz walczymy z dachem nad jedną częścią budynku, bo "stary" architekt beztrosko wstawił nam dwa słupy pośrodku pomieszczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień :) pierwsze - adaptacja projektu = bałagan w dokumentach i zamieszanie na budowie..

stare rys muszą być, pokreślone itp, nowe gdzieś z tyłu - robi się opasłe tomisko dokumentów i nie idzie sprawnie się tym posłużyć.

Najlepsza opcja - wybrać projekt, którego postawi się w 100% zgodnie z tym co jest w oryginale, projektant wsadzi go na mapę do celów projektowych i wykona zagospodarowanie działki, konstruktor luknie czy fundament spasuje pod grunt i tyle. W nie robił bym adaptacji w sposób totalnej rozwałki!

Jaki to ma sens?

a jak się rysuje w 2d bez wyobraźni to takie kwiatki się dzieją

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem więcej, przerabianie projektu typowego wymaga nieraz więcej pracy niż tworzenie opracowania indywidualnego. Poza tym - projekty typowe nieraz albo są zapóźnione gdy chodzi o warunki techniczne lub rozwiązania nie pasują do lokalnie dostępnych materiałów czy aktualnych cen co trzeba z marszu poprawiać a dwa - bywają błędy bo są różne projekty typowe i niemało jest robionych "na kilogramy".

Z projektantami też jest różnie bo praktyka adaptacji typówek oraz najczęstsze stawki przy takich zleceniach (szczególnie w miastach spoza "wielkiej piątki") przez lata doprowadziły do tego że kupa projektantów straciła regularny kontakt z wykonawstwem i ogranicza się do minimalizacji kosztów oraz nakładów pracy. To bije zarówno w warsztat jak i klientów. Trudno zresztą taką pracę określić jako projektowa bo z obserwacji 70% adaptacji nie robią akurat architekci tylko konstruktorzy bo ich uprawnienia projektowe pozwalają na adaptację projektów typowych obiektów o małej kubaturze (w tym garaże, domki, kontenery handlowe itd).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwuję od dawna bardzo przykre zjawisko. Zdolniejsi z roku oraz inni z reguły po jakimś czasie dają sobie spokój i wyjeżdżają. W moim mieście tylko kilka biur ma płynność finansową i rodzaj zleceń pozwalający żeby rzetelniej przysiąść i tworzyć w pełni przemyślane rozwiązania od funkcji po materiały, porządne analizy oraz dobrych branżystów do projektu. Taka praca jest możliwa przy części klientów instytucjonalnych, małe budowy to jakiś promil. Sami sobie budujemy przez lata popsuty rynek z którego uciekają ci lepsi, niewielu takich zostaje.

Kiedy nie ceni się wiedzy, doświadczenia i nie podchodzi uczciwie do pracy/inwestycji z obydwu stron to dochodzi do tego że trudno znaleźć rzetelne biuro projektowe a z drugiej - pracuje się za stawki niższe niż glazurnik a do tego i te stawki są wyciągane z gardła miesiącami a podatki i zaliczki na nie płaci się przecież co miesiąc. W paru miastach w Polsce rynek jest nieco lepszy tj. pewna jego część daje możliwość stabilnej pracy, podobnie jest nad morzem w pasie turystycznym natomiast w tych mniej eksponowanych miastach do tego wyposażonych w uczelnie techniczne wypuszczające co roku absolwentów dzieje się tak że w biurach projektowych realnie połowa pracowników pracuje za parę złotych na godzinę na czarno, umów na pracę nie ma zaś wynagrodzenia z samozatrudnienia to 10-15 zł za godzinę. A jak się trafi na klienta który odwleka płatności w nieskończoność...

Z tego nigdy nie otrzymamy dobrego rzemiosła nie mówiąc już o jakimś wkładzie dającym architekturę gdyż, wiele z tych wizualizacje które widać na sieci to tylko wizualizacje bez znajomości wykonawstwa i sztuki.

 

Od paru lat coraz popularniejsza jest bardzo ciekawa "usługa" projektantów bez uprawnień którzy mają na boku budowlańców-emerytów czy architektów-emerytów albo i pozostałych jeszcze niewielu budowniczych (na domarciu) podpisujących im opracowania. Oczywiście chodzi o cenę. Rozumiem pracę na zlecenie ale to już przegięcie i myślę że skutki takiego "projektowania" wychodzą dość często.

Edytowane przez Lucius
Post scriptum
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...