azalka 11.05.2009 20:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2009 Majar, czy Ty aby nie masz mojego meza? Ideal postawy kobiecej dokladnie ten sam, a i postawa wobec budowy nas obojga dokladnie ta sama... Juz mnie mdli na sama mysl o tym, jak bardzo go proces tworzenia domu nie kreci - jedyna pociecha, ze mieszkanie w domu krecic go bedzie na pewno Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 11.05.2009 21:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2009 Rozmawiamy. Efekt jednej z ostatnich rozmów. Ideałem dla mojego męża jest postawienie sprawy jak jeden z naszych znajomych to zrobił. Tekst do żony - Chcesz dom OK ale ja przy tym palcem nie kiwnę. Podobno jak wraca z pracy wieczorem to drewienka w kominku ma poukładane coby sobie rozniecić ogień nie brudząc rąk, a jak rano wyjeżdża do pracy to podjazd jest już odśnieżony. Bo nic na siłę. Gdyby mój mąż nie chciał domu - nie budowałabym go i już. Sorry, ale trzeba znaleźć złoty środek. A najlepiej się dowiedzieć o co chodzi i dlaczego nie. Może się uda. Ale jak zrobiłaś jak uważałaś to nie znaczy, ze on zmieni zdanie. Tak to jest.. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
cieszynianka 11.05.2009 21:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2009 Myślę, że stresy związane z budową nie są bezpośrednią przyczyną rozkładu stadła, a jedynie uwypuklają to, co już wcześniej kulało, zgrzytało i niedomagało. Są takim katalizatorem pewnych reakcji, które i tak by wystąpiły. Jeśli ogólnie coś nie gra, to każdy powód (pretekst) jest dobry, żeby doszło do "zwarcia". Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 11.05.2009 21:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2009 Myślę, że stresy związane z budową nie są bezpośrednią przyczyną rozkładu stadła, a jedynie uwypuklają to, co już wcześniej kulało, zgrzytało i niedomagało. Są takim katalizatorem pewnych reakcji, które i tak by wystąpiły. Jeśli ogólnie coś nie gra, to każdy powód (pretekst) jest dobry, żeby doszło do "zwarcia". Też tak uważam. Są gorsze rzeczy w zyciu niż biudowa. Choć niechciana budowa nie jest fajna.. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anetina 12.05.2009 05:32 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 A więc podtrzymuję, że słabieńka. Budowa dziś jest , jutro nie ma. Co to za decyzje ? Jaka dachówka ? Gdzie zsyp na bieliznę ? Jaka brama garażowa ?Jeśli coś takiego pokonuje zwiazek, to co się dzieje, w obliczu śmiertelnej choroby, kaelctwa albo nędzy ? Bez przesady - budowanie to frajda, tworzenie, przyszłość. Nie zauważyłam utraty zaufania - może cierpliwości , ale nie zaufania ... tak, źle ujęłam - właściwie nie zaufanie, ale cierpliwość i te wszystkie inne cechy W końcu zawsze to można rzucić w cholere - czego nie można powiedzieć o raku mózgu, alzhaimerze, paraliżu po udarze.. Naprawdę - niektorych musi nieźle dupnąć, by pojęli co posiadają .. ja doceniam to, co posiadam ale swoje w życiu przeszłam ale ... ja czasami już wymiękam i nie mam siły dlatego chcemy szybko się wybudować Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anetina 12.05.2009 05:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 Myślę, że małżeństwo nie rozpada się z tego powodu,że nie mogą dojść do porozumienia w kwestii aranżacji wnętrz. Jest żle kiedy jeden z partnerów bardzo chce domu , a drugi nie . Wtedy małe problemy są wyolbrzymiane zarówno przez jedną jak i drugą stronę . Atmosfera napięcia przenosi się na inne dziedziny życia. Ja podobno w trakcie budowy stałam się okropna W rzeczywistości skromnie myślę, że stałam się normalna tylko wcześniej byłam aniołem . Mój mąż nie sprzeciwia się budowie, nawet mnie finansowo wspiera, tylko że ja chciałabym, żeby ktoś współdecydował ze mną, żeby ktoś zdjął ze mnie chociaż część odpowiedzialności. Jestem i tak w tej dobrej sytuacji, że nie straszy mnie widmo braku kasy na budowę. Niby jest OK bo od początku wiedziałam , że to ja będę budować i żalu do męża nie mam, ale .... no właśnie czegoś mi brak i podobno jestem" francowarta" Krótko mówiąc pogorszyło się . Oczywiście często jest tak , że to jeden z partnerów ciągnie budowę , ale przy zrozumieniu , akceptacji i wsparciu drugiej strony jest to łatwiejsze. Naturę mam taką, że nie wchodziło w grę zlecenie firmie budowy pod klucz i ograniczenie się do wykonywania przelewów. O rozwodzie nie ma mowy my się nawet nie kłocimy, ale nie ma tej atmosfery co kiedyś. Każde z nas trochę się wyizolowalo w swoim świecie zainteresowań i żyjemy bardziej obok siebie niż razem. Majar - identycznie się czuję opisałaś dokłądnie to - co w duszy mi gra ale nie doczytałam jednego u nas OBYDWOJE CHCEMY DOMU kwestia tylko podejścia do tego latania i załatwiania wszelkich spraw itp. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
majar69 12.05.2009 08:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 To nie jest tak , że mój mąż przeciwny był budowie. On był i jest nadal w tej kwestii .... brak mi odpowiedniego słowa...........mało zaangażowany - to chyba najodpowiedniejsze określenie. Chętnie zamieszka w tym domu jak już będzie gotowy , ale raczej muszę znaleźć jakiegoś miłego pana do prac męskich przy domu, albo ku zgorszeniu sąsiadów wykonywać je sama. Podobnie jak Anetina chcę dokończyć szybko budowę, żeby ten stresogenny okres naszego życia trwał jak najkrócej i po cichu liczę, że atmosfera zrozumienia wróci. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anetina 12.05.2009 08:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 atmosfera mogłaby wrócić u mnie mąż mało zaangażowany umysłowo - ale finansowo zapiern... dosłownie nie powiem, bo robi bardzo dużo ale jesli chodzi o zakupy, myślenie, szukanie ekip - to ja mąż tylko rączki zakasuje i robi to, co mu powiem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
arek_sp 12.05.2009 09:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 atmosfera mogłaby wrócić u mnie mąż mało zaangażowany umysłowo - ale finansowo zapiern... dosłownie nie powiem, bo robi bardzo dużo ale jesli chodzi o zakupy, myślenie, szukanie ekip - to ja mąż tylko rączki zakasuje i robi to, co mu powiem Z kontekstu ale podoba mi się Zgadzam się z kilkoma przdpostowcami to nie budowa niszczy małzeństwo. Naszą budowę ciągne głównie ja, ale moja małzonka przejeła inne dodatkowe zadania, które mi utrudniały pilnowanie budowy. Ja uważam, że podstawą jest zaufanie, rozmowy, miłość - no wiecie to wszystko co nas połączyło - jeżeli to wszystko jest to budowa to takie nic wielkiego. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Laguna 12.05.2009 18:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 Jezoo... a myślałam, że to ja tak ostatnio mam bajzer w domku, ale fakt rano wyjazd a wieczorem powrót z budowy. Cieszę się jak jest niedziela Nikt z wyrka mnie nie wypędzi - o nieeeeeeeeeeeee W związku najważniejsza jest rozmowa, ja odrazu " kuję żelazo póki gorące", mówię "co mnie boli". Nawet szczera bywam do bólu. Życie wymaga od nas też poświęcenia, wystawia nas na rózne próby... Jeszcze niedawno ja płakałam po wizycie na działce teściowej wrzeszczącej i mówiłam: - zachciało Ci sie tej działki obok matki Ale w końcu wzięłam się w garść po naszej rozmowie i nie miałabym sumienia zostawić go samego na budowie... W końcu to "nasze", oboje podjęliśmy decyzję. Oboje i to ważne... Budowa inaczej przebiega, gdy jeździ się na tzw. gotowe, a tak gdy"sami" to wymaga od nas siły fizycznej i psychicznej. Nie wyjaśnione problemy, sprawy, zakorzeniają się często w człowieku i w pewnym momencie szala się przechyla. Szala goryczy, żalu itp. A do wielu nieporozumień już tylko wtedy jeden mały krok. To tak jak stawiać dom(związek) na złym fundamencie. Cieszę się, że powoli się układa, trzeba teraz czasu, aby wróciło to, co ucierpiało Rafter... życzę Wam cierpliwości i trzymam kciuki. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 12.05.2009 18:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 Mój mąż budowy nie tykał. Ja cieszyłam się każdym najdrobniejszym postępem - on krytykował. Zmieniał. Wkurzał mnie.Ale on zarabia tyle, że ta budowa była w ogóle możliwa. I ja rozumiem , że to wyczerpywało jego obszar zaangażowania.On nie może "wyskoczyć z roboty na budowę" - ja mogę. Czasem mnie to wszystko wkurzało - ale zazwyczaj przypominałam sobie powyższe.Teraz - gdy dom już stoi i się wykańcza - on ciężko pracuje w ogrodzie. Okazało się , ze właśnie z tego ma frajdę - i Chwała Bogu, bo ja tego nie znoszę. Jednak jest jakiś obszar, gdzie chce być i ma z tego radochę. Ponadto - pomimo, że razem podejmowaliśmy decyzję o budowie, a w zasadzie oboje rozumieliśmy jej konieczność - dopiero jak stanął dom widzę, że mąż CHCE tam mieszkać. I chyba bardziej niż ja.Ale jedno jest pewne : pomimo jego marudzenia i ograniczonej aktywności w ciągu całego roku budowy, wiem jedno - gdyby nie on - nie dałabym rady.Nie z powodu kasy. Wystarczy, że on jest koło mnie. Że jest obok i zawsze mogę na niego liczyć. Że chce razem ze mną tam mieszkać. Może mam niewygórowane wymagania - ale bez jego obecności tego domu by nie było. Być może każdy w związku ma inną rolę ? I tę w czasie budowy też ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
majar69 12.05.2009 19:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 Nefer bardzo podoba mi się to co napisałaś. Po części odzwierciedla to naszą sytuację , tylko my jesteśmy na etapie, że mąż krytykuje i mnie wkurza, nie angażując się w żadne prace. Nic u nas nie jest na noże, znamy się po tylu latach jak łyse konie, niby pół żartem , pół serio, ale coś jest nie tak. Prawda jest taka ,że ja wymagam więcej niż kiedyś, moi panowie przyzwyczaili się, że wszystko jest zrobione na czas, a tutaj anioł im się zbuntował i ma jakieś pretensje. Przez wiele lat w naszym związku mieliśmy podobne priorytety, teraz mam wrażenie, że nasze cele się rozmijają. Ja chcę wybudować ten cholerny dom i żyć spokojnie, a mój mąż podporządkowuje wszystko pracy. Myślę, że budowa spotęgowała we mnie poczucie, że jestem sama w tych wszystkich przyziemnych obowiązkach i złości mnie to, stąd kryzys bo nie dbam już tak jak kiedyś o dom i rodzinę. Właściwie znam wyjście z tej sytuacji tylko muszę wdrożyć je w życie. Sprowadza się ono do trzech punktów 1. Znaleźć miłą panią do opieki nad rocznym synkiem (poprzednia niania nie przyjdzie i podejrzewam ,że zawdzięczam to teściowej ) 2.Znaleźć miłego pana do prac na zewnątrz domu 3. Znaleźć czas dla siebie i wieczorem witać męża wypoczęta i pachnąca tekstem - Cześć kochanie zamiast - Ale miałam okropny dzień , idę spać. Dałam sobie na to miesiąc czasu, jak wątek nie zaginie w czeluściach forum to się może wypowiem , czy poskutkowało. Przyznam się szczerze, że po prostu boję się, że mój mąż może zapaść na "chorobę Marcinkiewicza" bo przecież każdy facet może spotkać swoją Isabel. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 12.05.2009 20:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 Rozumiem Cię doskonale . Musisz pamiętać tylko o jednej rzeczy : czasem to lepiej, że on się nie wtrąca, bo ekipy nie mają sprzecznych informacji :) Nie miej do siebie pretensji. Jak wygląda Twoje życie : - zakupy - opieka nad dzieckiem - sprzątanie - gotowanie i inne zajmowania się domem - grzebanie w technologiach budowlanych (żeby się nie dać orżnąć) - szukanie ekip - zbieranie wycen - PODEJMOWANIE setek decyzji codziennie (nigdy ich tyle na raz nie podejmowałaś, jeśli to Twój pierwszy dom) o technologiach, materiałach, metodach, sposobach, koordynacji prac - negocjacje na budowie - załatwianie papierów wyłażących w trakcie - martwienie się kasę, wypłaty i generalnie "przepływ gotówki" - zastanawianie się nad wnętrzami, ustawieniami - rozwiązywanie codziennych głupich problemów ( wliczając kibel i sprzatanie na budowie) - praca zawodowa w ciągu dnia ( o ile Cię nie wylają za to ciągłe wychodzenie z pracy) a jak wygląda dzień twojego męża ? - praca -martwienie się , czy żonie wyjdzie - wkurzanie się na jej podjęte decyzje O czymś zapomniałam ? Ale z drugiej strony - czy to nie jest tak, że SAME sobie to zafundowałyśmy ? Noż do k..maci - w końcu przyznam, że mnie kręci to budowanie , to kombinowanie, koordynowanie, dyskutowanie, szukanie i sprawdzanie :):) Nienawidzę robić w ogrodzie, bo rośliny rosną za wolno - dom to przedsięwzięcie spektakularne ! Codziennie coś nowego ! Czy to czasem nie nasz wybór- czy nie nasz charakterek ? uzupełnij moją listę powyżej :) Bedzie CI lepiej. A na końciu i tak czeka CIę nagroda - przeprowadzka. I licze na to, że może zostawisz jakąś przestrzeń mężowi - ja chyba zagarnęłam ją całą dla siebie (bo jak ja pojadę, załatwię, przypilnuję to będzie lepiej ) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anetina 12.05.2009 20:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 Rozumiem Cię doskonale . Musisz pamiętać tylko o jednej rzeczy : czasem to lepiej, że on się nie wtrąca, bo ekipy nie mają sprzecznych informacji :) Nie miej do siebie pretensji. Jak wygląda Twoje życie : - zakupy - opieka nad dzieckiem - sprzątanie - gotowanie i inne zajmowania się domem - grzebanie w technologiach budowlanych (żeby się nie dać orżnąć) - szukanie ekip - zbieranie wycen - PODEJMOWANIE setek decyzji codziennie (nigdy ich tyle na raz nie podejmowałaś, jeśli to Twój pierwszy dom) o technologiach, materiałach, metodach, sposobach, koordynacji prac - negocjacje na budowie - załatwianie papierów wyłażących w trakcie - martwienie się kasę, wypłaty i generalnie "przepływ gotówki" - zastanawianie się nad wnętrzami, ustawieniami - rozwiązywanie codziennych głupich problemów ( wliczając kibel i sprzatanie na budowie) - praca zawodowa w ciągu dnia ( o ile Cię nie wylają za to ciągłe wychodzenie z pracy) a jak wygląda dzień twojego męża ? - praca -martwienie się , czy żonie wyjdzie - wkurzanie się na jej podjęte decyzje O czymś zapomniałam ? Ale z drugiej strony - czy to nie jest tak, że SAME sobie to zafundowałyśmy ? Noż do k..maci - w końcu przyznam, że mnie kręci to budowanie , to kombinowanie, koordynowanie, dyskutowanie, szukanie i sprawdzanie :):) Nienawidzę robić w ogrodzie, bo rośliny rosną za wolno - dom to przedsięwzięcie spektakularne ! Codziennie coś nowego ! Czy to czasem nie nasz wybór- czy nie nasz charakterek ? uzupełnij moją listę powyżej :) Bedzie CI lepiej. A na końciu i tak czeka CIę nagroda - przeprowadzka. I licze na to, że może zostawisz jakąś przestrzeń mężowi - ja chyba zagarnęłam ją całą dla siebie (bo jak ja pojadę, załatwię, przypilnuję to będzie lepiej ) Nefer, dziękuję za ten wpis u mnie - moja rola, moje życie - dosłownie wypunktowane męża - za dużo napisałaś - jak dla mnie to on tylko praca i praca fizyczna na budowie bez myślenia tylko działanie, gdy się coś powie szczerze - mnie to odpowiada ale chciałabym - mąż wie - żeby tylko się pytał, jak spędziłam dzień, co ustaliłam, co wybrałam wie o tym, ale nic z tego - dzisiaj jeszcze nie usłyszałam nic takiego ba, nic nie usłyszałam, kto był na budowie kto się odmelduje na jutro cisza - a sam mówi, żebyśmy sami normalnie wszystko mówili bez ciągnięcia za język a teraz będę oglądać Plac Zbawiciela Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 12.05.2009 20:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 No nieeee teraz nie ogladaj Jak mój pytał to mnie wkurzał ("Kochanie, a kiedy dach ? A będzie folia czy deski , bo ja gdzieś deski widziałem, a ile , a kto , a gdzie.....A te ściany na poddaszu to z czego a jak się je połączy ze stropem, a hydraulik był? Bo ta rura na górze mi sie nie podoba ..a elektryk - dlaczego nie zadzwoniłaś do niego ?..............") "i któregoś razu ryknęłam: "Czy ja wyglądam jak dekarz, murarz i hudraulik razem ?" A potem spytałam sama siebie : co ja chcę. Nie pyta - źle, bo się nie interesuje. Pyta - źle , bo głupio i ma tę samą googlarkę. Kuźwa - czy to nie dysonans ? :) Ale żeby dojść do takich przemyśleń - trzeba zrobić krok w tył, by nabrać dystansu. A nie, od razu, skazywać małżeństwo na śmierć, kombinować ,że "chyba coś się zepsuło" . I tego dystansu Wam wszystkim Budującym życzę :) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anetina 12.05.2009 21:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 No nieeee teraz nie ogladaj dlaczego? wszyscy chwalą film, a ja ... nie wiem, jak się kończy powiesz? to nie będę oglądać Jak mój pytał to mnie wkurzał ("Kochanie, a kiedy dach ? A będzie folia czy deski , bo ja gdzieś deski widziałem, a ile , a kto , a gdzie.....A te ściany na poddaszu to z czego a jak się je połączy ze stropem, a hydraulik był? Bo ta rura na górze mi sie nie podoba ..a elektryk - dlaczego nie zadzwoniłaś do niego ?..............") "i któregoś razu ryknęłam: "Czy ja wyglądam jak dekarz, murarz i hudraulik razem ?" A potem spytałam sama siebie : co ja chcę. Nie pyta - źle, bo się nie interesuje. Pyta - źle , bo głupio i ma tę samą googlarkę. Kuźwa - czy to nie dysonans ? :) Ale żeby dojść do takich przemyśleń - trzeba zrobić krok w tył, by nabrać dystansu. A nie, od razu, skazywać małżeństwo na śmierć, kombinować ,że "chyba coś się zepsuło" . I tego dystansu Wam wszystkim Budującym życzę :) oj te kobiety masz świętą rację postaram się ten krok do tyłu zrobić Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marekcmarecki 12.05.2009 21:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 dlaczego? wszyscy chwalą film, a ja ... nie wiem, jak się kończy powiesz? to nie będę oglądać Oglądaj !!Film jest zaj... fajny, tylko najlepiej oglądać go wieczorem i na spokojnie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 12.05.2009 21:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 Film świetny, ale dla ludzi o mocnych nerwach. I najlepiej oglądać na topie dobrego nastroju i sił psychicznych...A u budujących - podwójnie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
anetina 12.05.2009 21:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 humor powiedzmy, że już lepszy, więc ... oglądam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Nefer 12.05.2009 21:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2009 humor powiedzmy, że już lepszy, więc ... oglądam No to miłego Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.