Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Gdzie ja, k... ?yj? ?!...


Tomek_J

Recommended Posts

hmmm no troszke przeczytalem o Twoich perypetiach z tym gromem ...no musze przyznac ze ciekawie to ty niemiales ;-( no mnie niestety nie bylo stac na generalnego wykonawce....wybralem system gospodarczy ..sam zatrudnilem ludzi....sam kupowalem materialy i negocjowalem ceny (mozna w ten sposob sporo zaoszczedzic ) a jako bonus mialem calymi dniami siedzenie na budowie .....moze dlatego nic mi nie zpartaczyli , cena ...w pracy pod kreska ...w domu pod kreska ...zycia towarzyskiego zero . aa i niejestem z pyrzowic ..jestem z bedzina
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 60
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

wybralem system gospodarczy ..sam zatrudnilem ludzi....sam kupowalem materialy i negocjowalem ceny (mozna w ten sposob sporo zaoszczedzic ) a jako bonus mialem calymi dniami siedzenie na budowie .....moze dlatego nic mi nie zpartaczyli

 

Mówiąc szczerze - miałeś sporo szczęścia. Najwyrażniej tak, jak "ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś", tak "ktoś ma wpadki, by budować mógł ktoś"...

 

Pozdrawiam !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Ale żeby 100% wykonawców (i tu cytat) wyp... z budowy :o :o

 

Coś w tym jest nie tak..... Przynajmniej w rachunku prawdopodobieństwa jest to nikła możliwość wystąpienia takiego zdarzenia...

 

jak mieli tylko jedną firme to otrzymali 100%, zreszta takie zdarzenia sie zapamietuje na całe życie.

ale nie widze tu boba budowniczego ani robotnika, którzy na innym temacie pluli na mnie jaki to ze mnie "robotnikożerca" i mimilapinka tak samo. gdzie jesteście moi drodzy, tu przeciez tyle ciepłych słów padło pod adresem fahofcóf

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale żeby 100% wykonawców (i tu cytat) wyp... z budowy Coś w tym jest nie tak..... Przynajmniej w rachunku prawdopodobieństwa jest to nikła możliwość wystąpienia takiego zdarzenia...

 

Wowka, to zaraz będzie kolejna porcja danych statystycznych do dalszych Twoich rozważań nad rachunkiem prawdopodobieństwa.

 

Pokrycie dachu, niedokończonego przez poprzedniego pożal się Boże "wykonawcę" miała kończyc nowa ekipa z Sosnowca, tzw. Pogotowie Budowlane. Przyjechali, wleźli na rusztowania, obejrzeli, zaproponowali cenę i termin. Zgodziłem się, zwłaszcza, że koniec roku blisko, zima za pasem, a o fachowca-dekarza mającego wolny czas trudno. Oprócz tego zaproponowałem im wykonanie podbitki, czym wyrazili zainteresowanie.

 

Odczekałem swoje, w wyznaczonym dniu panowie przyjechali. Przyjechali, pomierzyli i oświadczyli, że "oni sobie przemyśleli sprawę", że tego jest więcej, niż myśleli, że podczas pierwszej wizyty (gdzie m.in. podałem im wymiary arkuszy) oni "nie widzieli dokładnie, bo było ciemno", więc zrobią mi to pokrycie, ale za nową cenę.

 

Nie powiem, co pomyślałem; nie będę się wyrażał.

 

Mając poniekąd "nóż na gardle" przystałem na to. Zrobili. W sumie nawet nie najgorzej im to wyszło. Ale o podbitce mogą zapomnieć. Połaszczyli się na niewielką podwyżkę, stracili dużo większy zysk na podbitce.

 

Wowka, zalicz ich do kolejnej "wyp..." ekipy, której nie polecam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tomku_j, może jesteś porywczy, ale powiem Ci, że są momenty, kiedy i ja przestaje rozumiec cokolwiek. Przykład z naszej budowy - szukam gości do obróbek blacharskich na dachu. Trafiam na faceta, może i solidnego, ale chce ze mnie ściągnąć dużo, o wiele za dużo, więc dowiaduję sie o następnym z polecenia. Pytam znajomych i kolegów u których robił i wszyscy zadowoleni. Tak wiec umawiam sie z nim, dogadujemy ceny i terminy, facet przyjeżdza i zaczyna działać. Ponieważ dekarze nie skończyli jeszcze pokrycia robimy przerwę po założeniu rynien. Płacę mu za dotychczasowe prace - pełny Wersal. Potem dorabia i zakłada kosze i umawiamy sie na obróbkę kominów i tu gość "wsiąka". Dzwonię wiele razy - albo nie odbiera albo przeprasza ale teraz nie może. Wreszcie umawiamy się, czekam 2 godziny, gościa nie ma. Dzwonię, umawiam sie na nowy termin, znowu 2 godziny. W międzyczasie umawiam nastepnego i naiwny myślę, że jak jest dwóch, to któryś wreszcie dotrze - a figa! Macham ręka na pierwszego i po umówionym terminie dzwonię do drugiego z (lekkimi) wyrzutami i słysze "Co pan myśli, że dla obróbki dwóch kominów zostawie zaczęty dach! A tu zaraz zaczną się deszcze!" Ja grzecznie, że przecież sie umawiał a u mnie też się leje i słyszę że teraz nie może. Przyparty sytuacją mówię mu, żeby zadzwonił kiedy będzie wolny. Po dwóch tygodniach dzwonię i słyszę, że czas to on niedawno miał, ale myślał, że się na niego obraziłem, więc nie dzwonił. Patrzcie jaki on subtelny! Ponieważ w tym czasie obzwoniłem kilku innych i każdy wymawiał sie brakiem czasu, zacisnąłem zęby i grzecznie umawiam sie na rozmowe o terminie za tydzień. W kolejnym terminie facet przyjeżdza i robi, to co miał zrobić.

Pora na podsumowanie: całość trwała prawie dwa miesiące, pierwszy gość zrobił mi za darmo kosze (robocizna, bo blacha moja), a drugi dał mi okazję do niezapomnianych wrażeń z obcowania z księżniczką w spodniach, zrobił te obróbki w - uwaga! - DWIE godziny i skasował mnie na 150 zet.

A ja twierdzę, że nie ma bezrobocia w branży budowlanej i zastanawiam się, po co sie było uczyć. Wystarczy kielnia, młotek i już sie jest panem i wszyscy proszą, żeby wziąć od nich forsę.

Pozdrawiam B

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

drugi dał mi okazję do niezapomnianych wrażeń z obcowania z księżniczką w spodniach

 

:o Wyjaśnij, proszę... :D

 

zrobił te obróbki w - uwaga! - DWIE godziny i skasował mnie na 150 zet.

 

150 zł w dwie godziny, czyli 600 zł za ośmiogodzinną dniówkę, razy 20 dni roboczych w miesiącu to daje 12.000 złotków wypracowanych na luzie, bez nadgodzin, przemęczania się, zarywania weekendów, upierdliwego szefa marudzącego nad głową... Ech, powtórzę to, co mówię od pewnego czasu: a ja, idiota, informatykiem zostałem... Trzeba było, cholera, zostać budowlańcem i kosić kasę...

 

A ja twierdzę, że nie ma bezrobocia w branży budowlanej i zastanawiam się, po co sie było uczyć. Wystarczy kielnia, młotek i już sie jest panem i wszyscy proszą, żeby wziąć od nich forsę.

 

Nic dodać, nic ująć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spieszę z wyjaśnieniami: dlaczego księżniczka w spodniach? - ano dlatego, że człowiek ten cały czas mówił obrażonym tonem, dobrze wiedząc, że to on jest panem sytuacji. Obraziłem go już przy pierwszej rozmowie, gdy zakwestionowałem jego wyjściową cene 200 zł za robotę - facet spurpurowiał i zaczął sie jąkać z oburzenia, jak ktoś śmie w ogóle podważać jego autorytet (cenowy także).

Co do ceny 150 zł, to jak wyżej pisałem stargowałem z 200 zł, ryzykując obrazę (przypomina mi się scena w sklepie z "Misia" Barei...)

Nie mam za bardzo czasu (ani nerwów do tych wspomnień) ale całą epopeję możnaby spisać z naszych potyczek z dekarzami.

Ale na zakończenie, aby poprawić wrażenie, napiszę o moich murarzach, którzy byli szybcy, terminowi i konkretnie myślący w pracy, a poza tym niepijący w pracy (SIC!)

Choć nawet u nich moja obecność zbawiennie wpływała na dokładność pracy.

Pozdrawiam B

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Ku pokrzepieniu serc:

Dekarz położył na stanie surowym dachówkę, rynny - szybko, sprawnie. Rur spustowych nie - nie było potrzeby ("zrobi Pan tynki to przyjadę i założę"). Zapłaciłem za całość.

Minął rok - wykończeniówka, tynk zewnętrzny. Telefon do dekarza i... przyjechał, założył. Tak było - to nie bajka na dobranoc :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ku pokrzepieniu serc:

Dekarz położył na stanie surowym dachówkę, rynny - szybko, sprawnie. Rur spustowych nie - nie było potrzeby ("zrobi Pan tynki to przyjadę i założę"). Zapłaciłem za całość.

Minął rok - wykończeniówka, tynk zewnętrzny. Telefon do dekarza i... przyjechał, założył. Tak było - to nie bajka na dobranoc :D

 

I ja także miałem kilku takich rzetelnych i słownych fachowców....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to jeszcze nic moja ekipa dachowa po wybraniu zaliczek ok. 5 tyś i zaczętym układaniu dachówek zniknęła, jak się później okazało dachówek nie dało się prawidłowo ułożyć bo dach był poprostu krzywy, przyszła druga ekipa i stwierdziła że to poprawiom ale musiałem zapłacić tak jakby robili od początku, i 5 tyś poszło się j.....ć
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Pudło ! U mnie nie pracował nikt z rodziny ani żaden kolega brata wujka teścia. W moim przypadku algorytm wyboru ekipy był bardzo prosty:

1. Zgromadzenie wszelkich możliwych danych teleadresowych firm dekarskich z mojej okolicy

2. Obdzwonienie wszystkich firm

3. Odrzucenie tych, które są jednoosobowe, które mają zamówienia do końca roku albo których przedstawiciele nie odbierają telefonów

4. Bolesne przekonanie się, że tym samym skreśliłem WSZYSTKIE...

5. Przeczytanie ogłoszenia pt. "Dachy wykonuję" i skorzystanie z oferty z uwagi na brak innego wyjścia w kontekście czasu, który gonił."

 

Metoda zaiste fatalna - ja w ten sam sposób znalazłem mojego "wykonawcę"-oszusta: http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=36948&highlight=zak%EAs

z tym że sprawdziłem jego (?) poprzednie dokonania i wysłuchałem inwestorów(?). Jak widać to skuteczna metoda na zatrudnienie partacza albo złodzieja.

 

Pytanie do doświadczonych: jak się szuka tych dobrych Fachowców, z którymi nie ma problemów ?

 

pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem już przy wykończeniówce, to niejakie doświadczenia może mam.

I w wyniku tych doświadczeń stwierdzam, że jedyną znana mi metodą poszukiwań jest zdanie się na łut szczęścia :( , któremu można ewentualnie pomóc losując z koszyczka (do którego się uprzednio spluneło trzy razy przez lewe ramię) dane teleadresowe różnych firm i dokonując losowania o północy w świetle księżyca w pełni, na rozstaju dróg. Acha, można jeszcze posypać do koszyczka (przed losowaniem naturalnie) sproszkowanym skrzydełkiem nietoperza lub czegoś równie czarodziejskiego. O ile się ekolodzy nie oburzą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja im nie zazdroszczę.

Ile można wtyków wysłuchiwać na sekretarce.

Przecież to musi być stresujące.

Moi od sufitu i inni od dachu słyszeli na sekretarce lub poczcie po 50 razy kim są ich matki, żony, i że oni sami mają dużo wspólnego z fizjonomią i fizjologią szczególnie tą w spodniach.

Ale i tak nie ruszyło.

W ryja by trzeba, ale jak ich dopaść?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zibi2

 

Pytanie do doświadczonych: jak się szuka tych dobrych Fachowców, z którymi nie ma problemów ?

 

nie uważam się za "alfąsa i omegę" :lol: jezlei chodzi o budowanie, ale jak na razie odpukac i nie zapreszyć ekipy mamy ok! Przede wszystkim sprawdza sie nam model kierownik budowy z zewnatrz (pracownik politechniki z uprawnieniami kierownika i nadzoru) i ekipy zatrudniane do kolejnych etapow, ktore tegoz kierownika nie znaja i sie boja.

 

Ekipe do stanu surowego szukalismy długo i daleko od meijsc anszej budowy i nieslusznie, okazalo sie ze najlepsze rozwiazanie lezalo na tacy -dom budowany obok naszego przez miejscowa ekipe (firma murarska a nie Pan Stasio spod budki z piwem) . Szef ekipy zawsze na miejscu, a nie na tzw. dochodzonego + kilku stałych, sprawdzonych pracowników. Bez picia, terminowo, zgodnie z projektem i wymiarami. On tez polecil nam dekarza z ktorym kiedys pracowal i polecal jego robote, pojechalismy pogadalismy, zobaczylismy kilka dachów, dlugo czekalismy az beda wolni, ale bylo warto! Zreszta zasada jest taka, ze dobry dekarz, to zajety dekarz na ktorego czekasz. Nigdy tez nei daje zadnych pieniedzy z góry, materiały kupujemy sami.

 

Poza tym nie zatrudniam ludzi z ktorymi nie potrafie sie porozumiec i ktorzy nie wzbudzaja mojej sympatii, jak cos nie gra i rozmowa sie nie klei, szukam dalej...

 

Tomku zastanawiam sie, dlacezgo wszytskie plagi egipskie dotycza wlasnie twojej osoby? W mysl prawidlowosci ze jak cos sie zle zacznie to dalej bedzie jeszcze gorzej? Fatum jakies czy co? Zazdrosny sasiad, laleczka vodoo nakłuwana szpilkami, zła karma i energia wokól ciebie, działka z zyłami wodnymi?

Troche pusicilam wodze fantazji, ale czy ciebie to nie nurtuje, czy masz na to swoja teorie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miejscowy murarz - no tak. Po mojej przygodzie też wziąłem miejscowego mimo że musiałem na niego poczekać (połowa listopada !) Żadnych więcej zamiejscowych - tak chyba się rodzi ksenofobia ;)

 

Z symaptią i zrozumieniem to śliski temat - wspólnik tego ch..ja był bardzo komunikatywny, choć on sam mało gadał.

 

pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...