ziaba 07.11.2004 12:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2004 Każde z nas składa się z maleńkich cząsteczek.To właśnie jest miejsce na puzzle.... Chyba na pierwszy ogień pójdzie historia o kaczuszce. Jak zwykle rzecz się działa w B. u dziadka weterynarza. Dnia pewnego kobiecina przyniosła pełen koszyk cudowności :maleńkich kaczuszek, żółtawych, plamkowatych, ciemnych. Jednodniowe maleństwa do szczepienia. Ale w śród tych delicji znalazła się jedna sierotka.Zamiast 2 kaczych nóżek miała trzy, ta dodatkowa wyrastała z kuperka.Śmiesznie się to-to podpierało, ale gospodyni nie bardzo była zachwycona.''Panie..pan rzuci to-to psu albo kotu..bo to wstyd takie cóś łaziło po podwórku.." Ja w ryk. Dziadek w śmiech. Suma sumarum kaczor został , namaszczony przeze mnie " Taśką " , bo kaczka to kaczka.. jakby nie było. Taśka zaczęła wieść dziwny żywot. Spał w wiklinowym koszyku w korytarzu lecznicy, miał swój spodek i miskę.Ale najcudniejsze było zachowanie... Taśka bowiem kopiowała wszystkie gesty psa rasy Posokowiec, taki sam jak Wyżeł Polski - o wdzięcznym imieniu Eros.Okoliczne bachory wołały na niego ''kondon'' taką bowiem taką śliczną nazwę miały ówczesne środki jedynie dostępne. Eros posypiał na kocyku i każdego gościa witał pomerdywaniem ogona .Taśka robił tak samo z 3 nogą..a potem niepodzielnie zawładnął Erosowym kocykiem bezczelnie wrzeszcząc ile wlezie na cały kaczy dziób. Eros , jako mądrzejszy zapakowywał się więc do Taścinego koszyka, który był conajmniej o 10 nr, za mały..WIĘC ludzie padali ze śmiechu jak wchodząc widzieli złożonego w maleńki pakunek dużego psa i rozwaloną niczym Turecki Basza na kraciastym kocyku kaczora. Potem przyszła pora przywłaszczenia psiej miski do celów rekreacyjnych ( czyli pływania ) a jak zaczęła się awantura o jedzenie- Taśka dostał tygodniową eksmisję do kurnika. Na moje szlochy i płacze powrócił..ugrzeczniony i bogatszy o nową umiejętność ; chodził przy nodze jak pies. Zawsze przy lewej. Bo prawa była zajęta przez Erosa.Ten zaś , pasjami uwielbiał jeździć motorem. Łapy na bak..i tak przemierzał okolice we wszystkie pory roku. Babcia zrobiła mu taki sweter na drutach , w paski..cała mieścina tarzała się ze śmiechu. Ale Erosowi wisiało to przy króciutkim ogonku. Jesienią , dziadek obwieścił w liście iż Taśka po karczemnej awanturze domagała się swojego miejsca na motorze. Znajomy uplótł zgrabny koszyczek i kiedy przyjechaliśmy na Wielkanoc, ujrzałam dziwowisko.. Pies..dziadek..z tyłu kaczor z wystającą szyją co by mógł wszystko widzieć. Dziadek mówił , że odbiorą mu prawo do wykonywania zawodu za ten cyrk, ale latem , na wakacje Taśka jeździł już z przodu...zaraz za Erosem. Cała wiocha wyłaziła z domu , jak "weteryniarz'' przyjeżdzał. Taśka wchodził za dziadkiem wszędzie..nie było obory , której by się bał, ani ludzi , jadł z ręki, przychodził na dźwięk swojego imienia. Bał się babci..i ścierki w ręku. Potrafił wynieść kapcie i zawlec do ogrodu.. Jakiś znajomy nauczył go, "kaczor zdechł ''. Żył ponad 3 lata. Zabił go ogólnie znany pijaczyna na wiosnę.Zarżnął i zjadł. Musiał uciekać do brata na 4 wieś..wrócił po wykopkach. Przez długi czas nikt nie chciał z nim gadać.. Historia z Taśką nie jest smutna. Dano temu dziwolągowi cudne życie , jego skorupkowe rodzeństwo już dawno zostało zjedzone..Taśka miał to , czego nie dostąpił żaden z kaczorów. Wiele lat póżniej dostałam drewnianą kaczuszkę. Siedziała u mnie na biurku wieeele lat. Ze swoim wypiętym do przodu brzuszkiem udowadniała mi, że dużo można..można być przeznaczonym po wykluciu dla kota , a można niedługo po tym pływać w psiej misce i jeździć na motorze... Czasami marudzę, że jest mi źle , że jestem znudzona codziennością , ale tak w głębi serca , gdzieś po zakamarkach duszy, jestem nadal w koszyczku, mam trzy nogi i właśnie za chwilę wyjmą mnie czyjeś ręce. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 07.11.2004 16:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Listopada 2004 Super to co napisałaś - bardzo mi się podoba , pozdrawiam słonecznie Przy okazji dałaś mi natchnienie do napisania tego , to dla Ciebie Ziabciu : PRZYGARNIĘTA SŁODKOŚĆ DROŻDŻÓWKI -Wiesz pan co , a weż pan do wora wszystkie wsadż , i wrzuć kilka kamieni .Co się będziesz pan ceregielił . -to co podać ? –przerwała rozmowę tęga sprzedawczyni z rumianą twarzą i grymasem znudzenia na twarzy - no daj pani to co zawsze , na zeszyt .... -szefowa nie pozwala ! - adyć , co tam nie pozwala ? , dajże , jak ładnie proszę –chłop z tygodniowym zarostem krzywo się uśmiechnął odsłaniając braki w uzębieniu . - Nie mogę i już ! chyba , że zapytam ...- dziewczyna trochę spuściła z tonu - To pewno , że wołaj ....Pani Krysia taka miła , pewnikiem pozwoli a ja oddam zaraz na koniec miesiąca .wszystko co do grosza . - Yhym .... znam te wasze opowiastki ....szefowa !!!! Grochalski chce na ołówek , dać?! - A kiedy odda ? – rozległ się tubalny głos z zaplecza sklepowego -za tydzień chce mieć wszystko zapłacone ! - -oddam , oddam , cobym miał nie oddać –mruknął pod nosem chłopina i wsadził do parchatej torby trzęsąca się ręka butelczynę i bochenek chleba . Wychodząc zwrócił się do stojącego rozmówcy przy drzwiach - przyjdę zaś te szczeniaki obrobić ... - jakie znowu szczeniaki ? ! –zapytała z niepokojem właścicielka sklepu , stawiając na podłodze karton z proszkami i mydłem .Po sklepie rozszedł się zapach drogerii mieszając z zapachem świeżego pieczywa . - A naszemu nowemu sąsiadowi się suka puściła i porządek trza zrobić , to się zgodziłem –mruknął niepewnie pijaczyna - Ty mnie tu Grochalski znowu nie zaczynaj ! Ile razy mówiłam , że tak nie można ? Przecież to stworzenie boże , czujące ...Bóg cię kiedyś za to ukarze , zobaczysz . -A ile tych piesków ? Panie Grdak ? – zapytała kobieta milczącego mężczyzny - w sumie jeden , bo dwa już do ludzi poszły .... ale ja nie mogę go zatrzymać ... żona się nie zgadza . Zresztą dwa psy to starczy ....no i te nie rasowe.... Wie pani , takie to by mi na wstyd tylko . -A pewno ...wstyd , wstyd –pokiwała głową pani Krysia – wam miastowym to się w głowach przewraca ! Przynieś pan tego psa , mnie znajdki nie przeszkadzają , a na obejściu dość miejsca . Żle mu nie będzie ... *** Kubuś był wyjątkowo radosnym szczeniakiem ....wszędzie go było pełno . Zawsze radośnie rano witał piekarza towarzysząc w wyładunku pieczywa , co uśmiechnięty konwojent wynagradzał mu kawałkiem słodkiej drożdżówki . Piesek w podzięce tańczył między nogami , merdając wesoło ogonkiem. Potem witał jeszcze radośniej rzeżnika – ten dopiero miał dla niego smakołyki ... ale przyjeżdżał tylko w e wtorki i czwartki . Pies wiedziony instynktem jakimś cudem wiedział , kiedy te dni przypadają w tygodniu . Nie oczekiwał na niego np. w środę , co zawsze zastanawiało panią Krysię . Jednak nie zaprzątała sobie tym głowy , pracy w sklepie było naprawdę bardzo dużo a odkąd została wdową , dzień na wszystko był za krótki . Nawet na drobne remonty brakowało czasu , choć czas najwyższy był , by przed nadejściem zimy naprawić komin . Ciągle się dusiło w piecu , tliło , dym wyłaził szparami ....Gospodyni odkładała zamiar sprowadzenia zduna , choć wiedziała , że kusi los . Szczeniak rósł , stał się pięknym psem o długich , smukłych łapach i majestatycznym pysku . Będąc dorosłym osobnikiem przechadzał się z dostojnością po podwórku lub leżał jak król na wycieraczce przed sklepem . Pomimo , że nie był już takim urwisem , każdy widział tego chochlika w jego czarnych oczkach i nie mógł przejść obojętnie . Nie było dziecka , które by go nie tuliło ani człowieka , który by nie pogłaskał czy choć słowa dobrego nie powiedział ... Zwierzę miało w sobie to coś .... coś , co trudno było określić , a czuł każdy . To tak , jakby uczestniczyć w jakimś mistycznym spotkaniu , jakby mieć kontakt z dobrym duszkiem , który przynosi ozdrowienie . *** Dzień był zwyczajny , któryś piątek miesiąca . Słońce już nie wchodziło tak wysoko na niebo a dni stały się krótsze i bardziej szarawe , chłód coraz mocniej wdzierał się w ściany domów a noce męczyły wilgocią . Pani Krystyna od kilku dni przepalała w piecu kartonami i drewnem by troszkę wieczory były przyjemniejsze . Tej nocy nałożyła do starego miałowca opał ....przed snem jak zwykle przy kubku ciepłego mleka leżąc w łóżku przeczytała kilka stron swojej ulubionej powieści ( kochała stare romansidła ) .Potem wygodnie wtulając umęczoną głowę w poduszkę usnęła .... Rano przyjechał jak zwykle piekarz , a że pracę zaczynał swą bardzo wcześnie , nikt z domowników nie witał się z nim , nikt oprócz szarobrązowego pieska . Mężczyzna jak co dzień wyładował wszystkie kontenery z samochodu ustawiając je pod zadaszeniem , po okolicy rozszedł się przecudny zapach pieczonego chleba budząc zmysły łaknienia . Piekarz poustawiał kosze równo w rządku , puste pojemniki załadował na tył auta . Skrzętnie pozamykał drzwiczki , gdy coś go tknęło .... myśl przeleciała szybko przez głowę , jednak nie była na tyle długa by mógł ją odczytać . Kierowca usiadł w fotelu samochodowym , włączył radio . Z kieszeni wysłużonego swetra wyciągnął pogniecioną paczkę papierosów , poczym odpalił jednego . Zaciągnął się dymem , gdy przed oczami stanął mi widok biegającego psa . Mężczyzna zrozumiał co go męczyło – dziś nie widział Kubusia ....nie przyszedł się z nim przywitać jak zwykle radośnie obszczekiwując... Mężczyzna szybko wyskoczył z auta biegnąc w stronę domu . *** Korytarz ciągnął się w nieskończoność , białe postacie w ciszy i skupieniu przesuwały się między salami . Podłoga lśniła świeżo umytym linoleum . W ciszy było słychać tylko szelest przesuwających się kapci ochronnych ....tych szpitalnych . Pani Krysia przeżyła , po kilkudniowej rehabilitacji wróciła do domu , gdzie był już zamontowany nowy piec . Kubuś nie miał tyle szczęścia .....ale jest szczęśliwy patrząc swa psią duszą jak codziennie rano piekarz rzuca mu gdzieś w przestrzeń okruch słodkiej drożdżówki .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 15.11.2004 16:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Listopada 2004 Ziaba TO DLA CIEBIE ! Proszę , przykumkaj tu z powrotem bo sobie nie wybaczę i zniknę ! RÓŻNE IMIONA MIŁOŚCI -Usiądż , mleka się napij – wskazał na wysłużone krzesło mężczyzna . -Dawno Cię u nas nie było , babka się za tobą stęskniła -uśmiechnął się do dziewczyny poprawiając spadający , niesforny kosmyk siwych włosów . Zmęczonym ruchem rąk przegarnął go na tył głowy . -Co tam słychać u ciebie ?- dokończył pytanie siadając powoli na trzeszczącej ławeczce . Dziewczyna smutnym wzrokiem spojrzała na staruszka , by po chwili przesunąć spojrzenie na wygrzewające się koty . Leżały na kamiennym schodku leniwie wygrzewając kosmate ciała w jesiennych promieniach słonecznych . Jeden niemrawo poruszał ogonem . Sierść mu lśniła głęboką czernią łapiąc ostatni błysk lata , a jego wąsy zdawał się drgać w szelmowskim uśmiechu , jakby zgadywał myśli młodej kobiety . -Ano dziadku –odparła wzdychając głęboko po chwili - Co słychać ..... zawsze to samo –uśmiechnęła się do własnych myśli niepewnie. Staruszek uważnie przyjrzał się Annie , jego serce było otwarte , nie dało się oszukać . I tym razem nie przekonała go swoim delikatnym uśmiechem , którym potrafiła ująć nie jednego . - Dziadziowi mecyji nie opowiadaj , tylko szczerze, jak na spowiedzi , wygarnij co na wątrobę weszło ... Ania zwiesiła głowę i rozpłakała się rzewnymi łzami .... *** Biel sal szpitalnych nie napawała optymizmem . Kobieta po cichu wsunęła się przez niedomknięte drzwi do pomieszczenia . Wzrokiem chwilę błądziła niepewnie wśród łóżek , rozgarniając oczami pogniecione pościele , by zatrzymać się na dobrze znanej , tak ukochanej twarzy . Staruszek o zapadniętych policzkach bez koloru , leżał z zamkniętymi oczyma . - śpi? –przeleciało pytanie przez głowę dziewczyny z nutką wątpienia . Nie chciała tu przychodzić , nie miała na to siły . Ale serce jej podpowiadało , że musi . Niezdecydowanym krokiem podeszła bliżej starając się zrobić to jak najciszej . Jednak rytmiczny , prężny krok młodej kobiety przeciął wiszące w bezruchu powietrze nasiąknięte zapachem lekarstw i czegoś jeszcze .... czegoś , co nawet nie próbowała odgadnąć . Strach nie pozwalał jej nawet spróbować . Mężczyzna otworzył umęczone powieki , powolny uśmiech wpełzł ostatkiem sił na jego wargi . Ledwo dało się usłyszeć -Aniu ... Kobieta nachyliła się z zatroskaniem pełnym miłości szepcząc -Nic nie mów dziadziu .... *** Mróz był tęgi , przed oczami migały obrazki namalowane przez naturę . Piękniej nikt by tego nie potrafił zrobić ...pola przełamane różnymi odcieniami bieli tuliły zmarznięte pnie drzew. Śnieżne czapy przykrywały pagórki i wzniesienia . Wszystko miało taki odświętny wygląd , tylko w duszy Anny pomimo od dawna wyczekiwanej podróży nie było radości , drgał jakiś niepokój , nie umiała go nazwać ...chyba nawet nie chciała . *** Dziewczyna czuła , że nosi w sobie coś bardzo cennego . W zasadzie nikt nie miał prawa wiedzieć tak szybko , lecz młoda kobieta wiedziona instynktem nieomylnie rozpoznawał swój stan . Szczęście wychodziło z całej jej osoby , promieniowała radością , która dodawała jej piękna – tego matczynego . Tego samego dnia Wracając z podróży odebrała wiadomość – tę , której znać nie chciała . Wszystko zdarzyło się w tym samym dniu : jedno odeszło , drugie przyszło ... Jak dla Anny i jej delikatnego ciała było to zbyt wiele . Kobieta poczuła jak jej szczęście ucieka , wyrwane siłą z drobnego wnętrza . Przerażenie nie potrafiło zatrzymać ciepłej stróżki krwi .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ziaba 15.11.2004 17:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Listopada 2004 Skąd ja ją znam ? Wzrok w plecy.No znam ją. Ale skąd ? Wzrok pląsa po podłodze. Znam do choroby, znam..ale skąd ?Ma na imię..jejuchna na B.Bożena. Coś pasuje. Ale b? może m ?Nie .. może jednak nie m .Jasny gwint, przecież nie podejdę i się nie zapytam : babo..poznajesz mnie ? Ooo, głos też podobny, podejść czy nie podejść ?Jak zagaić rozmowę ? To w końcu B czy M ?????Jest z dziećmi.oosz....wyszła. Córka. Jej córka, na oko z 17 lat.Jasne..jesu ale jestem głąb.Córka jak mama. przeciez to jasne..ten sam uśmiech, te same ogniki w oczach. Baśśśśśśka !!!!!! 20 lat temu matura.5 lat w jednej klasie. Podchodzę, Baśka wlepia we mnie oczy. Zawisa mi na szyi dopiero wtedy , gdy słyszy moje panieńskie nazwisko. Usiłuję wrócić do domu. Wzrok cały czas w lusterku, omal nie przywalam w cudzy zderzak. Jedna myśl pod czaszką. " Aż tak ?" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ziaba 16.11.2004 07:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Listopada 2004 "Drogie dzieci, czy któreś z was wie jak wygląda Anioł ? " Las rąk. Przekrzykują się pod kopułę. No oczywiście, że musi mieć Anielskie włosy. No i białą szatę. Taką do ziemi. Aureolę w zestawie.Błękitne oczy i urodę nieziemską.Anioł ma chronić, więc najlepiej jak by był po odpowiednich kursach.I najlepiej jak by miał broń laserową.Nie , nie ..on jest nowoczesny już. To ma we wzroku. I ma stałe łącze z Szefem. Aaaaaa...no skrzydła.Bez skrzydeł się nie da. Powoli na środek kościoła wychodzą trzy osoby. Idą jeden za drugim. Wymuskany pan. Długi płaszcz, śnieżnobiała koszula, pachnący jak reklama perfum.Facecik z siatkami , bagietka pod pachą, w siatce ziemniaki. Beretka i szalik w kratkę.I takie cóś. Troszku brudne, troszku podśmiardłe. Zielonkawe od winka co to niedopite. Zarost z poprzedniego tygodnia. Po burzliwej dyskusji ze wskazaniem na pana z długim płaszczem panowie powoli , jeden po drugim zdejmują kurtki i płaszcze.Wszyscy wstają z miejsc.Śnieżnobiała koszula stoi błyszcząc śnieżnobiałymi zębami.Pan z ziemniakami podjada cichcem bagietkę dyskretnie żując. Rozprostowywały się powoli.Złożone , teraz rozwijały się jak u ważki.Śnieżnobiałe, wielkie, puchate.Tak wielkie, że można było się schować przed deszczem.Brudne paznokcie wędrowały czule po dziecięcych główkach. Pan w białej koszulce dyskretnie próbował ukryć ogonek z czerwonym pędzelkiem pod marynarką. Pan z bagietką spokojnie dojadał. . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 16.11.2004 22:10 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Listopada 2004 CIEPŁO Trzasnął drzwiami . Dziewczyna spojrzała zdziwiona jakby nie wierząc w to , co usłyszała . Strach w jej oczach przerażał ją samą . Spojrzała na wiszące lustro w przedpokoju .W tafli szkła zobaczyła zmęczoną twarz z zapadniętymi oczyma . Włosy w nieładzie jakby krzyczały za nią słowa , których nie zdążyła wypowiedzieć. Na ustach poczuła ciepły , słodki smak . Koniuszkiem języka zgarnęła lepką ciecz , która zdążyła zgęstnieć w kąciku warg .Lustro nie kłamało . To była krew . *** Kawa pachniała pięknie .Unosiła się aromatem popołudniowego spokoju , lekko łechcząc nozdrza .Kelner z uśmiechem postawił przed młodą kobietą filiżankę . Nonszalanckim ruchem przesunął cukiernicę i niskim tonem zapytał :- Życzy pani sobie coś jeszcze ? - Dziękuję – odpowiedziała nie podnosząc głowy . Mężczyzna oddalił się w stronę baru . Dziewczyna wolnym ruchem dłoni lekko zamieszała łyżeczką ciepły , aromatyczny płyn . Przez chwilę patrzyła na wirujący lejek , w którym burzyła się delikatna piana . Jesienne słońce kładło na jej pofalowane włosy barwy miedzi i brązu . Była piękna . Jej uroda przyciągała szlachetnością rysów i smutkiem . Jej postać pomimo przejmującego uroku zastanawiała czymś jeszcze ...czymś co było trudne do określenia , ale nie można było przejść koło tego obojętnie . *** -Wiesz co , ja nie wiem nad czym ty się jeszcze zastanawiasz . Marnujesz sobie życie ! Tak nie można – krągła brunetka z wielkim zapałem w głosie przekonywała . Wierzyła w to co mówi , podkreślając swoje racje wymownymi gestami dłoni .- Jesteś warta czegoś więcej , powiedz co z nim masz ? No co ? – zapytała przenikliwie zaglądając w oczy swojej rozmówczyni . Nie doczekała się odpowiedzi . Po pokoju roznosił się nieznośny , brzęczący dźwięk kołującej muchy , która dawno o tej porze roku powinna leżeć wciśnięta między ramy okienne . Przyroda nie chciała się nad nią zlitować oszukując ciepłem pomieszczenia . Brunetka ze spokojem podniosła leżącą gazetę na stole , zwinęła ją w rulon , po czym wykonała szybki ruch . Nastała cisza... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ziaba 17.11.2004 09:44 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Listopada 2004 -Wal się- strzepnął ją z ramienia .Nie poddała się. Przykleiła znowu swój policzek do jego kurtki.Trzepnął ją z tyłu aż jej włosu podskoczyły. Drobne paluszki znów popełzły po jego rękawie kurtki. -Ile razy k**wa mam ci mówić, że mi tą mazią na ryju kurtkę fajdasz ?Dziewczyna sarnimi oczami błagała o wybaczenie. Pryszczol wypiął swoje brzuszysko i podciągnął spodnie.Splunął pod nogi i czubkiem buta uczynił z plamy jakiś rysunek na chodniku.Znów zawisła na jego rękawie. Bóg jej , Pan jej.Mając 16 lat wierzy się i pokłada nadzieję we wszystko. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
delf 17.11.2004 14:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Listopada 2004 Ziaba - chylę czoła, duuża przyjemność Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ziaba 17.11.2004 15:23 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Listopada 2004 Cieszy mnie , iż obserwując świat , można komuś potem zrobić przyjemność . Dziekuję. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ziaba 19.11.2004 10:56 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Listopada 2004 Właśnie wychodzili. Jak zwykle stadem. Jeszcze nie mogą się nagadać.Cały dzień w szkole, potem 3 godziny na treningu i wciąż mało.Męska przyjaźń doskonała.Idą . Z daleka widzę w świetle latarni jak paruje z nich.Znowu poleźli pod prysznic i z mokrymi łbami wychodzą na mróz.Dobrze, że wszyscy włosy pogolili, szybko się można wytrzeć i pędem do domu.Idą. Długie nogi i łapy siatkarskie . Mój najmniejszy , 187 cm i wygląda jak krasnoludek.Idą. Nie.Znowu stoją na środku chodnika.Jeszcze ględzą.Mróz jak jasny gwint a oni stoją. Jasne, za dwa dni wyjazd do Belgii. Wszystko musi być dopracowane perfect.Od pół roku nic innego tylko treningi 6 razy w tygodniu.Cały świat to treningi. Nawet jedzenie i spanie nie jest ważne.Stoją. No popędzę ich, bo już strasznie późno. Jeszcze muszę rozwieźć paru pod dom. Za duży mróz. Stoją. Owijam się płaszczem i wyskakuję z samochodu.Idę nieśpiesznie. Po drodze dwie starsze babcie z pieskami w kubraczkach. " Pani..- słyszę - pani.. strach chodzić w tamtym kierunku. Pani patrzy, grupom stojom, łysole takie wielgachne.. w dresach.. " Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Wciornastek 19.11.2004 11:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Listopada 2004 Ziaba, Osowa, macie talent. Własnie wciągam drugie sniadanie i szkoda, że już przeczytałam opowiadania. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 20.11.2004 09:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Listopada 2004 CUD -będzie mieć wodogłowie , i zajęcze wargi -.......-rozszczepienie kręgosłupa też prawdopodobnie ....-.......- to będzie roślinka , rozumiesz ??? !!!!!!!- Błagam , nie myśl tak . Będzie dobrze , musi być dobrze !- No i serce ... serce może też mieć chore .... - Cokolwiek będzie , będę z tobą . Jakąkolwiek podejmiesz decyzję , będzie ona słuszna . Pamiętaj o tym ! *** Za oknami śnieg grubą warstwą przykrywa korony drzew . Tyle co przywitaliśmy kolejny nowy rok . Słońce zimnymi promykami budziło dzień . W pokoju grało po cichu radio . Książka leżała na stoliku z otwartymi stronami , obok stała szklanka ze świeżo zaparzoną herbatą . Zapach przyjemnym ciepłem rozchodził się po pomieszczeniu . Na talerzyku leżały kolorowe pastylki – porcja leków :strażnik życia . W łóżku poruszyła się pościel . Z pod kocyka rozniósł się cichy płacz , który wydawało różowe ciałko . Dziecko miało śliczne loczki na całej główce ; jasny blond i buzię aniołka .. Niebieskie oczka miały w sobie tajemniczą siłę , hipnotyzowały . -prawdziwy cud – powiedziała z uśmiechem wchodząca salowa- czy mogę już zebrać naczynia po śniadaniu ? – nie czekając na odpowiedź załadowawszy wszystko na metalowy wózek wyszła starając się nie trzaskać drzwiami . Maleństwo usnęło-cud . *** Jechałam pomimo ślizgawicy i padającego śniegu bardzo szybko . Najszybciej , jak tylko potrafiłam . Nie myślałam teraz o niczym . W głowie cały czas krzyczało tylko jedno zdanie : żeby tylko zdążyć ! żeby zdążyć !.Klinika była oddalona o ponad dziewięćdziesiąt kilometrów , ruch o tej porze dnia na szosie bardzo duży ... no i ta pogoda . Zdążę ! – pomyślałam – na pewno dam radę ! I nagle potężne szarpnięcie wyrwało mi kierownicę z rąk .Zrobiło się ciemno . ..... Podniosłam oczy i ... zobaczyłam nad sobą różową buzię całą otoczoną złotymi loczkami – oczy miała hipnotyzująconiebieskie ..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 25.11.2004 13:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Listopada 2004 STYCZNIOWA NOC Orkiestra grała coraz bardziej smętne kawałki . Po sali rozchodził się zapach potu , alkoholu i dżwięki bełkotliwych słów . Większość gości już pojechała do swoich domów a niedobitki skutecznie wlewały w siebie resztki wódki – przecież nic nie może się zmarnować ... Na parkiecie obmacywała się bezwstydnie jakaś para -mężczyzna z niedbale zapiętą koszulą i kobieta z potężnym oczkiem na pończosze na wysokości lewej łydki . Nie było na czym zawiesić oka . *** -Proszę cię , połóż się ... Mama się nim zaopiekowała dobrze , mały śpi – tyle co dzwoniłam .Usnął bez problemu – jest taki kochany ...- K...a , jadę do tej suki . Po mojego syna ! do ch...a jego miejsce w domu ! K....a ! -Ale on śpi , jest piąta nad ranem . Uspokój się , proszę . Połóż się już , jesteś zmęczony . Mi też się chce spać .- K...a ! Nie będziesz mi mówić co mam robić ! Jadę ! k....a !- Ale po co ? Przecież on śpi ... Jest jeszcze ciemno ... proszę . -Pie... l się ! Dawaj kluczyki !-Nie możesz jechać w takim stanie . Jesteś pijany . -a co ci k....a do tego ? Kluczyki ! Do ch...ja ! Powiedziałem ! *** Dziewczyna stała przerażona . Bolała ją ręka – mały palec miała chyba złamany . Przez okno było słychać huk pękającego szkła . Wybiegła w koszuli nocnej na podwórko . Mężczyzna szamotał się z resztkami szyby w przednich drzwiach samochodu , które nerwowo zgarniał z ramy okna . Próbowała mu jeszcze przeszkodzić kurczowo chwytając się boku samochodu . Jego jednak nie było w stanie to zatrzymać . Odjechał z piskiem opon . Zmarznięta wróciła do domu . To była bardzo mrożna , styczniowa noc . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 01.12.2004 07:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Grudnia 2004 W JEDNEJ SEKUNDZIE - Przepraszam , można ? - Oczywiście , proszę .- Wiecie , trochę nam tak niezręcznie , ale nie ma już nigdzie wolnych miejsc ...Iwona jestem ..Uśmiechnęła się dziewczyna o kocich oczach wyciągając dłoń do siedzącej kobiety . Uścisnęły sobie ręce z zaciekawieniem , uważnie taksując się wzrokiem . Poczuły do siebie nić sympatii , co było widoczne w wyrażnym ożywieniu prowadzonej wymiany zdań . Mężczyżni byli mniej wylewni . Starszy nerwowo pociągał papierosa patrząc przed siebie nieobecnym wzrokiem . Grymas na jego twarzy oznaczał zmęczenie , wywołane rozmową , którą prowadził ze swoją partnerką zanim przysiadła się nieznajoma para . Nie był łatwym rozmówcą . Kobiety przerywały rozmowę raz po raz perlistym śmiechem , nie zwracając uwagi na mężczyzn . Zachowywał się tak , jakby oprócz nich nie było nikogo przy stoliku . A sposób w jaki rozmawiały mógł zwieść obserwatora spoglądającego z boku dając złudzenie wieloletniej zażyłości . Starszy zaczął się zastanawiać : jak to możliwe , żeby w jednej sekundzie stać się tak wylewnym ? I ten śmiech ? .. czy one zawsze tak muszą ?Młodszy patrzył na swoją dziewczynę wzrokiem ubóstwienia , a czułość wychodziła w każdym jego spojrzeniu . *** Kobiety wyszły na korytarz . Dalej ciągły ożywioną rozmowę . Młodsza słuchała uważnie przytakując głową .Starsza mówiła dużo ... bardzo dużo . Obie słuchały siebie nawzajem z wielką uwagą . Zanim się spostrzegły minęła następna godzina . Wróciły więc do stolika . Mężczyzn nie było przy nim . Na obrusie stały na pół puste kieliszki . *** Na poboczu jezdni stały dwa samochody . W pierwszym siedziała po stronie pasażera młodsza kobieta . Milcząca . Tuż za nim w drugim aucie również po stronie pasażera siedziała starsza kobieta , patrzyła przed siebie nie widzącym wzrokiem . Mężczyżni zgodnie pochylali się pod maską pierwszego samochodu . W ich twarzach było widać wyrażne zainteresowanie . Głośno dyskutowali żywo gestykulując . Wyglądali jakby obu im ubyło w jednej chwili lat , i to sporo . Starsza pasażerka zastanawiała się uważnie obserwując mężczyzn : jak to możliwe , żeby w jednej sekundzie tak zdziecinnieć ? I ten śmiech ? ...czy oni zawsze tak muszą ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 01.12.2004 17:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Grudnia 2004 CZEKAJĄC ( na dzieci ) Ciasna sala , przyciemnione światło . Z sufitu wyciągają macki upięte prześcieradła . Na środku niebieskie koło , a właściwie okrąg zakreślony końcem pędzla – takiego szerszego , z długim włosem . Ktoś celowo zanurzył go w tym kolorze farby . Pytanie tylko , po co ? Ach , byłabym zapomniała – ktoś jeszcze wsadził tam kikut naśladujący rękę : taką wyrwaną – bez ramienia . Wisiała jak wykrzyknij koląc w oko wskazującym palcem .Dookoła głowy skupione w ciszy . Na różnej wysokości . I włosy na głowach . A czasem brak włosów na tych głowach – chyba dwóch . Głowy miały usta . I oczy też miały . Każde oko w inna stronę patrzyło próbując usilnie dojrzeć coś ponad głowami , albo zza pleców od tych głów. Usta oddychały miarowo bodajże od zaledwie pięciu , reszta próbowała łapać powietrze niezdarnie , tak jak to robią ryby wyciągnięte z wody . Palec usiłował zatkać je , by w końcu przestały się męczyć – wisiał jednak za wysoko . Było duszno . I ciemnawo . Przez ściany nieporadnie wychodziły dżwięki , ale nie były dla głów rozpoznawalne , a właściwie w o ogóle słyszalne bo uszy im dawno już zarosły szczeciną . One jednak wytrwale udawały przed wszystkimi i zarówno też przed sobą , że tak nie jest . Co za brednie ? Przecież palec widział te kłaczki wystające spod czapek i włosów pod którymi skrzętnie głowy codziennie je chowały . Powietrza w pomieszczeniu było coraz mniej – to przez te łapczywe usta rybie , co nie umiały przestać . Otwarły się drzwi ... wysypały się kasztany i piłeczki kulając kolorami i śmiechem . Poturlały się do głuchych głów . Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 02.12.2004 11:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Grudnia 2004 NIC Zza kordonkowej firany, utkanej na szydełku w koronkowe wzory o grubym splocie , lekko zażółkniętym blaskiem unosząc pył z podłogi wdzierały się nieśmiało promyki słońca . W pokoju było słychać dźwięk pozytywki , dochodził niewyrażnie – tak jakby ktoś próbował go ukryć w starej szafie . W pomieszczeniu stał fotel na biegunach o umęczonym kolorze brązu , na jego oparciu zwisały serwetki – jakby wstydliwie okrywając jego starość ...zupełnie niepotrzebnie – fotel był piękny . Była też jeszcze szafa – jego odwieczna towarzyszka , choć różniła się zdecydowanie kolorem , miała z nim jednak wiele wspólnego . Co ich łączyło ?... każdy wstający dzień , bez względu na pogodę za oknem : nieważne , czy to wicher wdzierał się przez szpary próbując zawładnąć ich wiernością , czy deszcz lał się strugami po szybie – jakby chciał zakryć oczy , zatopić łzą . Nawet mgła nie miała wpływu na to towarzystwo , które zgodnie opierało się jej mokrawym szarościom .Nic nie było wstanie rozerwać tej więzi . Nic.. -ale to pojęcie względne i przekorne . Czasami potrafi zmienić rytm burząc ustalony porządek pozornie nie do zachwiania. Nic - potrafi zranić , wskrzesić w starym fotelu skrzypienie a w szafie przekręcić zardzewiały kluczyk .Czasami meble , nawet te najpiękniejsze trzeba oddać do renowacji ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 03.12.2004 16:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Grudnia 2004 CEL Skrzat stanął nad jeziorkiem błyszczącym szmaragdowym odbiciem setki słońc . Niebo dżwięczało barwą różu , od której aż bolały oczy . Stworek lekko przymróżywszy powieki zmarszczył czoło nachylając się nad taflą , głośno pociągając zielonkawym nosem .- Ażesz ... – powiedział sam do siebie niedowierzając własnym oczom - Toż to jeziorzysko kłamliwe . Jakież oszukaństwo mi tu w oczy wkłada , wzrok mam kaprawy , ale tak aż nie .. Jaki tam ze mnie królewicz . Toż to bujda na resorach .- Podrapał się po niebieskawej czuprynie , przegarnął niezdarnymi paluchami coś na kształt fryzury na lewy bok , by po chwili namysłu jednak przyklepać je do tyłu . Podciągnąwszy barchanowe portki nieznacznie powłócząc nogami ruszył ścieżką wzdłuż brzegu , który wydawał się być już wydeptany ,jednak zakrywały go kłujące odnogi jeżyn i malin . Uzbrojony w kindżał z miedzi w pięknie oprawionym trzonku silnie przytrzymując rękojeść wykonywał energiczne ruchy walcząc z upartą roślinnością . W każdym cięciu błyskały odbicia na zmianę molestując ognistą czerwienią rubinów i błękitem opali , które ktoś wtopił w nóż nadając mu siły . Nie zatrzymał się nawet , gdy ujrzał krew na swojej dłoni .Chęć poznania była dla niego większa niż ból , który nagradzał go za wytrwałość . Upartość wyryła na jego czole dwie podłużne bruzdy nadając mu sędziwości , ale ona straszyła tylko na wierzchu . W ciele jego biło serce młodzieńca z zadziwiająco upartą siłą i odwagą . Parł więc do przodu , nie czując zmęczenia a zawziętość z jaką przecierał sobie szlak był tak wielka , że po drodze przeoczył swój cel . Dopiero gdy poczuł suchość w ustach zatrzymał się , spojrzał na wodę i oprzytomniał.-przecież idę po to by widzieć – wyszeptał spierzchniętymi wargami ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
osowa 04.12.2004 19:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Grudnia 2004 POZORNIE - auu , to bolało , Darek ! - Miało boleć – odpowiedział śmiejąc się do dziewczyny z błyskiem w oku chowając za plecami kawałek wystruganego drewna z którego zwisała szara gumka . To był ten okres , gdy każdy z chłopców obowiązkowo nosił w kieszeni symbol swojego „męstwa” a zawody , która z proc strzela dalej odbywały się na każdej przerwie . Niejeden z nich potrafił poświęcić nawet swoje buty – skórka musiała być najlepszej jakości – to było gwarancją najdalszego strzału . Na końcu długiego korytarza rozległ się przytłumiony dźwięk dzwonka oznaczający koniec przerwy . Dokoła rozniósł się przytłumiony szmer połączony z jękiem . Młodzież niechętnie ruszyła w stronę drzwi odwlekając wejście do sal . Na zbuntowanych ramionach zwisały plecaki równie zbuntowane przeciw sztywnym regułom , krzycząc kolorem plakietek i naszywek na przekór ograniczeniom wskazówek zegara , który nudno spoglądał ze ściany nad tablicą . Zegar udawał generała w czarnej obwódce , przy którego boku dzielnie wartę sprawował sam kapelan – drewniany krzyż . Ale i tak nikt nie zwracał uwagi na tę parę . Dziewczyny rzucając książki na ławki prowokacyjnie siadały na blatach stolików kusząc przykrótkimi spódniczkami .Gdy tym czasem młodzi mężczyżni z wielkim zapałem oddawali się rozmowom wymieniając między sobą doświadczenia jak ulepszyć „skobelki”. Do klasy po cichu wszedł a właściwie wsunął się starszy mężczyzna o siwych włosach i przygarbionych plecach . Spod jego przykrótkich nogawek jak śmiech hieny wyłaziły skarpetki – były jak zwykle : żółte w czarną szkocką kratę . Nikt już ich nie zauważał , nikt prócz dziewczyny , która tarła bolący ślad na dłoni po skobelku . W pomieszczeniu zapanowała wyczekująca cisza , czas zatrzymał się na chwilę – pozornie . *** Małżeństwo weszło do biura . Pomieszczenie pachniało świeżą farbą , która seledynowym odcieniem zapraszała do środka . Wewnątrz panowała atmosfera skupienia . W rogu przy drzwiach stały dwa fotele na metalowych , cienkich nóżkach , męczyły oko niepewnością – patrząc na nie miało się wrażenie ; że ktoś, kto je zaprojektował nie myślał na poważnie o tym , że można by na nich siedzieć . Zresztą , one same wyglądały tak , jakby zaraz miały stąd uciec . Po prawej w głębi ukryło się biurko – te dla odmiany kusiło połyskiem , patrząc na nie trzeba było przymrużyć oczy , nie tłumiła go nawet zielona podkładka ani cała sterta papierów . Za biurkiem siedziała nachylona w skupieniu postać . Para podeszła bliżej -W czym mogę pomóc , proszę usiąść – powiedział mężczyzna wskazując ręką krzesła . Kobieta obejrzała się niepewnie za siebie .- Śmiało –mężczyzna wykonując zapraszający ruch uśmiechnął się .- Darek ? –zapytała niedowierzająco *** Na ulicy ruch panował dość intensywny , jak zwykle o tej porze dnia . Kobieta zaparkowała samochód . Śpieszyła się na umówione bardzo ważne spotkanie . Zamykając w pośpiechu drzwi auta przytrzasnęła sobie płaszcz . Nerwowym ruchem pociągnęła ubranie , pasek został zwisając smętnie . Wyrażnie zdenerwowana wyciągając kluczyki z torebki zaczęła pod nosem przeklinać zbyt szybko uciekający czas . Całej scenie przyglądali się dwaj mężczyżni stojący nieopodal na chodniku . Przyciągnęła ich uwagę do tego stopnia , że przerwali prowadzoną rozmowę . Kobieta wyczuła ich badawczy wzrok na sobie i podniosła oczy znad torebki Podeszła bliżej czując jakąś silną , bliżej nieokreśloną potrzebę spojrzenia jednemu z mężczyzn w twarz . Wyższy pożegnał się pośpiesznie oddalając w stronę jezdni . Zostali sami . Przez chwilę patrzyli na siebie w skupieniu . Po chwili mężczyzna przemówił - Jest po przeszczepie szpiku kostnego , jest żle ... bardzo żle . Wczoraj miał urodziny . – przerwał na chwilę spuszczając głowę - Skończył pięć lat – dokończył po cichu .Kobieta z lekkim wahaniem podniosła rękę nieruchomiejąc na ułamek sekundy poczym delikatnym ruchem dłoni pogładziła go po policzku .- Będzie dobrze , czuję to , Darku ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ziaba 05.12.2004 12:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2004 Bo to było tak. Dom na wsi. Las a pod lasem pole.Wiosna ciepła .Na polu wóz i sadzenie ziemniaków .On chodził z koniem i robił bruzdy, ona z wiadrem po czub ziemniaków wyłożonym ,układała je szybko w redlinach.On coś pyszczył do konia, wściekły, że robota słabo idzie.Przyjrzałam się , Ona chyba zaraz miała rodzić . Okna otwarte, zbyt dużo było słychać.Klął ile wlezie. Wyklinał - że tak wolno , świstał bat, koń nerwowo pochrapywał co chwilkę. Z tej gęstości przekleństw na konia zaczęło się już błyskać. Trzeba mieć końskie zdrowie, by wytrzymać taką ilość epitetów przez tyle czasu, nawet jesli były rzucane od zada I nagle myśl.Hm .Chwila.Jaka ? Przecież '' Baśka " to kobyła .A on ma ogiera. Czarnego jak diabeł , znany na 8 wsi odkąd zagalopował się sam z bańkami mleka pod budkę z piwem do sprzedawczymi , co go zawsze cukrem pasie i nie chciał pod batem wracać do domu. Olśnienie. Baśka , to żona. Następnego dnia , kiedy pole było obsadzone ziamniakami po horyzont, Baśka urodziła 6 syna. Można było popić. Koń zawsze wie jak wrócić do domu.A poza tym nie był obrażony. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
AgnesK 05.12.2004 12:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2004 Zia, masz kolejną fankę. Ino pisz nam tu więcej - ku pokrzepieniu serc i ducha. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.