Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Każde z nas składa się z maleńkich cząsteczek.

To właśnie jest miejsce na puzzle....

 

 

 

 

 

Chyba na pierwszy ogień pójdzie historia o kaczuszce.

 

Jak zwykle rzecz się działa w B. u dziadka weterynarza. Dnia pewnego kobiecina przyniosła pełen koszyk cudowności :maleńkich kaczuszek, żółtawych, plamkowatych, ciemnych. Jednodniowe maleństwa do szczepienia.

Ale w śród tych delicji znalazła się jedna sierotka.

Zamiast 2 kaczych nóżek miała trzy, ta dodatkowa wyrastała z kuperka.Śmiesznie się to-to podpierało, ale gospodyni nie bardzo była zachwycona.'

'Panie..pan rzuci to-to psu albo kotu..bo to wstyd takie cóś łaziło po podwórku.."

Ja w ryk. Dziadek w śmiech.

Suma sumarum kaczor został , namaszczony przeze mnie " Taśką " , bo kaczka to kaczka.. jakby nie było.

 

Taśka zaczęła wieść dziwny żywot.

Spał w wiklinowym koszyku w korytarzu lecznicy, miał swój spodek i miskę.

Ale najcudniejsze było zachowanie...

Taśka bowiem kopiowała wszystkie gesty psa rasy Posokowiec, taki sam jak Wyżeł Polski - o wdzięcznym imieniu Eros.

Okoliczne bachory wołały na niego ''kondon'' taką bowiem taką śliczną nazwę miały ówczesne środki jedynie dostępne.

 

Eros posypiał na kocyku i każdego gościa witał pomerdywaniem ogona .

Taśka robił tak samo z 3 nogą..a potem niepodzielnie zawładnął Erosowym kocykiem bezczelnie wrzeszcząc ile wlezie na cały kaczy dziób. Eros , jako mądrzejszy zapakowywał się więc do Taścinego koszyka,

który był conajmniej o 10 nr, za mały..WIĘC ludzie padali ze śmiechu jak wchodząc widzieli złożonego w maleńki pakunek dużego psa i rozwaloną niczym Turecki Basza na kraciastym kocyku kaczora.

 

Potem przyszła pora przywłaszczenia psiej miski do celów rekreacyjnych ( czyli pływania ) a jak zaczęła się awantura o jedzenie- Taśka dostał tygodniową eksmisję do kurnika.

Na moje szlochy i płacze powrócił..ugrzeczniony i bogatszy o nową umiejętność ; chodził przy nodze jak pies.

Zawsze przy lewej.

Bo prawa była zajęta przez Erosa.

Ten zaś , pasjami uwielbiał jeździć motorem. Łapy na bak..i tak przemierzał okolice we wszystkie pory roku.

Babcia zrobiła mu taki sweter na drutach , w paski..cała mieścina tarzała się ze śmiechu. Ale Erosowi wisiało to przy króciutkim ogonku.

 

Jesienią , dziadek obwieścił w liście iż Taśka po karczemnej awanturze domagała się swojego miejsca na motorze. Znajomy uplótł zgrabny koszyczek i kiedy przyjechaliśmy na Wielkanoc, ujrzałam dziwowisko..

 

Pies..dziadek..z tyłu kaczor z wystającą szyją co by mógł wszystko widzieć.

Dziadek mówił , że odbiorą mu prawo do wykonywania zawodu za ten cyrk, ale latem , na wakacje Taśka jeździł już z przodu...zaraz za Erosem.

Cała wiocha wyłaziła z domu , jak "weteryniarz'' przyjeżdzał.

Taśka wchodził za dziadkiem wszędzie..nie było obory , której by się bał, ani ludzi , jadł z ręki, przychodził na dźwięk swojego imienia.

 

Bał się babci..i ścierki w ręku. Potrafił wynieść kapcie i zawlec do ogrodu..

Jakiś znajomy nauczył go, "kaczor zdechł ''. Żył ponad 3 lata.

 

Zabił go ogólnie znany pijaczyna na wiosnę.

Zarżnął i zjadł.

Musiał uciekać do brata na 4 wieś..wrócił po wykopkach. Przez długi czas nikt nie chciał z nim gadać..

 

Historia z Taśką nie jest smutna.

Dano temu dziwolągowi cudne życie , jego skorupkowe rodzeństwo już dawno zostało zjedzone..Taśka miał to , czego nie dostąpił żaden z kaczorów.

 

Wiele lat póżniej dostałam drewnianą kaczuszkę. Siedziała u mnie na biurku wieeele lat.

Ze swoim wypiętym do przodu brzuszkiem udowadniała mi, że dużo można..można być przeznaczonym po wykluciu dla kota , a można niedługo po tym pływać w psiej misce i jeździć na motorze...

 

Czasami marudzę, że jest mi źle , że jestem znudzona codziennością , ale tak w głębi serca , gdzieś po zakamarkach duszy, jestem nadal w koszyczku, mam trzy nogi i właśnie za chwilę wyjmą mnie czyjeś ręce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 40
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Super to co napisałaś - bardzo mi się podoba , pozdrawiam słonecznie :p

 

Przy okazji dałaś mi natchnienie do napisania tego , to dla Ciebie Ziabciu :wink: :

PRZYGARNIĘTA SŁODKOŚĆ DROŻDŻÓWKI

 

-Wiesz pan co , a weż pan do wora wszystkie wsadż , i wrzuć kilka kamieni .Co się będziesz pan ceregielił .

-to co podać ? –przerwała rozmowę tęga sprzedawczyni z rumianą twarzą i grymasem znudzenia na twarzy

- no daj pani to co zawsze , na zeszyt ....

-szefowa nie pozwala !

- adyć , co tam nie pozwala ? , dajże , jak ładnie proszę –chłop z tygodniowym zarostem krzywo się uśmiechnął odsłaniając braki w uzębieniu .

- Nie mogę i już ! chyba , że zapytam ...- dziewczyna trochę spuściła z tonu

- To pewno , że wołaj ....Pani Krysia taka miła , pewnikiem pozwoli a ja oddam zaraz na koniec miesiąca .wszystko co do grosza .

- Yhym .... znam te wasze opowiastki ....szefowa !!!! Grochalski chce na ołówek , dać?!

- A kiedy odda ? – rozległ się tubalny głos z zaplecza sklepowego -za tydzień chce mieć wszystko zapłacone !

- -oddam , oddam , cobym miał nie oddać –mruknął pod nosem chłopina i wsadził do parchatej torby trzęsąca się ręka butelczynę i bochenek chleba . Wychodząc zwrócił się do stojącego rozmówcy przy drzwiach

- przyjdę zaś te szczeniaki obrobić ...

- jakie znowu szczeniaki ? ! –zapytała z niepokojem właścicielka sklepu , stawiając na podłodze karton z proszkami i mydłem .Po sklepie rozszedł się zapach drogerii mieszając z zapachem świeżego pieczywa .

- A naszemu nowemu sąsiadowi się suka puściła i porządek trza zrobić , to się zgodziłem –mruknął niepewnie pijaczyna

- Ty mnie tu Grochalski znowu nie zaczynaj ! Ile razy mówiłam , że tak nie można ? Przecież to stworzenie boże , czujące ...Bóg cię kiedyś za to ukarze , zobaczysz .

-A ile tych piesków ? Panie Grdak ? – zapytała kobieta milczącego mężczyzny

- w sumie jeden , bo dwa już do ludzi poszły .... ale ja nie mogę go zatrzymać ... żona się nie zgadza . Zresztą

dwa psy to starczy ....no i te nie rasowe.... Wie pani , takie to by mi na wstyd tylko .

-A pewno ...wstyd , wstyd –pokiwała głową pani Krysia – wam miastowym to się w głowach przewraca !

Przynieś pan tego psa , mnie znajdki nie przeszkadzają , a na obejściu dość miejsca . Żle mu nie będzie ...

 

 

***

 

Kubuś był wyjątkowo radosnym szczeniakiem ....wszędzie go było pełno . Zawsze radośnie rano witał piekarza towarzysząc w wyładunku pieczywa , co uśmiechnięty konwojent wynagradzał mu kawałkiem słodkiej drożdżówki . Piesek w podzięce tańczył między nogami , merdając wesoło ogonkiem. Potem witał jeszcze radośniej rzeżnika – ten dopiero miał dla niego smakołyki ... ale przyjeżdżał tylko w e wtorki i czwartki . Pies wiedziony instynktem jakimś cudem wiedział , kiedy te dni przypadają w tygodniu . Nie oczekiwał na niego np. w środę , co zawsze zastanawiało panią Krysię . Jednak nie zaprzątała sobie tym głowy , pracy w sklepie było naprawdę bardzo dużo a odkąd została wdową , dzień na wszystko był za krótki . Nawet na drobne remonty brakowało czasu , choć czas najwyższy był , by przed nadejściem zimy naprawić komin . Ciągle się dusiło w piecu , tliło , dym wyłaził szparami ....Gospodyni odkładała zamiar sprowadzenia zduna , choć wiedziała , że kusi los .

Szczeniak rósł , stał się pięknym psem o długich , smukłych łapach i majestatycznym pysku . Będąc dorosłym osobnikiem przechadzał się z dostojnością po podwórku lub leżał jak król na wycieraczce przed sklepem .

Pomimo , że nie był już takim urwisem , każdy widział tego chochlika w jego czarnych oczkach i nie mógł przejść obojętnie . Nie było dziecka , które by go nie tuliło ani człowieka , który by nie pogłaskał czy choć słowa dobrego nie powiedział ... Zwierzę miało w sobie to coś .... coś , co trudno było określić , a czuł każdy .

To tak , jakby uczestniczyć w jakimś mistycznym spotkaniu , jakby mieć kontakt z dobrym duszkiem , który przynosi ozdrowienie .

 

***

 

Dzień był zwyczajny , któryś piątek miesiąca . Słońce już nie wchodziło tak wysoko na niebo a dni stały się krótsze i bardziej szarawe , chłód coraz mocniej wdzierał się w ściany domów a noce męczyły wilgocią . Pani Krystyna od kilku dni przepalała w piecu kartonami i drewnem by troszkę wieczory były przyjemniejsze . Tej nocy nałożyła do starego miałowca opał ....przed snem jak zwykle przy kubku ciepłego mleka leżąc w łóżku przeczytała kilka stron swojej ulubionej powieści ( kochała stare romansidła ) .Potem wygodnie wtulając umęczoną głowę w poduszkę usnęła ....

Rano przyjechał jak zwykle piekarz , a że pracę zaczynał swą bardzo wcześnie , nikt z domowników nie witał się z nim , nikt oprócz szarobrązowego pieska . Mężczyzna jak co dzień wyładował wszystkie kontenery z samochodu ustawiając je pod zadaszeniem , po okolicy rozszedł się przecudny zapach pieczonego chleba budząc zmysły łaknienia . Piekarz poustawiał kosze równo w rządku , puste pojemniki załadował na tył auta . Skrzętnie pozamykał drzwiczki , gdy coś go tknęło .... myśl przeleciała szybko przez głowę , jednak nie była na tyle długa by mógł ją odczytać . Kierowca usiadł w fotelu samochodowym , włączył radio . Z kieszeni wysłużonego swetra wyciągnął pogniecioną paczkę papierosów , poczym odpalił jednego . Zaciągnął się dymem , gdy przed oczami stanął mi widok biegającego psa . Mężczyzna zrozumiał co go męczyło – dziś nie widział Kubusia ....nie przyszedł się z nim przywitać jak zwykle radośnie obszczekiwując... Mężczyzna szybko wyskoczył z auta biegnąc w stronę domu .

 

***

 

Korytarz ciągnął się w nieskończoność , białe postacie w ciszy i skupieniu przesuwały się między salami .

Podłoga lśniła świeżo umytym linoleum . W ciszy było słychać tylko szelest przesuwających się kapci ochronnych ....tych szpitalnych .

 

 

 

Pani Krysia przeżyła , po kilkudniowej rehabilitacji wróciła do domu , gdzie był już zamontowany nowy piec .

Kubuś nie miał tyle szczęścia .....ale jest szczęśliwy patrząc swa psią duszą jak codziennie rano piekarz rzuca mu gdzieś w przestrzeń okruch słodkiej drożdżówki ....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Ziaba

 

TO DLA CIEBIE ! Proszę , przykumkaj tu z powrotem :wink: bo sobie nie wybaczę i zniknę !

 

 

 

RÓŻNE IMIONA MIŁOŚCI

 

 

-Usiądż , mleka się napij – wskazał na wysłużone krzesło mężczyzna .

-Dawno Cię u nas nie było , babka się za tobą stęskniła -uśmiechnął się do dziewczyny poprawiając spadający , niesforny kosmyk siwych włosów . Zmęczonym ruchem rąk przegarnął go na tył głowy .

-Co tam słychać u ciebie ?- dokończył pytanie siadając powoli na trzeszczącej ławeczce . Dziewczyna smutnym wzrokiem spojrzała na staruszka , by po chwili przesunąć spojrzenie na wygrzewające się koty . Leżały na kamiennym schodku leniwie wygrzewając kosmate ciała w jesiennych promieniach słonecznych . Jeden niemrawo poruszał ogonem . Sierść mu lśniła głęboką czernią łapiąc ostatni błysk lata , a jego wąsy zdawał się drgać w szelmowskim uśmiechu , jakby zgadywał myśli młodej kobiety .

-Ano dziadku –odparła wzdychając głęboko po chwili - Co słychać ..... zawsze to samo –uśmiechnęła się do własnych myśli niepewnie. Staruszek uważnie przyjrzał się Annie , jego serce było otwarte , nie dało się oszukać . I tym razem nie przekonała go swoim delikatnym uśmiechem , którym potrafiła ująć nie jednego .

- Dziadziowi mecyji nie opowiadaj , tylko szczerze, jak na spowiedzi , wygarnij co na wątrobę weszło ...

Ania zwiesiła głowę i rozpłakała się rzewnymi łzami ....

 

***

 

Biel sal szpitalnych nie napawała optymizmem . Kobieta po cichu wsunęła się przez niedomknięte drzwi do pomieszczenia . Wzrokiem chwilę błądziła niepewnie wśród łóżek , rozgarniając oczami pogniecione pościele , by zatrzymać się na dobrze znanej , tak ukochanej twarzy . Staruszek o zapadniętych policzkach bez koloru , leżał z zamkniętymi oczyma .

- śpi? –przeleciało pytanie przez głowę dziewczyny z nutką wątpienia . Nie chciała tu przychodzić , nie miała na to siły . Ale serce jej podpowiadało , że musi . Niezdecydowanym krokiem podeszła bliżej starając się zrobić to jak najciszej . Jednak rytmiczny , prężny krok młodej kobiety przeciął wiszące w bezruchu powietrze nasiąknięte zapachem lekarstw i czegoś jeszcze .... czegoś , co nawet nie próbowała odgadnąć . Strach nie pozwalał jej nawet spróbować .

Mężczyzna otworzył umęczone powieki , powolny uśmiech wpełzł ostatkiem sił na jego wargi . Ledwo dało się usłyszeć

-Aniu ...

Kobieta nachyliła się z zatroskaniem pełnym miłości szepcząc

-Nic nie mów dziadziu ....

 

***

 

Mróz był tęgi , przed oczami migały obrazki namalowane przez naturę . Piękniej nikt by tego nie potrafił zrobić ...pola przełamane różnymi odcieniami bieli tuliły zmarznięte pnie drzew. Śnieżne czapy przykrywały pagórki i wzniesienia . Wszystko miało taki odświętny wygląd , tylko w duszy Anny pomimo od dawna wyczekiwanej podróży nie było radości , drgał jakiś niepokój , nie umiała go nazwać ...chyba nawet nie chciała .

 

 

***

 

Dziewczyna czuła , że nosi w sobie coś bardzo cennego . W zasadzie nikt nie miał prawa wiedzieć tak szybko , lecz młoda kobieta wiedziona instynktem nieomylnie rozpoznawał swój stan . Szczęście wychodziło z całej jej osoby , promieniowała radością , która dodawała jej piękna – tego matczynego . Tego samego dnia

Wracając z podróży odebrała wiadomość – tę , której znać nie chciała .

Wszystko zdarzyło się w tym samym dniu : jedno odeszło , drugie przyszło ... Jak dla Anny i jej delikatnego ciała było to zbyt wiele . Kobieta poczuła jak jej szczęście ucieka , wyrwane siłą z drobnego wnętrza . Przerażenie nie potrafiło zatrzymać ciepłej stróżki krwi ....

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skąd ja ją znam ?

 

Wzrok w plecy.

No znam ją.

Ale skąd ?

 

Wzrok pląsa po podłodze. Znam do choroby, znam..ale skąd ?

Ma na imię..jejuchna na B.

Bożena. Coś pasuje.

Ale b? może m ?

Nie .. może jednak nie m .

Jasny gwint, przecież nie podejdę i się nie zapytam : babo..poznajesz mnie ?

 

Ooo, głos też podobny, podejść czy nie podejść ?

Jak zagaić rozmowę ? To w końcu B czy M ?????

Jest z dziećmi.

oosz....wyszła.

 

Córka. Jej córka, na oko z 17 lat.

Jasne..jesu ale jestem głąb.

Córka jak mama. przeciez to jasne..ten sam uśmiech, te same ogniki w oczach.

 

Baśśśśśśka !!!!!!

 

20 lat temu matura.

5 lat w jednej klasie.

 

Podchodzę, Baśka wlepia we mnie oczy.

 

Zawisa mi na szyi dopiero wtedy , gdy słyszy moje panieńskie nazwisko.

 

Usiłuję wrócić do domu.

Wzrok cały czas w lusterku, omal nie przywalam w cudzy zderzak.

 

Jedna myśl pod czaszką.

 

" Aż tak ?"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Drogie dzieci, czy któreś z was wie jak wygląda Anioł ? "

 

Las rąk. Przekrzykują się pod kopułę.

 

No oczywiście, że musi mieć Anielskie włosy.

No i białą szatę. Taką do ziemi.

Aureolę w zestawie.

Błękitne oczy i urodę nieziemską.

Anioł ma chronić, więc najlepiej jak by był po odpowiednich kursach.

I najlepiej jak by miał broń laserową.

Nie , nie ..on jest nowoczesny już. To ma we wzroku. I ma stałe łącze z Szefem.

 

Aaaaaa...no skrzydła.

Bez skrzydeł się nie da.

 

 

Powoli na środek kościoła wychodzą trzy osoby.

Idą jeden za drugim.

 

Wymuskany pan. Długi płaszcz, śnieżnobiała koszula, pachnący jak reklama perfum.

Facecik z siatkami , bagietka pod pachą, w siatce ziemniaki. Beretka i szalik w kratkę.

I takie cóś. Troszku brudne, troszku podśmiardłe. Zielonkawe od winka co to niedopite. Zarost z poprzedniego tygodnia.

 

Po burzliwej dyskusji ze wskazaniem na pana z długim płaszczem panowie powoli , jeden po drugim zdejmują kurtki i płaszcze.

Wszyscy wstają z miejsc.

Śnieżnobiała koszula stoi błyszcząc śnieżnobiałymi zębami.

Pan z ziemniakami podjada cichcem bagietkę dyskretnie żując.

 

Rozprostowywały się powoli.

Złożone , teraz rozwijały się jak u ważki.

Śnieżnobiałe, wielkie, puchate.

Tak wielkie, że można było się schować przed deszczem.

Brudne paznokcie wędrowały czule po dziecięcych główkach.

 

Pan w białej koszulce dyskretnie próbował ukryć ogonek z czerwonym pędzelkiem pod marynarką.

 

Pan z bagietką spokojnie dojadał.

 

 

 

 

.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

CIEPŁO

 

Trzasnął drzwiami . Dziewczyna spojrzała zdziwiona jakby nie wierząc w to , co usłyszała . Strach w jej oczach przerażał ją samą . Spojrzała na wiszące lustro w przedpokoju .W tafli szkła zobaczyła zmęczoną twarz z zapadniętymi oczyma . Włosy w nieładzie jakby krzyczały za nią słowa , których nie zdążyła wypowiedzieć.

Na ustach poczuła ciepły , słodki smak . Koniuszkiem języka zgarnęła lepką ciecz , która zdążyła zgęstnieć w kąciku warg .Lustro nie kłamało . To była krew .

 

***

 

Kawa pachniała pięknie .Unosiła się aromatem popołudniowego spokoju , lekko łechcząc nozdrza .Kelner z uśmiechem postawił przed młodą kobietą filiżankę . Nonszalanckim ruchem przesunął cukiernicę i niskim tonem zapytał :

- Życzy pani sobie coś jeszcze ?

- Dziękuję – odpowiedziała nie podnosząc głowy . Mężczyzna oddalił się w stronę baru . Dziewczyna wolnym ruchem dłoni lekko zamieszała łyżeczką ciepły , aromatyczny płyn . Przez chwilę patrzyła na wirujący lejek , w którym burzyła się delikatna piana . Jesienne słońce kładło na jej pofalowane włosy barwy miedzi i brązu . Była piękna . Jej uroda przyciągała szlachetnością rysów i smutkiem . Jej postać pomimo przejmującego uroku zastanawiała czymś jeszcze ...czymś co było trudne do określenia , ale nie można było przejść koło tego obojętnie .

 

***

 

-Wiesz co , ja nie wiem nad czym ty się jeszcze zastanawiasz . Marnujesz sobie życie ! Tak nie można – krągła brunetka z wielkim zapałem w głosie przekonywała . Wierzyła w to co mówi , podkreślając swoje racje wymownymi gestami dłoni .

- Jesteś warta czegoś więcej , powiedz co z nim masz ? No co ? – zapytała przenikliwie zaglądając w oczy swojej rozmówczyni . Nie doczekała się odpowiedzi . Po pokoju roznosił się nieznośny , brzęczący dźwięk kołującej muchy , która dawno o tej porze roku powinna leżeć wciśnięta między ramy okienne . Przyroda nie chciała się nad nią zlitować oszukując ciepłem pomieszczenia . Brunetka ze spokojem podniosła leżącą gazetę na stole , zwinęła ją w rulon , po czym wykonała szybki ruch . Nastała cisza...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Wal się- strzepnął ją z ramienia .

Nie poddała się. Przykleiła znowu swój policzek do jego kurtki.

Trzepnął ją z tyłu aż jej włosu podskoczyły. Drobne paluszki znów popełzły po jego rękawie kurtki.

 

-Ile razy k**wa mam ci mówić, że mi tą mazią na ryju kurtkę fajdasz ?

Dziewczyna sarnimi oczami błagała o wybaczenie.

 

Pryszczol wypiął swoje brzuszysko i podciągnął spodnie.

Splunął pod nogi i czubkiem buta uczynił z plamy jakiś rysunek na chodniku.

Znów zawisła na jego rękawie.

 

Bóg jej , Pan jej.

Mając 16 lat wierzy się i pokłada nadzieję we wszystko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie wychodzili. Jak zwykle stadem. Jeszcze nie mogą się nagadać.

Cały dzień w szkole, potem 3 godziny na treningu i wciąż mało.

Męska przyjaźń doskonała.

Idą . Z daleka widzę w świetle latarni jak paruje z nich.

Znowu poleźli pod prysznic i z mokrymi łbami wychodzą na mróz.

Dobrze, że wszyscy włosy pogolili, szybko się można wytrzeć i pędem do domu.

Idą.

Długie nogi i łapy siatkarskie . Mój najmniejszy , 187 cm i wygląda jak krasnoludek.

Idą.

Nie.

Znowu stoją na środku chodnika.

Jeszcze ględzą.

Mróz jak jasny gwint a oni stoją.

Jasne, za dwa dni wyjazd do Belgii. Wszystko musi być dopracowane perfect.

Od pół roku nic innego tylko treningi 6 razy w tygodniu.

Cały świat to treningi. Nawet jedzenie i spanie nie jest ważne.

Stoją. No popędzę ich, bo już strasznie późno. Jeszcze muszę rozwieźć paru pod dom. Za duży mróz.

 

Stoją.

Owijam się płaszczem i wyskakuję z samochodu.

Idę nieśpiesznie. Po drodze dwie starsze babcie z pieskami w kubraczkach.

 

" Pani..- słyszę - pani.. strach chodzić w tamtym kierunku. Pani patrzy, grupom stojom, łysole takie wielgachne.. w dresach.. "

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

CUD

 

 

-będzie mieć wodogłowie , i zajęcze wargi

-.......

-rozszczepienie kręgosłupa też prawdopodobnie ....

-.......

- to będzie roślinka , rozumiesz ??? !!!!!!!

- Błagam , nie myśl tak . Będzie dobrze , musi być dobrze !

- No i serce ... serce może też mieć chore ....

- Cokolwiek będzie , będę z tobą . Jakąkolwiek podejmiesz decyzję , będzie ona słuszna . Pamiętaj o tym !

 

 

 

***

Za oknami śnieg grubą warstwą przykrywa korony drzew . Tyle co przywitaliśmy kolejny nowy rok . Słońce zimnymi promykami budziło dzień . W pokoju grało po cichu radio . Książka leżała na stoliku z otwartymi stronami , obok stała szklanka ze świeżo zaparzoną herbatą . Zapach przyjemnym ciepłem rozchodził się po pomieszczeniu . Na talerzyku leżały kolorowe pastylki – porcja leków :strażnik życia . W łóżku poruszyła się pościel . Z pod kocyka rozniósł się cichy płacz , który wydawało różowe ciałko . Dziecko miało śliczne loczki na całej główce ; jasny blond i buzię aniołka .. Niebieskie oczka miały w sobie tajemniczą siłę , hipnotyzowały .

-prawdziwy cud – powiedziała z uśmiechem wchodząca salowa

- czy mogę już zebrać naczynia po śniadaniu ? – nie czekając na odpowiedź załadowawszy wszystko na metalowy wózek wyszła starając się nie trzaskać drzwiami . Maleństwo usnęło-cud .

 

***

 

 

Jechałam pomimo ślizgawicy i padającego śniegu bardzo szybko . Najszybciej , jak tylko potrafiłam . Nie myślałam teraz o niczym . W głowie cały czas krzyczało tylko jedno zdanie : żeby tylko zdążyć ! żeby zdążyć !.

Klinika była oddalona o ponad dziewięćdziesiąt kilometrów , ruch o tej porze dnia na szosie bardzo duży ... no i ta pogoda . Zdążę ! – pomyślałam – na pewno dam radę !

I nagle potężne szarpnięcie wyrwało mi kierownicę z rąk .Zrobiło się ciemno . .....

Podniosłam oczy i ... zobaczyłam nad sobą różową buzię całą otoczoną złotymi loczkami – oczy miała hipnotyzująconiebieskie .....

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

STYCZNIOWA NOC

 

 

 

Orkiestra grała coraz bardziej smętne kawałki . Po sali rozchodził się zapach potu , alkoholu i dżwięki bełkotliwych słów . Większość gości już pojechała do swoich domów a niedobitki skutecznie wlewały w siebie resztki wódki – przecież nic nie może się zmarnować ... Na parkiecie obmacywała się bezwstydnie jakaś para -mężczyzna z niedbale zapiętą koszulą i kobieta z potężnym oczkiem na pończosze na wysokości lewej łydki . Nie było na czym zawiesić oka .

 

***

 

-Proszę cię , połóż się ... Mama się nim zaopiekowała dobrze , mały śpi – tyle co dzwoniłam .Usnął bez problemu – jest taki kochany ...

- K...a , jadę do tej suki . Po mojego syna ! do ch...a jego miejsce w domu ! K....a !

 

-Ale on śpi , jest piąta nad ranem . Uspokój się , proszę . Połóż się już , jesteś zmęczony . Mi też się chce spać .

- K...a ! Nie będziesz mi mówić co mam robić ! Jadę ! k....a !

- Ale po co ? Przecież on śpi ... Jest jeszcze ciemno ... proszę .

-Pie... l się ! Dawaj kluczyki !

-Nie możesz jechać w takim stanie . Jesteś pijany .

-a co ci k....a do tego ? Kluczyki ! Do ch...ja ! Powiedziałem !

 

***

 

Dziewczyna stała przerażona . Bolała ją ręka – mały palec miała chyba złamany . Przez okno było słychać huk pękającego szkła . Wybiegła w koszuli nocnej na podwórko . Mężczyzna szamotał się z resztkami szyby w przednich drzwiach samochodu , które nerwowo zgarniał z ramy okna . Próbowała mu jeszcze przeszkodzić kurczowo chwytając się boku samochodu . Jego jednak nie było w stanie to zatrzymać . Odjechał z piskiem opon . Zmarznięta wróciła do domu . To była bardzo mrożna , styczniowa noc .

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

W JEDNEJ SEKUNDZIE

 

- Przepraszam , można ?

- Oczywiście , proszę .

- Wiecie , trochę nam tak niezręcznie , ale nie ma już nigdzie wolnych miejsc ...Iwona jestem ..

Uśmiechnęła się dziewczyna o kocich oczach wyciągając dłoń do siedzącej kobiety . Uścisnęły sobie ręce z zaciekawieniem , uważnie taksując się wzrokiem . Poczuły do siebie nić sympatii , co było widoczne w wyrażnym ożywieniu prowadzonej wymiany zdań . Mężczyżni byli mniej wylewni . Starszy nerwowo pociągał papierosa patrząc przed siebie nieobecnym wzrokiem . Grymas na jego twarzy oznaczał zmęczenie , wywołane rozmową , którą prowadził ze swoją partnerką zanim przysiadła się nieznajoma para . Nie był łatwym rozmówcą . Kobiety przerywały rozmowę raz po raz perlistym śmiechem , nie zwracając uwagi na mężczyzn . Zachowywał się tak , jakby oprócz nich nie było nikogo przy stoliku . A sposób w jaki rozmawiały mógł zwieść obserwatora spoglądającego z boku dając złudzenie wieloletniej zażyłości .

Starszy zaczął się zastanawiać : jak to możliwe , żeby w jednej sekundzie stać się tak wylewnym ? I ten śmiech ? .. czy one zawsze tak muszą ?

Młodszy patrzył na swoją dziewczynę wzrokiem ubóstwienia , a czułość wychodziła w każdym jego spojrzeniu .

 

***

 

Kobiety wyszły na korytarz . Dalej ciągły ożywioną rozmowę . Młodsza słuchała uważnie przytakując głową .

Starsza mówiła dużo ... bardzo dużo . Obie słuchały siebie nawzajem z wielką uwagą . Zanim się spostrzegły minęła następna godzina . Wróciły więc do stolika . Mężczyzn nie było przy nim . Na obrusie stały na pół puste kieliszki .

 

***

 

Na poboczu jezdni stały dwa samochody . W pierwszym siedziała po stronie pasażera młodsza kobieta . Milcząca . Tuż za nim w drugim aucie również po stronie pasażera siedziała starsza kobieta , patrzyła przed siebie nie widzącym wzrokiem .

Mężczyżni zgodnie pochylali się pod maską pierwszego samochodu . W ich twarzach było widać wyrażne zainteresowanie . Głośno dyskutowali żywo gestykulując . Wyglądali jakby obu im ubyło w jednej chwili lat , i to sporo .

Starsza pasażerka zastanawiała się uważnie obserwując mężczyzn : jak to możliwe , żeby w jednej sekundzie tak zdziecinnieć ? I ten śmiech ? ...czy oni zawsze tak muszą ?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

CZEKAJĄC ( na dzieci )

 

Ciasna sala , przyciemnione światło . Z sufitu wyciągają macki upięte prześcieradła . Na środku niebieskie koło , a właściwie okrąg zakreślony końcem pędzla – takiego szerszego , z długim włosem . Ktoś celowo zanurzył go w tym kolorze farby . Pytanie tylko , po co ? Ach , byłabym zapomniała – ktoś jeszcze wsadził tam kikut naśladujący rękę : taką wyrwaną – bez ramienia . Wisiała jak wykrzyknij koląc w oko wskazującym palcem .

Dookoła głowy skupione w ciszy . Na różnej wysokości . I włosy na głowach . A czasem brak włosów na tych głowach – chyba dwóch . Głowy miały usta . I oczy też miały . Każde oko w inna stronę patrzyło próbując usilnie dojrzeć coś ponad głowami , albo zza pleców od tych głów.

Usta oddychały miarowo bodajże od zaledwie pięciu , reszta próbowała łapać powietrze niezdarnie , tak jak to robią ryby wyciągnięte z wody . Palec usiłował zatkać je , by w końcu przestały się męczyć – wisiał jednak za wysoko . Było duszno . I ciemnawo . Przez ściany nieporadnie wychodziły dżwięki , ale nie były dla głów rozpoznawalne , a właściwie w o ogóle słyszalne bo uszy im dawno już zarosły szczeciną . One jednak wytrwale udawały przed wszystkimi i zarówno też przed sobą , że tak nie jest . Co za brednie ? Przecież palec widział te kłaczki wystające spod czapek i włosów pod którymi skrzętnie głowy codziennie je chowały .

Powietrza w pomieszczeniu było coraz mniej – to przez te łapczywe usta rybie , co nie umiały przestać .

Otwarły się drzwi ... wysypały się kasztany i piłeczki kulając kolorami i śmiechem . Poturlały się do głuchych głów .

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NIC

 

Zza kordonkowej firany, utkanej na szydełku w koronkowe wzory o grubym splocie , lekko zażółkniętym blaskiem unosząc pył z podłogi wdzierały się nieśmiało promyki słońca . W pokoju było słychać dźwięk pozytywki , dochodził niewyrażnie – tak jakby ktoś próbował go ukryć w starej szafie . W pomieszczeniu stał fotel na biegunach o umęczonym kolorze brązu , na jego oparciu zwisały serwetki – jakby wstydliwie okrywając jego starość ...zupełnie niepotrzebnie – fotel był piękny . Była też jeszcze szafa – jego odwieczna towarzyszka , choć różniła się zdecydowanie kolorem , miała z nim jednak wiele wspólnego . Co ich łączyło ?... każdy wstający dzień , bez względu na pogodę za oknem : nieważne , czy to wicher wdzierał się przez szpary próbując zawładnąć ich wiernością , czy deszcz lał się strugami po szybie – jakby chciał zakryć oczy , zatopić łzą .

Nawet mgła nie miała wpływu na to towarzystwo , które zgodnie opierało się jej mokrawym szarościom .

Nic nie było wstanie rozerwać tej więzi . Nic.. -ale to pojęcie względne i przekorne . Czasami potrafi zmienić rytm burząc ustalony porządek pozornie nie do zachwiania. Nic - potrafi zranić , wskrzesić w starym fotelu skrzypienie a w szafie przekręcić zardzewiały kluczyk .

Czasami meble , nawet te najpiękniejsze trzeba oddać do renowacji ...

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

CEL

 

 

Skrzat stanął nad jeziorkiem błyszczącym szmaragdowym odbiciem setki słońc . Niebo dżwięczało barwą różu , od której aż bolały oczy . Stworek lekko przymróżywszy powieki zmarszczył czoło nachylając się nad taflą , głośno pociągając zielonkawym nosem .

- Ażesz ... – powiedział sam do siebie niedowierzając własnym oczom

- Toż to jeziorzysko kłamliwe . Jakież oszukaństwo mi tu w oczy wkłada , wzrok mam kaprawy , ale tak aż nie .. Jaki tam ze mnie królewicz . Toż to bujda na resorach .

- Podrapał się po niebieskawej czuprynie , przegarnął niezdarnymi paluchami coś na kształt fryzury na lewy bok , by po chwili namysłu jednak przyklepać je do tyłu . Podciągnąwszy barchanowe portki nieznacznie powłócząc nogami ruszył ścieżką wzdłuż brzegu , który wydawał się być już wydeptany ,jednak zakrywały go kłujące odnogi jeżyn i malin . Uzbrojony w kindżał z miedzi w pięknie oprawionym trzonku silnie przytrzymując rękojeść wykonywał energiczne ruchy walcząc z upartą roślinnością . W każdym cięciu błyskały odbicia na zmianę molestując ognistą czerwienią rubinów i błękitem opali , które ktoś wtopił w nóż nadając mu siły . Nie zatrzymał się nawet , gdy ujrzał krew na swojej dłoni .Chęć poznania była dla niego większa niż ból , który nagradzał go za wytrwałość . Upartość wyryła na jego czole dwie podłużne bruzdy nadając mu sędziwości , ale ona straszyła tylko na wierzchu . W ciele jego biło serce młodzieńca z zadziwiająco upartą siłą i odwagą . Parł więc do przodu , nie czując zmęczenia a zawziętość z jaką przecierał sobie szlak był tak wielka , że po drodze przeoczył swój cel . Dopiero gdy poczuł suchość w ustach zatrzymał się , spojrzał na wodę i oprzytomniał.

-przecież idę po to by widzieć – wyszeptał spierzchniętymi wargami ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

POZORNIE

 

 

- auu , to bolało , Darek !

- Miało boleć – odpowiedział śmiejąc się do dziewczyny z błyskiem w oku chowając za plecami kawałek wystruganego drewna z którego zwisała szara gumka . To był ten okres , gdy każdy z chłopców obowiązkowo nosił w kieszeni symbol swojego „męstwa” a zawody , która z proc strzela dalej odbywały się na każdej przerwie .

Niejeden z nich potrafił poświęcić nawet swoje buty – skórka musiała być najlepszej jakości – to było gwarancją najdalszego strzału .

Na końcu długiego korytarza rozległ się przytłumiony dźwięk dzwonka oznaczający koniec przerwy . Dokoła rozniósł się przytłumiony szmer połączony z jękiem . Młodzież niechętnie ruszyła w stronę drzwi odwlekając wejście do sal . Na zbuntowanych ramionach zwisały plecaki równie zbuntowane przeciw sztywnym regułom , krzycząc kolorem plakietek i naszywek na przekór ograniczeniom wskazówek zegara , który nudno spoglądał ze ściany nad tablicą . Zegar udawał generała w czarnej obwódce , przy którego boku dzielnie wartę sprawował sam kapelan – drewniany krzyż . Ale i tak nikt nie zwracał uwagi na tę parę .

Dziewczyny rzucając książki na ławki prowokacyjnie siadały na blatach stolików kusząc przykrótkimi spódniczkami .Gdy tym czasem młodzi mężczyżni z wielkim zapałem oddawali się rozmowom wymieniając między sobą doświadczenia jak ulepszyć „skobelki”. Do klasy po cichu wszedł a właściwie wsunął się starszy mężczyzna o siwych włosach i przygarbionych plecach . Spod jego przykrótkich nogawek jak śmiech hieny wyłaziły skarpetki – były jak zwykle : żółte w czarną szkocką kratę . Nikt już ich nie zauważał , nikt prócz dziewczyny , która tarła bolący ślad na dłoni po skobelku .

W pomieszczeniu zapanowała wyczekująca cisza , czas zatrzymał się na chwilę – pozornie .

 

 

***

Małżeństwo weszło do biura . Pomieszczenie pachniało świeżą farbą , która seledynowym odcieniem zapraszała do środka . Wewnątrz panowała atmosfera skupienia . W rogu przy drzwiach stały dwa fotele na metalowych , cienkich nóżkach , męczyły oko niepewnością – patrząc na nie miało się wrażenie ; że ktoś, kto je zaprojektował nie myślał na poważnie o tym , że można by na nich siedzieć . Zresztą , one same wyglądały tak , jakby zaraz miały stąd uciec . Po prawej w głębi ukryło się biurko – te dla odmiany kusiło połyskiem , patrząc na nie trzeba było przymrużyć oczy , nie tłumiła go nawet zielona podkładka ani cała sterta papierów . Za biurkiem siedziała nachylona w skupieniu postać . Para podeszła bliżej

-W czym mogę pomóc , proszę usiąść – powiedział mężczyzna wskazując ręką krzesła . Kobieta obejrzała się niepewnie za siebie .

- Śmiało –mężczyzna wykonując zapraszający ruch uśmiechnął się .

- Darek ? –zapytała niedowierzająco

 

***

 

Na ulicy ruch panował dość intensywny , jak zwykle o tej porze dnia . Kobieta zaparkowała samochód . Śpieszyła się na umówione bardzo ważne spotkanie . Zamykając w pośpiechu drzwi auta przytrzasnęła sobie płaszcz . Nerwowym ruchem pociągnęła ubranie , pasek został zwisając smętnie . Wyrażnie zdenerwowana wyciągając kluczyki z torebki zaczęła pod nosem przeklinać zbyt szybko uciekający czas . Całej scenie przyglądali się dwaj mężczyżni stojący nieopodal na chodniku . Przyciągnęła ich uwagę do tego stopnia , że przerwali prowadzoną rozmowę . Kobieta wyczuła ich badawczy wzrok na sobie i podniosła oczy znad torebki Podeszła bliżej czując jakąś silną , bliżej nieokreśloną potrzebę spojrzenia jednemu z mężczyzn w twarz . Wyższy pożegnał się pośpiesznie oddalając w stronę jezdni .

Zostali sami . Przez chwilę patrzyli na siebie w skupieniu . Po chwili mężczyzna przemówił

- Jest po przeszczepie szpiku kostnego , jest żle ... bardzo żle . Wczoraj miał urodziny . – przerwał na chwilę spuszczając głowę

- Skończył pięć lat – dokończył po cichu .

Kobieta z lekkim wahaniem podniosła rękę nieruchomiejąc na ułamek sekundy poczym delikatnym ruchem dłoni pogładziła go po policzku .

- Będzie dobrze , czuję to , Darku ...

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo to było tak.

 

Dom na wsi. Las a pod lasem pole.

Wiosna ciepła .

Na polu wóz i sadzenie ziemniaków .

On chodził z koniem i robił bruzdy, ona z wiadrem po czub ziemniaków wyłożonym ,układała je szybko w redlinach.

On coś pyszczył do konia, wściekły, że robota słabo idzie.

Przyjrzałam się , Ona chyba zaraz miała rodzić .

 

Okna otwarte, zbyt dużo było słychać.

Klął ile wlezie. Wyklinał - że tak wolno , świstał bat, koń nerwowo pochrapywał co chwilkę. Z tej gęstości przekleństw na konia zaczęło się już błyskać. Trzeba mieć końskie zdrowie, by wytrzymać taką ilość epitetów przez tyle czasu, nawet jesli były rzucane od zada

 

 

I nagle myśl.

Hm .

Chwila.

Jaka ?

 

Przecież '' Baśka " to kobyła .

A on ma ogiera. Czarnego jak diabeł , znany na 8 wsi odkąd zagalopował się sam z bańkami mleka pod budkę z piwem do sprzedawczymi , co go zawsze cukrem pasie i nie chciał pod batem wracać do domu.

 

Olśnienie.

 

Baśka , to żona.

 

Następnego dnia , kiedy pole było obsadzone ziamniakami po horyzont, Baśka urodziła 6 syna.

 

Można było popić.

 

Koń zawsze wie jak wrócić do domu.

A poza tym nie był obrażony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...