Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

Pas środkowy. Po lewej wypasiony model Mercedesa, po prawej czerwony Maluch z serii " Jeszcze się trzymam "

 

Przede mną upakowany do granic możliwości autobus .

 

Jedni patrzyli na drugich.

 

 

 

 

By być szczęśliwym - zawsze trzeba patrzeć we właściwą stronę.

 

 

............................................

 

AgnesK ze szczególnym umiłowaniem dedykuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 40
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Kiedy wychyliła się z wózka dziecięcego dłoń z kolorowymi tipsami, szpetnie pomyślałam o współczesnym matkowaniu.

 

Z głębi wózka w ślad za kierunkiem pokazywanym kolorowym lakierem głos : " nie.. już czytałam, wolę coś współczesnego "

 

 

......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 w nocy.

Telefon.

 

'' Możesz otworzyć ? "

 

 

:o :o :o :o :o

 

a co niby ? ( zaspana jak stodoła )

- No drzwi -

Jakie drzwi ?

- Te pod którymi stoję, kluczy zapomniałem

:o :o :o :o :o

- a pod dobrymi aby drzwiami stoisz ?

( tu dziwne pochrząkiwanie i szelest szuranych kroków )

- właśnie myślałem skąd u nas taka wycieraczka..

 

 

 

Nie te drzwi, nie ten telefon, nie ta kobieta...

Zapracowany widać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BRUNATNA MYŚL

 

 

Jechali cały dzień , była bardzo zmęczona . Droga nie należała do spokojnych , zresztą ; na tej trasie zawsze jest bardzo duży ruch . O niczym innym nie marzyła , jak tylko o tym, by się położyć wygodnie na sofie ze szklanką herbaty w ręku i oddać rozmyślaniom . Lubiła czasem poleżeć bezczynnie . On tego nie uznawał . Jego motto życiowe brzmiało : „ zarabianie – reszta nie ważna ”. I żył w przekonaniu , że ma rację , z wiarą , że to co robi jest całkowicie słuszne . Nigdy nie zadawał sobie pytania : „czy można chcieć od życia coś więcej ?” – nie czuł takiej potrzeby . Wystarczyła mu świadomość , że jest co jeść plus parę złotych w banku na czarną godzinę .

W domu czysto , schludnie , dziecko zadbane – żona przecież od tego jest . No , czasem też służy do paru innych rzeczy ... w zasadzie do kilkudziesięciu nawet ; jak jest taka potrzeba . Na to przecież w końcu on zarabia .

Żyło mu się naprawdę wygodnie , pomijając od czasu do czasu jakieś fanaberie żony i jego strach . Ale ten strach nie miał imienia – był w nim , lecz on nie wiedział , że nosi w sobie to brzemię .

Więc dzień mijał jak każdy kolejny – pracowicie i znośnie .

Tak , tyle , że ten jeszcze się nie kończył : czekało na nich metkowanie towaru . Normalne zajęcie po powrocie z hurtowni . I nie byłoby w tym nic takiego nadzwyczajnego . Przecież zawsze to robią . On wynosi pakunki , ona przelicza faktury – potem dodaje marżę i metkuje . Normalne zajęcie . Spokojne , trzeba się trochę pochylać przy wyjmowaniu przedmiotów z kartonu – ale przecież to takie zwykłe zajęcie .

Czuła , że jest bardzo zmęczona , wspomniała nawet mu z trzy razy – zlekceważył jej proszące spojrzenia wzdrygnięciem ramion . Nie miała odwagi wspomnieć o bólach brzucha , bała się , że znowu na nią nakrzyczy wmawiając jej przewrażliwienie . Ciągle słyszała , że histeryzuje rozczulając się nad sobą – z biegiem lat zaczęła w to wierzyć .

 

 

***

 

Poczuła przejmujący ból w plecach .

- nie – szybko w myśli odgoniła złe skojarzenia – wydaje mi się chyba , przecież to nie możliwe ...

Jednak myśl za nią szła męcząc zwątpieniem . Nie chciała puścić – tak jest zwykle z tymi złymi ; trzymają w swych szponach wszystkich czujących . Nie czującym dają siłę do zabijania . Myśli czasami potrafią też uratować ... ale czy w tym przypadku zdążą ? Na bieliżnie pojawiła się plamka o czerwonobrunatnym zabarwieniu - myśl spłynęła krwią .

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

KANTY TĘCZY

 

Stanęła na wprost przekrzywiając głowę , przypatrując się uważnie kupce , która sycząco parowała jakąś stęchlizną . Znad górnej części coś zaczęło spływać . Właściwie „spływać” -to nieodpowiednie określenie .Należałoby powiedzieć „zsuwać się” – to znaczniej wyrażniej oddawało ruch pełzania galaretowatej mazi – bo cieczą zdecydowanie tego nie można było nazwać . Patrzyła więc , jak zsuwało się z szarpnięciami – nie było płynne ruchem . Troszkę się zsunęło i zatrzymało , by po sekundzie znów minimalnie się przesunąć i znowu zatrzymać – tym razem na trochę dłużej . Takim niesystematycznym drganiem w końcu zeszło do najniższej części i tam się przykleiło dużym kleksem .

Podeszła bliżej ; przymrużyła oczy zwężając mimowolnie tęczówki do maksimum . Wyciągnęła rękę przed siebie i wskazującym palcem z lekkim dreszczem obrzydzenia pomacała . Zdziwiona stwierdziła

, że kleks wcale nie jest miękki w dotyku – wręcz przeciwnie , w ogóle nie szło w niego włożyć nawet czubka paznokcia . Bronił się twardą powłoką – ale jak to możliwe ? – zaczęła się zastanawiać – przecież wygląda jak zwykła galaretka a jego płynność widać na pierwszy rzut oka . – No tak – dodała w myślach po chwili – na pierwszy rzut oka ...Muszę się przyjrzeć więc dokładniej .- Obróciła się szybkim ruchem do tyłu , w kierunku półki , na której leżała kula – taka kanciasta : choć mówią , że nie ma kul o kantach – ta miała je zdecydowanie .

Wzięła ostrożnie przedmiot w dłoń , starała się nie skaleczyć skóry . Wiedziała , że nawet najmniejsze draśnięcie spowoduje rozpad kantów – a tego się naprawić nie da niczym . Pilnowała więc dokładnie swych ruchów by donieść kulę w jednej części . Gdy doszła , powolutku podsunęła ją przed kleksa – w niej odbiły się natychmiast wszystkie zakamarki zielonej plamy . Pochyliła twarz nad swoimi dłońmi wpatrując się przez chwilę uważnie ze zmarszczonym czołem . Nie było tam nic więcej , ponad to , co widziała do tej pory . Trwała tak chwilę w pozycji niezbyt wygodnej , gdy poczuła , że coś ją zaczyna ciągnąć za stopy . Chłód tego ciągnięcia był bardzo przerażliwy , przeszywający do szpiku kości i szarpiący każdą z najcieńszych żyłek zamieniając je w sine struny . Zamarła w chwilowym zesztywniniu starając się pozbierać wszystkie myśli . Pamiętała , że nie może wykonać nierozważnego ruchu – przecież trzymała to , czego nie wolno było splamić krwią . Ale chłód z kostek przeniósł się już na łydki i wchodził coraz wyżej , czuła , że czasu ma naprawdę niewiele na podjęcie decyzji .A ta musi być trafiona . Nagle olśnienie – myśl przeleciała z prędkością strzały przeszywając rozum ; by ten się nie buntował – decyzja zapadła . Podniosła jeszcze szybciej dłoń w górę , przez chwilę się zawahała i nagle energicznym ruchem odchylając rękę do tyłu ponad głowę , wyrzuciła kulę przed siebie celując prosto w parującą kupkę . W jednym ułamku sekundy kanty się rozsypały wpadając w galaretowaty ślad - ten stał się tęczą .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

UŁAMEK NIESKOŃCZONOŚCI

 

Usiadły obie na ławeczce . Pora nie była do spacerów , ale tego dnia wyjątkowo świeciło słońce - co prawda nie dawało żadnego ciepła , ale napawało zdecydowanym optymizmem . A tego brakowało im bardzo . Patrząc na nie z boku miało się wrażenie , że kipią energią i radością . Dziewczynka cały czas wesoło podskakiwała na jednej nodze przeganiając przysiadujące wróble , które uparcie i tak wracały dziobiąc płytki chodnika . Wiedziały , że nie mają się czego bać – były przyzwyczajone do zabieganych nóg , przed którymi umykały zwinnie każdego dnia . Szarobure ptaszki zawzięcie wyskubywały ze szpar kruszynki spadające z bułek zjadanych w pośpiechu przez przechodzących ludzi . I tylko czasem ktoś , tak jak one przysiadł na chwilę ; czekając .

 

W takich momentach ; czas jakby się zatrzymuje , na malutki ułamek chowa się w drobinie pożywienia . W okruszku , który jest tylko minimalną cząstką dużo większej części pieczywa będącego jako całość zdecydowanie większym ułamkiem czasu . Trzymane przez dłoń człowieka mimowolnie staje się jeszcze bardziej dłuższą chwilą – dzięki wielkości ręki . A przez to , że ręka jest elementem dużo większego ciała czas wydłuża się nabierając rozmiarów ...

One - choć były tylko ułamkiem były jednocześnie całością w nieskończoności czasu .

- proszę – powiedziała głowa z zarostem wychylając się przez wąskie okienko podając bułki. Obie poderwały się z ławeczki . Wróble trzepocząc skrzydełkami też podniosły się do lotu . Nieskończoność ruszyła ponownie .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Czas prezentów się zbliża.

To życzę Wam wszystkim, by spotkało Was to, co moją znajomą.

 

.........

 

Pod choinką pudło. Takie chyba po telewizorze. X podekscytowana co to może być. Pudło średnio ciężkie. W pudle drugie pudło.

Ślicznie opakowane, z kolorową kokardą.

X na kolanach pod choinką rozdzierała kolejne papiery pod bacznym okiem całej rodziny.

I znów paczka, znów mniejsza..X już powoli zaczyna być z lekka dziwnie.

Wszystkie oczy wlepione w jej twarz.

Znów następne pudełko...

 

Małe . A w tym małym malusie.

Pierścionek ?

Wisiorek ?

 

Grzechocze coś. Napięcie bliskie zenitu.

Powoli podnosi pokrywkę...

 

Kluczyk.

 

 

 

 

 

Do samochodu.

 

 

 

 

:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

BEZ DESERU

 

W cukierni grała przyciszona muzyka , przytłumione światło wprowadzało nastrój spokoju . Ciepło przyjemnie rozchodziło się złotym kolorem ścian otulając siedzących ludzi . Większość stolików była zajęta , ale mimo to mógł sobie pozwolić na chwilę relaksu siadając przy bufecie z gazetą w ręku . Ona szykowała desery zerkając co chwilę na salę . W oddali bulgotał ekspres , a z nad lady rozchodził się zapach gorącej czekolady . Ten przyjemny letarg nagle przerwał dzwonek otwieranych drzwi - dźwięk niby zwyczajny , ale tym razem zabrzmiał jakby inaczej – to zmusiło go do podniesienia oczu znad czasopisma . Otworzył szeroko powieki i znieruchomiał . Nie mógł wykonać żadnego ruchu , czuł jak mu wszystko ucieka spod nóg . Palce zdrętwiałe zacisnęły się gniotąc strony , niedowierzał własnym zmysłom ... .

 

 

***

- Wybierz stolik synku – zwróciła się kobieta zamykając szklane drzwi od wewnątrz. Chłopiec o jasnych włosach podbiegł do bufetu i wspinając na palcach usiłował dojrzeć co znajduje się na ladzie . Wyglądał przezabawnie w tej pozycji . Wzbudził uśmiech sprzedawczyni , która widziała nad blatem łobuzerskie , błękitne oczka a nad nimi niesforną grzywkę . Coś chwyciło ją za serce , ale nie pozwoliła sobie na myślenie – przecież musi obsłużyć gości . W tym czasie do chłopca podeszła kobieta z którą przyszedł , nachyliła się nad nim całując w czoło

- choć robaczku – powiedziała ciepłym głosem – mamusia wybrała stolik . Chłopiec posłusznie dał się rozebrać z kurtki , po czym usiadł spokojnie na krześle . Blondynka szybko przejrzała kartę z menu i lekkim skinieniem głowy dała znać kelnerce , że chce złożyć zamówienie . Właścicielka lokalu niezgrabnym ruchem wydostała się zza bufetu , była młoda : ale nie wyglądała atrakcyjnie . Nie dla tego , że nie była urodziwa , raczej nawet miała w sobie jakiś urok , lecz biła z niej jakaś rezygnacja , która odbierała jej kobiecość . Spisała zamówienie na kartce spoglądając cały czas na chłopca . Nie miała dzieci : dlatego też obsesyjnie obserwowała każdego malucha , nie mogła spokojnie przejść koło wózka ; by nie oprzeć się pokusie zerknięcia do środka – wtedy wyobrażała sobie siebie w roli matki – ale tym razem to było coś innego , coś męczyło ją w sercu i nie dawało spokoju .

 

 

***

 

Stanęła za ladą nalewając kawę do filiżanki , na talerzyku odruchowo ułożyła w rządku dwie kostki cukru i pudełko ze śmietanką . Do szklanego pucharu , z którego wystawał biała górka bitej śmietany wcisnęła wafelek . Wtedy pomyślała o chłopcu i sięgnęła do szuflady . Chwilę nachylona przesuwała woreczki z różnymi papierowymi gadżetami , po czym wyjęła ten najbardziej kolorowy i okazały w kształcie wesołego klauna . Podniosła się znad szafki . Jej wzrok spoczął na mężu , który nadal siedział w dziwnej pozie trzymając w powietrzu gazetę .

I wtedy zrozumiała – przecież tak kochała ten błękit jego oczu i te jego niesforne włosy .

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months później...

Zadzwoniła komórka, pędziłam na oślep, bo myślałam że to młoda z wyjazdu dzwoni. Telefon nie znany mi. Może pożyczyła od kogoś , może się jej rozładował ?

 

- Słucham .

 

Ostry głos męski : - CO TY TERAZ ROBISZ ?????

( sekunda zawahania bo czuję że to pomyłka )

 

- kawę dopijam ( fakt, byłam w połowie kubka )

 

Słyszę wciągane powietrze i ryk w słuchawkę

- TO JA TU *URRRWA CZEKAM NA CIEBIE A TY KAWĘ CHLASZ ??????

 

( o miły , fajny gość, męski, z jajami, może ma owłosiony tors i klatkę jak lej po bombie ..ech.. )

 

- MASZ 2 MINUTY NA ZEJŚCIE !! - ryk wyjątkowo czysty w tonacji, aż kipiał od testosteronu, taki jak ździeli, to się trzy dni człowiek masuje ..

 

-Panie kochany, ja się nigdzie z panem nie wybieram !!

 

sekunda ciszy

 

- Oszszszsz * urrrrrrrrrwwaaa, przepraszam...

 

( a nie mówiłam że miły ????)

 

No i się rozłączył.. :(

A chciałam mu powiedzieć, że ma ładnie brzmiące "rrr"

 

Od czegoś w końcu czasem warto zacząć znajomość..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Upalny dzień.

 

Leniwie snują się rodziny z dziećmi, smętnie pedałują rowerzyści, psy z wywieszonymi jęzorami omal nie zamiatają leśnej ścieżki.

 

Duszno, gorąco, spoceni ludzie przysiadają na ławeczkach.

 

Na jednej z nich mamusia z ( na oko siedmiolatkiem ) obok pana

z psem . Dzieciak lizał loda, psu kapała ślina , pan psa ledwie zipiał , pani odganiała się od komarów.

 

Duszno.

 

Pani sięgnęła do torby postawionej na ziemi i nagle słyszy wrzask syna :

 

- MMAAAAMMOOOO

 

Pani się rzuca do pozycji pioniowej i widzi psią mordę przy dziecku.

 

Dziecko wrzeszczy, pani wrzeszczy , pan psa wrzeszczy na panią, albo na psa, może na dziecko..

 

- ŁAAAA UGRYZŁ MNIE !!!

 

Pani bez namysłu sięga po butelkę z wodą mineralną z torby i wali na oślep psa. Pan wyrywa butelkę pani i odrzuca daleko za siebie. Pies zaczyna szczekać.

Dzieciak wyje coraz głośniej

 

- MMAAAMMOOO

 

Ludzie przystają , komary sie zagęszczają, temperatura idzie w górę coraz szybciej.

 

Pani wrzeszczy na pana i szarpie dzieciaka w poszukiwaniu rany, by móc wezwać policję i skuć właściciela a psa na miejscu zastrzelić.

 

Pan stwierdza, że pani powinna nerwy leczyć i oczy.

 

Pani rozbiera dzieciaka z koszulki i kręci nim na wszystkie strony świata, bo na nogach nie znajduje śladów morderczych szczęk.

 

Tłum rośnie.

 

Pani krzyczy na pana, dziecko płacze coraz donośniej.

 

Pan pyta się, gdzie go ugryzł pies, chłopiec pokazuje rękę.

 

Tłum napiera by na własne oczy doświadczyć i poświadczyć.

 

Na ciele widać ukąszenie .

 

Dzieciak wyje, aż mu się robią w nosie bąbelki.

Jakaś mama małego dziecka podaje pudełko mokrych chusteczek .

 

Dziecko wyje, pani wrzeszczy , pan mocno trzyma psa za obrożę, pies się oblizuje.

 

- to osa- ktoś z tłumu ocenia ślad.

 

 

Osa, osa..

w dusznym powietrzu roznosi się pogłos.

Pani cichnie.

 

Osa .

 

Pies pochyla nos ku ziemi i dolizuje loda co spadł z patyka.

 

Duszno.

 

Gorąco.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ech, ziaba, samo życie... Smutne to, ale niestety baaardzo prawdziwe. Ostatnio przyszło mi męża na pogotowie zawozić z rozwaloną ręką. Wpadamy na urazówkę, krew prawie kapie spod ręcznika (bo my prosto z o budowy) A tam pańcia, która przyszła do kontroli chyba czy ze świskiem jakimś, bo ranna to na pewno nie była, wydziera się na nas "Tu jest kolejka, teraz moja kolej!"... No comments...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z cyklu upiory :

 

Zmarł mój sąsiad z ulicy. Zachodzę zapytać , czy mogła bym w czymś pomóc. Pani W . widząc mnie szlocha.

Tulę kobietę, pocieszam.. Świeża wdowa prostuje się i poprawiając włosy zupełnie w innej tonacji :

 

- Świetnie że wpadłaś. Pomogłabyś mi wybrać garsonkę i dodatki, bo jakoś nie mogę się zdecydować.. ta zielona to ma już ze cztery lata i nie raz już rodzina mnie w niej widziała...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Pan Henio dostał wielki dar od losu.

W wieku 78 lat posiada nieprawdopodobnie piękne, białe, równiuśkie uzębienie.

Własne oczywiście.

Dba o te ząbki w sposób wysoce szczególny. Pucuje, regularnie odwiedza stomatologa i przez całe życie dorobił się 1 ( słownie jednej ) plomby.

 

Pan Henio poważnie zaniemógł. Dostał lekkiego wylewu i z porażeniem funkcji mowy wylądował w szpitalu.

 

Jego kontakt werbalny ograniczał się do przysłowiowego "ble ble " co przy jego podejściu do wszystkich problemów całego świata wprawiało go w stan wesołości.

 

Położono więc pana Henia na łoże szpitalne i kiedy siostra miłosierdzia przybyła w celach zabrania pacjenta na szczegółowe badania kazała się panu Heniowi pozbyć zegarka, obrączki ślubnej oraz...ząbków, bo pan Henio miał być z lekka potraktowany jakimś specyfikiem który wywołuje efekt podobny do działania grzybków halucynków.

 

Pan Henio macha rękami, pokazuje językiem migowym , że owszem wszystko się da zrobić, ale co do zębów jest problem.

Siostra - stara wyga szpitalna litościwie pochyla się i proponuje ,iż własnoręcznie odklei co przyklejone do podniebienia .

Ruchem zaiście końskiej mocy łapie głowę pana Henia i nie zważając na "ble ble " w tonacji błagania o litość grzebie w jamie gębowej właściciela cudu natury.

" Panie, co to za proteza ?? ma gdzieś jakieś zaczepy czy co ?? " i coraz mocniej ciągnie za przednie jedynki górne na zmianę z trzonowymi dolnymi.

Pan Henio broni się niczym przed jasyrem, siostra tez nie w ciemię bita .

''Ząbki proszę oddać !!! " i przestaje być miła.

 

Pan Henio kopie, siostra wzywa posiłki w postaci lekarza .

Mocno zbudowany lekarz objaśnia pacjentowi, że w porządku, ząbki nie zginą, zostaną zwrócone pacjentowi i nie ma mowy o jakiejkolwiek pomyłce w depozycie.

 

A jak nie odda ząbków, to w czasie badań te ząbki mu wpadną do tchawicy ( i tu ruchem zwanym powszechnie dylu dylu pokazuje co zrobią panu Heniowi )

Właściciel uzębienia "ble-blebując " błaga o coś do pisania i w akcie desperacji pisze długopisem " MOJE WŁASNE !! "

 

Dziś pan Henio jest zdrów jak rybka wesołkiem i bawi powyższą opowieścią każdy rodzinny zjazd.

 

Dbajcie więc o własne pieńki. Czasem tylko przydał by się jakiś dziurawiec na samym wierchu, co by nie było niedomówień ..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 years później...

Czas : szósta z kawałeczkiem rano.

Miejsce : droga po gorące pieczywo .

 

Dom otoczony wysokim ogrodzeniem, z ulicy widać jakiś taras, balkon..

Z furtki wychodzi siostra właścicielki, przemiła kobieta po przejściach ( porażenie mózgowe) . Na balkonie pojawia się Misio. Siostrzeniec owej pani. Misio sławny jest z ilości kilogramów ( ze 190 jak nic) a już szczególnie rozsławiony z siły głosu. Mógłby on byc komentatorem na każdym stadionie, bez użycia mikrofonu. O peronowym nie wspomnę.

 

Na ulicy rozlega się huk Misia :

 

" A gdzie ty k..a mać leziesz ????"

Kobieta z siatką zatrzymuje się trwożnie , Misio nie jest ulubieńcem rodziny..

"No pyyytam się GDZIE TY DO K..Y NĘDZY LEZIESZ???? "

 

Ty gadzie- myślę, szkoda, że nie mam w koszyku granatów. Ciotka rannym świtaniem po bułki gna a ty ..ty..ty.. :evil: :evil: :evil:

Wyprawa po bułki dla ciotki jest wielkim wyzwaniem. Ma ogromne problemy z poruszaniem się, ale kobieta dzielnie walczy całe życie.

Gul skacze pod gardło, Misio dalej wydziera się na okolicę.

 

" Wracaj chooolero jedna, wrrrrrracaj w tej chwili do domu !!! "

 

Ciotka cofa się w rejon furtki,głowa schowana w ramiona. Siatka pod pachą.

 

"Czekaj czekaj, tylko wrócisz do domu, jak ci przypie...to się nie popamiętasz "

Ciotka gorączkowo szuka klucza do furtki. Ja otwieram nóż w kieszeni.

 

" Gdzie ty leziesz JA się PYTAAAM ?? "

 

" No................. po bułki .." cichy głosik ciotki drży.

 

''Zaaaaj...bie cie ..zobaczysz " :evil: :evil: Misio wymachuje rękami.

 

No, to już groźba karalna. :evil: jeszcze sekunda i wezwę , by wyprostowali chłoptysia.

 

''DO DOMU..DO DOMU MÓWIĘ !!"

 

Ciotka wkłada klucz do furtki, cała się trzęsie.

 

Zza rogu ogrodzenia powoli i dostojnie spacerkiem , nie śpiesząc się idzie sobie Felek. Bernardyn. Merda ogonem widząc ciotkę.

 

 

Znowu mu się nie udało cichcem wyjść ..jak nic zakopią dziurę pod ogrodzeniem..psie życie..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Telefon.

Szybkość wyrzucanych słów jest imponująca .

 

"Ile razy ja mam do was dzwonić , no ile ? czy ja muszę to robić ? waszym psim obowiązkiem jest odpowiedzieć obywatelowi na piśmie !!!!!! To skandal, wykręcacie się cały czas, to skandal.."

 

Ależ psze pani, to domowy telefon, prywatny..

 

" No coś takiego !! coś takiego !!!!! to już takich technik używacie ? udajecie że to nie wy ??? "

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miejsce : koniec świata.

 

Wcześniej wypita duża kawa zrobiła swoje i czas było odwiedzić ustronny przybytek. Równo w czasie pęcherz D. zareagował tak samo, więc obydwie wybrałyśmy się , bowiem wespół wzespół zawsze raźniej.

 

Toaleta składała się z 2 pomieszczeń - przedwstępnego i głównego. W głównym - zwyczajowe wgłębienie , coś na kształt rynny z wielką dziurą.

Jako że D miała pęcherz na wykończeniu , pierwsza zaczęła procedurę właściwą.

 

 

Stoję grzecznie przed nibydrzwiami części drugiej i z przerażeniem słyszę , jak D zaczyna wydawać dziwne dźwięki.

 

- yyyyp, Yyyyp, YYYYYPPP - po czym wyskakuje D zza drzwi cała blada , dłonie na twarzy , żeby nie puścić treści żołądka luzem.

 

-YYYYPPPP - żołądek mimo woli zaczyna technikę zwrotną.

Czuję, że mojemu podoba się , to , co robi żołądek D.

 

- Ja pie.....oolę - chlipie D , siorbiąc nosem , dziwnie coś zaczerwieniły się jej oczy.. - Ja pie..olę , ale tam WALI

 

No śmierdzi. Normalka. Trochę ciepło, to i śmierdzi. Może inaczej, ale tu nie produkcja fijołków.

 

D zaczyna przebierać nóżkami. To ostatni etap władzy nad zawartością pęcherza. Potem będzie bunt na pokładzie.

 

- Ty się nie gniewaj, ja tu gacie zdejmę, na wdechu wejdę..

 

A właź, byle szybko. Mnie też ciśnie.

 

D jest wysoką dziewczyną. Dziwnie pląsa ze spuszczonymi spodniami. Przed otwarciem drzwi , odwraca się , zatrzymuje..

 

- ty nie idź, błagam -( a gdzie ja mam iść z pełnym pęcherzem..na wynos wezmę ?? ) - jak bym tu chlupła nieprzytomna, to wiesz..nogi mi w górę podnieś.. I wyciągnij mnie z tamtąd !!!

 

D zdecydowanym siorbem poprawia udrożnienie nosa i wyjątkowo dokładnie nabiera powietrza w płuca.

 

Weszła.

 

Żyje..nie gada, ale słychać, że żyje...

 

- YYYYYPPPP, YYYYYPPP

 

Po parudziesięciu sekundach D wyskakuje wpół sina, z majtkami na spodniach, z curkającymi po policzkach łzami i kreskami gilów pod nosem niczym z "Głupi i Głupszy"

 

Zaczynam się śmiać , wiem jak D potrafi sparodiować wszystko. Cel został osiągnięty, zleję się w majtki w przedsionku ..

 

Tera ja.

Żołnierskim krokiem wchodzę do ciasnej dziury z dziurą w podłodze.

 

Czuję, jak kontaktówki w oczach mi odpływają, w nosie kręci nieprzytomnie i już płynie tsunami ..wciągam powietrze, i czuję jaki żołądek staje dęba i próbuje wycisnąć się sam siebie. Wyskakuję najszybciej jak umiem.

 

D stoi przy umywalce i wyje ze śmiechu. Gile jej równomiernie kapią z nosa.

 

Smród. To nie smród. To nawet nie fetor. To przedsionek piekła. Tu się kona w męczarniach po minucie.

 

Pęcherz bije na alarm. Są dwie opcje.

 

Albo skorzystam z tamtej dziury, albo się zleję w spodnie . Istnieje opcja trzecia - krzaki. Tylko że ich tu nie ma. Wystawianie białego gołego tyłka na tle zabytków liczących parę tysięcy lat to trochę nie fair.

 

Dobra..po partyzancku.

 

Zrobimy tak - , spuszczamy spodnie jak D w zestawie z majtkami, robimy wdech, zamykamy oczy i włazimy. Czuję, że czas cierpliwości pęcherza minął.

 

Na macanego otwieram drzwi. Ok . Jestem..nagle noga mi leci w dół.

 

Złamała bym jak nic . Dziura zieje smrodem , chyba zła, że moja noga w ostatniej chwili uszła cało. Ze strachu przeklinając tradycyjnie - wciągam powietrze i otwieram oczy..

 

O nie nie, nie tak miało być. :evil: Kobieta Polka walczy do końca. Przestaję oddychać i zamykam oczy.

Kucam .

 

Kiedy moje płuca walczą o życie, pęcherz wrzeszczy " zaaaaraaa, już kooończę "

 

Kontaktówki odpłynęły w siną dal oczodołów. Gile spływają w dół niczym Niagara. W gardle miliard ton kwasu. Żołądek pełną mocą zawzięcie pracuje nad wyprowadzką. Jeszcze sekunda i dokonam żywota na krańcu świata w prowincjonalnym kiblu..

 

Już słyszę szepty " a jak to się stało, naaprawdę " ?

Jak dzieci będą opowiadać wnukom..że babcia co...na polu chwały ?

 

Czas w opuszczeniu rynny mierzony jest w milisekundach.

 

......

 

Wychodzimy z przybytku rozkoszy. Mijamy następnych chętnych.

 

'' Fajny klopik ??"

 

Faaaajny.

Lepszego w życiu nie spotkałam !!!

 

Bo nie zapamiętałam...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...