Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

przeprowadzili?my si?!


Recommended Posts

dziękujemy za życzenia wszystki, przydadzą się na czarną godzinę napewno

zdjęć na razie nie zamieszczam, bo wnętrza dalekie są od ideału. Pudła, pudła, pudła wszędzie pudła. Pozatym nie mamy drzwi, tylko szczerbate straszące pustakami otwory, nie ma cokołów, nie ma 50% podłogi w salonie. Meble nie te - wstawiliśmy te co mieliśmy - z mieszakania. Pełnią swoją funkcję, ale wygląd nie ten. Np. stół w salonie na razie kompletnie od czapy. Do fotografowania się nie nadaje, ale do jedzenia bardzo bardzo. Zdjęcia nowe wstawię, jak się cokolwiek zmieni od tego stanu, który uwieczniłem ostatnio (na razie zmian niezbyt dużo).

Pierwszej nocy nie mogłem zasnąć - chyba cały czas działała adrenalina i proszki na plery. Kołdra nowa - ciut za gorąca - nie ta co zawsze. Zapachy nowego łoża i nowej pościeli sprawiły, że czułem się trochę jak w hotelu.

Generalnie, to ostatnie półtora doby, czuję się jak na wczasach. Jeszcze nie czuję do końca, że to mój dom, ale nie mam innego. Stare mieszkanie, które jeszcze tydzień temu było milutkim, przytulnym kącikiem, odjechało gdzieś hen hen daleko w czasoprzestrzeni. Zapamiętałem je takim, jakie było jak je opuszczaliśmy - w nerwach - jak to przy przeprowadzce - trochę zakurzone, trochę przybrudzone i przeraźliwie puste. Chyba na razie będę bał się do niego zajrzeć. Ale w sumie nawet nie wiem czego.

Dziś rano byliśmy na zakupach w supermarkecie. Supermarket ten sam, znany nam. Tylko my jacyś nowi, odmienieni - żona dziwna jakaś była - nie krzyczała na mnie, jak kupiłem skrzynkę piwa. Zakupy spożywcze zrobiliśmy gigantyczne i pojechaliśmy z tym do domu. Ale uczucie nadal dziwne. Nadal nie czuliśmy, że to zakupy dla nas - takie zakupowe, tylko że znowu zwozimy coś (jak przez ostatni miesiąc) do tego nowego miejsca.

Proces moszczenia się mentalnego na razie w toku. Od piątku mieszka z nami moja mama (żeby przejąć dziecko w kilku krytycznych momentach). Ale skala domu sprawia, że w ogóle się jej obecności nie odczuwa. Dom jest bardzo obszerny (195 m2), ale nie mogę powiedzeieć że jest duży, ani za duży. Jest w sam raz. Wykorzystane jest w nim w tej chwili każde pomieszczenie, opróc pokoju Stasia, bo Stasio śpi z nami. Zdziwiło mnie też to że klamoty z naszego M-2 zajęły aż tyle miejsca w domu. To znaczy dom nie jest taki goły - wszędzie coś stoi znajomego. Inna sprawa, że na swojskość wpływa też to, że wiele pomieszczeń jest już wykończonych. Bardzo dobrze na swojskość robią kolory na ścianach i lampki (klosze + stojące, te co mamy z mieszkania). Jeden pokój, ten w którym teraz siedzę jest biały. No nie, białe są jeszcze dwa, ale ten jest biały i ma na podłodze jasno-beżową wykładzinę. No i on ma najwięcej klimatu stanu-surowego. Coś w stylu 1-szego odcinka alternatywy 4. Biała karta - zero klimatu - zero wyrazu. Więc wszystkim polecam malowanie pomieszczeń na kolory i wieszanie klosików przed wprowadzeniem się. To się naprawdę bardzo sprawdza.

A teraz napiszę jeszcze, co się już sprawdziło:

- sprawdza się oczywiście czarny pudel na białym śniegu (film "jak to się robi" - jakby ktoś nie wiedział) - ale to może niezbyt adekwatne do tematu

No więc

sprawdza się:

- ogrzewanie podłogowe wodne w salonie - naprawdę przyjemnie leży się na podłodze (terakota) w salonie - przyjemniej nawet niż na podłodze na piętrze, która jest pokryta parkietem

- ogrzewanie podłogowe w łazienkach - gorącą wodą z powrotu grzejnika przez termostat - podłoga jest milusia w dotyku, pozatym bardzo dobrze grzeje pomieszczenia łazienek

- spiżarnia - mamy dość dużą (4m2) ale pomieściła naprawdę pokaźną ilość rzeczy - na razie wstawiliśmy 3 regały metalowe takie 180 cm wys x 100 cm szer x 40 cm głęb - Miejsca jest full

- bawialnia na piętrze - jest to w naszym domu pomieszczenie tymczasowe, w przyszłości bawialnia ma zostać podzielona na pokój (dla kolejnych dzieci - gdy się pojawią i gdy będą potrzebowały swojego pokoju). Póki co pokoju nie ma, a jego powierzchnia włąćzona została do powierzchni ogólnobawialnianej. Bawialnia na górze rozpoczyna się przy schodach. Sprawdza się dlatego, że można w niej siedzieć wieczorem, gdy dziecko usypia w pokoju obok, albo w dzień i bawić brzdąca, podczas gdy salon na dole pozostaje niezagracony zabawkami i może pełnić bardziej reprezentacyjna funkcję - tak na prawdę to się jeszcze okaże, co z tego wyjdzie

- zmywarka - super - jeszcze nigdy nie miałem tak czystych kieliszków i szklanek

- jadalnia - u nas jest to część salono-kuchnio-jadalni wydzielona optycznie za pomocą podwisu pod sufitem. Z podwisu zwieszają się 3 lampy, które wiszą nad stołem. Nigdy wcześniej nie miałem tak dużego stołu i tak dobrze oświetlonego, dlatego nigdy nie lubiiłem siedzieć, ani jeść przy stole. A teraz naprawdę przyjemnie się siada. Dziś zjedliśmy przy stole obiad z moimi rodzicami. Do tej pory w bloku, choć nawet było to możliwe, to było jakieś nienaturalne. Teraz przy stole siedzi się super. Światło (regulowana wysokość) oniżyłem do pułapu, przy którym nie wpada bezpośrednio w oczy, a dobrze oświetla stół.

- halogenki nad blatem w kuchni - świetnie wydobywają kolory wszystkiego co się znajdzie w ich zasięgu - wszystko co się da zjeść wygląda 2 x bardziej apetycznie. Nawet stary czajnik wygląda jak nowy.

- 2 łazieniki na górze - jedna małżeńska (tyllko dla nas) i 2-ga dla dzieci i gościnna - przy pokojach dziecinnym i gościnnym - wyszło idealnie - kompiemy w niej Stasia (cieplutko - bo ta podłogówka), a potem może sobie z niej korzystać mama.

 

Nie wiem co mi się śniło pierwszej nocy - coś mi się kojarzy, że jakieś szpiegowskie historie. Słabo mi szło zasypianie. Cały czas słychać było różne nowe odłgosy z rur, z niewiem czego,... nowe łóżko, nowe zapachy. Żona niby ta sama, ale jakoś było ciężko.

Dzisiaj też chyba mi będzie trudno zasnąć - zaczynam się denerwować, że mi się może tu źle śpi. ale tak na prawdę, wiem że to kocia-choroba po zmianie miejsca. Wyjęty z mojego pudełka i postawiony na nowym miejscu strząsam niepewnie łapki, zamiast się zwinąć w kłębek i zasnąć.

Dużo wrażeń. Boję się cały czas, czy wypali i czy będzie tu nam dobrze. To znaczy dom jest super - jeśli chodzi o wnętrze - cały dzień prawie go dziś nie opuszczam i mi się nie nudzi. Skręcam szafki, piję piwo. Napaliłem w kominku. Mam nadzieję, że nas tylko nie uwięzi i nie odbierze tego do czego przyzwyczailiśmy się jako mieszczuchy. Musimy po prostu wykonać parę wyjść do kina/knajpy/znajomych i udowodnić sobie, że nadal możemy wszystko, co chcemy.

Przed domem sprawdza się możliwość podjechania samochodem (tyłem) pod same drzwi wejściowe - wynoszenie całego wózka zakupów trwa dzięki temu ułamek sekundy. Pamiętam jeszcze zasuwanie z wżynającymi się reklamóweczkami z parkingu do bloku (niby 100 m) ale po drodze 2 drzwi od klatki 1 od windy + wejściowe do mieszkania. Raczej kiepsko było.

Pozatym przed domem jakoś się na razie nie udzielam, bo zimnica straszna. No nie, przyjechał dzisiaj pan od wywozu śmieci. Zostawił swoje znakowane worki i kubeł na kółkach. Kurcze od dzisiaj zgniatam butelki i pudełka po jogurtach. Piwo kupiłem w szklanych, zwrotnych. W bloku generowaliśmy jedną reklamówkę śmieci dziennie. Tam się nie trzeba było przejmować upychaniem, ani że coś wycieknie i kubeł się pobrudzi.

 

Jutro wpada do nas na wizję lokalną moja koleżanka architektka. Właśnie przyjechałą z Irlandii zdać egazmin branżowy (papiery wyrabiała). Będzie pierwszym naszym oficjalnym gościem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 131
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Echhhhhh.......... poki co, pomarzyc

Przyzwyczaisz sie, spoko. Po przeprowadzce tez nie moglem prze kilka dni spac, a to piec sie wlaczal i w kalafiorkach szumialo jakos inaczej a to kazdy silniejszy podmuch waitru w kanalach wentylacyjnych ze snu budzil, a to pies sasiadow zaczal ni z tego ni z owego ujadac a juz czlowiek sobie myslal ze to do nas ktos sie zakrada..........nowe odglosy, nowe katy gdzie po ciemku trudno do kibelka trafic (uwazaj z tym ;) pierwszej nocy malo nie zturlalem sie ze schodow gdyz kierunki, zaspany, pomylilem) nowe zapachy............ kwestia czasu a poczujesz sie tak jakbys nigdy w bloku nie mieszkal

Cholerka - zazdroszcze Ci :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieczu , moje gratulacje i zycze powodzenia w urzadzaniu nowego domu .Mam nadzieje ze J23 jeszcze dlugo bedzie nadawal.

PS.Ja na razie sobie tylko recytuje..".bedziemy mieszkac w swoim wlasnym domu , bedziemy stapac po swych wlasnych schodach....." ,ale pewnego dnia............

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozwolę sobie przytoczyć posta, którego postawiłem w bardzo podobnym wątku...

A autorowi tegoż, szczere gratulacje i wyrazy zazdrości...tej zdrowej :-)

 

Kurcze....jakąś nikt nie pisze jak to się wtedy człowiek czuje?? (Zawsze się nad tym zastanawiałem), nie wiem być może chodzi o to, że do tej chwili wszystko jakąś tak naturlanie zmierza...dzień za dniem zbliża się ten dzień, ocieplenia dachu, GK, elektryka etc...że jakąś tak sama myśl dojrzewa na tyle, że sam fakt przeprowadzki nie jest aż tak bardzo już exctujący??

Strasznie jestem ciekaw tego uczucia, tych pierwszych dni...które to mam nadzieję nastąpią w przyszłym roku...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MIECZU gratuluję szczerze i życzę samych szczęśliwych chwil.

A dom, żeby był naprawdę Twój, trzeba po prostu "oswoić". Jesteś na dobrej drodze, pozdrawiam serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

piszę mało, bo roboty co niemiara. Niby dom prawie wykończony, ale cały czas przykręcam gdzieś wieszaczek, kinkiecik, a to pułeczkę. Roboty coniemiara, ale bardzo mi się to podoba i bardzo jestem zadowolony z siebie. Każda przykręcona rzecz zmniejsza entropię w domu (bo rzecz umocowana przestaje być składnikiem chaosu), więc robota jest bardzo budująca.

Żona dziś pojechała pierwszy raz do pracy i bardzo ciekaw jestem jej wrażeń, zaraz wraca. Dzwoniła po drodze w tamtą stronę i była bardzo zadowolona, że podróż do pracy wzrosła o 15 minut. Niby jedzie dłużej, ale za to bardziej komfortowo, bo swoim samochodem, a nie jak wcześniej metrem. Byłem wczoraj w naszym mieszkanku i już miałem pierwsze symptomy zakorzenienia się na nowym domu. Po wejściu na klatkę w bloku zdziwiły mnie zapachy obiadów sąsiadów. Już zapomniałem, że w bloku pod każdymi drzwiami pachnie inaczej. Zapachy są teraz dla mnie ważne, bo cały czas chodzę i obwąchuję nowy dom. Generalnie zapachowo, to mi się nowy dom kojarzy z wczasami. Zapach farby, świeżych mebli i nowej pościeli. Jakoś tak ośrodkowo-wypoczynkowo. A pozatym coraz bardziej, w chwilach wolnych, gdy nie pracuję, odczuwam, że mieszkanie w domu to prawie jak wczasy. Przyroda wokół spokojna, w nocy cicho. W domu w ogóle cicho. Co najwyżej coś zabuczy w rurze, albo postęka piec. W spiżarni skrzynka piwa, można sobie sięgnąć w dowolnym momencie. Super wielkie okna tarasowe. Na razie postawiliśmy przy nich sofę ze starego mieszkania, doś dużą i wygodną. Lubię się na nią pierdyknąć i gapić przez okno, podczas gdy Stasio obślinia mnie po brzuchu. W domu, odkąd wprowadziliśmy się cały czas jest ktoś oprócz nas. Sami we trójkę byliśmy na razie godzinę. Najpierw była moja mama, żeby zająć się Staśkiem i umożliwić Ani zrobienie czegokolwiek. A teraz są Ani rodzice, bo już się nie mogli doczekać. Dom jest na szczęście tak duży, że zawsze gdy już mam dość towarzystwa mogę iść np. na górę i się zaszyć. Teraz też się zaszywam, ale w swoim gabinecie. Niestety nie mam na razie drzwi fizycznych i muszę stosować drzwi mentalne i zamki psychologiczne - tzn. musiałem werbalnie zablokować wejście do pokoju, żeby nie stali mi nad głową i nie czytali co piszę. Drzwi mi robi Porta już ze 4 tygodnie. Pewnie zasadzili drzewka na drewno. Za paręnaście miesięcy zetną je i zastanowią się co dalej z nimi zrobić.

Nie mamy telewizora, więc słuchamy dużo muzyki, kupiłem też miniwieżyczkę do kuchni na mikołaja i od razu jakiś taki fajny klimat się zrobił - można sobie zapuścić płytkę i sączyć sobie herbatkę.

Uczucie niepewności, które miałem przedwczoraj, prawie całkiem minęło. Okazuje się, że komfort jaki daje dom rekompensuje wszystko. Komfort jest wprost niesamowity. Nareszcie jest miejsce na wszystko. Każdą rzecz niepotrzebną można gdzieś schować z pola widzenia w takie miejsce, skąd można je szybko wyjąć. Na przykład frytownica. Kupiliśmy sobie w mieszkaniu taki tani model bez lejka i wyjmowanej miski na olej, więc olej zlewa się dość trudno. Po wlaniu oleju i zrobieniu dania nikomu się nie chce go zlewać, więc tak stoi. W mieszkaniu tak stała na blacie w kuchni i tutaj parę dni. Aż tu nagle mnie olśniło, że może przecież tak stać na regale w spiżarni. To ją wziąłem i wyniosłem. Śmieszne jest też to, że okazało się że koszyczek na sztuće, który kupiliśmy zawczasu "na nowy dom" wcale się nie przydaje. W mieszkaniu zawsze stał w nim pęczek sztućów, które trafiały tam po umyciu i nigdy nie miały czasu trafić do szuflady. Teraz brudne sztućce chodzę i wsadzam do zmywarki. Jak się uzbiera cała, włączam mycie i wyjmuję rzeczy i wkładam do szuflad, więc sztućce nie mają szans trafić do koszyczka. Koszyczek stoi więc cały czas na zlewie z jednym nożem, który kiedyś tam trafił i nie dostał się do obiegu zmywarkowego, więc tak stoi jak palec.

Mamy już pierwszego pająka (nareszcie), bo do tej pory po salonie grzały jakieś muchy-hayabuza ze 300 na godzinę i nikt nie robił z tym porządku. Mam nadzieję, że szeryf pająk się z nimi rozprawi.

Mam za to pierwsze sny paranoiczne związane z domem. Dziś mi się śniło, że od silnego wiatru plastikowa podbitka przestała być sztywna (nie wiem jak) i zamieniła się w folię, która obwisła falbanką wokół domu i tak zwisała. A rysy na tynku, które pojawiły się w paru miejscach z szerokości włosa uzyskały grubość ładnych 5-ciu milimetrów. Ale na szczęście to tylko sen.

Na razie jest bardzo bardzo fajnie. Czasem czujemy się, że dano nam szansę, jak aktorom grającym w filimie, pomieszkać w czyimś domu, z któego później trzeba będzie sie wynieść. Na szczęście znowu to tylko złudzenie. Bruździ nam brak tych drzwi i bardziej parkietu (panele dwuwarstwowe) w salonie, którego nie może nam położyć od ponad miesiąca jednak taka firma ogłaszająca się tu na forum. Raczej mnie już to zaczyna wnerwiać. Siedzę na sofie i muszę się gapić na kawał betonu. Dopóki leżą na nim pudła jeszcze to przeboleję, ale jak jutro to spalę na ognichu i powyrzucem i zostanie sam beton, to będzie bardziej wnerwiające. Póki co odwracam głowę w stronę najbardziej wykończonego miejsca domu - kuchni - w której brakuje w zasadzie tylko jednego abażuru i okapu z szafkami po bokach.

Na razie eksperymentuję z temperaturą. Wczoraj skręciłem regulator, bo było w domu 22 stopnie i to trochę za gorąco. Teraz jest chyba 20 i siedzę w t-shircie i czuję przyjemny chłodek, ale nie tak bardzo jeszcze dający się we znaki. Idę ubrać buty, bo zaraz przyjedzie żona i trzeba jej bramę otworzyć, poskakać na nią, pomerdać ogonem i policać po ręce. Pa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Serdecznie Wam gratuluję i cieszę się razem z Wami... Choć do tej pory niewiele pisałam (przede wszystkim - czytanie i porónywanie z własnymi doświadczeniami i uczuciami), to już zdążyłam wielu z Forumowiczów szczerze i dogłębnie polubić :-) Nas szczęście wprowadzenia się do nowego domu spotkało w sierpniu: do tej pory czuję się jak na wakacjach, choć to przecież już codzienność, dziecię do szkoły (szczęśliwie się złożyło, że poszedł do pierwszej klasy już na nowym miejscu), ślubny do klientów a ja przed komputer (to moje miejsce pracy). Doskonale rozumiem wszystko, o czym piszesz. Dodam do tego radość chodzenia spać do własnej sypialni, radość wstawania świtem i kontemplacji widoków za oknem (do tej pory nie widziałam nigdy tak pięknie budzącego się dnia), ulga, którą niesie cisza (brak bezpośrednich sąsiadów), świetne doznania za każdym razem, gdy oko spojrzy przez okno (drzewa, łąki, ładne domki)... No i ta perspektywa świąt, które tuż, tuż, już we własnym domu... To nic, ze jeszcze sporo do zrobienia, teraz, na swoim, można bez pośpiechu dopieszczać szczegóły, Najważniejsze, że cała nasza trójka nie posiada się ze szczęścia posiadania swoich, wymarzonych czterech kątów. TO najwspanialszy prezent, który sobie zrobiliśmy pod tegoroczną choinkę.

Trzymajcie tak dalej - niech żadna rysa, pęknięcie, przypadkowe zgrzytnięcie czegokolwiek czy niespodziewana awaria nie podetnie Wam skrzydeł. Dotrwaliście do teraz - zapamiętajcie swoją euforię i przypominajcie ją sobie jak najczęściej! Pozdrawiam z nowego domu w Poznaniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja rowniez skladam gratulacje i wszystkiego naj od Krakusow stesknionych za swoim gniazdkiem, niestety jeszcze nadal w stanie, ze tak powiem nie do zamieszkania...Troszke wiec zazdroszcze,ale coz my musimy poczekac do swiat... Wielkanocnych :D Ale i tak nie jest to zla persperktywa tylko jak sie czyta takie wspaniale opisy pare tygodni przed cudownymi swietami Bozego Narodzenia to tez by sie juz pomieszkalo...Jeszcze raz gratulacje i czekamy na jakies fotki z wnetrza.Pozdrowienia z Krakowa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...