Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Kobiety i lenistwo


Gość kaj105

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 445
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Czytam ten wątek tak trochę wybiórczo - niestety nie mam nastroju na czytanie potyczek słownych między feministkami i maskulinistami. Co do problemów Kaja, który twierdzi, że "wpadł na taka histeryczkę co nic nie ma w głowie i za dużo cwaniactwa i lenistwa." - uważam, że można je podsumować tylko w jeden sposób: "widziały gały, co brały". Mówię to bez złośliwości i - co tu kryć - na podstawie własnych doświadczeń sprzed wielu lat (jedyna różnica, że u mnie dziecka nie było, więc "argumenty" na "tumiwisizm" były nieco inne).

 

Natomiast "okrętowa" wypowiedź Kroyeny spowodowała i przyszło mi do głowy pytanie z zupełnie innej beczki. Mój kadłub też jest ponad trzydziestoletni i jest to IMHO ostatni dzwonek na to, by rodzina powiększyła się w sensowny i przemyślany (a nie przypadkowy) sposób. Ale, kurka wodna, JAK to zrobić w obecnej rzeczywistości ?

 

Żyjemy w bardzo niepewnych czasach, głównie jeśli chodzi o kwestię zatudnienia. Postawiłem dom, teraz spłacam kredyt - jak dla mnie już same te dwie rzeczy (kredyt i niepewna przyszłość) powodują, że człowiek zastanawia się, czy dążenie do posiadania dziecka ma sens, czy jest to po postu odpowiedzialne. Dalej: mój dzień ozpoczyna się o piątej rano, codzienną porcję obowiązków służbowych i prywatnych kończę ok. 19-tej; moja pani wprawdzie wstaje ok. siódmej, ale z racji czasochłonnego dojazdu do pracy wraca w godzinach późnowieczornych (i tak niestety będzie, to się nie zmieni w najbliższej przyszłości, żyje się z tego, co się zarobi). Gdzie tu miejsce na dziecko ? Pytam całkiem serio, bo po prostu nie wyobrażam sobie w tym wszystkim jeszcze dziecka.

 

Ktoś mi niedawno powiedział: na logikę żaden czas nie jest dobry na posiadanie dziecka. Pozwolę więc sobie zadać niedyskretne pytanie: ilu z Was zostało tatusiami i mamusiami świadomie, w sposób planowany ? Ilu spośód nich ma podobną (a sądzę, że w obecnych czasach dość powszechną) sytuację ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś mi niedawno powiedział: na logikę żaden czas nie jest dobry na posiadanie dziecka. Pozwolę więc sobie zadać niedyskretne pytanie: ilu z Was zostało tatusiami i mamusiami świadomie, w sposób planowany ? Ilu spośód nich ma podobną (a sądzę, że w obecnych czasach dość powszechną) sytuację ?

 

Zgadzam się z tym kimś. Zawsze coś się znajdzie, co przeszkodzi nam w podjęciu decyzji. każdy moment bęzie nam się wydawał niedostatecznie dobry. My (ja i mój mąż :)) bardzo świadomie zostaliśmy rodzicami. Planowaliśmy i stało się. Miałam dokładnie takie same wątpliwości, jak Ty. Praca od świtu do wieczora, rozpoczęta budowa, kredyt (nieduży, ale jednak). Bałam się po pierwsze, że stracę pracę, po drugie, że tak naprawdę nie jesteśmy w stanie poświęcić dziecku tak dużo czasu, jakbyśmy chcieli (wiedziałam, że po macierzyńskim wrócę do pracy - chciałam tego - oczywiście jeśli pracodawca by mnie jeszcze chciał). W końcu pomyślałam sobie "nie no nie ta praca to inna, końcu coś w tej głowie mam, mąż też ma, więc poradzimy sobie". Co do tego czasu poświęcanego dziecku, nie chciałam się tym martwić na zapas. Wszystkie te obawy zniknęły, gdy decyzja została podjęta. Wtedy jest już tylko radość. A obawy owszem, ale, przynajmniej w przypadku moim i pewnie ogólnie kobiet-przyszłych mamuś, tylko i wyłącznie o maluszka rosnącego w brzuchu.

A teraz jest tak: mała ma roczek. pracuję odkąd skończyła 4 m-ce. obydwoje wychodzimy z domu przed 08:00 (ona jeszcze śpi, bo to śpioch jest). Wracamy ok 19:00. Czasem później. Każdą wolną chwilę spędzamy z córeczką. I jest super. Zawsze byliśmy szczęśliwi. Ale dopiero teraz jesteśmy ogromnie szczęśliwi! Ten mały szkrab wart jest największych poświęceń. Wiem, pewnie niektórzy pomyślą sobie, że zbyt dużo czasu spędzamy poza domem, że mała zbyt krótko ma nas każdego dnia. Tyle na razie możemy jej dać, ale nie cierpi z tego powodu, jest szczęśliwym, wiecznie uśmiechniętym maluchem, którym w dzień zajmuje się uwielbiana przez nią babcia.

 

Także Tomku_J do dzieła :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

My zaplanowaliśmy dzieci. Dokładnie, najpierw.....córeczkę, potem...... .syna 8) Wtedy jeszcze mi sie wydawało, że mogę wszystko tak sobie ustalić. Jak dzieci były małe, nie było z niczym problemu. Teraz córa /ostatnia klasa podstawówki/, syn 3 klasa. I od groma dodatkowych zajęć :roll: Pomału przestaję sie wyrabiać ze wszystkim. To chyba przez to "kobiece lenistwo" :wink:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja pierwszy raz tak jak moj maz - zostalismy rodzicami swiadomie. Drugi raz tez bedzie swiadomie. Tez mamy wydatki - myslisz Tomku ze ty jedyny masz wydatki??? I czy myslisz ze ty jedyny pracujesz od rana do nocy? ALe niestety trzeba cos wybrac. Sytuacje finansowe moga sie zmieniac i to nie tylko ze wzgledu na dziecko. Nasza decyzja byla swiadoma, swiadomi bylismy tez tego ze ja moge stracic prace. Ale poradzilismy sobie, jechalismy przez ponad rok na jednej wyplacie meza i jakos dalismy rade, co wczesniej wydawalo nam sie nie wykonalne. Ale udalo sie - zacisnelismy pasa, pamietam ze kupowalam np. tansza kawe.

Z doswiadczenia wiem ze umiem zyc "taniej" i jak trzeba to to robie.

Tobie tez sie uda Tomku :p A juz tak jest ze poswiecamy sie dzieciom, od momentu kiedy je planujemy do tad do kad zyjemy. Przeciez one przedluzaja nasze zycie, sa swiadectwem tego ze bylismy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdą wolną chwilę spędzamy z córeczką. I jest super. Zawsze byliśmy szczęśliwi. Ale dopiero teraz jesteśmy ogromnie szczęśliwi! Ten mały szkrab wart jest największych poświęceń.

Także Tomku_J do dzieła :)

 

:) Gratuluję.

 

Ale jednak nie rozwiałaś moich obaw. W moim przypadku instytucja Babci nie wchodzi w rachubę. Nie jesteśmy też obecnie i pewnie jeszcze nie będziemy długo zabezpieczeni finansowo przed np. półocznym brakiem aktywności zawodowej któregokolwiek z nas. I co ?...

 

Do dzieła przystąpić łatwo, ale co potem ?...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U nas jest tak, jak u *marty*, tylko wychodzimy po 7 a wracamy ok. 17. No i moje lepsze pół poszło do pracy po pierwszych urodzinach maluchy (warto było trochę pooszczędzać). I też jest O NIEBO LEPIEJ NIŻ BYŁO, a było przecież super!

 

Ludzie - róbta dzieci :D :D :D Tyle radości - i w trakcie, i potem... A pospać można sobie na emeryturze :D

 

Pozdrawiam,

 

Maciek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Babcia, pani Zosia, czy ciocia Stasia. Wszystko jedno. Wiem, opieka nad dzieckiem, podczas naszej nieobecności spęza sen z powiek większości rodzicom. Ale to się zazwyczaj DA rozwiązać.

 

Co do bezpieczeństwa finansowego: no budującym domy zazwyczaj wolnych środków brakuje. Nie wiem... to jest tak, że jeśli ktoś sam się nie przekona, że to jest możliwe, to inni tego tymbardziej nie zrobią. Spytam tak: ile każde z Was powinno zarabiać, że półroczna przerwa w aktywności zawodowej jednego, nie wykluczała dziecka? Bo nie wiem, o jakich kwotach mówimy. 3 tys, 4 tys, 8 tys czy 15 tys? Wiem, ile kosztuje życie (spłata kredytu, utrzymanie domu, dziecka i psa ;)).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdą wolną chwilę spędzamy z córeczką. I jest super. Zawsze byliśmy szczęśliwi. Ale dopiero teraz jesteśmy ogromnie szczęśliwi! Ten mały szkrab wart jest największych poświęceń.

Także Tomku_J do dzieła :)

 

:) Gratuluję.

 

Ale jednak nie rozwiałaś moich obaw. W moim przypadku instytucja Babci nie wchodzi w rachubę. Nie jesteśmy też obecnie i pewnie jeszcze nie będziemy długo zabezpieczeni finansowo przed np. półocznym brakiem aktywności zawodowej któregokolwiek z nas. I co ?...

 

Do dzieła przystąpić łatwo, ale co potem ?...

 

Ja tez nie mialam babc jako opiekunek, zabezpieczeni finansowo tez nie bylismy - ale poradzilismy sobie, wy tez sobie poradzicie. Zobacz ile ludzi mowi ze sobie poradzilo , dalczego tobie by mialo sie nie udac.

No przeciez prawie kazdy ma taka sytuacje jak ty - w koncu kazdy z nas w Polsce mieszka :wink: Myslisz ze ty to jakis odosobniony przypadek?? :wink:

 

A odpowiedz na twoje pytanie : "nie bedziemy dlugo zabezpieczeni finansowo ........ i co?"

 

no to drogi Tomku to to ze jesli tak bedziesz myslal nadal to tak jak dlugo nie zabezpieczysz sie finansowo tak dlugo nie bedziesz mial dziecka :cry:

Czy warto uzalezniac jedno od drugiego?

A ile masz lat? :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tomku J, chciałabym mieć taki problem jak Ty. Żeby to była tylko i wyłącznie kwestia finansowa i organizacyjna.

Nie mam jeszcze dziecka, a wiek już jak najbardziej ku temu. I nie potrafię się zdecydować!!! Boję się, że nie dam rady wychować dziecka na porządnego człowieka. Boję się bezradności. Nastoletnie dzieci robią co chcą, a raczej czego chcą ich koledzy i boję się, że będę zmuszona patrzeć, jak moje dziecko marnuje sobie życie. No oczywiście boję się jeszcze, że dziecko mogłoby urodzić się ciężko chore. Trochę też obawiam się o swoje zdrowie, ale to najmniejszy problem.

W zasadzie to najbardziej się boję tej ogromnej miłości do dziecka, która daje czasami dużo szczęścia największego, ale też może dostarczać największych cierpień. Wiem ile problemów mieli moi rodzice z nami, a całkiem nienajgorzej im poszło z wychowaniem. I czasy wtedy też takie jakby bardziej dla ludzi były.

Nie jestem już niestety nastolatką, szanse na "wpadkę" raczej niewielkie, bo człowiek się już zdążył nauczyć zabezpieczać, latka lecą, a ja się nie mogę przemóc. Zastanawiam się czy w ogóle chcę urodzić dziecko? Wydawać nowego człowieka na ten świat? Może lepiej adoptować? Zapewnić dom i uczucie człowiekowi, który już na nim jest i nie bardzo ma wyjście?

Wiem, że strasznie to smutne i przygnębiające, ale nikt nie potrafi mnie zrozumieć i moich obaw, skorzystałam z okazji i wygadałam się trochę.

 

Jednego jestem pewna, gdyby moja decyzja była związana tylko i wyłącznie z kwestią finansową, to nie wahałabym się ani chwili. Tomku J., wybudowaliście dom, to świadczy o tym, że jesteście raczej zaradni życiowo. Poradzicie sobie w krytycznych finansowych sytuacjach. Moja koleżanka zaszła w ciążę, kiedy akurat była bezrobotna. Mąż zarabia jakiś 1000,-zł na rękę, a może jeszcze mniej. Mają śliczną, zdrową córeczkę i mnóstwo problemów jak związać koniec z końcem, ale radzą sobie już rok i pewnie poradzą i dalej. Co z tego, że z pomocą Państwa i znajomych. Kiedyś pewnie będzie im lepiej finansowo. Problemy przeminą, a dziecko zostanie :D .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam Was w ten piękny, bezchmurny, wtorkowy poranek i dziękuję za wszystkie wypowiedzi.

 

Nie gniewajcie się, ale we wszystkich widać chęć przekonania mnie, że da się, a jednocześnie nie ma ani słowa o tym, jak to zrobić... Jest pełno opinii podtrzymujących na duchu: "dacie sobie radę, jakoś to będzie, udawało się jak dotąd, to w przyszłości też się uda, my poradzilismy sobie, wy tez sobie poradzicie." Nadzieja i wiara to piękne pojęcia. Ale miejsce dla wiary jest w kościele, a nadzieją się człowiek nie naje.

 

Jesteśmy z moją panią rodzicami chrzestnymi dwuletniej córy naszych przyjaciół. On - po wypadku nie do końca sprawny, do niedawna pracujący dorywczo, obecnie na szczęście na pełny etat, ona - bez pracy. Warunki życia mają nieciekawe. Staramy się im pomagać na tyle, na ile to tylko możliwe. Staramy się partycypować w utrzymaniu chrześnicy. Ale jeśli pomyślę, że moje dziecko miałoby dorastać w podobnych waunkach - wymiękam...

 

Kolejna rzecz: jeśli na co dzień nie mam grama czasu dla siebie (czy w to uwierzycie, czy nie - wasza rzecz), a jedyną chwilą relaksu jest wieczorne pół godziny z książką w wannie, to owszem, dziecko można co najwyżej "posiadać", tj. mieć na wychowaniu pod okiem osoby trzeciej. Tylko jaki to ma sens ? Przecież nie na tym to ma polegać, prawda ?

 

P.S. Najbardzej zapadła we mnie opinia: "W zasadzie to najbardziej się boję tej ogromnej miłości do dziecka, która daje czasami dużo szczęścia największego, ale też może dostarczać największych cierpień." Po przeczytaniu tego zdania po prostu... Nie wiem, co powiedzieć. Choć w zasadzie wszelkie komentarze są tu zbędne. Dużo wielkiej prawdy to zdanie zawiera.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mysle Tomku ze nie ma sensu przekonywac cie dluzej. Mowic ci co masz robic? chyba zartujesz? powiem ci - ogranicz picie kawy, wynajmnij komus pokoj za kase, zona niech poswieci swoj czas dziecku, jak bedzie malo jeszcze kasy z wynajmu pokoju to sprzedaj dom i kup mniejsze mieszkanie. Ale po co mamy ci rozwiazania dawac? Moze one dla ciebie sa absurdalne. To ty musisz znalezc srodek na wlasne zycie.

Ale powiem ci jedno :

budujac dom nie martwiles sie ze cie na niego nie stac, a na dziecko mowisz nie - bo mnie nie stac. Dziwne to dla mnie i niezrozumiale i ponadto wydaje sie samolubne i wygodnickie.

I troche ostrzej bylo ale juz mnie trafia to gledzenie w stylu - nie moge miec dziecka bo nie stac mnie , bo place kredyt za dom. Haruje od rana do nocy zeby miec na kredyt na dom. Drazni mnie to - ale kazdy ma inna kolejnosc rzeczy waznych i tych mniej.

Zaczynam jednak zauwazac smutna rzecz w naszym spoleczenstwie - im bardziej rodzina zamozna tym mniej dzietna.

Zycze duzo szczescia w zyciu i podejmowania zawsze trafnych decyzji trafnych przede wszystkim dla ciebie - nie musza byc koniecznie zrozumiale dla innych - bo to przeciez ty masz byc szczesliwy.

 

Ja osobiscie nie bylabym szczesliwa gdyby nie bylo miejsca w zyciu na moje wlasne dziecko.

 

Jesli chodzi o Goscia - nie decyduj za dziecko , danie zycia jest wielkim darem. A moze wyrosnie z niego wielki uczony, ktory da poczatek jakiejs nowej erze????

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mowic ci co masz robic? chyba zartujesz?

 

Przede wszystkim bardzo Cię proszę o zachowanie spokoju. Jak sama zauważyłaś to przede wszystkim moja sprawa, mój problem, więc jeśli ktoś ma prawo do emocji, to bardziej ja, niz Ty.

 

budujac dom nie martwiles sie ze cie na niego nie stac, a na dziecko mowisz nie - bo mnie nie stac. Dziwne to dla mnie i niezrozumiale

 

Co, Agnieszko, jest dla Ciebie niezrozumiałe ? Że za wszystkie środki, jakie posiadałem, wybudowałem dom, realizując swoje marzenie ? Czy to, że nie każdego człowieka marzeniem największym jest posiadanie stadka dzieci ?...

 

ponadto wydaje sie samolubne i wygodnickie. (...) Zaczynam jednak zauwazac smutna rzecz w naszym spoleczenstwie - im bardziej rodzina zamozna tym mniej dzietna.

 

Tak, tu masz rację. W dużej mierze jest to podejście wygodnickie. Wreszcie mam to, co zawsze chciałem i zamierzam tym się cieszyć.

 

Co w tym dziwnego, że ludzie mając możliwość zaspokajania swoich chęci i potrzeb wolą właśnie je zaspokajać, niż poświęcać się dla idei rozkwitu społeczeństwa ? Dlaczego niby to aż takie smutne ? Czy lepiej jest być "dzieciorobem" żyjącym w myśl zasady że "Pan Bóg dał dzieci, Pan Bóg da na dzieci", czy lepiej postępować rozsądnie i swojemu dziecku dać wszystko, co można najlepszego ?

 

Zauważ, że nie chcę rozmawiać o tym, czy mieć dzieci, tylko chcę wiedzieć, jak z problemami, o których wspomniałem, radzą sobie inni, będący w tych sprawach praktykami. Więc Twoja krytyka w ogóle przestaje być dla mnie zrozumiała. ..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nadzieja i wiara to piękne pojęcia. Ale miejsce dla wiary jest w kościele, a nadzieją się człowiek nie naje.

 

Mylisz się ogromnie.

 

Jesteśmy z moją panią rodzicami chrzestnymi dwuletniej córy naszych przyjaciół. On - po wypadku nie do końca sprawny, do niedawna pracujący dorywczo, obecnie na szczęście na pełny etat, ona - bez pracy. Warunki życia mają nieciekawe. Staramy się im pomagać na tyle, na ile to tylko możliwe. Staramy się partycypować w utrzymaniu chrześnicy. Ale jeśli pomyślę, że moje dziecko miałoby dorastać w podobnych waunkach - wymiękam...

 

Jak sam napisałeś, Twój znajomy jest po WYPADKU. To wielka tragedia, ale niezależna od nas. To może się stać każdemu w każdej chwili. Toż przecieżna wyginęlibyśmy, gdyby każdy rezygnował z posiadania dziecka, bo coś mu się może w przyszłości złego przytrafić.

 

jeśli na co dzień nie mam grama czasu dla siebie ... to owszem, dziecko można co najwyżej "posiadać", tj. mieć na wychowaniu pod okiem osoby trzeciej. Tylko jaki to ma sens ? Przecież nie na tym to ma polegać, prawda ?

tu też nie masz racji. Jeśli dodatkowo to aluzja do mojej sytuacji, to tymbardziej nie masz racji :) To ma ogromny sens. Wyobraź sobie, że nawet pracujący rodzice, nie mogący poświęcić dziecku zbyt wiele czasu na codzień, tak naprawdę mają największy wpływ, są przez nie najbardziej kochani, uwielbiani, a dziecko świata poza nimi nie widzi. I na jego wychowanie mają ogromny wpływ. Czy Ty myślisz, że dzieci, którymi opiekują się osoby trzecie są nieszczęśliwe, poszkodowane w jakiś sposób?

 

P.S. Najbardzej zapadła we mnie opinia: "W zasadzie to najbardziej się boję tej ogromnej miłości do dziecka, która daje czasami dużo szczęścia największego, ale też może dostarczać największych cierpień." Po przeczytaniu tego zdania po prostu... Nie wiem, co powiedzieć. Choć w zasadzie wszelkie komentarze są tu zbędne. Dużo wielkiej prawdy to zdanie zawiera.

 

Nie lubię takich (przepraszam autora słów) banalnych prawd. Co z tego, że potrafi dostarczyć największych cierpień??? Potrafi też być źródłem największego szczęścia. Ja wolę myśleć w ten sposób i tego się trzymam. Wszystko potrafi dostarczyć ogromnych cierpień, chyba, że skazujemy się na samotność. Ale wtedy pewnie też cierpimy. Ludzie nie gotowi na dziecko, wybiorą tę pierwszą prawdę, ona zapadnie im w pamięci.

 

Tomku, nikt Cię tu do nieczego nie przekonuje. Chciałeś wiedzieć, jak to wyglądało u innych, kto ma podobną sytuację do Twojej. Tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tomku, napisałeś

 

Mój kadłub też jest ponad trzydziestoletni i jest to IMHO ostatni dzwonek na to, by rodzina powiększyła się w sensowny i przemyślany (a nie przypadkowy) sposób. Ale, kurka wodna, JAK to zrobić w obecnej rzeczywistości ?

 

więc nie dziw się, że zostałeś odebrany jako ktoś, kto myśli o dziecku. jeśli nie, to w sumie nie bardzo rozumiem, czemu ten temat wzbudza w Tobie tyle emocji i tak bardzo bronisz stanowiska, że w obecnej rzeczywistości dzieci powinni mieć tylko wybrańcy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Że za wszystkie środki, jakie posiadałem, wybudowałem dom, realizując swoje marzenie ? Czy to, że nie każdego człowieka marzeniem największym jest posiadanie stadka dzieci ?... (...)

Wreszcie mam to, co zawsze chciałem i zamierzam tym się cieszyć. (...)

Co w tym dziwnego, że ludzie mając możliwość zaspokajania swoich chęci i potrzeb wolą właśnie je zaspokajać, niż poświęcać się dla idei rozkwitu społeczeństwa ? Dlaczego niby to aż takie smutne ? Czy lepiej jest być "dzieciorobem" żyjącym w myśl zasady że "Pan Bóg dał dzieci, Pan Bóg da na dzieci", czy lepiej postępować rozsądnie i swojemu dziecku dać wszystko, co można najlepszego ?

 

I tu doszliśmy do sedna sprawy. W zamożnych społeczeństwach ilość urodzin spada - prawie wszędzie. Póki ledwie wiążemy koniec z końcem, martwimy się, czy urodzi się zdrowe. Gdy stać nas na samochód i mieszkanie, martwimy się , że dobre przedszkola/ubranka z H&M/kolonie z językiem etc. takie drogie, jak na to zarobimy. Gdy już mamy dom - to przecież nie stać nas na dodatkowy pokój, a za co my kupimy mu samochód, jak podrośnie...

 

Jak sobie z tym radzić, Tomku? Możesz cieszyć się tym, na co ciężko zapracowałeś. Podziwiać czystą gładkość tynków, solidną płaszczyznę ładnego dachu, uśmiechać się do spokojnego fotela przed kominkiem. Tylko (uwaga, wypuszczam z siebie zwierza) PO JAKĄ CHOLERĘ CI TO WSZYSTKO?!! (zwierzak, do klatki!) My w tym roku chcemy się zbudować. Też będziemy spłacać zbyt duży kredyt. Też będę pilnował dobrego dachu, gładkich ścian, trzy tygodnie (ku rozpaczy małżonki) wybierał kominek. Ale dach jest po to, żeby spadały na niego latawce. Tynki i tak będę musiał naprawiać, bo to "się kopnęła piłka tak mocno", "rower się przewrócił", tysiąc innych zdarzeń rozegra się zbyt blisko ich powierzchni. A przy kominku będziemy sobie siadać z tą, którą mamy i tym/tą/tymi, które mieć będziemy. Tylko po to - IMHO - warto harować na kredyt i wchodzić w budowlane nerwy.

 

A jak nas na to stać? Uwielbiam fotografię. Uwielbiam korzystać z naprawdę szerokiego kąta. Mam upatrzonego nikkora, bardzo dobry obiektyw, cena jest niższa od mojej pensji. Mam go upatrzonego od pięciu lat. Kiedyś sobie kupię. Takich "obiektywów" i ja, i moje lepsze pół, mamy jeszcze kilka. To kwestia priorytetów - nic więcej. Aha - i faktycznie można "kupować tańszą kawę". Warto - IMHO. Nie wiem, jak według was.

 

Za 10-15 lat będzie was stać. Spłacicie dużą część, może cały kredyt. Zaliczycie nie tylko banalną Kretę, ale także Kos, może szlak cesarskich miast w Maroko? Kupicie duży, rodzinny samochód z klimą i napędem 4x4 . Twoja żona weźmie dawkę hormonów, urodzi śliczne, zdrowe, mądre dziecko, stać was będzie na dobre przedszkole, szkołę, studia za granicą i samochód na 18 urodziny. Będzie jedynakiem, bo w ten sposób dacie mu więcej miłości - i innych rzeczy.

I - z całym szacunkiem dla osiągnięć nauki - UMRZECIE ZE STAROŚCI, ZANIM ZOBACZYCIE WŁASNE WNUKI (zwierzę, buda!). Jeśli, oczywiście, kiedykolwiek takowe się narodzą - wszak nie wiadomo, czy dobrze odchowane późne dziecko zamożnych rodziców kiedykolwiek na taką nierozstropność, jak związek i dzieci, się zdecyduje. Zresztą - poszukajcie takich ludzi wśród znajomych i popatrzcie, jak kontakt z rodzicami w wieku wczesnych dziadków wpływa na osobowość.

Ale ogród będziesz miał piękny. Oczywiście.

 

Tyle mojej opinii, mógłbym wszystkich zagadać, więc więcej się nie wtrącam. Każdy z nas ma własne życie i tylko przed sobą za nie odpowiada - i wszystko jest tylko jego winą i zasługą. Możemy się (niepotrzebnie) wymądrzać, Tomek_J, gość, magdzia i tak zdecydują sami. A jak zrobią, tak będą mieli.

 

Pozdrawiam serdecznie wszystkich :D

 

Maciek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marto, co do kwestii watości odżywczej wiary i nadziei to pozwól, że pozostanę przy swoim zdaniu.

 

Sprawa wypadku mojego znajomego to tylko rzecz uboczna, mimo wypadku ma pracę. Tyle, że żyją w trójkę z jednej, niedużej pensji...

 

Moja wypowiedż nie była żadną aluzją, jeśli tak to odebrałaś, to serdecznie przepraszam. Po prostu ja nie chciałbym, by posiadanie dziecka w moim wykonaniu było tylko owym "posiadaniem".

 

Nie myślę, by dzieci, którymi opiekują się osoby trzecie były nieszczęśliwe, albo poszkodowane. Sam byłem przez pierwsze trzy lata wychowywany przez swoją babcię, rodzice zjawiali się tylko w weekendy. Jednakże mimo tego uważam, że jeżeli mam być dobrym, odpowiedzialnym rodzicem, to muszę sam się na co dzień opiekować dzieckiem, a nie zwalać tego obowiązku na innych. Ot i wszystko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zauważ, że nie chcę rozmawiać o tym, czy mieć dzieci, tylko chcę wiedzieć, jak z problemami, o których wspomniałem, radzą sobie inni, będący w tych sprawach praktykami

 

witaj.

spróbuje opisac ci to z perspektywy kobiety, no i matki. a zacznę od tego, że macierzyństwo (i ojcostwo jednocześnie) bylo dla nas zaskoczeniem, ale nie dlatego, że ciąża była nieplanowana, tylko, że (zapewne niedoświadczony lekarz) zawyrokował, że nie moge miec dzieci... a tu nagle - wielkie zaskoczenie i szczęście jednocześnie.

teraz mała jest na świecie i rządzi głównie moim życiem. wszystkie moje plany związane z rozwojem zawodowym i karierą nadal oczekują na realizację (mała ma 2,5 roku). czasem ciężko mi sie z tym pogodzić, bo latka lecą, konkurencja rośnie. poza tym musialam zrezygnowac z mojej ulubionej formy pracy - wolny zawód - na rzecz męża, którego praca odbywa sie w nienormowanym czasie. po urlopie macierzyńskim, znalazłam zajęcie w stałych godzinach, bo najważniejsze było dla mnie żeby dziecko miało stabilizację. generalnie - prawie wszystko w moim życiu podporządkowane jest mojemu dziecku. juz nie moge o sobie powiedzieć "ja - agnieszka" tylko "my - agnieszka i zuzia", nie wiem czy rozumiesz o czym mówię.... i wiesz, trochę czasu zajęło mi czerpać szczęście z tego że tak już będzie zawsze...i nie zmieniłabym tego.

qrcze, trochę to chaotyczne....

pominęłam oczywiście aspekty ekonomiczne, bo myślę, że w tej sprawie nie maja znaczenia. chęc posiadania dzieci nie zależy i nie wynika z zasobności portfela, chociaz zapewne warunkuje standard życia.

w każdym razie, nie jest moim celem namawianie cię do powiekszenia rodziny. to twoja, wasza decyzja.

pozdrawiam

a

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

uwaga, wypuszczam z siebie zwierza

 

No proszę, niby taki miły, łagodny mięczak, a gryzie ! :D:D:D

 

Po cholerę mi dom itd. ? A proszę: dla własnej satysfakcji i wygody. Jesto to jakiś powód ? [uwaga: mała prowokacja ;)]

 

Trudno mi tu wykazywać, że nie jestem materialistą, że bynajmniej nie pożądam maybacha, basenu w ogródku, czy wycieczek do ciepłych krajów. Jeśli ktoś z Was zechce przeczytać jeszcze raz moje wypowiedzi, może dostrzeże, że nie mówię: nie chcę dzieci, bo chcę ekstra bryki i wygodnego życia w dobrobycie. Ja po prostu chciałbym, bym w chwili zostania ojcem mógł zapewnić dziecku to, co uważam za najlepsze. Tak w sensie materialnym, jak i w sensie uczuciowym, w sensie zaangażowania w opiekę i wychowanie itd. itp. A widzę, że nie będzie to łatwe w rzeczywistości, w której żyjemy. Mogę bez namysłu zrezygnować z pożądanych przedmiotów, ze swoich pasji i hobby, którym zresztą i tak od chwili ozpoczęcia budowy nie mam czasu się oddawać. Ale (IMHO) to nie wystarczy. Stąd moje obawy (być może na wyrost).

 

P.S. Słuchajcie, skupiliście się na mnie, oceniacie mnie - chyba niepotrzebnie. Proponuję albo zakończyć ten fragment dyskusji albo przejść na pewien poziom ogólności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...