Tomek_J 21.01.2005 13:00 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Stycznia 2005 "Złapał niedźwiedź świstaka idąc raz pod górkę, Raz pewien młody niedźwiedź, kucnąwszy na łące W dość niewybredny sposób podtarł się zającem. Zając się potem chwalił żonie przy obiedzie: "Wiesz, stara, nawiązałem współpracę z niedźwiedziem !" Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
shago 31.01.2005 08:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Stycznia 2005 Gosiu - DOBRA ŻONA Ela loguje się jako D`arek z pewnego, hm... lenistwa. Pierwszy zalogował sie mąż. Mnie to nie interesowało ale potem weszłam w to jak w masło. 99 % postów piszę więc ja -Ela, 1 % mój mąż Daruch. Pozdrawiam ela ty świntuchu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 31.01.2005 20:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Stycznia 2005 A ja rozumiem Magdę. Chociaż sama mam dwójkę wspaniałych dzieci i mam bzika na punkcie maluchów. Ale wiem też,że do wychowywania dzieci niezbędne są podstawy materialne.Nie jakieś wygórowane,ale jednak. Współczuje tylko Magdzi od dawna,nawet jej o tym pisałam,że ma tak daleko do pracy,że tak wiele wyrzeczeń ich kosztuje spłacenie domu. Bo wiem,że nie marzą o luksusach,tylko o normalnym życiu. I mają prawo chcieć,by dzieci wychowywane były w godnych warunkach. Bo nie każdy ma wspaniałych dziadków, a niania,choćby najlepsza,to jednak obca osoba. Ale z drugiej strony dzieci niesamowicie mobilizują i dają tyle radości,że na pewno trzeba wyważyć,kiedy spróbować,by nie było zbyt późno. I chociaż jest wiele łatwiej,gdy stać nas na fundowanie dziecku wielu przyjemności,na sporty,rozwój intelektualny,wakacje itd.,to jednak zawsze są niczym,czymś marginalnie istotnym w porównaniu z tym,co jest dzieciom najbardziej na świecie potrzebne - nasza troska,szacunek,miłość. Ps. Magdzia - może zrób pierwszy krok i rozejrzyj się za osobą,której mogła byś zaufać jako przyszłej niani. Nie sądzę,aby trzy godziny od Warszawy taka kobieta chciała zarabiać tyle,ile wynosi Twoja pensja.Na pewno wiele,wiele mniej - mamy przecież takie trudne czasy. Mogła byś taką panią powolutku sprawdzać,jak sobie daje radę przy innych obowiązkach,zatrudniając ją sporadycznie. Byłby to taki test - czy dobrze się porozumiewacie,czy jest to osoba ciepła,miła,godna zaufania. Niania nie musi być absolutnie intelektualnie na Twoim poziomie. W pierwszych trzech latach życia nie to jest potrzebne dziecku,tylko uśmiech,troska,zabawa,czułość. I zwykła umiejętnosć pielęgnacji,której może się nauczyć każdy,bo wymagania maleństwa rosną z czasem,z jakim i my się uczymy.I po to też mamy tę niezwykłą intuicję. Jeśli maluszek będzie się zdrowo chował, a niania będzie chętna do pracy,do tego mąż bardzo Ci pomoże,wracając do domu nie będziesz miała zbyt wielu obowiązków. To kwestia przeorganizowania sobie życia,rezygnacja z niektórych prac,które mogą poczekać,albo nie robi się ich wcale. Może ktoś się przyczepi,że w innym poście piszę o tym,że sama zrezygnowałam z pracy,by być z dzieckiem do momentu,kiedy skończy 3 latka.Owszem,jest to dla mnie bardzo,bardzo ważne,by być z Maluszkiem przez pierwsze lata jego życia. Ale ja miałam też inne powody,by zostać w domu.Pierwsza córeczka urodziła sie z wadą serca,która zniknęła na szczęście w ciągu 2 lat,ale cały czas ważne było,by nie chorowała,zwłaszcza na anginy.Do tego nietolerancje pokarmowe,z których też z czasem wyrosła,ale wolałam,by miała delikatną dietę (była niestety w szpitalu z powodu ostrego wirusa,który doprowadził do lekkiego odwodnienia). No i finansowo było mi jednak chyba łatwiej,bo było skromniutko,ale bez kredytów - zawsze to daje komfort psychiczny. Powodzenia Magda - nie patrz na to wszystko zbyt krytycznie Jak zwykle,trzeba znaleźć ten złoty środek. mimi Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 01.02.2005 14:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Lutego 2005 Mimi, fajnie Cię znów widzieć - wróciłaś już czy piszesz "z daleka"? A co do dzieci - ja nie twierdze, że jak ktoś nie zarabia milionów, albo boi się przyszłości, bo coś się może stać, to nie ma miec dzieci. Ale chodzi mi o to, że co innego jest, kiedy dobrze nam się w miarę powodzi, z miesiąca na miesiąc jakies pieniążki zostają, nie wiążemy z trudem końca z końcem, a co innego, kiedy toniemy w długach, dom niewykończony, kredyt hipoteczny na następne 20 lat, praca od świtu do nocy. W pierwszym przypadku można sobie pozwolić na powiększenie rodziny, mimo, że oczywiście wypadki chodzą po ludziach i nie wiadomo, co będzie jutro. Ale w drugim przypadku - kiedy naprawdę z trudem żyjemy od wypłaty do wypłaty - sprowadzanie dziecka na świat do życia w biedzie jest nierozsądne. Jasne, że dla maleńkiego dziecka nie są ważne drogie markowe ciuchy, zabawki, wyjazdy, dodatkowe zajęcia. Ale czy myślicie, że np. dzieci, których rodziców nie stać na zapewnienie im ciepłego posiłku co dzień i maja taki tylko dzięki dozywainiu na szkolnych stołówkach, albo jeszcze biedniejsze dzieci np. na Śląsku, które w ogóle nie chodza do szkoły a czas spędzają na hałdach i wysypiskach, żeby zapewnić rodzinie byt, czy myślicie, że te dzieci sa szcześliwe nawet, jeśli mają kochających rodziców? Raczej nie. Pamiętam z własnego dzieciństwa, że jeśli nie miałam lalki Barbie, dżinsów, modnych kaset, czy nawet magnetofonu (a nie miałam tego wszystkiego), to wcale nie tłumaczyłam sobie, że mimo to jestem szczęśliwa, bo mam fajną, dużą rodzinę. Ja miałam pretensje do rodziców, miałam kompleksy, że zamiast modnej bluzy nosiłam robione przez mamę na drutach swetry. Łatwo jest powiedzieć rodzicom, że zapewniają dzieciom miłośc i to zaspokaja ich wszystkie potrzeby. Ale pomyślcie z perspektywy dziecka, jak ono się czuje, kiedy nawet nie może się w przedszkolu wymieniać naklejkami z serkó, bo rodziców na to nie stać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Magdzia 01.02.2005 14:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Lutego 2005 To wyżej to ja niezalogowana Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marta1719498972 01.02.2005 16:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Lutego 2005 Magdziu, ale nikt tu przecież nie namawia ludzi żyjących w biedzie, do powiększania rodziny. Już chyba ustaliliśmy, że rozmawiamy o forumowiczach, nie należą oni do grupy osób najbiedniejszych. Piszesz o niemożności zapewnienia dziecku ciepłego posiłku przez niektórych rodziców, zaraz potem o lalkach barbie i innych cudach. W sumie już nie wiem, o czym my tu dyskutujemy. Tak ogólnie, czy o sobie piszemy? Bo chyba możemy założyć, że ubodzy nie jesteśmy prawda? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 01.02.2005 19:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Lutego 2005 hej Magdzia jestem ponad 600 km od domku i pisuję gościnnie Wracając do zasadniczego tematu. Dzieci będą ubogie,jeśli nie zapewnimy im podstaw materialnych,ale jeszcze bardziej ubogie,jeśli materialnie będą miały wszystko,ale emocjonalnie nie damy im wiele,bo brak czasu,bo nadgodziny,bo praca,stresy,codzienna gonitwa za kasą i karierą... Nie znoszę mówienia,że jakoś to będzie,chociaż jestem z natury optymistką.Dzieci są zbyt ważne,by zakładać coś tak niepewnego. Ale nie znaczy też,by rezygnować z macierzyństwa,tylko się jak najlepiej do niego przygotować i wybrać możliwie najlepszy moment. Starać się w pracy podwójnie,by było gdzie wrócić po macierzyńskim,dokształcać się (może nowe kwalifikacje pozwolą na pracę w innym trybie?),spłacać kredyt jak najszybciej,rezygnując z wielu,wielu mniej ważnych spraw,zasadzić jabłonie i wiśnie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Magdzia 02.02.2005 09:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lutego 2005 Magdziu, ale nikt tu przecież nie namawia ludzi żyjących w biedzie, do powiększania rodziny. Już chyba ustaliliśmy, że rozmawiamy o forumowiczach, nie należą oni do grupy osób najbiedniejszych. Piszesz o niemożności zapewnienia dziecku ciepłego posiłku przez niektórych rodziców, zaraz potem o lalkach barbie i innych cudach. W sumie już nie wiem, o czym my tu dyskutujemy. Tak ogólnie, czy o sobie piszemy? Bo chyba możemy założyć, że ubodzy nie jesteśmy prawda? Ja piszę o sobie. Nie wiem, prawdopodobnie większość forumowiczów to ludzie majętni, którzy sie podorabiali i teraz budują wspaniałe, wystawne, ekskluzywne domy. My jesteśmy młodym małżeństwem, które ogromnym wysiłkiem finansowym, bez niczyjej pomocy i na kredyt zbudowało skromny dom i teraz zastanawia się, skąd by tu wziąć na jego wykończenie. A tak w ogóle, to strasznie mnie denerwuje takie założenie, że jak ktos zbudował dom, to śpi na forsie. Często słysze od rodziny, że "no MY to akurat nie powinniśmy narzekać na brak pieniędzy, bo biedni napewno nie jesteśmy". Oczywiście ci, co tak mówią nie mają bladego pojęcia jak się sprawy mają i myśla takimi stereotypami. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marta1719498972 02.02.2005 09:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lutego 2005 Ja nigdy nie twierdziłam, że jak ktoś buduje dom, to śpi na forsie. Sama nie śpię, bo forsę trzymam w banku <- to był oczywiście żart. Ale na miłość boską Magdziu nie porównuj sytuacji ludzi żyjących w skrajnej nędzy (bo tak żyją ci, których nie stać na ciepły posiłek dla dziecka), do swojej sytuacji. Budujesz dom, chyba nawet zamieszczałaś go w galerii zdjęć (jeśli się mylę, to przepraszam), był ładny. Dyskutowałyśmy tutaj o kupowaniu rzeczy używanych, pisałaś, że Wy tak nie robicie, bo Twój mąż kupuje tylko rzeczy "pierwszego sortu". Ok, to Wasz wybór. Ale jak widać, masz wybór. Dyskutujemy na tym forum o rekuperatorach, meblach kuchennych za kilka tysięcy, bramach wjazdowych takich siakich i owakich, o mnóstwie innych udogodnień. Więc nie piszmy jednocześnie, że jesteśmy biedni, nie piszmy tutaj bajek. Ludzie, których stać na budowę domu, chociażby na kredyt, skromnego, to nie są ludzie biedni. Chyba inaczej pojmujemy biedę i stąd te niejasności. Aby wziąć kredyt trzeba mieć zdolność kredytową. Zapewniam, że żaden bank nie udziela kredytów ludziom biednym. Magdziu, żeby było jasne: nie twierdzę, że stać Was na dziecko, pewnie nie stać, skoro tak twierdzisz. I nie namawiam Was na nie, bo niby czemu miałabym to robić? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Tomek_J 02.02.2005 10:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lutego 2005 Bo chyba możemy założyć, że ubodzy nie jesteśmy prawda? Ot, rzecz warta zastanowienia... Powiedzmy: Państwo X postawili dom, właśnie go wykańczają. Jeżdżą "maluchem" lub czymś podobnym, nie mają szans na żaden wyjazd na urlop w ciepłych krajach. Mają co jeść, ale spłata kredytu i konieczność ciągnięcia dalej prac wykończeniowych powoduje, że żyją "od pierwszego do pierwszego", pod koniec miesiąca oglądają starannie każdą złotówkę, zanim ją wydadzą. Przez najbliższe kilka lat nie będzie ich stać na nic poza wydatkami bieżącymi. Biedni są, czy nie ? Czy w ich przypadku myślenie o potomku jest rzeczą sensowną ? Jak ocenilibyście ich poziom odpowiedzialności, gdyby się zdecydowali ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marta1719498972 02.02.2005 10:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lutego 2005 Biedni są, czy nie ? Czy w ich przypadku myślenie o potomku jest rzeczą sensowną ? Jak ocenilibyście ich poziom odpowiedzialności, gdyby się zdecydowali ? Nie są biedni. Myślenie jest rzeczą sensowną, bo będą postępować tak, by cel (dziecko) osiągnąć. Za mało danych, by oceniać ich poziom odpowiedzialności (ile mają lat?). Chyba znów się nie zrozumieliśmy. Widzę, że wciąż inaczej pojmujemy biedę. Proszę, nie piszcie o biedzie, podając przykład ludzi, którzy z powodu zbyt wysokich aktualnie wydatków (zrozumiałe, bo wykańczają dom), nie dysponują chwilowo wolnymi środkami, które pozwoliłyby im na realizowanie kolejnego marzenia. Ot cały sens mojej wypowiedzi. Jeszcze raz powtarzam, że nikogo do niczego nie namawiam. I uważam, że jeśli finansowo bardzo kiepsko stoimy, nie powinniśmy decydować się na dziecko. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 02.02.2005 11:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lutego 2005 A co do dzieci - ja nie twierdze, że jak ktoś nie zarabia milionów, albo boi się przyszłości, bo coś się może stać, to nie ma miec dzieci. Ale chodzi mi o to, że co innego jest, kiedy dobrze nam się w miarę powodzi, z miesiąca na miesiąc jakies pieniążki zostają, nie wiążemy z trudem końca z końcem, a co innego, kiedy toniemy w długach, dom niewykończony, kredyt hipoteczny na następne 20 lat, praca od świtu do nocy. W pierwszym przypadku można sobie pozwolić na powiększenie rodziny, mimo, że oczywiście wypadki chodzą po ludziach i nie wiadomo, co będzie jutro. Ale w drugim przypadku - kiedy naprawdę z trudem żyjemy od wypłaty do wypłaty - sprowadzanie dziecka na świat do życia w biedzie jest nierozsądne. Magdziu, nie można mieć ciastka i zjeść ciastka równocześnie. Dokonaliście pewnego wyboru, związanego z określonymi konsekwencjami. Zdecydowaliście się - kosztem wyrzeczań na budowę domu. Wykańczanie domu zajmie Wam pewnie jeszcze rok - dwa, może trochę więcej. Potem pewnie będzie finansowo trochę spokojniej, kto wie, może któreś z Was dostanie lepszą pracę. Nie sądze, aby spłata kredytu pochłaniała wam wszystkie nadwyżki finansowe przez 20 lat. Jesteś chyba jeszcze dość młodą osobą, więc klimakterium Ci w najbliższym czasie nie grozi? Po prostu zdecydujecie się na dziecko za jakiś czas i tyle. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Maggie 02.02.2005 11:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lutego 2005 to byłam ja, Maggie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paty 02.02.2005 12:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lutego 2005 Ja myślę żę błąd wziął się z nazewnictwa. Bieda. Co przez to rozumiemy?. Biedni są ludzie którzy nie mają co do garnka włożyć, nie mają za co kupić nowych ubrań , zrobić bieżących opłat. Większości się wydaje że ci co wybudowali dom to są ludźmi zamożnymi. A w cale nie musi tak być. Bo wbrew pozorom wybudować skromny domek z wmiarę średnich dochodów z dodatkowym kredytem i jakąś kwotą początkową np. na działkę wcale nie jest trudno. Bo zakładjąc że zarabiają obydwoje po 1200 zł do ręki , razem mają 2400zł z czego rata może ich wynieść około 1000 zł przypuśćmy na 30 lat przy kredycie w wysokość ok. 200 tys. Zakładając oczywiście żę dużo prac robimy samemu. Zostaje nam 1400 zł , które musi wystarczyć na opłaty bieżące, środki transportu do miasta, żywnośc i środki higieny. W około domu ciągle jest coś do zrobienia co ciągnie za sobą wydatki, nie mówiąc już o kupowaniu nowych mebli. J jak z tej kwoty wygospodarowć na pampersy , ciuszki, odżywki itp.Moim zdaniem sie nie da . Więc jesteśmy biedni mając dom czy nie? Wogóle poruszylismy bardzo truny temat bo bieda przez każdego z nas jest bardzo róznie rozumiana. Dla mnie bieda kojarzy się bardziej z ubóstwem czy nędzą. Paty. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 02.02.2005 12:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lutego 2005 Biedni są, czy nie ? Czy w ich przypadku myślenie o potomku jest rzeczą sensowną ? Jak ocenilibyście ich poziom odpowiedzialności, gdyby się zdecydowali ? Nie są biedni. Myślenie jest rzeczą sensowną, bo będą postępować tak, by cel (dziecko) osiągnąć. Za mało danych, by oceniać ich poziom odpowiedzialności (ile mają lat?). Chyba znów się nie zrozumieliśmy. Widzę, że wciąż inaczej pojmujemy biedę. Proszę, nie piszcie o biedzie, podając przykład ludzi, którzy z powodu zbyt wysokich aktualnie wydatków (zrozumiałe, bo wykańczają dom), nie dysponują chwilowo wolnymi środkami, które pozwoliłyby im na realizowanie kolejnego marzenia. Ot cały sens mojej wypowiedzi. Jeszcze raz powtarzam, że nikogo do niczego nie namawiam. I uważam, że jeśli finansowo bardzo kiepsko stoimy, nie powinniśmy decydować się na dziecko. Nie chce byc zlosliwy, ale to powyzej potrafilaby tylko napisac osoba, ktora za przeproszeniem nie ma pojecia co to znacza miesieczne zobowiazania i zycie od wyplaty do wyplaty. Zaciagajac hipoteke ma sie przed soba powiedzmy 20 lat comiesiecznych bardzo duzych obciazen finansowych. Pisanie ze to jest CHWILOWE to jakies totalne nieporozumienie, bo to chwilowe dla kobiety ktora wziela kredyt w wieku 28-30 lat i ma za 20 lat zajsc w ciaze to wyrok!! Pisanie takze ze KAZDY dysponuje "wolnymi srodkami" tzn zarobionymi na lewo? czy poza prawem? to takze naciaganie faktow do swoich celow. Zgadzam sie z Tomek_J i Magdzia - i aby o tym dyskutowac to najpierw trzeba zaznac tego stanu na wlasnej osobie a nie wyczytac to z kolorowych gazet. I jeszcze wracajac do poruszonego wyzej faktu budowy domu, reku, bram itp itd - sam fakt posiadania tego wszystkiego nieoznacza statusu finansowego wlascicieli - przewaznie jest tak, iz dom sie buduje z wielkimi wyrzeczeniami przez pewien okres, oszczedzajac na czym sie da, a pozniej sie w nim mieszka zyjac ledwo od wplaty do wplaty - wiec nie ma najmniejszego sensu takie porownanie. Zaraz padnie tekst, ze biednego na to nie byloby stac .... od razu odpowiem ze takie stwierdzenie bardzo mocno mija sie z prawda, bo wczesniej mozna bylo posiadac finanse na to, a pozniej juz nie-no chyba ze ktos ma TYLE kasy ze nigdy mu nie zabraknie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marta1719498972 02.02.2005 13:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lutego 2005 Nie chce byc zlosliwy, ale to powyzej potrafilaby tylko napisac osoba, ktora za przeproszeniem nie ma pojecia co to znacza miesieczne zobowiazania i zycie od wyplaty do wyplaty. Po pierwsze, napisałam, że inaczej pojmuję biedę. Ktoś, kto nie ma pieniędzy, ponieważ buduje dom, nie jest człowiekiem biednym, on po prostu nie ma pieniędzy na nic więcej oprócz domu i bierzących wydatków. Ja widzę ogromną różnicę. Po drugie, uwierz mi, mam pojęcie, a chciałabym go nie mieć. Zaciagajac hipoteke ma sie przed soba powiedzmy 20 lat comiesiecznych bardzo duzych obciazen finansowych. Pisanie ze to jest CHWILOWE to jakies totalne nieporozumienie, bo to chwilowe dla kobiety ktora wziela kredyt w wieku 28-30 lat i ma za 20 lat zajsc w ciaze to wyrok!! Przepraszam, ale nie bardzo rozumiem. Czy wybór jest pomiędzy domem a posiadaniem dziecka? To albo to? Zaciągnięcie kredytu i wizja spłaty dużych rat przez 20 lat jest BARDZO poważną decyzją. Dziecko jeszcze poważniejszą. Jakie więc wg Ciebie ma wyjście kobieta, która ma do spłacenia kredyt i ma 30 lat??? Bo nie bardzo wiem. Uważasz, że nia ma wyjścia? Ok ja mam trochę inny tok myślenia. Ja przede wszystkim myślałabym o tym, zanim zaciągnę kredyt (i tak też zrobiłam). Kredyt może być duży, mały, średni. Dom można wybudować w rok, dwa, dziesięć lat (wszystko zależy od tego, ile mamy pienięzy i czy mamy gdzie mieszkać). Raty mogą być tak duże, że oprócz ich spłaty pozostaje nam tylko tyle, że wystarczy od wypłaty do wypłaty. Mogą być też mniejsze. Ale chyba każdy zaciągając kredyt zdaje sobie z tego sprawę, kalkuluje. Ja naprawdę nic już nie rozumiem. Czy ja naprawdę jestem aż tak nienormalna, bo uważam, że z jednych rzeczy można zrezygnować, gdy inne uważa się za ważne? Tylko o tym trzeba pomyśleć w miarę wcześnie. Np zanim się zaciągnie duży kredyt. Pisanie takze ze KAZDY dysponuje "wolnymi srodkami" tzn zarobionymi na lewo? czy poza prawem? to takze naciaganie faktow do swoich celow. Gdzie napisałam, że każdy? Nie rozumiesz, co to są wolne środki w budżecie rodzinnym? Ano takie, które zostają po uregulowaniu wszystkich koniecznych opłat i kupieniu rzeczy niezbędnych do życia. Oszczędnośći. Nie kradzione, nie zarobione na lewo. Najzwyklejsze w świecie pieniądze, które mam w kieszeni czy na koncie na koniec miesiąca i mam radochę, że je mam. Jakie to naciąganie faktów do własnych celów? Po pierwsze nie rozumiem, o jakich celach piszesz, po drugie pisząc chwilowo, miałam na myśli okres budowy i wykańczania domu. No daruj, ale kredytobiorca zaciągający tak duże zobowiązanie, chyba nie planuje skazywać się na 20 lat życia od wypłaty do wypłaty. Przez jakiś czas tak może być, ale nie 20 lat! Bo jeśli tak, to taki przypadek nie podlega chyba dyskusji. Zgadzam sie z Tomek_J i Magdzia - i aby o tym dyskutowac to najpierw trzeba zaznac tego stanu na wlasnej osobie a nie wyczytac to z kolorowych gazet. tego nie skomentuję. I jeszcze wracajac do poruszonego wyzej faktu budowy domu, reku, bram itp itd - sam fakt posiadania tego wszystkiego nieoznacza statusu finansowego wlascicieli No nie, skąd? W ogóle nie oznacza. Naprawdę w to wierzysz??? przewaznie jest tak, iz dom sie buduje z wielkimi wyrzeczeniami przez pewien okres, oszczedzajac na czym sie da, a pozniej sie w nim mieszka zyjac ledwo od wplaty do wplaty - wiec nie ma najmniejszego sensu takie porownanie. Przeważnie tak jest? To przeważnie musi być z tego średnia przyjemność. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kroyena 02.02.2005 13:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lutego 2005 A jaki efekt synergie można sobie zaimputować po tytule wąteczku? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Magdzia 04.02.2005 10:36 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Lutego 2005 przewaznie jest tak, iz dom sie buduje z wielkimi wyrzeczeniami przez pewien okres, oszczedzajac na czym sie da, a pozniej sie w nim mieszka zyjac ledwo od wplaty do wplaty - wiec nie ma najmniejszego sensu takie porownanie. Przeważnie tak jest? To przeważnie musi być z tego średnia przyjemność. Marto, to ostatnie zdanie świadczy o tym, że naprawdę nie wiesz, co to jest bieda i brak pieniędzy, skoro dziwisz sie ze tak może być lub że tak przeważnie jest. Oczywiście JEST to średnia przyjemność. Może na Forum rzeczywiście są ludzie, którym dobrze się powodzi, wybudowanie domu to przygoda i przyjemność nieokupiona wieloletnimi przeszłymi, teraźniejszymi i przyszłymi wyrzeczeniami. Jednak jest pewnie spora grupa ludzi, którzy wybudowali dom za wszelką cenę, oszczędzając na wszystkim aby zrealizować marzenie swojego życia o własnym domu i dla których ten dom jest priorytetem. To wszystko jest kwestia priorytetów. Biorąc kredyt zastanają się, czy starczy im na spłatę rat a nie na pieluchy, bo dziecko traktowane jest w kategorii "artykułów luksusowych" na które można sobie pozwolić jeśli starczy funduszy. Dom natomiast to konieczność. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marta1719498972 04.02.2005 10:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Lutego 2005 Marto, to ostatnie zdanie świadczy o tym, że naprawdę nie wiesz, co to jest bieda i brak pieniędzy, skoro dziwisz sie ze tak może być lub że tak przeważnie jest. Oczywiście JEST to średnia przyjemność. Może na Forum rzeczywiście są ludzie, którym dobrze się powodzi, wybudowanie domu to przygoda i przyjemność nieokupiona wieloletnimi przeszłymi, teraźniejszymi i przyszłymi wyrzeczeniami. Magdo, nie doświadczyłam biedy, doświadczyłam życia od wypłaty do wypłaty (niesamowicie marnej zresztą, do biedy nie było daleko). Jako dziecko i wchodząca w dorosłe życie osoba. Ale to nie jest bieda. Bieda to brak nawet wypłaty i życie z zasiłku, życie dzięki pomocy społecznej. Mam inne podejście do życia. Gdybym miała wybór, między budową domu swoich marzeń, która pociągałaby za sobą życie LEDWO (cytując za autorem) od wypłaty do wypłaty, a rezygnacją z tej budowy i mieszkaniem tam, gdzie do tej pory mieszkałam lub też budową chociażby małego domku (a niech bęzie 60 m2), co pozwoliłoby mi cieszyć się życiem, a nie żyć "ledwo...", a przede wszystkim pozwoliłoby mi MIEĆ DZIECKO, dla mnie wybór jest prosty. I masz całkowitą rację: TO JEST KWESTIA PRIORYTETÓW. Ja nie zaciągnęłabym kredytu, którego spłata skutkowałaby życiem ledwo od wypłaty do wypłaty. Oznaczałoby to, że najzwyczajniej w świecie nie stać mnie na taki kredyt, czyli nie stać mnie na dom, który miałabym tym kredytem sfinansować. Takie jest moje podejście do życia. Życie mnie tego nauczyło i to chyba jedyna, ale istotna korzyść ze złego, za którą jestem losowi wdzięczna. Jednak jest pewnie spora grupa ludzi, którzy wybudowali dom za wszelką cenę, oszczędzając na wszystkim aby zrealizować marzenie swojego życia o własnym domu i dla których ten dom jest priorytetem. To wszystko jest kwestia priorytetów. Biorąc kredyt zastanają się, czy starczy im na spłatę rat a nie na pieluchy, bo dziecko traktowane jest w kategorii "artykułów luksusowych" na które można sobie pozwolić jeśli starczy funduszy. Dom natomiast to konieczność. Magdziu, a ta wypowiedź świadczy o tym, że na dziecko nie jesteś gotowa. Dziecko to nie luksus. Dla mnie dzieci to marzenie mojego życia. Dla Ciebie tym marzeniem jest dom. Tym się różnimy. Dlatego biorąc kredyt zastanawiałam się, czy starczy mi na spłatę rat i na pieluchy. Ty myślałaś tylko o tym pierwszym i ok. Ale nie miej do mnie pretensji za to, że uważam, że jak się chce mieć dziecko, trzeba pomyśleć również o tym drugim. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marta1719498972 04.02.2005 11:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Lutego 2005 dziwisz sie ze tak może być lub że tak przeważnie jest. Oczywiście JEST to średnia przyjemność. Magdziu dziwię się, bo skoro porywamy się na budowę domu takiego, a nie innego, to po to, żeby czerpać przyjemność z mieszkania w nim. Czyż nie? Po co zbudowałaś dom? Żeby teraz cierpieć? Nie, budowałaś, żeby przyjemnie sobie w nim mieszkać. Nie po 20 latach, gdy spłacisz kredyt, ale od razu. Naprawdę niewiele z tego rozumiem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.