Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Kobiety i lenistwo


Gość kaj105

Recommended Posts

Marto, naprawdę nie mam do nikogo pretensji, a tym bardziej do Ciebie, dzielę się po prostu tym, co myślę. jak widać, są dwa obozy: jeden to ludzie, którzy mogą być szczęśliwi mając własny 'kawałek podłogi" niezależnie czy będzie to kawalerka, M-3, mały domek czy willa i niekoniecznie musi się tam znaleźć dziecko. Drugi obóz to ludzie, któym szczęście da posiadanie dziecka nawet jeśli będą z nim pomieszkiwali u rodziny, czy w wynajmowanym mieszkaniu. Taki juz jest świat, że ludzie się od siebie różnią i u mnie np. chęc posiadania przerasta zdecydowanie instynkt macierzyński. 8)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 445
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

dziwisz sie ze tak może być lub że tak przeważnie jest. Oczywiście JEST to średnia przyjemność.

 

Magdziu dziwię się, bo skoro porywamy się na budowę domu takiego, a nie innego, to po to, żeby czerpać przyjemność z mieszkania w nim. Czyż nie? Po co zbudowałaś dom? Żeby teraz cierpieć? Nie, budowałaś, żeby przyjemnie sobie w nim mieszkać. Nie po 20 latach, gdy spłacisz kredyt, ale od razu. Naprawdę niewiele z tego rozumiem.

Nie jest przyjemne to, że np. nie moge sobie pozwolić na zakup nowego ciuszka co miesiąc, egzotycznych owoców, oryginalnej włoskiej szynki, węgierkiego salami przy okazji zakupów, nie stać mnie na wizyty w teatrze, wyjście do kina tez jest luksusem i to tak kombinujemy, żeby nie pójść w weekend, bo wtedy bilety są najdroższe. Nie kupuję perfum, czasopism, książek (pozostaje biblioteka). Krótko mówiąc - oszczędzam. Każda złotówka ma swoje przeznaczenie i jest dwa razy oglądana zanim zostanie wydana. Nie przeszkadza mi to jednak cieszyć sie mieszkaniem we własnym domu. Nie ma nic za darmo i większość przjemności wymaga poświęceń, zaakceptoałam taki porządek świata i tyle. Tak jak posiadanie dziecka wiąże się z nieprzespanymi nocami, zmienianiem pieluch, słuchaniem krzyków i płaczu dzieciaka, co pewnie nie zawsze jest przyjemne, a mimo to ludzie decydują sie przecież na dzieci. Trudno, cos za coś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marto, naprawdę nie mam do nikogo pretensji, a tym bardziej do Ciebie, dzielę się po prostu tym, co myślę. jak widać, są dwa obozy: jeden to ludzie, którzy mogą być szczęśliwi mając własny 'kawałek podłogi" niezależnie czy będzie to kawalerka, M-3, mały domek czy willa i niekoniecznie musi się tam znaleźć dziecko. Drugi obóz to ludzie, któym szczęście da posiadanie dziecka nawet jeśli będą z nim pomieszkiwali u rodziny, czy w wynajmowanym mieszkaniu. Taki juz jest świat, że ludzie się od siebie różnią i u mnie np. chęc posiadania przerasta zdecydowanie instynkt macierzyński. 8)

 

z tym się zgodzę :) i są jeszcze tacy, którzy pragną mieć dziecko najbardziej na świecie i jednocześnie chcą posiadać swój własny, nie ciasny, kąt i żyć w nim przyjemnie, aczkolwiek luksusów nie pragną. Czyli są nie tylko skrajności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jest przyjemne to, że np. nie moge sobie pozwolić na zakup nowego ciuszka co miesiąc, egzotycznych owoców, oryginalnej włoskiej szynki, węgierkiego salami przy okazji zakupów, nie stać mnie na wizyty w teatrze, wyjście do kina tez jest luksusem i to tak kombinujemy, żeby nie pójść w weekend, bo wtedy bilety są najdroższe. Nie kupuję perfum, czasopism, książek (pozostaje biblioteka). Krótko mówiąc - oszczędzam. Każda złotówka ma swoje przeznaczenie i jest dwa razy oglądana zanim zostanie wydana. Nie przeszkadza mi to jednak cieszyć sie mieszkaniem we własnym domu. Nie ma nic za darmo i większość przjemności wymaga poświęceń, zaakceptoałam taki porządek świata i tyle. Tak jak posiadanie dziecka wiąże się z nieprzespanymi nocami, zmienianiem pieluch, słuchaniem krzyków i płaczu dzieciaka, co pewnie nie zawsze jest przyjemne, a mimo to ludzie decydują sie przecież na dzieci. Trudno, cos za coś.

 

Magda, czyli jak widzisz nie jesteś w takiej sytuacji, jaką opisał gość "przewaznie jest tak, iz dom sie buduje z wielkimi wyrzeczeniami przez pewien okres, oszczedzajac na czym sie da, a pozniej sie w nim mieszka zyjac ledwo od wplaty do wplaty" i z którego słowami się nie zgodziłam. Twója powyższa wypowiedź, czyli Twoja sytuacja, to proza życia większości pewnie z nas, budujących. To normalne. Mam podobnie :) Nienormalne (jak dla mnie) byłoby to "ledwo..." ;) Ale się uczepiłam tej ledwości :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, ale znów pojawia się kwestia definicji biedy. Dla mnie wiązanie ledwo-ledwo końca z końcem (no oszczędzanie na jedzeniu, czyli jak już na niczym innym sie nie da oszczędzić - to jest ledwo-ledwo), oszczędzanie na wszystkim, frustracja związana z tym, że nie mogę się umówić z przyjaciółką na kawę (bo mnie nie stać na kawę na mieście) to jest bieda. Jak ktoś nie ma pieniędzy na takie rzeczy a starcza mu jedynie na zaspokojenie podstawowych, naprawdę podstawowych potrzeb, to wg mnie jest bieda. Nie jest to średni poziom życia, ale nie jest też ubustwo, czy nędza, kiedy już nie starcza na jedzenie. Ale życie od wypłaty do wypłaty to jest bieda. Ale kij ma dgwa końce - mam za to dom i to daje mi dużo szczęścia :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magdo, nie doświadczyłam biedy, doświadczyłam życia od wypłaty do wypłaty (niesamowicie marnej zresztą, do biedy nie było daleko). Jako dziecko i wchodząca w dorosłe życie osoba. Ale to nie jest bieda. Bieda to brak nawet wypłaty i życie z zasiłku, życie dzięki pomocy społecznej.

 

A proste pytanie gdzie mieszkalas(mieszkasz) w tedy i kto cie zywil? Niech zgadne u rodzicow i rodzice? Wiec jak cie nie bylo stac np na kosmetyczke czy inne fanaberie to oznacza ze bylas biedna? Ewidentnie rozmawiamy o czym innym.

 

 

Mam inne podejście do życia. Gdybym miała wybór, między budową domu swoich marzeń, która pociągałaby za sobą życie LEDWO (cytując za autorem) od wypłaty do wypłaty, a rezygnacją z tej budowy i mieszkaniem tam, gdzie do tej pory mieszkałam lub też budową chociażby małego domku (a niech bęzie 60 m2), co pozwoliłoby mi cieszyć się życiem, a nie żyć "ledwo...", a przede wszystkim pozwoliłoby mi MIEĆ DZIECKO, dla mnie wybór jest prosty. I masz całkowitą rację: TO JEST KWESTIA PRIORYTETÓW. Ja nie zaciągnęłabym kredytu, którego spłata skutkowałaby życiem ledwo od wypłaty do wypłaty. Oznaczałoby to, że najzwyczajniej w świecie nie stać mnie na taki kredyt, czyli nie stać mnie na dom, który miałabym tym kredytem sfinansować. Takie jest moje podejście do życia. Życie mnie tego nauczyło i to chyba jedyna, ale istotna korzyść ze złego, za którą jestem losowi wdzięczna.

 

Dla mnie tez bylby prosty jakbym mogl mieszkac na czyjs koszt przez cale zycie (czyjs tzn np rodzicow ktorzy oplaca dom, oplaca rachunki czesto cos kupia do jedzenie itp itd). Powtarzam po raz kolejny zejdz na ziemie ... ale ktos kto nie wie co to jest nie zrozumie innego :(

Tylko ciekawe co bys powiedziala jakbys miala alternatywe - albo budujesz wlasny dom z kredytu albo mieszkasz z rodzina pod mostem? ale to juz chyba za duzo ...

 

Dziecko to nie luksus.

 

Fakt - to nie jest luksus, kiedy na starcie trzeba wladowac minimu 4-6 tys zloty na potrzeby miesiaca - co za puste gadanie! albo dla ciebie taka kwota to wydatek codzienny - dla mnie to zarobek dwoch miesiecy i od razu ubiegne glupia odpowiedz - nie mam od kogo "pozyczyc" uzywanych rzeczy dla dziecka.

 

Ale nie miej do mnie pretensji za to, że uważam, że jak się chce mieć dziecko, trzeba pomyśleć również o tym drugim.

 

Ty sie najpierw chociaz postaraj zrozumiec co pisza inni - wygladnij dalej niz czubek swojego nosa - chcialem uniknac ostrych slow ale widze ze inne niedocieraja.

Twoja postawa to klasyczny przklad postawy roszczeniowej - ja chce miec dziecko wiec niezwazajac na nic i na nikogo bede go miala a czy stac mnie na nie i czy moge go SAMA i SAMA siebie utrzymac to juz nie ma znaczenia - pelno takich pozniej wystaje przed roznymi urzedami bo im sie cos nalezy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A proste pytanie gdzie mieszkalas(mieszkasz) w tedy i kto cie zywil? Niech zgadne u rodzicow i rodzice?

na to pytanie jeszcze mogę odpowiedzieć, choć uważam je za głupie. A gdzie mieszka dziecko? Zazwyczaj chyba z rodzicami. Jako osoba wchodząca w dorosłe życie: w akademiku. Mam mieć wyrzuty sumienia, że żyłam wtedy na koszt rodziców (zaznaczam, że na studiach już nie). Nie mam. Pisząc o marnej pensji, pisałam o pensji rodziców.

 

Dla mnie tez bylby prosty jakbym mogl mieszkac na czyjs koszt przez cale zycie (czyjs tzn np rodzicow ktorzy oplaca dom, oplaca rachunki czesto cos kupia do jedzenie itp itd). Powtarzam po raz kolejny zejdz na ziemie ... ale ktos kto nie wie co to jest nie zrozumie innego :(

Tylko ciekawe co bys powiedziala jakbys miala alternatywe - albo budujesz wlasny dom z kredytu albo mieszkasz z rodzina pod mostem? ale to juz chyba za duzo ...

Człowieku, o czym my tutaj rozmawiamy???

 

Wiec jak cie nie bylo stac np na kosmetyczke czy inne fanaberie to oznacza ze bylas biedna? Ewidentnie rozmawiamy o czym innym.

daruj sobie takie komentarze. Rozumiesz w ogóle, co czytasz?

 

Twoja postawa to klasyczny przklad postawy roszczeniowej - ja chce miec dziecko wiec niezwazajac na nic i na nikogo bede go miala a czy stac mnie na nie i czy moge go SAMA i SAMA siebie utrzymac to juz nie ma znaczenia - pelno takich pozniej wystaje przed roznymi urzedami bo im sie cos nalezy.

gościu, czy Ty masz jakiś problem? Napisałeś bzdury i wkurza Cię, że ktoś śmie mieć inne zdanie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...
Ten gość, to byłam ja :oops:
Magdzia, słusznie zauwazyłaś, kiedyś Panowie zarabiali i utrzymywali dom.(Nie)stety, w dzisiejszych czasach mało który maż zarabia tyle, by utrzymać cała rodzinę na zadawalającym poziomie, a poza tym kobiety maja ambicje, by rozbić w zyciu coś jeszcze,a nie być "kurą domową", do konca swych dni.Zadowolona i spełniona żóna najcześciej = dobre małżeństwo.

 

Tak, mężczyźni rzeczywiście utrzymywali kiedyś rodzinę, ale zapomina się o tym, że najczęściej także zaspokajali swoje tęsknoty... poza domem (i to też było uznawane za normę), bo posłuszna, układna żona szybko im się nudziła. Bez przesady, większość mężczyzn oczekuje chyba od swoich żon czegoś więcej niż tylko gotowania obiadków i sprzątania domu. I wolą często włączyć się czynnie w prace domowe, ale za to mieć o czym pogadać z żoną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No prosze tyle kobiet odpowiedzialo ale zadna w sumie nei przyzna sie z honorem ze tak kobiety wykorzystuja mezczyzn zwlaszcza gdy sa w ciazy.

 

I otóż to! Wszystko zależy od sytuacji. Magdzia pisała, że na kobietach wywiera się presję, że muszę sie kształcić i pracować. Ale czy i na mężczyznach nie ciązy presja, że mają robić karierę, mieć coraz lepszą pracę, coraz więcej zarabiać, zapewniać rodzinie coraz lepsze warunki bytu itp.?

Jestem daleka od twierdzeń, że kobieta powinna siedzieć w domu, albo powinna pracować, itp. To jest kwestia osobowości, indywidualnych potrzeb i dogadania sie z partnerem! W końcu kazdy swoje szczęście pojmuje inaczej!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No prosze tyle kobiet odpowiedzialo ale zadna w sumie nei przyzna sie z honorem ze tak kobiety wykorzystuja mezczyzn zwlaszcza gdy sa w ciazy.

 

I otóż to! Wszystko zależy od sytuacji. Magdzia pisała, że na kobietach wywiera się presję, że muszę sie kształcić i pracować. Ale czy i na mężczyznach nie ciązy presja, że mają robić karierę, mieć coraz lepszą pracę, coraz więcej zarabiać, zapewniać rodzinie coraz lepsze warunki bytu itp.?

Jestem daleka od twierdzeń, że kobieta powinna siedzieć w domu, albo powinna pracować, itp. To jest kwestia osobowości, indywidualnych potrzeb i dogadania sie z partnerem! W końcu kazdy swoje szczęście pojmuje inaczej!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...
No prosze tyle kobiet odpowiedzialo ale zadna w sumie nei przyzna sie z honorem ze tak kobiety wykorzystuja mezczyzn zwlaszcza gdy sa w ciazy.

 

I otóż to! Wszystko zależy od sytuacji. Magdzia pisała, że na kobietach wywiera się presję, że muszę sie kształcić i pracować. Ale czy i na mężczyznach nie ciązy presja, że mają robić karierę, mieć coraz lepszą pracę, coraz więcej zarabiać, zapewniać rodzinie coraz lepsze warunki bytu itp.?

Jestem daleka od twierdzeń, że kobieta powinna siedzieć w domu, albo powinna pracować, itp. To jest kwestia osobowości, indywidualnych potrzeb i dogadania sie z partnerem! W końcu kazdy swoje szczęście pojmuje inaczej!

 

 

Ale co jesli ta druga strona nie chce sie dogadac nie chce probowac, chce rzadzic, zeby bylo tak jak ona sobie zyczy choc nie pracuje, w domu wiele sie nie przyklada, kazda proba rozmowy to wybuch rozpaczy i wrogosci...czy taki zwiazek mozna nazwac zwiazkiem bo cos tu nie jest tak. Dziecko jest wiec czyzby siedziala bo nei ma innego wyjscia a wrogosc przejawia sie bo brak jest uczuc. Tyle pytan a odpowiedzi zadnej bo brak otwartosci i zaufania. Co robic z takimi kobietami ...lub mezczyznami?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

G2,

To rzeczywiście bardziej skomplikowana sytuacja. Te ataki rozpaczy, o których piszesz dają do myslenia. Takie histeryczne reakcje są bardzo często efektem depresji, głęboko skrywanych kompleksów czy innych problemów psychologicznych. Co można zrobić? Zacząć od spokojnej, szczerej rozmowy. Ale najlepsze wyjście to wizyta u psychologa. Naprawdę pomaga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...
Niestety kazda rozmowa tak samo sie konczy ..nieporozumieniem. brak czegokolwiek. Mam dosyc. Czas na rozstanie ale co z dzieckime ona twierdzi ze malego miejsce jest przy matece lecz co ona mu zapewni. Jakie jest wasze zdanie na to. Przy matce lecz bez czegokolwiek czy przy ojcu co zrobi wszystko by zapewnic mu dobre dziecinstwo. Bo mi sie wydaje ze to wlasnie ona jest najlepszym przykladem gdy dziecko staje sie bronia w rekach kobiety. Tak czy inaczej lepiej sie rozstac raz a dobrze bo ta ciagle kreci i zmiania daty wyjazdu. Ale nigdy si enie przyzna ze kreci. Nidy nie przypuszczalem ze tacy ludzie istanieja na tej ziemi.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...
Moze mylilem sie. Kobiety nie ma ja wlasnie pozmywalem naczynia(ktore tylko ja uzywalem) poodkurzalem dom i ...padam. Wole isc dopracy niz w domu robic.Zrobilem pranie dwa dni temu ale sily nei znalazlem by je wyciagnac z suszarki i poskladac choc przeraza mnie mysl ze sa napewno nizle pogniecione a pracowac napewno nie BEDE! Chyle glowe coraz bardziej kobietom ktore sa w domu i trzymaja go w porzadku jako taki chociaz z dzieckiem na karku. Coz za pozno sie obudzilem. smutne.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

G2 to jeszcze nie wszystko co Cie czeka .....sam poczytaj :lol:

 

 

 

:-) - czy wy też macie podobne problemy ?

D.

 

Jest to fragment autentycznego pamietnika faceta około "30"

 

"Jednym z moich problemów życiowych są skarpety. Problem

dziur w skarpetach, singli walających sie po szufladzie,

multikolorowości itd. Dość, powiedziałem. Komunizm jest

rozwiązaniem. Wyrzuciłem stare zróżnicowane społeczeństwo

skarpeciane i wprowadziłem nowe na jego miejsce. Kupiłem 10 par

identycznych czarnych skarpet. Dziura, ok, jedna leci do kosza

zastępuje ją druga. Brak pary, no problem, wszystkie są

biseksualne, mogą być lewymi i prawymi. Nie było już starych

panien, dziurawych wyrzutków bez przyszłości w szufladzie.

 

A gówno, powiedziały skarpety i wyszły z pralki w różnych

odcieniach czerni i porozciągane z różną intensywnością. O qrwa

mać, powiedziałem ja, gdy zobaczyłem to już wysuszone

towarzystwo. Zasrani hipisi. Ale się władowałem.

 

Faszyzm, tak faszyzm będzie wyjściem. Ten sam kolor, lepsza

jakość i różne serie takich samych skarpet. Było lepiej. Do

czasu. Zawsze z tej pieprzonej pralki wychodziły

zdekompletowane. I zawsze w liczbie nieparzystej. Było nieźle

dopóki nie zostało po jednej z każdej serii. Czy one są

kanibalami? A może mi spieprzają oknem?

 

Piszę ten tekst, bo znowu qrwa siedzę w dwóch różnych

skarpetach

 

 

ps. czesc Tomuś ! ...jak tam Ola sie miewa hę ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Jednym z moich problemów życiowych są skarpety. Problem

dziur w skarpetach, singli walających sie po szufladzie,

multikolorowości itd. Dość, powiedziałem. Komunizm jest

rozwiązaniem. Wyrzuciłem stare zróżnicowane społeczeństwo

skarpeciane i wprowadziłem nowe na jego miejsce. Kupiłem 10 par

identycznych czarnych skarpet. Dziura, ok, jedna leci do kosza

zastępuje ją druga. Brak pary, no problem, wszystkie są

biseksualne, mogą być lewymi i prawymi. Nie było już starych

panien, dziurawych wyrzutków bez przyszłości w szufladzie.

 

A gówno, powiedziały skarpety i wyszły z pralki w różnych

odcieniach czerni i porozciągane z różną intensywnością. O qrwa

mać, powiedziałem ja, gdy zobaczyłem to już wysuszone

towarzystwo. Zasrani hipisi. Ale się władowałem.

 

Faszyzm, tak faszyzm będzie wyjściem. Ten sam kolor, lepsza

jakość i różne serie takich samych skarpet. Było lepiej. Do

czasu. Zawsze z tej pieprzonej pralki wychodziły

zdekompletowane. I zawsze w liczbie nieparzystej. Było nieźle

dopóki nie zostało po jednej z każdej serii. Czy one są

kanibalami? A może mi spieprzają oknem?

 

Piszę ten tekst, bo znowu qrwa siedzę w dwóch różnych

skarpetach

 

 

:lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

 

To będzie mój hicior nr 1 !!! :wink: skąd ja znam ten stan rzeczy ? :roll: :roll: hmmm ... tak... u mnie to wszystko razy dwa 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...