mironmk 12.01.2005 16:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Stycznia 2005 Taka duża zbiezność danych, że podejarzawam Paty, że jesteśmy sąsiadami - no, w kazdym razie u mnie Gmina obiecała do czerwca coś zaradzić (pewnie troche wyrównaja i utwardzą). Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Marzanka 13.01.2005 08:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Stycznia 2005 Wiecie co? Oj Paty Każda zmiana, nawet wymarzona wiąże się z pewnymi ustęstwami i stresem. W końcu to przeciez ZMIANA. W ustabilizowanym, oswojonym życiu pojawia się coś, co wszystko przewraca do góry nogami. Masz rację, że pewnie z dzieckiem, czy dziecmi nie jest łatwo wszystko opanować raz jeszcze, ale także i jak jestes starsza taka poważna zmiana wiąże się ze stresem. My mamy 22-letnią córkę, studentkę czwartego roku UW, która nagle wylądowała w akademiku. To okazało się świetną zmianą. Nie dość, że ma więcej czasu dla siebie, to jeszcze życie w akademiku nadrabia moje zaległości wychowawcze - trzeba się uczyć żyć za określoną sumę. W związku z tym, obserwuję cudowaną przemianę Ale ja także musiałam zrobić prawo jazdy i pewnie było to dla mnie większym stresem niż dla Ciebie. Skoro mam 22-letnią córkę to sama na pewno nie mam lat 30 - nie urodziłam jej jako nastolatka Nieco niezręczne jest poznawanie teorii potrzebnej do egzaminu wraz z dzieciakami młodszymi od naszej "Ojanny", patrzącymi na Ciebie z głupawo-ironicznym wyrazem pyska. Głupio jest też potem oblewać egzaminy praktyczne - wiek wydaje się taki męcząco zobowiązujący Jeżdżę od września i podobnie jak i Ty, przeżywam jeszcze ciągle każde uruchomienie samochodu (a też jeżdżę codziennie). Ale to powoli się zmienia. Nie dalej niż dwa dni temu, zastawili mnie na parkingu tak, że nie umiałam sama stamtąd wyjechać. Zadzwoniłam po pomoc do mojego męża. Przyjechał i stojąc na zewnątrz podpowiadał mi jak się z tego wykaraskać (żadnego wsiadania i wykonywania manewru za mnie). Ale ile takie zmiany wprowadzają w moim życiu pozytywów ) 1. Nauczyłam się czegoś nowego a) nie czuję się stara - ciągle jeszcze się uczę b) jestem wolna - nareszcie nie muszę prosić męża o zrobienie ze mną zakupów (dużych, w Auchan na przykład) c) nie muszę z NIM robić zakupów ))))) d) mogę pojechać tam, gdzie chcę i nie marznie mi tyłek 2. Mieszkam w miejscu, gdzie nikt nie maluje na ścianach napisów w stylu: "Policja to ch........" a) nie ma malowideł b) nie ma przekleństw pod oknami c) można zasnąć nawet o 10 wieczorem, jeśłi masz taki kaprys, bo nikt nie wrzeszczy, nie słucha głośno metalu itd. otwierając przy tym okna, aby uraczyć sąsiadów 3. Mieszkam w miejscu, gdzie wokoło las. a) powietrze ma smak i zapach b) wiem, jak wygląda chodzący po ogrodzie bażant c) widziałąm KWICZOŁA ) d) sikorki zaczynają prawie siadać mi na rękach - nie tylko bogatki ale i modre e) posadziłam miłorząb, i tulipanowca, i metasekwoje, i jaśminowce wonne, i dzikie róże, i mnóstwo tawuł, i......... (tego "i" musiałabym pisac okropnie dużo Podsumowując: kocham swoje błoto. Jak pada to zakładam kalosze (długie, ocieplane). Jak dojadę do asfaltu to zmieniam je na kozaczki i chowam do reklamówki. To żaden kłopot. Droga jest prywatna i trochę nas będzie kosztowała. Ale powoli wysypujemy ją różnymi utwardzającymi materiałami. Jak zrobiło się śnieżnie a potem się rozpuściło to trzeba było zostawić samochód na początku sadu i 150 metrów dojść po błocie. Wykupiłam więc AC - teraz nie martwie się, że mi ukradną moja "Samantę" . Poza tym, stan drogi już jest na tyle dobry, że nawet jak pada to dojeżdżam do domu. Samochód daję do mycia raz w tygodniu. W końcu i tak i tak trzeba go przecież myć. Życie to zmiania. Jeśli nic sie nie zmienia to znaczy, że umarłeś. Niektórzy umierają zanim jeszcze zostaną pochowani. Pozdrawiam optymistycznie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
NatkaB 14.01.2005 15:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Stycznia 2005 Ja wypróbowałam tz.worki. Na każdą z nóg nakładałam duże reklamówki z hipermarketów,obwiązywałam,żeby się nie osuwały paskami folii które później wyżucałam na stabilnym gruncie./wcale nie żartuję/ może i śmieszne rozwiązanie ale zaoszczędza nerwów.Tylko przyznaję się że robiłam to na niezbyt długim odcinku. Husteczką przecież nie usuniesz. Gdybyś nie napisała, że żartujesz, to tak bym pomyślała. I tak codziennie w tych reklamówkach? A co później z nimi robiłaś? Do kosza? Czy do torebki na następny dzień? Przecież to masa reklamówek! Co najmniej 20 tygodniowo! Rany! usiłowałam sobie wyobrazić siebie chodzącą w reklamówkach na nogach i padłam ze śmiechu )) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
NatkaB 14.01.2005 15:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Stycznia 2005 Paty - zamiast budować nowy dom po prostu kup sobie samochód terenowy - będzie taniej i fajniej . U mnie w okolicy sporo ludzi ma terenowe jeepy itepy zapewne właśnie po to, żeby pokonywać ten kilometr po wybojach codziennie. Ja na szczęście mam tylko 50 m wybojów. ja mam tylko 200 metrów wertepów i błota, i strasznie zabłocony podjazd - co mnie chyba bardziej denerwuje niż sama jazda po wybojach Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 14.01.2005 18:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Stycznia 2005 Mąż kiedyś dał mi pojeździć na lotnisku ( droga na Chociwel) , dzieci siedziały z tyłu i płakały ! Chyba nie będzie ze mnie kierowca to jest właśnie typowy przykład jak się kobietom wmawia że nie dadzą sobie rady za kierownicą - zapewniam cię że to umiejętność taka jak upieczenie ciasta - wprawa czyni mistrza. Jak będziesz jeździć to się nauczysz. A w takie stiwerdzenia to nie wierz, prawie każdy potrafi jeździć tylko musi chcieć. A najgorsi za kierownicą to są emeryci w kapeluszu albo faceci z wąsami a nie baby. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jędrzej 02.02.2005 00:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lutego 2005 Paty! Myślę, że nie chodzi tylko o wyboje, ale o to że każdy wyjazd do miasta to wyprawa, a wy nie możecie się od tego miasta uwolnić. Też tak mam. Do miasta 15 km, rano korki (wybojów wprawdzie mam tylko 50m i to własnych, ale asfalt nieodśnieżany) Wiedziałem, że będzie ciężko (bo dzieci szt. 3 muszę wszędzie wozić), ale nie myślałem że aż tak! Ze zgrozą myślę o dniu, kiedy najstarsza córka pójdzie do liceum! Staram się jednak porażki obracać na swoją korzyść.W myśl powiedzenia, że pierwszy dom buduje się dla wroga postanowiłem sprzedać go i wybudować drugi bliżej miasta (budowałem oszczędnie, więc powinienem na tej transakcji zarobić na lepiej połozoną działkę). Liczenie na to że się przyzwyczaisz nie jest raczej dobrym pomysłem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mradom 02.02.2005 15:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lutego 2005 Powaga, wszystko ma swoje plusy i minusyMieszkasz sobie na wlasnych smieciach i nie musisz wysluchiwac sasiadow za sciana lub patrzec na kratki wentylacyjne czy czasem nie wyjda stammtad pluskwy bo u ciebie w mieszkanu tez jest fajnie (i tutaj nie zartuje). Ja mam do wykonczenia domek i tez jest troche szutrowa droga ale jzu nie moge wytrzymac w tych blokowych smrodach (prosze tu jest Panski kluczyk do zsypu - ostatnio mi gospodyni wreczyla i myslalem ze ja do tego smierdzacego trupem zsypu wrzuce). Ach stara nie lam sie przyjdzie lato i bedziesz szczesliwa - rowerek spokojna droga dzieciaki z usmiecham na twarzy, ze mieszkaja w naturze i nie bawia sie w piaskownicy razem z kupkami po piesku) Oj jestem w w takim humorze ale jak pomysle, ze mam tyle roboty przy chalupie to troche mi mina sie zmienia ale cos trzeba w zyciu robic i po sobie pozostawicMarcin R. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paty 02.02.2005 15:49 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lutego 2005 Wszystko to pewnie zależy od tego kto gdzie mieszkał. Ja akurat wyprowadziłam się z najnowszego osiedla budowanego w naszym mieście. Nowoczesne jednoklatkowe bloki , piękna infrastruktura, zieleń , plac zabaw . Wszystko czyste zadbane. Może dla tych ci mieszkają w wielkich blokowiskach, na ogromnych osiedlach z wielkiej płyty , szarych i burych - własny kawałwk zadbanej ziemi jest wszystkim. Muszę sie Wam przyznać że zbyt pochopnie podjęłam decyzję o budowie domu.Tym bardziej że jest to mój drugi dom. Pierwszy został przekazany moim rodzicom , bo przeważyła jednak chęć mieszkania w bloku i w mieście. Na ten obecny zdecydowaliśmy sie po 8 latach . I chyba to jeszcze nie nastapił ten właściwy czas. Myślę że njlepszy dla mnie byłby dom ale w mieście. Paty. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jędrzej 02.02.2005 19:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lutego 2005 Mówisz całkiem jak moja żona. Widzę że nie pozostaje Ci nic innego jak kupić jakiś segment w mieście Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mradom 02.02.2005 22:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Lutego 2005 Na szczescie nie ma sytuacji bez wyjscia. Posiadanie domu to nie amputacja, zawsze mozna sie wycofac. Stary glowa do gory. To jest tez moj pierwszy dom i do tego jeszcze dziwczyna na ktorej mi bardzo zalezy zupelnie nie rozumie mojej checi do swobody. Masz ladny domek to nie jest balast jak sie nie podoba poszukaj lokalu w miescie, przemysl od kazdej strony i zrob jak ci rozum podpowiada. Ja wiem tylko jedno, jak sie obnizy loty ciezko pozniej zlapac wysoki pulap.Glowa do gory Marcin R. PS. Nie wiem w jakim miescie ew. mozesz mieszkac, ale na przykladzie wawy. Moj domek jest ok 15 km od centrum Z okna widze stawy hodowlane jak sie zakoleguje z wlascicielem to bede mial rybke na kolecje a dzieci to juz sie nie moge doczekac, bede sie mialy gdzie bawic, grillek chca znajomi prosze bardz jak ktos zaniemogl i chce zostac na spanko - prosze bardzo masz cala gore dla siebie. A z tego mojego zadupia to jade do roboty krocej niz ludzie mieszkajacy ja niejednym warszawskim osiedlu. Ale oczywiscie kazda sytuacja jest indywidualna. Ja tak piszcze do dzieciakow a mi sie piekna dziewczyna rozmysla czy chce byc ze mna.Aj trza byc optymista, moze i twoja miejscowosc na uboczu kiedys bedzie nalezala do wielkiego miasta cywilacja i aglomeracja sie rozrastaja w szybkim tempie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 03.02.2005 09:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Widać, że wszyscy mieszkający poza miastem mamy podobne przemyślenia. Nie ma lekko ale coś za to dostajemy coś pięknego. Od siebie dorzucę tyle, że decydując się na budowę kolejnego domu poważnie myślę o tym, że wynajmiemy mieszkanie w mieście na czas gdy nasze obecne maleństwo pójdzie go gimnazjum. Porobiło się tak z pracą, że zastanawiając się gdzie budowac dom doszliśmy do tego, że przede wszystkim budować w miarę tani i mały, żeby nie stanowił kamienia uwiązanego do szyi. Kto wie czy nie przyjdzie go sprzedać albo wynająć, albo potraktowac jako letnisko. Przeglądam forum i chyba lekko zazdroszczę ludziom co budują domy na lata. Ja tej pewności nie mam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 03.02.2005 12:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Widać, że wszyscy mieszkający poza miastem mamy podobne przemyślenia. Nie ma lekko ale coś za to dostajemy coś pięknego. Od siebie dorzucę tyle, że decydując się na budowę kolejnego domu poważnie myślę o tym, że wynajmiemy mieszkanie w mieście na czas gdy nasze obecne maleństwo pójdzie go gimnazjum. Porobiło się tak z pracą, że zastanawiając się gdzie budowac dom doszliśmy do tego, że przede wszystkim budować w miarę tani i mały, żeby nie stanowił kamienia uwiązanego do szyi. Kto wie czy nie przyjdzie go sprzedać albo wynająć, albo potraktowac jako letnisko. Przeglądam forum i chyba lekko zazdroszczę ludziom co budują domy na lata. Ja tej pewności nie mam. Maciejo - pociesz się, że nie tylko nad Tobą wisi perspektywa zmiany Też budujemy dom taki i w takim miejscu, żeby w razie czego się sprzedał nie bez zysku Ale jednak mam nadzieję, że troszeczkę nam się uda w nim pomieszkać. Sporo moich znajomych budowało nawet nie myśląc o możliwych zmianach, a zmiany ich dopadły. Takie czasy, ale zyc trzeba BabaB Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magmi 03.02.2005 12:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Wszystko to pewnie zależy od tego kto gdzie mieszkał. Ja akurat wyprowadziłam się z najnowszego osiedla budowanego w naszym mieście. Nowoczesne jednoklatkowe bloki , piękna infrastruktura, zieleń , plac zabaw . Wszystko czyste zadbane. Może dla tych ci mieszkają w wielkich blokowiskach, na ogromnych osiedlach z wielkiej płyty , szarych i burych - własny kawałwk zadbanej ziemi jest wszystkim. Muszę sie Wam przyznać że zbyt pochopnie podjęłam decyzję o budowie domu.Tym bardziej że jest to mój drugi dom. Pierwszy został przekazany moim rodzicom , bo przeważyła jednak chęć mieszkania w bloku i w mieście. Na ten obecny zdecydowaliśmy sie po 8 latach . I chyba to jeszcze nie nastapił ten właściwy czas. Myślę że njlepszy dla mnie byłby dom ale w mieście. Paty. Paty, naprawdę, poważnie myślisz o poworcie? Szkoda... Ale z drugiej strony, wy sami wiecie najlepiej czego potrtzebujecie do szczęscia, jeśli nie ma szans na polubienie swojego nowego miejsca na ziemi, to lepiej poszukać innego. Myślę, że bardzo dobrze się stało, ze tak otwarcie i szczerze napisałaś o swoim rozczarowaniu. Wiele osób trafia na to forum we wczesnym stadium okołobudowlanej gorączki, kiedy wydaje się człowiekowi, że każda trudność jest do przezwyciężenia i że właśnie im uda się wybudować dom o połowę taniej niż innym, że w ostateczności - gdyby na wykończeniówkę nie starczyło - to człowiekowi do życia wystarczy goły beton... No i oczywiście, że przeprowadzka rodziny z małymi dziećmi ze środka miasta do wsi odległej o 30 km nie pociągnie za sobą żadnych niedogodności, tylko samą radość z obcowania z naturą. Może dzięki Tobie ktoś przemyśli jeszcze raz swoje wybory, może zmieni jakąś decyzję, może później będzie myślał, że całe szczęście, że przeczytał ten wątek... Dla równowagi dodam, że osobiści - po dwóch zimowych miesiącach, które minęły od naszego zamieszkania w nowym domu - za nic bym juz do miasta nie chciała wrócić. Ale równocześnie zadowolona jestem, że nie za daleko od tego miasta uciekliśmy... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mradom 03.02.2005 12:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Magmi a jak macie daleko do miasta i ile wam zabiera dojazd.Ja mieszkam po jednym miestem, no raczej miasteczkiem a do stolicy mam 15km sa jakies polaczenia autobusy, koleja na jakies zakupy moge pojechac do marketu rowerkiem - 10 min maks szkola, basen i inne rozrywki sa blisko w malym miesteczku - mam nadzieje ze sie jakos przyzwyczaje Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magmi 03.02.2005 13:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Magmi a jak macie daleko do miasta i ile wam zabiera dojazd. Tak jak wcześniej w tym wątku pisałam, mieszkamy wprawdzie na wsi, ale tuż za rogatkami miasta (Gliwice, czyli miasto średniej wielkości - ok. 200 tys. mieszkańców). Do samego centrum mamy 10-15 minut jazdy samochodem, szczęśliwie wybudowaliśmy się po niezakorkowanej stronie miasta. Wadą takich dogodnych lokalizacji, łaczących zalety wsi i miasta, jest oczywiście cena działek... Za to, niestety, trzeba sporo zapłacić. W naszym przypadku działka była dużą inwestycją, jej koszt razem z uzbrojeniem stanowił około 25% całej iwenstycji. Oczywiście wiem, że mieszkańcom dużych miast, zwłaszcza Warszawy, ale także Poznania, Krakowa czy Wrocławia trudniej jest taką kompromisową lokalizację znaleźć. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paty 03.02.2005 13:15 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Ja od bramy swojego domu do centrum miasta (70 tys. mieszkańców) mam 12 km. Brak połączenia autobusów miejskich, brak busów. Naszczęście mam swój samochód i nim jeżdżę do miasta. Córkę do szkoły zawozi mąż , ja do pracy jadę nieco później. Wracamy do domu po zrobieniu zakupó itp. ok godz 19. Jest już ciemno . Czy w bloku czy w domu dla mnie jest tak samo. Może bierze się to z tego że jak miałam ochotę pobyć na łonie natury jechałam 15 km dalej i byłam u rodziców w ich pieknym ogrodzie. Mamy tam swój pokój i mogliśmy nie wracać do miasta przez tydzień tylko od nich jeździć do pracy. Może ten brak euforii bieże się z tego że dla niektórych budowa domu to cel życia, spełnienie największych marzeń. Dla mnie i mojego męża dom to następny etap w życiu . Było duże mieszkanie, teraz jest dom. Są ludzie którzy się spełniają cały czas robiąc coś przy domu, ulepszają , dłubią.My nie jesteśmy z tych wiecznych budowniczych. Zrobilismy wszystko co powinno być zrobione, na wiosnę posadzę trawę i kilka roślin i tyle. Myślę ze budowa nasza wynikała też z faktu ze wszyscy nasi bliscy znajomi wybudowali domy i to w tej samej okolicy w promieniu 1 km. Myślę że wiosną i latem mieszkanie w domu będzie większą przyjemnością. To zima tak źle mnie nastraja. Nie cierpię zimy i zimna. Jestem ciepłolubna Paty. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magmi 03.02.2005 13:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 A kto nie jest? Ciepłolubny, znaczy się? Rozumiem z tego, że decyzja jeszcze nie podjęta. Poczekaj spokojnie... Przyjdzie wiosna... Ze znajomymi zaczniecie ogródkowe imprezy... Będzie całkiem inaczej. Może po prostu musisz się do nowej sytuacji przywyczaić? A może to też jest trochę tak, że zbyt wiele oczekujemy od tego naszego wymarzonego domu? Zamieszkanie w nim ma zamienić nasze życie w sielankę, od tej pory dzieci będą już zawsze grzeczne, pogoda zawsze piękna, a my zwsze wypoczęci i szczęśliwi na naszym cudowanym tarasie, w naszym cudownym ogrodzie... A tu guzik, dom wybudowany, graty przeniesione, w kominku się pali, a życie jakie było, takie jest... A do tego kończy się radosna adrenalinka związana z budową. Uszy do góry. Dni są już coraz dłuższe. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paty 03.02.2005 14:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 [/b]magmi !!!!!!!!!!!!!!!!!!! To własnie jest to ! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
MaciekW 04.02.2005 08:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Lutego 2005 Budowę rozpoczniemy myślę w połowie kwietnia. Przeszliśmy długą drogę od poszukiwania nowego mieszkania, poprzez próby zamiany mieszkania w bloku na domek do remontu, potem oglądanie stanów surowych, aby wreszcie zdecydować się na zakup działki i budowę. Zdecydowaliśmy się ponieważ:- działka jest zlokalizowana 14 km od naszego obecnego miejsca zamieszkania i niewiele dalej od południowych dzielnic miasta, z którymi jesteśmy związani rodzinnie i zawodowo;- dysponujemy dwoma samochodami, choć żona po otrzymaniu prawa jazdy w 1992 roku dopiero ostatniego lata ponownie siadła za kierownicą;- córka (latem skończy 12 lat) - dokończy obecną podstawówkę i planujemy, że pójdzie do gimnazjum w tej samej okolicy - oceniamy, że dojazdy nie będą wielkim problem, bo to po drodze;- w bezpośrednim sąsiedztwie obu szkół mieszkają Rodzice żony i w sytuacjach awaryjnych dzieciak będzie się miał gdzie podziać, będzie miał róznież gdzie poczekać na zajęcia pozalekcyjne;- żona pracuje przede wszystkim na uczelni i ma tylko kilka godzin obowiązkowych tygodniowo, a dodatkowo ma możliwość samodzielnego ich układania i może je dostosować do planu lekcji córki;- charakter mojej pracy pozwala mi w zasadzie w każdej chwili wyjść z biura, powiem więcej, mnie w biurze być nie powinno, powinienem być u klientów - dostosowuję się w ten sposób do dodatkowych zajęć żony, które mogą być przez trzy tygodnie bez przerwy i może ich nie być przez trzy miesiące, ale zawsze wymagają jej obecności od godziny do godziny. Dlaczego o tym piszę w tym miejscu? Bo problem wybojów i wertepów wydaje mi się niepoważny. Trywializując można by powiedzieć, że "widziały gały co brały". Czyżby w czasie budowy problem nie istniał? Co najmniej kilka rozwiązań forumowicze już podpowiedzieli. Zdecydowanie poważniejsze wydają się być problemy zgłoszone w drugim liście. Te rzeczywiście mogą odebrać całą radość z przeprowadzki do własnego domu. Po zakupie działki namawiliśmy siostrę żony i jej stadło, aby zainteresowali się wolnymi jeszcze działkami przy naszej ulicy. Nie zdecydowali się i rozumiem ich argumentację. Przypuszczam, że mieliby podobne problemy jak Paty. Ich córka chodzi do pierwszej klasy i czasami rozpoczyna lekcje około godz. jedenastej. Oboje pracują w pełnym wymiarze godzin i obecnie nie wracają do domu przed osiemnastą, ale mają opiekunkę do małej, pomaga też Babcia. Mają jeden samochód, a na razie komunikacja alternatywna w naszej miejscowości najlepsza nie jest. Paty, życzę Ci abyś znalazła rozwiązania wszystkich swoich trudności, a radości z mieszkania na swojej ziemi i nie w blokowisku przysłoniły wszelkie problemy; abyś za kilka miesięcy śmiała się ze swoich rozczarowań. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mradom 04.02.2005 08:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Lutego 2005 Ja tez zycze, zebys odnalazla sie w nowym miejsu, mysle ze w tym jest problem. Ja tez dojezdzalem za mlodu do szkoly przez 4 lata 14 km i nie narzekam na to, wyrobilo to troche samodzielnosci w czlowieku a i ducha walki rowniez (dawna zatloczone autobusy ). Juz niedlugo lato, droga wyschnie - pewnie z czasem ja utwardza i bedzie piekenie sie budzic jak ptaszki cwierkaja i sobie postanowic w sobote ze bedziemy kosic trawe i na rowerku gdzies sie wyskoczy. Trzymaj sie i glowa do gory. Marcin R. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.