Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

.


Agnieszka1

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 109
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Ja ani przed ślubem ani nawet teraz nie twierdzę, że nigdy nie chcę mieć dzieci.

A Bartek dobrze wie to wszystko, co ja tu wypisuję, bo rozmawiamy o tym, ostatnio często. I nie ma w nim niezrozumienia.

Ja nigdy nie zakładałam, że dzieci mieć nie będę, tylko myślałam, że gdy już ciało i dusza będa gotowe to to się wszystko razem zgra i będzie wiadomo, ze teraz chcemy itd. A tymczasem im blizej zakładanego terminu, im bardziej wgłębiam się w literature i opowieści mam, tym bardziej mnie odpycha od tego całego macierzyństwa.

 

Na każdy Wasz argument o pięknie ciąży, karmienia, ja znalazłabym natychmiast drugi na nie. Karmienie dla mnie to coś okropnego, nic nie poradzę, tak mam. Ciąża- koszmar. Nie będę zagłębiać tematu, bo mnie mamy zagryzą :wink:

Po prostu ten czas kojarzy mi się z koszmarem i wielką karą a nie cudownym czasem.

 

Strach i niechęć. Takie mam uczucia.

Ale ich nie było zawsze. Pojawiają się, gdy uświadamiam sobie, ze to juz ten czas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marta - to ja gościówka bólo-bojna. Poprawiam się i oświadczam, że Twój post był BARDZO KRZEPIĄCY!!! i bardzo dobrze oceniłaś moje odczucia: i chciałabym, i boję się... i u mnie to nie kwestia braku instynktu (ten mam), i nawet nie boję się zmian, tylko TEN BÓL :cry: mnie powala! Dobrze, że kilka z Was napisało, że po fakcie ból to tylko mały % z narodzin dzidzi :D To mnie podtrzymuje na duchu :wink:

 

 

 

Aniu, ja to doskonale rozumiem. Czasami tego instynktu brak i na to chyba się nic nie poradzi. jedynie czas. Wiem, że on może nigdy nie nadejść (ten instynkt). Te moje ochy i achy to raczej dla gościówki, która chciałaby, ale się boi :) Zabrzmiało to fatalnie :-? Chodzi mi o to, że z postu wynikało, iż nie brak jej instynktu, a brak odwagi, boi się bólu, boi się zmian...

 

Aniu nie każdy musi pragnąć być matką czy ojcem. Współczuję Ci bardzo, bo zdecydowałaś się już, w sumie wbrew sobie i to musi być niesamowicie trudne. Mam jednak nadzieję, że gdy już dzidziuś pojawi się na świecie, oszalejesz na jego punkcie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anno no to cudownie ze zakladasz ze dzieci beda :p Myslalam ze ich nie chcesz.

No i Aniu nie bede powielac postow kolezanek ze ciaza mimo dyskomfortu jest piękna bo jak sama mowisz zawsze znajdziesz argument przeciw - wiec nie ma sensu. Wazne ze dzieci chcesz.

Mysle Aniu ze poprostu za duzo myslisz i za duzo czytasz.

Moze bardziej skup sie na tym jakie trzeba poczynic przygotowania aby miec zdrowa ciaze a nie na tym jaka ona jest straszna. Twoja moze przeleciec bez zadnych dolegliwosci przeciez.

 

No i czy nie przyjemniej myslec o tym jak pojdziesz sobie na spacerek z wozeczkiem, jak bedziesz robic babki z piasku,jak sie bedziesz przytulac ze swoim dzieckiem, jak przezyjesz drugie dziecinstwo - rodzice moga zjezdzac znow jak za dawnych czasow ze slizgawek, jezdzic na sankach, bujac sie na hustawkach - super sprawa :p :wink:

Zamien mysli o uciazliwej ciazy ktora trwa tylko 9 miesiecy na mysli o wspolnie spedzonych z dzieckiem kilkudziesieciu latach :p

Zycze powodzenia

 

Aha a jesli o zakladanych terminach kiedy najlepiej w ciaze zajsc - mam nadzieje ze bierzesz pod uwage ze od momentu podjecia decyzji ze chcesz zajsc juz w ciaze to jeszcze jakies pol roku minie? Jakies 3 na przygotowania, badania, i nastepne 3 przecietnie na probach zajscia w ciaze.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem Agnieszko, wiem...

Przygotowania się zaczęły od 1 stycznia. I dlatego tak się szarpię :wink:

Choć ostatnio mój mąż mnie zadziwił i pocieszył, bo przecież widzi co się ze mną dzieje i sam zaproponował, że nic na siłę. Jeśli nie będę gotowa i na pewno nie będę chciała zajść w ciążę latem to to jeszcze trochę odłożymy.

Tyle, ze ja pewnie tak świadomie nigdy nie będę chciała.

 

Skończy się na tym, że wbrew sobie i trochę za karę się zdecyduję, bo dla mnie zaden moment nie jest dobry a potem zobaczymy. Czy to będzie koszmar czy też nie, jakoś to przeżyję.

 

Tylko jestem rozczarowana, bo myślałąm, ze się bedę na ten czas cieszyć i że będzie dla mnie to coś ważnego. A jest to kara i przykry obowiązek.

 

I wiem, ze potem wszystko się zmieni. I te zmiany będą, mimo, ze wcale ich nie chcę. I dlatego kwestia macierzyństwa mnie całkowicie zniechęca.

 

Do tego jak widzę mamy kwilące nad wózkami to ogarnia mnie coś na kształt ulgi ze ja się nie muszę tak wygłupiać i pobłażliwego współczucia. Wiem, ze to głupie, ale wózek, spacery itd. też mnie odpychają. Ja wolę swoją pracę zawodową...

 

Beznadziejny ze mnie przypadek :wink:

Na każdy argument potrafię odpowiedzieć tzrema czepiającymi się :wink:

 

Ech...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu,

widzę, ze u Was rzeczywiście temat jest bardzo na czasie.

Dodam wiec od siebie ( i mam nadzieję, że nie odbierzesz tego jako wścibstwa ani zawoalowanej indoktrynacji), że ja - czytając wiernie Twój dziennnik - nie raz miałam już odczucie, że Tobie wcale instrynktu macierzyńskiego nie brakuje. Te zachwyty nad małym, słodkim Rudkiem i małą, słodką Korą... :lol:

 

Tylko że to często jest tak, że my - kobiety cywilizowane, czasem aż za bardzo cywilizowane - wcale swoich instytnktów nie lubimy.

Chcemy same o sobie decydować, nie życzymy sobie, żeby nami miotały pierwotne odruchy, żeby hormony mówiły za nas naszymi ustami, deformowały nasze ciało i kazały nam godzić się z radością na prymitywane odruchy, przed którymi umysł się broni (np. wyciek mleka z piersi na odgłos płaczu dziecka). Chcemy kontroli nad swoim życiem, a macierzyństwo w początkowej fazie ciąży, połogu, karmienia - sprowadza kobietę z pozycji istoty myślącej, podejmującej świadome decyzje do poziomu bardzo biologicznego. I wiele z nas cofa się przed tym i broni, mając poczucie, że broni własnego JA.

Doskonale to rozumiem, w dużym stopniu miałam tak samo.

 

A teraz - z drugiej strony muru - widzę to inaczej. Z urodzeniem własnego dziecka nie może się równać nic. Absolutnie NIC.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

magmi kochana

Rudek i Kora to jednak nie to samo :wink:

Korę zawsze można zamknąć w Kojcu a Rudka zostawić samego w domu i nic :lol:

 

Jakoś to być musi.

Nie jestem urodzoną mamą ale chyba nie mam wyboru :wink:

 

W moim otoczeniu nigdy nie było małych dzieci. A gdy już się pojawiły odkryłam, ze mnie drażnią i ze najprzyjemniejszy jest dla mnie moment, kiedy sięm zabieram i idę do własnego, spokojnego domu. Tak mam od wielu lat i nic się nie zmienia.

I w tym wszystkim ciężkim dla mnie jest to, ze decyduję się na zmianę życiową wcale się na nią nie ciesząc i nie pragnąc jej. Tylko z obowiązku. I to jest smutne.

 

A swoją drogą ingerować sobie możesz kiedy tylko zachcesz. Moze mi na dobre to wyjdzie? :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 ? :D to jeszcze nie tak strasznie :wink:

kiedy byłam w tym wieku :wink: moje kolezanki na wieśc o spodziwewanym potomku pukały się w głowę :) i łzy lały, że wypadam z kursu :lol:

 

pewna zatwardziała znajoma :) , która mówiła : nigdy w życiu , nie znoszę dzieci, nie chcę i koniec !!! Poczekam az mnie sklonują :) po 30 ciut ciach, pach - i zwrot o 180 stopni : poczuła wolę :D i teraz jest mamą ponadrocznego.

żyje :) dalej nie znosi dzieci - tylko cudzych :)

 

instynk samozachowawczy jest silniejszy od macierzyńskiego i już :-?

chociaż z drugiej strony : komórki chcą życ, chcą się rozmnażać :wink:

 

ja mam podobne odczucia do twoich związae z kolejnym dzieckiem : nie, nie żebym nie chciała, przeciwnie

ale nie teraz, raczej już nie teraz - bo ciśnienie na kolejne było, kiedy syn był jeszcze mały

teraz nie : nie chcę bo kolejnych 5 lat życia tylko dla Malucha

nie żałuję ani jedego dnia, taki był mój wybór i choc czasem nie było rózowo i słodko - warto było z nim zostać w domu, warto było sobie przekierować priorytety : nie kariera, nie kasa, nie rozwój osobisty :wink: - tylko własnie bycie z nim w 100 %

a poza wszystkim :) juz mnie troche rozpuścił samodzielnością :wink: : sam sobie kabanosa z lodówki wyciągnie na sniadanie :D a i kapcie po robocie poda :wink:

 

nic na siłę - jak mówi mąż :)

bo dziecko, które słyszy :wink: od mamy : no trudno... :-?

bo dziecko, które ma się urodzić : bo tak trzeba, bo czas, bo dla kogoś...

to chyba nie najlepszy start :-?

bo to nie polega na zbijaniu argumentów, czy przekonywaniu kogos : zobaczysz.. poród nie boli. Boli.

szybko się o tym zapomina : szybko :D

karmienie jest cudowne : bywa też uciązliwe etc.

 

dla mnie to przede wszystkim kwestia odpowiedzialności : nie mozna sie z tego wypisać :roll:

i zdać : jakoś to będzie :roll:

odpowiadam za i wobec niego

i moje bliskie bezdzietne z wyboru naprawdę szanuję : właśnie za to, że takiej odpowiedzialności nie chcą, nie mogą , nie potrafią wziąć - mówią o tym i na ołtarzu macierzyństwa się nie kładą, bo wypada :wink:

a ja wizji nie roztaczam :lol: - ani słodkich ani mrożących krew w żyłach :)

tak w okolicach 35 :wink: same przychodzą na konsultacje :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu...

Przeczytałam wszystkie Twoje posty w tym wątku jeszcze raz i teraz nad nimi myślę.

Dlaczego uważasz, że masz OBOWIĄZEK urodzić dziecko? Chyba nie dlatego, że GUS straszy niżem demograficznym... :wink:

Dlaczego chcesz postąpić tak bardzo wbrew sobie?

Jedynym dla mnie wytłumaczeniem jest, że Twój mąż bardzo chce mieć dzieci, ale piszesz też, że on rozumie Twoje wątpliwości.

Nie wszyscy muszą mieć dzieci. Dlaczego oczuwasz taki przymus, przy jednoczesnym gwałtownym wewnętrznym sprzeciwie?

Wiem, że nasze rady często trafiają w próżnię, trudno czasem zrozumieć motywy postępowania czy też obawy kogoś znanego tylko wirtualnie.

 

W czym naprawdę leży problem?

Czy w tym, że nie chcesz mieć dzieci, a czujesz się do tego zmuszona (ale DLACZEGO???)?

Czy w gruncie rzeczy chcesz mieć dziecko, tylko denerwuje Cię perspektywa zmian w Tobie i Twoim życiu z urodzeniem dziecka związana ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie poczytałam ten wątek i przypomniały mi się czasy, kiedy miałam podobne rozterki. Nie to, czy mieć dzieci, ale kiedy. Bo że będzie dwójka, to chciałam. Przy jedynakach rodzice głupieją ze strachu, przy dwójce - skoro nie mogą zgłupieć bardziej, to łapią dystans ..... i mądrzeją :lol: Ale decyzja - co jest teraz ważniejsze praca czy dziecko, też trochę dojrzewała. W końcu stwierdziłam, że im szybciej tym większą mam szansę na podołanie wszelkim obowiązkom. Nawet zawodowym. I mimo jak najbardziej naturalnych obaw i strachu przed pierwszym porodem, bólu, który się zapomina praktycznie natychmiast po porodzie, tak pięknych chwil związanych z pierwszymi miesiącami i latami macierzyństwa nigdy więcej nie przeżyłam. Znają to uczucie wszystkie matki i tak naprawdę żadne słowa tego nie są w stanie opisać. To trzeba przeżyć. Takiej siły ducha, energii i poczucia szczęścia nie jest w stanie dostarczyć naprawdę nic innego. Żadna praca, żadna kasa, żadne sukcesy. Szczerze przyznam, że małe dzieci, ale CUDZE nie były nigdy moją pasją, wprost przeciwnie :oops: I pojęcie instynktu macierzyńskiego bylo mi absolutnie obce. Do momentu, kiedy nie przytuliłam takie cieplutkie 3,5 kg z bijącymserduszkiem. Rewolucja i olśnienie. Do dziś to czuję. I za nic w świecie nie dałabym sobie tego zabrać!!! A dziś :roll: ...stare chłopy, kończą studia....pewno niebawem wyfruną..... ale za to chodzimy razem na piwo! :lol:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu, radzę Ci z autopsji-nic na siłę. Jeżeli zdecydujesz się na dziecko dlatego że tak wypada, że ktoś wywiera na Ciebie presję itp, zrobisz wielką krzywdę swojemu dziecku. A potem Ci to wypomni, że go nie chciałaś. Ja wyszłam za mąż po studiach, w podobnym wieku co Ty nie czułam żadnego instynktu macierzyńskiego. W końcu zdecydowaliśmy się na dziecko, "bo tak wypada". W czasie ciąży cieszyłam się, byłam podekscytowana, pocieszałam się tymi wszystkimi zapewnieniami, że jak tylko przytulę moje dziecko to na pewno je pokocham. Kiedy urodziłam córkę, niestety sławetny instynkt się nie pojawił. Irytowały mnie wszystkie matczyne obowiązki, niejedną noc przepłakałam myśląc, jaką jestem wyrodną matką, która nie jest w stanie pokochać swojego dziecka. Straszna była dla mnie świadomość, żę nic nie czuję przytulając moje dzieko, zastanawiałam się co jest ze mną nie tak (nikomu nie zdradziłam moich odczuć).Po czterech latach urodziłam syna, była to dojrzała nasza decyzja. Dopiero przy drugim dziecku poczułam tę pełnię szczęścia którą opisują forumowiczki powyżej. Drugie dziecko pokochałam od razu, nie musiałam się tego uczyć jak w przypadku córki. Staram się traktować moje dzieci jednakowo, przytulać je tak samo,ale córka chyba ciągle czuje się mniej kochana od brata mimo że czasu i czułości chyba daję jej więcej niż bratu. Wierz mi, straszna jest świadomość, że nie ma takiego uczucia, jakie powinno być pomiędzy matką a dzieckiem. Morał mojej historii jest taki, że powinnaś poczuć dojrzałą potrzebę posiadania dziecka a nie ulegać presji kogokolwiek. Inaczej ucierpi na tym niewinny mały człowiek, a tego chyba nie chcesz.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...