Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Dziennik Whisperów


Recommended Posts

25 kwietnia 2005

Melduję, że w dniu dzisiejszym, we wczesnych godzinach porannych Ekipa opuściła plac budowy. Po trzech tygodniach zostawili nam całkiem porządmną chałupę, nawet w niej posprzątali :D . Zrobiło sie tyle pustego miejsca po ich przyczepkach i samochodach...

 

Jak widać na garażu mamy domurowany szczyt...

 

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/dom_szczyt.jpg

 

...a z innej perspektywy widoczny jest nasz komin.

 

 

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/dom_komin.jpg

 

Teraz czekamy na konstrukcję dachu, dziś firma mile mnie zaskoczyła informując, że więźba przyjedzie nie 10 jak planowano, ale 5 maja. To super, bo 9-go wyjeżdżam na tydzień, a strrrasznie chciałem być przy stawianiu :)

 

Oprócz tego cztery firmy toczą mniej lub bardziej wyrównany bój o kontrakt na pokrycie nam tego dachu. Jak sami zainteresowani wiedzą, ceny kręcą się wokół 30 tysięcy :evil: Tak to jest, jak sie chce mieć rozległą parterówkę... Wybór wykonawcy do końca tygodnia, a na jakiegoś 9maja widzielibyśmy początek krycia. No i wtedy mnie nie będzie :(

 

Kiedy ekipa już pojechała (czekali w sumie tylko na to, żeby nam oddać papierowy, błękitny dziennik budowy), zaczęliśmy jak dzieci latać po domu, bo w końcu mogliśmy :lol: Lataliśmy po wszystkich pomieszczeniach, mierzyliśmy i przymierzaliśmy, pełen odlot :)

 

A tu mały fotoreportaż: Whisper w domu.

 

Whisper na kibelku

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/wh_kibel.jpg

Whisper dłonie myjący

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/wh_rece.jpg

Whisper pod prysznicem

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/wh_prysznic.jpg

Whisper pijany... tfu! Whisper w wannie

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/wh_wanna.jpg

Whisper prasujacy w garderobie

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/wh_prasowanie.jpg

Whisper przegląda Forum w gabinecie

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/wh_komp.jpg

 

 

I niech mi ktoś powie, że ja tam juz prawie nie mieszkam :D

 

Mieliśmy również wizytę Jezierów, którym udało się zlokalizować naszą budowę. Pooprowadzaliśmy, potem wpadliśmy z rewizytą. Fajną mają chałupkę, nie powiem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 267
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

27 kwietnia 2005

Korzystając z tego, że dziś miało być ciepło i sucho (w odróżnieniu od planów meteorologów na jutro), wybralim się z Luśką na Budowę W Stanie Zawieszenia. Tak się narobiłem, że mało nie zdechnę :( Coś tam skopałem - w końcu szpadel Fiskarsa musiał przejść chrzest bojowy ;) - spisał się dzielnie, jestem bardzo zadowolony. Poza tym robiliśmy porządki po porządkach Ekipy. Jak uważni Czytelnicy zauważyli, mamy dziurę w ziemi - pozostałość dawnego fundamenciku pod coś, co nigdy nie powstało, a wymiarami miało przypominać dwa kioski Ruchu. Tam Ekipa wrzucała gruz (i chwała jej za to), wylewała resztki betonu z betoniarki, tam też odbywało się czyszczenie pompy przy zalewaniach. Niestety zmyślna ekipa wrzucała tam również flaszeczki, butelki po napojach, papiery, folie, puszki, wszystko czego się nie dało spalić bez produkowania wysoce toksycznego dymu, nawet dwie opony chłopcy tam upchnęli. Oczywiście przykryli to pokruszonymi bloczkami i innym śmieciem budowlanym, który w ziemi spoczywać może. Jak to Luśka zobaczyła to... kazała mi to odkopywać, wyciągać i sprzątać, bo "będę się źle czuła jak będę wiedziałą że pod ziemią takie śmieci leżą". Dobra, baba każe, chłop robi. Gorzej że to częściowo było podlane zastygniętym betonem :( Ale udało się, chociaż plecy bolą tak, że boję się, że jutro nie wstanę.

 

Oprócz tego przydały się zdjęcia, które pstrykałem bez opamiętania na różnych etapach budowy. Zniknęło nam jedno odejście kanalizacji. Było, chyba było, zrobili? Mieli robić? Na szczęście na zdjęciach okazało się, że mieli robić, zrobili, ale się zalało chudziakiem :) Według zdjęć trafiłem bezbłędnie - parę milimetrów pod powierzchnią był korek od kanalizacji... Ufff... Teraz będę robił dwa razy więcej zdjęć wszystkiego co się nie rusza i jest przeznaczone do przykrycia.

 

A! I mamy pliszki na działkobudowie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

5-6 maja 2005

 

Bedzie troche "reportaz na zywo", bo pisze na biezaco, potem tylko dodam zdjecia i wrzuce na forum :wink:

 

Z rana padalo jak diabli :( Wiazary przyjechaly troche przed czasem, ekipa troche po, wiec w sumie srednio wyszlo punktualnie. Niestety z powodu deszczu droga rozmiekla i przy probie wjechania na dzialke samochod z wiazarami zaczal sie zakopywac. Decyzja mogle byc tylko jedna - rozladowanie na ulicy i wnoszenie silami ekipy. Dobrze, ze ekipa wesola wiec mimo padajacego deszczu i blota po kostki jakos te wiazary pownosili. Wyjazd ciezarowki to temat na oddzielna opowiesc...

 

Powinienem jeszcze wspomniec o powodzi w domu. Lalo, woda nie miala gdzie odplynac i sobie stoi...

 

Dachowka bitumiczna a blachodachowka z posypka. Pojawil sie dylemat... Ekipa robi rowniez pokrycia dachowe i szef zaczal sie zastanawiac, czy jednak plyty OSB przy rozstawie wiazarow 1.25m nie ugna sie po zimie. Myslimy intensywnie...

 

No i mamy piewszy problem - garaz jest o metr szerszy niz w projekcie dachu. Na szczescie wiazary nie wpadly do srodka, ale okap zrobil sie waski - 10cm zamiast 50 :( Luska telefonicznie potwierdzila, ze szerokosc garazu jest zgodna z projektem, wiec zobaczymy co powie wiezbiarz...

Wiezbiarz wlasnie zadzwonil, przepraszal, kopnal sie przy odczytywaniu ze skanu, poprawki oczywiscie na jego koszt. Bardzo poprawnie sie zachowal ;)

Pare slow o ekipie. Ekipa "kulturna", wesola, zadnych przeklenstw, szef do wszystkich per Pan. Bardzo elegancko ;)

 

W pare godzin ekipa postawila wiezbe nad garazem.

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/wiezba_garaz.jpg

 

Do 17tej polowa wiezby nad glowna czescia juz stala. Najwiecej narobili sie przy wciaganiu jedenastometrowych wiazarow na dach. Nawet jak na szesciu chlopa jest to kawal ciezaru. Zadziwia mnie zwinnosc z jaka skacza po 12cm sciankach dzialowych. Ja po wlezieniu na wieniec czulem sie mocno niepewnie...

 

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/czlowiek_pajak.jpg

 

Nastepny dzien to dalsze wciaganie wiazarow i montaz. Ekipa pracuje bardzo dokladnie, na porzadku dziennym jest przestawianie wiazara o 2-3mm, bo "jeszcze nie jest cymes" :lol:. Jestem pod wrazeniem.

 

Luska wybrala sie do odsieciowanej Abromby, a potem obie + Abrombiatko pojawily sie u nas. Abromba dokonala "wycinki sanitarnej", zabierajac nam polowe lasu :wink:, coby u siebie przesadzic. A pomyslec ze ja glupi chcialem sie meczyc przy wycinaniu tych samosiejek. I niepotrzebnie - przeciez Abromba zalatwia to dokladniej. Niech Ci Abrombo rosna slicznie te badylki! :D

 

Pojawila sie rowniez ekipa jednej z firm starajacych sie o kontrakt na pokrycie naszego dachu. Poogladali, pomierzyli, pojechali. Nie marudzili ze wiezba krzywo i ze "tak sie nie robi", wiec chyba stoi to wszystko w miare rowno :wink: :lol: Aha, juz jestesmy prawie ze zdecydowani na zmiane pokrycia na blachodachowke z posypka, tyle ze cena jest jeszcze troche zbyt wysoka (o obu naszych szanownych oferentow :wink: ). Gdybysmy mieli wiazary nieco gesciej (co jakies 90cm a nie 125) to zostalibysmy przy goncie. Ta ekipa rowniez potwierdzila obawy naszych obecnych dachowcow - zbyt duzy rozstaw dla OSB 22mm. Zawalic sie nie zawali, ale po dwoch latach moga byc "fale Dunaju" z plyty OSB :( Dlaczego do $%#%^ przedtem wszyscy mowili, ze 22mm moze spokojnie byc na tym rozstawie? :evil: :evil: Dopiero wykonawcy mowia, ze moze z tym nie byc tak rozowo.

 

Do konca dnia ekipa postawila juz wszystkie wiazary na domu.

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/z_wiezba.jpg

Na poniedzialek zostaly im jeszcze szczyty, no i dokonczenie mocowania. A tymczasem mam juz piekny stryszek :D

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/stryszek.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 maja 2005

 

Od wczoraj inwestoruję sama, bo Whisper wyjechał na kilka dni. Jest nawet fajnie, tylko monotonnie :wink: , bo wszystko kręci się wokół dachu.

Ostatecznie dopiero dziś, ze względu na deszcze, zakończono montaż więźby. Było też trochę zabawy ze zrobieniem okapu na murowanej ścianie szczytowej, ale podobno panowie dali radę. Efektu finalnego jeszcze nie widziałam. Ciut przedfinalny wygląda tak:

 

http://zrobietosam.com/images/dziennik/wiezba_z_frontu.jpg

 

http://zrobietosam.com/images/dziennik/wiezba_zza_gorek.jpg

 

http://zrobietosam.com/images/dziennik/szczyt_tarasowy.jpg

 

 

Wybrałam sama (co za odpowiedzialność :) ) konkretną blachodachówkę z posypką - panowie statek i michał d. prowadzą bardzo wyrównaną walkę o zamówienie. Jutro do południa będę musiała się zdecydować na jedną. Nie będzie to łatwe, najchętniej dogodziłabym wszystkim :oops: Tak czy inaczej, trzeba będzie poczekać na towar do przyszłego piątku :( O ile postęp prac w kwietniu był zawrotny, tak maj wyglądać będzie chyba mizernie :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 maja 2005

 

Dobiłam targu w sprawie pokrycia dachu :D Dostałam bardzo przyzwoitą cenę, mam nadzieję, że firma do mnie nie dołoży :wink: Firmy reprezentowane przez panów ogłaszających się na Forum (Michał Dąbrowicz i Statek) bardzo się starały (dziękuję :D), szły z upustami łeb w łeb, więc o wyborze jednej z nich zdecydował bardziej czynnik losowy. Zaliczkę już wpłaciłam, ekipa wchodzi na dach w przyszły poniedziałek, robota zajmie im pewnie jakieś dwa tygodnie.

Wybór blachodachówki to dosyć ryzykowna sprawa 8) Będzie to dachówka Senator (imitująca gont bitumiczny) nowozelandzkiej firmy AHI Roofing w kolorze sunset. W Polsce jeszcze takiej kombinacji nie sprzedano, co więcej - nie widziałam żadnego dachu pokrytego tą dachówką nawet w innym kolorze 8) Właściwie to widziałam jedynie kilka zdjęć i próbnik koloru wielkości jakiś 10 cm2 :-? Były tylko 4 kolory do wyboru, a że dach chciałam mieć czerwonawy, to wybrałam ten sunset, chociaż się nim nie zachwycam, bo taki jakiś ceglasty ( a ja bym wolała zimniejszą czerwień). Wierzę, że dach mi się ostatecznie spodoba :D Na blachę jest 50 lat gwarancji, więc tak czy inaczej przyjdzie mi go polubić.

 

Sunset to jakby mozaika dwóch odcieni:

http://www.ahiroofing.pl/foto/senator_sunset2.jpg http://www.ahiroofing.pl/foto/senator_sunset.jpg

A tak wygląda dach w innym kolorze Ahi Senatora http://www.ahiroofing.pl/foto/senator.jpg

 

Obejrzałam dzisiaj efekt końcowy pracy ekipy od montażu wiązarów. Wyszło nawet OK (przynajmniej wizualnie dla mnie), natomiast zostawili nam całkiem spory bajzel na budowie :evil:

 

Gotowa ścianka szczytowa z konstrukcją okapu:

 

http://zrobietosam.com/images/dziennik/okap_nad_garazem.jpg

 

Po ostatnich deszczach mamy dużo wody w garażu

 

http://zrobietosam.com/images/dziennik/woda_w_garazu.jpg

 

A oto nasz kącik jadalny w "dużym pokoju":

 

http://zrobietosam.com/images/dziennik/jadalnia.jpg

 

I kilka zdjęć ogródka: pierwszy bez, przyrosty świerka kulistego, konwalie i świeża trawka:

 

http://zrobietosam.com/images/dziennik/bez.jpghttp://e-kipa.pl/~aretzkee/swierk_gniazdkowy.jpg

http://zrobietosam.com/images/dziennik/konwalie.jpghttp://e-kipa.pl/~aretzkee/trawa.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 maja 2005

Zrobiliśmy małego :wink: grilla. Pojawili się: Jezierowie, Martka, KZE z żoną, Sobotkowie, Nulle, Abromby, MPB1971 z mężem, Maluszki z kudłatym, Mieczotronixowie, Joshi z mężem (ale bez gadów). Nie powiem przez grzeczność :wink: kto miał przyjechać, ale nie przyjechał.

Nulla i Abromba wyszabro... eeee... dokonały wycinki sanitarnej i wywiozły trochę zieloności wszelakiej, której u nas jest mnóstwo. Joshi odjechała z larwami z kompostu. Smacznego życzymy :)

Wszystkim bardzo dziękujemy i zapraszamy ponownie :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z przyczyn logistycznych dekarze pojawili się po pierwszej. Wieczorem kiedy skończyłem pracę podjechaliśmy jeszcze na budowę. Postępy takie sobie - zaczęli montować pas podrynnowy. Poza tym mamy dylemat z odprowadzeniem wody z daszku nad gankiem - mamy tam niby mieć rury spustowe, ale po obejrzeniu dokłądniejszym stwierdziliśmy, że jednak trzeba będzie zrobić łańcuchy - rury wchodziłyby zbytnio w światło okien i cały ganek byłby przez nie zdominowany. Poza tym przestawiłem jedną rurę spustową, bo Luśka kazała ją wyprowadzić... na taras :D
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 maja 2005

Dzis mamy święto narodowe Norwegii, http://www.n1nj4.com/images/smiles/Norway.gif, w związku z czym pozdrawiamy wszystkich Norwegów.

 

Poza tym byłem po pracy na budowie - jak wiadomo "Pańskie oko konia tuczy". Dachmeni w sile trzech delikatnie podłamani deszczem gięli sobie blachę na pasy podrynnowe. Chciałem zaznaczyć, że potrafię obecnie biegle posługiwać się terminologią dekarską - takie wyrażenia jak pas podrynnowy, deska wiatrowa i kalenica mylą mi się już dość rzadko :wink:.

 

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/rynny.jpg

 

Tam gdzie przymocowali pasy podrynnowe, wieszali rynny. Rynny wzięliśmy w końcy Bryzy. Dlaczego? A nie wiem, jakoś tak wyszło. Wystarczyło, że Luśkę zostawiłem na parę dni samą w domu i później są efekty :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 maja 2005

Przed południem wybrałem się na budowę, żeby dokonać oceny postępów prac. Postepy są - mamy już wszystkie rynny, tylko rur spustowych nie ma. Mamy też łaty i folię na połowie dachu. Niestety po południu zaczął padać deszcz, więc prawdopodobnie tempo prac uległo spowolnieniu...

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/dach_folia1.jpg

Na zdjęciu powyżej wprawne oko dostrzeże dwa kawałki pokrycia położone obok siebie. Dla mniej wprawnych oczu zbliżenie poniżej:

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/dachowki_closeup.jpg

Trochę się zdziwiłem, jak zobaczyłem ten z lewej (najpierw tylko on leżał na dachu). Wydawało mi się, że ta blachodachówka miała być jaśniejsza... Zaraz jednak znalazł się drugi kawałek, jaśniejszy, ale jednokolorowy (na pierwszym można zobaczyć delikatne różnice w odcieniu - jakby coś nierówno wysychało). No i tu zgłupiałem, bo przecież Luśka mówiła że to będzie właśnie takie niejednorodne, ale na pewno nie miało być brązowe. Po chwili zostałem przez Dachmenów podłamany pytaniem - "To który kolor w końcu będzie?" Coś pomruczałem, że na pewno "baba" wie, pstryknąłem parę zdjęć i pojechałem do Statka (bo od niego kupowaliśmy), żeby spytać co ta Luśka w końcu wybrała. Statek kiedy mnie zobaczył, nie wyglądał na najszczęśliwszego człowieka pod słońcem - chyba pamiętał negocjacje Luśki :wink:, ale na moje pytanie "która - brązowa dwukolorowa, czy czerwona jednokolorowa" odpowiedział "Żadna". Okazuje się, że chyba w Polsce nie ma ani jednego arkusza Ahi Senatora w kolorze Sunset... :o a nasz dach będzie pierwszym takim w całym kraju 8) A tamte arkusze Dachmeni dostali, żeby sobie rozmierzyć... Trochę mi ulżyło :wink:

 

A! Złożyłem wniosek o zmianę pozwolenia na budowę - jakieś okno większe, jakiegoś komina brak, jakieś ogrzewanie inne, jakaś wysokość o parę centymetrów się zmienia... Oczywiście zmiany pokrycia dachu z gontu bitumicznego na blachodachówkę z posypką nie uwzględniłem, ciekawe czy przez to też będę musiał zmieniać pozwolenie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 maja 2005

Ladies and Gentlemen... the Queen has arrived!

 

Okolice południa, czerwony dywan rozwinięty, resztki włosa na łysej glacy przygładzone, czekam... Luśka przysyła mi SMSa czy już. Odpowiadam: "nie". Mija parę minut, wychodzę przed bramę, rozglądam się... nic. Jeszcze nic. Luśka znów SMSuje "Ale jak to nie". No skąd się takie baby biorą :-? Przecież napisałem że nie, więc nie. Odpowiadam: "jeszcze nie przyjechali" i oddaję się oczekiwaniu. Przestępuję z nogi na nogę, wycieram zakurzone buciory robocze o tył nogawek od spodni... czekam...

Luśka dzwoni. Cholera, co ona mi głowę zawraca, przecież ja czekam. Pyta się, czy już. No jak już jak jeszcze nie. Nagle... Jezzzzzzzuuuuuu!!! JADĄ!

 

Jej wysokość królowa Ahi Senator Sunset znana także jako Gerard Shingle Sunset. No, jak królowa to królowa, imion może mieć milion.

 

Królowa jak na koronowaną głowę przystało, przyjechała Mercedesem.

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/queen_merc.jpg

 

Kierowca spytał "to gdzie to rzucamy?" We mnie się zagotowało (moją królową będzie rzucał?) :wink: i mówię "chyba kładziemy". Jeden z Dachmenów zaproponował - na dach, w sumie rozsądnie gadał :)

 

Obie strony wygłosiły przemowy, podpisano dokumenty, Merc pojechał, Królowa została. Leży sobie na podwórku, a Dachmeni się powolutku do niej dobierają, rozpakowują, wnoszą po trochu na górę, na dach.

 

Łażę sobie, przyglądam się. W końcu pierwsza to taka w Rzeczypospolitej... Hej, pionierem być... Patrzę, na przyszłym tarasie oparty stoi segment blachodachówki, którą Dachmeni wzięli do testów, tej brązowej. Ale ona taka jakaś... zupełnie jak Królowa wygląda. Podchodzę, badam, nosem kręcę, pod nosem mruczę. Biorę w końcu i przystawiam tej przywiezionej. No k***a m*ć, przecież to identyczne jest :o Złe przywieźli :o Lecę na przód domu, tam gdzie opakowania i... Sunset napisane, po angielsku zresztą. No to jak to? Sunset a taki sam jak ten co mieli, ten brązowy? Może Luśka coś namiesz... O rany... przecież jak Luśka to zobaczy, to mnie zabije. Statka zabije. Dachmenów puści wolno, ale co z tego jak ja zabity bedę? Idę jeszcze raz obejrzeć, przystawiam, no jakby nie patrzeć to identyczne jest. A tutaj zaczynają już montować na dachu.

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/queen_lay1.jpg

Krzyknąłbym "STOP", ale tchu mi braknie. I głupio tak jakoś.

Nic, jadę po Luśkę...

 

Jesteśmy z Luśką na budowie. Wyspowiadałem się po drodze, widać że też trochę zdenerwowana, nie chce o dachu rozmawiać. Dojeżdżamy, okazuje się, że prawie całą jedną połać dachu zrobili.

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/queen_almost.jpg

Luśka patrzy, ogląda, podoba jej się. Mi też, bo fakturka wyszła super. Tylko czy ten kolor będzie ok???? Kamień spada mi z serca, a za chwilę drugi, bo nagle widzę drugi kawałek blachy. Tym razem naprawdę brązowy. I już wiem - ten, który porównywałem z dostawą to był... sunset z dostawy, tylko jeden arkusz odłożony na bok :D. A ja mało zawału nie dostałem. Jednak sprawdza się, że facet na kolorach się nie zna...

 

No, to połać ma bardzo ciekawą fakturkę:

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/queen_surface.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 maja 2005

 

Właśnie zobaczyłem, że dokładnie miesiąc temu zeszła z placu budowy (zwanego też placem boju) ekipa MS. Trochę nam przez ten miesiąc impet osłabł, ale i tak nie jest źle!

 

Przyjechaliśmy dziś na budowę po południu, niecierpliwie wyglądając stanu dachu. Dach prezentuje się nie najgorzej - brakuje jeszcze części kalenicy, no i wykończających obróbek na wiatrownicach.

 

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/dach_almost1.jpg

 

Zacząłem oglądać dach, najpierw z dołu, potem z drabiny, aż w końcu wlazłem na górę. Lęk wysokości lękiem wysokości, a sprawdzić jak wyszło trzeba.

 

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/na_dachu1.jpg

 

Nie miałem niestety ze sobą aparatu, ale dach patrząc z góry wygląda rewelacyjnie. Tam dopiero widać różnice w odcieniach - kwestia innego padania światła. Tak się na razie przydarza, że oglądamy nasz dach późnym popołudniem, kiedy słońce pada pod dość ostrym kątem. Nawet wtedy wygląda to bardzo ładnie. Trójwymiarowość faktury pokrycia dachu powoduje, że kolor jest różny w zależności od kąta obserwacji. Patrząc na dach gdy słońce jest z boku, w kierunku "pod słońce" staje się brązowawy, z kolei wystarczy obrócić głowę nieco w bok, by dach w kierunku "ze słońcem" przeszedł w ceglasty. Jeśli chodzi o różnicę kolorów w samym pokryciu, to jak już wspomniałem najlepiej widać je z góry - takie ładne plamy... Na pewno na bardziej stromym dachu to pokrycie wyglądałoby jeszcze ładniej, choć z drugiej strony mogłaby zniknąć jego trójwymiarowość, tak widoczna na naszym płaskim.

 

Kontemplowałem kolorystykę dachu, zajmując pozycję inwestorską na kominie.

 

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/na_dachu2.jpg

 

Kiedy zszedłszy z dachu (na własnych nogach, w jednym kawałku) raczyłem się zasłużonym piwkiem, nadjechał (nadpłynął???) Statek. Pooglądał z dołu, wszedł na dach, znowu pooglądał z dołu i udzielił jedynej słusznej odpowiedzi na pytanie "Podoba się?" :wink: Miło, bardzo miło... :D Przy okazji rozbawił mnie prosząc o dane do gwarancji... no wiecie: imiona, nazwiska, daty szczepień, adresy i... dane spadkobierców :o. Na te dane spadkobierców tośmy trochę zgłupieli - no bo po co??? Ale podobno Ahi Roofing tego wymaga. Hmmm... no tak... przecież dają 50 lat gwarancji na blachę :)

 

W sumie wyszło to ładnie. Miałem drobne zastrzeżenia co do zgrania kątów obróbek blacharskich w jednym miejscu przy koszu, ale ma to zostac poprawione. Jutro będą robione obróbki na krańcach dachu (na szczytach), zamazywane kitem główki gwoździ i tym podobna kosmetyka.

 

Eeeech... mam dach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 maja 2005

 

Gorąco...

 

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/piwo.jpg

Dziś korzystając ze słonecznego dnia (lub pomimo wysokiej temperatury :wink: ) wybralim się z Luśka na działkobudowę, żeby zrobić cóś. Cóś w moim przypadku polegało na targaniu desek z miejsca na miejsce, przy czym to drugie miejsce było z reguły przypadkowe i wybierałem je "bo tu jeszcze nic nie leży" :wink:. Poza tym rozebrałem resztki deskowań i stempli. W końcu mogę wjechac do garażu :D

 

Odwiedził nas przejeżdżający przez naszą okolicę Pattaya. Pogadaliśmy o tym i owym, pokazaliśmy nasz stan surowy otwarty, umówiliśmy się na rewizytę w przyszłości (czyli jak my będziemy przejeżdżać przez jego okolicę).

 

Ano właśnie. Jako że wczoraj zakończyli pracę dekarze, mamy w końcu...

STAN SUROWY OTWARTY.

 

Najbardziej cieszę się z białych obróbek blacharskich. To był mój pomysł, a Luśka teraz bezczelnie się pod nim podpisuje. Chyba dojdzie do rękoczynów. A obróbki wyglądają tak:

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/obrobki2.jpg

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/obrobki_front.jpg

 

Nieoceniony Jaskoz pogonił nas do zrobienia szamba. Jako że zamawia dla siebie, zamówił również dla nas. Tak więc we wtorek montuje sie u nas 12 metrowe szambo... Na poniedziałek rano zamówiłem koparkę (aczkolwiek nie jest to dotychczasowy koparkowy, bo koparkę miał za malutką, a za godzinę brał niewiele mniej niż inni). W każdym razie Koparkowy Bis oglądał teren, przyjął ostrzeżenie że za ruszenie rosnącej obok sosenki będziemy obaj wisieć. Mam nadzieję, że życie mu miłe, bo mi tak...

 

Nie mam hydraulika, żeby mi to wszystko do kupy złożył - rurkę wychodzącą z domu z szambem, ale jak znam życie, na niedzielnym grillu dowiem się że to mogę zrobić sam. Może nawet jakiś instruktaż będzie? Muszę kupić 15 metrów rurek, szpadel jest, będą mogli się forumowicze wykazać :lol: ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 maja 2005

Odbył się mini grill grupy warszawskiej. Za udział wzięli: Martka, Goomisia i Yacq, Nulla z Tuśkiem i pociechą, Abromba z Abrombiątkiem i potem z Abrombem, Kze, Luśka Whispera i niżej podpisany. Nie powiem kto nie dojechał, bo wszyscy byli usprawiedliwieni :)

Po grillu mocną grupą (Martka z Nullą i Whisperowie) wybraliśmy się do Martki, żeby poszabrować trochę wśród Martkowej zieloności. Łupem padły dwie brzózki, wywiezione przez Nullę w kierunku północnym. Obejrzeliśmy również Martkowego Krzemyka. Ładny jest, bydlak...

 

30 maja 2005

Z samego rana jadąc na budowę minęliśmy śliczną żółtą koparkę podążającą w tym samym kierunku co my. Nie byłem nawet zdziwiony, bo ją parę dni wcześniej zamówiłem. Facet był na czas (gdzie są ci niepunktualni fachowcy, no gdzie?), rozstawił się swoim CATem i wykopał cudownie wielką (5x3,5x2,5m) i równą dziurę na szambo, rozwalił mi również resztki fundamenciku, który kiedyś nie wiadomo po co został wylany. Czas: 1,5 godziny. Koszt: 135 złotych. Pozostałości: dół w ziemi i dwie kupy ziemi, z czego jedna przerażająco wysoka. Nie wiem co ja z tą ziemią zrobię...

 

Zamówiłem również kontener na śmieci (Jarper, 5m3, 300 zł). W Czyścioszku jest taniej, bo 250 za 7m3, ale potrzebny mi byl "na wczoraj", więc zapłaciłem więcej.

Taki kontener śmierdzi jak diabli, więc trzeba go szybko zapełnić i niech go zabierają w diabły :wink:

 

31 maja 2005

Przyjechało spod Radomia załatwione przez Jaskoza szambo z Sałexpolu. Wkładanie obyło się bez problemów, ale niestety nie widziałem tego, reperując kierowcy kabel od świateł w przyczepie. Wziął mu się i przerwał, i błagał żebym mu pomógł, bo inaczej on się nie wyrobi na następny kurs i szef mu pojedzie po pensji. Już gdzieś słyszałem, że tam stosunki sa mocno feudalne... W każdym razie szambo zostało włożone, a po ich wyjeździe dzierżąc w dłoni My Mighty Fiskars zasypałem je częściowo jedną z kupek piasku zrobioną przez koparkowego. Koparkowy przyjedzie w czwartek zasypać docelowo.

Bedę musiał zrobić przebicie między dwiema komorami. Szambo stanowią dwa "pojemniki" zestawione bokami, ale

Muszę zrobić dziurę,

W dziurę wsadzę rurę,

Zapiankuję, obsmaruję,

I wyjdę na górę. Hej!

 

I chcę to zrobić przed zasypaniem szamba, bo inaczej będę się w środku czuł jak w grobowcu... :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I kilka zaległych zdjęć:

 

Koparka koparkuje dół pod szambo

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/szambo_kopanie.jpg

 

Ustawiamy śmierdzący kontener na śmieci

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/smieci_kontener.jpg

 

Montuje się szambo...

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/szambo_montaz.jpg

 

...ale ja nic nie widzę, bo reperuję światła w przyczepie.

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/reperuje_swiatla.jpg

 

Trzeba teraz coś z tym zrobić, tylko co?

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/co_zrobic.jpg

 

Najlepiej zasypać. My Mighty Fiskars w dłoń i do roboty!

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/do_zasypywania.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 czerwca 2005

No i mijają właśnie dwa miesiące od przysłowiowego wbicia pierwszej koparki :wink:

 

Perspektywa przekucia się pomiędzy komorami szamba przy użyciu meselka, młoteczka, tudzież wiertareczki była mało interesująca. Poradziłem sobie z tym przykrym uczuciem inwestując w młotowiertarkę (tak to się chyba nazywa) - kupiłem 1100 watowego Einhella Global. Do tego dorzuciłem okulary, żebym mógł potem widzieć, nauszniki, żebym mógł potem słyszeć - przypominam że kucie odbywa się wewnątrz szamba, które działa jak tuba, no i maskę na nos i usta, żebym w płucach musiał nosić jak najmniej betonu. Mój drugi stres wiązał się z zejściem tam na dół. Właz wygląda na przeraźliwie mały, sam nie wiem czy nie mam klaustrofobii, więc noc poprzedzającą operację "Wielkie Dziurawienie" przespałem dość niespokojnie, a tematyka zmor które mnie nękały była skrzyżowaniem snów młodego górnika i Czterech Pancernych.

 

Parę minut po siódmej rano byliśmy już na budowie. Wdziałem moje robocze spodnie, założyłem robocze rękawice, roboczą czapkę, robocze okulary, robocze nauszniki i roboczą maskę przeciwpyłową, a Luśka zrobiła mi zdjęcie.

 

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/maski1.jpg

 

Następnie udało mi się wsadzić do szamba drabinkę, po czym z tradycyjnym pancerniackim "załoga, do wozu!" opuściłem się w czeluść...

 

Czeluść okazała się byc mniejsza niż przypuszczałem, za to jaśniejsza - to było dobre. Czasu było mało - to było gorsze. Miałem półtorej godziny na zrobienie połączenia, bo umówiłem się, że jeśli nie zadzwonię do 8:45, to koparka do mnie przyjedzie i zacznie szambo zasypywać. Jak zadzwonię - to koparka jedzie gdzie indziej. A na pewno nie wlazłbym do środka mając świadomość, że nade mną jest metr z kawałkiem ziemi... I tak komora szamba zbytnio przypomina mi grobowiec. Tak więc zabrałem się do roboty, pierwszy raz w życiu operując SDSem, czyli wzmiankowanym Einhellem. Poszło mi chyba nieźle - po godzinie dziura była gotowa, przebiłem się też od razu przez ściankę drugiej komory. Potem tylko wycinanie prętów zbrojeniowych kątówką, wyrównanie otworów tak, żeby wlazła rura 160, wsadzenie rury, opiankowanie, GOTOWE! Wyszedłem na powierzchnię za pietnaście dziewiąta szczęśliwy że udało mi się wyrobić w założonym czasie.

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/wyjscie_z_szamba.jpg

 

A koparka? Hmmmm... nie przyjechała :evil: W końcu zadzwoniłem do firmy skąd brałem koparkę, ale okazało się że nie dogadaliśmy się - oni myśleli że ja zadzwonię, jeśli koparka ma jechać do mnie, a skoro nie zadzwoniłem, to znaczy że koparka udaje się na tygodniowe roboty do Lesznowoli :evil: Oczywiście innej koparki "na już" nie znalazłem. Wkurzyliśmy się z Luśką i zaczęliśmy (to znaczy Luśka zaczęła) zasypywać sami... Ja pomęczyłem sie trochę z rozwalaniem kawałków starego fundamentu (tym Einhellem idzie cudnie), a potem zmieniłem Luśkę.

 

Wniosek na przyszłość - jeśli ustalam, że brak potwierdzenia jest potwierdzeniem, to należy potwierdzić tak czy owak :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

5 czerwca 2005

Znów maleńkiego grilla zorganizowaliśmy. Tym razem w roli głównego gościa (chociaż wszyscy goście byli równie ważni) wystąpiła Jagna, z którą już dwa razy wcześniej się umawialiśmy i zawsze kończyło się na niczym... Tym razem pilotowana przez Maluszków w końcu do nas dotarła. A fotoreportaż z grilla Luśka zmajstrowała i umieściła na PhotoSite... W Komentarzach jest gdzieś adres.

 

9 czerwca 2005

Jadąc na budowę zauważyliśmy, że "nasza koparka" wróciła z wygnania do Lesznowoli. Oczywiście wykonałem szybki telefon i po godzinie kopara zasypywała nam szambo, rozwoziła ziemię z wykopów pod dom tudzież wykopała większość rowu na doprowadzenie wody i odprowadzenie kanalizacji. Niestety ze względu na bliskość sosenki na trasie do studzienki wodnej jakieś 5-6 metrów będę musiał wykopać ręcznie.

 

Pod koniec dnia mieliśmy znów gości: najpierw slawob, potem Martka przywiozła pierwszego z Olimpijczyków (ale nie Olimpijek), czyli samego Maksimusa Wszechmogącego. Maksiu dokładnie obejrzał Whisperówkę ze szczególnym uwzględnieniem wyszukiwania dziur w ścianach. Ma do tego chłopak talent...

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/whisper_maksiu_martka.jpg

 

10 czerwca

Trzeba kupić rurę do wody. Po drodze na budowę wpadliśmy do sklepu w Głoskowie (duża reklama Viessmanna-czyżby firmowy?) - metr rury 40tki kosztuje 7 złotych. Nie byłem pewien czy to na pewno 40tka, pojechałem do Whisperówki i zmierzyłem. Ponieważ musiałem jeszcze na chwilę wpaść do Tarczyna zapłacić za zużytą do tej pory wodę, zaszedłem też do sklepiku hydraulicznego. Taka sama rura była tam po... 4 złote. Oczywiście nabyłem - jestem 100 złotych do przodu.

Zadzwoniłem też do hydraulików, którzy kiedyś zakładali mi licznik w studzience, czy by nie pociągnęli mi wody do domu. Po 10 minutach byli u mnie na działce. W poniedziałek z rana zrobią - cenę ustaliliśmy na 250 złotych.

Pozostało mi tylko wykopanie ręcznie rowu od miejsca gdzie skończyła go koparka do studzienki. Wychodzi mi tak sobie, bo idzie przez teren zasypany dzień wcześniej przez koparkę - obsuwa się :(

W niedzielę wpadnę późnym popołudniem, to dokończę ten cholerny rowek...

 

A! No i bociany się pojawiły w okolicy :)

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/stork.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 czerwca 2005

Po południu pojechałem na budowę żeby oddać się sprawom doprowadzenia wody. Krótko mówiąc - kontynuować kopanie rowka pomiędzy tym wykopanym przez koparkę, a studzienką gdzie w tym momencie "kończy się" woda. Rowek ma szerokość szpadla wiadomej firmy, i dość ciężko mi się w nim poruszać (ja jestem nieco szerszy :roll: ). Trochę pokopałem, potem zszedłem w czeluście studzienki, wziąłem do ręki młotowiertarkę, założyłem moje niezawodne saamozaparowywujące okulary przeciwodłamkowe, do tego czerwone nauszniki przyjazno-sąsiedzkie. Przyjazno-sąsiedzkie dlatego, że są przyjazne dla sąsiadów - kiedy je założę, to nie słychać prawie wcale huku kucia. Sąsiedzi muszą być chyba z tego zadowoleni?

Jak można było podejrzewać, przekucie się na drugą stronę studzienki nie było problemem, więc wróciłem do "wykańczania" dna rowu. No i w końcu dowiedziałem się co to jest BHP i dlaczego brzegi wykopów w gruncie niespoistym (czyli takim który koparka wrzuciła dwa dni temu) powinny być zaszalowane... Kiedy już miałem prawie wszystko gotowe zobaczyłem, jak fragment lewej krawędzi wykopu nagle "popłynął" w dół, skutecznie mnie przysypując po pas... :o Wystraszyłem się dopiero jak się wygrzebałem, na szczęście dość szybko. Ale co by było, gdybym był schylony?

:-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 czerwca 2005

Będę pisał skrótem, bom utrudzon przeraźliwie - jak zacząłem zap...racowywać się strasznie o 9tej rano, to skończyłem chyba po 20tej. Przerw może w sumie z godzina się uzbierała? Bolą mnie palce, nagarstki, stawy w łokciach, plecy, kark, dół pleców.

 

Najważniejszy punkt dnia - podciągnęliśmy z hydraulikami wodę do domu.

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/rurawody.jpg

Przy okazji okazało się, że zasuwa na rurze w ulicy w pozycji "zamknięte" jest wciąż ciut otwarta, więc dołożyliśmy zasuwę Aqua w studzience, gdzie dawniej był licznik. Hydrauliczni bardzo chwalili te zasuwy. No dobra, to będę mógł sobie sam zakręcać i odkręcać wodę :wink: Przy okazji mała przypowieść o cenach. Potrzebowaliśmy tej zasuwy fi40. W Tarczynie w hydraulicznym była tylko fi 50 (droższa) po 194zł. W hydraulicznym w Głoskowie (z tym napisem Viessmann) za zasuwę fi 40 (tańszą) chcieli 190 :o Luśka na szczęście stargowała do 160...

 

Kiedy panowie skończyli pracę, zainkasowali 250 złotych polskich i pojechali, mi wpadło do głowy, że trzeba jakoś udokumentować przebieg tego "Rurociągu Przyjaźń"... W sumie nie jest to skomplikowane, musiałem tylko wiedzieć ile centymetrów jest od punktu A do punktu B, tylko jak to na zdjęciach przekazać? Nie mam takiej sprytnej łaty z podziałką jak nurni. No więc wymyśliłem że będę pokazywał. Ile centymetrów?

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/wymiarowanie.jpg

Prawidłowa odpowiedź - 170. Siedem palców - siedemdziesiąt centymetrów, a że leżę obok to znaczy że 170 a nie 70. Jaki ja jestem genialny... 8) Luśka coś mówiła o tym zebym trzymał kartkę z napisanym wymiarem, ale to by było takie jakieś... zwykłe.

 

Pod koniec dnia odwiedziła nas Anula75 wraz ze swoim Piotrem. Oprowadziliśmy, pogadaliśmy. Zapraszamy częściej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 czerwca 2005

Plany na dziś miałem wielkie, ale rzeczywistość sprowadziła mnie jak zwykle do parteru...

 

Jedną z wielu rzeczy miało być podłączenie kanalizacji z domu do szamba. Zadanie w sumie dość proste, bo mam szambo, mam wyjście kanalizacji z domu potrzeba mi tylko rur, dobrych chęci i godziny, góra dwóch... Rury kupiłem, Ludwika do smarowania też, więc do dzieła!

 

Pierwszy problem napotkałem przy wyjściu rury z budynku-przyciśnięta chyba przez chudziak końcówka rury miała kształt jajka... Uzbrojony w młotowiertarkę przystąpiłem do dzialania. Udało się, w związku z czym zacząłem wsuwać jedną rurę w drugą. Pomny licznych przypowieści pana od P.O. wiedziałem, że należy najpierw zadbac o poślizg :wink: więc użyłem Ludwika, smarując co się da... Co tu mówić - było ciężko. Na szczęście dołączałem rurę jednometrową, którą mogłem manewrować. Przy kolejnej rurze (6metrowej!!!) już byłem jak małe dziecko. Tego się nie da włożyć jednego w drugie!!! Idzie z centymetr, do uszczelki, a potem dupa blada. Rurą też nie mogę manewrować, bo to dłuższe od mojego samochodu, nie ma wspomagania. Ogólnie-impas.

 

Poimpasowałem parę minut, telefon do Luśki, niech szuka na interku. Nie znalazła :( W trakcie rozmowy doszliśmy do tego, że bardzo dużo uszczelek zostało po układaniu kanalizacji w domu na etapie stanu zerowego... i nagle zrozumieliśmy, że te sukinsyny budowlańcy nie dali tam uszczelek, bo się ciężko wkłada! :evil:

 

No, podłogi rozkuwał nie będę... To i ja spróbuję bez uszczelek. W końcu ta woda szybko przeleci, nie powinno cieknąć. O! Od razu lepiej :) Tyle tylko, że coś mi chyba Luśka mówiła o tym, żeby centymetr to odsunąć do tyłu od pełnego łączenia... Dylatacja termiczna?

 

Zrobiłem. Jeszcze tylko przekucie sie do szamba, wsadzenie rury. No to może próba generalna? Wsadziłem wąż z wodą do rury w domu, odkręciłem wodę... cholerka, nie słyszę żeby woda z chlupotem wpadała do szamba :( Po chwili zastanowienia pomyślałem że to nawet dobrze, bo do szamba jest 20m i wcale nie chcę słyszeć jak mi tam woda leci. No to biegiem do szamba. Słychać - leci. Z łączeń też leci :( Nie, tak być nie może!

 

I jako że było po 19tej, rozebrałem ustrojstwo, zniosłem do blaszaka i następną próbę podejmę kiedy indziej. Z uszczelkami albo bez tego centymetra odsunięcia rur.

 

Czy ktoś wie, jak to się powinno robić?????????

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...