Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Dziennik Whisperów


Recommended Posts

CZYTELNIKU - PAMIĘTAJ:

Możesz wpisywać swoje komentarze tylko w Komentarzach do Dziennika Whisperów

 

Wszystko zaczęło się dawno temu ;-) No nie, tak zaczynają sie wszystkie dzienniki. Jak bajka. A rzeczywistość tę bajkę powoli sprowadza do bardziej przyziemnych rzeczy - tu kilkadziesiąt ton stali niepotrzebnie wrzuconej w zbrojenia fundamentów, tu majster krzywo stawiający ściany, tu sąsiadka nasyłająca Urząd Skarbowy... Nieeee... myślmy pozytywnie. Nic takiego nas nie spotkało i nie spotka. Stali w fundamentach mam niedużo, majstra będę pilnował a zamiast sąsiadki mam sąsiada. Ma co prawdę żonę, ale po pierwsze maam nadzieję że potrafi ją utrzymać krótko, po drugie żyję z przyszłymi sąsiadami raczej w zgodzie, po trzecie nie boję się Urzędu Skarbowego, bo pracę mam oficjalną a poza tym i tak będę budował na kredyt.

Ale wróćmy do początku.

Wszystko zaczęło się dwa lata temu, w okolicach Bożego Narodzenia, kiedy wpadł nam (ja - Whisper, ona - Luśka) do głowy pomysł na kupienie mieszkania i pakowanie pieniędzy w raty z banku zamiast obcym ludziom za wynajem. I jak zwykle to bywa okazało się, że w sumie to może by tak dom wybudować? W końcu każde z nas marzyło o domu od zawsze... Po dłuższym przestoju spowodowanym samym upajaniem się tą myślą i niekorzystną porą roku zaczęliśmy szukać działki. Najlepiej na południe od Warszawy, bo i pracuję po południowej stronie miasta i tak jakoś z tą stroną bardziej związani oboje jesteśmy. Szukaliśmy w ogłoszeniach, ale raczej nędznie to wyglądało. Pojeździliśmy też trochę po okolicy trasy na Kraków, ale wciąż słyszałem, że "dalej niż Mroków to ja się kategorycznie nie zgadzam". Ponieważ jestem raczej człowiekiem układnym, a poza tym z babą kłócił się nie będę, przyjąłem to do wiadomości. Niestety 1000 metrowa działka w tych okolicach oznaczała przy najmarniej jakieś 60 tys. złotych. Oczywiście było to te gorsze 60 tysięcy, czyli takie, których nie mieliśmy.

No i kiedyś, w październiku Luśka znalazła ogłoszenie o działce w okolicach Tarczyna (który nota bene jest dalej od Wawy niż Mroków). Jako że akurat przejeżdżaliśmy niedaleko, postanowiliśmy wstąpić i obejrzeć. I tak za daleko, działka dużo większa niż planowaliśmy, ale nic to.. obejrzymy sobie, pogoda jest ładna. No to zaczynamy rzucać datami.

17.10.2003.

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/Image008.jpg

Staliśmy sobie przed zamkniętą bramą i podziwialiśmy. Akurat na działce obok trwała budowa i sąsiad widząc nas mówi "Państwo sobie przejdą przez płot, co tak będziecie z daleka oglądali". No to przeleźliśmy... No i jak już dojechaliśmy na miejsce, to okazało się, że TO TU. Działka 1800m. kw., ogrodzona (siatka zardzewiała ale jest), a na końcu działki kilkanaście brzóz. I to pięęęknych. Poza tym parę brzóz przy wjeździe, jakieś resztki fundamenciku pod nigdy nie powstały domek letniskowy przy płocie a na środku ogromna kępa jakichś dziwnych krzaczorów. Na końcu działki studnia głebinowa, podobno działająca. Na działce też studzienka wodociągowa. Prądu brak, ale sąsiad ma tymczasowe przyłącze podciągnięte od jego sąsiada z tyłu i "by pożyczył", poza tym według niego prąd będzie tu dość szybko.

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/Image013.jpg

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/Image059.jpg

W samochodzie zaczęliśmy kombinować, że może by tak... kupić? W końcu Mroków a okolice Tarczyna to raptem jakieś 5-8 km, w dodatku trasa na Kraków jest w tym miejscu dwupasmowa, parę kilometrów to raptem kilka minut jazdy. Po dwóch dniach wróciłem na działkę sam i porobiłem parę zdjęć, żeby rodzinie pokazać ;-) a jeszcze tego samego dnia wieczorem (właściwie to już noc była ) przyjechaliśmy zobaczyć jak to wygląda po ciemku. Wyglądało... ciemno.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 267
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

W ciągu kolejnych dni zaliczyłem wizytę w Urzędzie Gminy, żeby obejrzeć plan zagospodarowania terenu. Jest dobrze - teren pod zabudowę mieszkaniową, tyle że kawałek działki od nowego roku będzie leżał w strefie ochrony archeologicznej, bo w nowym planie się coś zmienia. Być może będą potrzebne będą badania archeologiczne. Nie rusza mnie to wcale.

Umówiliśmy się z właścicielem. Z jego ceny 6$ za metr, czyli wtedy ok. 43tys. zszedł do 37 tys. i ani grosza w dół. Ja zaproponowałem 25 tys. Można powiedzieć, że się obraził. Rozstaliśmy się raczej mało serdecznie, aczkolwiek bez palenia mostów.

Po dwóch dniach próbuję się z facetem skontaktować, żeby negocjować dalej, ale on akurat pojechał pokazać komuś tę działkę. Zrobiło nam się ciepło...

Po kolejnych dwóch dniach zadzwoniłem, przez telefon powiedziałem, że biorę teraz-już-zaraz i daję 36tys. Jeszcze tego samego wieczora zapłaciliśmy zaliczkę (czy może zadatek?) i podpisaliśmy umowę przedwstępną. Ufff... do końca nie byliśmy pewni czy facet się nie wykręci, bo osobnik to specyficzny, długo by pisać...

Z marszu zacząłem w Sądzie w Grójcu załatwiać wypis z ksiąg wieczystych potrzebny do notariusza. Przy okazji tego samego dnia podskoczyłem do faceta i wziąłem klucz od bramy. No przecież to nasze włości właściwie :-)

Następnego dnia korzystając z faktu, że mam klucz, pojechałem na działkę. Luśka akurat raczyła wyjechać w podróż służbową, więc ja sam, uzbrojony w mały sekatorek, zaatakowałem krzaczory na środku działki. Makabra. Zielsko nazywa się wilczomlecz i z pięciu małych krzaczków rozrosło sie na jakies 100m kw. w poziomie i ok 2 m w pionie. Wyciąłem w siąpiącym deszczu jakieś 10m2 przy okazji zdając sobie sprawę, że w środku tych chaszczy wyrosło sobie dwumetrowe drzewko...

Parę następnych dni to dalszy ciąg wycinania badziewia... Tym razem dołączyła Luśka. Trwało to ładnych parę dni, w końcu zostało tylko "ściernisko".

Po tygodniu od złożenia papierów w sądzie nastał czas odebrania wypisu z ksiąg wieczystych. Wybrałem się do Grójca tylko po to, żeby okazało się, że zmieniała się jakiś czas temu numeracja ksiąg wieczystych i przygotowano mi nie ten odpis... Nie ma sprawy, za tydzień będzie ten właściwy.

W połowie listopada zaliczyliśmy pierwszą wizytację - rodzina Luśki. Oczywiście wszystkim bardzo się podoba. Przy okazji nawiązałem krótką pogawędkę z sąsiadem przez płot, który jest na etapie stanu surowego otwartego D08. Ponieważ projekt był wciąż dla nas sprawą otwartą, zaproszenie na salony D08 zostało przez nas przyjęte z dużą ochotą. Spodobało mi się, Luśce mniej. Dobra, będziemy szukać jakiegoś projektu.

14.11.03 Mam wypis z ksiąg wieczystych! Tym razem właściwy. Od właściciela biorę jego papiery i trzeba zacząć załatwiać akt notarialny.

Zabrała się za to Luśka. Kancelaria ma odzwonić tego samego dnia czy dostarczyliśmy wszystkie papiery. Nie oddzwaniają. Następnego dnia telefon ponaglający - taak, oczywiście, za chwilę oddzwonią. Nie oddzwaniają. Ponowny telefon z ponagleniem - ta sama historia. Zmieniamy kancelarię.

Nowy notariusz działa dużo sprawniej, aż zbyt sprawnie... No i masz babo placek. Albo chłopie działkę. Rolną. Budowlaną. Niby budowlaną ale trochę rolną. Okazuje się, że nasza działka pomimo tego że jest przeznaczona pod zabudowę, to w myśl jakiegoś tam prawa podlega możliwości pierwokupu przez Agencję Nieruchomości Rolnej. I żeby wszystko było zgodnie z prawem (na co nalega kancelaria notarialna), musi być umowa warunkowa, z informacją do ANR, a nuż będą chciali kupić? Mają na to miesiąc... No trudno.

25.11.03 Podpisujemy warunkowy akt notarialny. Niby jesteśmy właścicielami, ale nie do końca.

8.12.03 Dzwoni (teraz już były) właściciel i mówi, że dostał pismo z Agencji. Nie chcą kupić. Łojezu jak dobrze.

15.12.03 Podpisujemy ostateczny akt notarialny. Tośmy teraz obszarnicy pełną gębą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba iść za ciosem. Tuż przed świętami dzwonię po geodetach. Rozpiętość od 550 do 1500 zł za zrobienie tych-mapek-co-to-są-potrzebne. Bierzemy tych za 550 (Grójec). Mapki zrobią gdzieś w okolicy 10 stycznia. Mówię, że tam zamknięte, więc trzeba by się jakoś umówić - tak, oczywiście, oni zadzwonią żeby razem to pomierzyć.

2004

W połowie stycznia dzwonię do geodetów. Mapki już są. No dobra, poradzili sobie jakoś sami. (Po jakimś czasie doszedłem do tego, że oni nic nie mierzyli. Wzięli mapki ze składnicy, pewnie się przejechali na miejsce i stwierdzili że chyba się nic nie zmieniło, przybili pieczątkę i zainkasowali gotówkę.)

Luty 2004 Trochę impet osłabł. Jadę do Zakładu Energetycznego dowiedzieć się, co z prądem. Oczywiście nie mam wszystkich papierów - potrzebny jest wypis i wyrys do planu zagospodarowania (może być ten stary, którego obowiązywanie się właśnie skończyło). Jadę do Tarczyna, składam odpowiedni wniosek.

Tu generalna uwaga. Byłem i jestem pod autentycznym wrażeniem jeśli chodzi o załatwianie formalności w urzędach, w których miałem okazję to robić (czyli Tarczyn, Konstancin, Piaseczno). Jest... miło. Wszyscy są cholera uprzejmi tacy, przytrafiło mi się przyjechać w dzień bez przyjęć interesantów i skończyło się to tym, że "skoro Pan już jest to załatwimy, po co drugi raz ma Pan przyjeżdżać". Na początku byłem w szoku, teraz się trochę przyzwyczaiłem. W każdym razie moje uznanie za przykładne wypełnianie obowiązków urzędnika :)

Po czterech dniach papierki z Urzędu Gminy już są, składam wniosek o warunki przyłączenia w Zakładzie Energetycznym. Decyzja do odbioru za dwa tygodnie.

W międzyczasie zastanawiamy się nad projektem. Założenia - parterowy, kompatybilny z feng-shui ;) i taki, zeby nam pasował. W końcu udaje nam się znaleźć coś, co przypomina uroczą stodołę z niskim dachem ;-), i co po wielu przeróbkach by nam pasowało. Jedziemy na działkę i wydeptujemy kształt domu w śniegu. I okazuje się, że okna sypialni wypadną nam 5m od betonowego płotu, którym uszczęśliwił nas sąsiad :( i 10m od ściany jego garażu. A w dodatku nasza urocza stodoła nie ma garażu. A jakby garaż postawić oddzielnie, to nie będzie gdzie postawić szamba. Albo butli z gazem. Po długich dyskusjach dochodzimy do wniosku, że przerabiamy D08 Muratora. I to przerabiamy doszczętnie ;-) Zmieniliśmy obrys ścian zewnętrznych, garażu, przeznaczenie i układ pomieszczeń, dach. Z wersji pierwotnej został ogólny kształt, no i to, że parterowy ;-)

Marzec 2004 Zaczynam rozmowy z architektem - zresztą kolegą z pracy, który mając uprawnnienia robi takie rzeczy po godzinach. Da radę, ale za dwa miesiące, cena jakieś 5000. No tak, ale my chcemy JUŻ! Nic to, będziemy szukać.

Odbieram warunki przyłaczenia z ZE. Termin na 31.03.2006, czyli standardowe dwa lata, ale jeśli będą robili obok, to zrobią nas wcześniej. A że sąsiad obok ma termin na kwiecień 05, a parę działek wcześniej przy tej samej uliczce termin jest na listopad 04, to sprawa wygląda dużo przyjemniej.

W międzyczasie (same międzyczasy miałem) szukamy architekta. Kolega kolegi jest architektem w Kielcach i za projekt indywidualny wziąłby... 10-11 tys. plus VAT. No to chyba jednak będę robił u kolegi z pracy... Szykuje nam się spore opóźnienie :(

Pod koniec marca mamy na działce konsultanta do spraw feng-shui. Ponieważ w odróżnieniu od Luśki ja jestem sceptykiem, jesli o to chodzi, to informuję tylko, że obejrzał działkę, pomachał różnymi przyrządami, zerknął na nasz wstępny plan domu, dał parę rad, zainkasował 600zł i tyle.

Następne parę miesięcy to prace nad projektem, ciągnące się niczym guma od majtek. Opadł nam trochę entuzjazm, rozpoczęcie w roku 2004 stoi pod znakiem zapytania.

Gdzieś w maju kupiliśmy blaszak do trzymania tych-wszystkich-rzeczy-które-się-trzyma-na-działce. 1600zł z transportem i montażem. Zapełniliśmy go szybciej niż mogliśmy to sobie wyobrazić.

Jakoś w tych okolicach powstała również najważniejsza budowla - kibelek. Jestem dumny z mojego dzieła.

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/p6222523.jpg

 

W lipcu nasz architekt daje znać, że trzeba ruszyć sprawę badań archeologicznych (bo tak mamy to zapisane w planie zagospodarowania). Rozmawiał telefonicznie z wojewódzkim konserwatorem zabytków w Radomiu (Tarczyn podlega pod radomskiego konserwatora zabytków, chociaż jest w powiecie piaseczyńskim, i do Warszawy jest 35 km zamiast 70 do Radomia, ale cóż...) i wychodzi na to, że niezbędne są do zrobienia badania i mogą kosztować nawet do jakichś 30-40 tys. Jak można się domyślić, byłem bliski stanu przedzawałowego, architekt też mówił, że przysiadł. No nic, pojadę do Radomia, bo przez telefon to nie rozmowa. W końcu to nie cała działka leży na terenie gdzie trzeba zrobić badania, tylko pół działki. Poza tym może wystarczy zrobić tylko pod przyszłym domem? W Radomiu archeolog spojrzał na warunki, mówi że on to by w sumie dał tylko nadzór, ale skoro jest w warunkach, to trzeba zrobić badania, ale można zrobić tylko sondażowe, co on ocenia na jakieś max. 10.000zł , może uda nam się nawet za 5.000zł. Noooo... to inna rozmowa. Szukamy i dzięki jednej z forumowiczek (dzięki Marcenko) trafiamy na archeologa, który robi nam badania własną w jeden dzień i bierze za to raptem 700zł.

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/p8073300.jpg

Polecam: Marek Czarnecki, tel.0-502 091748. Bardzo zadowoleni jesteśmy ze współpracy. Potem zawożę do Radomia sprawozdzanie z prac archeologicznych ;) i pod koniec sierpnia mamy już zgodę od Konserwatora Zabytków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również w sierpniu Luśka złożyła wymówienie w pracy. Bo tak. Ja załamany, on zadowolona i bezrobotna...

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/p6122302.jpg

Wrzesień to prace ogólnoogrodnicze i rozmowy przez płot z sąsiadami. No i przy okazji załatwiłem wodę - studzienka była, ale ani poprzedni właściciel nie podpisał umowy, ani nie było tam licznika... Ale zrobione. Koszt - jakieś 200 czy 300zł. A wracając do prac ogólnoogrodniczych - ten cholerny wilczomlecz cały czas odbija!

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/p6072222.jpg

Pryskam cholerstwo Roundupem, przysycha, a po miesiącu znów pojawiają się zielone listki. Roślinka puszcza gałązki pod ziemią. Zacząłem wyciągać część podziemną i to jest tragedia... Pod ziemią jest plątanina korzenio-gałązek na głebokość jakichś 20cm. Splątane jedne z drugimi, wygląda jak sznurowadła przedszkolaka po zajęciach nauki wiązania supłów. Jeśli ktoś chce posadzić u siebie wilczomlecz - ogrodzić go pod ziemią, żeby się nie rozlazł...

Pod koniec października mamy gotowy projekt i na poczatku listopada składamy wniosek o pozwolenie na budowę.

W listopadzie również widać, że energetyka ciągnie druta koło naszej działki. Co więcej - pojawia się pół metra od naszego ogrodzenia jakaś skrzynka.

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/P1124336.jpg

Hmmmm... nic nie dawali znać, trzeba się będzie dowiedzieć. Albo może niech oni sami dadzą znać... i tak nam teraz niepotrzebny...

22.11.04. Odbieram pozwolenie na budowę. Entuzjazmu zero z powodów finansowych - kasy nie ma, Luśka bez pracy, kto mi da tyle kredytu?

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/p3050940.jpg

2005

Mamy kolejny rok. Po ostatnich kilku miesiącach marazmu znowu naszła nas ochota na działanie. Postanowiliśmy, że z tego co mamy odłożone (a jest tego baaardzo niewiele) i z debetu w moim koncie zrobimy stan zerowy. Będzie już zaczęte - bedzie większy doping żeby to ciągnąć dalej. Kiedyś Luśka będzie miała pracę, będziemy mogli wziąć kredyt... myślmy pozytywnie. Najwyżej będziemy się budowali przez kilka sezonów.

Dzwonię do zakładu energetycznego i dowiaduję się, że muszę porozmawiać z kimś o zmianie warunków przyłaczenia.

10.01.05 Idę za ciosem - wizyta w ZE i okazuje się, że mam po prostu wziąć elektryka, który mi zrobi podłączenie do RBtki, i on (ten elektryk) już sam powinien uzgodnienia z dokumentacją w energetyce porobić. Tylko, że muszę jeszcze zapłacić kasę za umowę (zostało mi ciut ponad 1300zł). OK, płacę, fajnie że prawie mam prąd.

W kolejnym międzyczasie próbuję przeliczyć tony stali na długość prętów i mi nie wychodzi. Trzeba będzie się podokształcać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11.01.2005

Wybraliśmy się z Luśką do Muratora koło pl. Zbawiciela, żeby kupić brakujące egzemplarze czasopisma. Okazało się, że egzemplarze można kupić w wydawnictwie, a tu jest oddział zajmujący się doradztwem kredytowym. Jak już jestesmy, to skorzystamy. Z pewną taką nieśmiałością (kto jeszcze pamięta reklamu podpasek Always? :D ) zapytaliśmy na co mogę liczyć, biorąc kredyt (Luśka wciąż nie pracuje, więc nie zarabia). Okazało się, że w sumie to mogę liczyć na tyle, żeby wybudować dom :D Oczywiście jest kwestia dwudziestu procent wkładu własnego, ale jakbyśmy pokombinowali, to może coś z tego wyjdzie. Najlepsze warunki wydaje się mieć BPH. No to fajnie, spada mi trochę kamień z serca, może faktycznie uda nam się ruszyć tę budowę z miejsca?

Dziś zaczęliśmy zbierać potrzebne papierki: wypad do Tarczyna - wniosek o wypis z rejestru gruntów, i do Grójca - wypis z Ksiąg Wieczystych. Za tydzień powinny być.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kto chce zobaczyć, jak nasza chałupka ma wyglądać?

 

Jak pisałem, wyszliśmy od D08, skrzyżowaliśmy go z projektem, którego nazwy nie pomnę i wyszło... takie coś:

 

Taki jest plan pomieszczeń

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/plan1.jpg

 

 

A takie elewacje:

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/elew1.jpg

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/elew2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ZBUDOWAŁEM DOM!!!

 

Wczoraj wieczorem. Tak mnie jakoś naszło - trochę z nudów, trochę ze złości, że do wiosny tyle czasu. Na razie dom jest w wersji 0.1 pre beta i wygląda tak:

 

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/model1.jpg

 

A tu nasza stodoła z nieco innej perspektywy:

 

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/model2.jpg

 

Mówiłem już, że jestem z siebie dumny? Cechuje mnie zdecydowany brak zdolności manualnych, a moim największym (dosłownie) dziełem jest jak dotąd kibel na działce, więc to co mi się udało teraz zmajstrować jest dla mnie osiągnięciem równie wielkim co rozbicie atomu przy użyciu młotka i kombinerek...

 

Dom zbudowany jest z materiałów wybitnie nietrwałych, i zdecydowanie bardziej szkodliwych niż szary beton komórkowy - papier xero + klej hermol + zapałki. Tylko to miałem. Dziś nabyłem drogą kupna zestaw 24 kredek i blok techniczny :-) Luśka ma ochotę następną wersję mieć w kolorze.

 

A z newsów to tyle, że odezwał się do mnie Pan Bank (BPH) i zaprosił na rozmowę na środę. No dobra, zobaczymy jak to będzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie. Jutro (a właściwie to już dzisiaj) idziemy porozmawiać z bankiem, więc pomyśleliśmy, że może zagłębimy się mocniej w sprawy kosztorysowe. Mamy kosztorys zrobiony przez projektanta, taki trochę wstępny, ale daje jakieś pojęcie. Trochę się przestraszyliśmy jak zaczęliśmy to wszystko dodawać :( Żeby poprawić sobie (i Luśce) humor, powiedziałem że względem cen Sekocenbudu (tak to się pisze?) na pewno da się coś urwać na materiałach. No i zacząłem przeglądać na interku cenniki przeróżne. Aż dotarłem do pozycji "płyty OSB". O kuuuuurde... Wychodzi na to, że zamiast 12000 za płyty OSB na pokrycie dachu (pod gont bitumiczny) - chora cena i tak - cena materiału wyniesie mnie... ciut ponad 19000. No kurde... :evil: :evil: :evil: Tak być nie może!

Wyjść jest parę:

1. Zapłacić. Musiałbym być niespełna rozumu.

2. Pogadać z projektantem, dlaczego jest płyta OSB 25mm a nie cieńsza. A jak może być cieńsza to niech do jasnej cholery będzie cieńsza, bo między 25 a 22mm jest drobne 4000 złotych polskich różnicy. A bodajże Wakmen w którymś wątku pisał o płycie 15mm... to by było kolejne 4000 różnicy. Tak czy owak, niech myśli projektant.

3. Zamiast płyty OSB dać deski. Tyle że deski nie dają idealnie równej powierzchni. Albo raczej dają równą wielokrotnie.

4. Blachodachówka? Odpada pełne krycie, dochodzi koszt obróbek no i pytanie jak na to zareaguje więźba. A więźba ze względu na 10 metrów rozpiętości między ścianami będzie prefabrykowana wiązarowa.

 

Nie miałeś chłopie problemu, to już masz :(

 

Nie muszę dodawać, że chwilowo papierowy domek w wersji full color schodzi na plan nieco dalszy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ciągu ostatnich paru dni trochę się działo... Przede wszystkim myślałem nad kredytem. Byliśmy w BPH porozmawaiać już z konkretnym człowiekiem. Na miejscu okazało się, że ów konkretny człowiek się rozchorował, a jego współpracownica nic o nas nie wie. Na szczęście nie odpuściliśmy :wink: więc kobitka nas obsłużyła. Okazało się, że panienka z Murator Kredyt miała trochę niedokładne dane jeśli chodzi o ofertę BPH. Nie 2,6% we frankach tylko... 3,8%. Jest pewna różnica. Z drugiej strony nadal było to dość ciekawe. Wielkim plusem było to, że według banku mam zdolność kredytową i to nie tylko "na styk" ale i z delikatnym zapasem. Ogólnie warunki raczej przyzwoite. Minus był taki, że musielibyśmy przed załatwieniem kredytu zrobić wycenę działki i przyszłego domu u rzeczoznawcy. Za nasze oczywiście pieniądze. I jeszcze wymagają pokrycia transzy w 60% poprzez faktury. Nie jest to tragedia, bo raczej 60% to w materiałach na faktury pewnie się uzbiera, ale jest to jakieś ograniczenie. Wzięliśmy komplet papierków i wyszliśmy z banku w niezłych humorach, jeśli się nic ciekawszego nie znajdzie, to będziemy brać w BPH.

 

Tego samego wieczora napisałem maila do PKO BP z prośbą o kontakt i następnego wieczora zadzwoniła do mnie panienka, która powiedziała że ona mi wszystko opowie przez telefon. No dobra :) Wyliczyla mi zdolnosc kredytowa, poodpowiadala na moje pytania, no i oprocentowanie poniżej 3,6. Fajnie. I można Luśki książeczkę mieszkaniową jako wkład własny zaliczyć - jeszcze fajniej. I nie trzeba rzeczoznawcy - bardzo fajnie. I nie trzeba mieć rozliczenia w fakturach - no super fajnie. Ma ma mnie skontaktować z żywym człowiekiem, bo jakoś tak do telefonu gadać to... nie po bożemu :wink:

 

Z kolei w piątek zadzwoniłem do PTF i umówiłem się na poniedziałek. Trzeba pozwiedzać parę banków :D

 

Drugą ważną rzeczą w ciągu tych kilku dni było kombinowanie: co by tu zrobić z tymi nieszczęsnymi płytami OSB (patrz poprzedni odcinek). Okazało się, że przy moim zakładanym maksymalnym obciążeniu dachu i dla danego rozstawu między wiązarami (punkty podparcia dla płyty) Kronopol rzeczywiście podaje płytę OSB3 25mm. Jeśli będzie cieńsza płyta, to ugięcie przy maksymalnym obciążeniu przekraczać będzie wartość graniczną, co mogłoby na przykład spowodować porwanie się pokrycia. Mógłbym wziąć OSB4 22mm, tylko pytanie czy to by mi się opłacało. Mógłbym też zagęścić wiązary np. do 65 cm jeden od drugiego (zamiast 95) i wtedy użyć płyty 18mm. Okazało się też, że ponieważ dane dotyczące ciężaru pokrycia (gont bitumiczny) z norm są raczej dość stare (1m2 gontu liczony jest jako 40kg, podcza gdy teraz producenci podają 9-12kg), więc obciążenie trochę mi jeszcze spadnie. Tak więc spokojnie mogę zastosować płytę OSB3 22mm, żeby coś cieńszego to już muszę zagęszczać wiązary. Ufff... nadążyliście? :wink: Jeśli nie to przeczytajcie tylko dwa zdania do tyłu :)

 

Poza tym zaczynają schodzić oferty dotyczące wiązarów. Ceny może nie są rewelacyjne, ale są obiecujące.

 

No i najważniejsze - dziś spotkanie grupy okołopiaseczyńskiej :-) Łoś, godz. 16. Zabieram Luśkę i jadziem, może się dowiemy po co właściwie to żelazo się do fundamentów wkłada :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mamy dzisiaj niedzielę. Niedziela ma to do siebie, że nie można pogadać z bankiem, ani ze składem budowlanym, z nikim w żadnej sprawie nie da się umówić... stracony dzień w sumie. Niektórzy mówią, że w niedzielę można odpoczywać. Odpoczywam. Czytam forum. Myślę. Głowa mnie od tego myślenia boli. A wszystko przez Abrombę :) Otóż Abromba oceniła wybór ogrzewania gazowego jako swoją najgorszą decyzję w trakcie budowy. I że teraz to ona by tak... elektrycznie. A Jezier jej wtórował. No więc szukam coście wszyscy napisali o gazie, o prądzie... Bo jak ktoś mówi, że to najgorsza decyzja, to brzmi to poważnie. I mam same wątpliwości :(

Owszem - gaz z butli to on kurcze drogi taki jest. I instalacja ze 30tys. by kosztowała. Ale może za 10 lat mi gaz w ulicy (szumna nazwa) położą. To wtedy bym miał instalację jak znalazł. Poza tym te 30 tys. to i tak z kredytu by było. Nie wydam na to, wydam na co innego.

A taki prąd na przykład. Jeszcze droższy niż gaz, chyba że w drugiej taryfie. Ale jak mi się zimno zrobi w pierwszej taryfie (z reguły wtedy - w drugiej taryfie raczej śpię), to co? To drożej będzie. Można piece akumulacyjne, ale to duże cholerstwo jest :( A wodę to jak podgrzeję, co? Przepływowo? Za mała wydajność. A ja lubię jak mi gorąca woda z prysznica leci. Albo do wanny, jak ją mam. Ale instalacja tańsza. Tyle że co będzie, jak mi się ta instalacja przestanie podobać i gaz będę chciał mieć?

A może elektryczna + rekuperator? Rekuperatory sa fajne... Mechaniczne takie. Nowoczesne. Fajnie mieć rekuperator na strychu. Tylko że to pewnie kosztowałoby mnie tyle co instalacja gazowa.

 

 

Kuuuurde, głowa mnie od tego boli :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobry wieczór drogie dzieci!

 

Dziś wujek Whisper opowie wam bajkę o Królu Wilczomlecza. Otóż pewnego ranka Król Wilczomlecza wstał i powiedział: "Dziś będzie pracowity dzień". Było to niezwykłe jak na Króla, ponieważ jako przedstawiciel zdegenerowanej klasy panującej był leniwy, a pojęcie pracy - zwłaszcza w poniedziałek - było mu nieco obce. Co więcej, faworyta Króla bezczelnie zabrała mu poprzedniego dnia karocę i w perspektywie Król miał chodzenie piechotą tam, gdzie król piechotą nie zwykł był chodzić. Idźmy dalej. Król udał się do bankiera, podejmując próbę napełnienia królewskiego skarbca, co było niezbędne w kontekście budowy królewskiego pałacu. Jeśli drogie dzieci nie wiecie co to jest kontekst, to już wasza sprawa. Użyjcie słownika. Albo google'a. Bankier (nazywany też Polskim Towarzystwem Finansowym) był do króla nastawiony przyjaźnie i zaproponował, że pożyczy mu złota na 3,36% rocznie we frankach szwajcarskich na 25 lat. Dodatkowo nie będzie chciał od króla faktur na zakupione marmury, złote kurki do granitowych wanien i tym podobne niezbędne elementy wyposażenia pałacu, ani też za pracę złotników, rzeźbiarzy, kowali i innych przedstawicieli klasy robotniczej. Ucieszyło to króla o tyle, że nawet nie wiedział co to są faktury. No, może coś słyszał, ale to kupcy chyba się tym zajmują, nie król. Król słyszał, że jak się bierze faktury to się traci. Zaraz... bierze się i się traci? Eee.. zostawmy to kupcom. Dość, że król był zadowolony z wizyty u bankiera. nawet pomimo niepokojących terminów, takich jak "operat szacunkowy", "ubezpieczenie na królewskie życie" i najstraszniejszego - "rata". Nie śpicie jeszcze drogie dzieci? No to dobrze. Na czym to wujek Whisper stanął... Aha! Kiedy Król Wilczomlecza wyszedł od bankiera był pewien, że był to najlepszy bankier, jakiego do tej pory spotkał, i że chętnie da mu dwa razy tyle złota, ile od niego weźmie. Król da. Bankierowi. Kiedyś. OK, z tą chęcią to przesadził. Na pewno mu tyle złota nie da. Kiedy Król wrócił do swojego zamku (tak naprawdę to nie był jego zamek), przypomniało mu się, że kiedyś wróżka Martka powiedziała mu o bankierach w odległych miastach, którzy chętniej pożyczają złoto, i to na niższy procent. Król zamyślił się... W głowie zaświtał mu szatański plan! Jutro wybierze się w podróż...

Resztę dnia Król spędził tradycyjnie - w przebraniu żebraka przemierzał forum podsłuchując tych i owych... Wysłał też kilka listów do kupców, którzy mieli towary przydatne przy budowie pałacu, ale największą pracę tego dnia zostawił sobie na koniec. Otóż drogie dzieci... NIE SPAĆ!!! ...otóż drogie dzieci wieczorem Król Wilczomlecza raczył spotkać się z poleconym mu przez wróżkę Martkę prawdziwym, jedynym, niepowtarzalnym Budowlańcem! Budowlaniec wyglądał jak... bez porównania wyglądał! Był straszny, odziany w skóry lamparta i co dziwne nie używał słów na literkę K. Sprawdźcie sobie w słowniku drogie dzieci jakie słowa się zaczynają na tę literkę. Budowalniec roztoczył przed Królem wizję. Opisywał mu pałac, mówił jak go będzie budował, co więcej - traktował Króla prawie jak partnera, pozwalając mu wypowiedzieć się na temat używanej technologii (tego nowego słowa Król nauczył się niedawno, razem z mnóstwem słów na K), dyskutując o deskowaniu (wujek Whisper nie będzie wam drogie dzieci wyjaśniał znaczenia tego słowa), dziwnym kamieniu Faelbet i czarodziejskim kamieniu Ytong (to chińskie słowo) i ogrzewaniu. Zwłaszcza to ostatnie cieszyło Króla, ponieważ Król Wilczomlecza jest zwolennikiem ogrzewania. Nie wie jeszcze jakiego, ale z gorliwością neofity wymieni wam wszystkie zalety kotłów na dowolne paliwo, włączając w to pompy ciepła i przenośne elektrownie atomowe. Bo widzicie drogie dzieci, Król jeszcze nigdy nie miał ogrzewania... on miał tylko centralne...

 

A teraz spać, bachory rozpuszczone! Pół do dwunastej już!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez ostatnie parę dni mamy mały Tour De Banque :wink: Zwiedzam te wszystkie marmurowe przybytki i mam nastrój raczej huśtawkowy. Dzisiaj na przykład w Millenium okazało się, że nie mam zdolności kredytowej :-? , po czym trzy godziny później w OpenFinance na taki sam kredyt w... Millenium zdolność już była :o Gwoli ścisłości powiem, że podawałem takie same informacje dotyczące moich dochodów i wydatków, a oni (konsultanci) używali tego samego kalkulatora do obliczania zdolności. Chore... :evil:

 

Poza tym śledzę wątki dotyczące ogrzewania. Na gaz ziemny chyba przez najbliższe lata nie mam co liczyć (chociaż mam nadzieję, że w końcu go doprowadzą), olejowego nie chcę bo miejsca nie za bardzo mam, pompa ciepła za droga, prąd ma też sporo wad, energia słoneczna za droga, propan z butanem pospołu też wychodzą kosztownie. :evil: Kominek będzie, ale jako "element dogrzewająco-dekorująco-integrujący". Rozmyślam też nad wentylacją mechaniczną, najlepiej z odzyskiem ciepła. Tylko skąd jeszcze kasę na to wezmę ? :-?

 

Też mieliście takie problemy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No szlag by to trafił :evil:

Z Onetu wycięło mi gdzieś mój album i poznikały mi zdjęcia z dziennika. A poza tym przez półtora dnia nie działało Forum i czułem się jak alkoholik na odwyku :oops:

 

Dobrze, że już wszystko w porządku... Redakcjo, nie rób mi tego nigdy więcej...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MaroW, w Dziennikach Budowy mamy taką zasadę, że pisze tylko autor (to ja :wink: ), a inni piszą w komentarzach. Na przyszłość proszę pisz tam.

 

Jeśli już padł temat wentylacji mechanicznej, to na pewno przy zastosowaniu ogrzewania elektrycznego (nad czym rozmyślam) wentylacja mechaniczna z rekuperatorem będzie. Przy gazowej... chyba też. Jak na razie mam oferty od 10 do 12 tysięcy netto. Ceny nie najniższe, ale oprócz ewidentnej korzyści polegającej na zmniejszeniu kosztów ogrzewania jest także taki, że zapewnię sobie wentylację, co przy tradycyjnych kominach wcale nie jest takie pewne. Mój dach będzie dość niski, krótkie też byłyby kominy wentylacyjne, co z kolei prowadziłoby do niezbyt dużego "ciągu". Mieszkałem już kiedyś w mieszkaniu ze szczelnymi oknami, gdzie okna w zimie były non stop mokre, a na parapecie była kałuża. Przyczyna - kiepski ciąg. Powietrze nawet bylo wyciągane, ale nie za bardzo miało którędy napłynąć. Można montować nawiewniki, ale to kosztuje. Można rozszczelniać okna, ale to rozwiązanie mi nie odpowiada. Dodatkowo w dzisiejszych czasach słyszy się o przypadkach obezwładniania śpiących domowników gazem wpuszczonym przez otwarte okno. Jako że bandytom mówimy stanowcze nie :evil:,. to spać można wtedy przy zamkniętych oknach, a czerpnia powietrza zainstalowana na wysokości 4-5 metrów raczej nas zabezpiecza przed takimi niespodziankami. Dodatkowo możnaby zainstalowac koło niej silny reflektor halogenowy lub alarm reagujący na próby "podejścia" z drabiną.

 

Kurcze, naprawdę mamy bandyckie czasy, żebym ja się nad takimi rzeczami zastanawiał :sad:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Onetowi już za album dziękujemy :evil: , przeniosłem zdjęcia w Dzienniku na inny serwerek i teraz powinny być normalnie widoczne.

 

Wciąż drążę temat wentylacji mechanicznej, zbieram oferty itd. Wszystkie firmy oscylują pomiędzy 10 a 13 tys. (netto) za całość - projekt, rekuperator, materiały montażowe, montaż. Różnice w cenie to przede wszystkim zastosowany rekuperator. Mistral - taniej, Flexit - drożej. Sporo firm radzi również wykonać rurowy GWC - koszt niewielki, a pożytek jest. Zastanawia mnie tylko pewna "niefrasobliwość" w stylu "zakopie Pan 10 metrów rury i będzie dobrze". :o Ja techniczny jestem... lubię jak coś policzone jest.

 

Podzielone sa za to zdania jesli chodzi o połączenie wentylacji z DGP z kominka. Niektórzy mówią - "się dołączy", inni mówią żeby jeśli nie trzeba to nie wpuszczać powietrza z kominka do kanałów wentylacji, tylko raczej osobnymi kanałami, gdzieś nad podłogą wypuszczać. Mi bardziej pasuje to drugie rozwiązanie...

 

A jeśli chodzi o ogrzewanie to coraz bardziej biorę pod uwagę prąd. Ale to nie jest decyzja ostateczna i rezerwuje sobie prawo wycofania się z niej w dowolnym momencie bez podawania przyczyn :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak mnie męczyliście w komentarzach :wink: , że byłem zmuszony zabrać się w końcu za makietkę w wersji karton & kolor :) Zrobiłem ściany które potem Luśka dzielnie dopracowała kredkami, potem powycinałem co trzeba, pokleiłem i...

 

http://whisperjet.republika.pl/dziennik/model2_1.jpg

 

...i zaczyna powoli rosnąć osiedle :D

 

Brakuje mi jeszcze schodków i słupków, ale dziś nie miałem już siły :(

 

Zadowoleni? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

TADAAAAAAM!!! :) :) :)

 

Spieszę poinformowac szanownych Czytelników Dziennika Whisperów, że w dniu dzisiejszym, jakoś tak przed południem...

 

zakupiłem i podstemplowałem papierowy, niebieski, oficjalny DZIENNIK BUDOWY. W związku z tym można nas z Luśką nazywać już oficjalnie Inwestorami.

 

8) 8) 8)

 

Nie wiem jak Wy czuliście się mając po raz pierwszy w rękach swoje dzienniki. Ja czułem się wyjątkowo, szczególnie, specjalnie i było mi baaardzo przyjemnie :D

 

Przedtem, z samego rana spotkałem się z naszym przyszłym kierownikiem budowy. Słyszałem o człowieku dużo dobrego, wrażenia ze spotkania również bardzo pozytywne.

 

No to teraz zaczynamy na serio atakować bank. Kompletuję dokumenty, i może w poniedziałek - wtorek udałoby się je złożyć...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W poniedziałek, 14 lutego, Whisper zaganiany już od rana: a to wizyta w Expanderze, a to obdzwanianie rzeczoznawców, a to gnanie na spotkanie w Grodzisku z naszym kierownikiem budowy (w ferworze walki, nie znając Grodziska, wpakował się w ulicę jednokierunkową pod prąd, dziwiąc się czemu mu wszyscy mrugają, ustąpił dopiero przed autobusem :o ), a potem jeszcze spotkanie na działce z rzeczoznawcą, który zrobi nam operat szcunkowy działki i przyszłego domu. Gość weźmie za to 800 zł, ale chyba się trochę napracuje - podobno w naszej okolicy nie ma w ogóle rynku na nowe domy i będzie musiał się najeździć po okolicznych gminach.

 

Jako że było Walentego, dostałam piękne serce :) Za to o 20:00 Whisper padł mi jak nieżywy ze zmęczenia :-? :o No cóż... się kochamy w sumie przez cały rok, co tam jakieś walentynki......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...