Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Królowa na F1 i szach PO..


Gość ckwadrat

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 104
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

...Teraz chyba już wiadomo o co szła gra...?

 

Już zaraz po wyborach, w trakcie pierwszych rozmów z PO, było przecież wiadomo, o kontrolę nad jakimi resortami chodzi PiS-owi. I jak widać nic się w tej materii nie zmieniło. A nawet wcześniej, w trakcie kampanii, czy nawet jeszcze wcześniej - głównym celem po dojściu PiS do władzy było oczyszczenie państwa z aferalnych układów na styku polityka-gospodarka-służby specjalne. Platforma tego nie chciała zaakceptować i dlatego nic nie wyszło z koalicji zarówno zaraz po wyborach (kiedy PiS oferował jej połowę ministerstw!), jak i teraz. Skazała zatem ugrupowanie, które wygrało wybory do szukania innego sojusznika albo wcześniejszych wyborów. Tego ostatniego PiS chyba mimo wszystko nie chce, proponując koalicję Samoobronie. Mam jednak nadzieję, że do niej nie dojdzie, a jeśli nawet to tylko po to, aby spacyfikować Leppera.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cwkwadrat, jak zwykle masz rację. I jak zwykle tylko częściowo.

Załóżmy, że głównym celem PiS jest oczyszczenie państwa z afer. Jakie działania przeprowadzono by tego dokonać? Co z aferą Orlenu czy paliwową? Pamiętam jak Ziobro odgrażał się, że po wygranych wyborach Kwaśniewski będzie musiał zatańczyć i zaśpiewać. Co z lustracją? Przypominam sobie, że tuż przed wyborami największym jej zwolennikiem był Rokita, a Kaczyński coraz bardziej stonował jego zapędy, twierdząc, ze z lustracją to trzeba ostrożnie.

 

Przypominam Ci także, że wyborów parlamentarnych, w odróżnieniu od prezydenckich, nie da się wygrać. Można mieć co najwyżej trochę więcej lub mniej posłów czy senatorów. Często jednak bywa tak, że dwa ugrupowania, które zjęły drugie i trzecie miejsce tworzą koalcję i rząd. Ten co zajął pierwsze miejsce musi się wtedy zadowolić rolą opozycji.

 

Odnoszę dziwne wrażenie, że głównym przeciwnikime PiS jest nie SLD, nie postkomuniści, a PO. Że zamiast walczyć z aferami III RP, marnuje czas i energię na rozgrywki i szarpaninę z PO. O co w tym wszystkim chodzi? Może o przejęcie jak największej władzy i wygranie wyborów samorządowych... a potem się zobaczy?

 

Z takimi tekstami o Lepperze to mnie nawet nie rozśmieszaj.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Załóżmy, że głównym celem PiS jest oczyszczenie państwa z afer. Jakie działania przeprowadzono by tego dokonać? Co z aferą Orlenu czy paliwową?...Odnoszę dziwne wrażenie, że głównym przeciwnikime PiS jest nie SLD, nie postkomuniści, a PO. Że zamiast walczyć z aferami III RP, marnuje czas i energię na rozgrywki i szarpaninę z PO.

 

O to akurat jestem spokojny. Rząd Marcinkiewicza podjął pierwsze kroki w tym właśnie kierunku: opracował strategię reform sądownictwa i zwalczania przestępczości i korupcji (CBA), zainicjował oczyszczanie newralgicznych służb z ludzi oddanych już nie tylko aferom III RP ale nawet PRL-owi, rozpoczął odczarzaścianie mediów. A i rzeczona afera paliwowa ma się "dobrze" - o ile mnie wzrok nie mylił w gazetach to wciąż kogoś w tej sprawie aresztują, toczy sie postepowanie sądowe itd. Również orlengate widziałem, że nie poszedł w odstawkę - wiem, że ma być zbadana sprawa, czy prokurator, wydający nakaz zatrzymania Modrzejewskiego nie przekroczył prawa. Nawet coś jeszcze o Piwnik to chyba zahacza. Jak na kilka tygodni to sporo.

 

 

Przypominam Ci także, że wyborów parlamentarnych, w odróżnieniu od prezydenckich, nie da się wygrać... O co w tym wszystkim chodzi? Może o przejęcie jak największej władzy i wygranie wyborów samorządowych... a potem się zobaczy?

 

Oczywiście masz rację, ale tylko teoretycznie :wink:. Wyobrażasz sobie konstruktywne wotum nieufności złożone przez PO i resztę opozycji? Gdyby był cień szansy, że PO dogada się z resztą w tej sprawie, to złego słowa bym na nich nie powiedział. Ale skoro nie, to uważam, że właśnie oni pogrywają sobie najbardziej. I w zasadzie, nie wiem, co chcą uzyskać.

 

Z takimi tekstami o Lepperze to mnie nawet nie rozśmieszaj.

Zupełnie mi z Lepperem nie do śmiechu. Wyć mi się chce na samą myśl o koalicji PiS-u z SO. Mam nadzieję, że jednak do niej nie dojdzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest dobre zdanie z wywidu, którego udzielił Jarosław:

"Jeżeli PiS zachowa w rządzie stanowisko premiera oraz kontrolę nad resortami spraw wewnętrznych, sprawiedliwości i służbami specjalnymi, fakt, że ktoś inny obejmie jeden czy drugi resort, nie będzie stanowił zagrożenia dla państwa".

Teraz chyba już wiadomo o co szła gra...?

Od początku było wiadomo, dlatego tak ważna była mądra, silna "grupa kontrolna", czyli PO, która jak dotąd - mimo wszystko - jest taką grupą, pomimo prób marginalizowania ich znaczenia przez PiS. Płaci za to jakąś cenę, ale w sumie niewielką. Bo czyż honor można wycenić ?

Na przyśpieszonych wyborach wygra chyba tylko Samoobrona; nie ma jeszcze badań opinii społecznej po paranoi wydarzeń ostatnich dni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na przyśpieszonych wyborach wygra chyba tylko Samoobrona; nie ma jeszcze badań opinii społecznej po paranoi wydarzeń ostatnich dni.

 

no w pełni się zgadzam!!! zresztą piszę o tym już od dawna!! dodam jeszcze że o pierwsze miejsce będą walczyć kolejna odnowiona lewica pod przodownictwem super Kwasa czytaj protoplaści Bieruta, Gierka, Jaruzela i pewnie jeszcze z Big Brothera :):)

 

aż dziw że tu parę osób napisało że PIS może chciec szybkich wyborów... to tylko słowa.. co jak co PIS w sondaże nie wierzy pewnie... a pójśc w niebyt z PO niebyło by miło :):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...mądra, silna "grupa kontrolna", czyli PO, która jak dotąd - mimo wszystko - jest taką grupą, pomimo prób marginalizowania ich znaczenia przez PiS...

 

Jakoś ani mądrością ani silą w obecnym sejmie PO nie zabłysnęła. Żeby nie powiedzieć, że wręcz przeciwnie. No i jak na razie koalicjantem PiS-u nie jest, więc jak można mówić, że PiS ją marginalizuje? Są niezależnym podmiotem politycznym i sami zapracowali na swój margines, czy raczej cień (gabinetu) :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cwkwadrat, dlaczego ciągle i uparcie ustawiasz PO na pozycji głównego przeciwnika PiS?...

 

Nie tyle przeciwnika, co oddaję im należne miejsce jako drugiej sile w sejmie . Nadal uważam, że koalicja PiS i PO byłaby w obecnej sytuacji najlepsza. Choćby dlatego, że PO jako opozycja jest nieobliczalna i o mały włos nie zafundowała nam prawdziwego (a nie tylko medialnego) kryzysu politycznego. Tusk bliski był powtórki scenariusza nocnej zmiany, kiedy obalał rząd Olszewskiego. Co prawda tym razem chodziło "tylko" o obalenie marszałka sejmu, ale dwuwładza w sejmie wisiała na włosku. On nadal nie pogodził się z przegraną i za wszelka cenę chce zapewnić sobie więcej władzy niż uzyskał w demokratycznych wyborach. Szczegóły w dzisiejszym Newsweeku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ckwadrat czy Ty masz jakąś obsesję Tuska?

 

Co do obalania rządu Olszewskiego, to widzę, że świetnie wpisujesz się w pewną wizję Polski (patrz niżej).

Przypomnę jednak, 5 VI 1992 r., odbyło się w Sejmie głosowanie nad złożonym przez Prezydenta Wałęsę wnioskiem o udzielenie rządowi wotum nieufności. Za wnioskiem głosowało 273 posłów, przeciw 119, zaś 33 wstrzymało się od głosu. Rząd Jana Olszewskiego został odwołany. Zadziałała demokracja.

 

Ja wiem, że w materiałach promocyjnych PiS były insynuacje, że Tusk z Wachowskim obalili rząd Oleszewskiego, ale... osobiście pamiętam także krytyczne wypowiedzi Kaczyńskich i całego PC na temat tego rządu.

 

I dwa cytaty z wypowiedzi Jacka Kurskiego:

 

"Mało kto pamięta, że była taka partia, która nazywała się partią aferałów, KL-D, która odpowiadała za mnóstwo afer prywatyzacyjnych i korupcyjnych, i której liderem był Donald Tusk. Nikt nie pamięta dziś, że Donald Tusk, bo nie możemy o tym się dowiedzieć z listów Donalda Tuska do obywateli, który wszyscy dostają, był aktywnym działaczem, wiceprzewodniczącym Unii Wolności i to przez siedem lat, od 1994 roku do 2001. Krótko mówiąc, mamy do czynienia z olbrzymim sukcesem kandydata, który przedstawia się jako ktoś inny niż jest naprawdę.

 

 

Robiąc film o III RP nie mogłem uciec od wątku lustracji, zwłaszcza, że PO przedstawia się jako katon lustracji, jako środowisko, które zawsze było lustracją i żądało ujawnienia wszystkich teczek, w sytuacji, kiedy prawda wygląda tak, że gdy przyszło co do czego w Polsce w roku 1992, liderzy lustracji, zarówno Jan Rokita, jak i Donald Tusk, niezwykle aktywnie uczestniczyli w zdławieniu jej jedynej próby. Jan Rokita składał wnioski o odwołanie rządu Jana Olszewskiego i niezwykle aktywnie uczestniczył przez cały 4 czerwca, a Donald Tusk wręcz tajnie spiskował z SLD, żeby obalić rząd Olszewskiego."

 

I jeszcze takie coś w NDz rzuciło mi się w oczy:

 

"Dlaczego tak aktywny w utrąceniu lustracji w 1992 r. był Kongres Liberalno-Demokratyczny, w tym Donald Tusk? To byli wtedy młodzi ludzie.

- W tym również moi przyjaciele - w 1983 r. byłem aresztowany razem z Donaldem Tuskiem. Znam to środowisko, nawet pomagałem przy tworzeniu Kongresu. Na temat konieczności lustracji przegadałem z Tuskiem wiele nocy. On zawsze zapewniał, że jest za, ale w decydującym momencie dokonał wolty i służył Wałęsie jak łajdak. Dlaczego tak się stało? Tutaj wytłumaczeniem jest teoria prof. Andrzeja Zybertowicza - kooptacji przez korupcję. Nowi, niezużyci przez komunizm ludzie, którzy doszli do władzy za rządów Mazowieckiego i Bieleckiego, zostali dokooptowani do elity władzy przez różnego rodzaju korupcję. Wkrótce znakiem firmowym tzw. aferałów stała się teoria...

 

Pierwszy milion trzeba ukraść.

- To jest właśnie ten rodzaj ludzi. Ponieważ władza i pieniądze znajdowały się w rękach postkomunistów i agentury, więc trzeba było się starać o ich względy, żeby dobrać się do konfitur. Niestety, środowisko liberałów pchało się do tych konfitur rękami i nogami. Wałęsa spokojnie zbierał na nich "haki", a postkomuniści dokumenty "przepływów finansowych". Dlatego 4 czerwca 1992 r. musieli przyłożyć rękę do noża wbijanego w plecy polskiej demokracji, a obecnie muszą bronić interesów całego układu postkomunistycznego."

październik 2005

 

W zasadzie wcale Ci się nie dziwię, że to PO, a nie postkomuniści są głównym wrogiem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...W zasadzie wcale Ci się nie dziwię, że to PO, a nie postkomuniści są głównym wrogiem...

 

A ja się dziwię, bo z moich postów nic takiego nie wynika. Musiałbym być chyba masochistą, żebym chciał koalicji z największym wrogiem. Żeby nie być wciąż posądzanym o największą wrogość i obsesję wobec Tuska powiem, ze go nie doceniłem jako rozgrywającego w bieżącej polityce i dopiero Newsweek otworzył mi oczy. Ci to dopiero muszą mieć obsesję na jego punkcie :p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a co tam newsweek napisał???

 

mtom przypominasz pewne głosowanie, ciekawe po co???

swoją droga mógłbyś przypomnieć że w noc przed głosowanie było spotkanie w sprawie obalenia rządu... które było na żywo kręcone kamerą, a rej na tym spotkaniu wodził Tusk.... ale który jakos nerwowo argumentował by odwołać rząd Olszewskiego nie w imie demokracji, a zupełnie odwrotnych wartości.....

 

ciekawe że właśnie jako założyciel KLD z Tuskiem, Minister Lewandowski wprowadzał pomysły realnego socjalizmu w postaci NFI... a co ciekawe któe okazały się jedną z największych afer lat 90... no chyba że Ty mtom uwżasz że NFI to sukces KLD, Tuska i Lewandowskiego

 

 

 

poza tym dziwię sie mtom że ciągle powtarzasz jakoby PO byłoby czyimkolwiek wrogiem

 

Gosiewski dziś powiedział

Jak dodał, PiS wolałoby koalicję z PO, gdyby Platforma rzeczywiście chciała tej koalicji. Natomiast w sytuacji, gdy są trudności z powstaniem tej koalicji, musimy szukać większości wśród innych ugrupowań - ocenił szef klubu PiS. Według Gosiewskiego, w ślad za deklaracjami medialnymi polityków PO, dotyczącymi rozmów o koalicji, nie idą czyny.

 

Gosiewski zaznaczył, że nie widzi podstaw, by 1 lutego miał być rozwiązany parlament. (...) Jeżeli będą możliwości pracy nad budżetem i jego uchwalenia w odpowiednich terminach, to nie dojdzie do rozwiązania. Jeżeli natomiast kryzys w parlamencie będzie się przeciągał, wówczas może się zdarzyć taka sytuacja - ocenił. (Głosowanie w Sejmie nad projektem budżetu - w przyszłym tygodniu).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ckwadrat, chodzi Ci o ten tekst?

 

"Czy zagrają się na śmierć.

W tej wojnie liczą się tylko dwie armie: PiS i PO. To one toczą bój o realizację swojej wizji państwa i warunki, na jakich powstanie ewentualna koalicja. Samoobrona w rządzie, choć media już to przesądzają, jest wciąż bardziej straszakiem Kaczyńskiego na Tuska niż realnym partnerem. Ale to brutalne targowisko polityczne może wymknąć się spod kontroli i przynieść wcześniejsze wybory.

 

Za wcześnie witamy się z wizją wicepremiera Andrzeja Leppera. Bo choć chaos ostatnich dni faktycznie otworzył drogę do koalicji PiS-Samoobrona, to do osadzenia ludzi Leppera w rządzie jest bardzo daleko. Z dziesiątek rozmów, jakie odbyliśmy z politykami, wynika, że jeśli nie będzie jakiegoś trzęsienia ziemi - PiS nie zdecyduje się na koalicję z Samoobroną. W grę wchodzi tylko porozumienie PiS z PO lub wcześniejsze wybory. Choć nie można wykluczyć, że mistrzowi politycznej strategii Jarosławowi Kaczyńskiemu nie przyjdzie do głowy jakiś inny genialny plan. O co tak naprawdę poszło?W budżetowej awanturze najmniej chodziło o budżet. W próbie odwołania marszałka Sejmu nie szło wcale o Marka Jurka. A w rozmowach o koalicjach nie chodzi o skład rządu. - To absurdalne, gdy mówi się Polakom, że interpretacja regulaminu Sejmu była przyczyną kryzysu - mówi senator PO Jacek Bachalski.

 

Szamotanina ostatnich dni to spór pomiędzy dwoma wizjami państwa - wyśnioną przez braci Kaczyńskich i prezentowaną przez Tuska i Rokitę. To ich wojna i ich dylemat. Jak dogadać się z partnerem, tak bliskim duchowo, ale tak różnym ideowo?Gdy sięgamy głęboko za kulisy wydarzeń ostatnich dni, optymizm miesza się ze smutną codziennością polskiej polityki. Z jednej strony widać przekonanie liderów o konieczności porozumienia. Z drugiej zaś próby zmiękczenia i upokorzenia przyszłego partnera, po to, by zająć lepszą pozycję w przyszłej konfiguracji rządowej. Stąd żenujące sceny w parlamencie i tragikomiczne debaty w telewizjach.

 

Jednak powiedzenie, że w tym konflikcie brakuje idei, że to tylko cyrk - jak pisały niektóre dzienniki - to brak zrozumienia dla aktualnego stanu polskiej sceny politycznej i sedna publicznej debaty. Dziś fundamentalne jest pytanie: czy państwo jest dobrem samym w sobie - jak uważa PiS, czy tylko instrumentem do bogacenia się jego obywateli, ku czemu skłania się PO?W nerwową noc z piątku na sobotę, w Falentach, Jarosław Kaczyński tłumaczył na przykładach członkom swojego klubu parlamentarnego, dlaczego tak walczy o resorty siłowe, a mniej boi się kompromitacji budżetowej. Jak twierdził, dochody firm związanych z mafią paliwową są większe niż potrzeby polskiego budżetu. Budżet można łatać w nieskończoność, ale bez MSW i silnych służb specjalnych nigdy nie zostanie dopięty. Mafia zawsze będzie odsysać więcej pieniędzy. Aby osiągnąć cel, Jarosław Kaczyński gotów jest - jak tłumaczył - współdziałać z ludźmi sobie obcymi, zarówno z szefem MSZ Stefanem Mellerem, człowiekiem ze szkoły Bronisława Geremka, jak i z Andrzejem Lepperem. O przewodniczącym Samoobrony mówi, że pod względem stopnia zagrożenia dla państwa, jakie on stwarza, w skali od 1 do 10 ocenia go na 10. Ale kontrola nad służbami jest ważniejsza i wymaga kompromisów.

 

Ta silna wiara, że mogą nas uratować tylko wszechpotężne państwo i jego służby, w Platformie odbierana jest z odrazą. - Musimy skutecznie przeciwstawić się recydywie socjalizmu doprawionego narodowym sosem i wizją silnej władzy, kontrolującej coraz większą przestrzeń publiczną - mówi w wywiadach Donald Tusk.

 

To jest istota sporu. Kaczyński widzi w policji, prokuraturze, a także w mediach najskuteczniejsze narzędzie walki z patologiami. Równocześnie zaś boi się ataku ze strony tych instytucji, pamiętając o latach 90., kiedy był na celowniku większości środków masowego przekazu, i służb specjalnych. Chce je więc kontrolować. Platforma twierdzi, że PiS-owi chodzi wyłącznie o stanowiska. I że należy bać się skupienia kontroli, np. nad MSWiA, w rękach tej jednej partii.

 

Różnic między dwiema partiami jest oczywiście więcej. Różne charaktery, różna frazeologia - liberalna kontra socjalna. Ale nic tak nie zaognia konfliktu - ocenia socjolog dr Robert Sobiech - jak marzenie o przejęciu pełni władzy. - Gdyby SLD był silny, szybko by się porozumieli. A tak tylko te dwie partie są dużymi graczami, a pozostałe formacje się nie liczą - mówi Sobiech.

 

Mali grają, ale się nie liczą Sejmowi malcy rzeczywiście się nie liczą. Choć w ostatnich dniach członkowie LPR, PSL czy Samoobrony brylowali w mediach, to - brutalnie mówiąc - są tylko narzędziem wykorzystywanym przez obie strony. Przy sprawie becikowego PO przyłączyła się niespodziewanie do Ligi, tylko po to, żeby pokazać Jarosławowi Kaczyńskiemu, że też potrafi być cyniczna. Równocześnie Kaczyński mami Samoobronę wizją koalicji, żeby pokazać liberałom, że zawsze może wybrać "barbarzyńców".

 

Małe formacje chętnie wchodzą w krótkotrwałe koalicje. Liczą, że z każdym przesileniem coś dla siebie ugrają. Andrzej Lepper zyskuje już przez sam fakt pojawiania się jako kandydat do współrządzenia - to dla niego warta każdej ceny legitymizacja, duży krok na drodze do wymarzonej prezydentury. Roman Giertych z kolei szuka sposobu na podbicie swojej pozycji poprzez objęcie funkcji marszałka Sejmu, do czego dąży od lat. W czasie rozmowy z premierem Marcinkiewiczem zasugerował nawet gotowość objęcia stanowiska szefa MSZ. LPR, PSL i Samoobrona - mają wielkie ambicje, ale ich ewentualne zyski będą co najwyżej produktem ubocznym starcia PO i PiS. Tajne plany przejęcia SejmuZaczęło się niewinnie. W czwartek rząd zapowiedział, że w związku ze zwiększeniem wydatków wprowadzonym przez ustawę o becikowym trzeba poprawić budżet. Do Sejmu dotarła autopoprawka. Ale regulamin Sejmu mówi, że w takim wypadku trzeba poczekać z procedowaniem tydzień. - To był moment przełomowy. Gdy ludzie Jarosława Kaczyńskiego zaczęli przeciągać prace nad budżetem, uznano, że chcą mieć wyborczy straszak - mówi lider LPR Roman Giertych.

 

Opóźnienie groziło automatycznym otwarciem prezydentowi drogi do rozwiązania parlamentu. I choć szef Kancelarii Prezydenta Andrzej Urbański przekonuje w rozmowie z "Newsweekiem", że jest to tylko prawna możliwość, PiS nie zrobiło nic, by uspokoić posłów opozycji.

 

Kiedy polityków LPR, Samoobrony, PSL i SLD zjednoczył strach przed przedterminowymi wyborami, Platforma uznała, że to dobry moment, by wyklarować sytuację. Pokazać PiS, że nie ma wyjścia i musi podzielić się władzą, bo 155-osobowy klub nie może mieć i samodzielnego rządu, i władzy w Sejmie.

 

Doszło wtedy do serii kilku spotkań liderów tych czterech partii (PO-LPR-Samoobrona-PSL) w gabinecie wicemarszałka Kotlinowskiego. SLD był informowany o działaniach opozycji przez PO. Akcję zorganizowali szef LPR wspólnie z przewodniczącym PO Donaldem Tuskiem. Akcję, która - o czym mało kto wie - mogła doprowadzić do kompromitującego finału.

 

Tajny plan opozycji wyglądał następująco: jeśli marszałek Sejmu Marek Jurek uniemożliwiłby opozycji przyspieszenie prac nad budżetem, np. ogłaszając długą, kilkutygodniową przerwę w obradach, wówczas kluby opozycyjne zebrałyby się bez marszałka w sali posiedzeń Sejmu. Tam przegłosowałyby, że marszałek nie chce lub nie jest w stanie pełnić swoich obowiązków i poprosiłyby komisję regulaminową i spraw poselskich o wykładnię, co dalej należy robić. Komisja prawdopodobnie odpowiedziałaby, że decyzja w tak ważnej kwestii należy do prezydium Sejmu, czyli pozostałych wicemarszałków. To gremium z kolei upoważniłoby jednego ze swoich członków do prowadzenia obrad.

 

Dalsza droga byłaby już prosta. Upoważniony przez kolegów wicemarszałek zwołuje posiedzenie i zarządza wybór nowego marszałka Sejmu.

 

Wtedy mielibyśmy dwóch marszałków Sejmu i największy w najnowszej historii Rzeczpospolitej kryzys parlamentarny. Według naszych informacji plan rozważany był całkiem poważnie. Podczas jednego ze spotkań Donald Tusk miał powiedzieć wprost Markowi Jurkowi: - Jeżeli PiS nie ustąpi, to opozycja zbierze się sama i sama podejmie decyzje.

 

PiS ustąpił i wycofał autopoprawkę, ustalił sztywne terminy głosowań. Pytanie, co byłoby, gdyby się nie cofnął? "Newsweek" dotarł do siedmiopunktowego dokumentu powstałego w LPR. To robocza wersja wniosku do Trybunału Konstytucyjnego o rozstrzygnięcie, który marszałek jest prawomocny - stary, czyli Marek Jurek, czy nowy, wyłoniony przez opozycyjnych "buntowników".

 

Platforma nie musiała brnąć w awanturę kompromitującą polski parlamentaryzm, bo wygrała tę rundę. Tylko po co w ogóle podjęła grę na wyniszczenie przeciwnika?O co chodzi Platformie?- Musieliśmy mieć sukces po tym, jak PiS zaskoczyło nas wprowadzeniem do rządu Zyty Gilowskiej - mówi poseł PO, bliski doradca Tuska. Ale to chyba nie jest cała prawda. To także demonstracja sił. To tak, jakby powiedzieć w pokerze: "sprawdzam". Wykazać przed parlamentem i Polakami, że PiS nie ma większości i nie jest w stanie skutecznie rządzić, co prowadzi do chaosu.

 

Tylko co jest na końcu tej gry Platformy? Jednak wybory? Tusk jeszcze niedawno zaprzeczał, mówił, że ich nie chce. Bo teraz na zwycięstwo ma małe szanse. A więc koalicja z PiS? Doradcy Tuska mówią, że PO chce koalicji, ale dopiero za kilka miesięcy, kiedy skompromitowane niepowodzeniami w samodzielnym rządzeniu (lub z Samoobroną) PiS przyjdzie do Platformy na kolanach. - Chcemy koalicji, ale później, jak PiS zacznie już płacić koszty rządzenia. Chcemy, by Polacy zobaczyli Jarosława Kaczyńskiego przegrywającego głosowanie za głosowaniem, zmuszonego do żebrania o głosy Leppera i Giertycha. Wtedy my będziemy dyktować warunki - mówi nasz informator.

 

Platforma tak naprawdę wygrała ubiegłotygodniową wojnę. Jednak przejście do pełnej ofensywy będzie trudne. Jej członkowie są zmęczeni pozostawaniem w opozycji i konfliktami wewnątrz partii. Liderzy nie potrafią też przedstawić jasnego programu działania. Powiedzieć czego chcą: wyborów, koalicji czy stania z boku. To zagubienie widać było doskonale podczas posiedzenia piątkowej Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej. Po niemrawym wystąpieniu Donalda Tuska i prezentacji gabinetu cieni zapanowała cisza. Czuć było napięcie na sali. W powietrzu wciąż wisiały trudne pytania. Ale dyskusja była niemrawa. W pewnym momencie Donald Tusk wziął mikrofon i z wyrzutem powiedział: - Szlag mnie trafia, jeśli w tym gronie nie potrafimy rozmawiać o tym, co źle robimy, a potrafimy w mediach. To źle. Bo tracimy do siebie zaufanie.

 

Ale jak mają go nie tracić, skoro jednego dnia Tusk zarzuca Kaczyńskiemu kłamstwo, dzień później odpowiada błyskawicznie na wezwanie prezesa PiS i przesyła mu na piśmie warunki koalicji, by po chwili prosić prezydenta Lecha Kaczyńskiego o mediację. Gra toczy się dalej. PO zdaje się więc rezygnować z taktyki zmiękczenia PiS poprzez czekanie na jego porażki. - Idziemy do prezydenta z jasnym przesłaniem: albo koalicja PO-PiS, albo natychmiastowe wybory - mówi "Newsweekowi" w wywiadzie Jan Rokita.

 

Innymi słowy, przywódcy PO są zdeterminowani - chcą doprowadzić do koalicji, ale na własnych warunkach. - Drugiego dnia po wyborach powiedziałem, że nasza koalicja z PiS to jedyna droga dla Polski i podtrzymuję to każdego dnia od tamtego wrześniowego popołudnia - mówi Jan Rokita. Mimo wszystko. Jak opowiada poseł PO Paweł Graś, gdy Donald Tusk przyszedł ze słynnego półtoragodzinnego spotkania z Jarosławem Kaczyńskim, był zadziwiony otwartością szefa PiS. Powiedział, że z tego coś będzie. I tak się wydawało. - Wszyscy myśleliśmy, że ich rozmowa nie potrwa dłużej niż 20 minut. Zwykła kurtuazja. Ale trwała półtorej godziny - opowiada Graś.

 

Tusk był przekonany, ze to będzie początek współpracy. A potem okazało się, że rozmowy będą, ale z Lepperem i Pawlakiem. Z ust polityków PO padły ostre słowa o kłamstwie i oszustwie.

 

W co gra Kaczyński?Kaczyński przedstawia inną wersję tego spotkania. Ale o co tak naprawdę chodzi jemu samemu? Jego czołowy doradca przekonuje: - Rozmowy z Samoobroną i z PSL to zasłona dymna, a na wybory się raczej nie zdecydujemy. Nam chodzi o koalicję z Platformą. Chcemy ją przymusić do współdziałania - stwierdza.

 

Według tego źródła intencje PiS najlepiej pokazuje transfer Zyty Gilowskiej do rządu. - Chcemy Platformę szybko rozbić i poobijać, a potem zmusić do koalicji na naszych warunkach - przyznaje nasz rozmówca. I zapowiada następne prowokacyjne ruchy, jak ten z powołaniem profesor Gilowskiej. Co to może być? Mianowanie kogoś z kręgów bliskich PO na kolejną ważną funkcję? A może przejście grupy posłów Platformy do PiS?Wydaje się, że media przedwcześnie odtrąbiły koalicję Kaczyńskiego z Lepperem. Rozmowy są i będą się toczyły w nadziei na przepchnięcie budżetu i poparcie w kilku ważnych głosowaniach - na przykład przy wyborach członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Ale potem PiS jest gotowe porzucić nowych sojuszników. Zresztą jaki sens mają rozmowy, w których nie będzie brał udziału jedyny ośrodek decyzyjny w Samoobronie, czyli Andrzej Lepper, który w tym tygodniu zwiedza Chiny?Ale za tydzień wróci. I kto wie, czy wtedy wizja pomyślana dziś jako szach-mat, odrzucana przez wielu ludzi PiS, nie zacznie żyć własnym życiem. Po pierwszym szoku pojawi się myśl: to może jednak spróbujmy? Na razie się jednak nie pojawia.

 

Podczas posiedzenia klubu parlamentarnego PiS na wyjazdowym spotkaniu w Falentach pod Warszawą Jarosław Kaczyński sondował swoich posłów, czy przełknęliby sojusz rządowy z Samoobroną. Napotkał spory opór. Prezes PiS, dopytywany przez przestraszonego tą perspektywą posła Antoniego Mężydło, przyznał, że Samoobrona jest wielkim niebezpieczeństwem dla państwa. Obiecał też, że nie wpuści do rządu nikogo, przeciwko komu toczą się postępowania prokuratorskie. A przeciw Lepperowi toczą się trzy. A więc szef Samoobrony nie ma najmniejszej szansy na fotel wicepremiera.

 

- Na spotkaniu w Falentach prezes zapowiedział kilka tygodni twardej walki. Odnieśliśmy wrażenie, że zalecił nam szykowanie się do szybkich wyborów - opowiada parlamentarzysta PiS, który słuchał jego wystąpienia. A doradca lidera PiS mówi dobitnie: - Każdy, kto zna Jarosława Kaczyńskiego, wie, że obawia się on koalicji z Samoobroną i PSL bardziej niż ktokolwiek inny.

 

I dlatego tej koalicji - Prawa i Sprawiedliwości z Samoobroną - zapewne nie będzie. Wszystko rozmyje się w zapowiedziach rozmów i deklaracjach.

 

Kurz bitewny opada. Co teraz?Jaki więc będzie ostateczny wynik sejmowego pata, w którym nie da się nic zmienić, ale nie da się też trwać? Kłamie ten, kto twierdzi, że zna rozwiązanie. Zbyt wiele czynników wchodzi w grę, zbyt dużą rolę grają emocje. Na dziś można odnotować wzrost znaczenia Platformy i uwiarygodnienie jej stanowiska, że PiS ciągnie do lepperowców. Straciła też LPR, zwłaszcza w oczach zakochanego w premierze toruńskiego radia.

 

A dalej? Z dużą dozą prawdopodobieństwa można postawić tezę, że jeśli nie dojdzie do porozumienia PiS z PO, czekają nas przyspieszone wybory. Odbyłyby się one prawdopodobnie już wczesną wiosną.

 

W PiS jest to zresztą scenariusz, który kusi dziś wielu polityków. W Falentach, krótko po pytaniu posła Mężydło, sala oszalała. Ponad 200 osób zaczęło szukać telefonów po kieszeniach, bo rozległa się nagle symfonia sygnałów zwiastujących nadejście SMS-ów z wynikami najnowszego sondażu CBOS. Biuro krajowe partii wysłało radosną wieść: 39 procent dla PiS! Dużo. A jednak o kilka mandatów za mało, aby zdobyć w nowym parlamencie samodzielną większość.

 

Tego samego dnia politycy Platformy otrzymali instrukcję, jakie tezy mają stawiać w wystąpieniach medialnych. W wytycznych jest krytyka PiS jako formacji nieodpowiedzialnej, skłonnej do sojuszu z lepperowcami, która nie chce porozumienia, ale całej władzy dla siebie i stanowi zagrożenie dla demokracji. Już choćby to pokazuje, że ewentualna kampania wyborcza byłaby niezwykle brutalna. Teczka materiałów zgromadzonych przez SB na temat Jarosława Kaczyńskiego z jednej strony, kwity prokuratorskie na polityków PO z drugiej. To wcale nie jest odległy scenariusz.

 

A może wszystko jest banalnie proste?Emocje po obu stronach są nakręcone. Ale nie to jest głównym problemem. Ani spór o to, czy budować Polskę bardziej socjalną, czy liberalną. Kluczem są resorty siłowe.

 

Dlaczego Kaczyński chciał całej władzy w tych ministerstwach dla siebie? Czyżby chciał nas wszystkich aresztować? - pytają ludzie Platformy. - Po co Tusk tak się upierał przy sprawach wewnętrznych? Może chce tuszować jakieś sprawy liberałów? - odbijają piłeczkę PiS-owcy.

 

O tę skałę rozbiły się pierwsze negocjacje i mogą się rozbić kolejne. Nie tylko z powodu nieufności. Kaczyński wierzy, że uwolnienie gospodarki od garbu korupcyjnych i przestępczych powiązań jest warte każdej ceny. Że jest tak naprawdę o wiele skuteczniejszą receptą na uzdrowienie gospodarki niż obniżenie poziomu podatków albo kosztów pracy. Po to chce mieć kontrolę nad MSWiA, wymiarem sprawiedliwości, służbami i mediami. W innych sferach gotów jest na daleko idące kompromisy.

 

Ta wizja, w której kluczem do wszystkich patologii są resorty siłowe, jest bardzo jednostronna. Zwłaszcza że - jak przypomina Rokita - na razie PiS wprowadza tam znacznie więcej zmian kadrowych niż systemowych. Ale jednostronna jest też wizja PO, kładąca największy nacisk na gospodarkę, a państwo traktująca jako instytucję usługową, a trochę jako zło konieczne.

 

Możliwe, że Polacy trafnie wyczuwają jednostronność obu wizji i dlatego większość opowiedziała się we wrześniowych wyborach za koalicją PO-PiS. I, jak wynika z badania "Newsweeka", mimo wydarzeń ostatnich miesięcy opowiada się za nią nadal w dużym stopniu. Zwolennikami tej koalicji jest także większość, choć niewielka, posłów PiS. Pokazało to sondażowe głosowanie podczas wyjazdowego posiedzenia klubu Jarosława Kaczyńskiego w Falentach.

 

Problem w tym, że sam Kaczyński nie głosował."

Newsweek, 15 styczeń 2006

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Przy sprawie becikowego PO przyłączyła się niespodziewanie do Ligi, tylko po to, żeby pokazać Jarosławowi Kaczyńskiemu, że też potrafi być cyniczna.

 

Doszło wtedy do serii kilku spotkań liderów tych czterech partii (PO-LPR-Samoobrona-PSL) w gabinecie wicemarszałka Kotlinowskiego. SLD był informowany o działaniach opozycji przez PO. Akcję zorganizowali szef LPR wspólnie z przewodniczącym PO Donaldem Tuskiem. Akcję, która - o czym mało kto wie - mogła doprowadzić do kompromitującego finału.

 

Tajny plan opozycji wyglądał następująco: jeśli marszałek Sejmu Marek Jurek uniemożliwiłby opozycji przyspieszenie prac nad budżetem, np. ogłaszając długą, kilkutygodniową przerwę w obradach, wówczas kluby opozycyjne zebrałyby się bez marszałka w sali posiedzeń Sejmu. Tam przegłosowałyby, że marszałek nie chce lub nie jest w stanie pełnić swoich obowiązków i poprosiłyby komisję regulaminową i spraw poselskich o wykładnię, co dalej należy robić. Komisja prawdopodobnie odpowiedziałaby, że decyzja w tak ważnej kwestii należy do prezydium Sejmu, czyli pozostałych wicemarszałków. To gremium z kolei upoważniłoby jednego ze swoich członków do prowadzenia obrad.

 

Dalsza droga byłaby już prosta. Upoważniony przez kolegów wicemarszałek zwołuje posiedzenie i zarządza wybór nowego marszałka Sejmu.

 

Wtedy mielibyśmy dwóch marszałków Sejmu i największy w najnowszej historii Rzeczpospolitej kryzys parlamentarny. Według naszych informacji plan rozważany był całkiem poważnie. Podczas jednego ze spotkań Donald Tusk miał powiedzieć wprost Markowi Jurkowi: - Jeżeli PiS nie ustąpi, to opozycja zbierze się sama i sama podejmie decyzje.

 

 

 

Zatrważającą, szokujące.... koalicja o której mówię od wielu dni, PO, LPR, Samoobrona dla swoich partyjnych celów z taką łatwością daży do kompromitacji Polski, Parlamentu, demokracji.... szokujące jest to że Tusk już kolejny raz (wcześniej mtom wspomina o obaleniu rządu Olszewskiego) uczestniczy w takich przewrotach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ckwadrat, chodzi Ci o ten tekst?

"Czy zagrają się na śmierć."

 

No jasne, że o ten. A jakby ktoś miał wątpliwości, czy pucz parlamentarny to przypadkiem nie wymysł dziennikarski, to wywiad z premierem-cieniem (to samo wydanie Newsweeka) nie pozostawia cienia :wink: wątpliwości - on się do tego szantażu wprost przyznaje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie, te obecne przepychanki sejmowe to jeszcze nie taki dramat, żeby dawać takie bany. A i co? Masz mTom jakąś alergię na Tuska, żeby nie powiedzieć obsesję, że nie chcesz aby został ponownie posłem? :p :lol: W końcu po to m.in. jest sejm żeby walczyć - jak pisze Newsweek - o własną wizję Polski. A że akurat żadna z wizji nie może osiągnąć stabilnej większości, no to właśnie są takie kwiatki. Pocieszające jest to, że to zupełnie inny typ wizji, niż wtedy, gdy taką większość miał SLD. W sejmie było nawet wtedy spokojnie. I co? Czym to zaowocowało? Setką mniejszych i większych afer oraz degeneracją wielu instytucji państwa, w tym tak kluczowych jak publiczne media i samego procesu stanowienia prawa.

 

Ale wracając do politycznej bieżączki. Sądząc po dzisiejszej konferencji Tuska i Rokity, PO dąży jednak do przedterminowych wyborów. Tusk mówił praktycznie tylko o tym i przytaknął na pytanie dziennikarza, czy Platforma szykuje się już do kampanii. Oczywiście robił przy tym ściemę, że może jednak koalicja i że tak naprawdę to tych wyborów nie chce. A wbrew pozorom, jest to jednak sprytny zamysł bo, gdy dojdzie do wyborów PO umyje ręce i ich koszty polityczne poniesie przede wszystkim PiS. Tusk z Rokitą mogą sobie więc kalkulować, że do obecnych sondaży mogą sobie spokojnie dodać kilka procent a PiS-owi odjąć kilka czy nawet kilkanaście. I chyba nie są w błędzie..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyznam szczerze - nie podoba mi się Tusk na tym stanowisku. Nie ma cech przywódczych. Natomiast jeżeli chodzi o wizję Polski, to ta Tuska, Rokity, Gilowskiej... jest mi bliższa, niż model z wszechogarniającym aparatem państwowy a'la Kaczyńscy, Wasserman, Dorn. To już przerabialiśmy.

Z tego co piszesz wynika, że jesteś przekonany, iż PiS i Kaczyńscy nie chą przedterminowych wyborów?

Jako największe ugrupowanie, któremu powierzono misję tworzenia rządu, powinni jednak wykazać się umiejętnością współpracy. Inaczej będą parią przegraną w oczach społeczeństwa. Już raz oglądaliśmy taki drybling. W efekcie w 1993 r. postkomuniści przejęli na długo władzę, a Kaczyńscy zostali politycznie zmarginalizowani na 10 lat. Czyżby powtórka z rozrywki?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyznam szczerze - nie podoba mi się Tusk na tym stanowisku. Nie ma cech przywódczych.

 

Ja też tak uważam, Rokita byłby o niebo lepszy, co zresztą znalazło nawet wyraz w tym, że to własnie on został premierem-cieniem PO. A może Tusk liczy także na powtórne wybory prezydenckie? :lol:

 

Natomiast jeżeli chodzi o wizję Polski, to ta Tuska, Rokity, Gilowskiej... jest mi bliższa...

 

Mnie też jest bliska, dlatego wciąż uważam, że koalicja POPiS byłaby w obecnej sytuacji najlepsza.

 

 

Z tego co piszesz wynika, że jesteś przekonany, iż PiS i Kaczyńscy nie chą przedterminowych wyborów? Jako największe ugrupowanie, któremu powierzono misję tworzenia rządu, powinni jednak wykazać się umiejętnością współpracy. Inaczej będą parią przegraną w oczach społeczeństwa....

 

Myślę, że skoro my na to wpadliśmy, to i Kaczyński doskonale o tym wie. Tylko, tak jak pisałem w ostatnim poście i biorąc pod uwagę, co napisał Newsweek, to jednak PO szachuje PiS wcześniejszym wyborami a nie odwrotnie. I to PiS jest teraz w klinczu - przyjąć wygórowane warunki PO albo oddać się na pastwę egzotycznej koalicji z SO, która politycznie kosztowałaby go chyba więcej niż przedterminowe wybory.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...