Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Dowcipy


Redakcja

Recommended Posts

Co mówi kobieta:

 

To miejsce to śmietnik! Do roboty,

Ty i Ja musimy posprzątać.

Twoje rzeczy leżą na podłodze,

I jesli nie zrobimy teraz prania

To szafa bedzie bez ubrań.

 

 

Co słyszy mezczyzna:

 

Ble ble ble, DO ROBOTY,

Ble ble ble ble, TY I JA

Ble ble, NA PODŁODZE

Ble ble ble, TERAZ

Ble ble ble ble ble BEZ UBRAŃ

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 4,9k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Kobita budzi sie rano po Sylwestrze, patrzy w lustro i szturcha w bok wymeczonego impreza meza:

- Wiesz kochanie... jaka ja juz jestem stara! Twarz mam cala pomarszczona, biust obwisly, oczy sine i podkrazone, faldy na brzuchu, grube nogi i tluste ramiona... Kochanie! Prosze cie, powiedz mi cos milego, zebym sie lepiej poczula w nowym roku...

- Eee... no... wzrok masz jak najbardziej w porzadku!

 

- Kiedy potrzebujesz pieniedzy jestes dla mnie bardzo mila - mowi maz do swojej polowicy.

- No, ale przeciez ja zawsze jestem dla Ciebie mila...

- No wlasnie!

 

Chlopiec pisze do Sw. Mikolaja:

- Przyslij mi braciczka!

Sw. Mikolaj odpisuje:

- Przyslij mi mamusie!

 

- Dlaczego mezczyzni lubia kobiety, ktore nosza skorzane ubrania?

- Dlatego, ze maja one ten sam zapach, co nowy samochod.

- Jaka jest roznica miedzy mezczyzna a dzieckiem?

- Dziecko mozna jeszcze czegos nauczyc.

 

Stoja sobie dwie krowy i pasa sie na polu minowym. Nagle jedna zaczepila morda o mine i SSRRRUUU!!!! Druga sie odwraca, patrzy na te pierwsza i mowi:

- Ty sie smiejesz, a ja sie naprawde wystraszylam...

 

Trzech mezczyzn przechwala sie tuszami swoich zon. Pierwszy mowi:

- Mam taka gruba zone, ze musialem auto zmienic na wieksze bo nie miescila sie na przednim siedzeniu.

Drugi:

- To jeszcze nic. Ja musialem kupic pick-up'a, bo w ogole nie miescila sie w srodku.

Trzeci:

- A ja nie mam zony.

- Jak to?

- A, pojechalismy zeszlego roku na wakacje nad morze, opalalismy sie na plazy, kiedy to podbiegli faceci z Greenpeace'u i zepchneli ja do wody.

 

Do pracy przyjmuja nowego pracownika.

- Jak dlugo byl pan w poprzednim zakladzie?

- Trzy lata.

- Opuscil go pan wskutek wypowiedzenia?

- Nie, dzieki amnestii!

 

Idzie ksiadz polna droga, przechodzi obok takiego skromnego gospodarstwa. Patrzy a tam chlop cos z desek kleci. Ksiadz zagaduje:

- Pochwalony, drogi parafianinie, nad czymze tak ciezko pracujesz?

- A ku*wa, kibel nowy stawiam, bo sie stary rozje*al.

- O, moj drogi! A nie moglbys tego tak troche owinac w bawelne?

- Co mam owijac w bawelne? Dechami opie*dole naokolo i c*uj!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozmawiają dwie panienki:

- Ja jeżdżę na wakacje, żeby schuść - mówi jedna.

- Ja jeżdżę na urlop, żeby zgrubść - mówi druga.

Na to podchodzi trzecia i mowi:

- Od tej waszej gadaniny to można ze śmiechu pęc.

 

 

Baca wlecze do lasu ścierwo psa. Sąsiad zagaduje:

- A co to się stało, kumie?

- Aaaa... musiołek go zastrzelić!

- To pewnie był wściekły, co?

- No, zachwycony to nie był...

 

 

Leon zwierza sie przyjacielowi:

- Mam kochaną żonę. Gdy wracam z pracy, pomaga mi zdjąć palto, podaje domowe pantofle i rękawiczki.

- Na co ci w domu rękawiczki?

- Na co? W rękawiczkach się łatwiej zmywa naczynia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

seria dowcipów o Abderze (takim greckim Wąchocku)

 

Abderyta operując ranę głowy, położył pacjenta na plecach i wlewał mu do ust wodę, aby zobaczyć, kiedy wypłynie przez cięcie.

 

Abderyta po wyjeździe ojca popadł w ciężkie oskarżenie i został skazany na śmierć. Kiedy szedł na stracenie, błagał wszystkich, żeby się ojciec nie dowiedział bo zbije go na śmierć.

 

Abderyci kupując ramy okienne pytają, czy są południowe.

 

Dlaczego Abderyci sprzedają wazy bez uszu?

Żeby nie uciekły usłyszawszy, że je chcą sprzedać.

 

Abderyta usłyszał, że w Hadesie są sprawiedliwe sądy. Więc kiedy miał sprawę do sądu, powiesił się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzech ludożerców umówiło się na grilla.

W sobotę dwóch już kładzie na rozżażonych węglach apetyczne kobiece udo i męskie ramię z łopatką. Czekają na trzeciego. Ten przychodzi z lekka spóżniony i targa pod pachą urnę z prochami.

Zdziwieni pytają co się stało.Ten z przepraszającym uśmiechem odpowiada

- " dzisiaj mam dietę...tylko Gorący Kubek..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sekretne pamiętniki Bractwa Pierścienia VIII

 

Dzień pierwszy:

 

Jestem znudzony. W całym Isengardzie wyłączyli kablówkę. Nie mam nic do roboty, tylko pisanie chamskich listów do Radagasta Brązowego i Manfreda Lekko Beżowego.

 

Może później wejrzę w kulę...

 

Dzień drugi:

 

Poznałem miłego gościa prze kulę. Wydaje się, że mnie lubi i to nie tylko dlatego, że jestem najpotężniejszym czarodziejem w Śródziemiu! Ciekawe jak wygląda...

 

 

Dzień trzeci:

Ten gość z kuli zaczyna mnie intrygować. Odmówił mi przysłania swojego zdjęcia (oprócz dużego powiększenia swojego oka). Mówi, że jest nieśmiały, ale ja raczej podejrzewam, że on jest po prostu gruby lub włochaty. Słyszałem dziwne opowieści o związkach ludzi poznających się przez kule. Chyba powinienem na razie dać sobie z tym spokój...

 

Dzień siódmy:

 

A niech mnie! Ten koleś z kuli okazał się być mrocznym władcą Mordoru! Ja to mam farta. Chociaż zawsze mogło być gorzej, nie? Sauron nie jest ani gruby, ani włochaty. To tylko bezcielesna forma zła. Dobra, muszę lecieć stworzyć armię demonów która podbije ziemię. No i jeszcze wizyta u kosmetyczki. To nie takie łatwe utrzymać zdrowe i zadbane paznokcie...

 

Dzień dziewiąty:

 

Normalka. Gandalf zwalił mi się na chatę bez zapowiedzi, a przecież dobrze wie, że tego nie lubię. Cały czas gadał i gadał o pierścionku, który dał swojemu nowemu chłopakowi, cholerny stary zboczuch! Po prostu chciał mi powiedzieć, że ma hobbita, a ja się umawiam z gałką oczną... Ale Saruman nie zniesie takiego upokorzenia! Pokazłem mu kilka moich chwytów z WWF*. No i go powaliłem. Brawo dla mnie!

 

Dzień trzynasty:

 

Jak ja mam dosyć tego ciągłego włażenia i złażenia po tych ośmiu tysiącach schodów. I tylko po to, żeby powk*rwiać Gandalfa. Trzeba było uwięzić go w celi z łatwym dostępem, gdzie dręczyłbym go bez wysiłku. I nie musiałbym czekać do śniadania.

 

Dzień czternasty:

 

No dobra, kto pluje gumą do żucia w Orków? No który cwaniaczek się przyzna?

 

Dzień piętnasty:

 

Właśnie byłem w samym środku znęcania się nad Gandalfem, kiedy ten zwiał. Co tam - przynajmniej nie będę musiał już się wspinać po schodach...

 

Dzień szesnasty:

 

Znowu zaglądałem w kulę. Gandalf ruszył na camping z czterema hobbitami, z elfem i jakimś człowieczkiem. Ja cie pier... - to jest Aragorn syn Arathorna. Beksę wyrzucili z Isengradu za narzekanie, że jeszcze nie jest królem... I jeszcze jakaś ciota oraz włochaty kurdupel. A może krasnolud?

 

Co za ofermy...

 

Dzień dwudziesty:

 

Skrzyżowałem Orków z Goblinami w jaskiniach pod Isengrdem! Całkiem ciekawy eksperyment zważywszy, że Orkowie i Gobliny są niechętne do rozmnażania się. Nawet przy kolacji z winem i świecami! Następnym razem spróbuję czegoś łatwiejszego: skrzyżuję cheerleaderki z Goblinami. Wtedy będę miał całkiem wypaśną armię, która będzie podróżować za dnia i nie będzie narzekać na różowe mundury...

 

Dzień dwudziesty drugi:

 

Nawet nie wiem kiedy zrobiłem taką brudną armię dla Saurona. Cholera, że też ze wszystkich kolorów musiałem wybrać bycie Sarumanem Białym. Nie mogłem się nazwać Saruman Błotno Brązowy? Albo Zgniło Zielony? Na białym widać każdą plamkę...

 

Dzień dwudziesty czwarty:

 

Wciąż patrzę w kulę - może zobaczę Gandalfa robiącego sztuczkę z kapeluszem?

 

Dzień dwudziesty piąty:

 

Gandalf zrobił tę sztuczkę! Powiernik pierścienia jest pod wrażeniem. Aragorn wciąż wpatruje się w spodnie Powiernika, ale Sam zabije go, jeśli ten czegoś spróbuje...

 

Dzień dwudziesty szósty:

 

Taaa... ten włochaty kurdupel to krasnolud. Widziałem jak się bawił w schowaj-hełm razem z jednym z Hobbitów. Drugim człowiekiem jest Boromir z Gondoru. Czy tylko ja mam ochotę przejechać się do Minas Tirith i powiedzieć im, że "Gondor" brzmi raczej jak odgłos oddawania wymiocin? Czy tylko mi się zdaje...

 

Dzień dwudziesty ósmy:

 

Uruk-hai gotowe na wojnę. Dzisiaj oglądałem drużynę pierścienia w kuli. Boromir przekonał małego Hobbita, żeby ten zagrał na rogu Gondoru. Ha ha ha! Nie śmiałem się tak od czasu, gdy umówiłem Gandalfa z Balrogiem i Gandalf został w oberży z rachunkiem za kolację... Kula jest super - lepsza niż kablówka!

 

* Wizard Wrestling Federation

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wraca dresiarz z Paryza i opowiada swojej zonie, co tam widzial:

> >- Wiesz Zocha, ide, patrze, a tu wielki plac! Patrze na

> > lewo...ochujec mozna !!! Patrze przed siebie...

> > O zesz kurwa mac !!! Patrze na prawo...O ja cie

> > pierdole...

> >Zocha zaczyna plakac.. Dres pyta:

> >- Zocha, co Ci sie stalo ?

> >Ta odpowiada:

> >- O Boze, jak tam musi byc pieknie... !!!

> >

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem już czy wam to udostępniłam, ale co tam:

 

Mąż z żoną spędzali urlop na swoim rancho w północnym, lesistym Idaho....

Pewnego poranka wybrali się na polowanie na sarny. Mąż poucza małżonkę:

- Pamiętaj, jak ustrzelisz sarnę, SARNA JEST TWOJA! Ktokolwiek się

zbliży - nie daj sobie odebrać. Zwierzę należy do ciebie, bo ty strzeliłaś!

Po tych instrukcjach oboje poszli na swoje pozycje w zaroślach, w

pewnej odległości od siebie.

Po 10 minutach mąż słyszy strzał, z kierunku gdzie była żona. Biegnie tam

i widzi ją z wymierzoną strzelbą w kierunku jakiegoś przerażonego kowboja,

który stojąc obok leżącego zwierza woła:

- Okej, panienko, OK,OK! Sarna słusznie pani się należy! Proszę tylko

pozwolić bym mógł zdjąć z niej moje siodło i uprząż.....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwa małżeństwa spotkały się na małym przyjątku, u jednego z nich w domku letniskowym. Wieczorem, po udanej kolacji jeden z facetów zaproponował drugiemu, by zamienili się żonami na noc. Ten drugi myśląc sobie "A co tam, moja i tak ma miesiączkę" zgodził się. Na koniec uzgodnili między sobą, że przy śniadaniu dadzą sobie tajemne znaki, ile razy każdy z

nich miał kolegi żonę, pukając w słoik z dżemem.

Nazajutrz rano, jeden z nich, z uśmiechnięta twarzą stuknął łyżeczka w słoik z dżemem dwa razy, drugi stuknął raz w słoik z dżemem, a po chwili wahania jeszcze dwa razy w słoik z Nutellą

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziennik szefa

 

 

PONIEDZIAŁEK:

Muszę zmienić sekretarkę.

Skończyła 19 lat.

Za stara.

 

WTOREK:

Dzisiaj zaczyna się szkolenie w Kapsztadzie.

Samolot do RPA nie chciał czekać na mnie 4 godziny.

Poleciałem do RPA z dachu mego biurowca śmigłowcem.

 

ŚRODA:

Podróż trochę się przeciąga.

Międzylądowanie w Paryżu.

Faktycznie, to nie kasztany są najlepsze na placu Pigalle.

 

CZWARTEK:

Tankowanie w Kairze. Śmigłowiec wypił 1000 litrów.

Ja tylko 7.

Naród nieużyty. Kazałem by przynieśli do mnie piramidy.

Nie chcieli. Podobno są bardzo duże.

A na zdjęciach mają tylko kilka centymetrów.

 

PIĄTEK:

Spotkałem kumpli w Kapsztadzie.

Szkolenie jest O.K.

Tankują już od poniedziałku.

 

SOBOTA:

Kumpel z RPA ma urodziny.

Jest prezesem kopalni diamentów.

Dałem mu w prezencie helikopter.

Nie będę ciągnął złomu z powrotem ze sobą.

 

NIEDZIELA:

Niestety szkolenie się kończy. A zapowiadało się fantastycznie.

 

PONIEDZIAŁEK:

Prezes od diamentów obiecał mi w rewanżu sekretarkę.

Podobno jest ciemna.

Co tam, wszystkie sekretarki są ciemne.

Dorzucił kilo diamentów. Fajny kumpel.

 

WTOREK:

Powrót do kraju.

Tym razem rejsowym samolotem niestety.

Żadnego międzylądowania.

 

ŚRODA:

Rozpakowałem sekretarkę.

Okazało się, że jest ciemna dosłownie.

Zmieniłem wyposażenie biura.

Wszystkie meble czarne.

 

CZWARTEK:

Okazało się, że kolorystycznie jest wszystko w porządku, ale sekretarka zna

tylko angielski i bantu.

Zatrudniłem tłumacza.

Wszystko pójdzie w koszty.

 

PIĄTEK:

Dzisiaj moje urodziny.

Dostałem od Zarządu nowy helikopter.

Ten poprzedni miał już rok.

Sekretarka się stara, ale mówi, że paznokcie jej przeszkadzają w pisaniu.

Dobrze, że nie przeszkadzają w czym innym.

 

SOBOTA:

Próbny lot nad Warszawą.

Kazałem obniżyć Pałac Kultury.

Za bardzo przeszkadza w lataniu.

 

NIEDZIELA:

Jak to dobrze, że dziś niedziela.

Trochę wytchnienia po tygodniu kieratu.

A może wziąć urlop ?

 

PONIEDZIAŁEK:

Posiedzenie Zarządu. Skandal.

Chcą mi obniżyć pensję o 10% - wychodzi, że o 10 tysięcy.

Jak ja zwiążę koniec z końcem?

Nawet na paliwo do BMW nie starczy ...

 

WTOREK:

Zmieniłem Zarząd.

Ten poprzedni był już stary.

Miał już rok.

 

ŚRODA:

Delegacja załogi.

Ach jak ja tego nie lubię.

Marudzili, że od pół roku nie dostają pensji.

Jakby nie wiedzieli, że ledwo wiążę koniec z końcem.

 

CZWARTEK:

Delegacja z Chin.

Gadają trochę niezrozumiale.

Ale najważniejsze, że dali mi w prezencie nową sekretarkę.

Ta czarna już się trochę zużyła.

Skąd ja wezmę żółte meble?

 

PIĄTEK:

Trochę kłopotów z Chinką.

Okazało się, że zna tylko chiński. No i trochę japońskiego.

Skąd ja wezmę tłumacza?

Chinka egzamin w łóżku zdała celująco.

Nadal brak koncepcji w sprawie mebli.

Chyba po prostu zmienię marmury w budynku na jaśniejsze.

Pójdzie w koszty.

 

SOBOTA:

Praca prezesa nigdy się nie kończy.

Zrobiłem uroczysty bankiet z nowym Zarządem.

Zamówiłem TIR trunków. Starczyło. Pójdzie w koszty.

A złośliwi śpiewają: "Niech żyją nam prezesi przez szereg długich lat. Gdy

prezesi piją w gorzelni wódki brak".

Owszem z pierwszą częścią sie całkowicie zgadzam.

Ale druga? - Oczerniają na każdym kroku.

 

NIEDZIELA:

Dziś tylko trzy słowa. Kac, kac, kac.

 

PONIEDZIAŁEK:

Graliśmy z kumplami w pokera.

Wygrałem nową sekretarkę, podobno Rosjanka.

No, kondycję to ona ma...

tylko że pobiły się z tą Chinką.

Nie wiem o co, przecież zaspokajam je obydwie.

Ta nowa ma niestety podbite oko.

Trzeba będzie załatwić L4, i pchnąć ją na plastykę twarzy ...

Na szczęście nie będzie z tym problemu, w końcu jestem szefem Narodowego Funduszu Zdrowia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilku informatyków po pracy wybrało sie na piwo. I jak to "komputerowcy" prowadzą rozmowy tylko o chipsetach, twardych dyskach, itp. W końcy jeden z nich głośno się odzywa:

- Panowie! Tak nie można, tylko rozmowy o robocie. Porozmawiajmy o czymś innym.

- A o czym? - pyta jeden z kolegów.

- Na przykład o dupach - odpowiada ten pierwszy. Zapadła dłuższa chwila ciszy. W koncu jeden się odzywa:

- Moja karta graficzna jest do dupy!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...