aniawmuratorze 05.12.2007 22:17 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 Dobry wieczór WITAJ cześć ila muszę poszperać w słodkościach bo gości mam w sobotę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 05.12.2007 22:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 To tak od Mikołaja: 10.Dobrze, że zapomnieliśmy się zamknąć od środka, bo chyba nie dalibyśmy rady się obudzić, gdyby ktoś tylko stukał w drzwi. Jednak było otwarte i Mirek po wejściu do nas potraktował nas zimna wodą i to dopiero podziałało. Już w metrze zacząłem się zastanawiać czy nie wpadnę tutaj w alkoholizm. Litrowa butelka zagranicznej wódki w kiosku kosztowała niecałego dolara, w ogóle to wódka była tańsza niż woda do popicia (najczęściej pepsi), a innego sposobu na funkcjonowanie organizmu przy tym trybie życia chyba nie było. Zasypialiśmy na stojąco. Najlepiej funkcjonował Mirek, ale dzisiaj i on tuż po wejściu na budowę stwierdził, że do siódmej jest jeszcze cztery minuty, więc się trochę zdrzemnie. Zresztą wszyscy powyciągali skądś styropian i po chwili zapadliśmy w niebyt. Obudził mnie Zenek z drugiej grupy. Było dziesięć po siódmej. Zenek wrzeszczał, że chrapię tak strasznie, że mogę wkopać całą grupę, bo Manfreda w kontenerze nie widać, więc pewnie wybrał się do nas. Szybko powchodziliśmy na drabiny. I dobrze zrobiliśmy, bo za chwilę przyszedł Manfred. Pooglądał nas, pokiwał głową i poszedł. Za niedługo przyszedł Jan i Zbyszek. Dzisiaj nie poszli na poprawki i byli na naszym obiekcie. Jan powiedział nam, że od poniedziałku zaczynamy tapetowanie trzeciego piętra i że on oraz Zbyszek dołącza do naszej grupy. Zapowiadało się nieźle. Tylko jeszcze należało przeżyć dzień dzisiejszy.Było ciężko. Tym bardziej, że szefostwo budowy pewnie miało jakieś wolne i Manfred miał więcej czasu na pilnowanie i sprawdzanie naszego postępu robót. Bo jak dotychczas nigdy nikt nie powiedział, że zrobiliśmy mało, lub pracujemy zbyt wolno. Naszym obowiązkiem było pracować cały czas od siódmej do osiemnastej i wykonywać zadania dobrze jakościowo. Obijać się nie było wolno, tym bardziej siedzieć czy nie daj Boże leżeć. Ale zawsze można było zejść z drabiny, obejrzeć swoją pracę w innym świetle, pod innym kątem, czy z innej odległości. Nieobecność na miejscu pracy była dozwolona tylko przy wychodzeniu do wygódki, która znajdowała się poza hotelem, na zamkniętym terenie. Jednak zauważyliśmy od początku, że przy takim tłumaczeniu nieobecnego delikwenta, Manfred zawsze patrzył skąd on wraca, czy przypadkiem nie z innego kierunku. Więc nadużywanie tego mogło się nie opłacać. A Willy był jeszcze gorszy. Chodził cicho jak kot, a właściwie to prawie się skradał. I jeszcze jedna różnica. Manfred jak już szedł od nas, to szedł i nie wracał, zaś Willy lubił nagle po kilkunastu metrach na korytarzu odwrócić się na pięcie, wrócić i znowu zajrzeć do pokoju. Z zaglądaniem oczywiście problemów żadnych nie miał, bo nie ma jeszcze ani futryn, ani drzwi. Tak samo zresztą, jak i większości okien w budynku. No i było zimno. Wprawdzie, tam gdzie malowaliśmy na trzecim piętrze, to duża część okien była już wstawiona, a tam gdzie nie było to dawali nam folię aby chociaż próbować zatrzymać resztki ciepła w budynku, to jednak na innych kondygnacjach wiatr swobodnie buszował po piętrach, a temperatura nie mogła być wyższa niż na zewnątrz. Kurcze, był wrzesień, a tu pogoda jak u nas w końcu listopada. Może zresztą to brak snu i zmęczenie wpływały na większe odczuwanie zimna?Jak dotrwaliśmy do obiadu – nie jestem w stanie pojąć. Tym bardziej, że Manfred nie pozwolił nam swoją obecnością zejść ani minuty wcześniej. Całe szczęście, że na stołówce dzisiaj nie było tyle ludzi co w inne dni i kolejka żwawo posuwała się naprzód. Bo tak na co dzień, to czekamy na obiad około piętnastu minut. Dlatego codziennie trwa walka o wyprzedzenie innych i wcześniejsze zejście z budowy, bo wcześniej zjedzony obiad, to zawsze kilkanaście minut więcej na sen. Tak, tak. Te kilkanaście minut snu po obiedzie do godziny drugiej miało wielkie znaczenie.Dzisiaj po posiłku nikt nie szedł na bazar, ani niczym się nie zajmował. Zrobiliśmy tylko po drodze tradycyjne zapasy i wpół do drugiej byliśmy z powrotem. Teraz styropian i w minucie zewsząd rozległo się chóralne chrapanie.Parę minut po drugiej, druga grupa nas obudziła. Zaczęliśmy markować pracę, ale wiadomo, że po obiedzie to mieliśmy taką ochotę pracować jak pies jeść trawę. Tym bardziej, że ktoś zauważył, że Manfred prawdopodobnie pojechał z budowy, a Willy siedział w kontenerze. Atmosfera była swobodniejsza. Chłopaki z drugiej grupy wykańczali szpachlą fragmenty ścian przy nowo wstawionych oknach, to było z kim w pokoju pogadać. Parę kolejek „wody rozmownej” i się zaczęło. Okazało się, że kiedy my z Arturem poszliśmy spać, to impreza u nas wcale się nie skończyła. Dwie z tych trzech towarzyszek Mirka, Staszka i Krzyśka, które szatniarz im wezwał, przyszły z chłopakami do hotelu. Kto je „używał”, nie chcieli się na razie przyznawać, ale że były „używane” to wnioskując z ich docinków względem siebie było oczywiste. No i drugi szok! Chłopaki z „Oktiabrskiej” wczoraj też mieli seksualne przygody. Paru wesołków z Zenkiem na czele wracało po pracy na rauszu, no i na tej krótkiej przecież drodze od metra do hotelu też zaczepili jakieś panienki, a te z nimi poszły! I zostały w hotelu do rana. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 05.12.2007 22:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 11.Nie wiedziałem co o tym myśleć. Taki dzień się trafił, czy co? Ciekawe, czy takie kurestwo to jest tutaj powszechne? Na pierwszy rzut oka wcale tak nie wyglądało, ale... fakty nie prezentowały się zbyt skromnie.Oczywiście opowiedzieliśmy chłopakom wczorajsze wydarzenia u nas. Knajpa ich zaciekawiła, a szczególnie Zenka. Opowiedzieli, że oni też mają jedną pod bokiem, nazywała się „Warszawa”. Byli tam już kilka razy, ale stwierdzili, że jest nudna. No i ich „delegacja” postanowiła wieczór przyjechać do nas. Kto konkretnie przyjedzie, mieli się naradzić później. Uprzedzaliśmy ich, że miejsca trzeba rezerwować dzień wcześniej, ale nas wyśmiali i stwierdzili, że sobie poradzą. W końcu oni kończyli tu już drugi miesiąc pobytu, więc stażem i znajomością zwyczajów miejscowych przewyższali nas znacznie. Nie było się co spierać.A tak na marginesie, dowiedziałem się od Mirka jakie były koszty wczorajszej wyprawy. Kurcze, niesamowite. We trzech, no i trzy zaproszone panienki, czyli w sześć osób, wydali w sumie niecałe pięćdziesiąt dolarów. Szok!!! Impreza z szampanem, „Napoleonem”, z wódką, kawiorem, egzotycznymi rybami, mięsami i całą furą smakołyków. Było to bajecznie tanio. Mirek był bardzo zadowolony z tego, że kapela grała często, a w knajpie było mnóstwo skośnookich typów, którzy nie tańczyli, tylko się tańcom przyglądali. Więc parkiet był dość pustawy i miejsca na tańce było dużo. Twierdził, że już dawno się tak dobrze nie bawił. Oczywiście pomijając incydent z Gienkiem. (któremu w sumie nic nie było, oprócz opuchniętego nosa).Ale dla mnie ten incydent okazał się jak... wygrana w totka. Bo za tą pomoc w dostarczeniu Gienka na górę do pokoju, Mirek zaprosił mnie dzisiaj do knajpy. Przy okazji dowiedziałem się, że zarezerwowali już wczoraj kilka miejsc na dzisiejszy wieczór, ale dotąd nikomu nic nie mówili. Numeranci. Zapytałem o panienki. Stwierdzili, że kilka będzie i żebym się nie martwił. No kurcze, wieczór zapowiadał się rozrywkowo. W takiej sytuacji nie ma się co dziwić, że na koniec pracy czekałem z jeszcze większym wytęsknieniem niż zwykle. Dzień się dłużył, dłużył, ale przecież w końcu się zakończył. Szybka kolacja, zabranie suchego prowiantu, jaki nam przysługiwał na niedzielę i wróciliśmy do hotelu.Ciepłej wody nie było. Z wrażenia, że mam jeszcze wieczór przed sobą, nawet mycie się pod zimnym prysznicem niezbyt mi przeszkadzało, tyle, że przez chwilę pomyślałem o praniu. Czyste ciuchy się kończyły a prać dotąd nie było ani kiedy, ani jak. Ale to zmartwienie zostawiłem na później. Tak samo jak nasze jedzenie na dzień jutrzejszy. Zabezpieczyliśmy je z Arturem torebkami foliowymi przed naszymi wielkimi karaluchami i przestaliśmy się tym interesować. Trzeba się było zabrać za przygotowania, bo do knajpy umówiliśmy się na ósmą. Artur postanowił odespać miniony tydzień i nie reagował na moją bieganinę. Kazał tylko zamknąć pokój, zabrać klucz i nie budzić go dopóki jutro sam nie wstanie. Po chwili spał.Kurcze, nic mi nie wychodziło. Trochę za dużo otrzeźwiałem, kolacja też zrobiła swoje, bo byłem tak chaotyczny, że jak zbierałem się do wyjścia to było już prawie wpół do dziewiątej. Oczywiście, w hotelu panowała cisza. Ci, którzy mieli iść do knajpy, to poszli, a reszta pewnie odsypiała zaległości z całego tygodnia. Zbiegłem na dół i poszedłem do knajpy. Drzwi były oczywiście zamknięte, ale był dzwonek. Zadzwoniłem. Otworzył szatniarz, którego wczoraj widziałem przez moment. Zacząłem mu tłumaczyć, że ja do kolegów, ale widocznie był uprzedzony przez Mirka, bo wpuścił mnie, nawet zbytnio nie słuchając. Wszedłem na salę. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ew-ka 05.12.2007 22:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 i .....???? mikolaju - daj jeszcze jedną stronkę plissssss Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 05.12.2007 22:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 12.Wszędzie przy stolikach paliły się nastrojowe lampy, rzucając tyle światła, ile było potrzeba. Miejsca przy stolikach były w zasadzie zajęte. Te kilka wolnych krzeseł, to było kilka par, które tańczyły na parkiecie. Popatrzyłem na orkiestrę. Niezła. Moje ucho potrafi wychwycić takie niuanse już po kilku taktach. Wprawdzie do szkoły muzycznej nie chodziłem, ale słoń nawet nie zbliżył się do moich uszu. Fałszywe tony wyłapuję momentalnie.Chłopaki siedzieli już przy złączonych stolikach. Z naszej grupy był Mirek i Staszek. Więc to ja tym razem miałem być tym trzecim. Z „Oktiabrskiej” był Zenek, Zbyszek i Marian. No i jeszcze ... cztery panie. Czyli dwóch z nas zostaje bez przydziału. Powitali mnie śmiechem. Mirek od razu powiedział, że spóźnialscy są sami sobie winni, więcej pań nie będzie, a dobór par następował w miarę przybywania zainteresowanych na miejsce zbiórki. Trochę byłem nieswój. Za bardzo wytrzeźwiałem, gdy w tym czasie reszta towarzystwa zaczęła się nieźle bawić. Na stolikach rzeczywiście było wszystko. Zestawy wędlin, ryb, kawior, owoce, wódka, szampan, napoje... Ja jednak poprosiłem o kawę. W Polsce bez trzech kaw do południa nie szło wyżyć, a tu nie było nawet kiedy o tym pomyśleć. I tego najbardziej mi brakowało. Oczywiście, zanim kelner zdążył obrócić i ją przynieść, nie pogardziłem kieliszeczkiem dla wzmocnienia nadwątlonych sił. I dobrze, bo po paru kieliszkach świat wokół jakoś zaczął być bardziej sympatyczny.Już po paru minutach zorientowałem się, że oprócz mnie, to Zbyszek jest bez przydziału. Znaczy przyszedł tuż przede mną. Chłopaki z partnerkami co chwila chodzili na parkiet, a my ze Zbyszkiem zostawaliśmy przy stoliku i powoli, rozmawiając, popijaliśmy gorzałę. Nie było to zbyt optymistyczne, groziło szybkim zakończeniem się dla nas imprezy. Kumple pewnie to dostrzegli i przez parę tańców pozwolili się i nam pobawić. Ale to wszystko. Dziwne, ale kiedy rozglądałem się wokół, to faktycznie większość obecnych to byli skośnoocy, pewnie Wietnamczycy, Koreańczycy, czy też inne nacje, którzy wcale nie interesowali się tańcem, ale sączyli jakieś koktajle i tylko obserwowali tańczących. Kurcze, nie umieli, czy co? Ale sporo było także Europejczyków (Rosjan?) i co dziwne, w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że większość obecnych to kobiety!!!Podzieliłem się ze Zbyszkiem tym spostrzeżeniem. Ale Zbyszek ze smutkiem stwierdził, że już za późno. Nie zrozumiałem. Więc wytłumaczył mi otwarcie, że już kilkanaście minut temu podjął decyzję, że stąd wychodzi i jedzie do znajomej gdzieś tam i kiedyś poznanej. Dzwoniła wieczór do niego do hotelu z zaproszeniem, ale się wyłgał, że nie może przyjechać, a teraz się zdecydował i jedzie.O, mamo! Czy ja na każdym kroku muszę być tak zaskakiwany? Wychodzi na to, że zupełnie nie znam życia i nie mam pojęcia co się tutaj, w tym kraju, dzieje.I rzeczywiście. Po kilkunastu minutach Zbyszek zmył się po angielsku. Tak, że przy stole zostałem sam. No, oczywiście, nie całkiem, chłopaki przychodzili, coś tam wypili, przekąsili, próbowali rozbawić panie, ale wszyscy mieli taką znajomość języka, że rozmowy z partnerkami zupełnie się nie kleiły, więc jedynym wyjściem były tańce. I tego nie dali sobie zbyt często odbierać.Kiedy tak samotny siedziałem i popijając troszeczkę rozglądałem się po sali, nagle zdałem sobie sprawę, że od dłuższego już czasu jakaś kobita przy dalszym stoliku ciągle spogląda w moja stronę. Wcześniej nie zwracałem na to uwagi, bo to był prawie drugi koniec sali, więc dzieliło nas sporo twarzy, a ona rzucała tak oczami pomiędzy nimi i wyraźnie na mnie. Próbowałem dyskretnie poobserwować ten stolik. Siedziało przy nim trzy panie z jednym facetem. I przeważnie dwie siedziały samotne, kiedy para tańczyła. Niedobrze, gdyby zostawała jedna, to nie wahałbym się ani chwili i poszedłbym poprosić do tańca. Ale tak? Poczekałem, aż chłopaki wrócą do stolika i mówię im o tym. Nie powiedziałem im gdzie to jest, aby nie zaczęli rozglądać się po sali, tylko mówię, że idę do innego stolika poprosić panią do tańca. Mają mnie ubezpieczać, abym nie wpakował się w jakieś łajno. Zgodzili się. Kiedy orkiestra znów zagrała, podszedłem do tamtego stolika i zgiąłem się w ukłonie. I usłyszałem: „Ja dumała, szto ty uże w obszczie nie pridiosz”. Dziewczyna z uśmiechem wstała i poszliśmy tańczyć. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ila66 05.12.2007 22:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 i co dalej ??????????? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ew-ka 05.12.2007 22:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 plisssss.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tomek1950 05.12.2007 22:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 Ciekawie się ten wieczór zaczyna... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 05.12.2007 22:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 I CO DALEJ ??????????? Kurna, przecież i tak jesteście 3 odcinki w przód, a pozostało jeszcze gdzieś 160. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 05.12.2007 22:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 ale w sumie ciekawe życie miał facet, prawda? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ila66 05.12.2007 22:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 ciekawie się ten wieczór zaczyna... cześć tomuś Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ila66 05.12.2007 22:42 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 I CO DALEJ ??????????? Kurna, przecież i tak jesteście 3 odcinki w przód, a pozostało jeszcze gdzieś 160. PLISSSSSSSSSSSSSSSSSSSS BO CI NIE DAM PREZENTU O PÓŁNOCY Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 05.12.2007 22:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 powiem tyle: nie przespali się ze sobą Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ew-ka 05.12.2007 22:45 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 I CO DALEJ ??????????? jesteście 3 odcinki w przód, a pozostało jeszcze gdzieś 160. ale obiecałeś być Mikołajem ,a Mikołaj spełnia życzenia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 05.12.2007 22:46 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 I CO DALEJ ??????????? jesteście 3 odcinki w przód, a pozostało jeszcze gdzieś 160. ale obiecałeś być Mikołajem ,a Mikołaj spełnia życzenia Tyle, że Mikołaj już sobie poszedł Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ila66 05.12.2007 22:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 i co dalej ??????????? jesteście 3 odcinki w przód, a pozostało jeszcze gdzieś 160. ale obiecałeś być mikołajem ,a mikołaj spełnia życzenia no właśnie - jeszcze trochę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
tomek1950 05.12.2007 22:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 Ciekawie się ten wieczór zaczyna... CZEŚĆ TOMUŚ Witaj Ila Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Darex 05.12.2007 22:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 I CO DALEJ ??????????? jesteście 3 odcinki w przód, a pozostało jeszcze gdzieś 160. ale obiecałeś być Mikołajem ,a Mikołaj spełnia życzenia Tyle, że Mikołaj już sobie poszedł retro - nie drażnij lwów! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 05.12.2007 22:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 I CO DALEJ ??????????? jesteście 3 odcinki w przód, a pozostało jeszcze gdzieś 160. ale obiecałeś być Mikołajem ,a Mikołaj spełnia życzenia Tyle, że Mikołaj już sobie poszedł retro - nie drażnij lwów! a ty niby skąd to znasz? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
retrofood 05.12.2007 22:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Grudnia 2007 wyjaśniam: w dalszych odcinkach bohater pamiętnika dotknął ręką nogę panienki stojącej na drabinie (tuż powyżej kolana) i właśnie usłyszał: nie wkurzaj lwa, bo na pewno nie wytrzymasz tego co ja będę chciała jak mnie podrażnisz Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.