Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Rekord wpisow....


Rysiu J

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 302,9k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • ila66

    12921

  • Jajcek

    11240

  • andre59

    10909

  • stukpuk

    10872

Najaktywniejsi w wątku

z nudów :)

 

Jedzie Arab przez pustynię z żoną do lekarza. Arab na wielbłądzie, żona 50

metrów za nim na piechotę. Jadą tak już 3 dni i w pewnym momencie Arab nagle

staje, odwraca się i pyta zony:

- Masz czarny mazak?

- Nie...

- To śmigaj do domu po mazak!

Po sześciu dniach zmizerniała żona powraca do swego męża, który ją pyta:

- Masz?

- Mam, mam...

- A biały masz?

- Nie, nie mam...

- To jazda po biały mazak!

Znów mija sześć dni, żona wraca.

- Masz?

- Mam, mam...

- To narysuj mi na plecach szachownicę.

- ?!

- Noo!

Mija chwila, Arab się pyta żony:

- Narysowałaś już?

- Tak, narysowałam...

- Proporcjonalna, dokładna?

- No pewnie...

- To podrap mnie w B7.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Było sobie dwóch myśliwych. No i mieli wypadek na polowaniu. Ten "nieuszkodzony" nie bardzo

wiedział, jak uratować kolegę, ale miał komórkę, dzwoni na pogotowie:

-Co robić? On się nie rusza.

-Prosze się upewnić, że pański kolega nie żyje.

[odgłos wystrzału]

-Co teraz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed bitwą pod Grunwaldem spotykają się obie armie. Zadowoleni z tego, że się wzajemnie odnaleźli urządzają imprezkę. W krzyżackim obozie wszyscy spici,

klina klinem popychają,sytuacja trwa kilka dni. Pewnego poranka budzi się Wielki Mistrz Ulryk von Jungingen i odbierając podawaną mu flaszkę, pyta sługi:

- Co to my dzisiaj mamy?

- Dzisiaj ma być bitwa, Wielki Mistrzu...

- O ku.... - powiedział skacowany Mistrz przecierając twarz.

Gdy już po paru głębszych Mistrz zaczął kontaktować, doszedł do wniosku, że

zamiast wymordowywać się wzajemnie można by wystawić do walki po jednym rycerzu

z obu stron i wygra ta strona, której rycerz zwycięży. Nie będzie musiało tylu

ginąć. Jak pomyślał - tak zrobił. Wysłali więc kolesia z dwoma mieczami (czy

dwóch gości z jednym mieczem?) z poselstwem do Polaków. A tam... balanga na całego!

- Trzeba znaleźć Jagiełłę!

Po pewnym czasie odnaleźli go w końcu spitego w stogu siana. Przystał na

wszystko co mu powiedzieli... Teraz trzeba wybrać odważnego do walki. Krzyżacy nie mieli z tym większego problemu - wybrali oczywiście Zygfryda de Loewe - najmężniejszego z mężnych. Był to rycerz z drewna nie strugany. 3,80 wzrostu, 2,40 w barach. Teraz trzeba znaleźć dla niego konia. Niestety, jakiego by nie przyprowadzili,to albo się załamywał albo Zygfryd kolanami o ziemie szorował...

Sytuacja beznadziejna. Na szczęście Wielki Mistrz miał znajomości u Hannibala.

- Masz tu ode mnie tego słoniokonia - na pewno będzie dobry.

Rzeczywiście, teraz to Zygfryd nawet stopami ziemi nie dotykał. Kolejny problem

to miecz: szukają i szukają, ale żaden nie jest dobry. Największy miecz jaki

znaleźli w całych Prusach to Zygfryd w trzech palcach trzymał! To przecież bez

sensu! Poszli więc do kowala, aby wykuł odpowiednie oręże. Kowal wykuł

najpotężniejszy miecz jaki istniał - siedmiometrowy! Zygfryd zważył go w ręku,

jak machnął, to za jednym zamachem ściął 14 dębów!

- No, tym to mogę walczyć!

Pozostała jeszcze zbroja. Jakiej by nie znaleźli to albo za mała, albo jakaś

taka lekka.... Ostatecznie stary znajomy kowal wykuł odpowiednią zbroję dla

Zygfryda. piękna płytówka - pasowała jak ulał, zdobiona złotem i nader

wszystko wytrzymała. Zygfryd był gotowy do walki.

Tymczasem w obozie Polaków ten sam problem.

Jagiełło szuka ochotnika, ale nikt się nie zgłasza. Król postanawia wziąć ich

sposobem - polewa dodatkową porcję miodu (wiele razy). Niestety, nawet totalnie nawaleni nie chcą walczyć. Jagiełło poszedł do starego druha - Zawiszy

Czarnego. Niestety, ten nie był skory do opuszczania domu.

- Ubrudzę się tylko, jeszcze może mi się coś stać... Daj mi spokój!

Kolejny był Maćko z Bogdańca - ale ten również nie był chętny.

- Tu Jagienka na mnie czeka, a ja się będę gdzieś po jakiś polach bitwy

chędożył? Nie ma mowy!

Następny Jurand - ale ten ma oczy wypalone. Załamany Król wziął sznur i poszedł do lasu się powiesić. Idzie i nagle widzi: jakiś kurdupel - metr dwadzieścia - konus taki, ubrany w marną skórzaną kurteczkę, z zardzewiałą szabelką u pasa, opiera się o drzewo i napruty jak worek.... U Króla pojawiła się iskierka nadziei, takie małe światełko w tunelu. Podchodzi i pyta, czy ten się zgodzi na walkę.

- No pewnie! - odpowiedział nawalonym totalnie głosem.

Nie był w stanie powiedzieć nic więcej. Teraz trzeba go wyposażyć. I tu problem. Jakiego konia by nie znaleźli, to dla małego Polaczka olbrzym. Nie utrzymałby go nawet. Olali sprawę.Teraz miecz. Niestety, nawet najmniejszego nie był w stanie unieść. Wyluzowali. Jeszcze zbroja. Ale jakiej by nie przynieśli, to dla naszego bohatera jak dom wielka - popijawy by mógł w środku urządzać. Dali se siana. Zostawili mu tylko to co miał - cienką skórę i przerdzewiałą szabelkę. Na koniec poprosili tylko o jedno:

- Po wszystkim możesz robić co chcesz, ale w dzień bitwy, na Boga, przyjdź

trzeźwy!

Słonce wzeszło, obie armie stoją naprzeciwko siebie. Z szeregu krzyżackiego

wyłania się wspaniały rycerz. Ale gdzie Polak???... Szukają go i szukają. W

końcu znaleźli - oczywiście najeb... jak dzwonek. Mimo to tanio skóry nie

sprzedamy. Cucą go i wypychają. Na ugiętych nogach, zataczając się wychodzi na pole bitwy. Naprzeciw niemu wielki Zygfryd de Loewe w błyszczącej złotem zbroi, z potężnym mieczem, na potężnym słoniokoniu. Spina wierzchowca i rusza do ataku. Pędzi z ogromną prędkością, ziemia drży pod kopytami słoniokonia, drugie słonce błyszczy na złotej piersi Zygfryda (wielki miecz zasłania to pierwsze). Jagiełło wytrzeźwiał natychmiast i pojął co zrobił.

"Przecież on zaraz zmiażdży naszego i wpadnie w nas - rozniesie nas

w puch. Jesteśmy już martwi!"

- pomyślał zasłaniając twarz.

- W NOGI, kur.., W NOGI!!! - krzyczy

Król i wszyscy spierdzielają gdzie popadnie. Zygfryd de Loewe na swym słoniokoniu wpada na kurdupla Polaka - huk, trzask, uniósł się tylko kurz i dym... Wielki Mistrz podjeżdża na miejsce potyczki, aby pogratulować swojemu zwycięstwa. Kurz opada, a tu straszny widok: słoniokoń leży z obciętymi nogami, parenaście metrów dalej Zygfryd (całe piszczele ma pokrwawione), a Polak stoi niewzruszony opierając się o szablę i mówi:

- Gdyby nie było "W NOGI", to bym cię zajeb...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

i na koniec jeden z ulubionych :)

 

 

An arab at the airport:

-Name?

-Abdul al-Rhazib.

-Sex?

-Three to five times a week.

-No, no...I mean male or female?

-Male, female, sometimes camel.

-Holy cow!

-Yes, cow, sheep, animals in general.

-But isn't that hostile?

-Horse style, doggy style, any style!

-Oh dear!

-No, no! Deer run too fast...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...