Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

NiecoDziennik Zuzzy


Recommended Posts

Moja historia rozpoczyna się gdzieś w 2000 roku...

 

 

Pojechalismy kiedyś na niedzielny wyjazd do lasu ...

Ja , mąż i nasza 5-cio letnia córka.

 

Mieszkaliśy wtedy w podwarszawskich Ząbkach, w pierwszym, własnym, świeżo kupionym małym mieszkanku. Mieszkając na nowym osiedlu byliśmy spragnieni przestrzeni, zieleni, spokoju. Stąd co weekend wsiadaliśmy w samochód i jechaliśmy w nieznane. Niezmiernie przyciągały nas jednak rejony Lasów Chojnowskich, gdzieś za Zalesiem Górnym.

 

Tego dnia pojechaliśmy trochę dalej na południe i trafiliśmy do wsi Czachówek Południowy. Tam zobaczyliśmy przypadkiem tablicę z napisem "Sprzedam działki". Okolica była tak piekna, że oczywiście wysiedliśmy i poszliśmy poogladać…

 

Wyobraźcie sobie: działki zaczynały się przy drodze i ciągnęły w głąb. Na końcu był wał, porosnięty drzewami i krzewami, za którym płyneła rzeczka, z jednej strony działek był las sosnowy, a z drugiej łąka porośnięta samosiejkami. Za rzeczką ciągnęły się lasy, niedaleko był mały mostek, po którym można było przejść na druga stronę. Było lato, świeciło słońce i właśnie wtedy mnie trafiło :-). Pomyślałam sobie, że tam chciałabym zbudować dom…

 

To była ta pierwsza myśl, ten pomysł, który nigdy wczesniej nie przyszedł mi do głowy…

Niestety warunki były mało sprzyjające: brak pieniędzy i perspektyw na nie, brak czasu, brak jakiejkolwiek wiedzy o budowaniu…

 

Upatrzyliśmy sobie jedną z działek - położoną najdalej od drogi. Skontaktowalismy się z właścicielami, zdobylismy pierwszą mapkę. Kupiłam pierwszego Muratora… To nic że "Nasza działka" była połozona 150 metrów od drogi (bez nawet śladu dojazdu - pole), 150 metrów od mediów, to nic, że las był od strony południowej i nawet w kwietniu na "Naszej działce" były sterty śniegu, to nic, że za malutkim wałem płynęła rzeczka (ścieków pewnie), która mogła wylewać (?), a na pewno była siedliskiem komarów. No może najgorsze były strety śmieci odkryte zaraz po drugiej stronie rzeczki - i to nie małe górki, tylko całe wielkie wysypiska….

 

W każdym razie przyjeżdżaliśmy uparcie na "Naszą Działkę" przez dość długi czas, przy okazji poznając bliższe i dalsze okolice. Czachówek Południowy jest położony około 30 km od Warszawy - jego główny atut to stacja pociągu, do której z "Naszej Działki" było 5 min. na piechotę. Jeżdżąc tam na okragło zaczęliśmy się zastanawiać czy pociąg jest naprawdę najważniejszy?? I tak zaczęliśmy zwracać uwagę na wsie położone ciut bliżej.

 

CDN...

 

 

Pozdrowienia !

 

Zuzza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 178
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Mały przerywnik:

 

 

Udało mi się znaleźć zdjęcie rzeczki :-)

 

Co prawda jest to kilka kilometrów bliżej Warszawy - na wysokości wsi Wojciechowice - ale to jedyne zdjęcie jakie posiadam :-( Wału już tam nie ma niestety...

 

 

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/175792.jpg

 

Ale okolica pozostaje tak samo urokliwa.

I mała zagadka: Kto znajdzie jeden szczegół nie pasujący do tego sielankowego krajobrazu?

 

 

Pozdrawiam,

 

Zuzza

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Nagrody za zagadkę rozdane - odpowiedź w komentarzach)

 

 

Nastał rok 2001, który poswieciłam głównie na kopanie w internecie, oglądanie tysięcy projektów, czytanie Muratorów. Jednak to jeszcze nie był czas na poważne myślenie o budowie.

 

Zaczęliśmy za to myśleć o zmianie mieszkania, bo codzienne dojazdy (z Ząbek na Służewiec - przez centrum - ponad 30 km w jedną stronę) zaczęły nas bardzo męczyć.

 

Na początku 2002 roku przeprowadzilismy się na Służewiec - udało mi się znaleźć mieszkanie dokładnie naprzeciwko szkoły naszej córki. Mąż do pracy na piechotę, ja 20 min w pustym autobusie - pełnia szczęścia.

 

Okazało się jednak, że to jeszcze nie to :-) Na wiosnę 2004 roku nasza rodzina powiekszyła się o nowego członka - psa. Kupilismy szczeniaczka blond hovawarta i nzawaliśmy go Wiki(ng). I to całe zamieszanie chyba przez niego :-). Doszliśmy bowiem do wniosku, że nasz pies potrzebuje ogródka :-).

 

I zaczęło się. Postanowiliśmy że mimo, że nie mamy funduszy na dom, kupimy na razie działkę. A potem się zobaczy…

 

Siedliśmy nad mapą okolic Warszawy i nasze wnioski były takie:

 

Jesteśmy związani z południową częścią Warszawy - szkoła, praca itp.

Wyjazd z Warszawy przez Raszyn odpada - te korki są niemiłosierne.

Odpada droga z Konstancina do góry Kalwarii, bo po jednej stronie są tereny zalewowe, a po drugiej stronie wysypisko śmieci (to takie skróty myślowe oczywiście).

Jedyną alternatywą jest wyjazd Puławską na Piaseczno.

W Piasecznie droga się rozwidla Na Tarczyn i Górę Kalwarię - trasa na Tarczyn, jest wąska, zapchana i co krok są światła - odpada.

Pozostaje Trasa na Górę Kalwarię - spokój, pustka i lasy.

Stać nas jedynie na działkę która jest połozona dalej niż Zalesie Górne - ale musi być blizej niż Góra Kalwaria.

Co pozostaje? Oczywiście nasza ulubiona okolica: droga z Chojnowa do Czachówka otoczona pięknymi lasami.

 

 

CDN...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaka ma być Nasza Działka??

 

To jest dopiero pytanie…

 

Najpierw stawia się nierealne wymagania. Nasze były takie:

 

Położenie we wsi: Dobiesz, Wojciechowice, Krępa ( Czachówek trochę za daleko, a Chojnów jednak trochę za drogo…)

Działka około 1000metrów.

Ładny kształt

Wjazd od północy ( a na pewno nie od południa)

Blisko do lasu

Żadnych ruder w pobliżu

Najlepiej sąsiedztwo nowej zabudowy.

Dojazd asfaltem byłby super

Żadnych słupów energetycznych

Oddalona od głównej drogi

 

Chyba było tego tyle :-)

 

 

Jak znaleźć tę działkę????

 

Tu już potrzebne są siły nadprzyrodzone….

 

Zaczęliśmy od wizyty u Sołtysa (ale byłam naiwna...). Spytaliśmy o działki na sprzedaż w tej wsi. Oczywiście sołtys wiedział o takich działkach - przypadkiem nawet był ich właścicielem. Bardzo chętnie nas zawiózł na miejsce. Córka uwolniona w końcu z samochodu wybiegła radośnie na pole. Biegnie dalej, niestety już boso - buty zostały w glino -błocie. Ja się śmieję, mąż się złości... Te działki nie były dla nas….

 

Co weekend objeżdżaliśmy okolice, szukaliśmy tablic z ogłoszeniami o sprzedaży działek.

Szukałam w gazetach z ogłoszeniami, w internecie, w agencjach. Umawialiśmy się bez przerwy na spotkania z właścicielami, agentami… I ciągle nic… Każdej działce brakowało czegoś…

Zmarnowaliśmy kolejne miesiące…

 

CDN...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Nadszedł rok 2002…

 

Pragnienie posiadania własnego kawałka ziemi mieliśmy coraz większe.

Jednocześnie nasze wymagania wcale się nie zmniejszały, a nawet rosły…

 

Tradycyjne metody poszukiwań zawiodły… I wtedy wpadłam na POMYSŁ:

Wyciągnęłam książkę telefoniczną, znalazłam abonentów ze wsi które mnie interesowały i zaczęłam dzwonić osoba po osobie… Pytałam, czy nie mają działek na sprzedaż, albo nie słyszeli o kimś takim z okolicy - po nazwisku łatwo było już odszukac telefon.

 

To był super POMYSŁ :-) Okazało się, że działek są setki !

 

Ludzie okazali się mili :-) Każdy chciał mi pomóc. Zeszyty puchły mi od kontaktów, opisów działek. Na wielką ilość wykonanych telefonów okazało się, że tylko jedna osoba była wyjątkowo niemiła i absolutnie nie chciała ze mną rozmawiać (przypadkiem to był akurat znany mi wcześniej sołtys…).

Z nową intensywnością zaczęlismy jeździć, oglądać, umawiać się… Pochłonęło to okropne ilości czasu, pieniędzy na benzynę - i co? I wszystko na nic…

 

W końcu, gdy znaliśmy już właścicieli wszystkich działek w całej okolicy doszliśmy do wniosku, że jednak TEJ JEDYNEJ nie znajdziemy…. Znowu zwątpienie i zniechęcenie…

 

Postanowiliśmy rozszerzyć obszar poszukiwań. Znowu rozpoczęły się wyprawy: Sierzchów, Czarny Las, Czachówek, Cendrowice, Obręb, Sobików, Chojnów, Orzeszyn, Baniocha, Pilawa, dojeżdżaliśmy już do Góry Kalwarii… I nic…

 

Znowu zmieniliśmy obszar: może jednak droga na Tarczyn?? Łoś, Złotokłos, Henryków, Piskórka… Znowu kilometry, godziny. Mapa już wystrzępiona…

 

A może jednak szukać trochę bliżej? A jak bliżej, to może zupełnie blisko? I działkę malutką?

No to ogłoszenia, internet, agenci, telefony, w samochód i objezdżaliśmy bliskie okolice: Dawidy, Zamienie, Jeziorki, Falenty, Łady, Podolszyn, Janczewice, Zgorzała… Znowu nic…. I jeszcze te samoloty na dodatek….

 

To może jeszcze gdzie indziej? Lesznowola i okolice, Bobrowiec, Wilcza Góra, Wola Gołkowska…

 

Nastał rok 2003 i nadal nic…..

 

 

CDN…

 

Ogłaszam nowy konkurs: na najbrzydszą działkę świata….. Dlaczego Moja Działka w nim wygra dowiecie się w następnym poście….

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rok 2003 zbliżał się już ku końcowi…

 

I przypadkiem zobaczyłam gdzieś ogłoszenie: Działka 810m, Zielony Ursynów i do tego cena - niesamowicie niska…

Pojechaliśy tam szybciutko. Okazało się że jest to NAJBRZYDSZA DZIAŁKA ŚWIATA…

Popatrzcie sobie:

 

Pierwszy sąsiad - złomowisko:

 

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/185537.jpg

 

 

Drugi sąsiad, lepianka ze studnią w granicy:

 

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/185538.jpg

 

Za drugim sąsiadem nasyp kolejowy.

 

Z tyłu sąsiad wylewający szambo na pole:

 

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/185540.jpg

 

Szerokość działki 18 metrów.

 

Mało? Wystarczy… Ale my postanowiliśmy, że tą działkę kupimy….

 

Dlaczego?

 

Działka jest położona prawie w centrum miasta…

100-200 metrów dalej są już rezydencje warte kilka milionów.

Samochodem do pracy, szkoły 10 min.

Złom można wywieźć, od drugiego sąsiada odgrodzić się 2,5 metrowym murem.

Z trzecim walczyć.

Po torach kolejowych prawie nic nie kursuje - bo to bocznica do metra.

Projekt się dopasuje.

 

Dogadaliśmy się z właścicielem - cena była baaardzo niska. Postanowiliśmy szybko złożyć wniosek o warunki zabudowy. Potrzebny był szkic projektu, znaleźliśmy jakiś pasujący. Właściciel złożył ten wniosek. My codziennie jeździliśmy oglądać Naszą Działkę - to było 5 min. od naszego mieszkania.

 

Zastanawialiśmy się gdzie jest ten haczyk….. Czytaliśmy plany przestrzenne, sprawdzaliśmy minimalne oddalenie od lotniska. Nic niepokojącego…. Już zaczęliśmy załatwiać kredyt…

Na szczęście przyszło nam jeszcze do głowy odwiedzić dyrekcję dróg… Okazało się, że za naszym pieknym nasypem kolejowym za dwa-trzy lata będzie przebiegała autostrada…..

 

To niestety przepełniło czarę goryczy i z bólem z tej działki zrezygnowaliśmy… Po pół roku odezwał się do nas właściciel - nie udało mu się nadal jej sprzedać...

 

Minęły kolejne miesiące…..

 

 

CDN...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Nastał początek 2004 roku ;-)

 

Miotamy się coraz bardziej, tysiące działek, kilometrów….

 

Aż wreszcie przypadkiem wśród tysięcy ogłoszeń znaleźliśmy Działkę Idealną :-).

 

Działka znajduje się w Ustanówku ( stacja za Zalesiem Górnym). Polana w środku lasu, podzielona na kilkadziesiąt działek.

 

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/185542.jpg

 

Kilka domów już wybudowanych. Żadnych starych zabudowań. Media doprowadzone.

Droga dojazdowa 10-cio metrowa (!).

 

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/185543.jpg

 

Dwieście metrów do stacji PKP. Za działkami ciągną się lasy. Działki, duże i kształtne.

Widok z "Naszego salonu":

 

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/185545.jpg

 

Agent (oczywiście zawsze jest agent…) ma na sprzedaż kilka działek z wjazdem od południa i jedną najpiękniejszą z wjazdem od północy, przyległą do ściany lasu. Na dodatek część tej działki jest porośnięta pięknymi drzewami.

 

Zakochujemy się od pierwszego wejrzenia…

 

Oczywiście "zwykłe działki" mają zwykła cenę, a Nasza Działka ma cenę Niezwykłą, 50% większą od pozostałych…

 

Myślimy…. Przyjeżdżamy i oglądamy, przymierzamy projekty, zwiedzamy okolice. Jest pięknie…

Oglądamy dodatkowo wszystkie działki na sprzedaż w Ustanówku i okolicach. Znowu godziny i kilometry w samochodzie… Dochodzimy do wniosku, że drugiej tak pieknej działki na Świecie nie ma… Sprawdzamy jeszcze plany, dowiedujemy się w gminie - wszystko OK..

 

Umawiamy się na rozmowę z Właścicielem - na polu. Kolejną, bo podczas pierwszych oględzin z Agentem przypadkiem poznaliśmy Pana Własciciela. Przyjeżdżamy, przyjeżdża Agent i pojawia się Właściciel - Burak. Burak ma super samochód, jest właścicielem połowy działek w okolicy. Wysiada z samochodu, oczywiście w kaloszach. Rozpoczynamy trudną rozmowę… Bardzo chcemy tą działkę - ale cena jest z sufitu. Gawędzimy sobie i gawędzimy… W końcu dochodzimy do sedna. Mówimy Burakowi że jestesmy zdecydowani na działkę, ale możmy zapłacić najwyżej tyle (20% mniej niż cena wyjściowa).

 

I tu pierwszy szok: Burak mówi: "Chyba Państwo żartują? Nie mamy o czym więcej mówić", po czym obraca się na pięcie kalosza, wsiada do swojego pięknego samochodu i odjeżdża…

 

Opadły nam szczęki…

 

Agent mówi, że on wiedział, że tu żadnych negocjacji być nie może, że cena jest sztywno ustalona, i nie będzie obniżona nawet o złotówkę…

Następne dni spędzamy na gorączkowych rozmyślaniach. Co robić? Boimy się że ktoś nam sprzątnie z przed nosa Naszą Działkę. Nie mogę spać po nocach. Ta działka nie jest tyle warta… Ale jednocześnie ta różnica w porównaniu z wartością domu, który ma na niej powstać - jest niewielka i nieistotna… W końcu łamiemy się… Dzwonimy do Agenta. Niech nas umówi z Burakiem. Chcemy go błagać by nam sprzedał tą działkę za cenę jaką tylko będzie chciał…

 

Jedziemy na pole. Wysiadamy, wysiada Agent, wysiada Burak w kaloszach. Prosimy uniżenie Buraka, o zgodę na kupno jego działki, zgadzamy się na cenę. Mówimy, że będziemy potrzebowac dokumenty działki, bo na część kwoty zamierzamy wziąć kredyt z banku. I tu uśmiech gaśnie na Burakowej twarzy.

"Jaki kredyt?? - Żadnego kredytu, żadnych banków, umawiamy się u notariusza z gotówką! -Jak nie, to nie mamy o czym rozmawiać!"

Na to wtrąca się Agent: "Dobrze Pan mówi - ja tylko raz uczestniczyłem w transkcji sprzedaży domu gdzie nabywca brał kredyt. Panie, ja trzy noce nie spałem, zanim te pieniądze nie wpłynęły. Panie jakie to ryzyko, Nigdy więcej!" i zwraca się do nas: "A Państwo by sprzedali dom bez pieniędzy??"

 

Szczęki nam opadły po raz kolejny…

 

Coś tam jeszcze pomamrotaliśmy smętnie, że spróbujemy zdobyć gotówkę itp….

Ale w tamtej chwili już wiedzieliśmy, że mamy swoją godność i niestety z Burakiem interesów robić nie będziemy. O Ustanówku zapominamy….

 

Trudno… A działki jak nie mamy tak nie mamy…

 

 

CDN..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Nastała wiosna roku 2004.

 

Nasze humory coraz gorsze ;-)

 

Co gorsza nasza sytuacja zmieniła się diametralnie. Okazało się że ceny mieszkań w Warszawie wzrosły tak bardzo, że za nasze mieszkanie jesteśmy w stanie wybudować dom. Na działkę weźmiemy kredyt. Możemy się budować !

 

Ale co z tą działką????

 

Zaczęlismy się zastanawiać nad różnymi opcjami. I tu moje WAŻNE PRZEMYŚLENIA:

 

Szukaliśmy działki położonej około 30 km od Warszawy.

Nie da się mieszkać tak daleko bez dwóch samochodów.

30 km w dwie strony to 60km razy dwa samochody to 120km.

Miesięcznie mamy 20 dni roboczych.

Przejeżdżamy przez te 20 dni łącznie 2400km.

Załóżmy, że samochód średnio pali 8 l/100km, a benzyna kosztuje 3 zł za litr.

Zuzywamy 192 litry benzyny co kosztuje nas 576 zł.

 

576zł miesięcznie… Spalamy, wyrzucamy w błoto, marnując przy tym 3 godziny dziennie na dojazdy…

 

Popatrzmy dalej: Dojeżdżamy tak przez 15lat (a czemu nie :-) ) - ile straciliśmy?? 100tys zł.

 

I tu następna myśl. A jakby tak wziąć kredyt, którego rata wyniesie 500zł miesięcznie?

Na działkę która jest warta 100 tys? Spłacamy kredyt 15 lat.

 

I jaka jest róznica? Po 15 latach mamy prawie spłacony kredyt. Zaszczędzamy niesamowite ilości czasu.

 

Pomyslmy jaka jest wartość domu?

Działka 30tys. 30 km od Warszawy - dom warty 300tys. - za ile go sprzedamy? Za 350 tys? Będzie problem...

Działka za 120 tys. w granicach Warszawy - dom warty 300tys. - za ile go sprzedamy? 600-800 tys? Chętnych będzie wielu….

 

 

I tak zostało postanowione - szukamy droższej i bliższej działki….

 

Po prostu NIE STAĆ NAS NA TANIĄ DZIAŁKĘ……………..

 

 

Czy zgadzacie się ze mną?????????

 

CDN...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Wiosną 2004 wreszcie wzięlismy się w garść...

 

Siedliśmy znowu nad mapą okolic Warszawy. Na pewno strona południowa i ma byc BLISKO.... Ale na Wilanów nas nie stac, a samolotów nad głową też nie chcemy.

No i pierwsza mysl: a może tak po drugiej stronie Wisły???

Czyli znowu stara śpiewka: mapa i do samochodu...

Objechalismy najpierw dalekie okolice Otwocka, ale ceny tam były wysokie... Potem siedlismy do ogłoszeń: i tu zdziwienie: najtańsze działki są najblizej :-)

W końcu pewnego wiosennego dnia moja połówka umówiła się z panią Agentką na zwiedzenie nowej części Wawra - okolic Traktu Lubelskiego. I już tego pierwszego dnia poznalismy Nasze Pole :-) Była to jedna z działek, które zostały oczywiście dokładnie sfotografowane...

 

Obejrzelismy jeszcze setki działek z okolicy, ale To Pole urzekło nas... Olbrzymi teren - brak starej zabudowy w promieniu kilkuset metrów i duzo powstających uliczek z nowymi domami. Spokój, cisza, zające i bażanty. A przy tym 5 km do Mostu Siekierkowskiego....

 

A pole wygląda tak:

 

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/175794.jpg

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/175795.jpg

 

A to zbliżenie widoku :-) (tak, to PAJAC KULTURY !)

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/175796.jpg

 

 

Pole piękne, ale działka już mniej: płytka a szeroka, (duzo odpada na drogę), wjazd od południa.... Spotkalismy się z właścicielami zebraliśmy mapki dokumenty i gryźliśmy się czy to na pewno to...

 

CDN...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponieważ na Pole mielismy juz dosyc blisko, więc jeździliśmy tam dosyć często oglądając to miejsce i okolice w róznych dniach, o różnych godzinach, po ulewach i w dzień słoneczny...

 

Decyzji jednak podjąć nie potrafiliśmy...

 

Pewnego dnia, postanowiliśmy popytać ludzi mieszkających w okolicy czy nie wiedzą o innych działkach na sprzedaż - no i chodziliśmy sobie spacerując i wypytywaliśmy ludzi w ogródkach... Większość tylko wzruszała ramionami, ale jedna Pani powiedziała nam: "Jak działki to proszę pójść do Pani S. ona mieszka gdzieś dwie uliczki dalej"....

 

Domu Pani S. nie znaleźliśmy, ale od czego jest książka telefoniczna :-) Na szczęście nazwisko było rzadkie. Obdzwoniłam kilka numerów i za którymś razem gdy spytałam o działki - to osoba odpowiedziała mi, że pewnie chodzi o jej mamę :-) Dostałam numer telefonu.

 

Zadzwoniłam do Pani S. Przedstawiłam się i opowiedziałam o naszych poszukiwaniach. Na to Pani S. opowiedziała mi o całym Polu, o wszystkich właścicielach, dzialkach, cenach, powiazaniach, okazjach. Słuchałam z rozdziawionymi ustami. Pani S. spytała kiedy chcemy rozpocząć budowę - bo niestety na tym terenie nie ma planu i ważne jest sąsiedztwo. Jest tylko kilka działek, które mają już sąsiedztwo i które dostaną szybko warunki zabudowy. Reszta jest raczej inwestycją na przyszłość. My oczywiście chcemy jak najszybciej - okazuje się że takich działek jest tylko kilka...

Nas interesuje najbardziej pas działek naprzeciwko naszej płytkiej, z wjazdem od południa. Tamte działki są głębokie i mają wjazd od północy. Na dodatek w tym pasie stoją już dwa domy, a w pasie płytkich domów jeszcze nie ma.

Wygląda to tak (działka, nad która się zastanawialiśmy to działka A):

 

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB//175797.jpg

 

 

CDN.... :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months później...

Uppss…. trochę czasu minęło… :oops:

 

Zaległości rosną ;-) - a ja nadal w zeszłym roku….

 

Może uda mi się przyspieszyć z opowiadaniem :-)

 

 

Najbardziej podobała się nam działka B, bo i sąsiedztwo było i wjazd od północy i widok z salonu byłby na lasek…. Ale Pani S rozwiała nasze marzenia - ta działka jest już zaklepana, a nastepne w tym pasie nie są już na sprzedaż…

Okazało się jednak, że na sprzedaż jest działka C. Co prawda na środku Pola, ale kształtna i z wjazdem od północy. Pani S skontaktowała nas z właścicielem, pojechaliśmy, porozmawialiśmy i obiecaliśmy, że niebawem podejmiemy decyzję. Przemyślenia zajęły nam 2 tygodnie… i ...

Postanowiliśmy kupić działkę C !

Pojechaliśmy do własciciela. Był weekend, właściciel miał humor… No i powiedział nam: Niestety ktoś Państwa ubiegł… Dostałem już zaliczkę na ta działkę… To się załamaliśmy…

Ponieważ pan miał humor, to starał się nam jakoś pomóc… Najpierw wymyślił, że on i tak nam tą działkę sprzeda, bo my jesteśmy od Pani S. To nic- mówi- że dostałem ta zaliczkę, oddam ją temu komuś podwójnie, a sprzedam działkę Państwu.. Zona zaczęła na niego krzyczeć, my chcieliśmy uciekac… Ale dowiedzieliśmy się jeszcze czegoś ciekawego: Ten pan ma jeszcze jedną działkę na sprzedaz ! Działkę D. Oczywiście powiedział, że na zrobi super cenę itp…. A my postanowiliśmy się pozastanawiac…

 

Zastanawialiśmy się znowu dni parę… może nawet tygodni. Niestety ta działka jest na samym srodku pola, nie ma sąsiadów, ani drogi, doprowadzenie mediów to były koszmar, a na warunki zabudowy moglibyśmy się nie doczekać… Zrezygnowaliśmy….

 

Znowu minęło trochę czasu, oczywiście caly czas ogladaliśmy setki innych działek, ale nasze pole podobało się nam najbardziej…

 

No i pewnego dnia doczekaliśmy się :-) Zadzwoniła do nas Pani S. I powiedziała, że właściciele działki B chcą z nami porozmawiać !!! Pojechaliśmy jak najszybciej - to był sierpień 2004. Okazało się, że osoba, z którą byli wstępnie umówieni Państwo G. nie odzywa się do nich. Ponieważ nie mieli żadnej umowy doszli do wniosku, że nie muszą na tego kogoś wiecznie czekać.

Ale mamy mały problem. Działka ta nie jest jeszcze wydzielona notarialnie ze współwłasności. Formalnie współwłasność stanowi cały pierwszy pas działek, a jest ich kilkanaście !!! Na dwóch z nich stoją już domy…. Współwłaścieli jest bardzo wielu, bo ileś osób zmarło i odziedziczyli to spadkobiercy... Na szczęście akt zniesienia współwłasności ma być podpisany najpóźniej za miesiąc. Umawiamy się z właścielami, że odkupimy od nich działkę, jak tylko zostanie zniesiona współwłasnośc, żeby bardziej sytuacji nie gmatwać… Ponieważ jesteśmy z polecenia Pani S, to właściciele nie chcieli żadnej umowy, zadatków… Umówiliśmy się tylko na słowo…

 

 

CDN...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

(Znowu przerwa w opowieści.. Zniknął mi album ze zdjęciami i musiałam trochę się namęczyć, aby je gdzieś znowu umieścic...)

 

 

Ponieważ jestesmy już umówieni na zakup działki podejmuję pierwsze kroki aby zdobyć Wszelkie Niezbedne Dokumenty potrzebne do rozpoczęcia budowy. Pierwsza wyprawa do składnicy map (wydatek 65 zł ;-) ), a nastepnie po papierek z zakładu energetycznego o mozliwosciach podłączenia do sieci. Na szczęście niedaleko nas postawili nowiutki transfomator (chyba tak się to nazywa...). I to by było na tyle jeśli chodzi o media…. Niestety tylko prąd jesteśmy w stanie do działki podciągnąć….

 

Minął miesiąc…

 

 

Udało nam się zgromadzić wszystkie świstki potrzebne do złożenia Wniosku o Warunki Zabudowy i wniosek ten złożyliśmy w końcu w Urzędzie Gminy Wawer. Bardzo nam zależało na tym, aby warunki te otrzymać przed podpisaniem aktu notarialnego (bo może na tym polu nie da się budowac???? )

 

Właściciele naszej działki coś się nie odzywają, dzwonimy do nich, dowiadujemy się, że zniesienie współwłasności jeszcze trochę się przeciągnie, ktoś tam wyjechał itp…. Poczekacie? Poczekamy…..

 

To był koniec września……..

 

Po miesiącu z urzędu Wawer wieści żadnych, od właścicieli wieści żadnych… Dzwonimy do właścicieli: Niestety termin podpisania aktu przesunieto na koniec listopada, bo znowu ktos… Poczekacie? Poczekamy….

 

Pod koniec listopada kontaktujemy się ponownie… Włascicielka ma wyrzuty sumienia, bo to nie od niej zależy tak naprawdę, współwłaściceli jest kilkunastu… Terminu nie zna… Poczekacie? Poczekamy…

 

W grudniu wybraliśy się do urzedu gminy (w koncu ile można czekać?). A tu Pani mówi nam, że takiego wniosku wcale nie ma !! Szuka, szuka… w końcu znalazł się na stercie wniosków odrzuconych…… Okazało się, ze wniosek był wypełniony nie tak jak trzeba…. Podobno było wysłane do nas pismo - niestety nie dotarło…. Zabieramy się za ponowne przygotowanie wniosku, tym razem dokladniutko… Składamy ponownie 31 grudnia 2004….

 

CDN………...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nastał rok 2005.

 

Denerwujemy się coraz bardziej - Warunków nie ma, działka nie kupiona - jak mamy rozpocząć tą budowę na wiosnę??? Będzie ciężko. Ale nie poddajemy się.

 

Nastała wiosna…. Warunków nie ma. Terminu podpisania aktu notarialnego nie ma…

 

W maju wreszcie ! Dostaliśmy warunki !!! Niestety z błędem….. I to na dodatek źle było narysowane na mapce…. Szybko składamy wniosek o kolejną mapkę, składamy ponownie do urzędu i naprawdę szybko, bo może po prau tygodniach dostaliśmy prawdziwe WARUNKI ZABUDOWY !!!!

Nasza radość nie miała granic !

 

Niestety w czerwcu nadal nie było terminu podpisania aktu notarialnego….. Zdajemy sobie sprawę, ze jednak ciężko będzie nam rozpocząć budowę w tym sezonie……… Smutno…

 

Ale czekamy nadal…..

 

Nie chcemy innej działki !!!!!

 

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/176802.jpg

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/176801.jpg

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/176799.jpg

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/176800.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W międzyczasie…

 

 

Wiosna Lato 2005

 

Pewnego dnia zajezdżamy na "Naszą działkę", a tu w pasie przed nami pojawiły się fundamenty trzech domów !!!!

Będziemy mieć nastepnych sąsiadów ! Bardzo się cieszymy. Jesteśmy też bardzo ciekawi kto tu zamieszka i jakie to będą domy…

Najbardziej boję się domu seledynowego z niebieskim dachem ;-) W końcu będę na nie patrzeć codziennie… Nasza ciekawość jest tym większa, że byliśmy przecież bardzo bliscy kupienia jednej z tych działek. Ciekawe co nam wyrośnie przed oknami… Jedną przyszłą sąsiadkę już znam, bo gdy zastanawialiśmy się nad kupnem dziłki własnie z tego pasa, to dostaliśy namiar na osobę, która kupiła działke najbardziej po prawej stronie. Zadzwoniłam do niej z ciekawości i porozmawiałyśmy chyba z godzinę o projektach i planach. Ja wtedy byłam zdecydowana budowac tam Dom w Lewkoniach Archonu...

 

Tak powstawał dom sąsiada naprzeciwko:

 

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/176968.jpg

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/176969.jpg

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/176970.jpg

 

Prześliczny :-)

 

 

Jak tylko pojawiły się mury sąsiadów to kamień spadł mi z serca. Od razu rozpoznałam dokładnie naprzeciwko nas mój najulubieńszy projekt!!! Dom w Lewkoniach ! Teraz jeździmy co weekend ogladać postepy prac sąsiedzkich… Kiedy my coś wybudujemy????????? Coraz mniej w to wierzymy…

 

A to pozostali sąsiedzi i cała nasza uliczka:

 

Sasiad z lewej naprzeciwko:

 

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/176971.jpg

 

Sąsiad z prawej naprzeciwko:

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/176973.jpg

 

Nasza uliczka:

 

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/176974.jpg

 

I widok z tyłu pól:

 

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB/176972.jpg

 

 

A działki nadal nie kupiliśmy……

 

CDN….

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę trochę przyspieszyć z opowiadaniem ;-)

 

 

Pod koniec sierpnia 2005 właściciele Naszej Działki podpisali akt znoszący współwłasność sąsiednich działek. Czekaliśmy na to cierpliwie przez rok.....

 

Wreszcie mogliśmy ruszyć z załatwianiem. Oczywiscie męka z kredytem... Ale udało się ! 28 wrzesnia podpisaliśmy akt notarialny i staliśmy się Właścicielami Naszej Działki !!!!!

 

I teraz już miało być z górki......

 

Ale niestety u nas zawsze jest pod górkę ;-)

 

Niby widzieliśmy od razu te trzciny....

 

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB//177451.jpg

 

Ale zastanawiać się nad tym zaczęliśmy dopiero w lecie... Zaczęłam czytać forum i przeraziłam się... Na miejscu naszej działki był kiedyś staw. został zasypany, a może zarósł? W każdym razie ziemia to miękka gąbka. Czytałam i truchlałam, ludzie opisywali droge przez mękę: palowanie, fundament płytowy, brak mozliwosci zbudowania czegokolwiek, czym wiecej czytałam tym było gorzej... W końcu postanowiliśmy sprawdzić na czym stoimy. Kupiliśmy gustowny szpadel i Próbowaliśmy wykopać dół. Okazało się to jednak nie takie proste... Na wierzchu Naszej Działki leży pół metrowa warstwa gruzu. Przebić sie przez to to było wyzwanie... Ale daliśmy radę. Wykopaliśmy dół metrowej głębokości. Wyniki nie były zachęcające: pół metra gruzu i pół metra czystego torfu ( czyli kawałki zgniłych trzcin, bez nawet najmniejszego ziarenka piasku...). Daliśmy sobie spokój z dalszym kopaniem...

 

Byliśmy lekko przybici...

 

 

CDN...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyspieszam jeszcze bardziej ( to dzieki nudzie poświątecznej w pracy) ;-)

 

Po tygodniu Andrzej kopie dalej. Okazało się, że nie jest najgorzej! Na głębokosci półtora metra dokopaliśmy się do wody, 10 cm niżej zaczął się czysty piasek. Ponieważ nasza działka jest połozona nizej niż sąsiednia to i tak musimy troche podnieść grunt - wykopiemy torf i podniesiemy nim działkę, a pod fundamenty pójdzie piach.

Wykopaliśmy w sumie trzy doły, w trzech krańcach domu. Torf konczył się na głębokości 110, 120 i 160cm. Damy radę!!! :-)

 

Projekt....

 

Oczywiście na działkę byliśmy zdecydowani od roku, czyli miałam naprawdę DUUUUŻO czasu, zeby znaleźć pasujący nam projekt. Musze przyznać, że na dodatek ogladanie projektów jest jedna z przyjemniejszych dla mnie rzeczy, więc oglądałam i oglądałam całymi miesiącami. I co? I nic... Okazało się, że nie ma projektu, który by mi pasował...

 

Czy mialam wielkie wymagania? Chyba nie.. Dom miał byc duży, a działka jest mała... To był chyba największy problem... Szerokość działki to 22,39m. Niestety dyskwalifikuje to wiekszość projektów.

 

Oczywiscie podobają mi się projekty z dachem czterosopadowym. Ale zastanawiam się nad tym i dochodzę do wniosku, że szkoda mi powierzchni na pokoje z podwójnymi skosami w narożnikach (mieszkalam juz w mieszkaniu na poddaszu i wiem jak jest to nieekonomiczne). Czyli zwracam uwagę juz tylko na dachy dwuspadowe. Oczywiscie nadal nic..

 

Jednak projektem, który najbardziej przypomina nam to co sobie wyobrażamy jest Dom w Tulipanach Archonu. Trzeba w nim tylko pozmieniac wszystko co tylko się da - i to juz prawie bedzie to. Decydujemy się na taką drogę, bo jednak projekt indywidualny kosztowałby duuużo drożej.

 

To nasz projekt "wejściowy": Dom w Tulipanach

 

I małe Before and After:

 

Before:

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB//177501.jpg

 

After: (trochę koślawe, bo sama to malowałam w Paint'cie...)

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB//177502.jpg

 

Parter Before:

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB//177505.jpg

 

Parter After:

http://i57.photobucket.com/albums/g218/cornuss/dziennik/parter2.jpg

 

Pietro Before:

http://www.album.com.pl/zKyZm68ZzB//177506.jpg

 

Pietro After:

http://i57.photobucket.com/albums/g218/cornuss/dziennik/pietro2.jpg

 

 

uffff, starczy na dzis :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesień 2005 upłynęła nam na wyborze ekipy: oczywiście wszystkie polecone z Forum.

 

Wybraliśmy ekipę hucznie polecaną i której szef wydawał się najsympateczniejszy i najsolidniejszy. Jesteśmy umówieni na rozpoczęcie robót jak tylko pogoda pozwoli wiosną.

 

Potem niekończące się wędrówki do biura projektowego, bo zmian jest cała masa i ciągle coś nowego nam się przypomina. Nadal nie mamy ostatecznej wersji projektu.

 

Odebraliśmy juz warunki zasilania ze STOENu i czekamy tylko na mapkę od geodety. Wtedy moze uda się wreszcie złożyć wniosek o pozwolenie na budowę! Moze w styczniu..

 

A czasu coraz mniej...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Dotarłam wreszcie do teraźniejszości ;-)

 

Dziś o 10.00 odebraliśmy mapki od geodety. Geodeta robił je od listopada....

Mam nadzieję, że będą dobre. Jutro mamy czas na zebranie wszystkich dokumentów i zaniesienie do biura, żeby przygotowali nam adaptację projektu...

W czwartek wyjeżdzamy na ferie na całe dwa i pół tygodnia!

Do usłyszenia w lutym !!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Hej !!

 

Witam po przerwie urlopowej :-)

 

Wyjechaliśmy zanosząc wszelkie papiery do przygotowania adptacji w biurze projektowym, czyli: mapka od geodety, warunki zabudowy, warunki przyłączy i wszystkie egzemplarze projektów. Umówiliśmy się że w piątek odbierzemy gotową adaptację.

 

W piątek odebraliśmy wszystko - cała torba. Cztery projekty, projekty w lustrzanym odbiciu i adaptacje.

 

Przed wyjazdem uzgodniliśmy już wszystkie zmiany w projekcie i zatwierdziliśmy je na rzutach parteru i piętra.

Postanowiliśmy przez weekend posprawdzać czy wszystko się zgadza...

Wnioski są następujące:

 

Architekt zrobił dobrze parter i piętro (bo to poprawiał z nami już kilka razy)

W rzutach fundamentów, stropów, dachu zapomniał zwęzić dom i wszystko jest do poprawki...

Niezauważył, ze w warunkach zabudowy mamy określone maksimum powierzchni zabudowy na 25%. No i w projektach i na mapce (niestety) wypisał 26,7% (tyle wyszło...).

Nie wszędzie zmienione zostało nachylenie dachu...

Komin został przesuniety z brzegu domu do kalenicy. Od kalenicy jest oddalony o 10cm. Ale architekt nie zmienił jego wysokości - komin ma wysokośc równą kalenicy (myslę że chyba powinien być wyzszy)...

 

Nie mieliśmy już siły przeliczać wymiarów wszystkich elementów więźby, stropów....

 

Największy problem mamy z powierzchnią zabudowy. Wymysliłam, że okroimy sobie taras - do minimum. Taras miał ponad 25 metrów, teraz zostanie około 10. Trudno... Lepiej zmniejszyc taras (przynajmniej na papierze) niz zmniejszać dom. Po tych zmianach współczynnik będzie wynosił 24,7% ;-)

 

Nie mam pojęcia ile czasu zajmie znowu sprawdzenie i przygotowanie adaptacji na nowo... A chcieliśmy w piątek złozyć wniosek o pozwolenie na budowę.... Czas już nas goni...

 

Z miłych rzeczy - to bylismy w sobotę zobaczyć zasnieżoną działkę i oglądaliśmy wydeptane na niej ścieżki. Ścieżki musiały wydeptac sarny i zające. Ludzkich sladów brak ;-)

 

Zabraliśmy ze sobą psa. Bardzo mu się podobało bieganie wzdłuż płotu sąsiada maksymalnym pędęm, szczekając STRASZLIWIE na psy za płotem. W jedną i w drugą stronę :-) Oj będzie wesoło...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to było..? Nie chwal dnia przed zachodem???

 

Raczej: Nie gań architekta przed zachodem !

 

Wyobraźcie sobie: w południe w poniedziałek oddaliśmy architektowi torbę projektów i adaptacji do poprawki... Było tego 12 książek...

 

Byłam lekko załamana, bo czas nas juz bardzo goni. A do poprawki było wszystko... Dom został przez nas niesymetrycznie zwężony, ale inaczej wewnątrz i inaczej zewnątrz - czyli trzeba by zmienić rzuty fundamentów, stropów, dachu, więźby, belki, więźbę, przekroje.... No i nową mapke...

 

Nie mówię juz o pozostałych poprawkach... Na ile czasu ocenilibyście przygotowanie tego wszystkiego ????? Ja liczyłam na tydzień. Przy sprzyjających warunkach...

 

A tu NIESPODZIANKA !!! Architekt poczuł się winny, przepraszał i powiedział, że ZARAZ się za to zabierze. I rzeczywiście: wieczorem umówił się a nami na mieście i wszystko było gotowe !!!!!! Tego samego dnia !!!!!!!!! Cuda się jednak zdarzają....

 

Cały wieczór siedzieliśmy nad tymi papierzyskami - wszystko wygladało OK !

 

Wczoraj więc nadeszła wielkopomna chwila i udało nam się złożyć wniosek o Pozwolenie na Budowę !!! Teraz tylko 65 dni oczekiwania i może się wreszcie uda rozpocząć !!

 

A tyle jeszcze załatwiania przed nami....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...