magmi 03.02.2005 15:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Postanowiłam założyć nowy temat po lekturze wątku o zabieraniu psów w odwiedziny. Jak słusznie zauważył Wowka, wrzucanie w jeden worek psów i dzieci jest niesmaczne. Swoją drogą to ciekawe, że właśnie kobiety - fakt, że bezdzietne - wypowiedziały się w tamtym wątku najostrzej na temat nieznośnych bachorów, które powinny siedzieć w domu a nie być zabierane w gości. Ja sama mam córkę w wieku szkolnym i 3-letniego synka. Szczęśliwie, wiekszość naszych znajomych także ma dzieci i problemu nie ma - większość spotkań towarzyskich odbywa się na dwóch poziomach - rodzice w salonie, dzieci poza . Często przy tym dzieci "zapędzają" się do salonu podczas zabawy i wtedy są wyganiane przez dorosłych, stanowczo (bo przeszkadzają w rozmowie), ale zawsze w sposób raczej żartobliwy (bo to też ludzie, tylko mali, i ich uczucia też da się urazić). Ale nikt nie robi problemu z plączącego się pod nogami roczniaczka czy 2-latka, który jeszcze do szaleństw ze straszymi dziećmi się nie nadaje, bo zostrałby zadeptany, i całą imprezę spędza z dorosłymi w salonie... Oczywiście zdarzają się także imprezy wieczorne "tylko dla dorosłych" i wtedy kto nie może przyjść bez dzieci, ten nie przychodzi wcale. Mamy również trochę znajomych bezdzietnych i staramy się zawsze uzgodnić z nimi zawczasu, czy spodziewają się nas z dziećmi, czy bez. Ale nie czarujmy się - gdyby stale mówili, że mamy przyjść sami, po prostu nasza znajomość umarłaby śmiercią naturalną. Bo my towarzystwo naszych dzieci lubimy. Poza spotkaniami towarzyskimi na gruncie domowm pozostaje jednak problem dzieci w przestrzeni, powiedzmy, publicznej. Dzieci w parku - to rzecz naturalna. A restauracji? W sklepie (nie z zabawkami)? W urzędzie? Czy można przychodzić z dziećmi? Wiadomo, że nie zawsze jest gdzie je zostawić, zresztą rodzice tyle czasu spedzają często w pracy, że po prostu NIE CHCĄ swoich pociech w czasie wolnym zostawiać pod cudzą opieką, bo ten wolny czas to jedyny czas, który z dziećmi mogą spędzić. Czy w takim razie wstęp np. do resturacji jest dla nich zakazany? Umówmy się tu od razu, że nie mówimy o jakichś wyjątkowo wrednych i rozwydrzownych bachorach, tylko o normalnych kilkulatkach, którym bardzo trudno jest siedzieć bez ruchu i w milczeniu przez godzinę (jak tego po dzieciach wiele osób oczekuje). Są kraje w Europie (chociażby Włochy), gdzie dzieci tradycyjnie są obecne właściwie wszędzie - i gdzie są nie tylko tolerowane, ale wyraźnie lubiane. U nas jest różnie. Zdarza mi się, że nawet w kościele jakaś pani w średnim wieku patrzy na mnie wzrokiem karcącym, bo moje 3-letnie dziecko nie jest w stanie przestać spokojnie w jednym miejscu całej godziny i spaceruje po kościele. A zdarza się też, że w jakimś urzędzie pani urzędniczka zabawia rozmową mojego kilkulatka, gdy ja załatwiam swoje sprawy z jej koleżanką. Znamy też z mężem kilka restauracji, gdzie dzieci są mile witane. Oczywiście nie są to jakieś strasznie ekskluzywne lokale, ale też nie bary szybkiej obsługi. Gdzie kelner na widok trzylatka się uśmiechnie i zaproponuje wysokie krzesełko, a w menu są lody w kształcie misia. I nawet jeśli coś się wyleje albo rozsypie (co zdzarza się oczywiście znacznie częściej dzieciom, niż dorosłym), nikt nie patrzy krzywo na tych okropnych rodziców... Ludzie siedzący przy stolikach reagują różnie. Są tacy, którzy się uśmiechną, są tacy, którzy po prostu nie zwracają na dzieci uwagi i są także ci, którzy patrzą na nas wzrokiem bazyliszka... Jakie macie na temn temat spostrzeżenia i opinie? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 03.02.2005 16:01 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Hej, Bardzo fajnie to napisalas - pod wszystkim sie podpisuje, tylko do kosciola nie chodze Te bezdzietne kobiety, ktore tak sie wytrzasaly na temat "bachorow" przeszkadzajacych w rozmowie beda pozniej roztrzasaly godzinami nad tym, jaka to kupke jej cudowne dziecko zrobilo. ZZERA je zazdrosc ! Poza tym co to za przyjazn, ktora potrafi zniszczyc rozwydrzone dziecko, przy ktorym "mamusia kolezanki" spokojnie porozmawiac nie moze o najnowszym wydaniu "Pani domu" . Beda kiedys siedzialy same w swoich wymuskanych domkach na gluszy. Czego im sedecznie zycze, zyczliwy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mww 03.02.2005 16:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Z pktu widzenia kobiety bezdzietnej... 1) jeżeli chodzi o wizyty dzieci, jak najbardziej i lubię, co prawda nie mam znajomych, którzy mają już starsze np. 12-letnie dzieci, bo takie mogłyby mnie drażnić-mogłyby bo pamiętam siebie z tamtych lat, wtedy uwielbiałam rozmowy dorosłych i siedziałam z rozdziawioną buzią wpatrując się w mówiącego, aż moi rodzice się nie zorientowali i nie wyprosili mnie z towarzystwa. A i tak po chwili wracałam. Takich dzieci chyba nie lubię, ale jeszcze nie wiem na pewno. 2) dzieci w miejscach publicznych, wiercące się, biegające, wsadzające rączkę w tort itp. strasznie mnie bawią. Zabawa jest tym lepsza, że cieszę się że to nie mój problem, że cały stolik jest wysmarowany tym tortem. Co innego rodzice, którzy zabierają takie dziecko ze sobą (dziecko znudzone lub rozpierane przez nadmiar energii, lub po prostu dziecko dziecko), którzy widząc co ich malec wyrabia zaczynają wrzeszczeć głosniej niż niejeden malec, rodzielają klapsy, nerwowo szarpią dzieckiem, głośno napominają...rozumiem, że czasami trzeba zadziałać wychowawczo, ale dlaczego całej sali ma obiad kością w gardle stawać od tego "wychowywania"? Podsumowując, nie zdarzyło mi się, żeby przeszkadzało mi czyjeś dziecko, ale nie jeden raz jego rodzice wyprowadzili mnie z równowagi i skutecznie odebrali apetyt. No i nie popieram raczej praktyk przewijania dziecka na stole w restauracji czego osobiście byłam świadkiem. Co prawda restauracja na świeżym powietrzu typu karczma, ale o ile niemowlęce kupki są zachwycająco-interesujące dla rodziców niemowlaka, to niekoniecznie dla osoby obcej, która przy stoliku obok je obiad. Pozdr. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
marta1719498972 03.02.2005 16:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 magmi, właściwie zamierzałam założyć podobny wątek. Wprawdzie tego o psach nie czytałam (zaraz przeczytam), ale w wątku "kobiety i lenistwo" dyskusja na temat posiadania dzieci niesamowicie mnie zdziwiła. Czy lubię dzieci? Uwielbiam. A odkąd mam swoje (jedno na razie), każdą wolną chwilę spędzam z córką. Dlatego też zabieram ją wszędzie, wszystkie (zarówno grzeczne i potulne niemowlaczki, zbuntowane dwulatki, jak i mądralińskie nastolatki) są w moim domu mnie mile widziane. Lubię wszystkie Znajomi nie mają wyjścia, muszą zaakceptować nasze dziecko. Odkąd mieszkamy na wsi, to oni częściej nas odwiedzają, nie my ich. Ale naturalne jest, że nasza wizyta u nich, nie odbędzie się póki co bez dziecka (jest po prostu za małe i za mało czasu z nim spędzamy). Miejsca publiczne? Mi dzieci zupełnie nie przeszkadzają, ale ja jestem z tych, którzy dzieci uwielbiają. Oczywiście uważam, że istnieją pewne granice. Dzieci to też ludzie. Jeśli nie mam wyjścia, muszę zabrać dziecko do sklepu czy urzędu, to przecież nie koniec świata. Zabieram je i już. Nie odizoluję jej od społeczeństwa tylko dlatego, że ktoś nie życzy sobie towarzystwa dziecka podczas robienia zakupów. Ja wielu rzeczy sobie nie życzę, a muszę je znosić No a dzieci mają to do siebie, że czasem płaczą, czasem głośno się śmieją, czasem marudzą, czasem krzyczą, różne dziwne rzeczy przychodzą im do głowy. I dlatego są takie fajne. Pozdrawiam! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paty 03.02.2005 16:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 magmi !!!!! I po raz kolejny zgadzam się z Tobą w 100 %. Mam dokładnie takie samo zdanie jak Ty na ten temat. Wizyty znajomych i u znajomych są podzielone na "z dziećmi" i " bez dzieci". Pozdrawiam Paty. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
smartcat 03.02.2005 16:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Oceniając po tym jaki wiekszość , a szczególnie kobiety, maja stosunek do dzieci to jestem jakimś odszczepieńcem, ponieważ nie lubie dzieci, wrecz ich nie toleruje, kontakt z nimi uwazam za strate czasu. Jest pewien wyjatek - toleruje dzieci z najblizszego kregu towarzyskiego ale nie mam wielkiej frajdy z obcowania z nimi. Pewno kiedys bede miał własne lecz najlepiej zeby szybko dorosły i sie usamodzielniły i żeby bezposrednim kontaktem z nimi w okresie małoletniosci zajała sie ich matka i niania. Co wy u licha widzicie w tych malcach? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 03.02.2005 17:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Rozwój dziecka rządzi się swoimi prawami.Jest to czas kształtowania zachowań,wyrabiania respektu dla norm społecznych,kształtowania się systemu nerwowego i nakazywanie rodzicom,aby trzymali dzieci na uwięzi jest przeciwko naturze. Nie mówie o sytuacji,gdy faktycznie ktoś przekracza normy zachowania i pozwala dziecku na wszystko. NIestety,jest to trudne do zrozumienia,szczególnie dla osób,które dzieci nie mają,gdyż uważają oni,że rodzice są dla dzieci zbyt pobłażliwi i "oni to już by wiedzieli,jak takiego bachora ustawić".Niestety łatwość tego sądu jest weryfikowna potem przez własne doświadczenia z dziećmi.Czego serdecznie życzę. Dziecko w tłumie.W kościele warto takiej paniusi przytoczyć słowa JCh komu to kazał "pozwolić przyjść do siebie". Ale to nie tylko kościół.Zabieram czasem dziecko na różne uroczystości,także rocznicowe.Byle nie było ścisku. Kiedyś wyszedł tuż poza barierkę i chodził sobie , i nie spodobało się to jakiejś pani,według której było to kalanie pamięci. Ona też uważała,że mój trzylatekj jest wstrętnym bachorem. Nie pomyślała jednak o tym,że ja też mam prawo uczestniczyć w takich uroczystościach i mam prawo,a może i obowiązek przekazywać mojemu dziecku pamięć i historię.I to jest ważniejsze niż jej chwilowy dyskomfort. Rozumieli to inni stojący wokół,kŧórzy stanęli w naszej obronie. Zawsze lubiłam dzieci.A odkąd mam swoje je uwielbiam najbardziej. Uwielbiam rozmawiać z dziećmi,mądrale takie.Ale fajnie jest też,jak czasem idą sobie 10 metrów dalej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 03.02.2005 17:09 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Oceniając po tym jaki wiekszość , a szczególnie kobiety, maja stosunek do dzieci to jestem jakimś odszczepieńcem, ponieważ nie lubie dzieci, wrecz ich nie toleruje, kontakt z nimi uwazam za strate czasu. Jest pewien wyjatek - toleruje dzieci z najblizszego kregu towarzyskiego ale nie mam wielkiej frajdy z obcowania z nimi. Pewno kiedys bede miał własne lecz najlepiej zeby szybko dorosły i sie usamodzielniły i żeby bezposrednim kontaktem z nimi w okresie małoletniosci zajała sie ich matka i niania. Co wy u licha widzicie w tych malcach? smartcat,jeśli jesteś facetem,a tak można sądzić z Twojego postu,to raczej nie jesteś odszczepieńcem,bo raczej nie możesz być odszczepieńcem od kobiet,będąc facetem. Nie uważasz,że to prawidłowy odruch u kobiet?To jest macierzyństwo po prostu. Nie mów,co będziesz chciał kiedyś.Poczekaj chwilkę. Istnieje duże prawdopodobieństwo ,że będziesz pragnął,aby się nie usamodzielniły jak najszybciej.Między innymi dlatego,że dzieci to nasz zegar. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 03.02.2005 17:18 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Ja mam po prostu chopla na punkcie dzieci Jechałam teraz ponad 500 km pociagiem,ale podróż minęła mi raz dwa,bo w przedziale była roczna Martusia. Na początku tylko ostrożnie się przyglądała, a pod koniec podróży biegałyśmy już razem po korytarzu,a mała zanosiła sie śmiechem Ale reakcje w przedziale na nasze gruchanie były jak zwykle różne - jedni się włączyli,innym wyraźnie dziecko przeszkadzało. Zwłaszcza,kiedy przyszedł czas na przewijanie. Przygody z moją Juleczką,która jet niemożliwym Łobuziakiem (chociaż z miesiaca na miesiąc coraz grzeczniejsza - chyba bunt trzylatków ma powoli za sobą ) mogła bym opisywać cały wieczór - reakcje innych osób były raczej pozytywne. Osobiście lubię ludzi,którzy lubią dzieci.Sama też poprzez dzieci poznałam wielu fajnych rodziców. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 03.02.2005 17:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 smartcat,jeśli jesteś facetem,a tak można sądzić z Twojego postu,to raczej nie jesteś odszczepieńcem,bo raczej nie możesz być odszczepieńcem od kobiet,będąc facetem. Nie uważasz,że to prawidłowy odruch u kobiet?To jest macierzyństwo po prostu. Nie mów,co będziesz chciał kiedyś.Poczekaj chwilkę. Istnieje duże prawdopodobieństwo ,że będziesz pragnął,aby się nie usamodzielniły jak najszybciej.Między innymi dlatego,że dzieci to nasz zegar. Tak jestem facetem. Mówiąc o wiekszości miałem na myśli cały zbiór bez rozróżnienia płci. Pisząc o kobietach miałem na myśli że wsród nich odsetek tych które lubia jest zdecydowanie wyzszy niż u meżczyzn. Odruch jak najbardziej prawidłowy u kobiet, tego nie kwestionuje! Tylko mnie to ich hobby nie szczególnie pociaga. A one potrafią gadać godzinami o kupach, chorobach, co dziecko zrobiło, co powiedziało, zachwycać się brzdącem, dzieckiem itp. Mnie to po prostu nie interesuje. Jak bede mogł z synem czy córka zagrać w tenisa, pojeździc na nartach porozmawiac (nie o ubrankach barbi czy pokemonach) to zaczne traktowac tego człowieka na równi ale póki co niech zachwyca się nim matka a ja mówię to tego czasu pas. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Hanula 03.02.2005 17:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Oceniając po tym jaki wiekszość , a szczególnie kobiety, maja stosunek do dzieci to jestem jakimś odszczepieńcem, ponieważ nie lubie dzieci, wrecz ich nie toleruje, kontakt z nimi uwazam za strate czasu. Jest pewien wyjatek - toleruje dzieci z najblizszego kregu towarzyskiego ale nie mam wielkiej frajdy z obcowania z nimi. Pewno kiedys bede miał własne lecz najlepiej zeby szybko dorosły i sie usamodzielniły i żeby bezposrednim kontaktem z nimi w okresie małoletniosci zajała sie ich matka i niania. Co wy u licha widzicie w tych malcach? Proponuję: dobierz sobie kobietę, która nie lubi bachorów i w ten sposób zginą wasze nieprzyjazne lepszej części ludzkości geny po za tym zawsze można dziecko do domu dziecka - jeszcze szybciej masz je z głowy W gruncie rzeczy jest mi cię żal, chyba nie otrzymałeś miłości jako dziecko Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 03.02.2005 17:47 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Przygody z moją Juleczką,która jet niemożliwym Łobuziakiem (chociaż z miesiaca na miesiąc coraz grzeczniejsza - chyba bunt trzylatków ma powoli za sobą ) mogła bym opisywać cały wieczór - reakcje innych osób były raczej pozytywne. A to jest przykład do mojego postu wyzej nasza kolezanka mimi mogłaby opisywać przygody Julki cały wieczór. Nie widze w tym nic złego. pewno znalazłabyś duże grono słuchaczek ale smiem twierdzic ze facet słuchałby tego przez grzeczność. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 03.02.2005 17:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 W gruncie rzeczy jest mi cię żal, chyba nie otrzymałeś miłości jako dziecko Tak, tak i jeszcze byłem molestowany przez siostrę i miałem ojca kokainistę No więc nie radzę bawic sie w psychologa bo to może być kulą w płot. A może ja z domu dziecka jestem i mnie mogłabyc urazic mocno!? smartcat - tak jak dwa posty powyzej jako gośc Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Darek1719499676 03.02.2005 18:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Ludzie zasiadajacy przy wspólnym stole musza mieć wspólne tematy do rozmowy. Jeśli ktoś nie ma dzieci lub juz wyrośnięte to go męczy gadanie o tym co cudze dzieciątko wyprawia i jak sie rozwija. Młode mamy lubią dzielić się doświadczeniami. U nas odwiedziny ludzi z kilkuletnimi dziećmi się nie zdarzają, poza jednym wyjątkiem. Maluszek ma 4 lata jest przezabawny ale po 2 godzinach jesteśmy zmęczeni Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
KAS01 03.02.2005 18:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Oceniając po tym jaki wiekszość , a szczególnie kobiety, maja stosunek do dzieci to jestem jakimś odszczepieńcem, ponieważ nie lubie dzieci, wrecz ich nie toleruje, kontakt z nimi uwazam za strate czasu. Jest pewien wyjatek - toleruje dzieci z najblizszego kregu towarzyskiego ale nie mam wielkiej frajdy z obcowania z nimi. Pewno kiedys bede miał własne lecz najlepiej zeby szybko dorosły i sie usamodzielniły i żeby bezposrednim kontaktem z nimi w okresie małoletniosci zajała sie ich matka i niania. Co wy u licha widzicie w tych malcach? Wiatam. Jeszcze 3 lata temu napisalbym to samo. A nawet gorzej. Nie znosilem dzieci i nie chcialem ich miec. Nawet poznalem dziewczyne ktora miala podobne do mnie poglady (na szczescie szybko sie rozstalismy). Wchodzac np do pociagu rozgladalem sie tylko, czy nie ma gdzies w poblizu dzieciakow. Tak samo bylo w restauracji i innych tego typu miejscach publicznych. Irytowal mnie ich placz, a u nieco starszych bieganiny, wrzaski itp. Od 3 lat jestem juz w powaznym zwiazku (mieszkamy razem i planujemy malzenstwo) z dziewczyna, ktora jak poznawalem miala poltoraroczna coreczke. Od tamtej pory moj stosunek do dzieci zmienil sie o 180 stopni. Bardzo szybko zzylem sie z jej dzieckiem. Jest dla mnie jak corka, a ja dla niej jak ojciec (prawdziwy sie nia nie interesuje). Teraz gdyby mi w pociagu jakis szkrab walil nawet w beben, to chyba bym tego nie zauwazyl. Moje poprzednie problemy z dziecmi przestaly istniec. pozdrawiam Konrad Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 03.02.2005 18:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 smartcat,zapewniam Cię,że ja z tych,co o kuplkach nigdy specjalnie nie lubię gadać.Wierz mi jednak,że od innych rodziców można sie bardzo dużo dowiedzieć i ich doświadczenia są bardzo cenne,ale zgadzam sie,że ma to wartość dla kogoś kto ma dzieci. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Pagin 03.02.2005 18:55 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Co wy u licha widzicie w tych malcach? Moze drugiego czlowieka ktory jest nasza czescia a my czescia niego Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
magmi 03.02.2005 19:01 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 To, że na ogół rodzice małych dzieci LUBIĄ dzieci i mają dla nich najwięcej wyrozumiałości, jest rzeczą oczywistą. Natomiast smuci mnie nietolerancja, a czasem wręcz antypatia okazywana małoletnim przez resztę społeczeństwa. W tamtym wątku o psach padło takie zdanko na przykład,że na imprezach dzieci obowiązkowo powinny mieć własny stół, natomiast przy stole "dorosłym" nie powinny się pojawiać przed ukończeniem podstawówki, a i wtedy - bez prawa głosu, bo gdy tylko taki nastolatek otwiera buzię, dorośli są zażenowani bzurami, które plecie. Cytuję niemal dosłownie... Otóż osobiście znam kilku bardzo inteligentnych i przesympatycznych nastolatków, z którymi z przyjemnością rozmawiam i zdarza się, że te rozmowy naprawdę poszerzają MOJE horyzonty myślowe (mam cichą nadzieję, że i nawzajem ). Znam sporo sympatycznych dzieci poniżej 10 roku życia, z którymi z przyjemnością konwersuję przy stole, choć oczywiście zakres tematyczny i poziom rozmowy jest jakoś ograniczony wiekiem rozmówcy. Ale powiedzcie szczerze, czy naprawdę każdy dorosły, z którym podczas rodzinnego badź towarzyskiego spotkania zasiadacie do stołu, prezentuje AŻ TAK wysoki poziom? Czy nigdy nie odczuwacie zażenowania, bo tak straszne bzdury wyplata, albo nieśmieszne kawały opowiada nie żaden nastolatek, tylko dorosły człowiek? Czy z każdym dorosłym możecie porozmawiać na każdy temat ? Bo ja nie. Moja mama i teściowa nie mają pojęcia o internecie, nasi młodzi bezdzietni sąsiedzi nie wiedzą nic o chorobach dziecięcych, a niektórzy nasi znajomi - o zgrozo! - nie odróżniają ściany dwu- od trójwarstwowej (albo dziwią się, że w ogóla ściana ma jakieś warstwy) ... A ja sama? Nie mam pojęcia, o co chodzi w nowej maturze (dzieci za małe, a moja własna matura to już prehistoria), nudzą mnie rozmowy o samochodach, nie oglądam żadnych seriali... Więc i ze mną nie o wszystkim da się porozmawiać. Czasem rozmówca musi obniżyć loty do mojego poziomu. Z dziećmi jest tak samo, zupełnie tak samo. Dlatego u nas dzieci zawsze siedzą przy tym samym stole, co dorośli. I nawet mogą się odzywać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Aggi 03.02.2005 19:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 Oto kolejny "gorący temacik" - dobry pomysł z tym wątkiem. Zawsze byłam ciekawa jak rozkłada się środek ciężkości między skrajnymi opiniami. Poglądy magmi doskonale odnajduja w tym wszystkim życzliwy środek ciężkości. Jestem matką, mam 6-cio letnią córeczkę. Dzieci jako grupy i zjawiska nie lubię. Lubię dzieci indywidualnie. Konkretne dzieci - z rodziny, znajomych. Swoje dziecko urodziłam świadome i ogromnie je kocham, jest traktowane z szacunkiem i po partnersku. Ale nie potrafię szczebiotać nad nieznajomym bobaskiem w windzie. Myślę też, że nie dokońca sami odpowiadamy za taki stan rzeczy. U mnie zawsze istniał pewien niedorozwój instynktu macierzyńskiego, który nie ma nic wspólnego z moją wolną wolą. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ew-ka 03.02.2005 19:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Lutego 2005 A już czekam na wnuki !!! Będą to najbardziej kochane dzieci na świecie , a przez Dziadzia Henia najbardziej rozbestwione bestyjki pod słońcem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.