Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Czy lubimy dzieci?


magmi

Recommended Posts

Kocham dzieci – wszystkie bez wyjątku : to takie małe słoneczka .

Zauważyłam , że w temacie pociech faktycznie podchodzi się do innych poprzez pryzmat wieku własnych . Czyli adekwatnie – maluch w wózeczku : ciągnęło mnie do mamuś z wózeczkami . Przedszkolak – oczywiście grono znajomych to rodzice przedszkolaków . I potem to samo się tyczy szkoły ...

Czyli reasumując , na wszystko przychodzi swój czas . A kupki ... no w tym temacie już nie mam teraz za bardzo ochoty dyskutować i czułabym się zażenowana ... i wręcz nawet niecierpliwie słuchająca ( przykład niemowlę w rodzinie i godzinne rozmowy z siostrą o odżywkach i kremach na odparzenia ) – już nie jestem na bieżąco z wiedzą , więc i rozprawiać nie ma za bardzo o czym : pozostaje faktycznie , jak ktoś wcześniej ujął – potakiwać przez grzeczność .

 

Co nie zmienia faktu – dzieci są słodkie . I są tak samo ludżmi jak i my – bez względu na wzrost i język jakim się posługują ( mój najbardziej ulubiony to : gaworzący lub sepleniący ) :wink: . I winny jest im szacunek wszędzie i w każdej sytuacji .

 

Pozdrawiam ściskając wszystkie pociechy :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 209
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Też lubię dzieci i mimo,że moje są już prawie dorosłe lubię zarówno ich rówieśników jak i maluchy. Wcale nie przeszkadzają mi rozmowy na temat kupek, odżywek, dolegliwości wieku niemowlęcego, mogłabym tak bez końca. Chętnie dzielę się swoimi doświadczeniami z tamtych wspaniałych lat kiedy moje były takimi słodkimi bobaskami, jak i doświadczeniami aktualnymi z moimi niepokornymi nastolatkami...

Kiedyś faktycznie obracaliśmy się w kręgach osób, które miały dzieci w zbliżonym wieku do naszych. Bo urodziny, bo Św. Mikołaj i trudno było same dzieci przyprowadzić i zostawić. Teraz to już nie ma takiego znaczenia.Wręcz przeciwnie znajomi z małymi dziećmi chętnie nas odwiedzają, bo nam małe dzieci nie przeszkadzają, a nasze córki chętnie zajmują się dzieciaczkami.

pozdrawiam

Edzia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wrzucanie w jeden worek psów i dzieci jest niesmaczne.

 

Aj!

Cóż za pogląd! W kontekście akceptacji otoczenia??? Przy przykładach "uszczęśliwiania" innych w ich domach?? Dziewczyny - zlitujcie się!

 

Niesmaczne to są podjazdy pod adresem bezdzietnych kobiet i osób "co nie zaznały miłości"... :evil:

 

Zapewniam Was, że dzieci, psy, a także buty, papierosy, mocne perfumy, głośna muzyka, itp. - to bywa jeden worek. Taki z jaskrawym napisem "Pomyśl o bliźnich, głupku!".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na razie nie mam dzieci i tak naprawde nie wiadomo czy kiedykolwiek bede je mogla miec i wcale nie zzera mnie zazdrosc o inne dzieciaki tak jak ktos wyzej napisal. Uwielbiam dzieci i znajomi zawsze odwiedzaja nas calymi rodzinami.

Z drugiej strony mam psa, takie skape zastepstwo malucha i bardzo czesto wizytuje z nami znajomych, rodzicow..........

Nie wrzucam psow i dzieci do jednego "worka", ale sa dla mnie rownie wazne i istotne w zyciu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Przerabiałem ostatnio "życiowo" podobny problem. Mianowicie u moich przyjaciół pojawiło się dziecko, które zdominowało ich życie - normalna sprawa. Zdominowało też (to już moja subiektywna opinia) tematy naszych rozmów. A dla mnie, jako jeszcze osoby bezdzietnej (bejbe jest w drodze), to było lekko nużące - zbyt monotonne.

W końcu pozwoliłem sobie zwrócić uwage na to ...

Skończyło się na tym, że teraz mozolnie odbudowujemy nasze układy, które zawisły w pewnym momencie na cienkim włosku.

 

Wniosek - więcej nigdy sobie na taki uwagi nie pozwole. Jesli cenisz jakąś przyjaźń (czy choćby znajomość) to musisz pamiętać, że punkty widzenia w temacie dzieci są tak skrajnie różne, że uniemozliwiają oddzielenie prawdy obiektywnej od subiektywnej od pólprawdy czy od ... gówno prawdy.

 

PS. A dzieci lubie bardzo, bardzo. Przeciez ich zycie nie kończy się na kupkach i chorobach (to do smartcata :wink: ).

 

Pozdrowienia B.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A to jest przykład do mojego postu wyzej nasza kolezanka mimi mogłaby opisywać przygody Julki cały wieczór. Nie widze w tym nic złego. pewno znalazłabyś duże grono słuchaczek ale smiem twierdzic ze facet słuchałby tego przez grzeczność.

 

Oj no przecież kobieta doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że faceta taki temat zanudzi na śmierć, więc z pewnością o kupkach, dolegliwościach, radościach i smutkach swojego dziecka rozmawia z drugą kobietą-matką. Fakt, początkowo, gdy dziecko pojawia się na świecie, nasz świat sie kurczy, nasz świat to ten maluch i tylko o nim chciałoby się gadać :-? I mimo, że normalnie, poziom rozmowy i tematy dostosowuje się do rozmówcy, to do pewnego momentu nawet z szefem chętnie by się od dzidziusiu rozmawiało :) Ale to szybko przechodzi. A okazanie odrobiny zrozumienia trąbiącej o swym kilkutygodniowym maluchu koleżance poprzez mnie przynajmniej dużo nie kosztuje (no mnie akurat wcale nie kosztuje, bo ja chętnie bym z nią potrąbiła :oops: ), a jak Benicio zauważył, może uratować nasze doibre stosunki z kimś, na kim nam zależy. Gdy dziecko rośnie, rosnie też poziom naszej świadomości tego, że nie wszystkich te tematy interesują :) Także wybaczcie nam okresową monotematyczność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak bede mogł z synem czy córka zagrać w tenisa, pojeździc na nartach porozmawiac (nie o ubrankach barbi czy pokemonach) to zaczne traktowac tego człowieka na równi ale póki co niech zachwyca się nim matka a ja mówię to tego czasu pas.

 

Obawiam się, że gdy już ten syn czy córka osiągną Twój poziom, nie będą chciały z Tobą rozmawiać, grać w tenisa, czy jeździć na nartach, bo niby czemu miałyby to robić z kimś, kto dopiero wtedy raczy ich traktowaćna równi? Bo niby czemu miałyby to robić?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia

 

Miałam koleżankę bezdzietną, którą nudziły (tak mi się wydawało) moje opowieści o moich dzieciach. Nigdy nie zadawała dodatkowych pytań, wysłuchała mnie zawsze z uprzejmością i temat sie konczył. W końcu przestałam zawracać jej głowe. Nagle dowiduje się, że ona jest w ciąży. Nagle sama zaczęła mnie pytać, o kolki, ząbkowanie, spanie, siusianie i inne teraz już bardzo istotne dla niej rzeczy. Nie obraziłam sie, cierpliwie odpowiadałam.

 

I chociaż mogłabym o moich dziewczynkach opowiadać godzinami, staram się wyczuć słuchacza czy go nie zanudzam. Jeżeli poczuje, że coś takiego ma miejsce kończe rozmowę.

 

A jeżeli chodzi o dzieci i psy, to mają coś wspólnego - na odległość wyczują złego człowieka. Psy na takiego szczekają, a dzieci uciekają.

 

Smarcat - założe się, że dzieci Cię lubią, a psy na Ciebie nie szczekają. Na razie tak myślisz, ale jak usłyszysz pewnego dnia tatusiu, zmienisz zdanie. Tego Ci życze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam dwuletniego syna, gdy ja i mąż jesteśmy w pracy, to dzieckiem zajmują się babcie. Ale babcie też mają prawo do odpoczynku, dlatego też po pracy nigdy nie wyręczamy się już babciami i niestety zmuszeni jesteśmy zabierać naszego malca ze sobą wszędzie (do sklepu, do znajomych, itp). Niestety nie mamy innego wyjścia (w sytuacji gdy chcę iś razem z mężem). DLATEGO TEŻ MYŚLĘ, ŻE LUDZIE POWINNI BYĆ WYROZUMIALI. Jeżeli zaś impreza jest późno (20.00) wtedy usypiamy maluszka a że mieszkamy z moimi rodzicami, to zostawiamy go śpiącego pod ich okiem. POZDROWIENIA
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapewniam Was, że dzieci, psy, a także buty, papierosy, mocne perfumy, głośna muzyka, itp. - to bywa jeden worek. Taki z jaskrawym napisem "Pomyśl o bliźnich, głupku!".

 

Dotyczy to niestety także większości "dorosłych".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajny wątek. Nie wiem, czy lubię dzieci, czy nie, mam raczej ambiwalentny do nich stosunek. Nie znam żadnych dzieci osobiście, moi znajomi są bezdzietni, w rodzinie tez nikt nie ma dzieci. Głośne, niegrzeczne, rozwydżone dzieci strasznie mnie drażnią. Jeśli dziecko jest ciche, nie absorbuje uwagi otoczenia, to mi nie przeszkadza. Uważam, że każde dziecko, to mały człowiek i można wymagać od niego tego, czego wymaga się od innych ludzi, przynajmniej w kwestii zachowania. Myślę, że dziecko jest w stanie zrozumieć, że w miejscach publicznych nie łazi sie, nie zaczepia innych ludzi, nie śmieje, nie krzyczy itp. Wcale mnie nie rozczulają dzieciaki które siedzą np. na siedzieniu w autobusie przede mną i patrząc na mnie robią głupie miny. Nie zwracam na takie dziecko uwagi licząc, że ingorowane znudzi się. A jak jest bardziej natarczywe, np. łapie za szalik, za włosy to po prostu zmieniam miejsce. W życiu nie przyszłoby mi do głowy świergotanie do obcych dzieci. No, ale nie mam dzieci, być może stosunek do nich zmieni mi się, jeśli się jakiegoś dochowam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapewniam Was, że dzieci, psy, a także buty, papierosy, mocne perfumy, głośna muzyka, itp. - to bywa jeden worek. Taki z jaskrawym napisem "Pomyśl o bliźnich, głupku!".

 

Dotyczy to niestety także większości "dorosłych".

 

Co prawda 3 razy przez nieuwage pisałem jako "Gość" jednakże słowa tego "Gścia" nie wyszły z mojej reki. Tym niemniej zgadzam sie z nimi!

A "dorosli " szczególnie powinni wziąć te słowa do serca bo odpowiadaja nie tylko za siebie ale i za dzieci i zwierzaki.

Może kogoś razić sformułowanie "głupku" ale nie jest ono adresowane ad personam. Adresatem jesteśmy wszyscy i kazdy z osobna.

"Jedz durniu bo to z makiem" tak zwracała sie czasem do mnie babcia jak i do kolegów moich i czestujac makowcem. "To jedz durniu..." jak i "Pomyślo bliźnich..." to jedynie powiedzonka - to takie wyjaśnienie dla tych mocniej wyczulonych na formy co by sie nie obrazili z "głupka".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście dzieci lubie bardzo. Zapewne bardziej od kiedy mam własne. Doprowadza mnie jednak do wściekłości fakt, gdy rodzice nie panują nad nimi. Nie znoszę sytuacji, gdy znajomi odwiedzając mnie z dziećmi zapoinają, że to są ich dzieci a mieszkanie jest moje. Nie rozumiem też jak można spełniać zachcianki dziecka aby tylko przez chwilę porozmawiać z koleżanka a najczęściej cierpią na tym moje sprzęty.

Nie cierpię też gdy mamuśki przerzucaja obowiązek wychowawczy na swoje starsze dzieci. Mam koleżankę, która ma dwie códeczki i ta młodsza to istna terroryska, a matka aby mieć spokój wciąż strofuje starszą zwrotami typu: daj jej to przecież ona chce; ustąp ona jest młodsza. Szkoda mi tej starszej dziewczynki. Nie rozumiem takiej niesprawiedliwości i braku stanowczości. Poza tym naprawde lubię jak odwiedzają nas znajomi z dziećmi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Smartcat,

dzięki! :D

 

Dodam jeszcze, że zdanie z użyciem słowa "głupku" jest parafrazą wyborczego hasła Clintona ("Economy, you twit!"). I zaiste miało tylko dodać mocy, nie obrazy.

 

P.S.

Są dzieci, które uwielbiam i takie, których nieznoszę. Podejrzanie dużo zależy od ich rodziców :wink: Ale nie jest to wprost zależne od lubienia tychże rodziców.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak napisałam wcześniej lubię,uwielbiam dzieci -te małe i duże, co wcale nie znaczy,że lubię rozmawiać o "kupkach i zupkach".Wprost przeciwnie,wykręcam się od taklich rozmów i jak to zając -kic kic.

Rozmawiać to ja lubię,ale z dziećmi właśnie.Są takie naturalne,takie szczere,otwarte,niezakłamane,proste.

 

Mam znajome rodziny,w których szanuje się dzieci i wspólne zabawy,spotkania (sylwester,kuligi,imieniny,urodziny,przywitanie lata,pożegnanie zimy - okazja zawsze sie znajdzie :D )organizowane są tak,by wszyscy się dobrze bawili.Starsze dzieci pilnują te młodsze,zawsze się znajdzie jakiś chętny animator zabaw.Uwielbiam te imprezy,dzieciaki też.

 

Generalnie jednak nie odczuwa się w Polsce tego,że tutaj lubi się dzieci.

Na każdym kroku bariery architektoniczne,brak przewijaków,nieliczne lokale dopasowane do potrzeb rodzin,zajęte miejsca w autobusach,nie wspominając o kulturze wyprowadzania piesków (a raczej braku kultury właścicieli czworonogów - często o zgrozo psy bez kagańców i smyczy!)

 

A co do relacji mężczyźni -dzieci - wogóle bym tutaj nie generalizowała.

Znam wielu facetów,którzy rozmawiali by o swoich dzieciach więcej,niz ich mamy.To chyba od czasów porodów rodzinnych takie podejścia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieci są częścią naszego życia (u nas w liczbie 3), także towarzyskiego. Co nie znaczy, że nasze życie kręci się naokoło nich, raczej one kręcą się z nami :-). Nie spotkałam się dotychczas z objawami niechęci, raczej wręcz przeciwnie. Na imprezy chodzimy różnie - i wspólnie, i bez dzieci (ostatnio z najmłodszym Jasiem ze wzgledu na jego sposób odzywiania). Powtarzam - nie spotkałam do tej pory osoby, która z obecności naszych dzieci robiła problem lub w czymś ta obecność przeszkadzała. Tematykę rozmowy każdy wybiera sobie sam - obecność dzieci (także w życiu) nie wymusza rozmowy wyłącznie o zupkach/kupkach, w każdym razie nie dłużej niż 10 minut :-). Jeśli tak jest, oznacza to brak innych tematów i raczej małą "nić porozumienia" :-).

Dzieciaki to dla mnie po prostu część życia, to tak jakby się ktoś bardzo dziwił, że w odwiedziny zabieram męża ;-) No, chyba, że na babskie plotki-płaczki o świeżym byłym ;-)

BabaB

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...