Gość 10.02.2005 16:57 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2005 Naukowa analiza powyżego wątku dowiodłaby niezbicie, że szczególna miłość do dzieci upośledza: a. wzrok b. poczucie humoru. Przepraszam te nieliczne wyjątki, które potwierdzają smutną regułę. Tutejsze kochające mamuśki straszliwie są seriozne i... strasznie niecierpią wszystkich innych ludzi, którzy aktualnie nie mają rozkosznego malucha na stanie (potrzebne im na wymianę, czy jak? ). Wychodzi na to że: na pohybel wszystkim, którzy dzieci już mieli, dopiero będę mieli, nie chcą mieć, nie mogą mieć, albo nieopatrznie chwilowo po prostu nie mają przy sobie!!! Lody w tłumie na koncercie są prawie tak samo dobre, jak pielucha z kupą na stole w knajpie, lub jak małe zabłocone buciki fikające w takiej odległości od płaszcza współpasażera, która jest dla tego wpółpasażera niepokojąca. Ratunku !!! Proszę o ustawową ochronę przed matkami małych dzieci!!! (Bo z samymi dziećmi to jeszcze można wytrzymać, nawet gdy mają ADHD). No dobra - przed NIEKTÓRYMI matkami. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 10.02.2005 17:33 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2005 ale taki już np facet śmierdzący potem w autobusie to jest OKjuż wolę jak dziecko mi fika łapkami przed nosem tacy jesteśmy - Polacypełni tolerancji Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 10.02.2005 17:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2005 ale taki już np facet śmierdzący potem w autobusie to jest OK już wolę jak dziecko mi fika łapkami przed nosem Widzisz różnica jest taka, że tego faceta możesz nieakceptować bez specjalnych konsekwencji. On nie ma mamusi, która Ci wytłumaczy że to taki okres rozwojowy - i kto nie lubi tego zapachu ten kiep!. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 10.02.2005 22:04 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2005 i powiem tak : z moich doswiadczeń rozlicznych w sytuacjach publicznych najtrudniejszą, najbardziej nietolerancyjną, niechętną, a czasem wręcz agresywną wobec dzieci ( i ich matek ) grupą społeczną są....niekoniecznie bezdzietne, ale... kobiety w okresie około/ post menopauzalnym , tzw. jeszcze nie babcie Uderz w stół a nożycie się odezwą To jako ta kobieta w tym wieku okolo menopauzalnym śmiem zapytać: Czy to nie jest przypadkiem zbyt powierzchowne generalizowanie? Akurat obserwuję zupełnie odwrotny ciąg - wiele pań w tym właśnie wieku decyduje się na ....... kolejnego potomka. To tak z tej niechęci do małych dzieci robią, jak rozumiem? A nie odnosisz czasem wrażenia, że ludzie po prostu są różni i dzielenie ich na grupy około menopauzalne, jak to ładnie nazwałaś, grupy przed dziećmi, w trakcie dzieci i jakiekolwie inne jest zbędnym budowaniem grup, grupek i sekt? Czemu to ma służyć? Dziecko jakie jest każdy widzi. Ja mam zwyczaj uśmiechać się do każdego brzdąca w kolejce. Ale czasem robię to tylko raz, a czasem wiele razy. To zależy od dziecka. I od mamy tego dziecka. Jaki pan, taki kram mówi przysłowie i pewnie dużo w nim racji. Moja córka ma teraz 23 lata i mieszka od jesieni w akademiku (po naszej przeprowadzce na wieś). Mam nadzieję, że nigdy nie spotka się w ciemniej uliczce z zimnym wzrokiem jakiegoś oprycha, który kiedyś był ukochanym złośnikiem mamusi. Ja nie wiem dziewczyny w czym jest ten problem. Jesteście oczytane, znacie kolejne etapy rozwoju dziecka. Psychologia małego dziecka zdaje się w jedym małym palcu u każdej. To świetnie. To prawda, dzieci muszą być kochane i muszą to czuć, wiedzieć. Kochane nie tylko przez rodziców, ale także i innych ludzi. Ale powinny także wiedzieć i czuć, że choć je kochamy to przecież nie wszystkie ich zachowania będą przez nas akceptowane. Rozumieć nie znaczy pozostawiać bez konsekwencji. Dlatego pani wyzywająca młodą matkę od krów jest takim samym wypaczeniem jak i matka, która nie widzi, że jej dziecko po prostu zachowuje się źle. Generalnie wszyscy mamy co jakiś czas tendencje do złych zachowań. Jesteśmy wówczas jakoś tam przywoływani do porządku przez innych. Dzieci obejmuje ta sama zasada. Ja bym tam nie chciała zostać ochlapana lodami przez biegającego w czasie koncertu czy wystawy brzdąca. Popchnięta - tak, zaczepiona - tak, ale nie pochlapana. Poza tym są miejsca, gdzie sie dzieci po prostu nie zabiera. Albo się je wówczas zostawia w domu pod opieką kogoś innego, albo się w takie miejsce nie idzie. Trudno, takie jest właśnie życie - czasami trzeba je zaakceptować z ograniczeniami. Ja rozumiem, że młode mamy nie powinny siedzieć zamknięte w pupłapce własnego macierzyństwa, ale nie przesadzajmy. Człowiek kaszlący także nie powinien chodzić do kina czy opery. Podsumowując: z poczuciem wolności jest jak z hoola hop. Wszystko jest ładnie pięknie i wszystko kręci się jak należy dopóki nie wejdziemy na kogoś innego, kto także kręci swoje hoola. Trzeba o tym pamiętać zamiast się na nieszczęśnika złościć. On też ma prawo do swojego hoola. I ono może być w innym kolorze niż nasze. Uprzejmie proszę: argumenty, a nie epitety i generalizowanie teraz. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
paprotka 10.02.2005 22:53 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2005 no masz z zasady ( bom matka i zza krzaka się czaić nie muszę ) z "gosciami" nie gadam, ale no dobra pewnie że jest to generalizowanie - tak jak dwie strony tego wątku tak samo jak rzucanie "bezstresowym wychowaniem", bo takie pojęcie jest pleonazmem : nie można wychowywać nie stresując a o "grupie okołomenopauzalnej" to nie jest epitet, choć rozumiem, że cię zabolał to jest moje określeńie grupy, z którą najtrudniej jest się porozumieć i od której "dostałam" najwięcej , hm... niezrozumienia agrument że ktoś w tym wieku decyduje się na kolejnego potomka - sory, nie moja sprawa, nie moja odpowiedzialność, inne problemy i inne "stresy" - nie jest normą macierzyństwo kobiet w wieku 48 - 58 lat - stąd moje "wrzucenie do worka" w "tej grupie" mam wiele przyjaciółek, wiele bliskich i życzliwych osób - i też od nich wiem, jak trudno jest pogodzić się z pewną nieuchronnością ( nie tylko oddchodzących z domu dzieci, trudnością odnalezienia się jako matka etc. ) ale także - jak to nazwać : takie zawieszenie już nie matka a jeszcze nie babcia nie będe tu robić psychoanalizy : jest trudno - stąd pewnie nieprzyjazne zachowania i tylko tyle z reszta się zgadzam napisałam też : ludzie śą różni i dzieci także ale wiesz... jeszcze jedno bo tego pojąć nie mogę z facetami to zawsze sobie dam radę bo u nich to proste ale nie rozumiem, dlaczego tak kobieta kobiecie wilkiem dlaczego szef - matka jest taka nieprzyjazna, nierozumiejąca i czasem taka okrutna wobec innej matki - pracownika ? no , qurka - nie wiem ? czy to jakiś odwet za to, ze "ona siedziała kołkiem z dzieciami", że tym matkom to teraz za dobrze, mają pampersy, gerbery, i bóg wie, co im sie jeszcze zachciewa ??? dlaczego kobieta musi się ścigać z drugą ? bo ona to tak wychowywała, tak łączyła pracę z macierzyństwem etc ? to nie mój problem , mój szef nie jest kobietą i nie pracuję ( prawie) z kobietami , ale jest to problem wielu moich koleżanek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
paprotka 10.02.2005 23:24 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Lutego 2005 ale taki już np facet śmierdzący potem w autobusie to jest OK już wolę jak dziecko mi fika łapkami przed nosem Widzisz różnica jest taka, że tego faceta możesz nieakceptować bez specjalnych konsekwencji. On nie ma mamusi, która Ci wytłumaczy że to taki okres rozwojowy - i kto nie lubi tego zapachu ten kiep!. kolejny gość ( tylko który ) - kolejna odpowiedź pt. problemy matek małych dzieci jadących środkami komunikacji miejskiej, w których występują osobnicy o nieakceptowalnym przez społeczeństwo zapachu, zwanym powszechnie odorem . problem numero uno : - mamusiu, ten pan śmierdzi ( wygłoszone szeptem przez 3 latka - kto ma dzieci , ten wie, że szept 3- latka jest zawsze szeptem scenicznym ) - yhm.. e.. ciiii, zaraz wysiadamy - mamusiu, ale brzydko pachnie ! - yhmm, ghyyl.. hm.. - mamusiu , ja nie wytrzymam - cicho, no ... już wysiadamy - mamusiu, ale ja naprawdę nie wytrzymam !!!!!! - e... y....no.. już... - ja naprawdę nie wytrzymam - nie mam maski gazowej !!!! problemo numero duo metro - scena jak wyżej - mamusiuuuuu ?? - tak synku ? - chyba ktoś puścił bąka ! ( jako odkrycie, nie konstatacja) - cicho, no co ty - ale naprawdę : czuję ( zadowolenie z odkrycia) - dobrze, no dobrze, nie musimy o tym rozmawiać - ale naprawdę czuje i w dodatku strrrrrasznie brzydko pachnie !!! - - czujesz też ? ( zwrot upewniająco - akceptyjacy ) - yhy, ale skończmy to już, dobrze ? - nieładnie, oj nieładnie... ( refleksja) - mamusiuuuu ? - tak synku ? - a prawda, że nie wolno tak robić ? - co synku ? - no... mówiłaś że bąki się puszcza na osobnośći, prrrraaaawda mamusiu ? ( wygłoszone pełnym głosem , żarliwie ) - - a nie!... przypomniałem sobie : w toalecie !!! ( radość ) pocieszające jest to , że dzieci w procesie wychowania jakoś tam się socjalizują : przestają być takie spostrzegawcze z matczynym pozdrowieniem Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kroyena 11.02.2005 07:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2005 Argument klikany może być nieco słaby. A przecież: "Liczą się tylko dni, których jeszcze nie znamy" czy jakoś tak . Wszelkie niezdecydowane Panie zapraszam do herbaciarni na str. nr 3. PS. Co prawda nie ma tam dumnej Matki Polki, ale ktoś musiał trzymać aparat. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anna Wiśniewska 11.02.2005 09:12 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2005 Jak argumentem ZA ma być to, że w obecnosci dzieci facetom aż gacie spadają to ja chyba dziekuję Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agnieszka1 11.02.2005 09:29 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2005 Jak argumentem ZA ma być to, że w obecnosci dzieci facetom aż gacie spadają to ja chyba dziekuję No co ty? za co dziekujesz? za meski striptiz? a ja chetnie popatrze Ja uwielbiam swojego kochanego syneczka. Ale za to niecierpie syna sasiadki na serio - kiedys nie wyobrazalam sobie jak mozna nie lubiec jakiegos 4 latka. Ale wiecie co to jest mozliwe. Normalnie nie cierpie tego dzieciara. Jest rozwydrzony, rozpuszcony i wredny. Ma gdzies co mama do niego mowi, ona lata za nim z talerzykiem jedzenia po calym podwirku a on jej ucieka. Wlazi na drabinki i sie z nia szarpie pol godziny bo ona chce zeby szedl juz na kolacje a on uwaza ze ma jeszcze czas na zabawe. Jak juz gosciafnie z tych drabinek to musi go gonic wkolko a i tak konczy sie tym ze ona rezygnuje i idzie do domu a on jeszcze zostaje. Po pol godziny jest ta sama zabawa - on ucieka a ona go lapie. Pozatym w rozmowie z dziecmi jest taki przemadrzaly - on jest najsilniejszy, ma najladniejsze zabawki, jest najmadrzejszy, tylko jemu wolno nosic kije w reku bo on jest jedynym na podworku karateka itp. Jakbym go zlapala to tak bym mu wprala ze nie usiedzialby tydzien na dupsku. Ale tylko jego nie lubie , tak ogolnie lubie dzieci. Oczywiscie swoje dziecko kocham ponad wszystko. A inne dzieci lubie bo sa zabawne, rozbawia mnie ich fantazja, gadulstwo, lubie jak znajomi przychodza z dziecmi . Ganiaja sie po calym mieszkaniu, krzycza - ale mi to nie przeszkadza. Jeszcze sama ich zachecam zeby latali - bardziej sie zmecza i szybciej spac pojda Lubie dzieci tez za to jak potrafia opowiadac godzinami o tym ze w reklamie tv lew wyskakuje z batona, albo o tym co to jest burza. Sa powazne jak o tym mowia ale tak smieszne w tym ze moglabym sluchac ich godzinami.No i uwielbiam dzieciaki za ich szczerosc - podobaja mi sie scenki opisane przez paprotke Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kroyena 11.02.2005 11:37 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2005 Anka, . Ty mnię na dziecioluba inaczej nie przemalowywuj. Tal jak w temacie kochającyh inaczej mogłem trochu upuścić, tak przy dzieciokach krwi upuszczę. Ty się nie skupiaj na tym co opadło jeno na tym co zostało. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Anna Wiśniewska 11.02.2005 12:43 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2005 Kroyena To było nie z znaczeniu dzieciolubstwa obrzydliwego tylko wrażenia bezsilności. Ale chyba niebardzo mi wyszło wyrażenie mysli Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
paprotka 11.02.2005 13:08 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2005 Argument klikany może być nieco słaby. A przecież: "Liczą się tylko dni, których jeszcze nie znamy" czy jakoś tak . Wszelkie niezdecydowane Panie zapraszam do herbaciarni na str. nr 3. PS. Co prawda nie ma tam dumnej Matki Polki, ale ktoś musiał trzymać aparat. człowieku bardzo zły argument, bardzo zły przedstawia trudności aprowizacyjne podrostków w dodatku skontrastowane z dobrze odżywionym wygladem autora sukcesu prokreacyjnego na plus ( naciagany ) co najwyżej : znają mores, skubane stają, kiedy pan ocjiec siedzi Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
kroyena 11.02.2005 15:38 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2005 paprotka, też zła interpretacja. Przylecieli, łojca pelikana swojego nieswojego, łobeziarli i łodlecieli, jak to pelikany do wody. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
paprotka 11.02.2005 16:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2005 aaa jak pelikany to insza inszość one tak, w morde, mają ze z garła wydrą a że cudzesy lepiej smakują, to każden młody pelikan wie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ew-ka 11.02.2005 21:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Lutego 2005 będę miała fajnego malego sąsiada 4- letniego Filipka . Juz sie z nim zaznajomiłam podczas budowy - podchodził do siatki ogrodzeniowej i wołał - Ewaaaaaaa !!! - Ewaaaaaaa!!!! kiedy pojawiałam sie , Filip zadawał pytanie -Ewaaaaa, a co robisz ??? odpowiadałam ,że pracuję Mijalo kilka chwil i.... -Ewaaaaaa!!!!-Ewaaaaaaa!!! - a teraz co robisz ??? Nie obywało sie bez interawencji Rodziców malego sąsiada ... Albo taka scenka ... Mama Filipka -Synku nie wolno wołać Ewa , tylko Pani Ewo !!! - Ale ona sie nie nazywa paniEwa tylko Ewa .... - ale po imieniu woła sie tylko koleżanki -ale Ewa jest moją koleżanką , prawda Ewa ? I jak tu nie lubić dzieci ???? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 12.02.2005 13:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lutego 2005 Setki razy pisałam,że uwielbiam dzieci i może właśnie dlatego nie zabieram ich tam,gdzie ich być nie powinno. Mam kochaną nianię od tego,by bawiła się z Julką na placu zabaw albo w domu, kiedy ja załatwiam wszelkie sprawy,typu urzędy,zakupy,wywiadówki itp. Dzieciaki w takich miejscach potwornie się nudzą i dlatego rozrabiają,przeszkadzając wszystkim dookoła.Sama załatwiam wszystko raz dwa,nie ciągnąc malucha po zakopconym centrum i nie przegrzewając w marketach.Do restauracji też jej nie zabierałam prawie rok,po nieudanej próbie,kiedy popisywała się przed kelnerami i gośćmi, a ja ,zamiast relaksować sie uroczystą kolacją,modliłam się tylko,by nie zawołała znowu na głos,że chce siku (i żeby tylko ). Teraz spróbowałam zabrać ją znowu i było bardzo fajnie.Zwłaszcza że w hotelowej restauracji byli sami walentynkowi goście i my (tzn. ja z Łobuziaczkiem),kolacja przy świecach...graz muzyczka i Julcia śpiewa na głos "tludno,nam lazem być znów ze sobom...." a potem woła,że to śpiewa Klawcyk i ze ona wie,bo ma takom bajke o Klawcyku Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewak39 12.02.2005 15:41 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lutego 2005 Ja uwielbiam swojego kochanego syneczka. Ale za to niecierpie syna sasiadki na serio - kiedys nie wyobrazalam sobie jak mozna nie lubiec jakiegos 4 latka. Ale wiecie co to jest mozliwe. Normalnie nie cierpie tego dzieciara. Jest rozwydrzony, rozpuszcony i wredny. Ma gdzies co mama do niego mowi, ona lata za nim z talerzykiem jedzenia po calym podwirku a on jej ucieka. Wlazi na drabinki i sie z nia szarpie pol godziny bo ona chce zeby szedl juz na kolacje a on uwaza ze ma jeszcze czas na zabawe. Jak juz gosciafnie z tych drabinek to musi go gonic wkolko a i tak konczy sie tym ze ona rezygnuje i idzie do domu a on jeszcze zostaje. Po pol godziny jest ta sama zabawa - on ucieka a ona go lapie. Pozatym w rozmowie z dziecmi jest taki przemadrzaly - on jest najsilniejszy, ma najladniejsze zabawki, jest najmadrzejszy, tylko jemu wolno nosic kije w reku bo on jest jedynym na podworku karateka itp. Jakbym go zlapala to tak bym mu wprala ze nie usiedzialby tydzien na dupsku. Ale tylko jego nie lubie , tak ogolnie lubie dzieci. Jakbym siebie slyszala, tylko w odniesieniu do mojego bratanka! Zawsze byl rozpieszczony okrutnie i jakos trudno do niego bylo miec serce, ale odkad ugryzl moja core, az jej sie siniak zrobil (nawet to byloby zrozumiale, ale on potem klamal w zywe oczy wyjasniajac swojej mamie, ze to moja go sprowokowala, bo on nie chcial juz sie bawic, a ona go zmuszala , podczas gdy prawda wygladala tak, ze ona wygrywala w jakims silowaniu sie i on sie wsciekl! a ja siedzialam o dwa metry dalej i widzialam wszystko!), a potem zamknal mojemu wtedy dwuletniemu synkowi szuflade na paluszkach, bo Kubus chcial wyjac sobie papier do rysowania, a Jasiowi sie to nie podobalo - od tamtej pory jest mi jeszcze trudniej. A moj brat na wszelkie proby uswiadomienia mu problemu, ktore odbiera jako ciezka krytyke siebie jako ojca, odpowiada - ja tam dziecka kijem i elektrycznoscia wychowywal nie bede! I to jest dopiero problem. Dziecku robi ogromna krzywde, bo Jasio popularny nie jest - na jego urodziny zaproszone bylo 10 dzieci, przyszlo... jedno. I to bez dania znac, wczesniejszego telefonu ani nic. Jakos nawet to nie dociera. Smutne... Natomiast dyskusja o paniach w pewnym wieku przypomniala mi sytuacje (znow!) w supermarkecie... akurat wtedy moj maz byl z nami, moze powinnismy go zostawic z Kuba w domu, ale madry czlowiek po szkodzie. Kubas cos chcial, nie dostal i zaczal sie wyrywac i zloscic. Ja akurat odeszlam na chwile, zeby cos tam przyniesc, wracam i co widze? Moj maz z przerazonym i wyjacym juz na cale gardlo Kuba ogania sie meznie przed jakas starsza pania, ktora jest absolutnie zdeterminowana wydrzec mu dziecko. On zaslania Kube wlasnym cialem, druga reka trzyma ja na odleglosc, a ona jak osa lata kolo niego, zeby sie do dziecka dostac. Moze nalezaloby tu wspomniec, ze David nie mowi po polsku... Teraz sie moge smiac... Pani nalezala do grupy siedemdziesieciolatek, ktore jeszcze bardzo mlodo sie czuja, ale juz chyba niedowidza. Oko zrobione z rozmachem na mocny blekit, ostra czerwona szminka, kapelusz - bohema. Dopadlam ich z pewnym przerazeniem i coz sie okazuje? Pani jest bardzo zdenerwowana, bo przeciez oczywiste jest, ze ten pan sobie z dzieckiem nie radzi, wiec ona chciala pomoc, wziac dziecko i uspokoic! (Kuba bardzo zle reagowal - i do tej pory nie przepada za tym, a ja akurat jezeli chodzi o kompletnie obcych ludzi raczej go w tym przekonaniu umacniam - zeby ktos, kogo on niespecjalnie znal czy lubil bral go na rece). Wiec dzieciak wrzeszczal juz z przerazenia, David byl wsciekly i z tej wscieklosci agresywny a pani z rozwianym wlosem probujac - nawet przy mnie - wyrwac mu dziecko krzyczala, jak to mozna dawac dzieci takim ojcom, ktorzy nie potrafia sie nimi zajmowac. Sluchajcie, to byla scenka warta sfilmowania! Tak na marginesie - David akurat sobie z Kuba radzil swietnie, tylko moze tak od razu nie byl w stanie go wyciszyc, ale problem mial w zasadzie opanowany! Dopoki sie nie wlaczyla ta pani... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 12.02.2005 16:02 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lutego 2005 Odpowiedź na pytanie tego wątku brzmi: NIE lubimy dzieci. Każdy kocha własne ale nie toleruje dzieci w miejscu publicznym. Nie każdego stać na opiekunkę żeby dzieci zostawiać pod jej opieką. Czasami po prostu nie ma rady i trzeba iść z dzieckiem bo samo w domu zostać nie może.Opiekunka mojej córki mówiła że jak pracowała (jako pielęgniarka w pogotowiu), brała dzieci ze sobą do karetki, bo nie miała innego wyjścia. W przedszkolu do którego chodzi moja córka chodzą też czarnoskóre dzieci (studentów z pobliskich akademików). Panie mówią że te dzieci są inne - przytulaśne, non stop siedzą na rękach, muszą się przytulać, nie mają tyle dystansu co "nasze" dzieci. Np dzieci afrykańskie nie są bite czy karcone, przez pierwsze lata życia siedzą na rękach mamy, są hołubione i absolutnie nikomu z dorosłych nie przeszkadzają. Może to kwestia naszej zimnej cywilizacji i chłodu jaki mamy w genach - mamy mało luzu i tolerancji dla innych. Wiem co teraz będzie - argumenty że ten luz to beazstresowe wychowanie etc. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
ewak39 12.02.2005 17:19 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Lutego 2005 Alez nic podobnego! Bezstresowe wychowanie to pozwalanie dziecku na to, zeby robilo, co chce, co najwyzej powtarzajac lagodnie: Misiu, tak nie wolno, jak kopniesz tego pana to cie zaboli nozka! Natomiast wychowanie przez podejscie pozytywne a nie negatywne - przez pochwale i motywacje, a nie krytyke... to widzialam, bylam pelna podziwu dla pan przedszkolanek i dla efektow... Odbieralam mojego bratanka z przedszkola w Polsce. Pani przedszkolanka z duza nagana oswiadczyla mi, ze Jasio byl niegrzeczny, nie wypil czegos tam, porozrzucal cos tam jeszcze. Zglupialam. Zdazylam juz zapomniec... W Anglii rodzice pomagaja w przedszkolach, nie jest to obowiazek, ale poniewaz jest zrozumiale, ze maluchom trzeba poswiecac duzo uwagi, jakos tak jest przyjete, ze zawsze jakas mama czy dwie pozostaja na sesji (mowie o typie placowki, w ktorej sesje trwaja 2.5 godziny, nie o opiece typu 8 godzin dziennie). Akurat na "mojej" sesji trafilam na scenke, jak 4-letni urwis zloscil sie, ze dzieci nie chca sie z nim bawic, w furii zmiotl im zabawki ze stolu i na wszelkie sposoby okazywal swoja agresje. Pani przedszkolanka podeszla szybko (tu jest 1 przedszkolanka na 4-5 dzieci), przytulila go, zapytala, co sie stalo... odwrocila jego uwage, porozmawiala z nim chwile... sluchajcie, ten chlopiec po chwili pomagal tym dzieciom poustawiac z powrotem zabawki na stole! I nie jest to jedyny przypadek, ktory dane mi bylo zaobserwowac. Tu nie ma krytyki. Nikt nie powiedzial: co za maly lobuz. Skadinad bylo to dziecko z trudnej rodziny, samotna mama na zasilkach z kilkorgiem dzieci kazde z innym ojcem, jak slyszalam, jak sie mama do syna zwracala, nie dziwilo mnie jego zachowanie. Panie przedszkolanki nie probowaly wykorzystac tego do przekreslenia dziecka i narzekania na jego zachowanie, tylko robily swoja robote. I robily ja genialnie - chyle przed nimi czola. Odpowiedzialnosc rodzicow za zachowanie dziecka zawsze bedzie sprawa pierwszorzedna - ale podejscie do dziecka w placowkach oswiatowych z zalozenia bylo doskonale. Natomiast - niestety - zawsze mozna przedobrzyc. No i to juz tu ma miejsce. Na szczescie moje dzieci chodza do doskonalej szkoly w malym miasteczku, a nie do wielokulturowego molocha w Londynie, gdzie dzieci maja wiecej praw niz obowiazkow i gdzie odebrano juz nauczycielom wszelkie srodki dyscypliny. Tu gdzie mieszkamy obserwuje te panie przedszkolanki i nauczycielki i jestem pelna podziwu... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
w40 13.02.2005 10:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Lutego 2005 "Bezstresowe wychowanie" produkuje glupich egoistycznych niezdolnych osobnikow. ewak39 - aby wiecej bylo TAKICH PAN w przedszkolach. Lubie dzieci, ale... Odwiedzili nas znajomi z dziecmi w wieku 10 lat, chlopiec z rodzicami i dziewczynka z mama. Chopiec jest wychowywany "bezstresowo", dziewczynka natomiast "przez podejscie pozytywnie" (cyt. ewak39). Tego nie da sie opisac - chlopiec popsul nam lozko (drogie), porysowal (pobrudzil) sciany i powiem szczerze - nie zycze sobie go jeszcze raz w moim domu. Dziewczynka mowi w 3 jezykach, jest wesola. W szkole on ma srednia 3,5 ona - 5, on ma bardzo inteligentnych wyksztalconych rodziców, ona - mame, brata i siostre (ojciec zmarl 4 lata temu). Komentarze sa zbedne. PS. Mam wlasne dziecko i potrafie go nauczyc zeby nie rysowal po scianach (ma ok 2 lat), Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.