Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Czy lubimy dzieci?


magmi

Recommended Posts

Aniu, tu mowa jest o wyjeździe na tydzień. To zupełnie inny horyzont czasowy niż wyjście do pracy i powrót po południu.

 

Chociaż oczywiście lepiej jest dla dziecka, jeśli chociaż do roku mama może się nim zajmować osobiście - i wiele młodych mam przychyla się do tego zdania, gdy ich maluch dochodzi do wieku owych sławetnych 3 miesięcy i widzą, jak bardzo nadal potrzebuje ich opieki.

Ale tragedia się nie stanie, jesli pójdziesz do pracy i bedziesz spędzać z dzieckiem popołudnia i weekendy.

Wyjazd kilkudniowy to zupełnie inna bajka. Dla rocznego dziecka to jest wieczność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 209
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

nie ma co oceniać :roll: na sucho czy na mokro :) bo to głownie zalezy od przekierowania priorytetów :)

albo jemy ciasteczko albo mamy ciasteczko :lol:

ja tam bez żalu zrezygnowałam z clubingu i takich tam :D bo z tego wyrosłam, bo mnie to męczy i nudzi, np.

wypracowały się :D ( same :lol: ) inne metody "odpoczywania" od dziecka

dla mnie na przykład było ważne, zeby chłopię zasypiał we własnym łożku :) i jak sie obudzi to starzy mają być :D - fakt, ze nieżywi, bo sobie gdziś na wyskoki wyszli :-? , ale stabilni :lol:

i na nocowanie poza domem pozwoliłam skubańcowi dopiero w okolicach 4 urodzin :D - ale ma frajdę jak raz na kwartał może pospać u dziadków :)

 

owszem, mamy takich dzieciatych znajomych, którzy cały czas próbują życ jak dawniej i jakby sie nic nie stało :) - jeżdzimy na narty, wakacje, clabujemy się co weekend - to ich sprawa :)

jak jadą z maluszkiem ( typu 7 miesięcy, 1 rok czy nawet dwa) uszarpią sie ze hej - bo albo na zmiane szusują albo sie kółcą :-? kto ma sie zajmować malcem :-?

nie wiem, jak u innych ale mi sie po urodzeniu dziecka przekładka w głowie poprzestawiała :) i co innego zaczęło byc fajne, pozmieniałam sobie styl życia i dobrze mi z tym :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Racja magmi.

Choć przy okazji komentowania takiego wyjazdu zahacza się o wiele innych kwestii. Między innymi takiego pójścia do pracy.

 

Mam znajomą. Świetna dziewczyna- pracuje ze mą. Niecały rok temu urodziła swoje drugie dziecko. I po siedmiu miesiącach z nim w domu aż się paliła do tego, by móc do pracy wrócić. Jest w tej komfortowej sytuacji, ze albo mąż albo mama jej tego malucha przywożą na karmienie, ale swoją drogą dla swojego zdrowia psychicznego bardzo chciała pracować, powrócić między ludzi do świata żywych :wink:

 

Opowiadała, że już pod koniec tego siedzenia z dzieckiem w domu czuła się nieatrakcyjna, zaniedbana, odepchnięta od świata i ludzi, osamotniona.

 

I naprawdę nikt jej nie zarzuca, że jest złą matką, wręcz przeciwnie, spotkała się z ogólnym zrozumieniem.

 

I z tego punktu wiedzenia nie wiem czy perspektywa spędzenia aż roku w domu z dzieckiem to nie jest przytłaczający pomysł dla niektórych. Tak samo mogło być i z tym wyjazdem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro podałem tą historię z wyjazdem...

Wydaje mi się, że tam gdzie jest miłość i rodzina, która chce być razem nie ma miejsca na wystawianie jednego poza nawias dla odpoczynku. Niezależnie od wieku. Bo co wiek ma do tego?Chyba tylko to że jak wrócą to roczny bobas im za to nie nawrzuca, będzie się tulił i nie powie: mama idź zostaję u babci, tu jest fajnie.

Myślę że to też zły przykład dla starszego dziecka (jak jeden jest obciążeniem to go zostawiamy).

 

Być może to tylko taka terminologia ale mnie trudno pojąć podnoszone prze Agę wyżej pojęcie 'prawo rodziców" do wypoczynku. Nie ma takiego prawa, dla którego zostawia się istotę, która ma więcej instynktu niż dorosły ale nie potrafi tego wyrazić ani upomnieć się o swoje. Być może nie da zawsze pogodzić "super wakacji" z małymi dziećmi. Nie należy też oczekiwać, że one zrozumieją dlaczego są zostawiane.

:roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do Twojej znajomej, Aniu, wcale nie zamierzam jej krytykować.

Jej odczucia są dość popularne :wink: wśród mam siedzących w domu (patrz wątek o nerwicu lękowej kur domowych), tyle, że u jednych pojawiają się po 3 miesiącach, u innych po roku alebo i dwóch, a są i takie kobiety, które w ogóle takich odczuć nie mają (i to, o dziwo, bywają także taki panie, które wcześniej prowadziły bardzo intensywane życie towarzyskie i zawodowe).

Ja osobiście należę do grupy "wymiękającej" w okolicach drugiego roku... :wink: Ale mniej wytrzymałych wcale nie potępiam, ja to rozumiem.

 

Natomiast do do tygodniowego wyjazdu rodziców roczego dziecka, moje zdanie jest niezmienne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Opowiadała, że już pod koniec tego siedzenia z dzieckiem w domu czuła się nieatrakcyjna, zaniedbana, odepchnięta od świata i ludzi, osamotniona.

 

ona akurat tak miała , a są takie które wyją bo muszą, po prostu muszą zostawić 4 miesięczniaka i wrócić do pracy

i dla nich nie jest priorytetem bycie osamotnioną, odepchnietą i etc. tylko to, że ich dziecko będzie osamotnione, odepchniete i pozbawione opieki matki :-?

 

ja bym też nie łączyła specjalnie tego poczucia osamotnienia etc. z funkcja bycia matki dwójki dzieci, w kazdym razie nie jest to prosta zależność : bo siedzi w domu z dziećmi = zaniedbana, osamotniona etc.

 

fakt, że nawet najcięższa praca to są często wakacje przy robocie jaką się wykonuje będąc z dziećmi :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciężkie tematy :cry:

 

Ja miałam też znajomego, który miał wielkie pretensje do swojej żony, ze wraca codziennie z pracy o godz 19, 20, bo krzywdzi ich 6- cio letnią córkę, która na codzień nie ma mamy.

Dodam, że Pani ta pracowała na wysokim stanowisku w dużej firmie i niestety z takim czasem pracy musiała się pogodzić. Zresztą należy do kobiet, które swoją pracę bardzo cenią i się w niej spełniają.

 

Wynikały z tego spore problemy małżeńskie, bo on widział cierpienie dziecka, gotował obiady i robił zakupy pracując przy tym zawodowo a ona robiła karierę.

 

To taki znak naszych czasów. Kobieta moze i chce pracowac i osiągać sukcesy a jednocześnie oczekuje się od niej bycia wzorową matką. To chyba jest nie do pogodzenia.

I chyba też dlatego wiele młodych kobiet decyduje się na dzieci bardzo późno albo i wcale. I je nazywa się egoistkami sprzeciwiającymi się naturze itd.

To smutne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ona akurat tak miała , a są takie które wyją bo muszą, po prostu muszą zostawić 4 miesięczniaka i wrócić do pracy

i dla nich nie jest priorytetem bycie osamotnioną, odepchnietą i etc. tylko to, że ich dziecko będzie osamotnione, odepchniete i pozbawione opieki matki :-?

 

Nie wiem z czego to wynika, moze ze srodowiska w jakim się obracam, ale naprawdę nie znam takiej kobiety, o jakiej piszesz. Moje znajome aż rwą się do pracy i do powrotu do społeczeństwa bo siedzenie w domu z dzieckiem jest dla nich nie do przyjęcia w dłuższej perspektywie czasu.

 

I to wcale nie w metropli, gdzie jest mnóstwo rozrywek ale w całkiem nieweilkim mieście powiatowym.

 

Wracając do tematu tych rodziców na nartach. Moze rzeczywiście przesadzili zostawiając tak małe dziecko z babcią. Przekonałyście mnie do zmiany zdania w tej kwestii. Ale ja nadal staram się zrozumieć ich motywy i nie potępiać, nie stawiać tego dziecka na piedestale wartości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym wyła z żalu, gdybym po trzech miesiącach musiała wrócić do pracy.

 

Po moim drugim dziecku moja firma bardzo mnie naciskała, żebym wróciła jak najszybciej - dałam się namówić, gdy mój synek miał 8 miesięcy, wywalczyłam za to pracę na pół etatu, a i tak było mi ciężko się z nim rozstać.

Ten pół etat mam do dzisiaj (moje dzieci mają obecnie 3 i 9 lat) i dla mnie osobiście to jest zadowalający kompromis między pracą zawodową i byciem dostatecznie dobrą mamą. Pracuję, zarabiam, mam konatkt z "dorosłym" światem, nie czuję się "uziemiona" w domu, a równocześnie mam dość czasu dla dzieci.

Tyle, że niestety, nie jest to rozwiązanie dostępne dla wszytskich (z różnych powodów - wieksze ambicje, za małe pieniądze, brak zgody pracodwacy itp.).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu :) widać, że starsznie sobie to wszystko do serca bierzesz :-?

 

ale nie można pewnych "gotowców" przykładac do wszystkich

jeden ma tak, drugi siak, jedna bez żalu rzuci pracę, by sobie wreszcie na wychowaczym odpocząc :wink: , inna się z dzieckiem w domu będzie dusić :-?

 

myślę ( i wiem :) ) że jak we wszystkim : można znależc złoty środek ; pogodzić jedno z drugim w taki sposób, żeby nie krzywdzić siebie, dziecka i pozostałych członków rodziny :)

żeby się nie zachetać w macierzyństwie, ale taż nie mieć wyrzutów sumienia kiedy się idzie do pracy

 

nie obędzie sie bez stresów, watpliwości, nerwic kur domowych czy poczucia, że jest się "wyrodną " matką

ale

tak myslę : niech drogowskazem w podejmowaniu tych decyzji bedzie moje własne rozpoznanie, to ja jestem najlepszym ekspertem od swojego życia i od dziecka :)

najgorsze to wpuścić się w pułapkę powinności i oczekiwań otoczenia :(

i brać więcej niż się unieśc zdoła :(

 

nie wychowujemy dziecka same : te dzieci :D mają ojców, babcie, dziadków, ciocie, przedszkola, opiekunki etc.

praca też nie jest wszystkim :)

 

da się wypracowac dobre rozwiązanie, da się to wszystko pogodzić :) : wymaga to czasu, kompromisów, trudnych decyzji, ale da się

mozna odpuścić :) : nie być suprehiperperfekcja mama i pracownik dyspozycyjny full time

 

jestem taka mądra teraz :evil: ale wszystko to jakoś tam przeszłam :roll: : terreor stereotypu czy jestem dobrą matką, kompleks wypadniecia z rynku :wink: , syndrom zamkniętej w wieży księżniczki :lol:

musiałam sobie dużo poprzestawiać : co jest dla mnie ważne, z czym mogę poczekać, kto mi może pomóc etc.

musiałam sie na nowo odnależć :D : jako człowiek, jako kobieta , żona, pracownik ...

trwało to trochę :-? ale dobre to było :D : wiele się ciekawych rzeczy o sobie dowiedziałam, np. ze można odnależc w sobie taaakie pokłady cierpliwości i olimpijski spokój :D

 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

magmi

 

Moim zdaniem to rozwiązanie jest dostępne jedynie dla nieweilkiej ilości kobiet. Jesteś w zdecydowanewj mniejszości.

 

Ja na przykład z pewnoscią wróce do pracy po 3 miesiącach. Mam to w "kontrakcie". :wink: Finanse są tu sprawą niebagatelną. Kredyt hipoteczny nad głową, dziecko (podchodząc baaaardzo przedmiotowo) to też są dodatkowe koszty, których wcześniej nie było i jakoś sobie trzeba z tym radzić. Najczęściej jedna pensja nie wystarcza.

 

Ale wiesz co...

Cieszę się, że obok osób takich jak ja- wahających się czy w ogóle chcą mieć dzieci, są dziewczyny takie jak Ty- dla których małe istotki to najważniejsza rzecz na świecie.

 

Czytam Twoje posty jak z trochę innej bajki ale bardzo mi się to podoba.

Daje mi to poczucie równowagi :lol:

 

Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale ja nadal staram się zrozumieć ich motywy i nie potępiać, nie stawiać tego dziecka na piedestale wartości.

 

Aniu, możesz mi to wyjaśnić (to dziecko i piedestał wartości)???

 

Magmi, masz idealną sytuację. Powrót do pracy na pół etatu, to było moje marzenie, cóż, niespełnione :( Aniu to jest tak: gdy planuje się dziecko, potem, gdy jest się w ciąży, myśli się "wrócę do pracy, przecież lubię swoją pracę, nie mogłabym siedzieć w domu..." itd. Pojawia się dziecko i trach. Nasze myśli zaczynają iść w innym kierunku. Zbliża się dzień, kiedy trzeba wrócić do pracy i co? Ano tylko siąść i wyć :( No i siada się i się wyje. Ja się buntowałam trochę siedząc sama w domu z maluszkiem. Zjednej strony byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, z drugiej bywały momenty, że zazdrościłam mężowi codziennych wyjazdów do pracy, czułam się, tak jak Twoja koleżanka, odepchnięta od świata, osamotniona. Ale to odepchnięcie od świata przeszło mi zupełnie pierwszego dnia, kiedy miałam wyjść z domu o 08:00 i wrócić do mojego nispełna 5-miesięcznego szkraba o 18:00. Chciałam być odepchnięta nadal. Wcale już zresztą nie czułam się osamotniona. Pracuję, lubię swoją pracę, pewnie nie byłabym szczęśliwa nie pracując, choć teraz to już sama nie wiem. Wiem jedno: praca stała się dla mnie mniej ważna, gdybym nawet dzisiaj ją straciła, nie przejęłabym się tym za bardzo. Może nawet podziękowałabym losowi za podjęcie za mnie decyzji, która tam w głębi siedzi we mnie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu,

poczytaj uważnie to co napisła Paprotka - sama mądrość. :D Ja też Cię pozdrawiam.

 

Marto,

Podzielam wiele Twoich spostrzeżeń i odczuć.

Co do pracy na pół etatu - ma ona swoje cienie również.

Awans jest nie dla mnie - to znaczy tak, ależ oczywiście, nawet obiecany, JAK TYLKO WRÓCĘ NA CAŁY ETAT. Pieniędzy o połowę mniej. Roboty dokładnie tyle samo (nie odjęto mi ŻADNEGO obowiązku po zmianie czasu pracy :( ), więc stale mam zaległości i ciężko się waham nad jakimkolwiek urlopem, bo potem tygodniami nie mogę się wykopać spod roboty. A do tego współpracownicy postrzegają mnie jako obiboka, co to połowę czasu (gdy oni ciężko pracują) odpoczywa w domu... :wink:

Ale z rodzinnego punktu widzenia tak jest optymalnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*marta*

Wyjaśniam :wink:

Nie jestem jeszcze do końca przekonana, czy zawsze i wszędzie dziecko, jego dobro, jego zachcianki, jego potrzeby są jedyną i najważniejszą wartością. Bo potem z tego wychodzą rozpieszczeni "jedynacy". Potrzebna jest choć szczypta rozsądku.

 

A co do tego siadania i wycia oraz podejmowania decyzji.

Tak sobie myślę...

Bo buntowałam się do tej pory przezd dyskryminacją zawodową młodych kobiet, które mogą jeszcze zostać matkami. Odsuwanie od ważnych stanowisk, mniejsze zarobki itp.

I teraz widzę, ze podejście pracodawcy jednak jest sensowne i słuszne. Skoro tak ma wyglądać odpowiedzialność kobiety, która tweirdzi ze po urodzeniu dziecka nic się nei zmieni i żąda poważnego traktowania i możiwości awansu, to ja na miejscu takiego pracodawcy też bym jednak takim słowom nie zaufała :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziecko powinno stać na piedestale wartości. Albo inaczej mówiąc na pewno dla rodzićów powinno stac tam dobro dziecka.

Tylko w ten sposób mamy do czynienia ze zdrową, kochającą się rodziną.

To przecież dobro dziecka i nasza miłośc do niego wymusza kompromisy. Tak jest z pracą, która daje materialne podstawy egzystencji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo buntowałam się do tej pory przezd dyskryminacją zawodową młodych kobiet, które mogą jeszcze zostać matkami. Odsuwanie od ważnych stanowisk, mniejsze zarobki itp.

I teraz widzę, ze podejście pracodawcy jednak jest sensowne i słuszne. Skoro tak ma wyglądać odpowiedzialność kobiety, która tweirdzi ze po urodzeniu dziecka nic się nei zmieni i żąda poważnego traktowania i możiwości awansu, to ja na miejscu takiego pracodawcy też bym jednak takim słowom nie zaufała :-?

 

Takie obietnice są całkowicie bez pokrycia :lol:.

Młoda, bezdzietna kobieta nie jest w stanie zagwarantować, że jej priorytety pozostaną niezmienne po urodzeniu dziecka, bo tego po prostu nie wie.

Człowiek się zmienia, życie go zmienia.

Jeśli Twój pracoholiczny szef przejdzie zawał i prawie opuści padół żywych, to też mogą mu się nagle tak zmeinić priorytety, że hej. Znam taki przypadek. I co ciekawe, zmiana jest podobna i w tym samym kierunku, jak po urodzeniu dziecka... :wink:

 

Dla sprawiedliwości muszę tu też dodać, że hierarchia wartości młodych tatusiów również jakby ciut się zmienia, gdy już tymi tatusiami zostają. Jakby mniej chęci do nadgodzin, jakby mniejszy entuzjazm do wyjazdów służbowych, jakby więcej urlopów, a przy tym żądania finansowe gwałtownie rosną ...:lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mom priorytetem jest jednak moich obietnic dotrzymać.

Zostałam potraktowana bardzo fair, mam duże mozliwości rozwoju, jestem cenionym i dość dobrze jak na młody wiek wynagradzanym pracownikiem. W zamian coś zasugerowałam i chcę tego dotrzymać.

Tak jest fair.

 

Bo poza wszystkim, ja bardzo lubie swoją pracę i lubie się w nią mocno angażować.

Nie chcę zawieść, bo walczyłam o poważne traktowanie i danie tych możliwości, które mam.

 

Rodzina rodziną ale coś trzeba w życiu robić i za coś żyć.

Też uważam słowa Paprotki za samą mądrość :wink: Bo dużo pisze o równowadze i z tym się z nią bardzo zgadzam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem jeszcze do końca przekonana, czy zawsze i wszędzie dziecko, jego dobro, jego zachcianki, jego potrzeby są jedyną i najważniejszą wartością. Bo potem z tego wychodzą rozpieszczeni "jedynacy". Potrzebna jest choć szczypta rozsądku.

 

No cóż, ja jestem inna, dla mnie zawsze i wszędzie dziecko, jego dobro i potrzeby są wartością najważniejszą. Nie zachcianki. Rozsądku mi nie brak. Jedynakiem dziecko też nie będzie :)

 

Skoro tak ma wyglądać odpowiedzialność kobiety, która tweirdzi ze po urodzeniu dziecka nic się nei zmieni i żąda poważnego traktowania i możiwości awansu, to ja na miejscu takiego pracodawcy też bym jednak takim słowom nie zaufała :-?

 

Moje podejście do obowiązków w pracy nie zmieniły się. Nigdy nikogo nie musiałam zapewniać, że po urodzeniu dziecka nic się nie zmieni, bo czy ktokolwiek ma wątpliwości, że po urodzeniu dziecka kobieta się nie zmienia? Zmienia się, ale gorszym pracownikiem na pewno nie jest. Może po prostu nie jest osobą gotową całkowicie poświęcić się pracy (ale to akurat jak najbardziej zdrowy objaw). Poważnego traktowania nie żądałam, bo zakładam, że mądry pracodawca, traktuje poważnie każdego dobrego pracownika, czy to dzieciatego czy bezdzietnego. Co do możliwośći awansu, gdyby mi takowy zaproponowano, nie omieszkałabym spytać, czy wiązać się to ma z całkowitą dyspozycyjnością i znacznym zwiększeniem obowiązków (czytaj wydłużeniem czasu pracy). Zapewne by tak było. Odmówiłabym nawet się nie zastanawiając. Jak napisała paprotka, to wszystko kwestia przekierowania priorytetów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aniu,

rozumiem Twoje podejście. Jest uczciwe.

 

Spójrz na to w ten sposób: urodzenie dziecka też jest ZOBOWIĄZANIEM.

Bardzo poważnym zobowiązaniem, którego powinno się dotrzymać. A pzry tym zobowiązaniem DOBROWOLNYM.

 

Jeśli dwa zobowiązania ze sobą kolidują, nieodpowiedzialnością i niedojrzałością jest podejmować obydwa.

 

Proste.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...