Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 67,3k
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • jamles

    4953

  • tola

    4546

  • tomek1950

    3920

  • Aga J.G

    3894

Najaktywniejsi w wątku

Dodane zdjęcia

poniedziałek ...szaro ,ciężko , smutno ......

 

a szefowa się pogniewała :roll: dzisiaj pół Polski poodwiedzała a do KK nawet nie zajrzała :-?

 

właśnie, właśnie, już miała zajrzeć, ale sobie przypomniała, że z fryzjerem umówiona :roll:

wsiadła do hondki i pędem na drugi koniec miasta. Tzn. chciała pędem, ale warunki na drodze spowodowały żółwie tempo. Wjechała w uliczkę między blokami, by znaleźć tam kawałek miejsca do parkowania....o naiwna!!!

Nie dość, że o miejscu do parkowania to marzyć, to jeszcze zakopała się po drzwi i ani do przodu, ani do tyłu...psiakrew :evil:

Uliczka okazała się ślepą, a z przeciwka nadjechała jakaś baba drąc się, że ona do pracy musi...i co teraz...tylko jeden wyjazd jest, w którym szefowa zakopana.

Dramatos, masakros.

Na szczęście wędrował w tę stronę StarszyPan z bułkami i mlekiem w reklamówce ( nie żebyśmy mu to zjadły i wypiły, nieeee), szefowa poprosiła grzecznie, by spróbował swoich sił w wypychaniu hondki.

Spróbował, ale to nic nie dało.

Na jeszcze większe szczęście zza rogu wyszedł BysioPaker, którego szefowa poprosiła o to samo, co PanaStarszego.

BysioPaker pomocy nie odmówił, stwierdził, że musi się przygotować...na dłonie wdział skórzane rękawiczki i z całą mocą swoich wyrzeźbionych ramion i z pomocą PanaStarszego, hondkę wyprowadził na dobre tory (czytaj koleiny).

Szefowa dała w pedał na wstecznym, uliczkę osiedlową czyniąc przejezdną, z czego Pani spiesząca się do pracy była bardzo zadowolona.

 

Następnie kolejne 10 minut szukała ( szefowa znaczy) jakiegoś innego miejsca, żeby hondkę przytulić. Znalazła, wizyta u fryzjera zakończyła się sukcesem, z nową fryzurką więc Szefowa do KK przybywa,

coby o swoich dzisiejszych przygodach relację szczegółową zdać i usprawiedliwienie porannej absencji usilnie prosić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A żeby szaro, smutno i ciężko nie było, razem z psiapsiółą idziemy do kina rechotać się razem z M. Streep na filmie "To skomplikowane" :lol:

Kto chętny, zapraszam.

 

Ziaba, pierwsze autko, którym pomykała moja córcia, to był(a) Nissan Micra, w takim kolorze jak na Twoim zdjęciu :D

Życzę Twojej córci szerokich, bezpiecznych dróg.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

ps...jak to do 28 ???? :o

ano zima trzymie, wongla ludziom moze braknońć to cza zap.....ć :lol:

miało się teraz cały weekend wolny 8) następny taki to prawdopodobnie dopiero 11/12 kwiecień :o

ale ten weekend będzie inaczej zajęty ..... młody do Mistrzostwach Śląska awansował :D

 

PS. kierowniczka usprawiedliwiona 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Film świetny! Uśmiałam się do łez :lol: Polecam wszystkim.

Ziabka gratulejszyn zakupu maleństwa i życzę młodej gumowych drzewek oczywiście :wink:

J dla młodego też gratulacje :D

 

Miłośniczki kotów poczytajcie sobie. Dostałam dzisiaj na e-mail od koleżanki-pisownia oryginalna oczywiście :wink:

 

Czy ta historia może być prawdziwa?

Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy - a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz, która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu, aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem. Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki nie nastręcza mi to wiele problemów.

 

Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj - niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wypierdalać więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane - ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść - taka technologia po prostu. Czasem kot skacze na klamkę, ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę upierdalał - a wtedy wiadomo - wąż.

 

Dobrze więc, uporządkuję: żona - delegacja, ja - praca. Wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem - ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni - więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały skurwiel jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja pierdolę. Nie ni chuja to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest kurwa za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko pizdut - oż kurwa, no to nie mogło mi się zdawać - coś ciężkiego poszło w pion. Kurwa, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot kurwa popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek.

 

Lecę kurwa na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do schroniska, zanim wróci moja żona - nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego skurwiela z białą krawatką, nie było jej kilka dni, może się nie połapie. Ale chuj, najpierw do piwnicy - zbiegam po schodach, słucham - coś drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury - miauczy - jest, kurwa, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to chuj, przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za chuja trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje.

 

Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici, kici! Ni chuja, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten kurwa głąb zamiast przyjść do mnie to kurwa chce iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół. No pojebało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem i ni chuja, uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda - fight fire with fire - ogień zwalczaj ogniem.

 

Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla - geberit i woda w dół - bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach - podziałało. Wbiegam do piwnicy i kurwa koniec świata. Nie ma moich deszczułek - no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w chuj i kota też nie słychać już. Ja pierdolę. Kurwa, gdzie ta rura teraz idzie - coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów - może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze.

 

Biegnę na ulicę, jest studzienka - mam nadzieję, że to od mojego domu. Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery - najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy - mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny - poszło, aż zakurzyło. Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie. Smród jak cholera, ale złażę tam - ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. Kurwa, mam w aucie, chujowa, ale może starczy. Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije - przywykłem po chwili. Zaglądam i jest, oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja pierdolę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi zwali tę pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.

 

Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury, ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w pizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie wpierdolił, bo na ulicy ciemno. Sąsiad, kurwa, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz chuj złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu kurwa powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację? Idźżesz w chuj, pacanie.

Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach - a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.

 

Wracając do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe, więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie. Kurwa, drugi sąsiad przyszedł - po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa - kurwa, ludzie to są barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia - spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma chuja, to go musi wygonić albo utopić.

 

Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy, a tego skurwiela dalej nie wylało z kąpielą. Kurwa mać, urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki - w chuj - jak się to gdzieś przytka, to będę miał przejebane. Znowu do domu po drugi pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten pierdolony dekiel. Wchodzę - a ten skurwiel kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja pierdolę! Jak on kurwa wyszedł, którędy? Ano kurwa wziernikiem w piwnicy - zostawiłem otwarty. Ja kurwa stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Zajebię. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. Kurwa mać. Przynajmniej kuleje.

 

Straty: zajebane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zajebana piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyjebania, brezent z reklamą firmy - poszedł w chuj, latarka - w chuj, pogrzebacz w chuj. Afera na ulicy jak chuj.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwalony.

 

 

Wow, Jamles gratulacje z Młodego. Będziemy zaciskać co się da :oops:

 

Niniejszym otwieram miszczostwa świata w jeździe na butach. 8)

 

Zaczyna kapać i lodowisko czyha wszędzie, atakuje z nienacka wymuszając jazdę freestylową z elementami strzalania w krzyżu. :-?

 

Parę dni temu byłam świadkiem naocznym, jak dwie dziewczyny uniknęły kalectwa/śmierci od masy zjechanego lodu z dachu - centymetry od ich głów dosłownie przejechał pośpieszny ciężarowy..

 

Zdrówko tak czy siak. :D

 

http://cukierniczekreacje.blox.pl/resource/malinowe_sniadanie_001.jpg[/b]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bry wieczór!

 

Strasznie ciężki dzień dziś miałam...

Pogrzeb Taty...

 

Ale z fantastycznym akcentem - Tato był człowiekiem lasu, kochał ryby, grzyby, żurawinę, miętę, wszystko co w lesie i z lasu :lol:

A dziś na cmentarz w czasie pogrzebu przybiegła sarenka :lol:

Podbiegła do nas, popatrzyła i pobiegła dalej.

 

Tak las pożegnał Tatę, a może to i sam Tatuś był? :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anulka

To cudnie, że zdarzyło się coś , co jest w przekładzie nas -wierzących znakiem.

 

Skoro cały świat zamarł, kiedy na trumnie z JP2 zamknęła się biblia..a to przecież teoretycznie tylko wiatr..to jak dobrze jest wierzyć w sarenkę.. :D

 

Ciepluśkie przystulaski :D

 

http://www.blogcdn.com/www.slashfood.com/media/2007/01/coffeecoffeecake.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzieńdoberek słonecznie :D

Anulka - znaków wkoło nas jest mnóstwo ,trzeba tylko je zobaczyć ....lub usłyszeć, ale przede wszystkim trzeba uwierzyć .....

 

Ja mam wywalone kolano :-? na Babskim Combrze tak szalałam ....tak szalałam ,ze teraz nie potrafię chodzić ,jestem na środkach przeciwbólowych ,smaruję kolano różnymi maściami i wogóle czuje sie fatalnie :roll: H. chodzi koło mnie i sie śmieje ,żem teraz babka ale kiepska :lol:

a zabawa była zaje...fajna ...było 120 kobitek w przebraniu :lol: Był boski Angelo ....był policjantem ,marynarzem i robotnikiem ....tańczyłam z nim i bardzo mi sie podobało ....taki miał śliczny tyłeczek :oops: ..........za rok pojedziemy z ogromną przyjemnością :D

 

http://img294.imageshack.us/img294/7045/bacom1.jpghttp://img28.imageshack.us/img28/561/bacom2.jpg :oops:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzieńdoberek słonecznie :D

Anulka - znaków wkoło nas jest mnóstwo ,trzeba tylko je zobaczyć ....lub usłyszeć, ale przede wszystkim trzeba uwierzyć .....

 

Ja mam wywalone kolano :-? na Babskim Combrze tak szalałam ....tak szalałam ,ze teraz nie potrafię chodzić ,jestem na środkach przeciwbólowych ,smaruję kolano różnymi maściami i wogóle czuje sie fatalnie :roll: H. chodzi koło mnie i sie śmieje ,żem teraz babka ale kiepska :lol:

a zabawa była zaje...fajna ...było 120 kobitek w przebraniu :lol: Był boski Angelo ....był policjantem ,marynarzem i robotnikiem ....tańczyłam z nim i bardzo mi sie podobało ....taki miał śliczny tyłeczek :oops: ..........za rok pojedziemy z ogromną przyjemnością :D

 

http://img294.imageshack.us/img294/7045/bacom1.jpghttp://img28.imageshack.us/img28/561/bacom2.jpg :oops:

 

 

:lol: :lol: :lol: Jesteś szallona, mówię Ci.... Ziaba pyta czy szczypałaś a ja chciałam zapytać czy macałaś? 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...