Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

moge stracic dom?


Gość

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 97
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Misiek, a czy nie jest przypadkiem tak, że jeśli przed ślubem nie spiszesz intercyzy to wszystko co wnosisz do małżeństwa jest wspólne? Ja do małżeństwa wniosłęm samochód, żona mieszkanie. Po ślubie jest to nasze a nie każdego z nas.

bzdura!!!!!!!!

majątek wspólny jest od momentu zawarcia małżeństwa. to co wniosłeś w nie zawsze pozostaje twoje. jak sprzedasz swój samochód, to kasa jest nadal tylko twoja. i mieszkasz u żony, w jej mieszkaniu......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaraz zaraz, to o co są te jeje w rozwodach. Jak bogaty facet bierze sobie biedną żoneczkę, a odchodząc zabiera mu kawał domu i co tam jeszcze wyszarpie?

bo jeśli są małżeństwem, ona piłuje paznokcie a on zapier... la to ona na koniec może dostać połowę tego, czego de facto on dorobił się przez ten czas, jak byli małżeństwem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepisz wszystko na siebie i budowę firmuj własnym nazwiskiem... :lol: :D :wink: Jeśli wiesz co mam na myśli. Może to będzie najlepsze rozwiązanie.

 

A tak na marginesie. Mam znajomych którzy żyją na kocią łapę. Wspólne mają tylko dziecie, reszta należy do niego. Kiedyś pytam się jej, czy to jej to nie przeszkadza. Mówiła, że nie. teraz niby też nie, ale zaczyna się mocno zastanawiać.

 

to jej powiedz żeby się zastanowiła

 

znam taki przypadek - żyli bez ślubu, mają dziecko, ona dała mu kasę (od rodziców - jej rodziców) na działkę wartą 100 tys i na pół mieszkania 90 m2 - wszystko było na niego bo sporo zarabiał więc i ulga była ładna

 

odwidziło mu się i po paru latach już ich nie kochał, wywalił ją z domu. Ona z dzieckiem nie miała gdzie mieszkać, przez 4 lata była bez pracy, nie miała gdzie mieszkać a jak pracę znalazła (za 600 zł) to dziecko na rok zostawiła u rodziców żeby mogła pracować. Skurczybyk sam mieszkał w tym czasie na 90 m. Przeszła gehennę, bo miała do kogoś zaufanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaraz zaraz, to o co są te jeje w rozwodach. Jak bogaty facet bierze sobie biedną żoneczkę, a odchodząc zabiera mu kawał domu i co tam jeszcze wyszarpie?

bo jeśli są małżeństwem, ona piłuje paznokcie a on zapier... la to ona na koniec może dostać połowę tego, czego de facto on dorobił się przez ten czas, jak byli małżeństwem

 

wiesz to nie do końca jest tak

w cywylizowanych krajach kobietom które są gospodyniami domowymi płaci się emeryturę bo one pracują na jego sukces - zapewniając mu komfort

bo praca w domu to też praca i to nie jest tak że tylko on się dorabia bo nie dorobiłby się gdyby nie to że ma spokój i komfort w domu

 

więc roszczenia są uzasadnione

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dot tej historii BK: niestety prawo w Polsce nie uznaje za majatek wspolny majatku, ktory powstal w czasie zwiazku nieformalnego (jak opisales), natomiast w Szwecji nie ma znaczenia czy jest slub czy nie, jezeli mieszkaja razem to majatek jest wspolny, w sytuacji tamtej znajomej BK kobieta w Szwecji tego jej bylego wy.. li w sekunde ze swojego mieszkania.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra, kto chce, niech posłucha osoby, która się tymi podziałami cudzych majątków po rozwodzie zajmuje od... ładnych kilku lat zawodowo (to ja je dzielę :p ).

 

Super ficies solo cedit - tak się to poprawnie pisze. Czyli własność ziemi "ciągnie" za sobą własność wszystkiego, co z ta ziemią trwale połączone. [są wyjątki - oczywiście, jak zawsze w prawie :wink: - ale w sprawach jak tu opisane KOMPLETNIE nieistotne].

 

Czyli: czyja ziemia - tego dom. I koniec.

 

Jak ktoś wybuduje na cudzym gruncie dom, to:

- jeśli był w złej wierze - to miał pecha;

- a jeśli był w dobrej wierze - to może żądać od aktualnego właściciela zwrotu w gotówce kwoty, o jaką wzrosła wartość nieruchomości dzięki tej budowli.

NIestety, raczej trudno byłoby mężowi wykazać, że myślał, że jest współwłaścicielem działki, która była tak naprawdę majątkiem odrębnym (od stycznia nazywa się "osobistym") jego żony. Więc rzeczywiście po rozwodzie będzie musiał się z domu wynieść i nic nie dostanie.

 

Jeśli natomiast na działce żony stał już dom, a mąż po ślubie go remontował, rozbudował, upiększał itd. - to może żądać od każdoczesnego właściciela działki zwrotu w gotówce wartości nakładów koniecznych (czyli tych podejmowanych dla utrzymania stanu budynku), ale już nie ulepszających (tych, które podwyższały standard). Czyli np. wymiana starych okien - tak, doprowadzenie kanalizacji - nie.

 

NAJLEPSZE i JEDYNE wyjście to przed budową u notariusza rozciągnąć wspólność majątkową na nieruchomość - i już. Ani to drogie, ani kłopotliwe - a jaki potem spokój... :wink: Jakby co - to wszystko na pół.

 

 

Sorry, że to takie długie, ale dla tych, co jeszcze mają siły, opowiastka z sali sądowej - jak najbardziej autentyczna.

Była sobie pani, która miała kawalerkę po rodzicach. Wyszła za mąż za pana, który mieszkał z rodzicami w fajnej willi w Konstancinie. Działka i willa była jego rodziców, miała wykończony dół.

Teściowie przyjęli synową z otwartymi ramionami, a treść na weselu ogłosił: młodzi zamieszkają z nami, ale nie będziemy im przeszkadzać: my będziemy na dole, a młodzi niech sobie urządzają górę jak chcą.

Pani była szczęśliwa, sprtzedała kawalerkę, wspólnie z mężem urządzili ślicznie górę, mieli dwoje dzieci.

Po paru latach teść zmarł, nie zostawił testamentu (jak to u nas). Spadek po nim, czyli m.in. połowę własności w tej działce i domu, odziedziczyli po połowie jego żona i syn. Czyli teściowa miała w sumie w działce i domu udział 3/4 (swoją połówkę i pół połówki po mężu), a mąż naszej pani - 1/4 (po tatusiu).

W tym jakoś czasie pan zbliżył się do czterdziestki i mu odbiło. Znalazł sobie młodszą panią, i rozwiódł się z żoną. Razem z mamusią sprzedali swoją działkę z domem :wink: powracającej z Australii Polonusce, i za forsę ze sprzedaży kupili sobie dwa mieszkanka: jedno dla mamusi, a drugie dla pana - i wynieśli się z domu. Pan zamieszkał w swoim mieszkaniu z nową żoną - a mieszkanie to było oczywiście jego majątkiem odrębnym.

Pani została w cudzym domu, z dwójką dzieci, i Polonuska wystąpiła o jej eksmisję. Pana to nic nie obeszło. Sąd musiał tę panią z dziećmi eksmitować (wtedy jeszcze nie było lokali socjalnych - to był 2000 rok).

Na wypadek, gdyby komuś zrobiło się smutno, dodam, że Polonuska się zlitowała i dała tej pani 40 tys. zł żeby kupiła soibie gdzieś na wsi mieszkanko dla siebie i dzieci. [Przysięgam, że to się zdarzyło naprawdę].

 

Pozdrawiam - namawiając na wizytę u notariusza PRZED budową.

 

Joasia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra, kto chce, niech posłucha osoby, która się tymi podziałami cudzych majątków po rozwodzie zajmuje od... ładnych kilku lat zawodowo (to ja je dzielę :p ).

 

Super ficies solo cedit - tak się to poprawnie pisze. Czyli własność ziemi "ciągnie" za sobą własność wszystkiego, co z ta ziemią trwale połączone. [są wyjątki - oczywiście, jak zawsze w prawie :wink: - ale w sprawach jak tu opisane KOMPLETNIE nieistotne].

 

Czyli: czyja ziemia - tego dom. I koniec.

 

Jak ktoś wybuduje na cudzym gruncie dom, to:

- jeśli był w złej wierze - to miał pecha;

- a jeśli był w dobrej wierze - to może żądać od aktualnego właściciela zwrotu w gotówce kwoty, o jaką wzrosła wartość nieruchomości dzięki tej budowli.

NIestety, raczej trudno byłoby mężowi wykazać, że myślał, że jest współwłaścicielem działki, która była tak naprawdę majątkiem odrębnym (od stycznia nazywa się "osobistym") jego żony. Więc rzeczywiście po rozwodzie będzie musiał się z domu wynieść i nic nie dostanie.

 

Jeśli natomiast na działce żony stał już dom, a mąż po ślubie go remontował, rozbudował, upiększał itd. - to może żądać od każdoczesnego właściciela działki zwrotu w gotówce wartości nakładów koniecznych (czyli tych podejmowanych dla utrzymania stanu budynku), ale już nie ulepszających (tych, które podwyższały standard). Czyli np. wymiana starych okien - tak, doprowadzenie kanalizacji - nie.

 

NAJLEPSZE i JEDYNE wyjście to przed budową u notariusza rozciągnąć wspólność majątkową na nieruchomość - i już. Ani to drogie, ani kłopotliwe - a jaki potem spokój... :wink: Jakby co - to wszystko na pół.

 

 

Sorry, że to takie długie, ale dla tych, co jeszcze mają siły, opowiastka z sali sądowej - jak najbardziej autentyczna.

Była sobie pani, która miała kawalerkę po rodzicach. Wyszła za mąż za pana, który mieszkał z rodzicami w fajnej willi w Konstancinie. Działka i willa była jego rodziców, miała wykończony dół.

Teściowie przyjęli synową z otwartymi ramionami, a treść na weselu ogłosił: młodzi zamieszkają z nami, ale nie będziemy im przeszkadzać: my będziemy na dole, a młodzi niech sobie urządzają górę jak chcą.

Pani była szczęśliwa, sprtzedała kawalerkę, wspólnie z mężem urządzili ślicznie górę, mieli dwoje dzieci.

Po paru latach teść zmarł, nie zostawił testamentu (jak to u nas). Spadek po nim, czyli m.in. połowę własności w tej działce i domu, odziedziczyli po połowie jego żona i syn. Czyli teściowa miała w sumie w działce i domu udział 3/4 (swoją połówkę i pół połówki po mężu), a mąż naszej pani - 1/4 (po tatusiu).

W tym jakoś czasie pan zbliżył się do czterdziestki i mu odbiło. Znalazł sobie młodszą panią, i rozwiódł się z żoną. Razem z mamusią sprzedali swoją działkę z domem :wink: powracającej z Australii Polonusce, i za forsę ze sprzedaży kupili sobie dwa mieszkanka: jedno dla mamusi, a drugie dla pana - i wynieśli się z domu. Pan zamieszkał w swoim mieszkaniu z nową żoną - a mieszkanie to było oczywiście jego majątkiem odrębnym.

Pani została w cudzym domu, z dwójką dzieci, i Polonuska wystąpiła o jej eksmisję. Pana to nic nie obeszło. Sąd musiał tę panią z dziećmi eksmitować (wtedy jeszcze nie było lokali socjalnych - to był 2000 rok).

Na wypadek, gdyby komuś zrobiło się smutno, dodam, że Polonuska się zlitowała i dała tej pani 40 tys. zł żeby kupiła soibie gdzieś na wsi mieszkanko dla siebie i dzieci. [Przysięgam, że to się zdarzyło naprawdę].

 

Pozdrawiam - namawiając na wizytę u notariusza PRZED budową.

 

Joasia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaraz zaraz, to o co są te jeje w rozwodach. Jak bogaty facet bierze sobie biedną żoneczkę, a odchodząc zabiera mu kawał domu i co tam jeszcze wyszarpie?

bo jeśli są małżeństwem, ona piłuje paznokcie a on zapier... la to ona na koniec może dostać połowę tego, czego de facto on dorobił się przez ten czas, jak byli małżeństwem

 

wiesz to nie do końca jest tak

w cywylizowanych krajach kobietom które są gospodyniami domowymi płaci się emeryturę bo one pracują na jego sukces - zapewniając mu komfort

bo praca w domu to też praca i to nie jest tak że tylko on się dorabia bo nie dorobiłby się gdyby nie to że ma spokój i komfort w domu

 

więc roszczenia są uzasadnione

nie, no jasne, mój przykład to było ekstremum, bo i takie się zdarzają. chodziło mi o ukazanie o co może toczyć się walka w trakcie rozwodu. Może być też na odwrót, płeć nie ma tu znaczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra, kto chce, niech posłucha osoby, która się tymi podziałami cudzych majątków po rozwodzie zajmuje od... ładnych kilku lat zawodowo (to ja je dzielę :p ).

 

Super ficies solo cedit - tak się to poprawnie pisze. Czyli własność ziemi "ciągnie" za sobą własność wszystkiego, co z ta ziemią trwale połączone. [są wyjątki - oczywiście, jak zawsze w prawie :wink: - ale w sprawach jak tu opisane KOMPLETNIE nieistotne].

 

 

gwoli ścisłości (nie to, że się wymądrzam, ale na prośbę autora wątku sprawdziłam) pisze się tak: superficies solo cedit. Zasada ta w polskim KC rozpisana jest w art. 47.1, 47.2 i 48 KC. Chodzi w tym o to, że wszystko, co na gruncie, jest tego, czyj jest grunt. Wszystko co zasiane, posadzone, wybudowane. To już zresztą sobie powiedzieliśmy. Można to prześledzić także na przykładzie KW. Żona ma ziemię. w dziale II KW jest wpisana jako właściciel. Jak wybuduje tam dom, za czyjekolwiek pieniądze, także własnego męża, to dom nie dostaje nowej KW, w której w dziale drugim wpisani są oboje, ale zostaje dopisany do tej istniejącej KW, a dział II się nie zmienia. Czyli ten mąż nie istnieje w sensie wieczystoksięgowym tej nieruchomości. Na jakiej zasadzie chciałby mieć trochę tego domu???? :(

 

- a jeśli był w dobrej wierze - to może żądać od aktualnego właściciela zwrotu w gotówce kwoty, o jaką wzrosła wartość nieruchomości dzięki tej budowli.

 

no, tutaj też się nie mogę zgodzić. Jeśli ktoś wybudował chatę w dobrej wierze (co jest moim skromnym zdaniem czystą teorią, bo choćby do wydania pozwolenia na budowę, potrzebny jest odpis z KW) na czyimś gruncie to jeśli wartość budynku przewyższa wartość gruntu ma prawo żądać sprzedania mu tego gruntu, a jeśli wartość budynku jest niższa to ma prawo żądać zwrotu kosztów poniesionych na wybudowanie. wzrost wartości całej nieruchomości nie ma tu nic do rzeczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lukrecja - już się poprawiłem :oops:

 

Leon - tak poczytałem jeszcze raz ten temat i dziś na pytanie: "mogę stracić dom" odpowiem krótko: "Zdecydowanie TAK". :lol:

krótko mówiąc: Leon bądź grzeczny i miły dla żony!!!! :) :)

dodam jeszcze że ona może ci podarować pół działki, ale to kosztuje pare tysiaków....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra, kto chce, niech posłucha osoby, która się tymi podziałami cudzych majątków po rozwodzie zajmuje od... ładnych kilku lat zawodowo (to ja je dzielę :p ).

 

Super ficies solo cedit - tak się to poprawnie pisze. Czyli własność ziemi "ciągnie" za sobą własność wszystkiego, co z ta ziemią trwale połączone. [są wyjątki - oczywiście, jak zawsze w prawie :wink: - ale w sprawach jak tu opisane KOMPLETNIE nieistotne].

 

Czyli: czyja ziemia - tego dom. I koniec.

 

Jak ktoś wybuduje na cudzym gruncie dom, to:

- jeśli był w złej wierze - to miał pecha;

- a jeśli był w dobrej wierze - to może żądać od aktualnego właściciela zwrotu w gotówce kwoty, o jaką wzrosła wartość nieruchomości dzięki tej budowli.

NIestety, raczej trudno byłoby mężowi wykazać, że myślał, że jest współwłaścicielem działki, która była tak naprawdę majątkiem odrębnym (od stycznia nazywa się "osobistym") jego żony. Więc rzeczywiście po rozwodzie będzie musiał się z domu wynieść i nic nie dostanie.

 

Jeśli natomiast na działce żony stał już dom, a mąż po ślubie go remontował, rozbudował, upiększał itd. - to może żądać od każdoczesnego właściciela działki zwrotu w gotówce wartości nakładów koniecznych (czyli tych podejmowanych dla utrzymania stanu budynku), ale już nie ulepszających (tych, które podwyższały standard). Czyli np. wymiana starych okien - tak, doprowadzenie kanalizacji - nie.

 

NAJLEPSZE i JEDYNE wyjście to przed budową u notariusza rozciągnąć wspólność majątkową na nieruchomość - i już. Ani to drogie, ani kłopotliwe - a jaki potem spokój... :wink: Jakby co - to wszystko na pół.

 

 

Sorry, że to takie długie, ale dla tych, co jeszcze mają siły, opowiastka z sali sądowej - jak najbardziej autentyczna.

Była sobie pani, która miała kawalerkę po rodzicach. Wyszła za mąż za pana, który mieszkał z rodzicami w fajnej willi w Konstancinie. Działka i willa była jego rodziców, miała wykończony dół.

Teściowie przyjęli synową z otwartymi ramionami, a treść na weselu ogłosił: młodzi zamieszkają z nami, ale nie będziemy im przeszkadzać: my będziemy na dole, a młodzi niech sobie urządzają górę jak chcą.

Pani była szczęśliwa, sprtzedała kawalerkę, wspólnie z mężem urządzili ślicznie górę, mieli dwoje dzieci.

Po paru latach teść zmarł, nie zostawił testamentu (jak to u nas). Spadek po nim, czyli m.in. połowę własności w tej działce i domu, odziedziczyli po połowie jego żona i syn. Czyli teściowa miała w sumie w działce i domu udział 3/4 (swoją połówkę i pół połówki po mężu), a mąż naszej pani - 1/4 (po tatusiu).

W tym jakoś czasie pan zbliżył się do czterdziestki i mu odbiło. Znalazł sobie młodszą panią, i rozwiódł się z żoną. Razem z mamusią sprzedali swoją działkę z domem :wink: powracającej z Australii Polonusce, i za forsę ze sprzedaży kupili sobie dwa mieszkanka: jedno dla mamusi, a drugie dla pana - i wynieśli się z domu. Pan zamieszkał w swoim mieszkaniu z nową żoną - a mieszkanie to było oczywiście jego majątkiem odrębnym.

Pani została w cudzym domu, z dwójką dzieci, i Polonuska wystąpiła o jej eksmisję. Pana to nic nie obeszło. Sąd musiał tę panią z dziećmi eksmitować (wtedy jeszcze nie było lokali socjalnych - to był 2000 rok).

Na wypadek, gdyby komuś zrobiło się smutno, dodam, że Polonuska się zlitowała i dała tej pani 40 tys. zł żeby kupiła soibie gdzieś na wsi mieszkanko dla siebie i dzieci. [Przysięgam, że to się zdarzyło naprawdę].

 

Pozdrawiam - namawiając na wizytę u notariusza PRZED budową.

 

Joasia.

 

dzieki wszystkim za odpowiedzi

 

piszesz joasia, ze to wiele nie kosztuje

mozesz powiedziec ile?

i jaka jest najtansza droga aby ta sprawe uregulowac?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a co jeżeli działka jest kupowana przez żonę w trakcie trwania małżeństwa ze środków uzyskanych ze sprzedaży mieszkania będącego własnością odrębną ale wnoszoną do współwłasności ?

ty tu kochaniutki nie kombinuj! :)))

a tak serio: co to znaczy "wnoszoną do współwłasności"? jeśli w formie aktu notarialnego z wpisaniem współmażonka do KW, to jest to już ich wspólne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...