Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Pożar sadzy w kominie


Recommended Posts

  • Odpowiedzi 70
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Tak czytam Wasze wypowiedzi i zastanawiam się czy włożyć w ceglany komin wkład ze stali żaroodpornej.

Fachowcy od kominków zalecają zastosowanie takiego wkładu.

Wkład jest dość kosztowny ale może warto.

Chyba łatwiej i dokładniej można wyczyścić okrągły i gładki przewód stalowy niż kwadratowy i chropowaty przewód ceglany.

A może rozebrać komin ceglany i postawić systemowy np. Schiedel ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczotka stwardniałej sadzy pewnie nie ruszy, ale widziałam u kominiarzy takie dzwony metalowe ciężkie, którymi np. ździerają wszystkie betonowe wypływki w kanale kominowym. Myślę więc, że z tą szklistą sadzą też by sobie poradzili. Wszystko jest widać kwestią sprzętu.

Słyszałem równiez że dobrze jest mieć 2 kanały dymowe i co dwa-trzy sezony zmieniać żeby w tym drugim ta sadza i smoła zdążyła skruszeć.Ale na Boga nigdzie u nikogo tak nie widziałem :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem wielokrotne pożary w kominie od kominka. Pierwszy (po kilku latach palenia w kominku) był połączony z interwencją straży pożarnej. Gaszenie przez wilgotny piasek sypany od góry. Co ciekawe, skuteczność taka sobie ponieważ paliła się nie sadza ale "smoła szklista" jak to ktoś powiedział. Komin musiał wypalić się do końca - po tym wyglądał od środka jak nowy. Strażacy zażądali dokumentu potwierdzającego regularne czyszczenie komina, w przeciwnym wypadku groził mi mandat. Komin czyszczony był regularnie. W protokole popożarowym umieszczone było zalecenie kontroli szczelności przez kominiarza. W następnych przypadkach radziłem sobie sam bez wzywania straży - pożary zdarzały się średnio 2 razy w sezonie grzewczym. Po jakimś czasie w trakcie rozmowy z bardzo kompetentnym kominiarzem dowiedziałem się dlaczego tak się dzieje. Drewno kominkowe musi być sezonowane przez co najmniej 3 lata. W przeciwnym wypadku wilgoć zawarta w drewnie skrapla się w tzw. punkcie rosy który powinien być oddalony jak najbardziej od czopucha a najlepiej jest jeśli położony jest powyżej wylotu z komina. W tym punkcie i powyżej zaczyna tworzyć się smoła która nazywa się kreozotem (chyba). Jest to substancja rakotwórcza i pozostałosci jej spalania również. Metodą która pozwala na przesunięcie w górę punktu rosy jest palenie (przynajmniej w pierwszym momencie rozpalania) przy częściowo otwartych drzwiczkach tak aby dodatkowy ciąg powietrza wynosił wilgoć jak najwyżej. Po odparowaniu wody gdy kominek jest już rozpalony to można już zamknąć drzwiczki i ciąg regulować dopływem powietrza. Nie ma metody usuwania kreozotu poza wypaleniem ewentualnie budową nowego komina. Te problemy z kominkiem były główny powodem dla którego zrezygnowałem z tego ogrzewania i zainwestowałem w gaz. Co do wkładu stalowego w przewodzie "kominkowym" można go zastosować, ale jest on z grubszej stali i przez to dwukrotnie droższy.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ze względu na zawód jestem wzywana do obiektow w których zapaliło ię w kominach. Przeżyłam to we własnym budynku ( Wspólnota Mieszkaniowa) i po rozmowach ze strażakami wyjaśnili mi dlaczego następuje zapalenie sadzy. Najwięcej pożarów mamy wczesną zimą i wczesną wiosną kiedy to tempetarury są dodatnie , wysoka wilgotność powietrza i mocno przymknięty kocioł obojętnie na jakie paliwo stałe następuje gromadzenie się gazów i to one się zapalają powodując późniejsze palenie sazdy. Nie ma znaczenia kiedy kominiarze czyścili komin. Sposoby gaszenia to faktycznie zasypywanie piaskiem tylko nie mokrym bo może popękać komin ( woda+ gorący komin)i zatykają komin od góry ale to w późniejszym etapie palenia jak już przygasa . Konieczne jest po takim pożarze sprawdzenie szczelności komina . Robi to przynajmniej dwóch kominiarzy rozpalają w kominie od dołu świece dymne które jażeli komin jest rozszczelniony dym wydostaje się szczelinami. Nie zawsze następuje rozszczelnieni czasami komin osiada i powraca do stanu pierwotnego. Jeszcze ani razu żadna wspólnota nie dostała mandatu za wezwanie straży pożarnej do takiego zdarzenia, w takich starych kamienicach to nie są żarty.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Widzę że każdy musi mieć swój prywatny pożar komina więc miałem i ja.

Co prawda nie sadza była przyczyną ale nie wiem czy nie bardziej groźna sprawa - ptaki.

Od jakiegoś czasu ( kilkanaście dni ) zauważyliśmy że ptaki ( wrony czy gawrony nie wiem duże czrne ) upodobały sobie nasz komin dymowy od kominka. Znosiły sobie na naszych oczach różne patyczki i wrzucały to do komina. Jako że dopiero to zaobserwowaliśmy nie panikowaliśmy z tego powodu i stwierdziliśmy że "się wezwie dekarza to założy kratkę od góry na komin dymowy" Tyle że te "się wezwie" trwało owe kilkanaście dni do dzisiaj. Cztery dni temu Teść przepalił w kominku profilaktycznie aby wypędzić te ptasie towarzystwo. Niestety chroboty dobywające się z komina wskazywały na całkiem sprawne dalsze wicie gniazda przez wspomniane ptaki. Zadzwoniłem po dekarza - zmienił telefon, więc pomyślałem że zanim znajdę następnego sam rozprawię się z intruzami. Wlazłem w tym celu na wcale nie mały komin i zagladnąłem od góry. I myślę że widok miałem na jakieś 5-6m wgłąb komina. Nic podejrzanego nie stwierdziłem - było pusto. Zlazłem i nasłuchuję i wyraźnie słyszę że coś chrobocze mi w kominie. OOO nie tak to nie będziemy się bawić...zaraz zrobię z tym porządek. Załadowałem kominek i zacząłem go rozpalać. Nie szło mi to łatwo, dymu mi nie ciągnęło do komina tylko wokół paleniska - już wiedziałem że mam przytkany komin. Polazłem zobaczyć z zewnątrz i dymiło się z komina - marnie jakoś ale się dymiło. Po powrocie dowaliłem tektury i kilka szczapek. Dym w kominku już był tak gęsty że nie widziałem ognia i wtedy coś ziuchnęło i wyssało cały ten dym z kominka a ogień buchnął jak oszalały - polazłem na zewnątrz i wokół domu było siwo od dymu i wszędzie latały szczątki popalonych gałązek i innego badziewia niezbędnego do budowy gniazda. Niemal cały dach miałem tym zasypany. Dumny byłem z siebie i z tak wykonanego zadania. Wróciłem do domu, w kominku pięknie się paliło - cud miód. Poszedłem na poddasze popatrzeć czy tam wszystko ok i wracając usłyszałem znowu jakieś trzaski, sktrzypy - sam nie wiem co, dochodzące z kominka - nic głośnego w zasadzie to prawie to olałem. Podszedłem do kratek przy kominku ponasłuchiwać i właściwie nic nie stwierdziałem i już, już miałem odchodzić kiedy zauważyłem przez szczelinkę w wyczystce ogień. Po otwarciu wyczystki buchnął przez nią ogień do salonu - zbaraniałem. Nie będę opisywał następnych kilkunastu minut ale nikomu nie życzę w nowym domu takich przeżyć ( mieszkamy dopiero cztery miesiące ). Zalałem wodą kominek ( dobrze że to był dopiero początek palenia i nie osiągnął on wysokiej temperatury ) następnie wziłąłem się do zalewania wyczystki. Kilka wiader sprawę załatwiło ale po pierwszych wcale ogień nie malał i już miałem wzywać straż. No ale w końcu ugasiłem. Usiadłem, ochłonąłem i stwierdziłem że wzniecić pożar w domu jest tak łatwo jak splunąć - to straszne.

A znajomy strażak mówił mi że w 90% wyjazdów do nowych domów przyczyną zapalenia jest właśnie - KOMINEK !!! Teraz wiem że mówił prawdę :roll:

 

Drugą sprawą jest to że napełnienie kilkulitrowego wiaderka, kranem, w takiej sytuacji to wieczność - a nogi latają i są jak z waty a w głowie setki myśli... echhh nikomu nie życzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam komika ale pożar komina miałem dla mnie to CIEKAWOSTKA

A u mnie to było tak, rozpaliłem w kociołku miałowym otrzepałem się i do domciu mineło z pół godzinki dotykam kaloryfera a on coś za gorący.

No to dawaj na dół, a w kotłowni jeden świst patrze regulator nastawiony na 50* a na wyświetlaczu 75*, myśle co jest? otwieram piecyk a tam piekło, przez wentylator ciągnie że nie wiem aż sie sam kręci, ręke chce wessać, na wentylator worek założyłem, ręce się trzęsą ale patrze temp. spada, no to cyk worek zdięty kurcze temp rośnie.

Myśle jedyne wyjście trza wywalać opał, przydusiłem jeszcze woreczkiem i dawaj szufle i we wiadro, nadymiło się że hej ale wywaliłem.

A tam dalej huczy wychodze na dwór dym wali z komina, ja do pieca nic tam nic nima :o . Dawaj do rewizji jest! tam się pali otworzyłem wywaliłem przestało ale połowa nocki z głowy.

Teraz tak niech ktoś odpowie dlaczego dostał takiego ciągu od razu mówie że teraz już jest w porządku ciąg normalny, ale od tamtej pory założyłem piec gazowy i więcej w miałówce nie rozpalę chyba że jestem w domu i mogę przypilnować 8) .

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka dni temu grzebałem u siebie przy montażu wyczystki.

W tym sezonie spaliliśmy jakieś 3-4 m3 drewna. Dąb, brzoza i sosna - mniej więcej

w równych proporcjach. Z dna komina wybrałem pełne pudełko po butach szklistej sadzy :o .

Sporo. A co dopiero by było jakbym palił non-stop. Póki co pożaru komina unikęliśmy.

Ale - sądząc z lektury tego wątku - wszystko jeszcze przed nami.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...