smutna lidka 06.03.2005 20:26 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2005 jak się nietrudno domyślić, zamierzam się troszkę poużalać nad moim strasznym losem pracuję nie tylko w niedziele , ale we wszystkie pozostałe dni tygodnia również , z reguły do 22, 23, ale zdarza się, że nawet do 4, 5 rano chyba się starzeję, bo zaczynam mieć tego dosyć teraz wciąż jestem w pracy, i nie wyjdę stąd póki nie wysmaruję jeszcze jednej apelacji i dwóch pozwów (nic z tej trójki nie ruszone), a zrobiłam dziś już naprawdę DUŻO wiem, że szyciej bym skończyła nie otwierając tego wątku, ale mam lekki kryzysik Słuchajcie, a może Wy też jestescie w pracy i mażę się bezpodstawnie, bo tak po prostu musi być Jeśli tak, to zgłoście się Kochani, będzie raźniej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Majka 06.03.2005 20:31 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2005 Lidka, wysmaruj jeszcze jeden pozew.........................przeciw pracodawcy Sorry, nie powinnam się tu odzywać, bo w domu jestem Ale chciałam Cie podtrzymać na duchu Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
KAS01 06.03.2005 20:34 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2005 jak się nietrudno domyślić, zamierzam się troszkę poużalać nad moim strasznym losem pracuję nie tylko w niedziele , ale we wszystkie pozostałe dni tygodnia również , z reguły do 22, 23, ale zdarza się, że nawet do 4, 5 rano chyba się starzeję, bo zaczynam mieć tego dosyć teraz wciąż jestem w pracy, i nie wyjdę stąd póki nie wysmaruję jeszcze jednej apelacji i dwóch pozwów (nic z tej trójki nie ruszone), a zrobiłam dziś już naprawdę DUŻO wiem, że szyciej bym skończyła nie otwierając tego wątku, ale mam lekki kryzysik Słuchajcie, a może Wy też jestescie w pracy i mażę się bezpodstawnie, bo tak po prostu musi być Jeśli tak, to zgłoście się Kochani, będzie raźniej Ja tez teraz pracuje Tylko, ze skoncze po 22giej. Ale na szczescie nie dlatego, ze tak musze, tylko ze chce. Jestem daleko od domu i tak nie mialbym nic innego do roboty. Pracuje w takim systemie kilkanascie dni pod rzad (max do 3 tyg.) i robie sobie np. tydzien wolnego. pozdrawiam z Papenburga Konrad Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
smutna lidka 06.03.2005 20:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2005 Lidka, wysmaruj jeszcze jeden pozew.........................przeciw pracodawcy już dawno chciałam ale ... na ten mi własnie czasu nigdy nie starcza Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
smutna lidka 06.03.2005 20:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2005 Ja tez teraz pracuje Tylko, ze skoncze po 22giej. Ale na szczescie nie dlatego, ze tak musze, tylko ze chce. Jestem daleko od domu i tak nie mialbym nic innego do roboty. Pracuje w takim systemie kilkanascie dni pod rzad (max do 3 tyg.) i robie sobie np. tydzien wolnego. pozdrawiam z Papenburga Konrad no to Bracie, całusek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
paprotka 06.03.2005 20:44 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Marca 2005 ech... no ja własnie zeszałm z jedej zmiany ( etatu ) kury domowej : bajkę opowiedziałam, ogarnęłam kuchnię, strzeliłam herbatkę ( kubek Muratora ) i powinnam się wziąć za orkę drugiego etatu nie pocieszę najbliższe dwa tygodnie u mnie to siedzenie po nocy , 12 h przy komputerze albo : pobudka o 4.30 i kierat przez cały dzień ( rano mi się lepiej pracuje ) "nagrodą" są poźniej dwa tygodnie oddechu ale co to za "oddech" jak trzeba dom - pobojowisko do stanu używalności doprowadzić , nadrobic braki w temacie "gotowanie", zaopatrzyc lodówkę i spiżarnię , zrujnowano urodę i zdrowie podreperować , towarzysko się poudzielać , braki - miziaki odpracować , o deficycie wychowawczym nie wspominając nic to - taki lajf poźniej za to z czystym sumieniem odpalam komputer by stan konta sprawdzić pozdrawiam klasę pracującą Ps. a na lenia i kryzysik forumcio dobre, dobre Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Maggie 07.03.2005 08:30 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2005 smutna lidko, ja też tak miałam - od października do początku lutego. Dwa etaty dydaktyczne, praca nad większym projektem dla pewnego wydawnictwa (terminy! terminy!). Piątek, świątek, niedziela - nie ma zmiłuj się. Zrobiłam sobie dosłownie 4 dni wolnego na Boże Narodzenie - już był mail z "uprzejmym zapytaniem". Oj ciężki to był czas dla mnie i dla mojej rodzinki. Ale przetrzymaliśmy. Teraz jest trochę lepiej. Nawet miałam wolny weekend - poszłam z dziećmi na basen i z mężem do kina. Niesamowite, już zapomniałam, że tak można! Jeśli taki kierat zdarza się okresowo, a potem można złapać oddech - to jeszcze pół biedy. Gorzej, jak wejdzie w nawyk, to się można nagle obudzić w domu - pustym, bo bliscy nie wytrzymali życia z pracoholikiem, albo w szpitalu - po ostrym zawale zawale. Pozdrawiam Maggie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
aha26 07.03.2005 09:20 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2005 Smutna lidko! Ja osobiscie nie pracuje poniewaz jeszcze studiuje,ale za to moj maz pracuje 7 dni w tygodniu a w sobote i niedziele ma najwiecej pracy.Maz jest masazysta a ludzie zmeczeni po calym tygodniu pracy chca sie masowac wlasnie w weekend. Nie martw sie moze bedzie lepiej Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Salamandra 07.03.2005 11:59 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2005 Ja pracuję od poniedziałku do piątku (7-15) a i tak mam juz dość . Podziwiam Cię ,że tyle pracujesz i jeszcze nie zwariowałaś. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
mdzalewscy 07.03.2005 17:50 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2005 pracuję w każdą soboty, a w papierach mam że nie pracuję w soboty, w firmie nie ma obowiązku, można nie pracować (w ogóle) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Ulka 07.03.2005 17:54 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2005 Cześć, pocieszę Cię: ja zawsze miałam bardzo dużo pracy. Od maja do grudnia miałam bardzo bardzo bardzo dużo pracy. Teraz z powrotem mam bardzo dużo pracy i czuję się, jakbym była na urlopie. Może Ty też tak będziesz niedługo miała.Ulka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
patunia 07.03.2005 18:48 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2005 Podziwiam, podziwiam, naprawdę! Ja też nie leniuchuję, ale staram się choć jeden dzień w tygodniu zupełnie nie zajmować się pracą. Zazwyczaj wracam z pracy ok. 14.00, czasem i prędzej, ale potem czeka mnie ślęczenie nad wypracowaniami, sprawdzianami, przygotowywanie lekcji, wypełnianie papierów itp. Tak, że kończę wieczorkiem. Ale soboty i niedziele zawsze wolne i bardzo to sobie cenię. Mam wtedy czas dla domu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
BK 07.03.2005 20:16 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2005 A ja pracujem od rana do popoludnia na etacie a potem tak jak paprotka w domu dom jest w stanie używalności jedynie dzięki opiekunce do dzieci Pozdrawiam pracujących o dziwnych porach Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Luśka 07.03.2005 20:27 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2005 To ja też w tym klubie.... tak zwany nienormowany czas pracy, ale terminy bardzo ścisle określone. Czyli na okrągło. U nas już standardową odzywką jest tekst do sekretarki - od jutra wpisz mi 3 dni urlopu, a w pracy będę koło 9, jak zwykle.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
smutna lidka 07.03.2005 20:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2005 dzięki kochani za "zgłoszenia' i za słowa otuchy troszkę mnie to rozczarowało, że nie zgłosił sie nikt, kto by pracował więcej ode mnie, ale może jeszcze nic straconego Czekamy! dzisiaj nie mam kryzysiku, bo w tygodniu o tej porze być w pracy to normalna sprawa, ale jak widzicie i tak tu zaglądam jak widzicie pretekstów nie potrzebuję z resztą w ogóle nie wiem jak mogłam dawniej w pracy tyle czasu samotnie (czyt.: bez Was) wytrzymać Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
KAS01 07.03.2005 21:40 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2005 ...troszkę mnie to rozczarowało, że nie zgłosił sie nikt, kto by pracował więcej ode mnie, ale może jeszcze nic straconego .. Gdybym takie pytanie zobaczyl jeszcze jakies 5-6 lat temu, to bym Cie przebil. Zdazalo mi sie pracowac az do utraty przytomnosci (np. w takim systemie: 10h pracy bez oderwania sie od kompa, po czym 2h snu i tak w kolko - na trzecia dobe padalem). Wtedy praca przez wiele miesiecy, bez dnia wolnego (z ponad 100 godzinnym tygodniem pracy) tez byla dla mnie czyms normalnym. Bylo to spowodowane tym, ze aby zaistniec i sie przebic musialem sie podejmowac zlecen juz przeterminowanych, gdzie projekty wyceniane na np. 300h mialy byc zrobione "na wczoraj". Na szczescie teraz juz nie musze tak pracowac. Czasami sie jeszcze zdazaja bardziej napiete tygodnie, ale nie mam co narzekac. pozdrawiam Konrad Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
smutna lidka 07.03.2005 22:01 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2005 Konrad ja nie mogłabym spać 2 h - muszę sie wysypiać, bo inaczej jestem naprawdę zła (dzisiaj mi się to nie udało i mniej wiecej do 16.00 odzywanie się do mnie choćby słówkiem było czystym szaleństwem , a już zadawanie pytań to w ogóle. Niestety szlaleńców w okolicy nie brakuje i dostałam masę nowych spraw, które teraz wciąż robię - teraz już jestem wypoczęta i spokojana, choć oczywiście nie wypoczywałam) Ile miałeś lat pracując tak dużo, jeśli oczywiście wolno spytać? Ja mam teeraz 28 i z miesięca na miesiąc pracuję coraz więcej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
smutna lidka 07.03.2005 22:45 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Marca 2005 Konrad kontynuuję, bo mi zaimponowałeś, wiesz tą utratą przytomności i 2 h snu ja nie jestem taka twarda a wręcz jestem mięczakiem poza tym raczej nie uda mi sie "zaistnieć"/wybić lubię pracować, pod jednym zasadniczym warunkiem - praca musi wymagać myślenia, co oznacza, że wciąż potrzebuję nowych probl. - prawo jest pod tym względem dosyć satysfakcjonujące, choć nie zawsze nie napisałbyś czegoś o swojej pracy? pamiętam z innego watku, że studiowałeś chyba oceano- coś tam (przepraszam, nie pamietam) a nie myślcie, że jestem złośnicą , wyspana bywam urocza nawet w czternastej godzinie pracy ale nie zawsze to fakt za jakąś godzinkę zmywam sie do domu (od 8 rano do 1 w nocy to chyba 17h ) Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
KAS01 08.03.2005 10:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Marca 2005 Lidko Skoro pytasz, to odpowiadam. Teraz mam 31 lat, czyli wtedy gdy tak pracowalem to mialem 25-26. Do pracy na okraglo przyzwyczailem sie juz na studiach (Oceanotechnika). Pracowalem wtedy na calodobowej automatycznej myjni samochodowej. Mialem tam taki uklad, ze moglem przychodzic do pracy kiedy chcialem (po telefonicznym umowieniu sie). Byl tam zawsze duzy ruch (nawet do 800 samochodow na dobe), wiec pomoc prawie zawsze sie przydawala. Pracowalem wiec w weekendy po 15h, a w tygodniu przed lub po zajeciach. Uczylem sie i robilem projekty po nocach. Bylo to o tyle dobre, ze laczylem prace fizyczna z umyslowa, wiec nie bylem az tak zmeczony. Zaraz po skonczeniu studiow pojechalem do Londynu. Jak juz wspominalem w innym watku, spotkalem na poczatku studiow dalekiego kuzyna z Niemiec, ktory zaproponowal mi wspolprace jak skoncze odpowiedni kierunek (konstrukcja okretu). Edukacje skonczylem, a kuzyn jeszcze wtedy nic dla mnie nie mial (i nawet nie wiadomo bylo, czy bedzie mial). Jakos nie za bardzo wyobrazalem sobie prace za tyciac pare zlotych w jednej z lokalnych firm z mojej branzy (chcialem koniecznie pracowac w wyuczonym zawodzie), wiec wyjechalem do Anglii. Chcialem tam sie nauczyc jezyka oraz przeczekac okres, az kuzyn bedzie mial zlecenia (co tez sie stalo po 8 miesiacach). Pracowalem tam dosc ciezko (i chodzilem do b.dobrej szkoly - Callan) za kiepskie pieniadze. Pobyt tam byl dla mnie niezla lekcja. W czasie tego pobytu w Londynie dostalem telefon, ze mam natychmiast przyjezdzac do Niemiec, bo firma z ktora wspolpracowal kuzyn ma kupe zlecen i nie radzi sobie z ich terminowym wykonaniem. Gdy juz sie tam stawilem, to dostalem od razu konkretny projekt do wykonania. Nie znalem wtedy wogole programu na ktorym mialem go wykonac (nawet nigdy o nim nie slyszalem - chodzi o Catie V4 pod UNIXa), nie znalem norm zakladowych stoczni ktora byla odbiorca projektu, nie znalem tez niemieckiego zargonu technicznego (a jest to potrzebne aby sprawnie sie poruszac po rysunkach) Na szczescie znalem na tyle angielski, aby moc sie poruszac w dokumentacji (bo ta jest prowadzona zawsze w jezyku narodowym i angielskim). Musialem sie uczyc wszystkiego naraz i robic rownoczesnie projekt (na szczescie bardzo prosty). I praktycznie malo kto mi wtedy w tym pomagal (a wlasciwie to tylko jeden stary Sloweniec, ale jemu tez nie moglem zawracac zbyt czesto glowy, bo mial swoja robote). Jakby tego bylo malo, to wkrotce firma wypozyczyla mnie do biura na teren stocznii (tam tez sobie nie radzili z terminami) I wtedy wlasnie bylo tak, ze jechalem na 6ta do stoczni. Po 10 godz. do biura firmy (bylo obok). Tam sie 2 godz. przespalem w pustym pokoju i siadalem do swojej roboty na kolejne 10 godz. Pozniej znowu 2 godz snu i do stocznii. Na 3 dzien stracilem w tej stocznii przytomnosc (czulem, ze to sie zdazy i uprzedzilem siedzacych ze mna Niemcow, ze nie jestem chory, a jak padne to ze zmeczenia). Wtedy zrobilem sobie parogodzinna przerwe, porzadnie sie wyspalem i znowu do roboty. Pracowalem tak gdzies kolo 3 miesiecy (oczywiscie nie codzinnie po 20 godz, ale 16 bylo norma). Kolejne jakies pol roku bylo o tyle lepsze, ze rzadko juz pracowalem do rana (na ogol konczylem 11 - 2, a zaczynalem 8-10 ta). Wyrobilem sobie wtedy niezla marke na stocznii. Wiedziano, ze jestem w stanie sobie poradzic z najbardziej napietym terminem. Moje projekty byly w miare bezbledne (a w przypadku projektu, ktory ma po kilka zmian dziennie jest to naprawde trudne), tak ze nawet po jakims czasie jak sprawdzajacy widzial w tabelce, ze to ja to nawet nie sprawdzal, tylko sie podpisywal. Ten okres pracy, to bylo takiego swojego rodzaju "frycowe" od ktorego pozniej moglem odcinac kupony. Do teraz czesto zdaza sie tak, ze stocznia wydajc zlecenia na zewnatrz wskazuje kto ma je wykonac. Dzisiaj to pracuje w zasadzie kiedy chce. A wlasciwiej, to kiedy mam zlecenia, bo te nie zawsze sa; np. w czasie wojny w Iraku popyt na cruisery spadl do zera i przez wiele miesiecy nie mialem zadnej pracy. Teraz tez robie jakas drobnice (barki rzeczne) czekajac na powazne zlecenia od Meyer Werft (maja byc w czerwcu) czyli na takie stateczki jak na obrazku obok. pozdrawiam Konrad PS. Przepraszam, ze tak rozwlekle to opisalem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Mirosław Kotuszewski 08.03.2005 13:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Marca 2005 Super. Gratuluje samozaparcia. Jestes gosc cala geba. Jakby tak wszyscy pracowali w kraju a nie musieli za granica to druga Japonia by tu juz dawno byla. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.