Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

"pracujące" niedziele (:


Recommended Posts

...Jakby tak wszyscy pracowali w kraju a nie musieli za granica to druga Japonia by tu juz dawno byla. :)

 

Nie jest tak zle. Zabieram prace Niemcom :wink: , ale podatki place w Polsce. :D

 

PS. Bardzo chcialbym pracowac w Polsce. Nawet sie jakis czas temu rozgladalem za tym. Trafilem na biuro, ktore zajmuje sie projektowaniem jachtow dla amerykanskiego odbiorcy. Oczywsicie byli mna zainteresowani. I tez mieli taki system, ze jak jest robota, to sie robi az sie skonczy. Zaproponowali mi 800 zl na reke i 700 zl pod stolem. Nie musze chyba dodawac co im na to odpowiedzialem. :wink: :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja spróbuję was przelicytować :)

 

jak miałam tyle lat co wy :oops: czyli 25-29 to pracowałam od 7.00 do 19.30 dzień w dzień - kursy językowe w trzech szkołach. W przerwach (okienka) przygotowywałam się do zajęć, wieczorem po powrocie do domu też. przygotowanie na cały tydzień w sobotę wieczorem i w niedziele. Wieczorami (od 10.00 czasami do rana) tłumaczenia. Weekendy - co drugi tydzień zaoczni studenci, potem tłumaczenia i przygotowywanie się na cały tydzień na następne zajęcia. Koszmar

ale nie było dzieci, więc życie rodzinne mogło poleżeć odłogiem i leżało.

Wkurzały mnie tylko imprezy towarzyskie - byłam tak wypruta że o godzinie 23 w sobotę zamykały mi się oczy nad drinkiem i wkurzało mnie że goście zamiast iść siedzą a nikt nie chciał zrozumieć że jestem wykończona

potem pierwsze dziecko, dalej taka praca po dwóch latach, potem praca na etacie od 8 do 18-20, czasami dużo dłużej - ale sporym zaskoczeniem było to że można wrócić do domu po południu i NIC NIE ROBIĆ - oglądać serial etc. Tak, to było miłe zaskoczenie i nowe doświadczenie. Wolne popołudnie i wieczór.

 

A potem tak się stało że oprócz pracy na etacie zaczęłam brać różne zlecenia - tłumaczenia (niektóre za niezłe stawki - kuszą ...) - byłam do tego zmuszona - i dalej pracuję od rana do popołudnia, a potem najczęściej po południu i wieczorem w domu, po "oprawieniu" dzieci (tak nazywam czynności pielęgnacyjno-opiekuńcze towarzyszące kładzeniu spać) tłumaczę różne dziwne rzeczy. Pobudka często o drugiej lub trzeciej w nocy i dalej do 7.00, no a potem całe weekendy też.

 

Bardzo brakuje mi luzu typu "nie mam co robić" albo poplotkowania z koleżanką na mieście

albo włóczenia się po sklepach czy mieście bez celu.

 

I coraz bardziej mnie wkurza że za taką pracę nie stać mnie na bezstresowe budowanie domu czy fajny samochód.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 months później...
A ja pracuję średnio 400 godzin w miesiącu- nie ma mnie wtedy w domu, mam dwoje małych dzieci, pracuję juz tak prawie 12lat- odliczyłam przerwy na urodzenie dzieci. I juz mi sie żygac chce od tej pracy. Na dom tez jeszcze nie uzbierałam. Marze o wolnym beztroskim dniu - i wyspaniu sie do woli, na gości patrzec nie mogę, bo myślę,że przez nich pójde późno spać, na wszystko patrze wilkiem, a zwłaszcza na to co powoduje brak snu-imprezy,imieniny, bale, nawet sylwester,świeta- wtedy tez pracuję. Teraz tez jestem w pracy ale na szczęscie mam kompa.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Smutna Lidko......

dopiero teraz dowiedziałam się o takim wątku.....

myślę, że Cię rozumiem.....

miałam podobnie..... tak właśnie do 28 roku życia.... do tego studia doktoranckie, zajęcia ze studentami, zwłaszcza zaocznymi w sobote i niedziele.....

potem urodził się syn..... potem córka.... siłą rzeczy zwolniłam tempo....

teraz jestem "jakby" na swoim...... "jakby", bo w gronie 7 a za miesiąc 11 wspólników.....i czas płynie nieco wolniej.... chociaż nigdy nie ma tak, żebym miała zupełnie spokój i wolny czas.... podobno w Warszawie jest gorzej.... na prowincji więcej luzu....

cóż, należy Ci chyba zyczyć szybkiego wybicia się na samodzielność... dobrej asystentki.... i sekretarki.... a może i sprawnego aplikanta do pomocy .... :)

Pozdrawiam serdecznie,

gaga2

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóz, nigdy nie pracowałam tyle co Wy, a przynajmniej nie przez dłuższy czas. Zwykle max. o godz. 21.00 kończę wszystkie zajęcia i staram się mieć czas dla siebie. A jak mi się zdaży, że pracuję do 1-2 w nocy (dłużej nie ma sensu bo i tak nie kontaktuję) to na drugi dzień zaczynam dopiero koło 10-11 rano.

Dopiero ten wątek uświadomił mi, że chyba mam dużo szczęścia, że mogę sobie na takie luksusy jak wolny czas pozwolić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks później...

a ja pracuję w tzw. świątek, piątek i niedziela, czyli moja praca nie przewiduje wolnych weekendów czy świąt, chyba że się weźmie na ten okres urlop ( o ile się dopchasz łokciami do takich wolnych terminów w planach urlopowych). Na dodatek jak mam pracowac w nastpenym tygodniu dowiaduję się w piątek w bieżącym tygodniu, czyli nic nie można sobie zaplanować: ani pójścia do lekarza, ani weekendu u rodziców, że już nie wspomnę o ustabilizowanej możliwości odbierania dziecka z przedszkola.

A najbardziej to mnie denerwuje jak w piątek trąbią w radio, że już tylko kilka godzin i już wolny weekend. Dla kogo wolny, dla tego wolny ...Dobrze, jeżeli trafi się jeden dzień na weekendzie wolny, bo cxzasami to całą sobotę i niedzielę jest się skazanym na przyjście do pracy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja pracowałam sześć dni w tygodniu od 13 do 20-21 (wolna na bank była tylko sobota, a niedziela jedna w miesiącu), w święta (drugi dzień) i zawsze wtedy, gdy inni mieli jakieś długie weekendy. Z wyjazdowych imprez, wesel itp., musieliśmy się urywać, gdy rozkręcała się zabawa, bo ja w niedzielę miałam być przytomna. I tak przez parę lat. Aż wreszcie powiedziałam dość, z premedytacją poszłam na ciążowe chorobowe, urodziłam sobie synka, wykorzystałam wszelkie przysługujące mi urlopy i... odeszłam z pracy. To było jedyne rozsądne wyjście, bo byłam przez cały tydzień sama z dzieckiem, mąż pracuje wiecznie gdzieś daleko. Wiem, że to była dobra decyzja. Wiem to, gdy patrzę na dziecko. Nie byłoby takie moje, wychowywane przez różne dochodzące osoby. Oglądałoby matkę przez cztery godziny dziennie (bo wieczorem chyba nie byłoby szans na zabawę, wcześnie zasypia). Jeśli chodzi o pracę, jestem w zawieszeniu. Coś tam sobie robię na zlecenie, ale jest tego niewiele. Myślę, że to jest przysłowiowy życiowy zakręt, nie wiem, co za nim zastanę. Ale chciałabym wreszcie zawodowo zajmować się czymś, co przyniesie mi trochę więcej radości. Mam nadzieję, że coś takiego znajdę. I mogłabym wreszcie zrealizować któryś ze swoich dawnych planów, marzeń... Może się uda.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...