Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Labilność nastrojów


smartcat

Recommended Posts

Mam dwie kwestie pod dyskusje jak i moze jakies cenne uwagi w kwestii "numero due"

NUMERO UNO: To raczej ankieta powinna być ale...

Jak jest wasza sinusoida w kwestii nastrojów???

 

Przyjmijmy stan neutralny za zero, depresję za -1, euforię na +1.

 

U mnie amlituda moich nastrojów oscyluje gdzieś od +0,4 do -0,25. tworząc dość wypłaszczona sinusoidę. Taki troche chłody jestem :-( Mam wrazenie że być może tracę coś że nie przeżywam tych stanów euforycznych choc plusem jest że nie wiem co to depresja.A jak moi drodzy jest u Was? Jak wpływa na wasze życie duża "amlituda drgań" czyli ciagle jazdy "od bandy do bandy". Może ktos subiektywnie ma jeszcze płaściej niz ja i co wtedy - życie ma smak?

 

NUMERO DUE: Mam kolezanke, blisko 30tki. W zasadzie zawsze robiła wszystko żeby utrzymywać się blisko +1,5 a skala kończy się jak wspomniałem na +1. Oczywiście były potem depresje nawet kilkumiesięczne. Dodam że miała finansowe i organizacyjne mozliwosci żeby się ciągle nakrecać np dziś pomysł zeby jechać do Meksyku, jutro kupiony bilet do Cancun, generalnie realizowała swoje szalone pomysły szybko i bez problemów i to ją wprawiało w mocno euforyczny nastrój.No ale przez splot róznych okoliczności, równiez terapii, juz tej dużej aplitudy nie ma. Wyciszona ją, wypłaszczono a sama mówi że nic ja już nie cieszy, że juz jest stara, że przezyła zycie, że wszystko juz za nia. Dzieci nie chce mieć. Co z nią bedzie dalej? Znaliscie kogos takiego i jak się to skończyło? Czy wróci jej radość zycia? Czy bedzie potrafiła cieszyć się rzeczami małymi, zwyczajnymi?

Czy jest jakiś sposób by jej pomóc?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze nie ma 30 a już się czuje stara?! :o

Że to niby wszystko za nią?! Przed czterdziechą?

Życie zaczyna się po trzydziestce, a może nawet czterdziestce ...

Ja tam staro się nie czuję choć swoje lata mam ... :oops:

A i u mnie - wg twojej skali - nastroje skaczą od -5 do +5 :lol:

Mimo skończonych ... xxx lat

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ad numero uno.

Nie mogłes ustalic skali od 1 do 10? W ułamkach jestem cieńka 8) :D

U mnie amplituda większa, ale bronie się przed euforia i depresją.

 

Ad numero duo.

Koleżanka musi dorosnąć. Koniec czasów "studenckiej beztroski". Im wyżej sie wdrapiesz tym zwyższa sie spada. 8) Jak jest inteligentna to sama dojdzie do tego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ad numero uno.

Nie mogłes ustalic skali od 1 do 10? W ułamkach jestem cieńka 8) :D

U mnie amplituda większa, ale bronie się przed euforia i depresją.

 

Ad numero duo.

Koleżanka musi dorosnąć. Koniec czasów "studenckiej beztroski". Im wyżej sie wdrapiesz tym zwyższa sie spada. 8) Jak jest inteligentna to sama dojdzie do tego.

 

UNO: Ok masz racje może wygodniej bez ułamków czyli skala od -10 do +10!

A jak sie bronisz przed wspomnianymi ekstremami???

 

DUE: Próbuje dorosnąć: ma psa i obowiązki z nim związane. I dlatego mawia że nie chce dzieci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze nie ma 30 a już się czuje stara?! :o

Że to niby wszystko za nią?! Przed czterdziechą?

Życie zaczyna się po trzydziestce, a może nawet czterdziestce ...

Ja tam staro się nie czuję choć swoje lata mam ... :oops:

A i u mnie - wg twojej skali - nastroje skaczą od -5 do +5 :lol:

Mimo skończonych ... xxx lat

 

Ona od lat zyła BAAARDZO intensywnie. Myślę ze szukała różnych silnych wrazeń i przeżyła więcej niż inni w krótkim czasie a teraz ma w sobie cos na kształt wypalenia. Myślę że nalezy do tych co wolą zyć szybko i umrzeć młodo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak się bronię?

Rozsądkiem /przychodzi z wiekiem/ i rozumem /uchodzi z wiekiem 8) /.

 

Rozsądek - wiesz, jakie masz obowiązki wobec siebie, rodziny, ludzi, wiesz, jakie ryzyko niesie popadanie w skrajności.

Rozum - pozwala Ci się odnaleźć . :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja myślę że Ta pani prowadziła bardzo beztroskie życie co za pewne pozwalał jej na to stastus finansowy. Dobrze się czuła robiąć wciąż szalone rzeczy, robiąc to na co ma ochotę. Trudno w takim tempie życia znaleźć czas na rodzinę i dzieci bo tu już nie można pomyśleć sobie wieczorem :" jutro lecę na Majorkę ", bo sa dzieci, obowiązki, mąż itp. itd.

Nie piszesz dlaczego znajoma " zwolniła" tempo życia, czy jej to samo przeszkadzało - ta niestabilność, czy może pod wpływem innych zaczęła odwiedzać psychiatrę ( psychologa) a ten zaczął "głaskać" jej żywioł.Bo zapwene wg otoczenia żyła "nienormalnie"

Może właśnie to jast dla niej sposób na życie, może ona czuje się z tym szczęśliwa - szalone wypady, podróze , ciągle coś się dzieje .Chyba że były jakieś inne przyczyny albo powody że musiała zwolnic tempo życia ( np. finansowe) i tu już będzie problem żeby normalność też cieszyła .

 

Paty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie piszesz dlaczego znajoma " zwolniła" tempo życia, czy jej to samo przeszkadzało - ta niestabilność, czy może pod wpływem innych zaczęła odwiedzać psychiatrę ( psychologa) a ten zaczął "głaskać" jej żywioł.Bo zapwene wg otoczenia żyła "nienormalnie"

Może właśnie to jast dla niej sposób na życie, może ona czuje się z tym szczęśliwa - szalone wypady, podróze , ciągle coś się dzieje .Chyba że były jakieś inne przyczyny albo powody że musiała zwolnic tempo życia ( np. finansowe) i tu już będzie problem żeby normalność też cieszyła .

 

Paty.

 

Jest tak że finanse to nawet sie jej polepszyły ( firma jakkby sama sie kręci i nie wymaga dużego wkładu czasowego) więc mozliwości wciąż są, jednakże "znieczuliła się" na silne bodźce i to co kiedys sprawiało frajdę juz tak NIE kręci. Żyła w ciągłym biegu szukajac coraz mocniejszych wrażeń - ciagle sie cos dziąło: nowa miłośc, nowe znajomosci, nowe miejsca do zobaczenia, nowe szaleństwa do bólu, do utraty tchu. I zaczeło jej to przeszkadzać ( depresje też). Pewno decyzje żeby zaliczyc psychologów, psychiatrów, trenerów, szamanów, wrózki, terapie, szkolenia wynikała zarówno z jej własnych potrzeb jak i presji otoczenia które nie nadążało za nią, nie rozumiało, nie akceptowało na dłuższa metę jej poczyniań.

Tak, według otoczenia żyła troche "nienormalnie" jak to nazwałaś!

skutek jest taki że uwaza że wszysto "smakuje teraz kartoflem"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To kobitka ma cholerny problem.

Jej trzydziestoletnim życiem można by było obdzielić conajmniej 5 osób. Ta intensywność życia zatarła w niej umiejętność cieszenia się z codziennych małych rzeczy. Czy ona ma kogoś bliskiego, mężą , partnera, kogoś z kim jest szczęśliwa. Bo takie szalone życie to wg mnie ucieczka od samotności.

Moim zdaniem powinna zdecydować się na dziecko, to nadałoby sens jej życiu, odnalazłaby w nim njpiekniejsze wrtości, miłość, przywiązanie, odpowiedzialność. Ona boi sie dorosnąć. Może to jakieś urazy z dzieciństwa?. Dobry terapeuta i wsparcie bliskich powinno ją wyciągnąć z dołka.

 

Paty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Paty, może ona nie chce tej stabilności ? Może właśnie przed tym uciekała, patrząc, kto jej dotrzyma kroku ?

Jeśli się przyjmie czyjś styl życia, dopasuje się do reszty, do ogółu, to może cała ta reszta będzie zadowolona, wszyscy będą zadowoleni - poza tym który się dopasował. Chyba wybiegała za bardzo do przodu, nikt jej nie mógł dogonić, a samotnikiem trzeba chcieć i umieć być. Więc przestała wyrywać do przodu, wytłumaczono jej, że to niedobre rozwiązanie, ona w to uwierzyła [rozumiem, że to była dobra terapia, bo ją przekonała] dopasowała się do reszty, zmieniła, spauzowała, reszta się cieszy, a ona wegetuje, bo pewnie teraz nie jest sobą. Tęskni za szaleństwem czegoś w rodzaju bycia w jednym dniu na obu stronach globu, a teraz ma "tylko" psa.

"Dopasowanie" - kiedyś najbardziej znienawidzone przeze mnie słowo.

 

Co do amplitudy - to jest meczące dla bliskich, ale jeśli ma się nad tym pewną kontrolę, nie trzeba się tego bać, wtedy życie jest pełniejsze. Po to w sumie są kręcone łzawe filmy i nagrywana skoczna muzyka, po to jest alkohol i używki, żeby się wspomagać - na smutno bądź na wesoło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

posłużę się terminologią okołopiłkarskonożną :wink: :

1. "bo czasem są tacy, co nie umią gryść trawy", a bez "gryzienia trawy" nie pozna się jej smaku :wink: w życie, jak w dobry footbol trzeba włozyć trochę serca i masę pracy, nawet jesli się nie wygra( wygrywa) - to gra się do końca, na maxa, to jest istota i sens "widowiska"

 

30 - tka to dość fatalny etap :wink: : człowiek wreszcie dorasta :o

najpierw się ogladą i opłakuje utraconą młodość, rozlicza sie z tego "co chciał" i z tego co mu wyszło

a potem musi zobaczyć tę perspektywę do zagospodarowania

u mnie się otworzyły takie prerie :lol: , że boje sie czy mi życia starczy żeby tej "trawy się nachapać " :D

i to niewiele ma wspólnego ze "stabilizacją" i brakiem bodźców

stablizacja daje mi szansę na bezpieczne eksplorowanie obszarów zainteresowań, na fascynująca podróż w głąb, uwalnia mnie od "muszę", otwiera drogę do "chcę" :D

 

a amplituda na "0" to chyba nirwana jest :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, bardzo ciekawy temat. To jest problem tzw. yappi, którym się udało. Podobno. Tylko tak naprawdę nie wiadomo, co im się udało. Moim zdaniem zaburzyć normalny fizjologiczny porządek, któremu gwałt zadała cywilizacja. Owej 30-latce brakuje po prostu dojrzałości emocjonalnej. Większość emocji, które przeżywała było zbyt intensywnych, by przyniosły pozytywne skutki. A jeśli już, to na krótką metę. Pozorny doping adrenalinowy, którego doznawala realizując to co chce (a nie to co musi) spowodowały , że albo wrażenia muszą być coraz większe, albo właśnie ten efekt wypalenia - czyli żadne bodźce już nic nie są w stanie wywołać. Takie zjawisko nosi nazwę desensytyzacji receptorów. Niestety, tak jak natura, musimy mieć w życiu różne pory roku; i euforii (lato) i wyciszenia (zima) - po to, by organizm mial czas na adaptację, przemyślenia, smakowania rzeczywistości w takim tempie, w jakim każdy z nas jest w stanie dojrzeć. Właśnie emocjonalnie. Umiejętność dochodzenia do sedna smaku polega nie tempie, a na jakości. Stare powiedzenie mówi - jak jabłko dojrzeje, to samo spadnie. Niestety, jak spadnie za wcześnie to pożytku z niego raczej już nie będzie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ona ma kogoś bliskiego, mężą , partnera, kogoś z kim jest szczęśliwa. Bo takie szalone życie to wg mnie ucieczka od samotności.

Moim zdaniem powinna zdecydować się na dziecko, to nadałoby sens jej życiu, odnalazłaby w nim njpiekniejsze wrtości, miłość, przywiązanie, odpowiedzialność. Ona boi sie dorosnąć. Może to jakieś urazy z dzieciństwa?. Dobry terapeuta i wsparcie bliskich powinno ją wyciągnąć z dołka.

 

Paty.

 

Nie ma partnera - ciagle szuka i nikt nie jest dość dobry, nadążajacy i w ogóle. W zwiazkach ma tak jak w zyciu od euforii do depresji i odrzucenia partnera. Dziecka nie chce bo wzięła sobie psa i na podstawie obowiazków jakie teraz ma sadzi że nie jest w stanie zajmowac sie dzieckiem tak jak tego mały człowiek wymaga. Urazów z dzieciństwa raczej nie ma- normalna rodzina choc zasobna finansowo i raczej nie zaniedbujaca jedynej córki.

 

Paty, może ona nie chce tej stabilności ? Może właśnie przed tym uciekała, patrząc, kto jej dotrzyma kroku ?

Jeśli się przyjmie czyjś styl życia, dopasuje się do reszty, do ogółu, to może cała ta reszta będzie zadowolona, wszyscy będą zadowoleni - poza tym który się dopasował a ona wegetuje, bo pewnie teraz nie jest sobą. Tęskni za szaleństwem czegoś w rodzaju bycia w jednym dniu na obu stronach globu, a teraz ma "tylko" psa.

"Dopasowanie" - kiedyś najbardziej znienawidzone przeze mnie słowo.

 

 

O, to, to, to taki był mniej więcej scenariusz, zupełnie jakbys ją znał :-)

 

 

Co do amplitudy - to jest meczące dla bliskich, ale jeśli ma się nad tym pewną kontrolę, nie trzeba się tego bać, wtedy życie jest pełniejsze. Po to w sumie są kręcone łzawe filmy i nagrywana skoczna muzyka, po to jest alkohol i używki, żeby się wspomagać - na smutno bądź na wesoło.

 

Ponury tez jestem zwolennikiem uzywek w umiarkowanej ilości. Nawet narkotyków róznych nalezy spróbować!

 

a potem musi zobaczyć tę perspektywę do zagospodarowania

u mnie się otworzyły takie prerie :lol: , że boje sie czy mi życia starczy żeby tej "trawy się nachapać " :D

 

Paprotko własnie w tym problem, duuuzy problem, ze u niej NIE OTWIERAJĄ się żadne prerie, ona już je według niej przemierzyła!

 

No, bardzo ciekawy temat. To jest problem tzw. yappi, którym się udało. Podobno. Tylko tak naprawdę nie wiadomo, co im się udało. Moim zdaniem zaburzyć normalny fizjologiczny porządek, któremu gwałt zadała cywilizacja. Owej 30-latce brakuje po prostu dojrzałości emocjonalnej. Większość emocji, które przeżywała było zbyt intensywnych, by przyniosły pozytywne skutki. A jeśli już, to na krótką metę. Pozorny doping adrenalinowy, którego doznawala realizując to co chce (a nie to co musi) spowodowały , że albo wrażenia muszą być coraz większe, albo właśnie ten efekt wypalenia - czyli żadne bodźce już nic nie są w stanie wywołać. Takie zjawisko nosi nazwę desensytyzacji receptorów. Niestety, tak jak natura, musimy mieć w życiu różne pory roku; i euforii (lato) i wyciszenia (zima) - po to, by organizm mial czas na adaptację, przemyślenia, smakowania rzeczywistości w takim tempie, w jakim każdy z nas jest w stanie dojrzeć. Właśnie emocjonalnie. Umiejętność dochodzenia do sedna smaku polega nie tempie, a na jakości. Stare powiedzenie mówi - jak jabłko dojrzeje, to samo spadnie. Niestety, jak spadnie za wcześnie to pożytku z niego raczej już nie będzie.

 

I widzisz zgodzę się w pełni z Twoją diagnozą i kazdym zdaniem z Towjej wypowiedzi ale jaka moze być recepta by odkecić tę sytuację w emocjach i umysle tej delikwentki?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większość dołów psychicznych, to doły wykopane własnymi rękami. Owszem bywają pułapki losowe dobrze zamaskowane, ale tylko nieliczni połamali kark na nich.

 

Moje radosne podejście do wielu rzeczy jest summarycznym wynikiem skopanego przez życiowe niespodzianki zadka, a takie kuksańce dnia codziennego nie robią na mnie absolutnie wrażenia.

 

Może kiedy człowiek chce widzieć świat w kolorach radości na przekór wszystkiemu , to i świat nabiera takiego wyglądu, odbija się w człowieku jak w lusterku ?

 

Jest się z czego cieszyć, oj jest.. tylko że to umyka , zdaje się być niewidzialnym i czeka na odkrycie.

 

Wtedy , gdy człowiekowi ziemia się obsunie spod nóg, kiedy złapie równowagę i zawiśnie nad tym wszystkim, kiedy zmieni pryzmat widzenia, kiedy spojrzy na całość z miejsca w którym nigdy nie był, wtedy w ułamku sekundy zmienia światopogląd.

 

Odkrycie prawdziwego sensu w tym wszystkim, obdarcie go z blichtru świecidełek i pierdół pokazuje jak siermiężna jest radość życia i szczęście zwykłego dnia.

Najprostsze rzeczy są najpiękniejsze i kiedy człowiek zostaje potrząśnięty ( vel zmieszany ) wyłazi to co najważniejsze dla niego samego na sam wierzch.

 

Co zrobi z doświadczeniem przeżytym, jak go wykorzysta to już sprawa cech charakteru.

 

Śmiem twierdzić, że obiekt naszych dywagacji jest po prostu znudzony i potrzebuje bodźca rozruchu.

Co tą biedulę wypchnie na satelitę lotu zmiennego , nie wiadomo.

 

W każdym momencie życia można się czegoś nauczyć, porównać, przyłożyć do siebie i wyciągnąć wnioski.

 

Trzeba tylko chcieć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Amplitudy .... jejku jejuśku – skala za mała !!!! Moje wahnięcia są duże i barrrrrrdzo częste. Doły mam co pięć minut ( a co ja mówię – ciągle w nich jestem ) wystarczy czyjś nieopatrzny gest, słowo – i koniec: leżę jak betka ... Jestem strasznie emocjonalna i przeżywam wszystko bardzo głęboko. Ale to samo jest w drugą stronę, wystarczy mi naprawdę niewiele, by cieszyć się pełnią radości: czyjś uśmiech, sympatyczne spojrzenie , drobna rzecz, piękny widok – euforia przepełnia mnie całą. Potrafię znależć w pozornie szarych sprawach pozytywne emocje i cieszyć się z dnia codziennego, ale równie tyle samo czerpię energii z szaleńczych pomysłów i wielkich przedsięwzięć. I jedno muszę przyznać – moim bliskim jest ciężko za mną nadążyć – to moja wada ...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

smartcat

tez jestem zwolennikiem uzywek w umiarkowanej ilości. Nawet narkotyków róznych nalezy spróbować!

 

Napisałes to smarti poważnie? To smutne. :(

Ja czuję wokół siebie tyle chemii,zwłaszcza z ludźmi bliskimi memu sercu,że nie wyobrażam sobie jej zakłócać jakimikolwiek sztucznymi dodatkami.

Niech moje neurochormony huśtają mną nawet tak bardzo,że amplitudzie zabraknie skali,ale niech to są moje emocje,moje naturalne reakcje.

a koleżanka?

Kreciła ją adrenalina,ale do pewnego momentu.Teraz,jeśli dojrzeje i jeśli zaczną ją kręcić rzeczy naprawdę ważne,poczuje smak życia na nowo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

podpisuje się pod tym co ziaba napisała ręcami i nogami, obojczykiem i brodą :D

 

dostatnie, spokojne życie, napchany brzuszek i zdrowe ciało - to takieeee nuuuuudne :roll:

dopiero jak się stanie na krawędzi, jak się zajrzy biedzie, chorobie, śmierci w twarz ... to szklanka zwykłej wody smakuje tak, że ech

 

zastanawiam sie smartcat, czy nie mamy tej samej znajomej :wink:

ja swojej już nie potrafię pomóc :(

drażnia i męcza mnie jej amplitudy

męczy mnie zapał kolejnej nowej terapii, potem dół "braku efektów"

drażni mnie popełnianie wciąz tych samych błędów, wchodzenie kolejny raz w ten sam "związek bez przyszłości"

złości mnie jej brak zgody na siebie taką jaka jest, na samotność z wyboru, na brak empatii...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma partnera - ciagle szuka i nikt nie jest dość dobry, nadążajacy i w ogóle. W zwiazkach ma tak jak w zyciu od euforii do depresji i odrzucenia partnera.

[...] Dziecka nie chce bo wzięła sobie psa i na podstawie obowiazków jakie teraz ma sadzi że nie jest w stanie zajmowac sie dzieckiem tak jak tego mały człowiek wymaga.

I tu jest big problem - Ona nie znalazła nikogo, kto by z Nią zaszalał na maxa, kto by dotrzymał Jej tempa. Ergo - "jestem niedobra, zła, pokręcona, świrnięta, nie nadaję się do życia wśród ludzi, nikt mnie nie kocha, nie lubi"... Zmieniła się - i jest Jej źle. Katastrofa. Stąd krok do liny albo nałogu. Prozac mi tu pachnie.

Przypominają mi się ostatnie sceny z 'Lotu nad kukułczym gniazdem' - każdy chyba musi znaleźć w życiu takiego swojego Wodza... oby nie za poźno...

Z drugiej strony Ona chyba nie miała - jeszcze - poważnych problemów w życiu. I absolutnie nie dojrzała do macierzyństwa - skoro dziecko to tylko przerażające obowiązki. Zresztą do partnerstwa chyba też nie. Ale to zawsze wybór, nie ma ustawowego obowiązku, by łaczyć się w pary i kochać do grobu.. tylko czemu życie ma Jej przestać smakować ?

 

 

 

O, to, to, to taki był mniej więcej scenariusz, zupełnie jakbys ją znał :-)

No bo ja Ją znam :wink:.

 

 

 

Luśka ? Jak zwykle podpisuję się pod Tobą :D

 

Osowa - witaj w KFN - Klubie Forumowych Neurotyków :lol:

 

 

 

Ergo bibamus!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ZIABA Ładnie napisałaś. Jest mi bardzo blisko do Twoich pogladów.

Tylko zeby jej sie chciało chcieć.

 

 

I jedno muszę przyznać – moim bliskim jest ciężko za mną nadążyć – to moja wada ...

 

Z doswiadczenia wiem że za takimi osobami cięzko nadążyć żeby nie powiedzieć że ich rozedrganie męczy - nie jest to osobisty przytyk a jedynie próba uogólnienia! A tak poza tym chyba wieksza aplituda jest częściej przypisana płci pieknej, a my meżczyźni jesteśmy chyba bardziej stonowani.

 

a jak określić tych co nie ujawniają swoich uczuć?

teretycznie to oni są PH7

 

Hmm... to jest w kontekscie tematu, zdaje mi się, raczej sprawa formy a nie treści. Mozna przezywac silne emocje i ich nie okazywac i na odwrót robić teatr gdy cos Cię nawet nie rusza.

 

smartcat

tez jestem zwolennikiem uzywek w umiarkowanej ilości. Nawet narkotyków róznych nalezy spróbować!

 

Napisałes to smarti poważnie? To smutne. :(

Ja czuję wokół siebie tyle chemii,zwłaszcza z ludźmi bliskimi memu sercu,że nie wyobrażam sobie jej zakłócać jakimikolwiek sztucznymi dodatkami.

 

Przepraszam że Cie niemiło zaskoczyłem ale w tym temacie jestem troche pod prąd. Wiem jaki jest nacisk zeby nie dotykać "tego świństwa", jednakże to jest w moim mniemaniu tak jak z alkoholem. Można od czasu do czasu wypić wino do obiadu czy kolacji ( nawet codziennie kieliszeczek), wieczorkiem przy pogaduszkach posączyć jakis inny alkohol jednakże wielu nie zna umiaru i pije na umór, staja się alkoholikami itd. Wiem ze propaganda antynarkotykowa jest słuszna bo generalnie skutki brania sa dla jednostki nawet gorsze niz picia i może w tej sprawie szczególnie trzeba znać umiar. Ale NIE WSZYSTKICH dotyczy problem uzaleznienia. Wiedz też ze wiele dzieł nie powstałoby gdyby nie narkotyki. Tu oczywiście wspominam kreatywne uzycie narkotyków ale niektórzy próbuja tego tylko dla siebie jak kieliszek wina ( tylko nie z taka częstotliwościa). Ja mam w sobie naturalny mechanizm obronny wbudowany w organizm i nigdy nie zostanę alkoholikiem czy narkomanem bo organizm toleruje tylko minimalne ilosci tych uzywek i super szybko choruje traktując je jak truciznę i reagując jak na truciznę.

 

dostatnie, spokojne życie, napchany brzuszek i zdrowe ciało - to takieeee nuuuuudne :roll:

dopiero jak się stanie na krawędzi, jak się zajrzy biedzie, chorobie, śmierci w twarz ... to szklanka zwykłej wody smakuje tak, że ech

 

zastanawiam

 

Jak dotąd życie ją pieści i dramatów nie było co za tym idzie nie było złamania obecnego stany przez jakieś wydarzenie

 

zastanawiam sie smartcat, czy nie mamy tej samej znajomej :wink:

ja swojej już nie potrafię pomóc :(

 

No właśnie wielu nas ma kogos takiego w otoczeniu i niewiele możemy zrobic tylko obserować...

 

I tu jest big problem - Ona nie znalazła nikogo, kto by z Nią zaszalał na maxa, kto by dotrzymał Jej tempa. Ergo - "jestem niedobra, zła, pokręcona, świrnięta, nie nadaję się do życia wśród ludzi, nikt mnie nie kocha, nie lubi"... Zmieniła się - i jest Jej źle. Katastrofa. Stąd krok do liny albo nałogu. Prozac mi tu pachnie.

 

Mnie też prozac pachnie a co do faceta to raz znalazła też takiego "zakręconego". Latali do siebie co 2 tygodnie ale raz poleciała wczesniejszym samolotem żeby mu zrobic niespodzianke ale...zrobiła także i sobie zastawszy go z inna. Zapowiadało się bardzo powaznie ale przez przyłapanie infragranti zaczęło sie psuć i slubu nie było. Depresja rozstanie, rozgoryczenie, szaleństwa żeby zapomnieć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...