Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Czy dzieci mieszkajace w domkach nie sa samotne?


Recommended Posts

Ojej, no to mam już kolegę (lub koleżankę) dla mojej małej ;) Super! Zapraszamy na herbatkę :)

Pewnie, że maluchów jest tam sporo, bo to duża wieś. Tylko taka rozlazła jakaś :-? My mieszkamy bliżej lasu (od letniska to spory kawałek), tam domów jest mniej, siłą rzeczy dzieci też :) Ale jeszcze tyle lat minie, zanim mała pójdzie do szkoły, że mam nadzieję, że tych dzieci tu przybędzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 72
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

No ale to skrajny przypadek, na szczęście niewiele jest takich miejsc, w których jest tylko i wyłącznie to "niewłaściwe" towarzystwo. Są też miejsca (może moje :p ), gdzie jest tylko właściwe 8)

Dlatego tez uwazam, ze ewak39 troche przesadzila tak negatywnie oceniajac dzieciaki ze swojego otoczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z całym szacunkiem, ale nie obarczaj winą za to, jakie są dzieci szkoły! Od rodziców zależy jak wychowają swoje dzieci a nie od nauczycieli. Paskudne, niedobre łobuzy, bo chodzą do tej okropnej szkoły. To chyba jakieś nieporozumienie? Szkoła może wywierać wpływ na dziecko, ale od nas, rodziców, powinno zależeć, jak duży będzie ten wpływ, czy ukształtujemy nasze dziecko tak, żeby było podatne na złe wpływy nieciekawego towarzystwa, czy będzie na tyle silne i pewne siebie, żeby nie szukać wsparcia grupy, nie zawsze najlepszej. Każde dziecko, niezaleznie od renomy szkoły może wyrosnąć na mądrego, wykształconego człowieka ale to zależy od pracy rodziców.

 

 

Alez absolutnie nie! Jestem zdecydowanie zdania, ze to rodzice sa odpowiedzalni za zachowanie dzieci, nie szkola.

 

Natomiast widzicie, ja mieszkam na tak zwanym "council estate". To osiedle domow komunalnych, przyznawanych ludziom w trudnej sytuacji. Tylko w 99% ta "trudna sytuacja" jest wygodnym, przechodzacym z pokolenia na pokolenie sposobem na zycie. Wiekszosc jest na zasilkach i nie zamierza nigdy z nich zrezygnowac, wiekszosc dorabia na boku... Policja jest u nas prawie codziennie, tabuny rozwydrzonych gnojkow na te policje kichajacych demoluje samochody, domy, przyciaga wozki z miejscowego sklepu, w ktorych potem pchaja sie na ulicy, nie zwazajac na nic i nikogo... Tu naprawde strach mieszkac...

 

Nawiasem mowiac policja i nauczyciele boja sie cokolwiek powiedziec, bo sa brani przez te urocze dzieci do sadu za napasc... dwa dni temu zapadl u nas wyrok w sprawie dreczonej wlasnie przez 10 lat przez takie gangi jak u mnie nauczycielki, ktora nie wytrzymala nerwowo i wystrzelila z wiatrowki pod nogi kilku nastolatkow, zeby ich powstrzymac. Dostala 6 miesiecy wiezienia...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tam gzdie teraz mieszkam ejst naprawdę fajnie!

:wink:

Z jednej strony budynku pod blokiem wylotówka na Poznań -przebudowywana szeroka dwupasmowa ulica.

Z drugiej-gruntowa, rozjedżona droga (w środku maista) z 6 barakami budownaymi w 1945 r tymczasowo dla rodzin bez mieszkan po wojnie. Jak widzicie prowizorka trzyma sie najdluzej.

W barkach sa takie dluugie korytarze przez caly budynek ze wspolnymi saanitariatami i kuchniami. Cale rodziny, jak sie pewnie domyslacie glownie wielodzietne, mieszkaja w 1 , gora 2 pokoikach. Pokoje sa komunalne i co gorsza...socjalne. Patologia rodzinna, degrengolada najwyzszego rzedu, pijanstwo, zlodziejstwo, gwałty, zabojstwa sa na porzadku dziennym.

 

Dzieci glownie z wielodzietnych rodzin chowaja sie głownie same, na przysłowiowej ulicy. Żal mi ich, bo dla iwkszosci, ich zycie nie bedzie sie roznilo od zycia ich rodzicow niestety. Choc na codzien poprostu irytuja : sa glosne , wulgarne, pija piwo, wagruja, niszcza nasz budynek, dewastuja klatke...Kilkunastolatki jzu siedza w poprawczakach...gdybym miala dziecko, napewno nie mogloby bawics ie z nimi z ww. powodów, to chyba oczywiste...

 

Od meisiaca mam psa z ktorym boje sie wychodizc na podwórko, z reguly pakuje go w samochod i ejdziemy do jakiegos parku, ulice usłane kupami i smieciami z wywalajacych sie smietnikow, tabuny psów i zdieci na ulicy, rozbite butelki, pijani na ulicy.

Mieszkam w slamsach, takze moja motywacja do szybkiego wybudowania domu jest naprawde duza! :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Honorata, no wlasnie, dokladnie tak jest! Ja tez boje sie wychodzic nawet z psem, a juz wieczorem w ogole nie wyjde, bo gnoje zaczepiaja i prowokuja. Jezeli moj pies (ktory jest w kagancu) cos by im zrobil w mojej obronie, zostalby uspiony a ja placilabym gnojowi straszne odszkodowanie...

 

No i powiedz, pozwolilabys ewentualnie swoim dzieciom bawic sie samym na podworku z tym towarzystwem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nigdy Ewak,

 

i naprawde nei chodzi mi o dyskredytacje "z góry" jakiegos "neiodpowiedniego towarzystwa", skonczmy wreszcie z tym relatywizmem moralnym, naprawde sa takie dzielnice/ulice gdzie nei pzowolilibyscie sie bawic wlasnym dzieciom, bo jest to poprostu groźne i fizycznie i psychicznie dla nich!

 

 

Ewak, uwierz mi, najsmiesnzijsze jest to, ze mieszkam w mieszkaniu mojej babci, z ktorym emocjonalnie jestem zwiazana i w ktorym sie urodzilam i mieszkalam w latach 70-tych. Jest to 3 -pietrowy blok z cegły z lat 50 tych, sasiedzi to glownie spokojni, ale i bierni starsi ludzie. Nasz dom i podwórko były w tamtych latach tzw. materiałem pokazowym. Dzieciom nei wolno było wejsc na trawe i rozłozyc kocyka, gospodarz domu dbał az nawet za bardzo ow szytko, mielismy klomby, rabatki, fontanne na podwórku i wogóle cacy. Przywozili wycieczki ze spóldzielni mieskznaiowych z NRD i ZSRR. tak bylo :lol: ! Teraz ogrodzenie ukradli, gospodarza nie ma, na trawniku gnój z pobliskich slamsów, az mnie korci zeby porobic zdjecia.

Widzialam fawele w Ameryce Południowej, stwierdzam z cała mocą

U mnie jest gorzej!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny ale my, przepraszam, ja, Was doskonale rozumiem i wierzę w to, że są takie miejsca (wiem, że są, bo w moim rodzinnym miasteczku też są). mam nadzieję, że długo tam nie pomieszkacie. Ja nie tylko nie pozwoliłabym dziecku samemu bawić się na takim podwórku, ale pewnie woziłabym, tak jak Ty Honorato swojego psiaka, na spacer w bardziej przyjemne miejsca. Naprawdę współczuję...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, ale da się przezyc, nawet tam... :wink:

Praca poza domem do późna, jak najczęstsze wypady za miasto, budowa własnego domu na wsi...to duza odskocznia.

 

Ale wracając do tematu...myślę, ze to czy nasze dzieci beda samotne w naszych nowych domach, bedzie zalezalo od : wieku samych dzieci, ich charakteru, nastawienia do nowego otoczenia, tego jak szybko same nawiazuja kontakty z rowiesnikami, tego na ile im pozwolimy zaistniec w nowym srodowisku, czy poslemy ich do lokalnej szkoly/przedszkola , czy bedziemy puszczac na zabawy we wsi czy nie, jak szybko sami zaadaptujemy sie w nowym otoczeniu...

 

Róznie bywa z budujacymi i ich dziecmi -moi najblizsi sasiedzi -nastepna dzialka. Dom wybudowany i w konczony juz rok temu, co z tego keidy nikt oprocz ojca rodziny nei chce w nim zamieszkac. Decyzja o budowie zostala chyba podjeta zbyt pochopnie. Małzonka coraz rzadziej przyjezda na dzialke, sama mowi, ze w miescie ma wydeptane wszytskie sciezki, sasiadow za sciana, ze ze wsi trzeba bedzie daleko dowozic jedno dziecko do przedszkola, ze kłopot z dojazdem do pracy, z zakupami. Ich drugi 17-sto letni syn to juz wogole nei chce slyszec o wyprowadzce z miasta, koledzy, miejskie aktywnosci etc, jak przyjezdzaja rodzinnie na dzialke to z samochodu nie wysiada. A dom stoi...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

sama też mam podobne do waszych dylematy, będziemy budowali domek na wsi ... i co z dziećmi? karolina protestuje przed zmianą szkoły i ja się z nią zgadzam. zostanie tam gdzie jest i będziemy ją dowozić,

zuza przedszkola tez nie zmieni, a potem pójdzie do szkoły w Warszawie.

jesteśmy w komfortowej sytuacji, bo babcia nie pracuje i mieszka blisko szkoły, więc dziećmi ma kto sie po południu zająć.

 

myślę, że po powrocie do domu też będą mialy z kim się spotykać.

*marta* magnolia my się osiedlamy ok 1.5 km za głoskowem , jak widzisz nowych osadników przybywa :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dziekuje wszystkim za rady i przemyslenia. Bardzo mi to pomoglo. Chociaz i tak sie boje jak moje dzieciaki beda reagowaly na przeprowadzke z dala od swoich dotychczasowych przyjaciol. No ale juz im zapowiedzialam ,ze dzieciaki beda mogly nocowac u nas ile beda chcialy, wiec to niezmiernie pocieszylo moja corcie!!!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...