Willie 14.07.2005 20:44 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Lipca 2005 No tak się RozOchociłem jakoś przez Nurniego że chyba coś z Tym muszę zrobić. Cóz można począć z takim nadmiarem Energii, Ochoty i Zamiarów!? Oj, no wiem przecież, ale nic z tego….. Samotność Mężczyzny jest okrutna. A więc – pomogę Sobie Sam! Napiszę kolejny Odcinek mojej Brazyliany………… I to zupełnie Niespodziewany bo nie ten obiecany….. Wielka Wsypa Białego Królika Pamiętacie Pana All Inclusive? Zaczaił mi się na Pozycji Wyczekującej na wiosnę, więc co jakiś czas czule o nim myśląc Delektowałem się tym momentem gdy wreszcie złapię Słuchawkę i czule wyszepczę: Teraz z tym Gazem! Tak też zrobiłem - jak tylko PNB spłynęło z Wyżyn Gminnej Łaski popędziłem do telefonu. - Pan All Inclusive?! - Słucham. - No to jedziemy z tym Białym Królikiem! - ………..a Mianowicie ??? Oj chyba nie czytał mojego dziennika! Wybaczam. Chwilowo. - Haha. Taki żarcik. Wodę i gaz robimy! - to ja. - Haha. Świetnie. Ale jest taki drobiazg - cena się zmieniła. - to on. - Haha. Taki żarcik! - i znowu ja. Mnie rozbawił tym. No jak u Barei normalnie. I nawet głos podobny do Gołasa! Tego głosu właśnie użył: - No nie żarcik. … Taaa. Jakoś rzeczywiście. Coś nieśmieszny. Ten Błazenek…….. Reszta rozmowy przebiegła już w innej tonacji. - Wie Pan, no ten Kaczyński to narobił!......... - no i tu się posypało parę przymiotników ze słuchawki. Nie cytujemy, bo to przecież pewny Uczestnik Drugiej Tury Październikowej Krótko podsumowując, On to (Kaczyński a nie All Inclusive) sprawił że Dramatycznie w ciągu tych kilku tygodni podrożały usługi geodezyjne. Rzeczywiście. 30% wzrosły ceny całości usługi. U pana all inclusive. I nie Bez Kozery litery się zmniejszyły. Nie lubię jak ktoś rżnie Głupa. Albo mnie. Nie żegnałem się czule. I wyrzuciłem numer z Mej Pamięci. A worek Żółciowy natychmiast nabrał objętości! Bo pan all inclusive łgał jak najęty. Żadne ceny się nie zwiększyły. Wiem bo zaraz tradycyjnie sprawdziłem w Innych Źródłach. Po prostu mój Były ulubiony pan poczuł Świeżą Niewinną Krew i zamarzyło mu się wycisnąć Frajera w Białym Kołnierzyku. Głupio zrobił. Bo jakby wyciskał 10% to pewnie bym się zgodził. Jednak pieniądze to nie wszystko, a oferta total bardzo mi się podobała. Wolałbym ten czas z Rodziną pobaraszkować. A tak to trzasnąłem słuchawką. To znaczy – trzasnąłbym. Ale bateria w telefonie wypada jak tak robię Więc tylko z całej siły wcisnąłem ten Kasujący Przycisk. Żeby nie kusiło. Ech…….. Ale....... za to teraz wiem już dokładnie co ile kosztuje. Jestem w połowie tematu załatwiania formalności, wszystko w odrębnych kawałkach. I na razie kosztowo to jakieś 15% tego co krzyczał pan all inclusive. Dam znać jak zamknę temat. I nawet już mi złość przeszła. I tylko jeden szczegół tej misternej Intelektualnej Rozgrywki nie daje mi spokoju. Skąd on wiedział o tym moim Białym Kołnierzyku???!!!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 21.07.2005 14:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 21 Lipca 2005 Ha! Korzystając z Nowej Świeckiej Tradycji dziś znowu Nieplanowany odcinek. Ten o prądzie coś nie ma szczęścia. Zdezaktualizował się w obliczu rozpoczętych działań Zaciężnych. Gdzieś tam w stopie dokleję zaraz link do albumu żeby historię wreszcie Uwiarygodnić. Ile tylko da radę nasza słaba bateryjka w aparacie będę uwieczniał Postępy. Ale do rzeczy....... Tajemnice Poziomu Zero Jak wokół wiadomo – nie mogłem się doczekać wgryzienia w glebę. W zasadzie byłem jedyny w tym oczekiwaniu. PP przyjęła Założenie Strategiczne – umowa jest, projekt jest, termin jest – czyli można spokojnie żyć i nie stresować się Każdą Cegiełką. To zostawia mnie Nasz wykonawca też się nie stresował. Ma taki Specjalny Uspokajający Ton. - Dzień Dobry! To Ruszamy?! – to ja Śmiejący i Optymistyczny - Dzień Dobry. Jasne – BB zrównoważony i Panujący na Sytuacją. - To tak jak umówione było – jutro!??? – ja, ledwo panujący nad Radosnym Uśmiechem - Tak, tak – spokojnie – ruszamy ale nie jutro. - ?! – lekki świst uchodzącego Podniecenia (chyba słyszalny) - Czekamy na ekipę – Wyjaśniająco BB – wie Pan, zależy mi......... (zawieszenie głosu) - Aaaaa – to ja Pokorny – aaale kiedy???? - Za tydzień. - Aaaaaa – pojawia się Smutek (słyszalny) - No wie Pan....jak tak bardzo zależy to mogę kogoś (wyraźne skrzywienie w głosie) zorganizować, ale ja bym wolał poczekać.......... No i co robić w takim Momencie????!!! Ja się łapię w tę Atmosferę Profesjonalizmu, Spokoju i Pewności. Potrzebna tylko chwila autoPsychozy, rozmowa z Wewnętrznym Dzieckiem, które podskakuje niecierpliwie...... - No tak, no tak – to jasne – przecież nie będziemy brać Byle Kogo! – to Dorosły Ja - Ale OBIECAŁEŚ! – to też Ja - Zrozum, skoro BB (a On się Zna – przecież dlatego go wybraliśmy!) wyraźnie sugeruje że ta ekipa to jest to, to ja rozumiem. Trudno nie zając, tydzień nie dramat. - Ale OBIECAŁEŚ!!! – No i rozmawiaj tu z Takim! Musiałem go w końcu przekupić Wypadem na Zakupy Płytowo-DVD! Tydzień minął. Żeby go Ładnie zakończyć, umówiłem się z BB na polu. Umówiłem się też z taką tam, Malutką Nadzieją że oprócz BB zobaczę też ekipę z Kontenerem. Kontener stanowi Czynnik Krytyczny. Kontener to Widoczny Znak że Budowa już tu jest. Nawet jak ludzi nie ma to jest On. Wiadomo, że kiedyś do niego wrócą. A przy okazji tez może trochę pobudują Im bliżej pola, tym mniej Nadziei. BB jest. Kontener jest. Nadal ten u Sąsiada. Mimo wszystko spędziliśmy z BB Upojną Godzinę na Pogawędce Budowlanej. Czyli ja czytałem z kartki co tam mi po głowie chodzi (Komin, Komin!) a On ........... kiwał głową, zapisywał coś na marginesie projektu i wstukiwał do telefonu. Jednym słowem (no góra trzema) - Profesjonalnie Zarządzał Tematami. Tydzień jak wiadomo zaczyna się w poniedziałek. I wtedy właśnie legendarna „ekipa” miała się „instalować”. Ten Specyficzny Tydzień – Nasz Pierwszy Budowlany zaczął się we wtorek. Widać ekipa ma taka wprawę w instalowaniu że poniedziałek był jeszcze Wolny. Tak sobie pomyślałem jak przybiegłem na pole (bo to jeszcze cały czas nie Plac Budowy przecież!) we wtorek o 7 żeby spotkać się z Panem Dziurkaczem. Pan Dziurkacz jest niezbędny aby wycisnąć z pola wodę. Woda jest niezbędna aby się budować. Tak jak i Prąd. Tyle teoria. W praktyce Sąsiad dojechał do stanu surowego z więźbą i bez wody i bez prądu na działce. Magik czy co???? Ja tam poszedłem po najmniejszej linii oporu. Bez magicznych sztuczek Pan Dziurkacz z Panem Zszywaczem (ten skręcał Rury) wycisnęli co Trzeba. Na dowód przy odbiorze zaprezentowali dumnie 2 butelki pełne Wody. Do zalania. Uwierzyłem. Zapłaciłem. W razie co jestem umówiony na Dokrętki. Nie mogłem się za bardzo skupić na kwestii Wody bo cały aż Drgałem i Podskakiwałem patrząc w tym momencie tylko w Jedną Stronę. Na Cud Piękną Prężną Stalową KOPARĘ!!! Tak! W końcu!!! Okazało się że to jednak był Magiczny Wtorek Kopanie się zaczęło! Jak tylko się rozstaliśmy z Wodą, Całą Rodziną! (w końcu takiej Okazji nie mogłem Im Przepuścić!) pobiegliśmy w stronę Kanionu. Nazwijmy go bez ogródek Kolorado. Tak się właśnie czułem stojąc na krawędzi Wielkiej Dziury. Hej – przed nami wielka Przestrzeń.......... Hej!? Taka Wielka??? A czemu taka?! I czemu z jednej strony ta Dziura jest Trochę Bardziej????!!! – ach te Wieczne Rozterki Dyletanta! W braku BB postanowiłem Zasięgnąć Języka u Drugiego po BB czyli nominalnego Kierownika Budowy. Czułem poniekąd już wcześniej jego Wyczekujący Wzrok na sobie. I rzeczywiście – wystarczyło podejść. - No właśnie my tu o Panu rozmawiamy! - Hmmm – tak Kontrolnie odpowiada Inteligentny Inwestor,żeby nie powiedzieć Za Dużo. - Bo KTO Panu wyznaczył POZIOM ZERO??? Pytanie było Ciężkie. Może nawet Miażdżące. Oprócz wzroku Kierownika spoczęły na mnie 3 Inne pary Oczu. Dwie pary Panów z Ekipy co stali razem z Kierownikiem. Nic nie mówili. Tylko Patrzyli. Trzecia para była Najsłodsza. To Filip który trzymając mnie za nogę Wielkimi Oczami patrzył zachwycony na Koparę. Na mnie spojrzał z ciekawości słysząc Wagę pytania. Dam Radę? Ha, mimo Tremy (Pierwszy raz z Kierownikiem i to w Obstawie) miałem w zanadrzu Kilka Sztuczek. Ot na przykład: - A CZEMU? Filip uspokojony powrócił do studiowania Gracji Koparkowej. Tata sobie poradził! Sprytnie odwrócił Ciężar Dowodzenia Racji na drugą stronę zyskując więcej Czasu do namysłu. Zadziałało. Kierownik wyraźnie spuścił z Tonu Pewnego Siebie, Ekipanci zaczęli studiować czubki butów. - E, bo wie Pan, myśmy tu wypytali tych chłopaków od sąsiada i on ma poziom zero wyżej niż Pan..... - No i ...... – lekko zanęciłem, żeby Coś Zrozumieć. - No i jak Panu postawimy tak jak jest to będzie Pan miał dom niżej od niego. Woda będzie lecieć na pana stronę! Oho! Zaciekawił mnie. Jeszcze nie Przeraził. - A ile to będzie niżej??? - 22 centymetry. SAM WYLICZYŁEM! – Duma i Zadowolenie biła z tych słów. Bo też nie byle jaka to wiadomość. Powiedzieć że coś jest nie tak to każdy potrafi. Ale powiedzieć Dokładnie co i ile, to już jest Właściwa Obsługa Klienta. Oho! Przekonał mnie. Trzeba tu coś zrobić. Ale co???? Tylko jedna rzecz mi została: - Ale co zrobić???? - sprawdzam u Źródła Wiedzy. - No jak to? Podnieść i u Pana, tylko niech pan jeszcze dopyta sąsiada, jak to on planuje. I pan da znać do jutra! Rzuciłem się na temat z właściwą sobie Dramaturgią. Najpierw przyłapałem kręcącą się z pobliżu z oznakami Braku Euforii PP. Brak euforii wynikał z dwóch przyczyn: wiszący na niej Kacper któremu udało się obsiknąć Trafnie Mamy bluzkę mimo Pieluchy oraz Rosnący WiatroDeszcz. Jak już wspominałem jako Główny Motor tej Hecy z Budowaniem jestem zobowiązany Tryskać Optymizmem w obojętnie jakich warunkach. PP może więc zachowywać się jak Normalny Człowiek i nie musi wiedzieć co to jest poziom zero i gdzie go tam mamy. Mieć. Ja też w sumie niedawno się dowiedziałem W połowie tłumaczenia jej O Co Chodzi, rzuciłem się na Sąsiada który wyłonił się ze swojego Stanu Surowego. Należy dodać że wskutek regularnego Podlewania i Pielęgnowania znamy się już nie tylko z widzenia Poziom zero wyznaczył mu jego Kierownik i myśli że jest OK. Zwłaszcza że jak kiedyś się pojawi ulica to wszystko wokół nas ruszy w górę, więc żebyśmy nie zostali tak w dołeczku słusznie jest zawczasu się podnieść. Uspokoił mnie. Chyba nawet specjalnie starał się żebym się uspokoił. Nie widziałem się z Tamtej strony, ale jest możliwe że wyraz Desperacji na mojej Twarzy robił wrażenie. Desperacji. Skoro tak to nie ma co się wahać. Zwłaszcza że i PP i Sąsiad są jednej myśli. Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłem do Kierownika z potwierdzeniem. Podnosimy! I trwałem w tym postanowieniu aż do rozmowy z BB. Był to znowu BB zrównoważony i Panujący na Sytuacją. Krótko wyjaśnił że 22 cm to jednak nie była Cała Prawda. W zasadzie to nawet było jej mniej niż Pół. Cała jest taka że Kierownikowi się nieco pomyliły różne rzeczy które „chłopcy od sąsiada” tłumaczyli. Niewykluczone nawet że samym „chłopcom” się troche pomyliło. Musieliby Sąsiadowi zasypać izolację ziemią. Zwykle się tego nie robi. Chyba że Złośliwie. Więc dobrze jest jak jest. Dla spokoju Ducha i Przyszłej Drogi możemy dorzucić bloczek jak już fundamenty ruszą. 10 cm. Uff. Jednak niepokój pozostał. Wniosek operacyjny na przyszłość – nie gadam z nikim poza BB. Innych tylko słucham i rejestruję w pamięci. Wątpliwości tylko z Szefem wyjaśniam. I tylko z nim ustalam co faktycznie robi Ekipa. Bo osiwieję zanim dojedziemy do izolacji poziomej............ PS – Kontener pojawił się w środę. Ciemny, milczący i odrapany. A więc teraz to już Jasne. Zaczęło się! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 26.07.2005 15:12 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Lipca 2005 Do Tramwaju weszła Kontrol czyli Zalewa Jak w prawdziwym filmie holiłódzkim – akcja Budowlana posuwa się do przodu bez przerwy na oddechy. Tylko te krótkie i urywane się mieszczą. Krzyki ewentualnie też. Dopiero co z rękami pod głową zalegałem na trawce spoglądając na Koparę a już na sobotę BB wyznaczył Pierwszy Krytyczny Punkt Kontrolny (czyli w skrócie PeKaPeKa). Będziem Ławy Lać! Po prawdzie PeKaPeKa to bardziej ja wyznaczyłem a BB jak to BB – robił swoje. A ja po lekturach wielu Poradników i Samouczków (Jak być Pięknym i Bogatym i Zdrowym czyli Zostań Politykiem – może nie na temat ale Strategiczne i Rozwojowe ) oraz po lekturze forum i dyskusjach z PINem postanowiłem że Ławy trzeba obejrzeć w Towarzystwie. Właśnie. PIN. Pan Inspektor Nadzoru. Ja się na budowaniu nie znam. Powiem więcej. W ogóle się nie znam. Ten Stan Świadomości osiągnąłem już dawno temu przy wydatnej pomocy Rodzonego Ojca. Ponieważ Dominującą Koncepcją wychowania było Wykierować na Ludzi Miastowych, generalnie zniechęcał mnie do Prac Fizycznych. To taki dość popularny tok postępowania – jak będę miał Dwie Lewe Ręce to z tej desperacji pójdę na studia. Generalnie nazwałbym ten kierunek „Hodowla Inteligenta”. - No jak Ty trzymasz ten Młotek???!! - Daj ten worek bo jeszcze sobie Cos zrobisz! - Ty Lepiej zostaw to Fachowcom!!! Tak więc urosłem przekonany że Trud Fizyczny i Wiedza Praktyczna to domena zarezerwowana dla Fachowców. Do dziś pozostało głęboko zakorzenione przekonanie że To Wszystko to są straszne Sztuczki Tajemne (wężykiem Jasiu wężykiem! ). Copperfield przy tym to betka. Co on tam niby – że polatał przez jakieś kółka czy wykręcił ludzi tyłem do Statui Wolności? Spróbował by się z Kolankiem od Zlewu. Albo i z Wieszaniem Żyrandola co ma 1,5 metra średnicy i 15 tysięcy Sztucznych Pereł na Drucikach! I to wszystko Ręczna Robota – Ojciec do dziś lubi tak sobie jakiś Drobiazg machnąć na boku. Najgorszy ten Kult Fachowca. Jak tylko widzę jakiegoś to zaraz mi się wydaje że on to Naprawdę Się Zna. I muszę sobie od razu aplikować Ostrzeżenie! Zasada może być tylko Jedna Agencie Mulder. TRUST NO ONE. A tu Domu mi się zachciało! Oczywiste więc że w Planie (przypomnę – Misterny i Makiawelliczny Plan którym ogarniam Chaos Budowlany poprzez wyznaczenie wielu PeKaPeKa i zadanie sobie Wielu Niepotrzebnych Pytań) musiało się znaleźć miejsce na Fachowca. Ale po mojej stronie. Czyli Pana Inspektora Nadzoru. Zasada numer jeden – Ktoś dobrze mi znany musi go polecić. Zasada numer dwa – Pod groźbą eksmisji nie może się Kolegować z Wykonawcą! Idąc tym tropem rozumowania PINa miałem długo przed wykonawcą. Pan Inspektor Nadzoru jest definitywnie Starym Budowlańcem. A nawet już Emerytowanym. Ma wszystkie papiery i co najważniejsze Pieczęć którą może Przywalić . I do tego budował wszystko co się Nie Rusza. Nawet mój Koszmarny Sen o Nowoczesnej Technologii. Jeszcze go chwalił że się szybko stawia! Z innych osiągnięć to wymienił Szambo. Taki popularny projekt co go wszyscy wrzucają do PNB jako standard. Machnął go kiedyś tam w jakimś Instytucie Budowlanym. Śmierdząca Sprawa a jednak zrobił! Podsumowując mój dogłębny proces Rekrutacji PIN – spełnił oba wymagane przeze mnie warunki. W kwestii przydatności PIN – z góry założyłem że płacę za samopoczucie. Bo fachowości raczej nie mam jak zweryfikować. Tym niemniej jednak........ PIN po lekturze projektu zwrócił uwagę na poszerzenie środkowej ławy. Krótka historia wyglądała tak że architekt nr 1 – ten od zmian - zasugerował to głupim pytaniem „A ta czemu jest Węższa?” a architekt nr 2 – ten od adaptacji i Reprezentant Autora – w ramach odpowiedzi milcząco poszerzył. PIN skwitował to krótkim podsumowaniem – nie było potrzeby, bo widać że więźba tu mniej obciąża! Uznałem że była to Najbardziej Merytoryczna Uwaga w tym Towarzystwie. I ucieszyłem że mam takiego PINa. Merytorycznego i Spostrzegawczego. Co do ławy. BB poszedł Tokiem Rozumowania architektów. Widać wszyscy cenią w przyrodzie symetrię No bo niby Czemu ma być Węższa? I właśnie na tym Etapie zarządziłem PeKaPeKa. Zlot Umysłów i Triumwirat Mocy. BB – w roli Sprawcy. PIN – w roli PIN. Ja – Obserwator i Rejestrator. Według najlepszych zasad wspomnianego holiłódzkiego scenariusza zajechaliśmy Naszymi Hummerami na Plac (zwracam uwagę na subtelną zmianę Nazewnictwa Dawnego Pola ). Oczywiście wzniecając tumany kurzu i Przerażenie na twarzach Wykonawców. Naszych i Sąsiada. Tak właśnie to sobie wyobrażałem. PIN zgrabnie wyskoczył ze swojego Polonezowozu i z Marsową Miną wyjął z bagażnika Teczkę. Dokładnie tak to sobie wyobrażałem. Nie spoufalać się. Unikać Kontaktu wzrokowego. Tylko oszczędne gesty i Merytoryczne Pytania. W końcu przecież to Kontrol! Celem PeKaPeKa było skontrolowanie czy Można Lać. Oczywiście BB jako Stary Wyjadacz tylko Udawał Przerażenie. Dobrze wie że to cieszy Inwestora. W końcu po co brałem tego PINa? Ja i tak mam Sercowe Przeżycia przez Budowę, więc chodzi o to żeby i Wykonawca nie czuł się jak na Wakacjach. BB więc po wstępnym Przedstawieniu oddał Sprawę w ręce Kierownika. Czyli oddał Kierownika w ręce Inspektora. W postawie zasadniczej odbyło się Odpytywanie. Sprawdzanie znajomości Projektu. Krótki pokaz Kręcenia Drutów. Sprawdzenie zapisów Dziennika Budowy. Potem krótkie Tournee z Przewodnikiem Szlakiem Wilczych Dołów. Ostre wiraże po krawędzi Salonu. Wizyta w Kuchni. Przelot do Komina w kotłowni. W końcu zasłużony relaks w Łazience. Ostatni etap to Konsylium w składzie BB, Kierownik i PIN. Ostatnie odpytywanie z tematu betonu i certyfikatów. Oj, następnym razem chyba będzie Kartkówka! W końcu z Teczki wyłoniła się Pieczęć. PIN zapisał w Dzienniku; „Lać pozwalam!”. I Przywalił z całej siły. Na Placu zapadła cisza. Delektowaliśmy się tą chwilą. Przynajmniej ja. NO. Patrzyłem z podziwem. Jednak stare sprawdzone metody są najlepsze. Z obu stron zresztą. Kierownik posunął się nawet do Umizgania..... - Oj, widać że z pana to STARY BUDOWLANIEC! To chyba Umizganie było.......??? PIN oczywiście nie skomentował. Jest ponad takie Pochwały. Ma misję od Inwestora. Kontrolować i nie odPuszczać. Po starannie wyczekanej chwili PIN zgrabnie wskoczył do swojego Polonezowozu i wykręcił na Pożegnanie. Do zobaczenia! I w rezultacie - jak to Filip ujął w rozmowie telefonicznej z Babcią -„Babciu, mamy już Zalewę Naszego Domu!” A ja już lecę sprawdzić jaki mamy w Planie DeKaPeKa (Drugi Krytyczny.........)! PS – Myślałem że taka Udana Kontrola nam wyszła – a tu ............... na samym wyjściu PIN i BB się do siebie Uśmiechnęli! Jeszcze się mi tu Zakolegują!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 27.07.2005 14:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Lipca 2005 OKNA - Klęska Urodzaju albo Dramat Dobrobytu Okien się nam zachciało. Straszne ilości. Z każdej strony jedno albo i siedem. Projekt też swoje zrobił. Okien było Jeszcze więcej niż chcieliśmy. Może oni to robili przez copy&paste? Jedna elewacja to w zasadzie same balkony. Zafrasował nas ten w łazience przy rodzinnej sypialni. Oczywiście sypialni z Balkonem. Może chodzi o Dodatkowy Obieg Powietrza? Otwieramy Balkon w Łazience i w Sypialni i w Salonie żeby mieć Czerpnię. Otwieramy szybę w kominku żeby śmigające powietrze się Zgrzało. I proszę - mamy REKU. Może tak być. Ale nie musi. Jak się buduje własny Dom to właśnie po to żeby Komfortowo sobie Tupnąć nogą. A nie chcę! Balkon zlikwidowany, został wygląd na świat z łazienki. Będę sobie odsłaniał siedząc na Tronie i delektował zapachem......... Wiosennego Ogrodu. Dla odmiany w pobliskiej Garderobie planowany Wygląd na Świat poszedł do kosza. Po pierwsze nijak nie chciał się spasować z wyobrażeniem o zabudowie garderobianej. Po drugie kto by tam wyglądał na Zimną Północ z przebieralni. Po trzecie jak wiadomo z Północy ciągną Hordy Pohańców albo i Wikingów (to znaczy pociągnęli już parę razy w historii, więc Wiecie....a nuż im się znowu zachce??? ) a takie okno Kusi z Daleka. Jak mawiają Starożytni Rosjanie - Sicher ist Sicher. Sunąc ruchem Skoczka mijamy zakręt i lądujemy w Kotłowni. Tu dla odmiany dokonaliśmy Cudownej Przemiany. Drzwi na Okno. Drzwi były dla nas Zupełnie Niezrozumiałe. Przecież mamy już. I to duże, wejściowe. Jakby mało było to obok jeszcze Garażowe. A tu Z Boku – może to był pomyślany Dom JaśniePański – wejście dla Służby i Dostaw (bo takie Jaśnie to sobie zakupy robi od razu 2-tonówką!)??? Nie dorośliśmy do tego jeszcze – drzwi zniknęły. Pojawiło się małe okno. Ciężko przemyślane. Patrz punkt garderobiany. Ci Pohańcy.... Przeważył jednak pogląd że będzie głupio przebywać w 20 metrowym pokoju bez okien. Chociaż...... po ostatnich wybrykach Juniorów w oczach PP pojawił się Złowieszczy Błysk. Taki duży pokój...bez okien....klameczkę się wymontuje..... ściany obłożymy materacami.....oj Kusi! Ale nie – ryzyko Wyfrunięcia Dachem okrakiem na Piecu Gazowym byłoby nadal zbyt wielkie! Zostało okno a na wszelki wypadek zaraz pod nim ustawię swoje Grające Graty. Jak się jakiś Pohaniec przedrze przez okno to Znienacka wpadnie i bez wątpienia Narobi Rabanu. A wtedy wypuścimy na niego Naszą Bestię. Znaczy Kotkę. I nie bez Kozery ma na imię Brzydal! Każdy Pohaniec padnie na kolana Wzruszony na widok tej Przepięknej Zdziwionej Mordeczki........ (cały czas mowa o Kocie, ja będę nadciągał dopiero jak Ona się upora ze swoją Częścią! ). W garażu Sprawa była krótka – zabrakło nam Ogródka. Dosłownie jakieś Durne 25 centymetrów. I jeszcze 5 cm bo się Okazało że Reprezentant Autora Projektu adaptujący nie zauważył że okap nieco dłuższy. Na upartego to Kto By To Sprawdził....... ale jednak. Działka tak akuratnie ułożona że z południa i północy Na Styk. Minus te tam centymetry. Więc wespól w zespół – stanęło na Luksferach. Ciekawa nazwa. Luk – to pewnie od Lukania na zewnątrz. Sfera – to od Kopernika. Niebieska. Czyli że niby co – Luknij se na Gwiazdę? Dziwne. Ale może się tylko czepiam. Luksfery przesunęły dom na północ, przez co nasza Ukochana Południowa Kuchnia będzie dalej od płotu. Od słońca może też........ Z garażu skokiem Konika lądujemy przy Ubikacji. Ta to będzie Fajoska. Długość 2,8 metra. Szerokość 1 metr. Oczywiście dla Gości. Po namyśle i braku Lepszych Pomysłów została. Po dobrych imprezach będziemy tam sukcesywnie upychać Sztywnych. Z braku miejsca nikt nie upadnie a prześpi się więcej na raz. Rano od razu umywalka pod ręka. Nada się. Dla wyglądania zaprojektowano Oko. Całe okrągłe. I małe. Nikt nie ucieknie Bez Płacenia W gabinecie prostactwo. Zwykłe okno z widokiem na Wjazd. Będę pełnił tu moja Ulubioną Rolę Odźwiernego (spytajcie w Grupie Tarchomin-Białołęka ). Poza tym oczywiście w razie Potrzeby będę miał najbliżej do Ulicy. Jeszcze nie wiem po co. Ale i tak będę miał. No i wreszcie. Słoneczne Południe! Luz, lenistwo, plaża, napoje.....i Kuchnia. Wszyscy mi to mówili. PIN mi to powiedział zanim jeszcze zajrzał w projekt. Sam to sobie mówiłem. Tylko Broń Boże żeby Kuchnia Nie Była Od Południa! No i mamy. Kładłem ten projekt pod Każdym Kątem. Kupiłem nawet blok żeby wzorem Whispera machnąć Makietę (a propos – blok mam tanio do oddania – nieruszony!). Nic nie pomogło. Kuchnia szczerząc zęby za każdym razem wystawiała Wdzięki do Słońca. Jedyny Robialny wariant zamienny to przesunąć ją do Gabinetu. Bo pomysł Kotłowni połączonej z Salonem jakoś się nie chciał przyjąć. Ale mimo Pociągu do Jedzenia (Taki Nałóg od Urodzenia!) nie zdecydowałem się na Deptak Jedzeniowy przez gabinet w drodze z kuchni do jadalni w salonie. Zostaje tylko zainwestować w Zaciemnienie i Wychłodzenie. Okap 85 cm. Rolety na oknie. No i wentylacja. Jak nie poradzi, będzie i klima. Bo okno Kuchenne to nie byle co. Kawał Bydlaka. 230 na 150. Jak Biceps Pudzia. Do tego kawałek na dole usztywniony odrębnym szprosem coby nie zawadzał o blaty. I jeszcze na Trzy kawałki dzielony. Nikt tego nie mógł jakoś zrozumieć jak zacząłem dzwonić do ewentualnych Dostawców. Nie mam daru Jasnego Tłumaczenia. Mógłbym mieć. Niestety dominuje Chęć Opowiedzenia Wszystkiego Naraz z dodaniem Tła Historycznego i ewentualnych Rozważanych Wariantów Awaryjnych z Domieszką Wątpliwości. Taki dar mam. Zrozumieli dopiero jak rysunki dostali. I od razu spoważnieli. Zobaczyli że trafił się Rozwojowy Klient. (z podręcznika Dostawcy – def. Klient Rozwojowy - Nie rozumie na co się porwał. My mu tego nie tłumaczymy, wyjaśniamy tylko znaczenie słowa „niestandardowy” dodanego przy wycenie). Na dole to już w Zasadzie wszystko. Nie licząc 10 tafli w salonie. W sumie jakieś 17 metrów kwadratowych. Mówiłem że Się nam zachciało. W ramach Deseru jeszcze Drobiazg. Woli Balkon. Albo Bawoli Kon. Albo Balkon w Bawolim Oku. To Oko to jest dopiero Oko. Jak cały Bawół. To Miejsce Odosobnienia PP. Tam będzie spędzać ten cały czas który jej zostanie po spędzaniu z Resztą Rodziny. A jak się znudzi to wyjdzie na Bawoli Kon. Ja wyjdę na Swój Gabinetowy Parapet. I będzie jak w romantycznych Czasach Narzeczeństwa. Cudnie. Ech.....rozmarzyłem się. I rozpisałem oczywiście. A sprawa prosta jak Drut. Albo jak Drewno. Zapytanie poszło do 10 firm. Więcej nie szukałem. Bo im bardziej szukałem tym Więcej ich Tam było. A tak przy PreSelekcji Forumowej jakiś tam zakres Sensownych Nazw się pojawił. Przy kolejnej PreSelekcji wypadli ci co im się Nie Chce maili odbierać. Zaplusowali Ci co im się chce nie tylko Odebrać ale jeszcze Zgłosić Zainteresowanie, ewentualnie Przymilić. Może to Ci co mają Podręczniki o Klientach. Reklam nie będzie. W końcu nie bez kozery wątek o oknach Przyspawany na Samym Szczycie Forum. Tam są Pikantne Szczegóły z Nazwami. Na dziś to mamy Kolorowy Zawrót Głowy. Bo wiemy co nam się podoba. Wiemy ile co kosztuje. Nawet już wiemy jak wygląda MIKROWCZEP...... Teraz Wabią nas Rabatami i Upustami. Coś Przeczuwam. Zbliża się. Niech no tylko będzie w zasięgu Ręki. Klepniemy z Całych Sił - tak żeby w końcu Zapadła. Nasza DROGA DECYZJA. i już. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 28.07.2005 13:32 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Lipca 2005 Nie bardzo wiem o Co Chodzi. Wylewa się ze mnie Strumieniami. To chyba te Powracające Upały. Trudno. Strumień skierowałem na ekran. Lepiej korzystać póki nie wyschnie.... Czynnik Społeczny czyli Łączy nas coraz Więcej. Jest taki Stary Obyczaj, żeby rozmawiać przy obiedzie. To znaczy Dzieciom się wciska oczywiście że przy jedzeniu Się Nie Mówi. Ale już przy pierwszej tzw Okazji Rodzinnej wszystkie Dzieci (nawet te maleńtasy z wózka!) widzą że to w żywe oczy oszustwo. I Szlag je Trafia na takie Wychowanie Bo Wszyscy Duzi gadają! A jak nie mówią, to tylko gdy przełykają. Bo już Pobór do Jamy absolutnie nie stanowi przeszkody w pędzeniu Lekkiej i Nieprzymuszonej Konwersacji o życiu. Albo i nie. - Słyszałaś że Stefan umarł?! – to ciotka z rogu, atakując śledzia - Nie no, przecież był tu w zeszłym roku!??? – szczerze zadziwiona ciotka zza Dzbana żuje grzybka - Ale, ale to nie ten chyba! – babcia obok Bolsa w zmaganiach ze skrzydełkiem – ten to w szpitalu leży dopiero! Po wyjaśnieniu kwestii Stefana, przeskok niewielki na Tych co się jeszcze Trzymają. - Ależ się ta Hanka posunęła – prawdziwy smutek wycieka z tych słów Wuja, razem z sosem majonezowym. Nieco spoceni obaj, bo latoś duszno jakoś. - No patrz Heniek! A taka z niej była przecież......... – głos zawiesza Stryjeczny Brat Dziadka nad Kieliszkiem Absolutnego Odświeżacza Pamięci. - Oj była....... – przyłącza się do Zawieszenia Teść. I sprawdza w kieliszku czy to aby nie pora Tury Objazdowej. Gdzieś w poprzek tej Komunikacji Stałych Bywalców odbywają się Panele przygodne. Wymiana dwóch zdań podczepionych pod takie Evergreeny jak Pogoda, TeleNowele czy Papież. Nie Nasz już, ale tym bardziej podlega Ocenie Obiadowej. Ale Prawdziwa Jazda to dopiero Budowanie! Toż każdy coś tam wie. Może niedokładnie. Może nieaktualne. Ale za to z Całą Chęcią się podzieli. A przynajmniej pokiwa głową. Chętniej jednak Przyłączy do dyskusji. Jeśli oczywiście akurat nie przewodzi Podstolikowi Medycznemu. Ten ma zawsze pierwszeństwo. Ale już Niedługo. Gazety pisały przecież: Wszyscy już mają Kredyt Budowlany. Albo mają Zaraz Mieć! Dom jednoczy Ludzi. Rodziny przede wszystkim. Ale też i jednostki społeczne pogrupowane w instytucjach Przymusu Pośredniego. Czyli w Pracy. Bo niby Nie Musisz Pracować. A jakoś co rano w korku stoję.......tylu wali do roboty. Akurat przez Mój Most. Na co dzień tematy w pracy Zupełnie Fascynujące mamy. Co powie Balcerowicz. Albo inny Greenspan. Czy rzucą dziś na rynek więcej obligacji Zagraniczni. Czy złotówka Nasza Wszechmocna spadnie czy Wręcz Przeciwnie. No Bomba. Z tym że po paru albo i nastu latach ciut się Człowiek zaczyna Nużyć. Nie to żeby nudzić! Bynajmniej. Wystarczy jeden taki dzień jak Wielkanoc gdy kurs pędzi te 8 groszy w ciągu kilku godzin żeby poczuć Świeżość Buzującej Krwi... Rzecz w tym że jednak na zwykły Co Dzień to Wszystko zaczyna pokrywać Rutyna. Mechaniczność i Przygarbienie. Chyba że to Nie Młodość działa? W każdym razie euforii brak. Twarze w pracy też już nie ekscytują jak Dawniej. Niektóre tylko mają Nieprzemijający Czar. Szef zwłaszcza. Wciąż mnie Rusza. Poza szefem jednak nadal ciężko o Prawdziwą Adrenalinę. W końcu widujemy się wszyscy na co dzień. Całe szczęście że jest jeszcze Rodzina co zapewnia bieżący Twarzozmian i Uczucia Kwitnące . Codzienna Kompania Pracownicza nie Kręci jednak tak jak na początku. Ale, ale..... ostatnio Cóż się dzieje? Nagle Odkrywam że to nie pokój Pracowników było nie było Umysłowo Zdolnych ale.........tak, właśnie Budowlanych! Zagadnięci z Głupia Frant odkrywają Tajemnice Zaprawy. I Każdy ma pod ręką Archiwum fotograficzne. Skarbiec zaiste Prawdziwy.... Mamy więc Nową Ekscytującą Płaszczyznę Porozumienia. Czasem tylko na chwilę, przelotem rzucone uwagi: - Fi do kominka?! - Poziom zero!? - Drenaż? Czasem – oczywiście Poza Oficjalnymi Godzinami Pracy – przewlekłe dyskusje o wyższości Gresu nad Terakotą. Albo i Nie. Oficjalne godziny pracy to Wszystkie Te które poświęcamy na Uczciwą i Rzetelną Pełną Poświęcenia pracę. Oba Typy (Oficjalne i TeDrugie) jakoś się upychają pomiędzy 8 i 18............ Najważniejsze jest co innego. Znowu mamy motywację żeby ze sobą Ochoczo Pogadać. I to Bez Przymusu!!! Szefa w To nie wplątujemy. Jakoś Nikt nie proponował. On też nie. Ale jestem pewien że by się Przyłączył. Jakby wiedział. W końcu Też Budował Dom. Czego i Wam zyczę! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 05.08.2005 12:07 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Sierpnia 2005 Czy Stan Zero nie brzmi dziwnie? Mamy go właśnie na budowie. Tyle towaru poszło w ziemię. a Stan Zero.......... a przy okazji skojarzyła mi się Pewna Historia Studzianki pancerne Dziury ważna rzecz. A zwłaszcza Śmierdzące Dziury. Potocznie zwane kanalizacją. Miałem Ci ja kiedyś takie dwie w obecnym lokum. Dwie takie co zapamiętałem. Jedna się nazywała Odpływ do Pieca. Odkryłem ją dość przypadkowo po zamieszkaniu - jako Młody i Niedoświadczony zamieszkałem po prostu któregoś dnia i już. Dziura była wetkana w ścianę pod piecem i czymś tam zatkana. Zafrasowany zadzwoniłem do Fachowca od Pieca. Nie wiedział o co chodzi bo on żadnej dziury tam nie wtykał. Zadzwoniłem do Fachowca od Instalacji. Ten coś wiedział. Wiedział do kogo zadzwonić żeby się dowiedzieć. Fachowiec od kanalizacji. Fachowcem był niewątpliwe chociażby z racji doświadczenia. Położyl nam Całe Osiedle (a będzie ze 100 domów!). Pewnie dlatego za cholerę nie pamiętał żeby mi te Dziurę kładł. Za to rozsądnie zauważył, że prawdopodobnie jednak kładł. Skoro jest. - Ale Po Co? - No Panie, bo z pieca leci. - Co??! – Chryste, a ja nic nie wiem! - Woda leci. - U mnie nie leci! - Ale może. Wtręt – czy też zauważyliście że Fachowcy wyjątkowo Niechętnie ujawniają Wszelkie Informacje Noszące Znamiona Istotności??? - A kiedy może? - Jak Pan zechce z pieca spuścić......... - Aha............. Nic nie wydobyłem więcej. Po co z pieca spuszczać wodę? Powróciłem do Fachowca od Pieca. Gdzieś w Czeluściach Wiedzy Fachowej wygrzebał że „czasem się spuszcza”. 6 lat minęło i nic nie spuściłem. Dolać to dolałem ze 3 razy. Ale nie spuściłem. Za to Dziurę miałem. Nie dała o sobie zapomnieć. Zaraz po wprowadzeniu była Miła. Poczekała Tydzień dopiero wtedy Puściła Parę z Ust. Czyli Dała Czadu. Nic nie pomagało. Torby, pakuły, plastry. W końcu wezwałem Fachowca żeby zaczopował. Mimo to od czasu do czasu udawało jej się nadal Odezwać. Aż po 3 latach doznałem Iluminacji Dobromirowej. Zmywarka! W kuchni miejsca brak, odpływu brak. A Kotłownia tuz obok służy jako spiżarka. Ha! Dziś służy też jako Zmywarka! A Dziura ani Piśnie od tej pory!!! Druga Dziura była Podstępna. Niewidzialna. I Podstępna. Najpierw udawała Dziurę od Brakującego Zlewu. Umówiła się z Nią że Śmierdzą Razem ale tak jakby tylko Zlewowa. Po miesiącu zlew dojechał więc Pretekst się skończył. Przerzuciła się na Dziurę od Pieca. Tu się zeszło dłużej, ale w końcu też ją Dopadłem. I Właśnie wtedy Się Okazało. Że w kuchni Śmierdzi. Tym jedynym w swoim rodzaju Słodko-Gorzkim Zapachem Życia Innych Ludzi. Dobrze że wtedy jeszcze paliliśmy. Węch chociaż trochę stępiony. Uciekliśmy do kominka i Zasępieni Paliliśmy do Upojenia. Upojenie jednak (jak to zwykle Upojenie) trwało zbyt krótko. Nie było innego wyjścia. Wziąłem swój Umęczony Nos pod pachę i poszedłem na Łowy Wrednej Dziury. Rezultat był Oszałamiający. Podwójnie. Po raz pierwszy bo co innego Wstrzymywanie oddechu przy używaniu Kuchni a co innego Śledztwo z Otwartymi Skrzelami. Po raz drugi bo Znalazłem Poszlakę. Nie Dziurę. Na to była zbyt Cwana. Poszlaka jednak wskazała jednoznacznie. Wali z komina wentylacyjnego. Dodatkowo Podstępnie przenosi przez Okap kuchenny. Sam nie mogłem w to uwierzyć. Znowu zawezwałem Fachowców na Konsylium. Diagnoza była prosta – musieli Panu za krótko wywiewkę zostawić w kominie! Czyli odpowietrzenie kanalizacji zamiast wyprowadzić nad komin, Genialny Fachowiec od Wywiewek pozostawił gdzieś w połowie komina. Powtórzę dla jasności: Gdzieś w połowie komina. W Tej połowie w której Nas nie ma. Bo my jesteśmy w tej Części Świata która leży na Zewnątrz Komina. A ona nie. Leżałem jakiś czas Umysłowo Nieruchomy. Jak wiadomo Nie Ma Takiej Rury której się nie da Odetkać. Czyżbym jednak spotkał Taką Dziurę której się nie da zatkać???? O nie! Wraz z PP przerzuciliśmy kilkanaście Koncepcji. Prucie Komina. Zapuszczanie Siaty. Zrzut Pakuła. Gotowanie w Wiecznym Smrodzie. Porwanie Fachowca od Wywiewki i Spuszczenie do Komina. O, przy tej Koncepcji zabawiliśmy nieco dłużej! Mimo wszystko jednak tez się nie ostała..... Nadeszła Desperacja. Ostatni stan przed długo wyczekiwaną Powtórną Iluminacją Dobromirową. W jednej szkole mnie uparcie uczyli co to Paradygmat. Jak już kiedyś zrozumiałem to teraz wreszcie wiem że to co zrobiliśmy to było właśnie Złamanie Paradygmatu. Popatrzyliśmy na sprawę z tak zwanej D..... Strony. Czyli od naszej strony Komina. I spraw okazała się Dziecinna. Poszedłem po mazidło, karton i rurki. Wyszarpałem Rurę od Okapu z Komina. Wstawiłem Karton i Zamazałem Mazidłem. Rurki pomęczyłem aż się zmieściły z Rurze od Okapu i Obejściem podłączyłem do Drugiej Strony Komina. Złamałem przy tym przepis o wentylacji, bo zatkałem Ostatni Wolny Otwór Oddechowy. Trudno. Żyjemy z tym do dziś. A Wredna Dziura wali ile wlezie jak waliła. Tyle że już nas to........ obchodzi Bokiem. Tak się właśnie nauczyłem że Dziury ważna rzecz. Na naszą Nową Budowę byłem więc przygotowany. Rozrysowałem schematy operacyjne. Zapisałem przypominajki w telefonie. Wspomniałem o temacie jeszcze w Lesie – czyli zanim nawet umowa była klepnięta. Nie ufając Sobie Wystarczająco – poszedłem na plan żeby złapać na gorącym uczynku Pana Fachowca od Kanalizacji. Pan Luzik. Wszystko wie i wszystko rozumie. Zagadał mnie do tego kwestią Radomskiego i Warszawskiego Podwieszania Kibelka. Wybrałem Patriotycznie. Na odchodnym postukałem znacząco w Plan. Rozumiemy się? Pocieszył mnie żebym się Tak nie spalał bo to dopiero Początek Budowy.......... Następny raz to był już na betonie mojego Stanu Zero. Odpytując BB i Kierownika z mapy wpadłem na coś około środka Domu. - A co to? - Odpływ. - Ale po co? - Do pieca............. Ja im chyba coś jednak Spuszczę!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 10.08.2005 14:50 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Sierpnia 2005 Jak się Mury pną do góry..... Uff. Zaraz, moment. Muszę Tchu nałapać.... Czy wiecie jaka jest najszybsza Technologia Budowlana? Ktoś tam wspominał podobno o Szkielecie........ To pewnie dlatego że nie widział mojej ekipy pod wodzą BB w Operacji Y jak Ytong. Mamy właśnie Tydzień Wizualizacji Pionowej. Znaczy ściany rosną. Znienacka i Dramatycznie. Znienacka bo w niedzielę był Tam nadal Stary Dobry Poziom Zero. Obmacaliśmy go wspólnymi Siłami Grupy Trachomin-Białołeka. Zaraz potem pobiegliśmy Spróbować się ze Styropianowym Domkiem Broncia. Nic się nie chciał Poddać! Nawet gdy Podstepnie wdarliśmy się na poddasze i Napięliśmy Wszystkie Mięśnie. Ani drgnęło! Po takim wysiłku niezbędne było Piwo, Duże Piwo i Duże Orzeszki. I Kawa. Kawę piła Dominika żeby nam cieplej było, bo zaczęła się Sztormowa Pogoda. Jak to w sierpniu Przy okazji uzgodniliśmy Plan podboju Paru Okolicznych Państw bo mamy Bardzo Mobilną Grupę. W zasadzie to w pewnym momencie się Okazało że już tylko ja i Broncio zostajemy żeby tę naszą Białołękę Uprawiać. I jeszcze będziemy doglądać Zaprzyjaźnionych Działek (w tym Młodego Dęba co chciałby być Bartkiem u Jane). I tak właśnie było na naszym spotkaniu. Miło było. A zaraz potem Znienacka nadszedł Poniedziałek. Zajechałem pod wieczór na Plan Akcji i zamarłem. Jak byłem Mały i Nieletni to miałem takie Marzenie. Wielgachne Klocki Lego (lego to taki synonim Fajnego Kloca z Zachodu) do budowania Różności. Zamek (Wakacje z duchami), Czołg (Czterej Pancerni), Podwodna Stacja (Delfin Um). Ostatecznie Ul z Mają. I niech mi ktoś teraz powie że nie Warto Marzyć. Troszeczkę poczekałem na ten Poniedziałkowy Wieczór i już. Wielkie Białe Klocki Duzi Chłopcy układają w Zamek. Mój Zamek. Bo przecież wiadomo że Mój Dom to Mój Zamek. Mam nawet Działo! Sterczy zaraz pod garażem – fi 150. I jak Wypali to Nie Ma Mocnych! Bez Gównopijki nie podchodź........ Po Euforycznym wieczorze z Zaczynem Zamkowym nadeszła niespokojna noc. Wtorek. Obudziłem się w Dramatycznym Nastroju. Przy okazji – nie polecam Chińszczyzny na Noc........... Dramat jednak polegał na czym innym. Obudziłem się z jedną Natrętną Myślą. Oni Tak SZYBKO BUDUJĄ! I to co na papierze było tylko kreską teraz staje się Realną Betonową Ścianą!!! Gumką już tego nie ruszę! Jeju....... Zawirowania CzasoPrzestrzeni trzymały mnie siłą z dala od budowy calutki dzień. Do tego Ogólnie Burzowa i Wiatrowa pogoda już o 9 wieczorem zaciemniła Sytuację. Dotarłem na miejsce już w Zmroku. I w samochodzie Starego Kumpla. Starość na szczęście pozwoliła mu Udać się na Wizytę. Najpierw z Nicości wyłonił się Kierownik. Albo Ja albo On mieliśmy problemy z Rozpoznaniem. Dopiero Bezpośredni Kontakt Bojowy pozwolił przedrzeć się dalej w Nicość. Dobrze że Dom cały Biały – udało się Trafić za pierwszym podejściem pod Przyszłe Drzwi! A za drzwiami..... Cała Przestrzeń.....EJ! Gdzie Ta Przestrzeń się Zapodziała??? Jeszcze w niedzielę można było łyżwy zakładać i Kręcić Złoty Medal Igrzysk a teraz?! Jakieś Murki, Dziurki i Sznurki!!! Wiatrołap zaraz zamienia się w Hall, Hall skręca w ciasnawą kotłownię, Garaż...no powiedzmy – Trzyma Wymiar! Ale już dla odmiany Mój Gabinet...... to tylko szersza Kopia Pobliskiego WC! Kuchnia.......hmmm. Jakiś sznurek zamiast ściany działowej utrudnia Rozpoznanie. Aż go poszarpałem z tych Nerw! Sznurek znaczy. Kumpel czujnie uciekł do Sypialni. Hola, hola – wejście tylko po Identyfikacji Płci! Sypialnia też tylko na sznurku, ale w tych Nicościach Mrocznych też jakoś niepozorna. Mózg zmaga się z Dopasowaniem Mrocznej Rzeczywistości do Skali z rzutu A3 (po zeskanowaniu nawet A4). . To jest niby ten nasz DUŻY DOM??? Uciekłem w Nicość, złapałem Piwo, Kabanosa z Kumpla lodówki i Zapadłem w Podły Nastrój. Z głośnika poleciały tego wieczoru Same Miażdżące Brzmienia........ Rano niecierpliwie zerwałem się do Boju. Znowu Dramatyczny Nastrój. Czyżbym nie polecał Kabanosa na noc!??? Nic to! Rekreacja w Ośrodku Przymusowego Pobytu zaraz się kończy. Świeżo Nabyta Miarka spoczywa w olstrach Wozu czekając na Ten Moment. Zaraz tam będę. Stanę od Frontu. Jak John Wayne. Albo Travolta też! Lekko zmrużę Oczy, przebierając Palcami......to Napięcie jest nie do Zniesienia..........Będę Bezlitosny....... Ach, niech TO się już zacznie! WIELKIE MIERZENIE. Trzymajcie Kciuki!!! Jak Przetrwam to tradycyjnie Uprzejmie Doniosę.......... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 18.08.2005 14:47 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Sierpnia 2005 Przetrwałem A zreszta, co tam Będę Kręcił - byłem przekonany że się Uda. Ale tylko tak Po Cichutku...... Potem kilka dni Zupełnie Gdzie Indziej czyli U Rodziny w Górach. Oj, jak miło Ale to tylko na chwile bo przecież Niecierpliwie czekają na nas Wizyty Gospodarskie czyli Pańskie Oko Dla Tych co nie pamiętają: Gospodarska Wizyta to Stały Element medialnej rzeczywistości Zamierzchłej Prehistorii. Zamierzchłość ta skończyła się 16 lat temu. Mimo to dziś wielu Obywateli zanosi ku niej tęskne wspominki. Ja to nawet rozumiem. Sam mam parę fajnych wspomnień. Takich Dziecinnych Magia Dzieciństwa polega na tym że jest Piękne. Świat sprowadza się do Dużego Stołu w jadalni udającego namiot lub czołg, Młodszej Siostry co jest bardziej wygadana i się nie daje bić bo oddaje no a potem jeszcze Kolegów na podwórku. Wyścig Pokoju kapslami z plasteliną to Absolutny Hit. Jak dorosłem do tego etapu to poczułem że Życie jest Piękne i na zewnątrz Domu. A na zewnątrz Świat był generalnie Poukładany z kilkoma tylko nieprzystającymi Klockami. Na przykład Radio Wolna Europa strasznie trzeszczało czego nie mogłem zrozumieć jak i tego że Tata tak uparcie go słuchał. Poza tym Prądu brakowało czasem i to akurat kiedy zima nadchodziła. No i trzeba było stać w kolejce w zasadzie wszędzie. Najbardziej do sklepu z pustymi półkami po mięsie. A taki stan wojenny pamiętam przede wszystkim jako dodatkowe 3 tygodniowe ferie. Do tego wieczorem leciał obowiązkowo film patriotyczny! O wojnie - czegóż można więcej chcieć w tym wieku....... Rodzina wpoiła mi podstawowy zasób Wiedzy Patriotycznej; była Wojna, Przyszli Ruscy, a teraz rządzą Czerwoni. Nie byłem pewien przez jakiś czas czy to też Ruscy ale wszystko wyjaśnił Kod RWPG zdradzony przez Kolegów z Podwórka. Okazało się że Czerwoni to Nasi ale Przysłani przez Ruskich .* (pełny tekst Kodu RWPG zostanie ujawniony po 25 latach przez Dana Browna ). W praktyce RWPG to była taka Dżentelmeńska Umowa że Polska wysyła różne towary do Rosji i Okolic a w zamian dostaje Matriksowe Pieniądze czyli Rubel Transferowy który generalnie do niczego nie służy . Można ewentualnie szukać dalszych chętnych na wymianę w naszym Bloku Wschodnim z Braćmi Słowiańskimi. No i Niemcami z NRD. Bo w RFN to już sami Źli mieszkali a zwłaszcza Hitlerowcy . Taki mniej więcej krótki rys geograficzno-polityczny miałem włożony do głowy. I jakoś mi nie przeszkadzał specjalnie Ważne było że w tym całym Świecie obowiązywała jedna podstawowa Zasada - Świat jest Stabilny. Rodzice pracują ku Chwale Ojczyzny, Dzieci się bawią, a na Święta jest Disney, Flinstoni i Amerykański Western (czyli jedyne co tak zwana Ameryka ma dobrego - choć NRDowski Winnetou ich mocno goni! ). A najważniejsze że na co dzień Telewizja we wszystkich Obu programach pokazuje jaki nasz Kraj jest Zasobny, Zadbany i Rozwijający się Wciąż. I Specjalnie w celu tych Prezentacji Główny Sprawczy zwany Pierwszym Sekretarzem odbywa Wizyty Gospodarskie. PS - Nikt nie mógł wtedy Oczywiście powiedzieć że było to Jasne nawiązanie do Szlacheckiej Tradycji „Pańskie Oko konia tuczy”. Po pierwsze nie było Panów tylko Towarzysze. Po drugie nie było Konia tylko Koń Mechaniczny. Się go nie tuczy tylko ma. Cała Para Telewizyjna więc szła w te Wizyty. Wizyty były w Zakładach Pracy i (zwłaszcza!) na Budowach. Dzieci były z kwiatami. Ewentualnie Robotnicy z kwiatami. Zatroskana ale i Dobrotliwa mina Pierwszego. Za Pierwszym szedł Drugi. Potem Żona Pierwszego bo Rodziną Kraina nasza Silna. Potem szedł Miejscowy. Potem trochę Złaknionego Tłumu z Ludu Pracującego Miast i Wsi.... No a przede wszystkim Były Efekty! Wydajność skakała ekstatycznie w zasadzie Natychmiast. Najdalej na drugi dzień było nam Wszystkim Lepiej. O czym (uprzejmie) Donoszono w Dzienniku. I rosły kolejne Fabryki, Drogi i Domy...........ech Magia po prostu. Jak tu nie Tęsknić??? Jak się dobrze zastanowić to Była to Pierwsza Magia Medialna. Czyli coś co do dziś się pięknie rozwija. Wystarczy spojrzeć na Pierwszy Lepszy blok reklamowy. Łgarstwa aż Puchną Uszy i Oczy. Na szczęście jest Jedna Podstawowa Różnica. Mamy wybór. A czemu ja to wszystko sobie Przypomniałem? Bo akurat wczoraj wieczorem po raz już Nie Wiem Który powędrowaliśmy z Kolejną Gospodarską Wizytą na naszą Budowę. Pretekstem była wizyta Rodziny (w tym tej Wrednej Młodszej Siostry co nadal się nie daje bić ). W zasadzie powiem szczerze – nie przyjmujemy już Gości jeśli nie wybierają się na Budowę. Wszystkie Pańskie Oczy są nam Niezbędne. Tym razem zebrała sie Czwórka Dzieci z Potencjalnych Pięciorga (bo Najstarsza Córka Siostry odbywa Kolonie. Dobrowolnie. ) Na miejscu stawili się: - Dojrzała PierwszoKlasistka, która czujnie nadzoruje Najmniejszego Kapsla. Poza tym Cudnie Milczy. - Rzeczony Najmniejszy Kapsel co jest Największym Cwaniakiem w tym Gronie. Boję się co będzie jak już się nauczy mówić. - Pierworodny który od długiego czasu Pasował się na Rycerza więc bez miecza ani rusz bo trza Anglików prać po krzakach. - Najmłodsza Siostrzana Córa co tylko przez Pomyłkę nie jest Największym Hersztem Bandy w Tym Mieście. Nie jesteśmy zresztą tego Pewni. Mogła po prostu nie powiedzieć. W końcu jak się ma 4 lata to się już wszystkiego Rodzinie nie mówi. Dzieci więc ruszyły Ławą. A za nimi my. Ja jako Pierwszy. Mama jako Matka Pierwszego. Do dziś jestem Wdzięczny. Że jestem PP jako Żona Pierwszego. I wreszcie Młodsza Siostra w charakterze Ludu Pracującego Miast i Wsi. Za Miejscowych robią okoliczni Psiarze ze swoimi hotdogami. W tych dniach my zresztą też mamy swoją Parówkę na Smyczy. Dziadkowie pojechali Moknąć w Alpach więc Fredek-Okrąglinek leżakuje u nas. Z Kocią się jakoś Dogadali, nie wnikam za ile. Ale Fredek wcina z Obu Misek.... Brakowało w zasadzie tylko Robotników z Kwiatami. W zastępstwie Kwiatek zerwała Hersztowa Córa i razem z korzeniami przyniosła swojej Mamie. Efekty Wizyty Gospodarskiej się objawiły Natychmiast. Nasz Dom ma już Oczy. Okrąglutkie Dwa Otwory po obu stronach drzwi wejściowych. I rozszalowane nadproża w tym mój Cudny Łuk w gabinecie. Ten jest Tylko Mój . Ogólnie Dostępny to będzie ten Drugi w Kuchni. Długie, najdłuższe Okoliczne nadproże nad garażem. Nie wiem i nie chcę wiedzieć jak to się Trzyma! Wokół krążą Pogłoski że zaraz Kładziemy Strop. Oj.... będzie Sufit! Nie mogliśmy wyjść aż do zmroku. Siostra z PP uparcie wracały do Salonu czyli Kawałka Ściany z Wielkimi Dziurami. Bo PP nie widzi tu na razie miejsca na stół. A co to za Dom Bez Stołu! Siostra starała się wesprzeć duchowo Przygnębioną PP. Ja też. Przekonuję że to miejsce się tylko przed nami ukrywa. Nie chce się Pokazać zanim podłóg nie zrobimy. A potem się Od Razu zmaterializuje! Jestem Pewien że to tylko Chwilowy Psikus a potem Będzie Dobrze. Nie wiem czy To działa. Staram się jak mogę. I wierzę w co mówię (na odwrót też) Poza tym Kapsel Tradycyjnie przemoczył Pieluchę a Hersztowa dostała Sensacji Żołądkowych. Czyli jednak Dom robi Wrażenie! Albo chipsy z Ikei były jakieś drewniane..... Na sobotę PP zaprosiła Gości. W planie grill. Oczywiście jak tylko wrócimy z Budowy! Ps 1– ja też o wszystkim Uprzejmie Donoszę w Dzienniku.....! Ps 2 – już za chwileczkę kręcę Numer do PINa, bo Nadciąga DeKaPeKa... Ps 3 – dziś PP trochę Lepiej. Czyżby jednak Magia działała? Ps 4 – a jutro przyjeżdża Fachowa Ekipa Pomiarowa – będą brali Miary na nasze Okna!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 19.08.2005 14:14 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Sierpnia 2005 Oho. Poczytałem ten swój ostatni wypiek i się Zadumałem. Jakoś wspomnieniowo-kombatnacki wyszedł. To dla równowagi może coś Aktualnego...... Promocja czyli Powariować się Można Kredyt przy budowie to jak Wygódka. Toaleta znaczy. Bo bez tego Ani Rusz. Skutki tylko trochę Odwrotne. W wygódce najpierw się Napina i Stęka a potem Lżej. A tu Odwrotnie. Ale i tak nadal Ani Rusz. Gdzieś tak w Wolnej Okolicy po wyborze BB czyli w połowie czerwca stwierdziłem że Przelecę się po Ofertach. Kredytów. Wygódka była już w umowie z BB. Kontrolnie się przelecę, dla zdrowia i żeby po powrocie z Wakacji razem z budową mieć temat rozpoczęty. Ale Trafiłem. Jakiś Kociokwik promocyjny. Chyba przez ten kalendarz. Bo przecież nadjeżdża koniec Półrocza. Wszyscy Piszczą żeby się wykazać. Promocje po prostu Leżą i Kwiczą na każdym rogu. Razem z nimi Sprzedawcy. Jak na Targu dosłownie: - Ludzie, Ludzie, zwariowałem! Prowizji nie biorę! - Brać, nie przebierać bo już tak więcej nie będzie! - Pieniądze darmo oddam w Szybkie Ręce! - Franeczki Gorące, prosto z Fabryki w Zurichu! Się narobiło. Najśmieszniejsze to mi się Wydały te Rozpaczliwe Krzyki o końcu Promocji. Taaa. Że niby za tydzień się wycofają i w środku sezony Budowlanego Dadzą Klientom Mniej za Drożej? Jakiś chyba Zmanierowany się robię przez te Rozważania ale Tak jakoś Lekceważąco się Nic nie Bałem. Pomyślałem sobie że Stresu Ci u Nas Dostatek i nie będę Biegał 5 dni przed urlopem bo mi Promocja ucieknie. Niech ucieka. Zajrzymy za miesiąc do Okienka i zapytamy czy Już Znowu Zmiękli. Bo najdalej za miesiąc z Jaśnie Bankowej Centrali rozlegnie się Gniewne Pochrząkiwanie – „A Co Tam U Was tak sprzedaż Siadła od Lipca???!!!” I pojechałem na Urlop. Super było. W Promocji cały czas Słońce – nad Bałtykiem!!! A potem wróciłem. I zajrzałem do Okienka. Oklejone Dużymi Zapowiedziami – Promocja. Ach ta Arogancja Klienta! Ale skoro tak to Czas na Łowy. Zawodowe skrzywienie kazało mi organoleptycznie sprawdzić Kilka Zapowiedzi. Udałem się na Pogaduszki Telefoniczne a nawet Intymne Schadzki w pobliskich Salonach (Boże, toż to brzmi jak Szalona Katarzyna +Salony Masażu co najmniej... ) Ten nasz Kapitalizm rozwija się w zawrotnym tempie....bankowość walczy z branża masarską. Jeszcze trochę i wdrożą Promocję „Trzecia godzina Gratis”........tzn trzecia rata oczywiście A propos – Wyrósł mi Akapit z Rozważaniami na temat jaka teraz dominuje Technologia Sprzedaży: Nie tylko Frontem do Klienta. Nie tylko Klient Nasz Pan. Oj, to ostatnie to lubię sobie powtarzać przed zaśnięciem.......i czasem to nawet się Przyśni! Kiedyś dominował trend – Chcę Jak Kowalski. Teraz zupełnie Odwrotnie. Takiego jak Ja to Nikt ma nie mieć. I Oni (ci sprzedawcy) to doskonale wiedzą. Szkolą się na Sekretnych Akademiach w podstępnej metodzie Podsuwania Najlepszych Kąsków. Co znaczy że Lepiej Być Nie Może i Nikt Tak nie ma jak Ja. Generalnie chodzi o to żebym w To uwierzył. Bo w środku to jest nadal Stary Dobry Ford „Klient może mieć każdy kolor jaki chce. Pod warunkiem że czarny” Więc właśnie Klient może chcieć jaki Kredyt mu się zamarzy. Jak go bierze. A potem to już Tylko Bank ma Pole do Popisu. Nazywa się to generalnie – Regulaminami. W umowach aż się od nich Roi. Jak już damy te 38 milionów Kredytów na Świetnych Promocyjnych Warunkach i wejdziemy na Hipoteki to nadejdzie pora Zaciąć Wędzisko Zmienią się nieco Regulaminy. Pojawią się Nowe Niewielkie Opłaty. Albo te co są Się Zmienią. Za wydruk. Za wizytę. Za aneks. Za spłatę. Za Gotowość do Udzielenia Nowego Kredytu, jakbym Chciał. Tak jakoś mi się Przewiduje. Tak jak z Kartami Kredytowymi. Generalnie w którymś momencie się Okazuje że w Pokrętny Sposób Darmowa karta zamienia się w Ssącą Pijawkę. A na zachętę Bez Zamawiania pojawia się w Domu następna. A jak nie zrobię minimum 4 transakcji w miesiącu to Ujawnia się Order 66 i Bank ściąga Opłatę za Bezużyteczne Użytkowanie. Regulamin się zmienił. Podobny mechanizm ostatnio odkryłem w Ofercie Kablowej. Dostałem Absolutnie Za Darmo 3 kanały Discovery bo zgodziłem się na Polecenie Zapłaty na początku roku. Czyli się Nie Męczę tylko Firma czyści Konto Jakoś tak w wakacje nagle ‘zdiscoverowałem” że urósł rachunek. Po cichutku i Bez Uprzedzenia. Nieco Zajadły zadzwoniłem do TelePizzy. To znaczy do Błękitnej Linii. Nie, nie chodzi o Linię Przemocy. Jeszcze nie. Chodzi o to że zanim się Przegryzłem przez Gąszcz Info-Help-Support Linii to już Byłem Zmęczony. Ale nadal Zajadły. Jak Oni to robią że Zawsze odbiera Radosna i Pachnąca Panienka – a nigdy Obleśny Dziad??? – i to gdzie bym nie zadzwonił to chyba Ta Sama....... no aż Piszczy żeby Mi Pomóc. I strasznie jej Przykro że nie może. Bo nie wie czy Ja to Ja. Nawet po Indywidualnym Numerze Klienta. Nawet po adresach, nazwiskach Matki Dziadka Powstańca Styczniowego. No nie może! Moja Wina. Jak mogłem Dzwonić z Pracy nie posiadając spisanego 14 cyfrowego Numeru Dekodera??!!! Spokorniałem. Zadzwoniłem dopiero Potem, jak już go Miałem. Ha, jakie to proste. Regulamin się zmienił. Po okresie Promocji „jeśli Klient nie zgłosi rezygnacji z programu” to zaczyna Płacić Pełny Etat. Klient rezygnuje. Ale 2 abonamenty już poleciały, bo ten jeden co zauważyłem i ten jeden co właśnie się zaczął. Wie Pan. Regulamin. No. Wiem. Dlatego też właśnie Udałem się na Macanie Promocji do rzeczonych Salonów Bankowych. I proszę! Zupełnie jak uczą w Akademii – Klient Myśli – Ma. Ja tu się zamyśliłem że Regulaminy, a Oni mi – Promocja! Właśnie jeden bank mi oferuje taką promocję że zapisze w umowie że Nigdy Przenigdy nie zapłacę za Aneks. I Zupełnie Bez Przymusu mówią dlaczego - Bo Powszechny zapis że wcześniejsza spłata jest darmowa się nieco zużył - . Klienci Jakoś zauważyli że spłata jest darmowa ale trzeba 50 złotych zapłacić za nowy aneks z ratami. Więc Teraz ten bank ma taką promocję że Zapiszą w Umowie że za Aneks to nigdy. Aha. Pokiwałem głową z namysłem, ale jakoś mi się Gadać nie chciało. Poszedłem do komputera i wrzuciłem ich stronę. Na 24 lince wreszcie odnalazłem Regulamin. Tak był Przykryty Opisami Promocji. Ciemno przed Oczami od Ilości Pozycji. Wykreśliłem Aneks. Uff. Zostało jeszcze tylko ze 3 strony Innych Potencjalnych Opłat. Drugi bank dla odmiany Za Nic nie weźmie Prowizji. No za nic absolutnie. Promocja. Z żadnej strony się nie chcieli Zagiąć. Poszedłem do komputera....... Wyszło z porównania z innymi (z prowizjami) że są najdrożsi. Prowizja się Pogrubiwszy Schowała w Marży. Ze wstydu pewnie...... Jej. Chyba kupię temu Komputerowi jakiś Prezent. Tylko Co Lubią Komputery??? Tak go Pomolestowałem, że aż Czarno na Białej kartce wypluł dużo cyferek. Pokazałem PP. A Ona pyta – to po ile te Franki? A ja na to – ale to Nasze Najpiękniejsze Złotóweczki. A Ona na to – ale Po Ile te Franki? A ja na to – Komputer. Do Nogi! No i się Narobiło. Przez te Wszystkie Lata kiedy sam nie korzystałem radziłem wszystkim Przygodnym i Znajomym: Złota Zasada Kowalskiego – Nie po to bierzesz kredyt żeby Spekulować tylko Dom budować – pożyczaj w tej walucie którą zarabiasz. A teraz....... Hau. Hau. Hau. Chyba wyślę jakieś Podanie o Pracę do Zurichu........ Oczywiście jak tylko Bank da się nabrać na ten kosztorys co im klecę na kolanie! Zbieram się. Trzeba sprawdzić czy Wieniec się już Zakręcił! Miłego weekendu........ Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 22.08.2005 15:08 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Sierpnia 2005 Wieniec się SKręcił. Do tego jeszcze Pustaki. W salonie już Nie Można się opalać........ w oczekiwaniu na DeKaPeKa i Wielkie Lanie obiecane zaległości..... Prądu Ci u nas dostatek Strasznie to zaległy Odcinek. Żeby jednak Pamięć Historyczna trwała dla Pokoleń co po nas, niezbędne jest zapisanie wrażeń z Prądu Macania . Prąd był w cenie Hektara. Pełne Mnóstwo . Do aktu wpisane że na działkę dowiozą najdalej na jesieni 2004 zamawiany Zestaw Mocy. Wszystko bierze na siebie Oryginalny Właściciel Ziemski. Zresztą dla pokazania że nie żartuje to kupił sobie od siebie też jedną działkę w samym środku naszego Pola. I nie zwlekając już tam nawet mieszka Drugi Rok. Musi mieć Duszę Pioniera razem ze Sztuką Przetrwania bo .......... Ale nie uprzedzajmy Faktów. Ani Wiadomości. Miłe uczucie Posiadania Działki z Prądem trwało, podlewane przekonaniem że Na Pewno nawet jak się opóźnią to i Tak zdążą przed naszą budową. Bo zanim My Ruszymy......to hoho. Albo i dłużej. Tak też zrobiliśmy i Nic a Nic się nie stresowaliśmy że Nic a Nic się nie dzieje. Nawet nie zaglądaliśmy na Działkę. Po co? Piękno posiadania Ziemi polega na tym że Tego Towaru nie da się wynieść. Czas płynął. Grupa Inicjatywna urządziła po roku Zebranie Polowe. Czyli Właściciele Ziemscy spotkali się na Polu żeby pogadać czy chcemy gaz i wodę mieć. Chcieliśmy. Grupa Inicjatywna wzięła się za Temat. Zapłaciliśmy w terminie, nadal Się nie Stresując. Przecież nawet jak się Opóźnią to Zanim My Ruszymy......... Hoho. Tak Dokładnie było. Opóźnili się. I Ci od Prądu i Ci od Gazowody. Patrzyliśmy na to spokojnie i z Podziwem. Spokojnie bo... wiecie – hoho. Z podziwem bo na Polu wyrósł Dom. Zaludnił go Były Potentat Ziemski czyli Hektarowy Pan co sprzedał te wszystkie działki. Obecny Potentat Finansowy. Zamieszkał w swoim domu jakoś tak Jeszcze Zimą. Albo Wiosną Wczesną. W każdym razie zamieszkał długo przed tym jak się Pan Najęty Wykonawca zabrał za gazowodociąg. Czyli że zamieszkał bez gazu i wody. Bez prądu też. Można by rzec – Bardzo Blisko Natury ten nasz Gospodarz zamieszkał. Ale.... jak się chce, to wszystko można. Odkąd pamiętam (czyli od Maleńkości) generalnie myślałem że nie można Różnych rzeczy. Albo nie wypada. A ja potem zacząłem rosnąć a lista Rzeczy maleć. I z roku na rok Tych Rzeczy coraz mniej tam było. Co to myślałem że się Ich nie robi. Ciekawe Doświadczenie. Czasem niemiłe. A czasem bardzo Wręcz Odwrotnie i Satysfakcjonująco Się robi. Od Tych Rzeczy co myślałem że się ich nie robi......... Wracając na nasze pole. Opóźnili się wszyscy co mieli Przekopać, Pociągnąć i Nadmuchać. Najbardziej ci od Pociągania Prądu. Na jesieni 2004 to sobie Pociągali Herbatkę w Biurze. Mieli dobry pretekst. Wszyscy go w tamtym roku używali przy okazji wszystkich Nawalanek. Kaczyński się nazywał. Musiał mieć Strasznie Czerwone Uszy cały rok od tego Obgadywania. Tak czy Siak nic się nie robiło z Prądem. Ciągnęła się w Międzyczasie Rura Gazowa i Wodna. Powoli i z Oporami. Wiadomo. Kaczyński. A My.....spokojniutko że HoHo. Aż do listopada 2004. Słowo się rzekło, projekt się Wybrał, Papierologia się Drgnęła. A Prądu Ni Ma! Nie panikowałem z Tego Powodu. Od razu. Miałem za dużo Innych Powodów. Na prąd nadeszła Odpowiednia Pora. Wiosną, gdzieś tam w rozgrzebaniu papierowo-projektowo-poszukiwawczym zacząłem miewać Pierwsze Skurcze. Kobiety wiedzą jak to jest. PP mi mówiła. Takie Ostrzegawcze. Przy Filipie to nawet Cały Weekend takich Miała zanim się Chłopak zdecydował. W końcu był Pierwszy i musiał się zastanowić. Kacper miał już Przetarte Drogi i tak nie marudził. A ja..... zupełnie niespodziewanie zacząłem jakoś Rankami się Skurczać po wczesnej Pobudce . Bo tak Dziarsko i Żwawo i z Pełnym Przekonaniem namówiłem PP do tego Budowania. Tak jak sam dokładnie czułem. Bo odkryłem że Budowa Domu to tez jedna z Tych Rzeczy co myślałem że się nie da...a jednak. W ciągu budowlanym wszystko było OK. i im bardziej w las tym fajniej. Bo Bliżej Domu. Poza tymi Cholernymi Rankami. Każdy Poranny Skurcz miał swój Konkretny Powód. Architekci nas nacięli, trzeba się Kłócić...... PP zakochała się w Najnowszej Technologii, trzeba Odkochać......... Potencjalny Wykonawca się Wypiął, trzeba szukać dalej.......... Projektant w Norwegii, a gmina każe Poprawki na gwałt parafować, trzeba Kombinować Klona........ Wjazd na działkę Nie Trzeba uzgadniać, a może Trzeba....... I na prąd nadeszła Pora, gdzieś Około kwietnia. ......Budowa w Lipcu ma startować, a Prądu Ni Ma!!!! Najgorsze w Porannych Skurczach jest to że działa tylko jedno Lekarstwo. Trzeba wstać i Brać się do Roboty.......... ........a może to jest właśnie w nich Najlepsze??????......... I tak przestałem HoHohać na to opóźnienie Prądu. Wziąłem się za Temat. Z Rozmachem zaatakowałem Grupę Inicjatywną. Gdzie Prąd?! Ciągnie się...... Na kiedy się Dociągnie???!!! Na czerwiec. Ufff...... odsapnąłem gdzieś do Maja. I znowu Atak. Gdzie Prąd??!! Ciągnie się....... Na Kiedy???!!! Koniec Czerwca. Hmmmm..... Posapując dojechaliśmy do Czerwca. Grupa Inicjatywna nie pytana Dała Sygnał. Prąd się Robi! Już w połowie czerwca Stawiają Skrzynki Rozdzielcze! Ha! Więc jednak się Opłacało Panikować!!! Bo nigdy nie wiadomo czy by Stawiali bez Mojej Paniki......... W każdym razie Prąd Dojechał. Tak jak obiecano, tylko Prawie Rok Później. Ale za to zgodnie z umową za Darmo to znaczy w cenie już dawno zapłaconej. Prawie. Grupa Inicjatywna dała sygnał że Już Można Się Umawiać z Elektrykiem na instalację Skrzynki z Licznikiem. Za 1000. W Tamtej Cenie była tylko Skrzynka Rozdzielcza obok z której teraz Prąd Trzeba Przekonać do Skrzynki Prywatnej. Przełknąłem to bez mrużenia. Na 3 tygodnie przed umówionym Odpaleniem Prac to już Wszystko mi Jedno. Byle zacząć po tych miesiącach Teoretyzowania. Umówiłem się z Polecanym Elektrykiem. Miał Powalający Atut – był ze Stoenu. Wiedziałem że to się Musi Jakoś Zwrócić. Rzeczywiście. Na początek Nie Przyszedł. Zapomniał. Poniedziałek, ósma rano, pole czerwcowe. Za kilkanaście dni wyjazd i powrót już na Budowę. Prąd wpisaliśmy w umowie z BB jako Mój Obowiązek. A Elektryka nie ma. Dobry początek tygodnia. Udało się go zrobić w czwartek. Niechcący akurat pojawił się też Sąsiad. Mamy wspólną Skrzynkę Rozdzielczą. Więc z sympatią Patrzył co tam Pan Elektryk w środku znajdzie. Sympatia w pełni Uzasadniona. Pan Elektryk znalazł Mu Prąd. Mi nie. Ani grama. - O – zaczął zadziwiony – od Pana strony nie ma PANELA...... - OQ – wiele nie mówiłem, bo zadusił mnie Nagły Atak Paniki. - Pan się nie martwi, to niecałe 200 zł kosztuje, Pan kupi, założę...... – Ludzka Twarz Mistrza Prądu się objawiła - OQ – atak mi nagle minął – ale to Stoen miał założyć! - Hmmm – Ludzka Twarz się wydłużyła – to trzeba w takim razie przypilnować żeby uzupełnili. - Ale Kiedy, Jak, Kto, Gdzie??? – atak zupełnie mi minął, wszedłem w fazę Agresywnej Aktywności. Wizja Uzupełniania Paneli urosła do co najmniej Sierpnia. A może jednak kupić......ale jednak Zapłacone! - Oni na pewno będą robili Odbiór niedługo, trzeba tylko dać znać że nie ma..... – uspokajająco koił Prądem. Ma wprawę. Może jakieś Kursy mają Pracy z Nerwowymi Klientami? A może po prostu Mu Wszystko Jedno. Jednak chyba nieco Zadziwiony Desperacją Pan Elektryk w końcu obiecał że Użyje Kontaktów – Przypominam – właśnie zaczyna się Zwracać Inwestycja w Pana Elekrtyka Prywatnie ale ze Stoenu! Sprawdzi co i jak i kto i gdzie. Mam zadzwonić Bladym Świtem następnego dnia. Koniecznie tak rano bo potem cały Stoen robi Wypad z Baru. To znaczy Rusza w Teren. Żaden Problem. Przecież i Tak nie będę spał z Takim Skurczem co najmniej od 5,30......... Ledwo doczekałem do tej 7.00! Nasz Dobrodziej daje Cynk. Prąd robił Ten i Ten. Ale.........Niech Pan Nie Mówi Skąd Pan Wie.......... Aha. No dobra. Dzwonię. Za Trzecim Razem się Odbiera. Pan TeniTen? Chyba tak. Strasznie Zaspany. Albo z domu taki Niewyraźny. Rozmowa się nam Rwie. Mimo to Wyłuszczam Problem. Panel miał Być a nie ma. Stoen musi dołożyć. Chyba zły Początek. - A Skąd Pan wie że to Ja?! – czuję w Głosie Obawę albo Irytację..........jak się Postawię z Tamtej strony słuchawki to może i nawet zrozumiałą.......w końcu jest Blady Świt, kawa, gazetka, a tu Dzwoni ktoś i mówi że Robotę Nawalili..............Na wszelki wypadek się Nie Stawiam z Tamtej Strony. Naciskam. I nie mówię Skąd Wiem... Działa Połowicznie. Dostaję Skierowanie na Pana TamiTam. Bo to on będzie Odbierał Prace. I jak stwierdzi że Nie Ma to Każe Dołożyć. Ale tylko wtedy. Bo teraz to już Panie nie ma Żartów. Stoen to przecież Ordnung und Sicherdienst! Pan TamiTam dla odmiany chyba Zwyczajny takich Nerwowych Telefonów. Wszystko w porządku, nie ma co się Stresować. Jak nie ma, to się Dołoży. Kiedy, kiedy??? Termin Odbioru na następny Wtorek. Ale żeby sprawdzić bo się może przesunąć. Nerwy Napięte jak Postronki. To już Ostatnie Dni przed wyjazdem. Do tego w Robocie Nie Przelewki. Zero Szans na wyrwanie w środku dnia na pole. Że co – Bez Wyrwania???!!! Po Tym Wszystkim miałbym dopuścić Żeby Odbiór był Beze Mnie?!!! Musiałem Dopuścić. Bez Roboty jednak byłoby ciężej niż Bez Prądu............. Więc wyjście tylko jedno. PP. Moja Dzielna, Jedyna i Ukochana. Nawet nie protestowała za bardzo. W końcu Patrzy co się dzieje od paru miesięcy i Nie Poznaje Rodzonego Męża. Nie mogła pozwolić by Skurcze się przerodziły w Ataki Desperacyjne. Poszła. Oczywiście Uprzedziłem Pana TamiTam że Żona Oczekuje na Polu. Nie komentowal. Dzwonek o 10. - No jestem! - Co tam??!!!! - Słoneczko, Ptaszki, Panowie Robotnicy chodzą....... - Daj znać!!! Dzwonek o 10.30 - Co tam??!!! - Wiesz co.......ci robotnicy to jakoś tak Tłumnie przechodzą koło Naszego Pola.......... - Mam jechać???!!! – zaniepokoiłem się. W końcu to Dzikie Pole! - Niee, ale wiesz...dobrze żeby ten Stoen już przyszedł bo nudno i gorąco.......... - Daj znać!!! Dzwonek o 11.00 - Już! - Już??!!! - Już! - I co i co????!!! - Śmiali się........ Oj, te Kobiety!!! Oj ten Stoen!!! Okazało się że Panowie ze Stoenu byli w niezłym Humorze. Postali sobie trochę z PP i pośmiali się Razem na mój temat. Że tak się przejmuję. A przecież jak Panela nie ma to się Włoży. No, no! No! Na odchodnym to jeszcze Pan TamiTam sobie zażartował dodatkowo żeby Dziś w Ramach Rewanżu Obiadu Mężowi nie dawać. Bo dziś Żona w Polu Robiła......... Wszystko gra. Cieszyłem się z tych żartów jakbym tam był. Bo jednak bez Osobistego Wkładu to nigdy nie wiadomo.......... A PP moja Kochana Obiad i tak mi dała. Za to Też Ją Kocham. I Dom Buduję. Z Prądem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 25.08.2005 14:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Sierpnia 2005 DeKaPeKa wzięty czyli Wielkie Lanie My tu Gadu-gadu, Śmichy Chichy a tam BB szalał. Znaczy szalował. W tym tygodniu akurat rodzina na ostatnim wyjeździe wakacyjnym na działce Babci i Dziadka. Jeżdżę sobie więc co rano i popołudniu troszeczkę do Gdańska i z powrotem........ale już od paru dni wiedziałem że nadchodzi Drugi Kontrolny Punkt Krytyczny. Lanie stropu. Poprzedzone oczywiście Kontrolą PINa. Wymiana informacji na linii BB-Mła-PIN posadowiła DeKaPeKa na środę 17.00. Zacząłem Przygotowania. Przegląd Forum. Przegląd prasy. Przegląd notatek. Wszystko jasne. Z pytań to w zasadzie mam same laickie i użytkowe. Przepusty na przykład. Ale w sumie to już wiem. Pogadałem z Potencjalnymi Dostawcami różnych Gadżetów (dzięki Maluszek!) i wszyscy jak jeden Mąż Nie Chcieli żeby im zostawiać jakieś dziury w stropach . Nie to nie. Zostawiłem w związku z tym dla Siebie jedną. Za to Solidną. Z górnej łazienki do Kotłowni będzie Dziura Brudów. Kawał Dziury jak sobie spojrzałem. Brudy będą Fruwać Swobodnie. Kierownik dorzucił się z Koncepcją że przez Taką Dziurę to i Panienkę można Przemycić! Roześmiałem się Oczywiście z Grzeczności, moja Najukochańsza PP! Inna sprawa że jak Juniorzy podrosną to Nigdy Nie Wiadomo..........co albo Kogo tam znajdziemy Zajęła mnie też kwestia Lania po Laniu. Czyli Polewaniu. Zaznaczyłem w notatkach. Potem Cichutko szepnąłem – a może będzie deszcz........ Usłyszeli. Ktokolwiek by to nie był. Tyle że nie Dosłyszeli wyraźnie daty. Albo Złośliwy jacyś. Lunęło wczoraj o 16,30 gdy ugrzązłem na Gdańskim. Z tyłu jeszcze słoneczko przygrzewa, a z przodu jakiś Armageddon nadciągnął. Jak puknęło w dach pierwszy raz to myślałem że Zazdrośni Autobusowicze rzucili kamieniem. I zaraz dorzucili następne 1500........ A przecież ja Wyraźnie Myślałem o deszczu ale PO ZALANIU STROPU! Mimo To przeczołgałem się przez Rzekę, i dotarłem na Plac jak trzeba, punkt 17.00. Możemy Zaczynać! Zaraz potem zadzwonił BB. Przepraszająco. Utknął, Lało, Nawalił. Wojna była. Słowem – nie zobaczymy się Dziś. Ani z nim ani z Dziennikiem, który czule ze sobą wozi. Obiecał że dowiezie po Stempel PINa gdziekolwiek by to nie było,ale następnego dnia. Hmmm........ A akurat się Stęskniłem za Tym Echem które się Niosło przez Pola poprzednim razem gdy PIN Przywalił Nic to. Poradzimy sobie bez BB. Kierownik jest. Nieco zmoczony jak i reszta Domu. Gorzej że PINa nie ma. Czas mija. Zajmuję więc intensywnie Fotografią Stanu Obecnego. Las, las, więcej lasu w Całym Domu. Nawet po tym deszczu Pachnie tak Leśnie. Tylko żeby mi tu Grzyby jakieś nie Wyrosły z rozpędu! O Dziura! To tu będą schody Kierownik zachęca do wizyty na tarasie Widokowym. Łau......... no TU TO SIĘ ODDYCHA! Pierwszy Raz w życiu jestem na stropie. Do tego na Swoim. I nie zalanym. To Trzy Pierwsze Razy w życiu naRaz! Jest Super. Krążę pouczony po krawędziach Garów (jak je pieszczotliwie nazywa Kierownik) i zajeżdżam Wszędobylskim Zoomem do wszystkich Ciekawych Zakątków. Na przykład Żebro Rozdzielcze. Ile ja się namęczyłem zanim pojąłem Co To Jest! Co najmniej tyle ile PP się namęczyła by pojąć jak to jest że belki i pustaki nie spadają na Głowy Przechodniów! W końcu Oboje zrozumieliśmy. Ale zrozumieć a zobaczyć to jest Różnica Patrzę więc do Upojenia i Fotografuję. Przecież to już niedługo wszystko się Wchlupnie Pod Beton. Patrzę sobie z góry na Przyszły Ogród. No, powiedzmy szczerze Dziś go Jeszcze Nie Przypomina. Nic to. Skoczymy do Paryża, podpatrzymy jakieś ciekawe pomysły Aranżacyjne. Ponoć tam są jakieś Ogródki do Obejrzenia Nazwiemy to potem "Ogródek Piwny im. Ludwika 17 Wytwornego" i będziemy sprzedawać Bilety.... Oj, dobrze że się Zatrzymałem w tych Rozmarzeniach, bo jeszcze krok i by mnie na Kompost akurat Starczyło Cyknąłem oczywiście Fotkę. Pokażę mu za parę lat, żeby wiedział jak Kiedyś Marnie Wyglądał. Pobalansowałem na Przeciwległy Róg. Kawał tego stropu niewąski. Według Kierownika wejdzie ze 30 metrów betonu. No, no. Niech wchodzi i nie wychodzi! No dobra! Wszystko już mam na aparacie. Nawet już odbyłem z Kierownikiem Lekką i Nieprzymuszoną Pogawędkę, z której dowiedziałem się że Ładny Ten Nasz Dom. Ha! Przecież wiem! Ale miło Usłyszeć. Czujnie przefiltrowałem Treść i Formę pochwały pod kątem brzmienia, układu słów i ogólnego Kontekstu. Bo może chodzi o to, żeby mnie tu zmylić i rozuprzejmić przed Odbiorem??? Nieee........ wszystko Szczere! No a PINa Nie Ma! Z tych nudów to aż Lunęło na nas Znowu. I UWAGA, UWAGA! Pierwszy Raz w Życiu schowałem się przed deszczem do swojego Nowego Domu! Stanąłem sobie w Przyszłej Kotłowni, oparłem o ścianę i patrzyłem przez Przyszłe Okno na zadeszczony Świat. Jeszcze mi miło jak sobie to przypomnę. Chyba poczułem coś Dziwnego. Zaczynam się Wiązać z tym Naszym Domem. Nasza Seweryna. Ciepła i Miła w dotyku. Chyba też się nie może Nas Doczekać! Z Kolejnego Rozmarzenia i Szarej Nicości wyłonił się wreszcie Polonezowóz PINa. Pomachał że już jest. Ale że nie wychodzi bo Leje. To mu pomachałem że Wiem. I tak sobie machaliśmy Jakiś Czas. Wreszcie ustało. PIN przybrał Odpowiednią Minę i Ruszył. W try miga i bez zwłoki wspiął się na Strop. Mimo wieku widać że mu nie Straszne Chybotliwe Drabiny i Kołyszące Stropy. Znowu miałem Okazję Podziwiać Zawodowca. Kierownik jak zwykle w Postawie Zasadniczej referował. - Jakie tu fi daliście? - No 12........ – PIN marszczy brwi na odpowiedź, więc Kierownik pośpiesznie dodaje – ale Właśnie się zastanawialiśmy czy nie 14........ - Ale to nie ma co się Zastanawiać! Co, numer zgubiliście?! – huczy PIN – jak blaszki trzeba było wygiąć to kto wydzwaniał? - No taaaak...... – Kierownik kiwa głową – to co poprawiamy? - Poprawiamy! PS - Jakie Blaszki??? Ale nic nie mówię, żeby Efektu nie psuć...... Dwa Żebra Rozdzielcze dalej nastąpiło Egzaminowanie z Metod Mocowania Balkonu. Kierownik zdał. Ale na celujący to jeszcze musiał dodatkowe pręty zakotwić. Po półgodzinie PIN uznał że wystarczy. W braku Dziennika Ogłosił Wszem i Wobec z Wysokości – Można Lać! Byłem Ukontentowany. I uspokojony. Bo jednak co PIN to PIN. A ten mój to już w ogóle. A na odchodnym to jeszcze Konspiracyjnie mi Rzucił: Dobrze Chłopaki budują! Tak żeby Kierownik nie słyszał i nie Rozmarzył za Bardzo. Słusznie. Ja też Nikomu nie Powiem. DeKaPeKa zrobiony. Dziś rano się Zalał. A ekipa już się wzięła za wykopy pod tarasy.........a już za niedługo ma się Zacząć Przygoda Pod Krokwiami! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 26.08.2005 14:31 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Sierpnia 2005 Dziś mi się zrobił Dzień Łącznościowca. Czy też raczej Przy-Łącznościowca........ Na Tropach Białego Królika albo Prywatna Droga Publiczna Wakacje się Mają ku Końcowi . I właśnie Dwa Miesiące mijają odkąd Uruchomiłem zupełnie Prywatną Inicjatywę w celu uzyskania Wody i Gazu od Łaskawców . Łaskawcy jak wiadomo, nie zrobią tego dla Zysku ani innych Przyziemnych Pobudek. Nie wiadomo dokładnie z jakiego Powodu, ale należy Posiadać Nadzieję że zrobią. Zupełna Prywatność inicjatywy, przypomnę wzięła się z faktu Nagłego Wzrostu Ceny oferty inwestora zastępczego. Nie lubię go od tamtej pory . Żeby jeszcze dodatkowo sobie Humor poprawić, a jemu Nie - podjąłem Ważką Decyzję. Nie zapytam go już o nic. Nawet dla Porównania Cen. Niech wie. Nawet jak nie wie Ja wiem. No, znowu troszkę Pary upuściłem i można pisać spokojnie dalej. Pan Projektant niespiesznie wziął się za Rysunki a ja przez niego Pouczony na Drogę udałem się do ZUD. Tam zupełnie Konspiracyjnie udzieliłem Pewnej Pani na korytarzu Pełnomocnictwa do dysponowania całym swoim majątkiem. Albo nie. Tylko tym co trzeba żeby ZUD się wypowiedział że dobrze te nitki na mapce wyglądają. Na mapce 1-1000. To nawet nie są nitki. Raczej mikrowczepy. Ale oni (ci geo...) to mają specjalnie Szkolone Oczy i widzą takie. Ich sprawa. Pewna Pani okazała się być Zastępczą Personifikacją Pana Geodety z którym ustaliłem wykonanie. Ja wiem. Niejasne to i podejrzane. Ja wiem. Ale już przestałem się Dziwić. Stosuję podejście czysto Efektywnościowe. Miał być Pan, jest Pani. Nieważne. Na końcu ma być Pieczęć i Podpis ze zgodą…czyli Pierwszy Niezbędnie Ważny Dokument. Był już po 3 tygodniach . Błyskawicznie teleportowałem go do Pana Projektanta, żeby mógł go użyć jak Tylko On potrafi. Wziął i się zapadł w wakacyjną pustkę pod hasłem „To zajmie jakieś 4 tygodnie. No góra 6” Miałem co robić. Rozpoczęła się przecież Budowa Właściwa. Co jakiś czas wykonywałem Kontrolne Telefony. Dowiadywałem się z nich szczegółów o tegorocznym Rozkładzie Urlopów Łaskawców. Tak jak umówione Pan Projektant odezwał się po 4 tygodniach. Żeby powiedzieć że może bym w międzyczasie w gminie załatwiał Drugi Niezbędnie Ważny Dokument czyli zgodę na Dziury w Drodze . Bo, należy zauważyć że kawałek tych wszystkich Rur musi utkwić za moją granicą czyli We Wielkim Publicznym Świecie. Chrząknąłem ze zdziwieniem że trochę późno mi mówi, ale Pan Projektant uspokoił „Wie Pan, wakacje – i tak jeszcze ze 4 tygodnie się zejdzie zanim zrobimy te uzgodnienia”...... Wysmażyłem według wskazówek Pismo i załączniki. Złożyłem i już za 2 dni (!) Gmina zadzwoniła z Dobrą Wiadomością. Tak przynajmniej wtedy myślałem. Nie muszą dawać zgody! Przecież ta Publiczna Droga do Dziurawienia jest zupełnie Prywatna! Róbta co chceta. Nic nie musimy pisać. Super!!! Też się ucieszyłem jak jakiś Niemyślący Inwestor. Potem się jednak Zamyśliłem. Po Pierwsze cofnąłem się do Odległego Czasu gdy Drżący i Palpitujący wyjaśniałem kwestię Uzgodnienia Wjazdu z Drogi Publicznej! Jakoś wtedy nikt nie Poinformował mnie że nie muszę. Dzięki. Po Drugie pomny doświadczeń w temacie efektywności Przepływu Informacji wewnątrz Różnymi Działami Gminy pomyślałem że Ta Świetna Informacja z pewnością jest nieznana tam gdzie będę składał Kolejny Niezbędnie Ważny Dokument czyli zgłoszenie budowy przyłączy. I każą dać papier z Właściwą Pieczęcią i Podpisem Różnego Działu Nr Jeden. Tu Złamię jedność Opowieści – OCZYWIŚCIE ŻE KAZALI!....... Kaczorze Donaldzie przybywaj i zniszcz tę Biurokrację!!! Na szczęście czujnie Wyprosiłem to Pismo z Pieczęcią i Podpisem. Nie było łatwo bo to Niestandardowa Prośba. Zamiast zgody chciałem żeby napisać że zgody nie trzeba. Trochę potrwało, ale się Udało. Dzięki. Akurat w Samą Porę. Łaskawcy powracali z Urlopów i Pan Projektant zadzwonił do mnie sam. Z Niedobrą Wiadomością. Przecież ta Publiczna Droga jest zupełnie Prywatna! To jak Oni mogą (Łaskawie) tam się Wkopać??? Zgody nie ma na Przyłącze Gazowe w związku z powyższym. Uchyliłem się Lekko bo przecież nie Pierwsza to Kłoda Biurokratyczna którą Państwo mi rzuca Łaskawie. Pomyślałem sobie – Niemożliwe! A jak Niby zrobili ten cały gazociąg w drodze (tej samej!)?. Do tego jeszcze przyłącze Sąsiada?! Kazałem Projektantowi przycisnąć Łaskawców tymi Trudnymi Pytaniami. Ponieważ jednak Sukcesywnie wdrażam przy okazji Nowe Podejście Psychiczne - Nic Im Nie Ufam i Nic Mnie Nie Dziwi - sam sobie wydobyłem te Trudne Odpowiedzi . Oczywiście, została ustanowiona odnośna Służebność Gruntowa dla wszystkich Łaskawców. Aktem notarialnym Dwa lata temu! Zgodnie z założeniami wcale mnie Nie Zdziwiło że Łaskawcy o tym nie wiedzą. Prędko posłałem im kopię Ich Własnego Dokumentu faxem. Pomogło. I wreszcie Pan Projektant zaprosił do Odbioru całej Sterty Niezbędnie Ważnych Dokumentów. Usiadłem jak to zobaczyłem . Ale to był tylko Wstęp, bo teraz dostałem kolejne Pouczenie na Drogę. Najpierw składam Zawiadomienie o Budowie Przyłącza. Obu w zasadzie. Ważne – należy Pobrać Kopię z Pieczęcią że się złożyło. Z tą Kopią należy pojechać do Łaskawcy, żeby Dać Sobie w Rurę. Taki Żarcik tylko. U Łaskawcy należy złożyć Wszystko co się Ma i koniecznie Tę Kopię z Pieczęcią. Następnie Pokornie Prosić o Umowę Przyłączeniową. Pokornie i z Ukłonami, bo oczywiście nie powinienem składać Tak Od Razu. Dopiero po miesiącu od Zawiadomienia. Pan projektant wyraźnie Dał do Zrozumienia że trzeba będzie Obłaskawiać Łaskawcę z tego powodu. Jeszcze nie wiem jak, ale... Zrobimy w przyszłym tygodniu Rozpoznanie Bojem. Ważne żeby się Działo. Cokolwiek. Co do Drugiej Sterty Ważnych Dokumentów to wszystkie składam jak Po Dom. Z przepisowym wnioskiem o Pozwolenie na Budowę. Z 65 dniowym Terminem. Ponoć robią szybciej. Tu się jakoś nie zmartwiłem ani nie ucieszyłem. Nie miałem do Tego Głowy co właśnie wtedy Pan Projektant bowiem rzucił swobodnie: - Wie Pan, a potem to gazownia ma 95 dni ustawowo na podłączenie...... - Ile??? Potem??? Poczem? – zdębiawszy zleksza splątałem mowę. Bo miałem Wizję że Najmuję Umyślnego i robię wszystko sam a potem przekazuję– tak przecież z wodnym przyłączem ma być! - Potem, czyli jak już podpiszą z Panem umowę przyłączeniową - To może ja sam zrobię to łącze i Im Oddam??? (Pokornie Dziękując za Łaskawość Nagazowania)....... - Nie, nie. Prawo nie pozwala! Zapłaciłem i Poszedłem. Wolno szedłem, żeby się Nie Spieszyć. Po co. Nikomu w tym Biznesie się przecież Nigdzie nie spieszy. 95 dni + te 30 co pewnie zejdzie na podpisanie umowy. Toż to czasu jak Lodu. Akurat robota wypadnie na Drugi Dzień Świąt Bożego Narodzenia .......... Taki Prezent. Od Świętego Łaskawcy. Dzięki. Ciąg Dalszy Na Pewno nastąpi......... już ja Go Przypilnuję! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 02.09.2005 14:51 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Września 2005 Wewnętrzna Sprawa Fajna jest taka budowa z Generałem. Się buduje. A my spokojnie, na luziku. Zajdziemy wieczorkiem, albo i nie. Zajrzymy w weekend. Spacerek, słoneczko Chłopcy się cieszą, Filip szatkuje Anglików z Czarnej Góry (znaczy Humusu – ale nie prostuję bo na razie nie miałem siły mu wyjaśniać czemu ten kawałek ziemi to humus a te inne to nie), Kacper porządkuje teren. Znaczy zbiera kamyki i kawałki Betonu. Podglądamy sobie Sąsiada przygody z Dekarzami. Od czasu do Czasu zapędzimy jakąś wycieczkę rodziny i znajomych. W końcu muszą nas motywować westchnieniami i oklaskami. No cudnie! Ja tylko troszkę Zamieszania robię kiedy obładowany audio-wizualno-pomiarowy (znaczy kamera, aparat, poziomica, miarka i rzuty) podejmuję Śmiałe wyprawy Discovery żeby uwieczniać i mierzyć. PP się już przyzwyczaiła. Ja też. Do tego podśmiewania. Że niby taki Napalony jestem. He. Figlarna ta Moja PP. Napalony. No przecież że Tak. Na Dom też. Do tego jeszcze Wakacje. Jak wiadomo w wakacje się Wypoczywa. Nieźle się musieliśmy nalatać w tym roku żeby wykonać plan Wypoczywania. Najpierw Morze nasze Morze. Potem Wizytacje Rodzinne Tam i Z Powrotem w Poprzek Kraju. Potem Działkowanie w Zupełnie Innym Miejscu. Uff. PP już nawet przestała nerwowo reagować na Torby Podróżne z tego Przyzwyczajenia. Bo Torby oznaczają Pakowanie. Ja przeważnie w Terenie. Zawodowym albo Budowlanym. Chłopcy wszędzie. Co gorsza chcą Pomagać. Zapakować taką Ferajnę to prawdziwy Pokaz Sprawności i Siły. Pudzio by się zdziwił. Dajcie mu na Arenę naszych Bamboli i Się Okaże kto jest Prawdziwym Twardzielem. Jak się Rzucą do Całowania albo Rozpoczną Krwawą Walkę między nogami....... PP to wszystko ma w małym palcu. Tym , którym podnosi żeby Uspokoić Rozpalony Tłum. Znaczy Bamboli i Mnie. Potem pokazuje Kierunek Drzwi i już nas tam nie ma. Teleportacja wynosi nas na Plac Zabaw. Z dużym zamkiem z białych klocków. I jest extra! Aż znowu Nagle Wakacje się Skończyły. Średni czas dojazdu do Pensjonatu Zarobkowego skoczył mi z dnia na dzień 2 razy razem z Ciśnieniem. Chyba muszę przestać Patrzyć na Drogę w czasie jazdy. Bo jak widzę co Tam się dzieje to Wyrywają mi się Syndromy Wścieklizny Drogowej . Zaszczepiam sobie więc obowiązkowo przed wyjściem OdWściekacz. Trzy Wielkie Całusy od Filipa . Działa aż do Korka na Zakręcie Trasy Toruńskiej. Najgorsze te pierwsze tygodnie powakacyjne. A potem ZDM uruchomi Remont Ronda Starzyńskiego i zacznę jeździć przez Nowy Dwór Mazowiecki. Niewiele będzie dłużej........... Razem z końcem wakacji podjąłem Nowe Inicjatywy Budowlane. Reku, klimatyzacja, solary. Ale najważniejsze - nadszedł Czas na Sprawy Wewnętrzne. Bo cała reszta Domu się Przecież Schowa. Czy ja będę w ogóle wiedział że tam w środku jest jakiś ytong? Albo że Więźba to jest z drewna? Albo że taka fajna pomarańczowa Rura leci sobie w ścianie........ Ja to pewnie że będę wiedział, bo wiecie – lubię te klimaty Budowlane Co więcej – zamierzam Zanudzać tymi Tematami wszystkich Przyszłych Odwiedzających. Ale cała Normalna Reszta Rodziny i Znajomych to będzie Patrzeć w Zupełnie Innym Kierunku. W kierunku Wnętrza. I co tam Zobaczą?! O...to jest Tajemnica. Dla mnie, dla Chłopców. A nawet dla PP! A tak jakoś Się Nam Zgadało że to właśnie PP będzie Pierwszą Przewodniczącą Komitetu Wnętrzarskiego. Delikatnie przypominałem. Co jakiś czas. Żeby nie Stresować bez umiaru. I już od paru miesięcy PP z Pewną Dozą Nieśmiałości zagłębia się w Kolorowy Świat Marzeń. Sterta gazet. Multum zdjęć. Ja się dopasuję. Na szczęście (moje chyba) jestem Nie Bardzo Skomplikowany. Nie muszę się Smażyć w Niepewności rozważając czy Kolor bardziej czy mniej brązowy Będzie Lepszy . Jakoś nie dostrzegam Wszystkich Subtelnych Różnic. Albo meble. Ładne lubię. Ale nie biję się z Myślą że klameczki wygięte będą mnie potem Prześladować swoim Niedobraniem z Podłogą. No mam po prostu Dobrze. Mam PP. I mam tak że jak Ona wybierze to Mi się Podoba. Tak mniej więcej 75% a są Dni kiedy 90%. Myślę że to Rewelacyjny Wskaźnik Kooperacji. PP też to we mnie lubi. Muszę tylko w Odpowiednim Miejscu i Czasie podstemplować Jej Wybór swoją Opinią. Bo PP ma jedną Słabość. No góra Dwie. Uwielbia Symetrię. Czasem to utrudnia Proces Myślowy. Trzeba mnożyć wybór razy Dwa albo Szukać Pary. Poza tym PP Zachwyca się Chętnie. Więc jak zachwyci się na Stronie Piątej, to nie przestaje wertować tylko Zachwyca się na Stronie Szóstej. I też na następnych. A Dom tylko Jeden budujemy. Duży. Ale nie aż tak, żeby ten Cały Zachwyt się zmieścił. Więc Ile??? To jest Ta Tajemnica. Potrzeba nam więc Przewodnika. Postanowiliśmy Poznać Panią do Trójkąta. Najlepiej Młoda, ale już z Doświadczeniem. Podejście Klasyczne ale z Niestandardowymi Pomysłami. Gotowa na Długie Wysmakowane Sesje. Pani co Zagłębi się w Nasze Wnętrze. Zabierze nas ze sobą w Tajemniczy Świat Imaginacji i delikatnie pomoże żeby było Nam Tam Dobrze. Pani Wróżka. Ma wyczarować nasz nowy świat. Oj, to delikatna sprawa. Trzeba przecież Tak Czarować żebyśmy nie poczuli się Zaklęci! Właśnie jesteśmy po Pierwszej Randce. Wrażenia na razie Pozytywne. Pani pozwoliła nam mówić, potem sama opowiedziała trochę. Brzmi ciekawie. I tak jakoś od Niechcenia wyczarował Się na razie Luksferowy Róg w moim gabinecie. Dla pogłębienia Magicznego Klimatu Pani Kelnerka dała naszemu stolikowi Zapaść się w Całkowitych Ciemnościach. A może to była Zemsta za Małe Zamówienie??? Poratowaliśmy się oczywiście Magicznymi Świeczkami. Mimo wszystko jakoś nie mogliśmy już doczytać większości ważnych Cyferek na projekcie. Ustaliliśmy więc datę Kolejnej Schadzki. Już z większą ilością Konkretnych Propozycji. Wtedy dopiero Podejmiemy decyzję. Czarujemy czy Szukamy dalej. Magiczny nastrój tak mi się Udzielił że już przed Północą zmaterializowałem się w zaparowanej Łazience żeby zaprezentować PP Różne Koncepcje Kuchennych Drzwi. I stanowczo zagłosować za Luksferowym Rogiem. PP machnęła Magicznym Palcem. Też Za. No proszę. Idzie Piorunem. Mamy już zrobione Pierwsze Decyzje. Zostało jeszcze jakieś Pięćdziesiąt. Czary po prostu. PS – tak od Niechcenia zadzwoniłem wieczorkiem do BB kiedy Działówki będą robione. Jak to Już???!!! W ostatniej chwili wstrzymałem! Zaraz po pracy biegnę na Budowę. Trzeba czary przełożyć na centymetry i nadproża.......... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 13.09.2005 13:13 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Września 2005 ale się narobiło nudy Nudy NUDY Wszyscy gdzieś wyjechali. PIN wyjechał do sanatorium. W razie potrzeby Nie Wróci przed końcem miesiąca. Wydobyłem kontakt na Zaufanego Zastępcę. Niby OK. Ale rozważam Represje i Odszkodowania za straty moralne. Zobaczymy jeszcze jak się Zastępca sprawi. Kierownik wyjechał. Bliżej lub dalej. Nie wiadomo dokładnie. Wyjechał tak tajemniczo, że nie zdążył podpisać kolejnej wersji Kosztorysu bankowego. Będzie płacić. Nadgodziny. Albo karne odsetki jak kredyt się opóźni. Zobaczymy jeszcze jak się bank policzy. Ekipa wyjechała. Na Drugą budowę. To jedna z tych Budów, które Ekipy zawsze nazywają Drugą. Jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie. Tam gdzie ekipa. BB wyjechał. Niedaleko. Do Tartaku. Wrócił z Dobrą Wiadomością. Już niedługo Przygoda pod Wielką Krokwią. Wyraziłem uprzejme zdziwienie. Niedługo już przecież minęło. Była o nim mowa jakiś tydzień wcześniej. BB niezrażony wyjaśnił że Niedługo się przedłużyło. Różne rzeczy się zdarzyły w Kraju i na Świecie. W tartaku się transport nie zdarzył. Następny będzie Niedługo. Hmm. Wszystko niby jest OK. Termin umowny na Klejenie Plecionki jeszcze hoho. Przed nami. Ale jednak. Smaku narobili. Do stropu dojechali zanim z PP przyzwyczailiśmy się do myśli że Się Buduje. A teraz czekamy. Hmm. Co robić? Stan budowy taki jakiś. Niezmienny. W górę. W środku coś się Rusza na boki. Po zbliżeniu rusza się Dyżurny. Został w czasie wyjazdu żeby Pilnować Kontenera. Z tych nudów to lepi działówki. Powoli. Ale skutecznie. PP weszła z tej Okazji do Salonu. Poprawiło się. Jakoś ta działowa ściana poprawiła Proporcje. Może cos z niego jeszcze będzie. Ha. Mówiłem Ja przeszedłem się po Innych Działach. Jeden z ulubionych to Kotłownia. Tu się będzie działo. Nie wiemy dokładnie, ale Planów od groma. Wchodząc więc zakładam taki Dreszczyk Oczekiwania. Pamiętacie z dzieciństwa. Kiedy nie wiadomo dokładnie co, ale już się człowiek cieszy. Inny z ulubionych to Gabinet. PP się podśmiewa. Że niby taka Kiszka. HoHo. Jeszcze będzie się Przymilać żeby wpuścić i dać Popatrzeć. Tak będzie miło. I ja tam będę. W ogóle zauważam przy chodzeniu że Lubię Nasz Dom. Taki jeszcze surowy i otwarty. Ale już Coś w sobie Ma. Obietnicę. Porobiłem zdjęcia. Raz. Drugi. Trzeci. Dyżurny zaczął kopać taras przed salonem. Powoli. Nudy. Może więc Klinkier wybierzemy! PP namierzyła Atrakcyjne Odcienie w pobliskiej hurtowni. Wybrała Dwa. Do wyboru. Pojechaliśmy na Wspólne oględziny. Od razu mi się spodobał. Ten pierwszy co i PP się bardziej. Nie mówiłem? 90% wskaźnika Kooperacji. 10% poszło na dyskusję że może za szybko się namyśliłem i Nie Przyjrzałem dokładnie temu drugiemu. Klinkier więc wybrany. Co robić? Pomyślałem że jak tak nic się nie dzieje to Pomyślę trochę. Solary, Klima, Odkurzacz, Reku. Im bardziej się przyglądamy solarowym wycenom, tym jakoś entuzjazm Nie Rośnie. Zwłaszcza jak czytamy dyskusje ile to Potem Się Zaoszczędzi. Solary wiszą więc na razie w Poczekalni. Chyba tylko schowamy w ścianach Odpowiednie Rurki Przyszłościowe. I jak się w Przyszłości zdecydujemy to Dokleimy resztę. Solary więc Połowicznie przemyślane. Klima nie wymaga Myślenia. Wiemy że ma być. Konkurs trwa. Wyceny słone jak solarne. Ale dyskusji nie ma. Wiemy jak Tam jest. Na Letnim Poddaszu. A w nowym Domu poddasza będzie że Hoho. W jakiś piękny weekendowy dzień pojedziemy sobie porozmawiać z Oferentami. Odkurzacz też zdecydowany. Też jeszcze wymaga rozmowy z Oferentami. Wybrać tego z Wybrzeża czy tego spod Miasta??? Szukam dobrego kryterium.. Może kolor Baniaka w garażu??? Jak znajdę to się z PP zdecydujemy Reku w Trakcie. Spotkania i oferty wskazały na Skądinąd Znanego Dostawcę forumowego Nie spodobała nam się konkurencyjna koncepcja Wentylacji Wiązanej. Trochę leciałoby w reku, trochę w grawitacji. I jeszcze te wentylatorki do kominków osobno podłączane. Gwoździem Oferty była cena. Dobiliśmy wieko. Teraz praca Koncepcyjna ze Zwycięzcą. Mimo wcześniejszych zapewnień że Nie Potrzebuje zadzwonił z kontrolnym pytaniem. Może jakiś przepust w stropie zostawimy? Nie zostawimy. Zalany 2 dni wcześniej. Hmm. Stanęło więc na Użyciu Komina w Kotłowni. Przetkamy tam rurę żeby wyssać Górę. Za to wszystko będzie schowane przed Oczami. Pójdzie po strychu i za ścianką kolankową i w stropie. Tylko w wiatrołapie musimy Rury puścić nad drzwiami. Trwają więc Prace Umysłowe nad koncepcją Zabudowy Sufitu. Popycham też Kredyt. Nie nerwowo. Powoli. Mamy czas. Nic się na budowie szczególnego nie dzieje. A jak budowa stoi to jakoś tak. Nudno. Co robić??? Wszyscy wyjechali. Wyjechaliśmy też więc. Pierwszy raz bez Chłopców. Oćwiczyli w tym czasie Niezastąpionych Dziadków. I ich komputer. A my - z dawna obiecany Romantyczny Weekend. Było Super Świetnie. Od chodzenia dostaliśmy Pęcherzy i Bólu w Krzyżu. Nie ma lekko, jak się chce trochę Romantyzmu zwiedzić. Oczywiście i zdjęcia ogródków porobić na Wzór wokół własnego Chateau. Wróciliśmy. I czekamy. Zacznie się coś? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 19.09.2005 12:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Września 2005 Łatwizna Właśnie oficjalnie ogłoszono że Prawie Wszystkich stać na Dom. Tylko brać się i budować. Sam tak wmówiłem PP już prawie rok temu. Więcej nawet. Sam Sobie wmówiłem! Taka Łatwizna że niby. W zasadzie samo budowanie to rzeczywiście proste. Zwłaszcza dla Fachowców. Wiedza, Doświadczenie. W końcu to Fachowcy. Ja też. Coś tam wiem. W końcu kilkanaście lat na rynku. Szkoda tylko że nie Budowlanym. Po to wynajęliśmy BB. Wiedza, doświadczenie, z polecenia. Ma nam zbudować nasz Piękny Dom. I żeby był ciepły. I solidny. I taki miły. No nasz po prostu. Do pary wynajęliśmy PINa. Wiedza, doświadczenie, z polecenia. Żeby kontrolował BB. Żeby na pewno dom był ciepły. I solidny. I miły. Czyli Wszystko pod Kontrolą. Reszta to już tylko Psychika. Jedni mają Mocną i Odporną. Problemy egzystencjalne spływają po nich bez trudu. Wiedzą że Robią Dobrze. Cokolwiek by nie robili. Fajnie mieć Taką. Tak sobie myślę, i przyglądam się tej Swojej. Wątpiącej i Dyskutującej. Ze mną zwłaszcza. Dyskusje wewnętrzne potrafią być Strasznie Upierdliwe. To nic. Przyzwyczaiłem się. Gorsze to że Niby Skończone powracają Znienacka. Ytong taki najlepszy. Cały Hektar przemyśleń. Dyskusji wewnętrznych. Zewnętrznych jeszcze więcej. Z PP to nawet przymusowa. Z raportem analitycznym na papierze. Żeby już nie było Żadnych Wątpliwości. Wątpliwości Nie ma. Znienacka tylko wraca Szarpiący Niepokój. Rozkładanie na czynniki PodPierwsze. Bo to już Nieodwołalne. Jak już poszło to koniec. Dom stoi i świeci z daleka. Y jak Ytong. Miękki, nasiąkliwy, jednowarstwowy. Czy to na pewno Najlepszy Wybór?! BB wybrany. Trzy miesiące nerwowej pracy Umysłowej. Jak ułożyć Pytania. Jak ocenić Kandydatów. Jak negocjować ostateczną cenę. Uff. Wszystko za nami. Wybrany, ustalone. Wątpliwości nie ma. Tylko znienacka wyskakuje Niepokój........ Opóźniający, obiecujący, bezproblemowy. Czy to na pewno Najlepszy Wybór??!! PIN zaliczył Dwa Występy. Fundamentalny i Stropowy. Zaliczone oba. Wątpliwości nie....... Tylko znienacka........ Nie ma błędów czy nie zauważył. A jak zauważył i nie powiedział. I jeszcze do sanatorium na 3 tygodnie pojechał..... Czy to na pewno Najlepszy Wybór???!!! Budowa bez przystanków, rozpoczęcie w lipcu, zakończenie wiosną. Fajnie, szybko idzie, pogoda miła. Tak było jeszcze do Przed Chwilą. Teraz Znienacka pochłodniało. Okna zamówione. Nie powinni montować bez tynków i wylewek. Tynków i wylewek nie zrobią bez instalacji. Instalacji nie zrobią bez c.o, odkurzacza, elektryki. Elektryki nie zrobią bez decyzji co gdzie. Decyzji nie zrobią (MY!) bez Decyzji. Co Gdzie Kiedy. Listopad za chwilę. Budowa w jeden sezon. Czy to na pewno Najlepszy Wybór???!!! C.O. klasycznie. Otwarty piec, grzejniki. Tak jak w obecnym lokum. Będzie dobrze. Pompy ciepła nas Jakoś nie ruszają. Nie wierzymy albo nie chce nam się Sprawdzać. Co innego kondensat. Jeden znajomy instalator bardzo zachwala. Oszczędności i w ogóle. Inny znajomy znajomego odradza. Niskie temperatury, za mało grzejników, trzebaby podłogówkę, kondensat jakiś taki Żrący podobno. Otwarty czy Kondensat? Wątpliwości......... Wiem, co nie budzi Wątpliwości. Projekt. Nasza Sewerynka. Rozłożysty parter, pojemne poddasze. Gabinet trochę jakiś wąski, salon bryka opornie przed stołem, okien więcej niż ścian... Wątpliwości.......... Odkurzacz, rekuperator, klimatyzacja. Wanny trójkątne, prysznice (nie)zwykłe, infraredy, łaźnie, podłogi egzotyczne, klinkier, glazura. Wyspa w kuchni czy kącik jadalny. Kominek zamknięty, okrągły, prostokątny, trójkątny. Pies teraz czy potem. No jaki jest Najlepszy Wybór???!!! Ten NA PEWNO???!!! No właśnie. Dokładnie tak jak mówiłem. Łatwizna. I tej wersji będę się Trzymać! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 26.09.2005 14:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Września 2005 Białe Króliki i Drewniane Patyki Zacząć od A czy od D? Zacznę od D, bo trzeba ustabilizować poziom Oleju w Irytatorze. ......................... Opowieść o Drewnianych Patykach. Pogoda jaka jest, wszyscy widzą. Jak Drut. Jak Marzenie. Jak ideał Budowlany. A tu D! Drewna nie ma. Miało być „za tydzień”. Się nie udało. Kolejna Obietnica opiewała na następny. Znów Się nie udało. Ostatnia Obietnica była naprawdę Solenna. Teraz to już „na pewno za tydzień” To był ten poprzedni. Z tych Nerw wyjechałem za granicę i w ogóle Przestałem Patrzeć w stronę Budowy. A pogoda za granicą Prawdziwie Południowa. Toskania w słońcu. Zupełnie taka jak w stolicy. Jak na naszej Pustej i Milczącej Budowie. PP popatrzyła w środku tygodnia, strzepała kilka pajęczyn z Kontenera (trzeba będzie odliczyć za Opiekę i Czyszczenie Wyposażenia) i poszła z powrotem. Nic. Ja ledwo wróciłem w sobotę o Północy, zacisnąłem pętle na szyi Fredka (znowu wyjazdowe wakacje i znowu czyści Kocią Miskę!) i pognałem w kierunku budowy. Nic! W niedzielę Pogoda się Utrwaliła. W ogóle daliśmy niezły POPIS. Za to prognozy się Pogorszyły. Na pogodę też......... PP pomaszerowała na Budowę dziś. Pogoda nadal jak w Toskanii. Nadal Pięknie. Nadal Cicho. Nadal Nic. A na najbliższy piątek jestem umówiony na pomiar górnych okien.... Dzwonię do BB. - No......... – w zasadzie to co mam mówić. Nasycam tylko głos Irytacją. - Jutro! Jutro na 100%. Przyjeżdża drewno i startujemy! – BB nic nie kręci. Słyszy mnie. I mój Głos - Ale na piątek to okien na pewno nie będzie. A 2 tygodnie pięknej pogody poszły......precz! – Dobra Nowina mnie nie rozładowała. Brakuje mi Skruchy i Samobiczowania. - No tak..... – BB już się nie wykręca – no nawaliłem.... - No.......... – w zasadzie to co mam mówić? Jest jak jest. PP szykuje więc się ponownie na kontrolne Czyszczenie Pajęczyn. A ja......w środę jadę znowu za granicę. I w ogóle nie będę patrzył w te stronę! Demotywuje mnie to NicnieRobienie z Drewnianych Patyków. Strasznie.PP też. Kacpra chyba też. Wstaje skoro tylko świt zobaczy i krzyczy od razu "Dzień!". I już nie zasypia......... Nerwy na wierzchu. ....................... A teraz A czyli Biały Królik w Akcji......... Łaskawcy się odezwali Niepytani. Nie to że nie próbowałem. Niepytani mają po prostu odpowiednią umowę biznesową ze znaną Popularna Firmą Łączącą. "Zawsze Zajęte a Wolne Wieczory i Weekendy" . Próbowałem 3 dni średnio co 1,5 godziny...... Złapali mnie akurat w Wykroku do Boeinga. Jest umowa na przyłączenie! Wspomniałem że to Fajnie i wogóle to ja właśnie dzwoniłem ostatnio.... - Haha, A to nic dziwnego że się pan nie dodzwonił! - radośnie zareagowała Miła Pani Gazowa - bo wie Pan u nas to Ciągle Zajęte!!! No. Nawet nie Udają......... Trzeba tylko przyjechać i złożyć podpis razem z papierem że PP się zgadza. Chyba żeby chciała koniecznie też jechać. Nie chciała. Zgadza się bo mnie Kocha i Ufa. No i też się chce nagazować Pojechałem, podpisałem. Bardzo miła obsługa. Serio. Nic nie czarują, mówią jak jest. Do swojego gazu trzeba swoje odczekać. Dostaliśmy daty do gazowania. Nie będzie prezentu pod choinkę, będzie na Nowy Rok. I to wszystko w tym roku. Potem minie miesiąc na inwentaryzację. Potem jeszcze 2 tygodnie. Na różne Różności. I już 13 lutego będziemy się grzać. Na maksa........ No chyba żeby padało. Albo wiało. Albo i mróz. Takie rzeczy co to się zdarzają najczęściej od listopada do marca. Wtedy będzie Opóźnienie. Hmmm. Zacząłem zabawę w czerwcu. Jakby nie liczyć w optymistycznym wariancie 8 miesięcy........ Klient nasz Pan. Ale grzać to się trzeba będzie Kominkiem To jest Wariant Awaryjny A. Nad wariantem Awaryjnym 2B jeszcze pracuję..... Zadzwoniłem tez do gminy. Minął właśnie Magiczny Miesiąc od złożenia Zawiadomienia o Zamiarze budowy przyłączy. Z załączeniem wszystkich możliwych pism, mapek, projektów, aktów. Kupa śmiecia. Chyba zadziałało. Gmina się nie odezwała. Lektura zajęła im cały ten czas. Upewniłem się że nie Dadzą mi papierka na którym piszą że już miesiąc minął. Nie dadzą. Znany skądinąd Wykonawca Przyłączy potwierdził – akurat dziś weszła w życie Nowelka i Gmina nie musi już dawać Papierka. ??? Nie mogłem uwierzyć. Hurra? Czyżby to już się zaczynało - Odnowa moralna i Czwarta Polska???!!! Ładne tempo. Do świąt możemy nie poznać Okolic.......... A więc Króliki i Kaczory wystartowały. Donaldy też. Powodzenia. Sobie i Im. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 04.10.2005 16:02 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Października 2005 Męska Rzecz Wytrzeszczone Oczy. Pot pełznący podstępnie pode Skronie. Dudniące tamtamem serce. Tępy ból żołądka i Rury spustowej. Mężczyzna w akcji. Znaczy ja. PP potwierdza. Mężczyzna to ja. W związku z tym do mnie należą Męskie Tematy. Temat numer jeden - Zatłuc Pająka. Generalnie nie mam nic przeciwko Pająkom. Ale zasada brzmi: Wy zostajecie na dworzu, a My was nie ruszamy. Czyli Ruszamy jeśli zainwazjują wnętrze. Można uznać zasady za Fair. Nie fair jest tylko Standardowa Godzina Inwazji. PP lubi sobie posiedzieć po nocach. Nie wiem co robi. Ja śpię. Śpię twardo i reaguję tylko na 3 bodźce: 1) Filip z drugiej sypialni, schowanej dodatkowo za łazienką - choćbym nie wiem jak mocno spał to się obudzę jak tylko zawoła – to jeszcze zrozumiałe. Ale nie budzi mnie Kacper który śpi i gada przy naszych głowach. I tego nie rozumiem. Musi wzbudzać Inną Falę powietrzną chyba. Na szczęście PP ma odwrotnie, więc obaj nasi Synowie mają zapewnioną Pełnodobową Opiekę Rodzicielską 2) Pobudka o pogańskiej godzinie czyli przed 6 – mamy taką Domową Świecką Tradycję. Jak jedziemy gdzieś w Kraj (czyli albo w góry albo nad morze) to wyjeżdżamy właśnie ok. 6. No i kto wtedy musi pierwszy wstać i starmosić Resztę? Właśnie. Męska Sprawa. Działa to na mnie tak że całą noc przesypiam jak Truś. A Truś wiadomo jak śpi. Byle Jak. Z Tych Nerw... w wreszcie Ostatni Wielki Bodziec - PP przyzywająca Tęsknie „PAJĄĄĄĄĄĄK”!!!! Na tych 50 utłuczonych Zwierzaków (oj żeby tylko nie czytał nikt z Ochrony Pająkowej ) ze 2 (DWA) przyszly za dnia. Reszta biega po Północy. I Po dywanie. To oczywiście po to żeby było Mniej Widać. Efekt jest Tym lepszy. Raz to sam przeżyłem. Siedziałem sobie po północy i Znienacka poruszył mi się Kącik Oka. Oko właściwe było skoncentrowane na książce. I nagle Kącik się poruszył......... .......uff. Nie chodzę na horrory. Po co? Sam sobie zapewniam wystarczającą ilość Przeżyć Duchowych. A po tamtej wizycie Jeszcze mniej chodzę na horrory.... Poruszył się naprawdę wielki i włochaty pająk na dywanie. Wielki a nie Wolny. Szybki wręcz. Musiałem być więc jeszcze Szybszy! Oszczędzę drastycznych szczegółów. Dość powiedzieć że to była Jesień Ludów Pająkowych. Najwyraźniej się spączkowały wewnątrz domu. Potem urosły. No a potem szukały wyjścia. Przez dywan. Od tamtej pory jak PP woła to jestem Szybszy, bo rozumiem Ten Stres. Poza kwestiami zwierzęcymi jest jeszcze parę drobiazgów kwalifikowanych do Męskości. Nie wartych wspomnienia. Zmywarka w zakresie transportu z/do. Dociskanie walizek. Takie tam. Życiowe tematy. I Stanowcze Kontakty Międzyludzkie. Znaczy jak trzeba coś uzgodnić albo zadzwonić do Obcych. Albo wyrazić Gniewną Opinię w Twarz. PP na wszelki wypadek pokazuje jak się robi Gniewne Oczy. Bo ja sam z siebie to Strasznie Dobrotliwy jestem. Tak mi się wydaje. Ale inni też tak mówią często jakoś. Przyzwyczaiłem się więc do myśli że jestem. I sobie to chwalę. Ale są Takie Dni kiedy nie. Bo dobrotliwi nie lubią Smażenia na wolnym ogniu, Wywalenia kawę na czyjąś Ławę, Bezlitosnego Przyciśnięcia Faktami. Czyli Opierdzielania Innych. A to jednak Męska Sprawa. I właśnie taki dzień nadszedł. Dziś. Dzień Gniewnych Oczu i Dudniącej Rury spustowej. I Kto to się Zaprosił na ten Dzień? BB! Nie dał sobie szans. Rosło napięcie. Wrzód nerwowy się Napinał. Drewno na więźbę było już 3 tygodnie temu. Potem było już na pewno 2 tygodnie temu. Potem Szczerze Zatroskane zapewnienie wiozło nam je na tydzień temu. Dotarło w czwartek. Dużo towaru. Grube, chude, krótkie, szerokie i Inne. Piękna sprawa. Ale bez obsługi. Ani kawałka Wykonawcy. Ekipa cieśli już jechała. Razem w Drewnem jechali przez 2 tygodnie. Jeździli tam gdzie drewno. Daleko od naszej działki. Na samym końcu podróży się niestety rozstali. I drewno dojechało. Ekipa nie. Od czwartku słyszałem Szczere Zapewnienie że Już Tu Są. I zaraz ich zobaczę. No jutro właśnie. W piątek się okazało że mowa była o sobocie. W sobotę zaniemogli razem z telefonem BB. Tylko sekretarka działała. Coś tam jej powiedziałem do słuchu. W niedzielę pojawiła się Straż Przednia. I informacja że w Poniedziałek startuje Ekipa Właściwa. Ale przecież Dzień Święty Święcić. Zwłaszcza jak PIS rządzi Więc Zastępczy poprzekładali trochę lepiej to Drewno co było i już ich nie było. Wieczorem dopiero mogłem wczoraj zajrzeć na Plac. Barak zamknięty, Drewno leży, Nikogo nie ma. Szlag mnie uderzył. Ale nic. Uchyliłem się jeszcze na chwilę. Pojechałem jeszcze dziś rano. Bo teoretycznie to oni jeżdżą w poniedziałek wieczór z tej Krynicy, żeby w korkach nie jechać. Tak mówili kiedyś. Wtedy jak nam jeszcze Dom budowali. Praktycznie dziś rano też ich nie było. A przecież miało być tam Pięknie. Generał dowodzi, my płacimy. Ile on nadowodzi, tyle my zapłacimy. Umowa precyzuje z lekkim plusem dla nas, czyli zawsze Generał jest drugi wkolejce. Najpierw ma zrobić, i dopiero płacimy pieniądze. Czyli że Dobra Umowa. A jednak. Nie wziąłem pod uwagę Psychiki Inwestora. Mnie znaczy. No i PP oczywiście. Bo fakt Niepłacenia jakoś nam humorów nie poprawia. Bo my chcielibyśmy płacić. I Dom mieć. Zwłaszcza że pora roku nie sprzyja Spóźnialskim. BB nawet nie pytał o co chodzi. A Ja nawet nie mówiłem o co chodzi. Stawił się wedle życzenia na pobliskim Rogu Ulic wielkiego miasta. Niewiele mówił. Ja głównie mówiłem. Tak jak uczą na kursach Empatii. Albo Kontrolowania Agresji. Albo nie. Najwięcej o własnych Uczuciach. Potem napomknąłem o Umowie. Potem rozwinąłem temat Umowy. Zwłaszcza ten fragment w którym za każdy dzień opóźnienia w Dostawie będę odliczał 2 tysiące. I już teraz uprzedzam że minione 2,5 tygodnia będą Nieusprawiedliwione. Potem znowu napomknąłem o Uczuciach i Komunikacji Międzyludzkiej. I jednej bardzo cenionej przeze mnie i PP cesze charakteru. Szczerość. 10 razy bardziej wolę usłyszeć że Ekipa robi inną budowę i zajmie jej to 2 tygodnie, niż słuchać co 2 dni bajki o Nadejściu i Podejściu. W sumie długo się nie zeszło. BB wydawał się Przejęty. Ja też. Gniewne Oczy trzymały mi się jeszcze ze dwie godziny potem. No i co? Głupio jakoś wyszło na końcu. Zapytałem kiedy będzie ekipa. Tak. Tego się obawiałem. JUTRO. Jak ja to powiem PP???!!!! Wiem. Jutro! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 07.10.2005 18:27 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 7 Października 2005 Zwykły Dzień Pobudka. Jesienny blado mglisty świt. Zimno. Wilgotno też. Wilgoć jest niemiłego rodzaju. Wciska się zimnym sygnalizatorem „już tu jestem – Wasza Jesień” Senne marzenia jeszcze krążą wokół trzeźwiejącego mózgu. Dziwnie miłe. Dla równowagi Coś nadciąga nieubłaganie kursem na zderzenie. Koniec snu. Przyspiesza natłok maili do świadomości. Klocki wskakują na poszczególne miejsca zegarka. Zegarek miga 6,20; 6,40; 6,50...... Oj nie! Usilnie próbuję zatrzasnąć świadomość razem z oczami. Nie ma mnie jeszcze. Nie ma jeszcze Pełnego Dnia. Wyszarpane i Oszukane 15 minut. Mogę leżeć jeszcze z pół godziny jakbym chciał. Nie chcę. Rankiem Zwykłego Dnia leżenie jest niemiłe. Leżenie oznacza że czas mija bezproduktywnie. Męczę się tylko Oczekiwaniem. Męczy mnie ścisk Namolnych myśli „Co najpierw? Co potem? Czy zdążę? Czy tak trzeba? Co wybrać? CO ZAPOMNIAŁEM?????” Przerzut przez kanion łóżkowy i bezszelestne przeniknięcie drzwi sypialnianych. O ile Kacper czujnie nie rozpocznie swojej Pobudkowej pieśni „Uż Dzień!!!!” . Wtedy bezszelestne przeniknięcie zamieniam na przerzut karatekowy Kacpra do naszego łoża i wciśnięcie koło PP. Czasem działa. Częściej nie. Ten tydzień jest specjalniejszy. Filip zapadł na Prawe Ucho więc śpi do Kiedy Tam Chce. A On to lubi. Jak Mama. Jak Tata (kiedyś przynajmniej). Nie jak Kacper. Ten to się wrodził w Sam nie wiem Kogo. Mojego Ojca???? Jedyna znana mi osoba która Nie Lubi spać. Rano. Lubi popołudniu Czyli........ tak jak Kacper. Specjalniejszy tydzień to Poranne śmiganie na Paluszkach. Wizyta w łazience, przeskok w Kombinezon Roboczy, dociśnięcie Krawata i już. Nie ma mnie. Samochody mrużą Spłakane Oczy. Słońce ostre ale nie grzeje...... Chojrak jakiś jestem. Bez Kurtki.....całą Drogę. A na parking będzie ze 62 metry! Kierunek Wybrzeże! Gdańskie. Czyli aż za Most Toruński! Dziś jedziemy Dokonać Wyboru . Koramic czy Creaton. Coś czuję że wybraliśmy. Ale Oficjalnie na Głos jeszcze nie wiadomo. Skądinąd znana Hurtownia Dachowa. Dobrze że przy głównej trasie. Widać przynajmniej że się ją mija. Bo wjazdu z głównej nie ma. Ani skrętu. Ani nawrotu. Ładuję się na Trawnik przy Stacji z Droga Benzyną. Na znak protestu przeciwko spiskowi OPEC i PKN nie zatankuję. Zajmę tylko trawnik........... 2 kroki i już Chłonę Widoki. Zakładki, Esówki, Blachy. I moje ulubione. Karpiówki. Oglądam i oglądam. Kolorowe takie. Nawet fotkę cykam. Dla PP jako dowód rzeczowy. Pan Miły wygląda co pomóc. Wyłuszczam temat i precyzuje oczekiwania. Pada pytanie o ilość dachu. 400........chyba Zważniałem w oczach Pana. Przynajmniej dałem nadzieję...... Pan na życzenie prezentuje kolory i odcienia. Chyba się nie zna do końca. Ale miły. Biorę na wzór dwie i zjeżdżam. Decyzja już jest Pewna. Pan pokazał mi Wiekora. To był nasze Ostatnie Widzenie....... niech żyją Dachy dla Polski! Importowane z Niemiec........ W Pensjonacie wyrobisko w tym tygodniu. Zagarniam Łopatami. Umowa X, umowa Y, Transakcja Z, Prezentacja L, Specyfikacja M. Nie myślę za bardzo bo co zaczynam to Staję. Po co ja to robię? Głupie Naiwne Pytanie. Świat Korporacji ma nieustający Argument.........za to mi Płacą Komórka nadaje Sygnały. Wylot na Róg Ulic. Pan Jarek co mi lepi Reku. W trakcie dyskusji monetarnej, Komórka piszczy Głosem Pana od Gazu. Dobrze że to Róg Obok. Niesamowite ile Budowlanych rzeczy można załatwić w promieniu 500 metrów w centrum Wielkiego Miasta....za chwilę będzie tu BB. Po Karpióweczkę i Cegłóweczkę. Wzorcowe egzemplarze do zamówienia. Poruszamy inne Sympatyczne Tematy. Szambo też. Niesympatyczne też ruszamy. Zawalony termin Więźby. BB się upiera że okna zamawiać Bez Czekania na górę. Dzięki ale poczekam. Sicher ist Sicher. A propos - telefon do Okiennicy. Co robimy? Terminy gonią, zamówienie czeka na pomiary góry. Ok. puszczamy więc sam dół, a górę dopiero jak będzie.........najwyżej Bawolikon zabijemy Dechami. Oj, wziąłbym taką Dechę i pomachał czasem...........Wokół. Ostrożnie. Żeby nie zabić. Kanapka w pobliskim Super Osiedlowym Markecie. Kiedyś to był Sklep. Kanapki bez zmian. Druga część Łopatanki. Mija życie. Może wyjdę już. PP dzwoni z Dobrą Nowiną. Na budowie nikogo nie ma. Nic nie mówię. Nie mam żadnych Dobrych Słów pod ręką. Sprawdzę jak Dojadę. Jadę. Dziś Korek Malutki. Prosto wedle Świerczków, dwa razy na prawo, raz na lewo, Mostek nad Wisełką, koło Machającego Policjanta, Rondellem w prawo, Dobijam przez FSO i już Wypad na swoje. Dziś jakaś Promocja. Wszystkiego 30 minut. Wczoraj to samo 55. Dobrze że Mostu Północnego szybko nie będzie. Jeszcze więcej Ludzi by tu chciało mieszkać.......... Wjeżdżam w Swoim Kierunku. Udaję że nic to, ale Gotuje Mi Się Wywar. Rzut oka – nawet murłata nie dociągnięta do końca......Zanim Jad spłynie dzwonię do BB. Tradycyjnie. Jutro. Dziś strop zalewali na tej drugiej Budowie.... Jestem Spokojny jak Zapadający Zmierzch. Filip i Kacper walczą z Bułami Deserowymi. PP kontroluje Postępy. Chłopcy biją Aktualny Rekord Przeciągania czasu Deseru. Całusy, śmichy, Chichy. Trochę piany. Cudnie. Gdzieś Tam mija Dzień. Trochę bajek z dvd, kolacja, kąpiel. Puszczamy Banie z mydła. No może Dziś trochę potańczę w łazience. Jest taka Ulubiona Filipa Piosenka z cubixa.........z magicznym słowem „przypominasz mi mój Tyłek......” Hit. Kacper też to lubi. A cubixa nawet nie widział. Zasypianie. Całusy. Trzymanie Ręki. Kacper ma Taką Metodę. Nie bajki, nie piosenki. Po prostu Trzymamy się za rękę. Fajnie. Pierwsze 15 minut. Drugie 15 minut Hartuje Człowieka. Potem już Się śpi Ja z tego Snu jakoś wychodzę. PP prawie nigdy Wreszcie Czas na Poważne Dyskusje o Życiu, Pracy, Budowie i Planach. Albo może dvd Jakoś zaraz Podręczny Zasilacz sygnalizuje Zanik Zasilania. Na resztkach baterii wizyta Łazienkowa. W przeczołgu do sypialni dorzucam dwudziestą karteczkę na stosik Ważne na Jutro.... Terapia Usypiająca to Miłe Myśli. Takie zupełnie Nieporanne. Marzenia, wyobrażenia, plany......... Pa. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 11.10.2005 13:27 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Października 2005 Takie Tam czyli Sąsiedzkie Pogaduchy Muszę pochwalić. Z Sąsiadami stosunki kwitną. Mimo jesiennej pory Pielęgnujemy i Podlewamy bez ustanku. Bezalkoholowym też. Tematów co chwila zatrzęsienie. W tym jeden ewidentnie Łączący nas na Wieki. Płot. Dużo go niby nie ma. Zaledwie Połowa Połowy jednej czwartej całego Obwodu! Z drugiej strony jednak - Dwadzieścia Parę kroków dorosłego mężczyzny Właśnie, a z drugiej strony jest Druga Strona czyli Teściowie. Faktycznie jakoś tak się składa że to Ich Sąsiad też. A że my się już jakoś Lepiej Znamy to wszelkie Uzgodnienia z Tamtej Strony Płotu prowadzimy też My. Jako Plenipotenci. Czyli Odpowiedzialność Miażdżąca. Wiecie. Sobie zrobić Dobrze to już Niełatwo. Trudno nawet czasem Ale równolegle i Teściom!? Hmm... jeden Błąd a Konsekwencje na Lata. Więc jak się rzekło – Płot nas wszystkich Łączy. Zaczęliśmy dyskusje jeszcze Późną Wiosną. Na wstępie, zgodnie z podręcznikiem Savoir-Negociator spotkaliśmy się aby ustalić Metodę Głosowania. Zajęło nam to jakieś Dwa lunche w pobliskiej Hipermarketowej Restauracji. To ta, gdzie Pani nam świeczki w oczach zapala po zmierzchu. Albo nie. Ustaliliśmy w końcu Przewagą Głosów (używając z rozwagą posiadanych Plenipotencji Teściowych) że przyjmiemy wariant ludowo-demokratyczny. Każdy się Rozejrzy i dokona dokumentacji tego co Fajne u Innych. Wiem, wiem. Mało to Twórcze, Odkrywcze, Artystyczne i Inspirujące. Spojrzeliśmy sobie jednak w Twarze i stwierdziliśmy to jasno – nie jesteśmy Najlepsi w Te klocki. Płot się Skopiuje. A nasze Talenty poświecimy w zamian na te Inne Klocki. I nagle się okazało że Sąsiad był ukończył Szkołę z Muzyką i Wie które Klawisze najpierw a które Potem. Czyli że co? Czyli że mam już Potencjalnego Partnera do "Willie and Neighbor Białołęka Big Band"...... czasu jeszcze trochę zostało zanim tam razem zamieszkamy, więc akurat mam czas na Wycyzelowanie mojego dyżurnego gitarowego Osiągnięcia. Mam takie solo. Gram je od pół roku. Cel jest jasny. Będę Mistrzem. Na końcu będę potrafił zagrać je Dwa Razy Tak Samo. A potem Sąsiad wejdzie z Klawiszem. !!!??? Mnie to rusza, już jak tylko myślę! I na pewno się zmieścimy we Dwóch w Kotłowni ....i tak Rozmarzeni oddaliliśmy się w poszukiwaniu Naszych Płotów........ Kolejne spotkanie odbyło się z Prezentacją Przeźroczy. PP wykonała tournee wokół Świata i natrzaskała ze 30 pozycji. Proste, Łuki, Drewno, Żelazo, Beton........nie . Popukaliśmy Palcem w stół. O Te nam się podobają. Sąsiedzi pochylili się nad Tematem. Sami jakoś zdjęć nie donieśli, ale Mieli w Głowie koncepcje. Ten Lunch był Owocny. Zakończyliśmy go Sprecyzowaniem Zbieżnych Kryteriów. Drewno, bez Ekstrawagancji ale bardziej niż proste sztachety. Kolor naturalny. Brąz. Odcień do negocjacji. Kolejna Runda miała być Tą Decydującą. Mieliśmy w zanadrzu Gotowe Głosy Plenipotenckie. Poszło jak z Płotka. Płot będzie Gustowny acz Klasyczny, lekko Ażurowy acz Zakrywający, Prosty acz Łukowaty. Taki sam i Tu i Tam i Gdziebądź. Czyli naokoło. Super. Strasznie to miłe Uczucie tak uzgodnić sobie z Sąsiadami Pierwszy Płot. Polecam. Teraz nastąpiła Faza Produkcyjna. Ponieważ My byliśmy jeszcze bardzo w Polu z naszym Domem (dopiero właśnie BB zaczął wbijać te swoje Kołeczki Informacyjne) a Teściowie to nawet jeszcze nie wiedzieli czy mają W ogóle Jakąś Przyszłość Budowlaną - z zadowoleniem przyjęliśmy Inicjatywę Sąsiada. Weźmie się! Wymieniliśmy więc Stosowne Wyrazy i zapewniliśmy o Wypłacalności. Na bieżąco byliśmy informowani o Postępach. Sąsiad zmagał się z Przeciwnościami Dzielnie i Nieustająco. Nawet mieszkanie sprzedał w tzw Międzyczasie i Poszedł na Bruk z całą Rodziną. Potem się Wynajęli na Dalekiej Białołęce u jednego Pana Najmity. Pobudował sobie Pół Bloku w Złotych Czasach Ulgi Budowlanej dla Najmitów. Teraz dokonuje zwrotu z inwestycji z naszych Podatków. Dodatkowo z Pensji Sąsiada. Polityka Propospołeczna się to nazywa. Albo jakoś Tak. Sąsiadowi kibicowaliśmy, co jakiś czas dając Zgody na zmiany w specyfikacji. Słupki trochę cieńsze i niemalowane, beton na ławeczki z gruchy, impregnat lepsiejszy żeby nie wymiękła podmurówka za rok.......no Widać i Słychać że Temat Rzeka. Któregoś dnia Sąsiad zadzwonił z Poważną Miną. Słyszałem ją w Głosie. - Musimy się spotkać na Polu! - Ale co się dzieje??? - Nie mogę mówić, muszę pokazać......... Też bym pomyślał że Poważna Sprawa. Pochyliliśmy się nad Nią. Wyglądała niepozornie jakoś. Zalany placek betonu w ziemi na skraju Działki Sąsiada. Wręcz w rogu miedzy Nim a Teściami. To co Ja tu Robię?! Sąsiad wyciągnął SamoOskarżycielski Palec: - Patrz! 10 CENTYMETRÓW! !???? No tak. Budowlańcy Wleźli w Szkodę Teściom na Ziemię! Słupek klinkierowy będzie już po wieki wieków zajmował Część Działki. Hmm. Niby Sami Swoi już wszyscy w Stanach, ale jednak... Musiałem użyć Całych Plenipotencji i Pocieszyć! Tym bardziej że Teść był Żołnierzem i miał Pistolet. PP mnie Nim kiedyś Straszyła. Pistoletem, bo Teść do Rany Przyłóż...... Ale na szczęście już Dawno oddał I poza tym do rany Przyłóż! Uspokoiłem Skołatane Nerwy Sąsiada. Dobrze będzie! I tak sobie płynął Czas. I nadpłynął Czas Realizacji. Właśnie niedawno. Od frontu Sąsiada pojawił płot. Jakby Inny. Drewniane sztachety zastąpiły metalowe pręty. Hmmm. Podrapaliśmy się zbiorowo w głowy z PP. Bo nam się zapamiętało że niby miało być naokoło Tak Samo. Widocznie zmienili zdanie. W końcu Sąsiedzki Front to Front. Pewnie stwierdzili że działki nie za dużo i drewno jeszcze to dodatkowo zasłoni. Nawet fajnie wygląda. Więcej nawet. Zaczęliśmy z PP patrzeć na siebie Badawczo. Bo nasz Front jeszcze na deskach Kreślarskich leży....... Hmmm. Tylko jakoś tak. Znienacka. Druga Odsłona pojawiła się akurat w ostatnią sobotę. Po tygodniach Rozłąki z budową poszedłem z aparatem zrobić tradycyjnie 50 ujęć Zmian. Czyli 8 krokiewek które udało się Ekipie do tej pory osadzić. Wzrok mi jednak Utkwił w Płocie. Tym Łączącym nas na Wieki z Sąsiadami. Sztachety drewniane, ażurowe. To się zgadza. Ale wcięło Łuki i Kolor. Jest prosty i pomarańczowy! Eeee....Hmmm..... Tak jakoś nie widziałem jak się Odnieść do Nowości. Nie to żeby jakiś Nieładny. Można się przyzwyczaić. Obsadzimy tujami i w ogóle...... Ale jakoś Tak. Dziwnie. Tak miło się rozmawiało. Tyle czasu poświęciliśmy na Uzgodnienia. I jakoś Tak. Poczuliśmy się Zdziwieni. Faktycznie to zmienia i nasze plany. Bo głupio teraz będzie zostawić Połowę jednej Połowy jednej czwartej Obwodu w zupełnie Odstającym Stylu...... Przedyskutowaliśmy temat z PP. Przyjęliśmy Pozycję wyczekującą. Sąsiad zadzwonił dwa dni Po Fakcie Odsłony. Tłumaczył się. Ogólnie ujmując Temat wymknął się nieco z Rąk. Sztachety okazały się niewystandaryzowane wystarczająco i za krótkie na łuki. Kolor to MAHOŃ. MAHOŃ!? Zmienił się w procesie Mieszalnictwa i Wykonastwa. Aha. W sumie wyjaśnienia przyjęliśmy. Do wiosny pomyślimy jak się Zintegrować z nowym Płotem No i chyba w końcu z Sąsiadami trzeba będzie Wódkę wypić, a nie tam jakieś lunche zwiedzać. Bo najwyraźniej musimy popracować nad Komunikacją.........a zwłaszcza nad Zarządzaniem Zmianami. Czyli w dwóch słowach – Rozumiemy się! I jeszcze w dwóch – Podlewamy Nadal Znajomość! Ale dobrze że Teść Pistolet oddał Bo jeszcze tego Płotu nie widzieli.........a Plenipotencje były jasne. Uzgodnienia też. A teraz to muszę zapytać czy Teściowie lubią POMARAŃCZOWY MAHOŃ........na Wieki?! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 13.10.2005 09:45 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 13 Października 2005 Bój to jest nasz Nie (ostatni)? Ciemne chmury zbierają się nad krajem. Nic dziwnego że nad BB też. Przechwaliłem parę tygodni temu jak szybko Się Buduje. No i wystarczyło raz napisać. Jak ręką odjął. Właśnie mija miesiąc jak miała więźba ruszyć. Dwa tygodnie jak miała być zrobiona. Robi się. Powolutku. Chciałem wierzyć że to dlatego żeby tak dokładnie było. Co do centymetra i gwoździka tak jak Projekt każe. Pierwsza wątpliwość to że powolność Nie Musi wynikać z dokładności. Jakoś rzadko widzę tam ekipę. Dajmy na to we wtorek wieczorem. Akurat byłem umówiony na dyskusję o terminach z BB. Dał znać 10 minut przed że nie dojedzie. Lubię takie telefony. Ale skoro już tam byłem to się Nadelektowałem do woli. Wieczór, cisza. Tylko ja i Dom. Wlazłem na górę. Mamy taką Drogę Śmiercionośną zbudowaną. Kładeczka od przyszłego ogrodzenia do balkonu. Z jakieś 10 metrów długości. Wąska i chybotliwa. Wszedłem na górę naładowany Pozytywnie. Że nie spadłem. Poszedłem do sypialni południowej, potem do zachodniej, potem do północnej. Przymierzyłem się do wanny w łazience. Przeszedłem Szlakiem Dziur Rekuperowych. Potem wyjrzałem sobie na komin ogrodowy. Ogólnie rzuciłem okiem w kierunku Wisły za kominem Żerańskiej ciepłowni. Potem zasłuchałem się w szum Jedynego Drzewa w okolicy co rośnie na działce obok. Mam szczerą nadzieję że go sąsiedzi przyszli oszczędzą przy budowaniu. Ono tez zaszumiało z Nadzieją. Pogibałem się na skraju balkonu z widokiem na niebieski znak carefour w oddali. Zaglądnąłem w okno sąsiadom 3 działki dalej. W ciemnościach nieźle widać rozświetlony pokój na piętrze. Odetchnąłem Pełną Piersią w noc. Klawo jak cholera. Piękne uczucie. Stoję sobie we własnym Domu na własnej Ziemi. Miło mi i tak jakoś. Wypełzło mi specjalne Uczucie. Jestem u Siebie Jeszcze tam trochę tego Budowania zostało ale ja już To Czuję. Przewentylowałem płuca miłymi uczuciami i zadarłem głowę. Gwiazdy i krokwie. Krokiew Lewa, Krokiew Prawa. Patrzę i patrzę. Jeszcze raz patrzę. Coś pełznie po plecach. Jak u Kinga. Ciarka z lodem. Bo nie widzę gdzie te krokwie się stykają ze sobą! Nastrój prysł. Pojawił się Niepokój. Szybki powrót do domu i rzut na Projekt. Jakby go nie obracać, jasno widać że dwie krokwie od południa i dwie od północy się o siebie opierają. Przecież one biorą na siebie cały ten ciężar. Nawet dla Laika jest to oczywiste. Czyli dla mnie. Nie będę liczył głośno ile będzie ważyć ta nasza dachóweczka. Chyba najwięcej. Tak mają te karpiówki. Przecież aż architekt adaptujący pogrubasił krokwie z tej okazji. To po to on pogrubasił żeby mi teraz BB jakieś sztuczki w powietrzu nimi kręcił???!!! Drżącymi rękami rozerwałem Szarą Kopertę z napisem „Wariant B” Wariant A to procedura standardowa. BB buduje, PIN odbiera etapy. Wariant B to procedura emergency. Plan na wypadek Zagrożenia. Po kolei: 1. Łyk na uspokojenie (wiedziałem że mnie w takich sytuacjach Trzęsie) 2. Zasięgnięcie Opinii Ludowej czyli Wątek na Forum 3. Telefon do BB (wezwanie na ubitą Ziemię przed Domem na ranek) 4. Telefon do PINa (konsultacja słuchawkowa) 5. Wielka Konfrontacja (jeśli konsultacja telefoniczna nie rozwieje Wątpliwości) BB był na placu bez Szemrania. Popukałem zaciśniętym Palcem w Projekt. Potem tym samym Palcem pokazałem na Dowód Rzeczowy Numer Jeden. Kawałek powietrza swobodnie przepływający miedzy jednym końcem krokwi lewej a drugim końcem krokwi prawej. What the....!??? BB niezwłocznie dostarczył Wyjaśnienie. Wcale mnie nie zdziwił. Sam je sobie wymyśliłem już wcześniej, analizując sytuację. Nawet wymyśliłem sobie że BB dostarczy Wyjaśnienie . W końcu jako Doświadczony Wykonawca nawet obudzony w środku nocy przez spanikowanego Inwestora automatem wyrzuca z siebie Magiczne Hasło; „TAK SIĘ ROBI” TAK – w tym wypadku oznacza łączenie obu krokwi dodatkowymi kawałkami opartymi na wieńcu który podpiera całość konstrukcji krokwiowej na słupach stojących centralnie na stropie. Ale czemu krokiew nie jest wystarczająco długa??? Bo takich nie produkują......Hmmm. Jakoś nie chce mi się wierzyć żeby w Polsce nie było dłuższych drzew. Nigdzie. Dla odmiany Kawałek o Łączeniu brzmi nawet rozsądnie. W zasadzie nie mam uwag. Poza jedną. W projekcie nie ma żadnych Łączeń!! BB ripostuje kolejnym Evergreenem z katalogu Wykonawców: „W PROJEKCIE NIGDY WSZYSTKIEGO NIE MA” Ha. Jako Człowiek Dobrotliwy nie rzucam się do Gardła. Złe emocje wciskam z powrotem do Bogatego Wnętrza Człowieka. Z mojej skromnej Kariery budowlanej ale za to Bogatej Lektury Forum i znajomych Coś Tam Wiem o budowaniu. Przede wszystkim znam Dwa Podstawowe Złe Sygnały. „TAK SIĘ ROBI” „W PROJEKCIE WSZYSTKIEGO NIE MA” Hasła wytrychy. W 90% Nie Służą Inwestorom. Służą tylko i wyłącznie Wykonawcom. W zasadzie nawet się już Prawie nie Trzęsę. Uruchomiona Procedura B działa dalej. BB uzyskuje informację że Udaję się na Konsultacje z PIN. Od jego Decyzji uzależniam Dalsze Kroki rozwiązania Krokwiowego Supła. Krok numer 3 – Telefon do PINa. Jak podejrzewałem. Konsultacja telefoniczna potwierdza moje Proste Wątpliwości. Skoro w Projekcie jest narysowana Jedna Krokiew to powinna być Jedna Krokiew. Takie proste. PIN jednak nie przekreśla Tematu definitywnie. Hasło „Tak się robi” ripostuje „Jak?”. Ja nie wiem. BB wie. Jutro Pojedynek Mózgów. W samo Południe. PIN i BB. I mój DOM........ Ciężkie 24 godziny przede mną. Sam chciałem. Pamiętam. Ale jednak. Ciężkie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.