Willie 17.10.2005 15:36 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Października 2005 UF Uff Uff Uff Ufuf Uf Stoi Sobie i Nam daszek drewniany. Krokwie dołożone. PIN się zgodził z koncepcją BB. W międzyczasie i ja też Zaczerpnąłem języków. Jak u Puchatka – wszystko polega na odpowiednim szarpnięciu. Czyli oparciu. Niech żyje Wieniec Wszech mocny. To on naprawdę nas Tam Trzyma. Nie mogłem przybyć we własnej Osobie, więc Podekscytowany czekałem na werdykt przy Biurku. Rzucając czym popadnie i myśląc tylko o zawodowych tematach. Hehe. I nagle – dzwoni PP. Moja Najmilsza poszła na budowę z Kacprem, nieprzypadkowo w samo południe. Sama, Bez Przymusu. Ba, nawet bez Przymusu Psychicznego poszła zobaczyć jak Tam Sprawy się mają. Sprawy się miały Tradycyjnie. Budowa znaczy się pusta. Potem przyjechał PIN. Więc było ich już Troje – choć Kacper nie zaprzątał sobie głowy Więźbą. Raczej przyziemny Chłopak. Najbardziej pasuje Mu styrodur w wiatrołapie. Idealny do łamania i smarowania po ścianach. PP się dziwi, co te Nasze Chłopaki widzą w naszej budowie. Ja wcale. Jak tam idziemy we Trzech, to trzeba nas ściągać na Obiad Ponaglającym SMSem. I tak Schodzimy dopiero po Drugim! Ja jako Największy i Pomysłodawca to w ogóle nie muszę się usprawiedliwiać. Albo robię tradycyjne cztery dziesiątki zdjęć. Albo macam ściany. Albo myślę zatopiony wzrokiem w krokwi. Lub też betonie tarasowym. Miewam tez Wizje. Wyspa w kuchni. Ja w gabinecie. Razem w sypialni... No dobra, starczy przy Dzieciach. Właśnie, a gdzie te moje Chłopaki?! Nosi ich po całości. Dobrze że Zabójcza Kładka zaczyna się parę metrów od Domu. Nie dopatrzyli się jeszcze. Bo inaczej..... Filip to jeszcze by się przyszedł zapytać. Dla pewności i za rękę złapać. Kacper to by tylko Pomachał. Z góry. Żeby go ścigać! Ale że się nie dopatrzyli, gonitwy odbywają się w poziomie dolnym. Ulubione trasy to Kuchnia – Spiżarka – Szpara na Luksfery – Gabinet – Hall. Nie mam szans – utykam w Szparze! Druga trasa to Sypialnia – Łazienka – Garderoba. Trzecia to Garderoba – łazienka - Sypialnia – Taras – Salon – Hall. Uff. Dobrze że te miecze mają. Od czasu do czasu Zatrzymują się na Pojedynki i Walki. Pojedynki jak wiadomo polegają na zbiorowym Waleniu Mieczami we Wroga – jest tam parę Pudeł po kominie. Obrywa się też butelkom plastikowym. W zapamiętaniu Kacper atakuje też ściany. Styrodurem oczywiście. Ewentualnie wchodzi na górę. Czyli wskakuje dziarsko na kawałek styroduru i rusza na ściane z okrzykiem „Chodzę!” Walki dla odmiany to Zbiorowe Walenie Mieczami w Złego. Mnie znaczy. Mam tę niezaprzeczalna Zaletę że w roli Złego jestem Mobilny, Uzbrojony i Sprytny. Nie zawsze daję się Pokonać od Drugiego Ciosu! Czasem nawet zmuszam Bandę Robin Hoodów do ucieczki. W dwóch słowach – Czysta Frajda. No Mówię Wam! W przerwach Życia Rycerskiego odbywają się Zawody Strongmenów. Chłopcy noszą styropian i Nadludzkim Wysiłkiem wyrzucają na zewnątrz Domu. Znają Fordowską zasadę Taśmociagu. Kacper donosi, Filip wywala. Będzie z nich Dream Team. Jak już ustalą kwestię Przywództwa i dograją Szczegóły techniczne. Bo jak Filip dostaje w głowę podanym z rozmachem Stemplem Styrodurowym to zatrzymuje Maszynę. I Kacper się denerwuje że przestoje. Z tych nudów to się zaczął łapać za kształki schiedlowskie ostatnio. Zdążyłem dopaśc zanim dźwignął. Drzwi, gdzie tu są Drzwi jakieś żeby to zamknąć! Filip dla odmiany sfrustrowany Zaatakował worek z cementem. Worek oddał natychmiast. Rany leczyłem obcierając „to niebieskie” z okolic nosa i oczu. No przecież mówiłem – Czysta Frajda! Wracając do piątkowego DBKPK (Dodatkowy Bardzo Krytyczny Punkt Kontrolny)..... PP z PINem sobie pochodzili wokół troszkę. Ekipy ani grama. Fajnie. Właśnie na ten temat w czwartek rano rozmawiałem z BB. Miał ich przypilnować. Widać przechytrzyli, uciekli i ich właśnie gonił. Bo na budowę po jakimś czasie dojechał jego brat. PIN zaczął Smażenie. W połowie dojechał i BB. Bez ekipy. Za Dobrzy są na dystansie – moja budowa – druga budowa. PIN kazał się przekonać. Towarzystwo przeniosło się na Poddasze. PP z wiadomych względów pozostała z Kacprem na dole. Wiadomo bowiem że jakby Kacper raz Kładeczki spróbował to koniec. Żaden styrodu by go na dole nie zatrzymał więcej. PP więc Nastawiła Kształtne Uszy na wysokość z grubsza i łapała co Tam się Dzieje. Sporo wyłapała. W zasadzie to Podejrzanie Wszystko. Jak popołudniu PIN mi zreferowal Ustalenia, to PP nic się nie zdziwiła. Jak jej z Kolei referowałem. Trzeba się też nagadać przy Budowie! Generalnie Krokwie OK., tylko łączenie wzmocnić. Dodać krokwie prostopadłe, słupek na nadprożu wzmocnić pod krokiew tarasową, docisnąć mutrami murłaty (czy powiedział Kontrmutry?), słupy kątownikami zakotwiczyć w stropie i dodać Miecze. O, Filip się ucieszy! Ostatnio złapał mnie za rękaw w wypożyczalni. DVD, więc mają też gazety! Tato, kup mi taka fajną gazetę! Fajna to ona była dla mnie, dużo o Panach i Paniach.... ale na okładce był Czarny Pan przebity mieczem.... Mieczem! Co za czasy! Koniec wizytacji PINa był Najśmieszniejszy. Zapytał na kiedy BB będzie gotów. No. Nie zgadłem. Za tydzień. Ciekawe co obiecał ekipie. Bo co ja mu obiecałem to wiem. Odsetki za opóźnienie. Ale na nich to może nie działać. Chociaż.....w sobotę byli znowu. Kierownik popatrzył na mnie tak jakoś. Jakbym Namolny był. Wydawało mi się. Na pewno Za tydzień mija w piątek Będę tam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 20.10.2005 15:08 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Października 2005 Zimny Los Człowieka Człowiek brzmi Dumnie. Ja, PP, BB, PIN. To Ludzie najbardziej zainteresowani naszym Domem. Ale jest jeszcze Ktoś. Jakoś Niezauważany na co dzień. A jak to przeważnie bywa, to jest właśnie Kluczowa Postać naszego.......Poematu Budowlanego Kierownik Ekipy. Postać w ostatnich tygodniach Rzadko Uchwytna. Ta sama od Pamiętnego Wstępu do Budowania „A KTO Panu poziom zero ustalał!?”. Od tamtej pory zgodnie z przyjętą Strategią nie gadamy dużo. Spotykamy się wzrokiem, jak się przypadkowo trafi że Obaj w tym samym czasie na Budowie. Co, jak pokazały ostatnie tygodnie absolutnie nie jest Normą. Zajechałem dziś rano na naszą Ulubioną Budowę. Oczywiście jak już oskrobałem Szyby w Parowozie. Parowóz jak wiadomo to wóz napędzany parą widoczną przy każdym oddechu. Zima czy co? Nie jestem Fanem tego tematu w tym roku. Normalnie – to Tęsknię i Oczekuję. Zima, mróz, biały gruby śnieg. Gwiazdka, prezenty, Ciepełko. Lenistwo Super Sprawa! Ale w Tym roku Diametralnie zmieniłem poglądy. Nie, nie i jeszcze raz nie. Przynajmniej do lutego. A wtedy też tylko w Krynicy, tak jak rok temu. Może być pewien problem z Gwiazdką w lutym co prawda, lansuję więc grudniowy wariant zeszłoroczny. Gwiazdka w aurze ciepłej jesieni. Jednak Straszni Farciarze w zeszłym roku budowali..... Na razie Aura dźgnęła nas dziś troszkę w podbrzusze. Mimo to Dochuchałem się jakoś do Budowy. Randka z Panem Odkurzaczem. Wcale nie zdziwiony jego nieobecnością byłem. Przyjechał zresztą za czas niedługi. Zadziwiło mnie co innego. Ekipa pracuje. Po Fali Burzy, Gniewu i Emocji zapadłem ostatnio w stan Utajonej Irytacji przeplatanej Stoicyzmem. Przestałem oczekiwać że są codziennie na budowie. Wdrożyłem Kurację Pozytywną. Cieszę się jak są. Nie komentuje jak ich nie ma. Po co? I tak ich nie ma. Trzymam się ustaleń z BB. Co o tym sądzę powiem BB. Późne Pieniądze też zapłacę BB. Im dłużej tym dłużej. No i Ważna Rzecz w Kuracji. Nie oglądam Prognoz Pogody. Wręcz specjalnie unikam. Po co na to patrzeć? Będę się stresował że zapowiadają Dziwne Warunki. Niebudowlane. Że jesień, albo i zima. Nastresuję się a potem się jeszcze nie sprawdzi. Na szczęście. Ale ja już Nastresowany będę. A w stresie to można Głupstw Narobić. Tak że wyłączyłem też tę część Tematu Budowlanego. Bo z Pogodą to jak z Pogodą. Jest jaka jest. Zupełnie tak jak Ekipa. Jest jaka jest. I jak jest. Wczoraj znowu ich nie było. (to znaczy Stoicyzm - ) Widać prawem serii dziś rano z Kolei już byli. Już zacząłem sobie Naostrzać Zęby pt „Jutro mija termin uzgodniony z PINem”.....ale po namyśle... Przeszło mi. Widzę przecież co jest. Dom i Garaż daszki mają. Taras i balkon nie. A Tu jeszcze dwa BaWoliki trzeba zmajstrować. Duży i mały. Ale zwłaszcza Duży. Na dziś to ani grama nie widzę żadnego. Ja bym nie zdążył do jutra. Zaraz sprawdzimy czy Oni też nie. Kierownik próbował wymknąć się bokiem na północ Domu, ale zdążyłem chwycić wzrokiem w zakroku. Ważne to dobrze zagaić: - No jak TAM?! – - No Robimy! – Kiero nie zwleka z odpowidzią - No, a do kiedy TO (zarzuciłem ręką ogólnie wokół) będzie skończone? - No, na Wszystkich Świętych to my już chcemy zejść z budowy........znaczy że za tydzień. Wszystko. Kominy, Działówki, Więźba....... HoHo. Straciłem Wątek z wrażenia. Ledwo sobie przypomniałem, że to Nie Pierwsza Taka Obietnica..... choć poprzednie składał BB. A teraz to przecież Kierownik. Pierwsza Linia Frontu. Ostateczna Granica. Dalej już tylko niezbadana przestrzeń........no i Wole Oka! - A Wole Oka???!!! – Celny Strzał to był. Kiero się ugiął na nogach. - No..........no....... (oj) .........WŁAŚNIE. Przy okazji – „No” pełni Bardzo niebagatelną rolę Komunikacyjną na budowie. Kluczową momentami. Milcząco Wzrokiem zachęciłem do Kontynuacji. - No, właśnie – Kiero wydobył zza pazuchy papier. Rozpoznałem Strzęp Projektu. - Widzi Pan. - No........ – popatrzyłem Niedowidząc. - Ano właśnie - Mało widać! Narysowali tylko kształt zewnętrzny, a szczegółów nie ma! Niedobrze. Słyszę i widzę - że Kierownik nie wie jak to zrobić. Znienacka podrzucam myśl o Muratorze. Akurat czytałem o wymianach, deseczkach, sklejeczkach.........jakoś nie Podnieca go ta myśl. A i ja jakoś nieswojo się czuję. Chyba czas kończyć. - Ale wie Pan jak zrobić czy Nie?! - No........ – chyba wyczuł Kozerę w moim pytaniu – zrobimy, zrobimy, tylko JESZCZE nie wiem dokładnie. I Niepytany zupełnie dodaje: - Wie Pan, bo ja chory byłem. Lekarstwa biorę. A teraz to i czosnek! Zbił mnie z Tropu. Czas chyba Kończyć Zebranie. - Czosnek zdrowa rzecz! – Złote Myśli zawsze w cenie Pobiegłem czym prędzej nachuchać do wystudzonego Parowozu. Ekipa też ruszyła (jakoś tak milcząco zebrali się wokół Naszej Rozmowy)........może nie biegiem. Ale jednak. Nie ma co stać na Zimnie, jak robota czeka. I Inwestor patrzy. I Kierownik chory na Czosnku. Zawinąłem z MechKoniami na Wojewódzki Hajłej. Dzisiejszy Korek zaczynał się już przy carefourze. Dojeżdżając sporo Potem usłyszałem że to przez Bombowy Dzień. Coraz ciekawiej się robi. Dziś Bomby, jutro Grypy, Pojutrze pewnie Wilma przywieje z Florydy jakieś Domy Drewniane......... Póki co jechałem i myślałem: 1) Przypomnieć BB że PIN skontroluje poprawki 2) Sprawdzić jak terminy z elektrykiem 3) Zapytać hydraulika o za i przeciw kondensatom 4) Zadzwonić do Zbycha 5) Ustalić spotkanie z Czarodziejką Wnętrzarką 6) Znowu do BB pogadać o tynkowaniu i wylewkach 7) Zapętlić czas koło piątku żeby w gminie odebrać PNB gazowe i numerek zaklepać na Dom 8 ) Sprawdzić ofertę na klimę z innymi 9) Zapisać na przyszły tydzień na Kartce Biurkowej: „Garaż+kominek” 10) Znowu do BB Poważnie Porozmawiać o Wolich Oczach naszego Domu I już. To wszystko. Oj, zapomniałem: 11) Założyć w końcu Karabin Pancerny i zestrzeliwać tych Sukin...ów co w korku wyprzedzają po trawnikach......!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 24.10.2005 15:39 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Października 2005 Polityka Wewnętrzna Jak sobie nie pościelesz, to się nie wyśpisz. Pod tym hasłem podchodzimy do tematu wykończeniówki. Czyli odwrócić proporcje z czasu urządzania segmentu. Tym razem 80% planu, a tylko 20% radosnej improwizacji. W ramach Planu pojawiła się Czarodziejka Ewa. Jakoś tak nie wiadomo skąd. Jak to Czarodziejki. I pszczółki Zadanie jest jasne – wymyśleć i narysować, wybrać kolory i typy. Proste. Jak się o tym pisze. Jesteśmy na etapie Koncepcji. I instalacji elektrycznej. Bo BB hardo trzyma się Zapowiedzi o Prądowym Panie co kabelki pociągnie tamtędy i owędy już Zaraz. Pociągnie........ w tych deszczach. ...... to........chyba z butelki!!! Stoicyzm! Tylko Stoicyzm wstrzymuje mnie przed napadem Piany z Pyska. Oficjalna wersja na Dziś to koniec murarki i ciesielki za tydzień. Faktyczny stan na Wczoraj: brak tarasu, brak kuchni, brak Wolich Ócz, brak kominów. O działówkach piszę tylko z kronikarskiego obowiązku. Że ich brak. Zresztą po co je stawiać na ten Deszcz???!!! .........stoicyzm.........hmmm – a może JODA???? Albo może ja też Pociągnę???!!! Wróćmy do Czarowania. To Miłe Zajęcie. Na Razie. Już kilka Zakątków nabrało Kształtów. Uwypuklił się w kuchni PółWysep. Czy jakoś tak. Taki wystający. Najpierw miała być Pełnoprawna Teneryfa. Na środku Oceanu Kuchennego, z palącym ogniem Palników. Jak wulkan. Tyle że Teneryfa zabierała tyle miejsca że musielibyśmy się pożegnać z Kącikiem Samotnych Serc w rogu kuchni. A to Taki Kącik na przysiąście Poranne lub Wieczorne, wypicie kawy, poczytanie, przejrzenie rachunków. Popatrzenie na gary. Albo i w okno. Bardzo Ważny Kącik. Teraz go nie mamy i Smutno nam. Bo lecieć z byle Okruchem na Wielki Salonowy Stół Jadłodajny to nie to. Zresztą tego Wielkiego teraz też nie mamy. Ani nawet miejsca. I też nam Smutno. Z tych Smutków właśnie Dom nam się buduje W starciu z Kącikiem Serc więc Teneryfa wróciła na swoje miejsce w Oceanie Wodnym, w zamian PP zawadiacko wcisnęła na plan jej Pół. Czyli Pypeć wystający z Blatu. Blatu Ci u nas dostatek, więc nie Szkoda. Więcej nawet. Przez ten Pypeć to jeszcze więcej Blatu się zrobiło. Za to jak się urozmaiciła Przestrzeń! No i przede wszystkim – Kącik Serc dumnie Wyrósł. W Kącie, rzecz jasna. Teraz już tylko Drobiazg przed nami. Trójkątny czy Prostokątny. Pypeć, rzecz jasna. Trójkątny lansuje Czarodziejka. Prostokątny jakoś nam się Bardziej Widzi. Trwają Prace Umysłowe. Decyzja wkrótce. Nie pali się. I ma się nie Palić nigdy Co innego w Drugim Rogu Domu. Tam gdzie sławetna Trasa Biegowa jest pobudowana. Sypialnia, Łazienka, Garderoba. Nasze Chłopaki ćwiczą za każdym razem. Młodzi są, sił nie brakuje. A my Starzy tymczasem........ Zostaliśmy Zaskoczeni. Czarodziejka machnęła Zaczarowanym Ołówkiem i zniknęła Drzwi. Całe. Te od Łazienki. Narysowała tam toaletkę dla PP i powiedziała że Tak to nam będzie Cudnie. Sypialnia przytulna i nieprzewiewna, a Tajemne Przejście przez Garderobę będzie miało dodatkowy Urok. Hmmm. Czyżby Lochy? Odrzuciliśmy. Prawie jednogłośnie. Ale potem, jak to w bajkach. Minęło trochę czasu, kiedy żyliśmy Długo i Szczęśliwie. I spotkaliśmy się ponownie. W Legendarnej restauracji. Tam gdzie Kisiel miał w zwyczaju patrzeć ze skarpy czy czołgi ze wschodu nie jadą. Takie miejsce przesycone Atmosferą. Tak zachęcałem Obie Panie. Bo i PP i Czarodziejka jakoś nie znały tego Klimatu. Teraz już tak. Pan Kelner najwyraźniej od czasów Kisiela ten sam. Czas oczekiwania na Pierwszy Kontakt jakieś 20 minut. Nie to żeby nie widział. Graliśmy w taką grę – komu pierwszemu puszczą nerwy. Ale przetrzymaliśmy go. Potem chwila wahania przy naszym zamówieniu szarlotki z lodami. Profesjonalny rzut oka w kierunku lady. Jest! – wyraźnie dał nam znać Miną że jesteśmy Szczęściarze. Nie skojarzyliśmy. Dopiero jak zajechały na stolik. To była lada Chłodnicza! Chyba nie podają tego w innych restauracjach. Zimne Lody z Zimną Szarlotką. Nie wiem nawet czy szarlotka nie zimniejsza. Przegryzanie przez lodziki umilały nam Harce z Urządzeniem Wnętrza. Pan Kelner z Panią Sprzątaczką szaleli pełną godzinę wokół. Mieli sprzeczne koncepcje. Stoliki pod okna, stoliki na środek. Krzesła pod stoliki, krzesła na stoliki. Jak wychodziliśmy chwilowo Wygrywała Opcja nastolikowa. Chyba że Sondaże Się Myliły Chyba szykowali jakiś Bal. Mam tylko jedną uwagę, w razie jakby Ktoś się na ten Bal wybierał. Tam są Bardzo Zdradliwe szyby na taras. W zasadzie jakby ich nie było. Tak sprytnie wielkie i przejrzyste i daleko od zasłon. Niesłychanie łatwo można o nich zapomnieć, kierując się na najbliższy stolik. Zwłaszcza jak się już Pociągnie tę Atmosferę Zabawy......... To tylko na marginesie. Bo wspomniana Aura miała być tylko dodatkiem do Dużych Blatów Stolikowych na których spędziliśmy Upojne Półtorej godziny na omawianiu Pomysłów i układaniu Wycinanek. Zgodnie z sugestią w wolnych chwilach przed Północą wycinamy ostatnio z kolorowych gazet co nam się podoba. Nie zawsze potem co prawda wiemy o co chodziło, ale można uznać że Zawężamy Temat. Bo co innego sterta 50 gazet, a sterta 150 wycinków! Wycinki się mieszczą przecież w Teczce W trakcie Szmerania Wycinkami jakoś się Przekonałem do wizji toaletki zamiast Drzwi w sypialni. Bo łazienka się robi ewidentnie Bardziej przez to. Zamiast dwojga drzwi, tylko jedne. Można ładnie poustawiać pozostałe 2 ściany, bo trzecia to okno. W sypialni i tak jeszcze troje drzwi zostaje: wejście, garderoba i balkon. Z tymi brakującymi to już Cztery. Toż to jak Wagon Wars przelotowe! PP się łamała. No i poszło. Zniknęliśmy je. Jutro BB dostanie Zalakowane Ścisłe Instrukcje. Dodatkowo Zalecenia Pogrubaszenia framug drzwiowych w salonie. A konto przyszłych Wiszących Potworów Przesuwanych - po rozsunięciu planowana powierzchnia to 2,30 na 3,5 metra!. Troszkę zawęzimy otwory i nie trzeba będzie robić podwójnego zgrubienia ścian... Ja wiem. Nikt pewnie tego nie rozumie. Sam się momentami gubię. Ale Magia w tym że oprócz nas Dwojga Dumnych Inwestorów mamy jeszcze Kogoś kto tez się Tym Martwi. A to zawsze Pocieszające. I nie chce mi się pisać o stanie Więźby. Stoicko poczekam. Tradycyjnie do Piątku. A potem zrobię HELLOWEEN. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 26.10.2005 15:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 26 Października 2005 Dżinn z Butelki Muszę bardziej uważać co tam z palców spływa na klawiaturę. Tylko wspomniałem o dobrej robocie 2 miesiące temu i tempo spadło dramatycznie bez zwłoki. Tylko wspomniałem o korzystnych prognozach pogody i niebo usłużnie i niezwłocznie namoczyło nasze Wnętrzności. No i wspomniałem ostatnio coś o Pociąganiu........... Zanim jednak do Trupa dojdziemy........nakreślmy Scenerię, Bohaterów i Intrygę. SCENA PIERWSZA. Mła i BB. Stolica w tle. Wczesne popołudnie dnia pochmurnego acz relatywnie suchego. Relatywizm widoczny w trwającej wilgoci dróg i chodników oraz łamaniu okołokościennym. Zalakowany w zgrabną firmową kopertę udaję się Kocimi Ruchami na zwyczajowy Róg Ulic Wielkiego Miasta.Spotkanie z BB. Kocie Ruchy wymagane są w ramach Zapętlania Czasu, albowiem tylko One sprawiają na postronnym obserwatorze wrażenie że wcale Nie Udaję Się na Zewnątrz. Spotkanie długo odkładane, więc zebrało się PodPunktów. Jak tych Wagonów. Ze Czterdzieści. A bardziej dokładnie to Jedenaście. W pierwszym Oficjalne Przypomnienie zaleceń PINa. Żebym potem nie musiał Udawać że wierzę że zapomnieli. W drugim Instrukcja Murowania. Które boczki pogrubić, które Drzwi zniknąć. W trzecim Prośba bny Umyślnego Pchnąć jak Mury Ruszą do Góry Poddasza bo musimy Inwestorskim Okiem pomierzyć. W czwartym lista Co Mi Tam Brak w tej naszej więźbie. Takie tam Różne w piątym, szóstym i siódmym. A to hydraulik, a to skrzynka prądowa w garażu. A to Papa na marginesie (żeby nie zapomnieć w czasie Omawiania) Szambo w ósmym. Próbne przepusty kanalizy w ósmym Be. Alarm w dziewiątym. Veluxy a Lud Pracujący Miast i Wsi w Dziesiątym. I jako dyscyplina dodatkowa po Jedenaste - Wskaźnik Ogólnego Poziomu Satysfakcji I już. BB jak zwykle słucha w Skupieniu. I zapewnia o Gotowości i Należytej Staranności. Jak zwykle. Potem wyjmuje swoje Pytania. Jedno w zasadzie. Kratownica na tarasie. ??!! Niby rok już się znamy z Projektem. Od Lipca go budujemy. Patrzymy znienacka wieczorami a czasem i w Pracy. A Kratownicy nie zauważyliśmy. Piszę w Pluralis Majesticus że by łatwiej było się Usprawiedliwić. Że niby nie sam Tam Patrzyłem. Bo zawsze przecież Ktoś tam obok stoi albo przechodzi. No i poza tym teraz Taka Moda chyba nastanie w Kraju Na Majesticus. A zwłaszcza na Bliźniakus Pluralis. Co nie zmienia faktu, że nie zauważyliśmy. A tymczasem Kratownica to cała sterta belek, które według planu należy też porozwieszać pod tarasem żeby im frywolnie wystawały końcówki pod okapem. W związku ze związkiem Kierownik ma Koncepcję. Ale jaką? BB nie wie, muszę się Stawić Niezwłocznie na Placu i usłyszeć od Autora. Nie trzeba mi takich rzeczy Dwa Razy powtarzać. Zanim wróciłem do Pensjonatu, już miałem ustalony Plan Zamienny reszty dnia tak aby Odwiedzić Budowę jeszcze wieczorem. Potem jeszcze tylko kilka Ekscytujących Godzin w zawodzie i już pomknąłem słynnymi Przelotowymi Arteriami Stolicy, dochodząc momentami do 40 kilometrów. Za godzinę. SCENA DRUGA Nadal Mła ale i Elementy Ekipy. Stolica w Dalekim Tle. Budowa wita mnie Niespodzianką. Nie Jedną. Ciemności jak ta Lala. A w Domu Światełko! Ha?! Czyżby Prądowy Pan powiesił nam już Dom na Kablu???!!! W biegu wpadam na Kogoś po Ciemku. Sąsiad! Przedstawia swojego Kierownika. Miło mi, ale szukam swojego. Przepraszam że Lecę ale Sąsiad koniecznie chce coś omówić. Dobra, zaraz wracam. Wpadam naokoło do Kontenera. Ekipa leniwie leży. W zasadzie nie ma tam miejsca na nic innego. A na dworze ciemno. Majster też na dworze, ale nie tym. Pojechał i „zaraz wróci”. Hmmm. Niby uprzedzałem smsowo że będę ok. siódmej........ zaczekam chwilę. Co tu robić w takiej Ciemnicy? Skorzystam z Okazji. Pójdę zobaczyć jak tam Prace W Przestrzeni Dachu. Gdzieś tak w Połowie Kładki Strachu kończy się Tarcie. Zapomniałem że wilgoć i buty z gładką podeszwą. Coś mnie podtrzymało w Ostatniej Chwili. Oglądam się. Ostrożnie. A to Poczucie Obowiązku! Toż jak bym teraz spadł to hoho, ile bym tematów zawalił Podfruwam więc Delikatnie do najbliższej krokwi koszowej. I tak wspierając się Dachem brnę do balkonu. Uf. Muszę zapamiętać, żeby postawić na dole tabliczkę dla Złodzieja „Tędy po Precjoza!!!”. O! Sypialnię mamy! Jedną z Trzech docelowych. Widać bo biała cała. Jak to z Ytonga. Wszedłem, wyszedłem. Popukałem. Zajrzałem do garderoby. No, no. Miłe Inwestorskie Uczucie. Jak rośnie tak Inwestorowi w Środku. Oj, miłe. Ale też za chwilę nadchodzi Skurcz Niepokoju. Pierwszy raz widzę i to niewyraźnie Poddasze w Realu. I sam nie wiem. Czy ta sypialnia to nie za mała. A dla odmiany garderoba za duża???!!! Po kolejnych Pięciu Przymiarkach jestem pewien. Nadal nie wiem. Trzeba będzie Konsultacji Rodzinnych. Dobra, schodzimy. Przypomniał mi się Sąsiad. Że czeka. Usłużna Krokiew Koszowa doprowadza znowu do połowy Trasy. Myślę tu chwilę, wreszcie biorę pod rękę Poczucie Obowiązku i delikatnym Małyszem docieram do Poziomu Zero. Podchodząc do Domu Sąsiada zauważam Niepokojące Ślady. Nic nie widać. Nic nie słychać. Garaż otwarty na przestrzał. W progu leży Trup. Podpełzłem bliżej. A jednak. Sąsiad się wywinął. To tylko Zwój Kabla i Worki. Może szykuje dla dzieci Niespodziankę na Helloween? W końcu my już Prawie Amerykany i swoje Dzieci też wypuszczamy na Zbiórkę Straszącą. Na ciało Sąsiada wpadam dopiero za załomem garażu. Żywe. I świecące. W blasku Potężnej Latary oglądamy Surowy Dom z instalacjami. Fajny. Więcej niż Fajny. Jak Dom. Kabelki, rurki, peszle. Takie tam Cudowne Duperele świadczące o tym że już Można się zadomowić za chwilę. Ech. Dobrze że ciemno, nie widać jak Nabrzmiewam Zazdrością. Spotkamy się na Naszym najbliższym Dyżurnym Lunchu to im wygarnę. Bez ogródek. Powiem jak im zazdroszczę....Ustalamy piątek. I taki Zazdrosny Cały w końcu ląduję z powrotem na Ciemnej Drodze. Czas na Tajemnicę Świecącej Kotłowni. Zaglądam z jednej. Zaglądam z drugiej. Od garażu zastawione Deskami. Od hallu zasłonięte Folią. No, no. Ktoś tu sobie Przytulne Gniazdko urządził. Zaglądam do środka. BARDZO PRZYTULNE. Na środku Naszej Kotłowni stoi stół. Na środku stołu stoi Butelka. Niepełna. Pusta prawie. Wzrok mam nadspodziewanie dobry. Nie muszę bliżej podchodzić. Widzę bo wyraźnie świeci lampa na kabelku pociągniętym z dworu. Poza tym Pusto. Cofam się do hallu. Wyciągam powoli zza Pazuchy Spluwę. Wiem że za rogiem Czai się On. On chyba nie wie że ja wiem. Ale ja już wiem. Że to On. Wyskoczył jak Dżinn z Butelki. Towarzysz Alkohol. Robię się Zimny i Bezosobowy. Jak Paragraf. Dokładnie Paragraf 12 podpunkt 5 z umowy z BB. Namierzony Przypadek wpuszczenia Pana A na budowę kosztuje 500 złotych. Każdorazowo. Zaglądam niezwłocznie do Kontenera. Komunikuję żeby Kolegom od Butelki przekazać Dobrą Nowinę. Dzwonię do BB. Z tą samą Dobra Nowiną. Majstra nadal nie ma. Może i lepiej. Zapowiadam re-wizytę za kilka godzin. Razem z Bladym Świtem. W trakcie jazdy powrotnej Walczę z Wrodzoną Dobrotliwością. Do tej pory ani widu ani słychu ani zapachu nie było. Zimno, ciemno, rodzina daleko. Może i nawet to rozumiem. Ale i tak nie pozwalam. No i przede wszystkim, to jednak Nasz Dom. Nie życzę sobie żeby się zamienił w okoliczną Remizę. Ostateczną decyzję co do Płatności Alkoholowej podejmę przy następnej racie. Ale najwyraźniej przyda się Kilka Niespodziewanych Ciemnościowych Inspekcji w najbliższym czasie. ... SCENA TRZECIA Mła i Blady Świt. Oraz Majster. Na Stolicę nie patrzę z braku czasu. Kwaśny Humor nie opuścił mnie do Bladego Świtu. Kwadrans przed siódmą na budowie już Ruch. Panowie jacyś Widocznie Grzeczni dziś, co chwila sypie się „Dzień Dobry” . Majster do dyspozycji. Omawiamy tematy. Kratownica najpierw. Śmieszna sprawa. Kierownik zwraca uwagę że jak nabijemy Teraz to juz potem Nijak się do Krokwi tarasowych nie dostaniemy. A przeciez trzeba bedzie je jakos wykończyć z tej zielonkawej surowości!! Oj. Materiał do przemyślenia. Na razie wstrzymuję Produkcję do Odwołania. Gdzieś w międzyczasie Majster tłumaczy że Butelka to nie oni. To Ci Nowi. Nowi to Dekarze co zaczynają Lepić Folię. Coś wolno im idzie. Przez ostatnie Dwa dni przykleiły się Dwa Paski. Pewnie wiało. Aż ich Zawiało. Ale, ale – Wysokie Sprawy mamy na stropie. Słupy się nazywają. Projektant zamaszyście wyrysował ścianki garderobiane w sypialniach w słupach. Albo na odwrót. W każdym razie słupy 14*14 stoją i ani drgną. Problem w tym że ścianki w tym miejscu to jakoś Dziwnie wypadają. Proporcje spania do garderobiania jak 2 do 3. Ledwo, ledwo na korzyść spania. Przesuńmy więc ścianki. No ale Te Słupy zostają! Kierownik nie widzi Problemu. Przesuniemy na inne Żebro. Te słupy. Mimo Brzasku prosto w Oczy coś tam mi się Zapala. Sygnał Ostrzegawczy. Jednominutowe Decyzje to fajne są w książkach (czytałem i stosowałem. Jedną minutę ). Na Budowie to Nikt Nie Poleca. Poza Wykonawcą. Ja wiem że On chce Dobrze. Nie wiem czy dla mnie, ale jemu jakby wszystko jedno. A mi nie. Te słupy przecież trzymają nasz Wieniec Wszechmocny. A wieniec Piękne Krokwie. A one cały Wielki Dach. Ajajaj. Czas ucieka, Kiero czeka, Filip czeka (na dowóz do przedszkola), PP czeka (na opiekunkę), Pensjonat czeka (na podbicie Karty Wejściowej)........ no to się nazywa Praca Na Wysokościach Pod Napięciem! Napinam się i JUŻ JEST. Męska Decyzja. Nic nie robić! A jutro rano zrobimy wizję Lokalną w Pełnym Komitecie Decyzyjnym. PP już się cieszy. Na Wczesną Pobudkę Nie ma to jednak jak odetchnąc Porannym Powietrzem w Górach Poddaszowych z Mężem.......... Finał. Oklaski. Kurtyna. Październik. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 28.10.2005 14:38 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 28 Października 2005 Oczko do nas Mruga Tydzień na przyspieszonych Obrotach. Zanim się Kładłem spać to już Myślami byłem przy Wstawaniu. Męczące na dłuższą metę. Okazało się że Meta była w czwartek. Zastrajkowałem i wieczorem dostałem Tajemniczych Boleści Żołądkowych. Nie wiadomo skąd. PP postraszyła Grypą! Ale nie tą. Tylko Gorzką Żołądkową. Moja teoria jest bardziej Psychologiczna. Żołądek chciał żebym przestał Maniacko Rozpatrywać Problemy Budowlane. Stres Biedakowi podskoczył. W rezultacie wczorajszy wieczór aż do rana bez nawet Jednej Myśli Budowlanej upłynął. Pozostałych tez niewiele. Żołądek już tego pilnował. Rano wstałem więc jak Młody Zbuk. Gotowy do akcji. Na wszelki wypadek Budowę odwiedzę dopiero jutro. Żeby nie drażnić żołądka........... Tymczasem wczoraj rano, byłem jeszcze zupełnie na Chodzie. Przecież w planie było Zwiedzanie Pięterka z PP! I tak zerwawszy po Ciemnicy, przygotowaliśmy Latorośle na Osamotnienie z Opiekunką. I nim trzeci Kur zapiał wylądowaliśmy na Budowie. Dzień wcześniej kłębił się Tłum złaknionych pracy, a dziś Wręcz Odwrotnie . Jeden Młody wita nas przechodząc z informacją że Majster „wyjechał”. Niedaleko. Jak zwykle. Będzie niedługo. Jak zwykle. Czyli już wiem że się nie zobaczymy bo najdalej za pół godziny musimy lecieć dalej Żyć. Trudno, w końcu mamy Siebie. Kładka Strachu za dnia jakby mniej Podstępna. Ale i tak PP Rozsądnie korzysta w pobliskiej krokwi w połowie drogi. Sicher ist sicher. Coś niewiele tych działówek od wczoraj Powstało? W zasadzie 30 centymetrowy pasek jednej ścianki. Młody zdradza że ytong wyszedł i Majster właśnie za Nim pojechał. Czyli zaraz przywiozą i robią dalej???! No, - Młody nie ukrywa Powątpiewania – na wieczór chyba zwiozą......... Aha. No to może Niepotrzebnie tak się spieszyliśmy, ale skoro tu jesteśmy to bierzemy się za Wizualizację i Konfrontację. Ustalamy jak ustawić Nieistniejące Działówki. Konfrontacja odbywa się w Dwóch Płaszczyznach. Jedna to zderzenie Papierowej z Trójwymiarową. Czyli Projekt kontra Rzeczywistość. Druga to zderzenie Charakterów i Koncepcji. Moich i PP. PP desperacko patrzy na Projekt i próbuje zgadnąć Gdzie Jest. Nic z tego. O ile parter jest podobny do projektu, o tyle otwarte Poddasze nie ma Absolutnie Nic Wspólnego z płaskim rysunkiem! No może, że kierunki świata można namierzyć. Poza tym bez Długotrwałych Ćwiczeń Oka Wewnętrznego nie sposób jest zrozumieć Co ma Być Gdzie. Moje Oko wyćwiczone do Bólu od kilku miesięcy nie ma z tym problemu. Oko PP kręci się Ogólnie Naokoło z coraz większą Desperacją. Próbuje się jakoś zlokalizować........ Po trzeciej nietrafionej Próbie odgadnięcia Co Ma Tutaj Być (???!!!) PP się poddaje mojemu Prowadzeniu. Najpierw sypialnia zachodnia, ta ze Słupami. Skonsultowaliśmy problem z Czarodziejką Wnętrzarką. I już się Słupów nie boimy! Bez ogródek zostawiamy Słupa tam gdzie stoi a ściankę garderobianą wypychamy Dobry Metr (czyli co najmniej 105 centymetrów) dalej! Miarka wskazuje że Urodziliśmy Pokój Balowy – na długość niemal 6 Metrów! PP rośnie Uśmiech na Twarzy. Lubi takie przestrzenie. A do tego z racji specyfiki Więźby w tym rejonie zostaje jeszcze dość miejsca w garderobie by pomyśleć nad koncepcją Komnaty Tajemnic dla Bamboli. Taki schowany pokoik z Różnymi Różnościami. Nie pytajcie. I tak nie powiem co tam będzie. Tajemnica. Tylko PP wie. Ale będzie Fajne. Mam nadzieję że mnie też wpuszczą A Słup? Zostaje sobie w okolicy Kąta. Na tyle daleko że Coś z Niego jeszcze będzie! Im dłużej myślę tym więcej wymyślam Potencjalnych Możliwości. Można będzie coś tam powiesić. Oprzeć się. Pomalować. Rzucać. Wspinać! Ohoho. Chłopcy nawet się nie domyślają jakie im tu Pyszności Szykujemy! Przy okazji wyłuszczam PP zawiłą Kwestię Kratownicy, co to jest a jakoby jej nie było. Staje na tym że Należy odpowiednio Zabezpieczyć Wykonanie w Terminie Późniejszym. Kiedy już będzie pięknie wykończone podbicie Tarasu. Lecimy dalej po Obrzeżach. W sypialni południowej Wpadamy na Minę. Kwaśną. To moja. Jak widzę że PP beztrosko przesuwa Działówkę na maksa pod krokwie. Niezwłocznie należy zacząć od „Skarbie, świetny Pomysł” a potem Delikatnie zasugerować że mogą być komplikacje w późniejszym użytkowaniu. Zainteresować tematem, powoli odsłonić Paletę Sensownych Argumentów. Dać czas na zastanowienie. Pozwolić dojrzeć Przekonaniu, że Może Mam Trochę Racji. Właśnie tak to się powinno robić. A ja co?! Bez zastanowienia Walę Prosto Między Oczy że to bez sensu i w ogóle nie rozumiem jak można nie widzieć że będzie Dramatycznie Mała Garderoba! ...............wyjątkowo długi tydzień, ciągłe niedospanie, wizja braku czasu, zaraz musze pędzić do Pensjonatu na kilkugodzinne negocjacje, Więźba nieskończona, zima idzie.............tylko tyle mam na usprawiedliwienie! Ale przecież miałem w szkole zajęcia z Motywowania i Negocjacji..........i Walenie Między Oczy było Zalecaną Taktyką!! Jeśli chcemy Zerwać Koalicję Kochana PP jednak rozumie mój stres. Mimo chwilowego Napięcia udaje nam się Osiągnąć Porozumienie. Spotykamy się w Połowie. W połowie drogi między Ekstremalnym Skosem a Pierwotnym Zamysłem Architekta. Idziemy dalej z poczuciem że żadne z nas tak Naprawdę do Końca nie wie jak to wyjdzie na Końcu. Podłoga się podniesie, Skosy się opuszczą, Ścianki kolankowe się przybliżą..........no jak można w takich warunkach Decydować?!!! Uciekamy do Pobliskiego Pokoju PP. Też go jeszcze nie ma. PP wyraża uprzejmie zainteresowanie Dziurami w stropie. To miejsca na rekuperację. Hmmm. Dlaczego tu i czy na pewno Tak jak Trzeba? Tak, i tej wersji się Trzymam. Pokój wydaje się Malutki. Ale według mnie pasuje idealnie. PP Też przecież nie wygląda na Olbrzymkę! Na deser zostawiłem Łazienkę. Tutaj nawet Majster odpadł próbując z projektu wymyślić gdzie dokładnie się kończy. Długa historia. To akurat takie miejsce gdzie spotyka się Więźba główna z Więźbą garażową. Gdzieś tu też będzie Słup. Czyli dziś go jeszcze nie ma. Poza tym za chwilę kończy się strop nad garażem. Dodatkowo mamy tez pamiętną Dziurkę Pralniową, która wpływa na decyzję o ściankach. Z Gracją manewruję drewnianymi Stemplami pod komendę PP. Z braku innych narzędzi używam 2 metrowych stempelków do zaznaczania dla Ekipy gdzie mają lecieć nasze w Pocie Czoła wykuwane Działówki. Finalna Koncepcja Konstrukcji Łazienki opiera się z jednej strony na Dziurce Pralniowej, z drugiej na Dziurce Rekuperowej. Czyli jednak te Dziurki to się Nadają do Czegoś! Majstra oczywiście nadal nie ma. Młody dostaje instrukcję przekazania ustaleń i Nie Ruszania Stempli. Na wszelki wypadek Zapowiadam się na Wieczór. Całusy, Uściski, Przeskok z Dżinsów w Kombinezon Krawacki i już mnie Tam nie ma! Potem Czas okręca mnie potrójnie i nagle jestem z powrotem przy znanym Skądinąd Rondelku. Ciemnym i Ponurym już o tej Porze Dnia i Roku. I ja tez taki jakiś....coś zaczynam Czuć w Żołądku........ Dzwonek w kieszeni. Ha. Kierownik?! To chyba, niech no policzę.......Pierwszy Raz kiedy do mnie dzwoni?! Drżącą Ręką nawiązuję Kontakt. A On tylko pyta czy się wybieram na budowę........ Jestem tam za Pięć Minut. Upewniam się że jasna sprawa z Działówkami. Bardzo jasna. Ytonga nie ma, będzie w środę. A Ekipa w czwartek. Czyli mamy tydzień zanim Coś Urośnie....czyli Akcja Porannej Pobudki była Niekoniecznie Konieczna. NO, ale zawsze możemy sobie powiedzieć że Temat Rozpoznany. Ale Tak Naprawdę wcale nie o to chodzi tak w Ogóle. Kierownik robi Tajemniczą Minę. Cos tam przekłada za plecami z Ręki do Ręki. Werble. I Ciach - Oto jest! Nasze Cudne Wole Oczko!!! Czy też raczej powienienem powiedzieć: Ladies and Gentlemen! Allow me to present .........the GIANT SEWERYNA EYE! Przypomnę: w podstawie 586 centyMetrów. I Pół! Wysokość 116 centyMetrów. I również Pół! Oglądam z lewej, z prawej. Macam, głaszczę. No Cudne. Majster po prostu Puchnie z Dumy. Widzę że aż Rośnie gdy chwalę. Siedział nad nim chyba z Tydzień. Z tyłu skromnie przycupło Drugie Oczko. To garażowe. Drobiażdżek, zaledwie 145 w podstawie. Ha. Teraz już rozumiem czemu Majster taki zainteresowany był moją wizytą. Chciał się Poczuć Pochwalony. I wcale się mu nie dziwię. Chwalę bo i mi się bardzo podoba. Jutro będą zakładać na Dach. Nie wytrzymam i wpadnę wieczorkiem Zajrzeć. I Może nawet sobie Mrugnę. Przez to nasze OKO. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 02.11.2005 16:29 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Listopada 2005 Exp-resowo do Kasy BB świetnie wyczuł temat Terminów. Spowolnił prace maksymalnie. Nie prosił o pochwały. Jeszcze. A przecież to wszystko po to żeby dać mi należytą ilość czasu i energii na temat, który Obu nas interesuje w zasadzie tak samo. Finansowanie. Bo tak właśnie działa Kapitalizm. Działa Dobrowolnie. Wszystko możemy zapisać w umowach. Możemy je potem podpisać w świetle fleszy i kamer. Na wszystkie strony zachwalać jak Świetnie to podpisaliśmy i Ile Dobrego się wydarzy Bo Podpisaliśmy. Zachwalają zawsze obie strony. Zamawiający i Dostarczający. No bo jak nie zachwalać skoro Się Podpisuje. Ale Dostarczający zawsze Trochę Ciszej. Bo to on przeważnie ma Dostarczyć co tam wpisano (Autostradę, SuperSystem albo i Dom). Najpierw. I wie, że umowa jest zawsze Najlepsza na papierze. A naprawdę to się dopiero Okazuje Potem. Jak trzeba Płacić. Politycy to mają Klawe Podejście. Bo choćby nie wiem co Napodpisywali, to na końcu Zawsze są wybory i już Kto Inny ma podpisać przelewy. Dlatego tak ich lubimy. I wymieniamy starannie na nowo-starych co parę lat. Nie tylko my zresztą. To taki globalny obyczaj. Poza Koreą i Kubą. Tam mają Zmodyfikowany Model Społeczny. Pieniądz jest Dobrem Niepotrzebnym. Eksperyment trwa.......choć zdaje się że Powoli Wymiera. Razem ze społeczeństwem. Ale w całej reszcie świata jest jasne że Cash is King. I do momentu dopóki nie popłynie z ręki do ręki mamy zapewniony Dreszczyk Emocji. Czy na pewno popłynie. Stąd też BB słusznie daje mi Czas na Działania Zabezpieczające. Na końcu tej Drogi jest wszak Jego rachunek bankowy. Bo ja Przelewam ale dopiero jak On dostarczy. A ja zgodnie z Planem Ogólno-Budowlanym tematem Finansów Zarządzam. Też. I nie tylko z Planem. Zarządzam też z Poczuciem. Że to taki Mój Temat. W końcu Finansista jestem. Z zawodu, bo czy z Powołania to się czasem Zastanawiam. Ale tylko wtedy gdy Nie Pracuję Zarządziłem najpierw Przegląd Promocji. Coś koło Lata. Potem mi się Znudziło tak Latać. Bo te banki zaczęły mi się już Mieszać. I te Promocje jakieś takie wszystkie. Podobne. I wszędzie mam ten sam Problem. Ukryte Intencje. Jak mam Mu (temu Banku ) wierzyć że on chce mi Dobrze zrobić. Jak ja wiem że wcale nie. On chce Dobrze Zarobić. Taka praca. Wiem bardzo dobrze. W Poprzednim Życiu sam byłem bankowcem. Wyjścia są Dwa. 1) Rozumieć co Bank mówi i Zadać Właściwe Pytania. 2) Poprosić o Produkt na Miarę. W ramach letniego Przelotu działałem w oparciu o Wyjście Numer Jeden. Ale na dłuższą Metę im Bardziej Pytałem tym Bardziej się Irytowałem. Że te Ukryte Intencje się Odkrywały. Do tego jeszcze zacząłem straszne Ilości Czasu wydawać na wczytywanie się w Regulaminy. Jasne. Wyjścia nie ma. Trzeba przeczytać i zrozumieć. Ale w wariancie masowym to po prostu Masakra. Wycofałem się po trzecim Tekście. Kiedyś może będą je też Załączać do Gazet. Jako Literaturę Popularną. Może wtedy się poprawi. Na razie jednak Styl Tragiczny. Biurokratyczno Hermetyczny. Co drugie Słowo wymaga Słownika Wyrazów Nieznanych Klientowi. Zdanie Poprzednie ze Zdaniem Następnym nie ma Związku Logicznego. Dominują Zdania Rozwojowe – po skromnym Początku rosną i rosną i na końcu już nie wiadomo co z nich wyrosło. Ameryka, Panie! To stamtąd się wzięła Moda na Prawników. I Czuć na Odległość że banki na Prawnikach nie oszczędzają. A taki Prawnik to się Ćwiczy w pisaniu umów do Bólu. Nawet jak studia skończy to jeszcze Mu nie pozwalają Pisać. Bo mógłby się pomylić na Korzyść Klienta. Dopiero jak kolejne Kilka Lat PoAplikuje, to z wolna dają mu paragrafy do pisania. A całe umowy to już Ci Najbardziej Wyszczwani i Wyćwiczeni robią. I wiadomo o co chodzi. Zwłaszcza jeśli Na Pozór w umowie nie wiadomo o co chodzi. Przecież nie o to żebyśmy Sobie Mieli co Poczytać......albo żeby potem Bank musiał długo po Sądach chodzić.....albo Przegrać. A przecież wszystko mogłoby być takie Proste. Jak między Uczciwymi. No, może Uścisk Dłoni to było Zbytnie Uproszczenie. Ale umowa na Dwie Strony już wydaje się Wystarczająco Obfita. Oni piszą Ile i za Ile. Ja mówię Kiedy Oddam i w jakich Kawałkach. Dołączam Kwit że Ziemia Zastawna i już. O cóż więcej może chodzić. Przecież to tylko Rachunek za Pieniądz. A w praktyce........ Aż mi się nie chce pisać. Czytać też. Wybrałem więc finalnie Bramkę Numer Dwa. Napisałem Poemat o Kredycie: Ile ma być i Po Ile. I kiedy oddam. I dodatkowo Opcję na Wcześniejsze Długów Darowanie. Znaczy że jakbym Uzbierał Wcześniej niż Do Emerytury to Podaruję nie czekając. I drukowanymi literami – WSZYSTKO PISZEMY W UMOWIE. Z Poematem w ręku poszedłem do Przydrożnego Doradcy Pośrednika. Taki sprytny nowy zawód w ramach gospodarki Usługowej. Jest już (prawie) na każdym rogu w Specjalnym Kiosku. Albo będzie. Nie bank, ale się zna jak bank. Nie Klient, ale wie czego szuka. Jest Niezależny. Generalnie sprzedaje Usługę pod tytułem CZAS. Czyli robi za mnie Brudną Czasochłonną Robotę. Najpiękniejsze to że Płaci docelowy Dostawca Kapitału. Czyli ja mam Obsługę za Darmo. A nic nie jest za Darmo. Nie w kapitaliźmie. Więc i tak zapłacę, ale już jako Uśredniony Klient w Masie Bankowej. A nie Pośrednikowi za Poradę w brzęczącej karcie kredytowej. A jak wiadomo czego Oczy nie widzą, tego Żołądkowe Kwasy nie muszą zalewać. Same plusy, mówię Wam. Najfajniejsze że Od progu Się Mentalność zmienia. W banku – wiadomo – Klient. Im większy bank, tym Mniejszy Klient. A tu – wchodzę i od progu Syndrom Paniska. Siadam i Wymagam. Rzucam na stół Listę Warunków. Narzekam. A Oni potakują. I przyłączają się do Ogólnych Narzekań. I radzą, i radzą i radzą.........niby Nic Nowego. Ale miło posłuchać. Człowiek się Taki Zatroszczony czuje. A potem ja nóżka na nóżkę, kawka, gazetka (zaraz, zaraz, ja to chyba gdzieś widziałem.........!) a Oni Biegają. Spotkanie numer Dwa to Przegląd Ofert. Jest nadal miło. Choć życie się Komplikuje. Trzeba się pochylić nad szczegółami. Ale nadal Syndrom Paniska w pełni. Pochylam się do przodu w fotelu i wyjmuję Mazak Odhaczający. Na Liście odhaczam która oferta spełnia najlepiej zadane Warunki. Wybieramy. Jest nadal miło. Przekładam nóżkę z nóżką, coby się Żylaki nie porobiły. A Oni szykują dokumenty. Szykują dokumenty. Szykują dokumenty. Szykują dokumenty. Jakoś tak przy Piątym się Poruszyłem. Przy Siódmym podrapałem Mazakiem w Głowę w Zamyśleniu. Potem wrócił Pierwszy. Bo nie wszystkie Punkty opisane. Poprawiłem. Ale się w międzyczasie Zmienił Format. No i że znowu nie wszystkie opisane. Wtedy się jednak Zirytowałem. Po co projekt dostarczyłem? Żeby mi teraz bank pisał że nie opisałem kosztu Piwnicy??? Której NIE MA! To znaczy że to Nadal Durne Procedury dla Procedur. I Nikt tego Tam nie czyta. Przydrożny Doradca przytaknął. I przyłączył się do narzekań. Ale dokument w końcu trzeba było dostarczyć. Syndrom Paniska jakoś zaczął się kurczyć...... Potem wyciągi. Powyciągałem. Potem kwitek na Ziemię. Podpisałem. Potem........ Potem To ja się Zirytowałem po raz Wtóry. Umowę dajcie Łaskawcy! A nie tylko Stos Dokumentów. Jakoś zamiast Szybko i Prosto to się robi długo i dłużej. A umowy nie ma. Przestała mi starczać wiadomość że Spełniam Warunki. To ja i bez nich wiedziałem przecież. Przytaknęli. Umowę dali. Zajrzałem do środka. Potem jeszcze z boku. I odłożyłem w Zadumie. Ani uzgodnionych zapisów o prowizjach, zamiast budowy domu piszą zakup ziemi, marże wpisane jak za Zboże w Czasie Suszy. Powiedziałem niezwłocznie co Czuję. Oni na to że Wszystko Gra. Chciałem umowę to dali mi . Taką na Wzór. A taką Naprawdę to bank pisze specjalnie dla mnie. Trzecia Irytacja. Syndrom Paniska zupełnie zanikł. Coś tu nie Panuje. I nie Pasuje. I w ogóle się Zastanawiam Poważnie. Bo ten Niezależny Doradca nie bierze ode mnie Ani Grosza. Cały Grosz jaki ma to bierze od tego banku. I tamtego i innych. Ale banków. Nie klientów. To komu on będzie Wdzięczny Bardziej? Temu z Syndromem Paniska, czy temu co Daje Jeść? I komu on życie będzie chciał ułatwić Bardziej? Właśnie.... I jest jeszcze jeden drobiazg. Przemycony niechcący przy okazji informacji o Piszącym Banku. To nie do końca tak brzmiało. Coś tak bardziej jakby.... odtwarzam w pamięci....o, już jest! „Specjalnie dla Pana umowę Sam Bankowy PRAWNIK pisze!” .................. Ktoś może wie na którym rogu jest Kiosk z Niezależnym Doradcą Prawnym??????????? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 06.11.2005 01:53 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Listopada 2005 Dziuura jak Stodoła. Przypomniało mi się że Zapomniałem. Pewnie dlatego że Taka Wielka. Dziura Wjazdowa. Popularnie garaż. Jakoś Tak koło września się Podrapałem w głowę. Wtedy już było widać, że Dziura Fest. Pięęęęćset w jedna stronę. Dwieście w drugą. I Trzydzieści. Mamy się tam z PP mijać Powozami. Tak mówi Projekt. Praktyka nic nie mówi. Nie musi. Ja wiem. Będziemy mijać się z PP gdzies w okolicy Wiatrołapu. PP w drodze do garażu. Ja w drodze do Powozu. Na podjazd. I żadne tam takie, że niby się nie zmieścimy. Garaż będzie zabudowany, wyposażony i wykorzystany. Nie wiemy jeszcze jak. Ale z góry zakładamy że PP będzie miała tam miejsce Na Pewno. To Mój Powóz się Waha. Nasłuchał się Dziwnych Opowieści. I kawałów o Kierowcach. I woli mnie nie narażać. Bo jakbym Tak Zarysował ten Drugi?! To Każdy przyzna. Kierowca. Nie mogę napisać co się robi za Ryskę. A co się Chce Zrobić?! Hej! Co to za Niekulturalne Myśli!? Myślałem oczywiście o siadaniu na krawężniku i Płaczu. Ze szlochaniem. I tuleniem do lakieru. No tak niemal zrobiłem gdy w Odległej (acz nie Zamierzchłej) Przeszłości 3 dni po odbiorze naszego PPPWŻ spowodowałem Dramat. Podjeżdżałem pod dom i bardzo uważałem na krawężnik (było go wtedy ze Pół Metra w górę!). A tam stał jeszcze Powóz Sąsiada Taty. Został nam na błotniku na Zawsze. To znaczy na Dwa Lata. Potem poszedł w Obce Ręce. Uraz nie chciał. Dramat był Psychiczny. Rysa na błotniku miała Pięć Centymetrów. No góra Sześć. Potem to już Prawie się nauczyłem omijać wzrokiem. Ale Rysa na Sercu do dziś się odzywa. Wszak był to nasz Pierwszy Prawdziwy Powóz W Życiu. Bo wcześniej to tylko Duże Fiaty były w użyciu…….a ten to nie dość że Nowy i Zachodni to nawet Amerykański! ……..no i co że z Płońska……….. Pomny tych (moich) Wspomnień Obecny mój Powóz ma Wątpliwości czy się Pchać ze mną do środka. PP nic nie mówi. Uśmiecha się tylko Tajemniczo. Z zadowolenia że Tyle po bokach będzie Przewiewu. A tak w ogóle to ja jeszcze zobaczę, jak to naprawdę będzie! W każdym razie garaż Niewąski. Toteż nic dziwnego że się Przypomniał. Stałem i stałem i myślałem któregos wieczoru w pozycji Frontowej. Na Froncie robót i Domu. I trzask. Iluminacja. Okna zamówione. Drzwi zamówione. Dach zamówiony. A Dziura została!!! Wziąłem się z Rozmachem za Temat. Jeden, Drugi, Trzeci. Kryzys krokwiowy, Starcie Gigantów, Czarowanie Wnętrz. A Dziura została. Od kilku tygodni Uparcie nie mieściła się w Planie Bieżącym. Żyła życiem Utajonym. Wiedziałem że czeka. Ale jakos się nie Denerwowałem. Nie miałem Czasu. Czekałem więc też. Na Dobry Moment. Wreszcie nadszedł. Teraz właśnie. Widać w Domu coś na Kształt Terminów. Nie mówię o tych zapisanych. Nie patrzę tam w ogóle. Na razie. Popatrzę gdy nadejdzie Pora Rozliczeniowa. Patrzę teraz Praktycznie. Tak jak mnie BB uczy od 2 miesięcy. Mieli skończyć Więźbę na Wszystkich Świętych. Widzę że 15 się już Kłania. Ytong miał być w zeszły czwartek. Dziś Kierownik jakoś Nie był Przekonany że będzie niedługo. Tynki maja zacząć Jutro. Ha. Ha. Na razie pojawił się Łaskawca Elektryk. Od Pierwszego Spojrzenia dał mi Znak że Przeszkadzam. Mimo to poszliśmy ustalić gdzie Skrzynka zawiśnie. Wyrwało mi się w Drodze żeby na Kabelki Alarmowe uważał. Bo Te akurat w Terminie się Przykleiły Zbychowi Odpowiedziało mi Burknięcie – a na moje to Ktoś uważa?! …….. Nie byłem Dziś w nastroju. Pokazałem gdzie i Poszedłem podziwiać Ołacenie. Ale chyba wrócę Podrążyć Temat. Nie lubię Burczenia. I nie lubię Zirytowanych Pracą Fachowców. A zwłaszcza na Mojej budowie. Na razie roboczo wrzuciłem Łaskawcę do Ponownego testowania. Niech pokręci trochę tych kabelków. Sprawdzę go z projektem. Bardzo dokładnym. No i Proszę – Tak to właśnie działa. Ech Ta Dziura! Znowu się Zawieruszyła! A przecież o Niej miało być od Początku! Złapałem w końcu Kontakt Bramkowy. Elektroniczny nie zadziałał – widać branża jeszcze nie przyzwyczajona. Telefon za to działa. Tyle że niewiele można Ustalić. Zadają strasznie Dużo Dziwnych Pytań. Po Kolejnym bez mojej Odpowiedzi sam się zaprosiłem na wizytę. Zagiąłem Czasoprzestrzeń. Mimo Nawałnicy z Huraganem Zajęć w pensjonacie w końcu Musiałem Wyjść. Badania Okresowe. Kolejka się Przedłużyła. Koniec wylądował u Bramkarza. Niedaleko. Rzut Powozem. No i się Dowiedziałem. Wreszcie wiem co to Segmentowa i czym się różni Przetłoczenie od Kasetonu. Dowiedziałem się o Ciepłej i Cieplejszej. I RAL tez zobaczyłem. Niestety tylko w części. Za pozostałą część Należy Uiszczać Dodatkowo. Poza tym wpadłem na Promocję u Niemców. Pan Naczelny Bramkarz zauroczył mnie opowieścią o Niemcach i Goniących ich Naszych. Zupełnie jak w 74! I Niemcy akurat w Promocji. Brać nie zastanawiać się! Prawie wziąłem. Ale wychodząc Wpadłem na Coś Nogą w kącie. Kolor którego nie ma w Ralu. Piknęło mi w Radarze – OJ jaki Akuratny! Naczelny Trącił wzgardliwie. Też Nogą. No Ładny. Ale tylko w Chłodniejszej odmianie dają, a my przecież chcemy Cieplaczka. Westchnąłem i poszedłem. Czas Najwyższy wzywał już do Odpętlenia do pensjonatu... Ale Wzgardzony Kolor jakoś nie dawał Spokoju. Im bardziej go wspominałem tym bardziej pasował do stolarki i w ogóle do Duszy . No, ale skoro Zimna Brama to nie bierzemy, nie ma dyskusji……. Ale poza tym to jak wybrać taki Kawał Domu bez PP!? Zreferowałem wieczorem Wersję Prezentacyjną. Skarbie, mam na Oku świetny Interes! Niemiecki Kawał Blachy. A PP jak to PP. Zamiast słuchać Męża z Otwartymi Ust Koralami - zagłębiła się w Katalogi (zgarnięte od Bramkarza). Oj, takie to Ona lubi. Katalogi generalnie. Oczy zabłysły. Wiedziałem. Dziś więc co MechaKoń wyskoczy pognała sama do Bramkarza, coby się napatrzeć. I odpytac z listy Pytań Dodatkowych które nasmarowałem w katalogu – efekt wieczornych Analiz i Przemyśleń. Długo nie wracała. W końcu dała sygnał: - Już lecę! Ale chyba wybierzemy coś Zupełnie Innego!!! I rozłączyła się………… Chłopaki na szczęście nie dali mi spokojnie Dostać Ataku Paniki. Siedzą od tygodnia zamknięci Bez Prawa Wyjścia i na zmianę Chorują na Różne Rzeczy. Przymusowo dostają Baterię Dobrych i Wcale Nie leków. Więc maja już Serdecznie dość. Kto tam wpadnie pod ręce ma Przechlapane. Dziś od rana była Moja Kolej. Także nie zdążyłem się porządnie Zestresować Wizją PP wpadającej z Naręczem Żaluzji bambusowych w wymiarach 500 na 230………. No i Proszę. Ja już wspominałem o Wskaźniku Koordynacji Gustownej w naszej Parze. 90%! Bo co PP przywiozła?! Szczegóły na temat Tego Akuratnego Koloru. Prawda okazała się Głębsza i Cieplejsza! Ciepłej odmiany nie mają Niemcy. Nasi Goniący Mają! I jeszcze coś mają. Terminy krótsze. I serwis tańszy. I w ogóle. A jak zamówimy też Bramkę Suwaną to Promocje nas Zatkają……… Oj, będzie się Działo! Już tej Dziurze nie Popuszczę. Do Piątku chcę mieć na Stole Datę Montażu. Zaraz sprawdzę kiedy wypada najbliższe Zagięcie Czasu. Bo muszę przecież kontynuować Badania ……..co, mam Dom budować bez Kontroli Zdrowia?!!! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 08.11.2005 15:48 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 8 Listopada 2005 W ramach przerywnika muzycznego - Impresja Przyrodnicza INWESTOR – studium Psychozy Skąd się bierze Inwestor - Genealogia Gatunku Odpowiedź tylko pozornie jest banalnie prosta. Niby że z Człowieka. Przecież nie z każdego Człowieka da się Inwestora ulepić. Trzeba żeby ten Człowiek coś w sobie miał. Desperację, Optymizm, Zaradność. Czyli Odpowiedni Profil Psychiczny. Podstawowe Profile Psychiczne Optymista – to cecha wymagana u Każdego kto wkracza na Tajemną Ścieżkę Budowlaną. Optymizm, przypomnę, to mocna wiara i przekonanie że to co wydaje się Ryzykiem jest w rzeczywistości Możliwością. Uwaga! Nadmiar prowadzi do Wesołego Amatorstwa. Pesymista – nie zawadzi się od czasu do czasu Zdrowo Pomartwić. Bo jakoś Dogłębniej się Roztrząsa problemy kiedy Człowiek jest Zdołowany. A dogłębne potrząśnięcie problemem wybitnie pomaga sobie uzasadnić Każdy wybór. Co jest Krytycznie niezbędne w Codziennym Szlaku Bojowym. Uwaga! Nadmiar prowadzi do rozwodu. Wesoły Amator – Wesołek, co widać i słychać. Niczego się nie Boi i Wszystko mu się Udaje. Generalnie to gatunek Miły. Do czasu gdy albo skończą się Pieniądze albo Dom okazuje się Być Odległym od Projektu. Majsterkowicz – Buduje żeby Budować. Nie przepuści żadnej Okazji żeby sobie Rurę z Betonem potrzymać, Ubić trochę Piachu, Machnąć ze dwie ścianki, Poukładać Pustaki, Poimpregnować itd. Itp. Przeważnie nieszkodliwy, jeśli pod Nadzorem Kierownika. Uwaga! Wpada w depresję po zakończeniu Budowy. Prawdziwy Mężczyzna – potrzebuje Domu do uzupełnienia pakietu Męskiego w postaci Drzewa i Syna. Przeważnie Majsterkuje wszystko naraz. No może Drzewo dopiero na wiosnę. W przypadku Nadprzeciętnej Ilości Testosteronu w organiźmie PM po chwili podpisania umowy z wykonawca przeistacza się w Kata. Kat – Postrach Kotów. Znaczy Budowlańców. Niezależnie od tego co robią, robią to źle. Kat jest Wyedukowany. Jest Władczy. Jest Surowy. Nie ufa nikomu. Nie zostawia za sobą Żywych Wykonawców. Tylko Wraki Ludzkie. Dom mu się udaje. Ale jeśli przegapi skanowanie instalacji i ścian przed Odbiorem Końcowym, powinien niezwłocznie wykupić Polisę na Prezenty Jajeczne. Od Wdzięcznych wykonawców. Uwaga! Na kim spoczywa oko Kata gdy zabraknie wykonawcy............ Luzak – Bezpieczna wersja Wesołego Amatora. Mimo pokładów Optymizmu wie w co gra i na ile go stać. Uważa że życie nie polega na Walce i Osiągnięciach, a Dom ma być wstępem do innych Przyjemności. Ryzyko polega na Błędnym Odczytaniu profilu przez Wykonawcę, który może uznać że podobnie jak z Wesołkiem wszystko przejdzie. Ryzyko oczywiście jest Wykonawcy. Wieczny Negocjator – Chory jak nie zbije Ceny. Nawet na Motyce w Supermarkecie. Świat postrzega jako Sklep pełen zawyżonych Marż. Ma tylko jeden problem – żadna cena go nie satysfakcjonuje. Poza tym warto go znać. Na zawołanie podaje przegląd każdej branży – nieocenione źródło wiedzy. Przypadkowy Bohater – wplatany w Awanturę Budowlaną nie całkiem świadomie i dobrowolnie. W trakcie Wydarzeń okazuje się dysponować cała Paletą Niezwykłych Możliwości poczynając od Talentów Negocjacyjnych, kończąc na Prawie Zamykania Dyskusji. Przeważnie Żona. Prawdziwy Inwestor – po trochu Każdego z Powyższych. Jekyll and Hyde czyli Inwestor i Domownik Mimo że się czasem zapomina - Inwestor to też Człowiek. Wraca na wieczór i na progu dokonuje Przemiany Osobowości. Znowu zauważa Żonę i Dzieci, a nie tylko Stolarza i Murarza. Ciekawi go problematyka Napędu Na Cztery Plastikowe Koła lub Wyjątkowo Podstępne Cięcie Mieczem. Czekają Worki na śmieci. Pilot telewizyjny. Łóżko. To bardzo Ważne żeby umieć zostawić Inwestora na progu. Umysł musi odpocząć a Domownicy dostać porcję Zwyczajnego Taty i Męża. Umysł należycie Nieresetowany może spowodować Poważne Zwarcia Rodzinne. Stadia rozwoju Osobowości Inwestorskiej Inwestor Początkujący – trochę się boi ale bardziej cieszy . Wszystko jest nowe lecz stopniowo kolejne tajemnice stają się Odkryciami. Początkowo skupiony na aspektach Marzycielsko Wizjonerskich – mazanie projektu, rozważanie ilości pokoi, kolorystyka. Z czasem odkrywa praktyczno-techniczną część tematu która wiedzie go do....... Początek Budowy – NAPAD czyli Nagły Atak Paniki . Do tej pory wszystko jeszcze było Papierowe. Nawet umowa z wykonawcą. Teraz zaczyna się Prawdziwa Akcja. Jacyś ludzie zaczynają Kopać. Leje się Beton. Jeżdżą Ciężkie Pojazdy. Dzwonią i Pytają. Chcą Decyzji. I Pieniędzy. Początek Działań czasem nieco przytłacza. Na szczęście Poranne Nudności mijają przeważnie po tygodniu. Robią miejsce dla Prawdziwych Stresów które są udziałem......... Inwestor Dojrzały – Maszyna w Pełnym Ruchu. Potrafi już Równolegle Obracać Tematami. Decyzje Błahe typu Wysokość Parapetów podejmuje w locie. Decyzje Strategiczne potrafi wnieść na Domowe Forum Dyskusyjne w formie Profesjonalnej Prezentacji z Rekomendowanym Rozwiązaniem. Wie jak znaleźć potrzebne informacje, jak rozpoznać Potencjalnego Wykonawcę. Po prostu Wie czego mu Trzeba. Gospodarskim Okiem patroluje Budowę a w wolnych momentach psychicznych sposobi się z wolna do przeistoczenia w ......... Larwa Lokatorska – to już prawie Były Inwestor. A dokładnie Inwestor Wykończony. Ostatnie pieniądze zjeżdżają z taśmy produkcyjnej, ostatni wykonawca zostawia bałagan w domu, ostatnie papiery są przygotowywane do Pchnięcia Urzędowego. Odwiedziny Domu zmieniają się z wolna we Wdychanie Zapachów Nowości. Stają się coraz dłuższe i mniej zorganizowane. Coraz częściej chce się ot tak, postać i pogapić. Larwa czuje że za chwilę wykluje się z niej Lokator Właściwy otoczony Kolorowym Domem. Pole Bitwy czyli Pole Pole to rzecz Nieruchoma i Nieuchronna. Żeby posiąść należy wymienić Bohatera Książki Wieczystej. Kosztuje tyle co pół domu. Chyba że inwestujemy w polu właściwym. Wtedy koszty Zbrojne rozkładamy na następne lata. Podstawowe Prawo Natury mówi że pole nie tanieje. Nigdy. Zakładane Straty Własne czyli Rodzina Rodzina służy Inwestorowi w celach Psychicznych. Po pierwsze jest Celem i Adresatem trudu Budowlanego. Powinna to doceniać i pracować nieustannie nad Doskonaleniem Metod Wyrażania Wdzięczności. Po drugie musi Inwestora Relaksować z codziennych zmagań budowlanych. Przytulić, pogłaskać. Uspokoić skołatane nerwy. Pomijać Warczenie. Po trzecie powinna Wspierać Trafne Decyzje Inwestorskie. Czyli w zasadzie wszystkie. Zasada jest tylko jedna – wszystkie Decyzje Inwestora są słuszne pod warunkiem że Małżonek Inwestora się o nich dowiedział. Po czwarte Utrzymywać Inwestora w dobrej formie fizycznej. Komórka Rodzinna powinna nie zaniedbywać codziennych wspólnych ćwiczeń w Zaganianiu Dzieciarni do Kojców, Przetaczaniu Naczyń do Komory i Wsysaniu Roztoczy do Wora. Po piąte Karmić a nie przekarmiać. W czasie zwiększonego wysiłku psychicznego i fizycznego Inwestor jest szczególnie narażony na pokusy Doładowań Energetycznych w postaci Paskudów i Batonów. Kategorycznie odciąć, zasilać tylko Naturalnie Przygotowanymi Elementami. Po szóste Nie Kryć Podniecenia. Z powodu Oczekującej rozrywki przy Pakowaniu i Przenoszeniu Dotychczasowego Dobytku Życiowego. Pozostałe funkcje psychiczne zależą od Profilu danego Inwestora. Majsterkowicz chętnie znajdzie wieczorem pod lampeczką mały Poradnik. Pesymista jakiś Magazyn Katastrof Budowlanych. Wesoły Amator nowy projekt. Prawdziwy Mężczyzna bieliznę. Kat pejczyk. Luzak butelkę wina z Obietnicą. Negocjator ostatni katalog z biżuterią wysyłkową. a Przypadkowy Bohater??? Hmm. Kwiaty i całusy. I Poczucie Prawdziwego Partnerstwa. A Prawdziwy Inwestor przytula się na noc do Prawdziwego Partnera i zasypia bezpieczny. Drobiazg czyli Pieniądze Wcześniej czy później. Polskie czy Szwajcarskie. Pieniądze dla Inwestora mają aspekt Wysoce Płynny. Nie ma czasu by się do nich Przyzwyczaić. W normalnym życiu Człowiek mógłby się Ugiąć pod Wrażeniem kwot jakie przechodzą przez Inwestorskie Ręce w drodze z banku do Wykonawców. Inwestor nawet nie mruga okiem. Żeby nie przegapić momentu kiedy Pieniądze znikają bezpowrotnie z jego życia. Chora Relacja czyli Urzędy To jak Grypa. Albo raczej Świnka. Każdy przez to musi przejść. Zmierzyć się ze Światem Regulacji Budowlanych i Aparatem Przymusu czyli Administracją Publiczną. Przymusu oczywiście tylko w jedną stronę. Bo jaki Urzędnik się boi Klienta? Sztukmistrz Wyboru Najpierw się Analizuje, Porównuje i Uzasadnia. Na końcu zostaje czas tylko na Uzasadnianie. Zagryź się na Śmierć albo Stresik Codzienny Przy badaniach kontrolnych warto wspomnieć że się Inwestoruje. Niech lekarz nie traci czasu na dociekanie skąd ten Cholesterol i Ciśnienie w rurach. Jak się już Trochę PoBuduje to poziomy się stabilizują i organizm przywyka. Poranne pobudki ściśniętego Żołądka. Południowe Duszności w trakcie odkrywania Niespodziewanych Pozycji Kosztowych. Nerwowe Walenie Palców o łóżko wieczorem w niecierpliwym oczekiwaniu na nadejście dnia, żeby zerwać się do Boju. Nasz Stresik Codzienny. Nasz, bo nikomu go nie Oddamy! Zbrojne Ramię Inwestora czyli po co nam Wykonawca Inwestor a Wykonawca. Temat Zlew. Wszystko tam wlata. Bo nie ma Inwestora bez Wykonawcy i nie ma Wykonawcy bez Inwestora. Są jak Coca i Cola, jak Marchewka i Groszek, jak Mąż i Żona. Złączeni węzłem Miłości i Nienawiści zwanym również Umową. Uwaga: na gębę też się liczy. Choć ciężej o Alimenty w razie Wpadki. Za to w przeciwieństwie do Małżeństwa kontrakt obowiązuje tylko dopóki Gwarancja nas nie Rozłączy. Rozdzieleni łkają bezradnie po czym udają się szukać Nowego Związku. Czy istnieje życie po Inwestorstwie Wtajemniczeni mówią że Całe Mnóstwo. Ale już nigdy takie jak Przedtem....... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 09.11.2005 23:27 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Listopada 2005 Kominiarek Jeden Nie było o Kominie naszym Największym??!! Sprawdzałem cofając. Nie było. A powinno. Bo było to tak. Projekt nam się Strasznie spodobał Nie Od Razu. Na początku w ogóle wlekł się w Peletonie. W Ucieczce to było z Pięć Lepszych. Nie wiadomo czemu, ale Tak Było. Aż się Zdarzyło że spojrzeliśmy z PP Na Raz i Stało się. Sewerynka wskoczyła na Pudło i to od razu na Pierwsze Miejsce. Rozłożysty parter. A nam się Hacjendy marzyły kiedyś. Coby mieć Naokoło Różne Przestrzenie. Poddasze z 3 sypialniami i Specjalnym Pokojem co może być Drugim Gabinetem. PP była tu Nieustępliwa. Zupełnie jak ja. Jestem bowiem Doświadczony Losem. W obecnym lokalu Trudem i Znojem Ludzkim wyprodukowaliśmy coś na kształt Hobby Room. Najważniejsza jego część to Biurko z Komputerem Obok Biblioteki i Sprzętu Grającego. To już prawie Wszystko co mi Potrzeba żeby się Hobbować. Byłem Szczęśliwy. Czasem trochę popołudniu, czasem Wieczór. Ale zaraz Potem pojawił się Syndrom Szyjki Butelki. Zaczęliśmy tam na siebie Przypadkowo Wpadać z PP. I Okazało się że jesteśmy tam Szczęśliwi Oboje. Ale Najszczęśliwszy jest Aktualny Okupant Krzesła. I miejsca na Drugie nie ma........ Na dziś to mamy Jakiś Tam Pakt o Nieagresji. Ale chyba Każdy rozumie. Nie o to chodzi. Bo albo ja Szloszkam Cichutko w Kącie albo PP. I tęsknimy do Swojego Własnego Kącika. Zamiast się Pozytywnie Ładować i Uśmiechać do Świata wliczając Rodzinę. Także jak już Doszło do Wybierania, kwestia Dwóch Gabinetów była Nienegocjowalna. Czyli Duży Punkt Szczególny Za Seweryną. Bo rzadko który projekt daje taki Luz. Drugi Duży Szczególny za Kominki się Okazał. Popatrzcie uważnie. Salon..... i Kominek. Ale jaki?? Dojrzeliśmy do Zamkniętego. Bo na początku to byliśmy Niewojującymi ale Praktykującymi Przeciwnikami. Czyli w segmencie wykonaliśmy Otwarty. Bo co to w ogóle za Porównanie – Szyba a Ogień w Kominku?!!! Żadne znaczy. Więc szyby nie ma. Jest normalna Dziura na Patyki. Było super. Pierwsza zima to w ogóle jak z filmów Disneya. Osiedle Małych Czerwonych Domków zasypane Białym Śniegiem. Kominy dymiące Białym Dymem. Nasz salon ze Zmrożonymi Szybami. W środku My i Trzaskający nas po Oczach Ogień w Otwartym Kominku. Czasem tylko po Wystawionej Nodze. Miałem tam Swój Fotel Kominkowy. Jejeu! Ja już sam zapomniałem jakie To Cudne Uczucie było. Żadne porównanie do Sąsiadowego Patrzenia na Przydymioną Szybę Generatora Ciepłego Powietrza............serio. Ale potem się urodził Junior. Wsparł go niedługo Drugi. I w otwartym Kominku zapaliliśmy od Tamtej Pory Kilka Razy. Dwa dokładnie. Bo – jak już zapalimy to trzeba odsiedzieć swoje Cztery Godziny - pogrzebać, podmuchać, zadumać się i ogólnie wspierać to Palenie– a kto by miał na to teraz czas???!!!! Drugie Bo – Chłopców trzeba by uwiązać do Kaloryfera żeby nie Roznieśli się z Ogniem – może jak 18 im stuknie to przejdzie im Ochota na te Wszystkie Hecne Numery w Domu i zechcą je robić gdzie indziej........ Trzecie Bo – jak się już Odsiedzi Swoje Cztery Godziny to trzeba Błyskawicznie posprzątać – i to z Odkurzaczem wsysającym Cały Popiół – nasza Kocia Bardzo Skrupulatnie Pilnuje. Calutki! Bo jak tylko Znikniemy z Tą Okrutna Maszyną z pola widzenia to Kocia Bestia Sadowi się na Palenisku i grzeje do rana od Czasu do Czasu robiąc rundkę po domu dla rozprostowania Kosteczek....... I te 3# Bo nas przekonały że w Nowym Domu włożymy Akwarium Grzewcze. Ale kochamy Kominek. Damy go więc Obok. Tuż. Dosłownie za ścianą. Na tarasie. I tam go właśnie Ma Seweryna Nasza.! Ma go Tam wcale nie Bez Kozery. Bo tam też jest właśnie Komin. Nasz niedługo już Najjaśniejszy. A dziś już Relatywnie Najwyżsiejszy. Na Całą Okolicę! Relatywizm się bierze z wciśnięcia go w Dolinie dachu pomiędzy okapem a tarasem. Więc pomimo że niższy Ciut od tego Normalsa Kotłowniczego, to Ogrodniczy pręży się Dumnie na prawie 4 metry w powietrzu. Rewelacyjny widok! Super! Taki Duży i Taki Gruby! I taki D U Ż Y i taki G R U B Y……. I taki…….. ............ Obudziłem się Tamtego Ranka jakiś nieswój. Cudzy wręcz. Długo nie grzebałem Podświadomości. Ten Komin – to On mi się przyśnił! Razem z wiatrem i burzą. I takimi tam. Piorunistymi. Zlało mnie Potem. I po Obudzeniu dalej trzęsło. Czemu wcześniej nie pomyślałem jaka ta Cholera Wielgachna??!! Gdzie ja Oczy miałem??!! Człowiek tylko bezdurnie się Zachwycał jakie Fajny i Super i Duży….ufff. Co robić, co robić?! To był Kryzys. Największy to nie. Ale trwał Dobrą Chwilę. Niezwłocznie udałem się na Poszerzone Konsultacje. BB. - EE, no duży…..ale nie takie się Stawiało! Zrobimy tak że będzie Stał! To mnie uspokoił. Dopóki sobie nie przypomniałem, że Z reguły Mnie Uspokaja Wiarą we Własne Możliwości. Taki zawód. Więc może to też było z Reguły a nie z Rozumu? Kierownik to był Trochę bardziej Przyziemny. - No,… duży będzie. Trzeba by go, Panie, jakoś Usztywnić……..bo w czasie Burzy To wie Pan….. Nie dałem Dokończyć! Co to ja Snów nie mam, czy co?! Poszerzyłem Krąg Powierników Brzemienia o Przygodnego Doradcę Technicznego. Tego co to mu podpadam Przygodnie w tej Okolicy. - Będzie Stał! U nas Wszystko Stoi! Taaa. Dałem się Doradcy spokojnie Wystrzelać z Amunicji Sprzedażnej i przycisnąłem Niewygodnymi Pytaniami. Sztywny Stoicyzm mojego przyszłego Komina jakby zaczął Zmiękać nieco. Ale nie po to Firma-Rodzicielka żywi żeby nie wiedział. Proste Wyjścia z trudnych Pytań Klienta to była Lekcja numer 2. - No ale po co Panu taki wielki?! Tu mnie zagiął w sumie. No Po co?? Popatrzyłem na siebie Uważnie na Wskroś. No, nie wiem. Aha! Tu mnie dopadł i nie Popuścił. - Ano właśnie! Przecież skrócimy i będzie dobrze! Byłem Nieufny. Bo jakoś Tak. Jakby zaczął od tej Drugiej Odpowiedzi jako Pierwszej to bym pewnie Bardziej uwierzył niż jak zaczął jednak od tej Pierwszej przecież! No więc nie Bardziej mu uwierzyłem. Trochę jednak tak. Desperacko potrzebowałem Pociechy. No i komin trzeba zamawiać. BB patrzy niby że z Luzem i Spokojem. Ale zamawiać to by chciał. Bo potem na mnie będzie że Późno dojechał. Dobra! Dramatyczna decyzja zapadła. Utniemy go na pół. Pan Doradca policzy ile tam tych Dziurek pogrubasić żeby Dobrze było. Zreferowałem PP. Uznała Zdrowie Psychiczne za Ważny Czynnik decyzyjny. W końcu przecież Dostępne Autorytety się ze mną w zasadzie Zgodziły że Coś jest na Rzeczy. Sprawa więc Oficjalnie Załatwiona. Ale Doradca jakoś zwlekał z tym liczeniem. BB z zamówieniem. A jak tak nic się nie Dzieje, to Człowiek znowu myśli. I tak Krążyłem myślami wokół tematu. Po co on taki wysoki?!! Głupia sprawa jak się Człowiek nie zna. Sprawdziłem na Forum. Zajrzałem do Literatury. Pośniłem trochę jeszcze. Aż się Doradca wygadał. Przypadkiem tak. Tłumaczył zawile że Kolega od Liczydeł na urlopie i tego Ciągu jeszcze nie policzył. Ciągu!!! O to chodziło. I jeszcze o Trójnik pod katem 45 stopni przez ścianę a nie na wprost. Bo jak Komin taki krótki będzie (marne niecałe 5 metrów) to trzeba go Najlepiej w Przeciąg zaopatrzyć! Bo co Komin ma Mieć?! Ciąg ma Mieć jak się Patrzy! Co Siedem z ogryzkiem to nie Niecałe Pięć! A jak mi będzie potem trzeba Ciągle Dmuchać w Krótki Komin to Doradcy się Nadgodziny włączą od tego stania u mnie w salonie...... Do tego BB myślał, sapał i wymyślił. Dobre Forum też podpowiedziało. Nadeszła Ostatnia Chwila przed zamówieniem. Spokojny i Zrelaksowany wyciągnąłem go powrotem. BB zrobił mu gorsecik z Prętów i betonu pośrodku – bo to przecież Dwa Kominy tak naprawdę (Środkowy i Ogrodowy)! Na końcu to nawet Doradca się przyznał. Ciąg to Ciąg. Musi Se Pohulać. PP sie też ucieszyła. Po cichu przyznała że Szkoda jej było tego Dryblasa co tak fajnie miał Stać w Ogrodzie....... A jak przyjdzie Burza to nie dzwońcie. Będę Trzymał Komin. Żeby nie usnąć. Bo przez to budowanie to jakieś Koszmary mnie Męczą! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 15.11.2005 16:30 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 15 Listopada 2005 Sajgon I to żaden tam wietnamski. Mój własny. Domowy. Zaczęło się od wieczornego Alarmu. Oczywiście od Zbycha. W końcu to Największy Spec od Alarmu na Forum. I Największy Spec od Alarmu na mojej budowie. Przekazał Dobre Wieści. Był na budowie. Potem przekazał Złe Wieści. Był na budowie. Lista była krótka acz Treściwa. Jasno z niej widać że Elektryk lubi sobie Kablami pomachać po domu. Jak mu tam Pasuje. No i że Alarmowców nie lubi chyba. Bo ich Przekłada Brutalnie. A oni Tacy Cieniutcy przecież. Szarpnąć i Koniec pieśni. W sumie informacja dotarła Akurat Na Czas. Właśnie się przymierzałem do Popółnocnego zapisywania na karteczce Ważnych Tematów na poranną Wizytę Budowlaną. Dopisałem alarm. Położyłem się. Wstałem. Wydrukowałem dokładnie co tam Zbych napisał. Położyłem się. Wstałem. Wydrukowałem jeszcze raz, żeby wiedzieć co Konwersant będzie trzymał w ręku. Położyłem się. Poleżałem. Maszyna Myśląca wprawiona w ruch nie chciała mnie puścić. Musiałem przemyśleć jeszcze dziesięć tematów Pobocznych. I trochę zawodowych. I znowu budowlanych. I jeszcze trochę......... Wstałem sprawdzić czy Karteczka kompletna jest Na Pewno. Położyłem się. ............ Dopiero koło Drugiej odkryłem że Maszyna się Zapętliła. Im bardziej starałem się ją Zastopować przed Ważnymi Stresami tym gwałtowniej wrzucała Głupie Myśli. Przestałem stopować. Zasnąłem w ciągu 5 minut. Poderwało mnie bladym świtem. Zamiast się stresować że mało czasu przed pracą, pomyślałem że pojadę Tak wcześnie jak jeszcze nigdy. Czułem że Czasu i tak będzie przymało. Wziąłem kamerę, aparat, magiczną Teczkę Budowlaną. I Karteczkę. Bez niej jak bez Mózgu. Ani myśli. Po czterech godzinach snu i tak za wiele myśli nie było Pod Kopułą. Jakbym zgadł. Budowa świeci Pustką. Jesienna zimna mglistość i senność wokół i w środku Domu. OK. Pan Odkurzacz będzie za 40 minut, to czekając na Pobudkę pokręcę Sobie Trochę. Wszak na ścianach Kablostan trzeba uwiecznić. Jest już lewa strona Domu okręcona. Pokręciłem sobie dokładnie Trochę. Kawałek garażu i miejsce na skrzynkę. Tam się Kamerze odechciało..... Przerzuciłem się więc na Aparat. Największy problem to Wiedzieć co potem na tych zdjęciach widać. Strasznie podobne te ściany do siebie. W idealnym świecie Inwestora to bym miał ze sobą Magiczny Ołówek i Brystol. I przy każdym zdjęciu robił podpis, a może nawet pomiar odległości od podłogi....... A w praktyce to Obudził się wreszcie Znajomy Elektryk. Poranny Papierosik. Spieszę więc z Alarmującą Listą Kwestii. I nic się nie dziwię. Elektryk cieszy się do środka. Na zewnątrz wręcz Przeciwnie. I to nawet zanim jeszcze zajrzał do środka. Polecam zastosować ale zanim uzyskuję Wiążącą Odpowiedź wpada na mnie Jakiś Nowy Fachowiec. Poznałem po kombinezonie. Poza tym Tynkarz. Tyle rzuca w przelocie umawiając się na Za Chwilę. Znika w Kotłowni. Równolegle przed Domem pojawia się naraz Tajemniczy Jegomość. Nie Budowlany, bo w cywil ubrany. Nie przechodzień bo zaparkował pod Domem. Na pytanie czy do mnie Tylko się Tajemniczo uśmiecha. Zaintrygowany wystarczająco ruszam w jego stronę gdy Łapie mnie Elektryk. Przeczytał listę. Ma same uwagi. Zwłaszcza że on się bardziej zna. I w ogóle to on się musi zastanowić. Daję Wstępną zgodę na myślenie i wtedy przejmuje mnie Tynkarz. Gdzie będą sufity? Jakie sufity?! Przecież są. Podwieszane. Zanim odpowiadam macha do mnie z zewnątrz Kolejny Nowy Nieznajomy. Tajemniczy Jegomość gdzieś się w tym czasie Ulotnił. Na szczęście Nowy Nieznajomy w zbliżeniu to Stary Pan Odkurzacz. Wreszcie jakaś Znajoma i Sympatyczna Twarz! Bo poza Elektrykiem to dziś jakiś Obcy Tłum się tu przewala. Koledzy Tynkarza chyba. I tajemniczy Jegomoście. Ja tu prawie Nikogo nie znam! Normalnie jak na Dworcu w czasie remontu. Do tego Koledzy Tynkarza włączają Maszyny Wirujące. Akurat w momencie gdy w hallu zaczynam z Panem Odkurzaczem dyskusję i pomiary sznurkiem w roli Przyszłej Rury. W tym też momencie z jednej strony dopada mnie Elektryk, z drugiej Tynkarz. Rozmawiamy więc Swobodnie. Nie wiem co im powiedzieć, bo też nie jestem pewien o co pytają. System Operacyjny Organizmu wpadł mi właśnie w stan małego Zawieszenia z powodu natłoku danych. Mówię więc coś Ogólnie. Obu Fachowców to nieco konfunduje. Czyli milkną. Wykorzystuję moment i uciekam na górę z Panem Odkurzaczem na dalsze pomiary. Potem trochę stoimy, bo jakoś mi się nie chce wracać na Dół. Widzę tam wyraźnie Głodny Wzrok obu Fachowców. Wypuszczam Odkurzacza, sam kręcę do BB. Zawsze to jakiś Pretekst żeby jeszcze nie schodzić........ Przypominam że PIN nadciąga w samo południe. Jakoś lubi tę porę Dnia. I znowu będzie Ich tylko Dwóch - On i BB. Niestety sprawy pensjonarskie nie pozwalają uczestniczyć, a popołudniami już ciemnica. BB wie że czekam na raport PINa i od tego zależy następna Płatność. Wspominam też że Elektryk dostał listę poprawek i jakoś nie Wygląda na Zadowolonego. BB uspokaja – ten typ tak ma. Nigdy nie wygląda. Ale robi dobrze. Ale gdzie są Murarze i moje Działówki? Są.......w niedalekiej przyszłości. Hmm. Koniecznie muszę z nimi pogadać zanim ruszą, bo wieczorem uknuliśmy z PP zmiany. Trzeba Nieistniejące Drzwi poprzesuwać. BB przyjmuje do wiadomości żeby Pamiętać i Dać Znać. W końcu schodzę na dół. Pierwszy dopada Elektryk. Koniecznie chce wiedzieć czy ja wiem że kable od alarmu się układa Po Elektryce. Ja na to że wtedy kiedy był Alarm robiony to już miało być Po Elektryce. Zadumany ponownie oddaje mnie Tynkarzowi. A ten znowu o sufitach! Chyba źle rozmawiam. Zmieniam rodzaj pytania z Ogólnego na Szczegółowe. A po co mu to? Ha. Jakie proste. Tam gdzie będą sufity to on nie chce tynku kłaść! Teraz rozumiem, czemu nalegał....... Oficjalnie odpowiadam więc niech robią wszędzie bo jeszcze nie wiem co będzie na końcu. Przecież nie będę ich potem ganiał po te kilkanaście metrów sufitowych! Poszedł robić. Uff. Wraca Elektryk. Patrzę na Karby na Rękojeści Rękawicy – to już Piąta Runda dziś, chyba rekord. A on dla odmiany tez o sufitach zaczyna. Ludzie, co się tu dzieje!? Jednak Elektryk ma inny problem niż tynkowanie – jemu chodzi o Drogę Rury Gazowej. Że to ma Znaczenie. Ale jakie???? Idzie mu o Mocowanie. Że Gazownikowi to bez znaczenia czy do sufitu czy do ściany, a on woli do ściany. Bosssszzzzz........ jednym zwinnym ruchem dobywam telefonu, namierzam Gazownika, potwierdzam sufit. W sumie wszystko w 28 sekund. Znowu rekord. Rzeczy niemożliwe załatwiamy od ręki, cuda zajmują pięć minut. Kolega kiedyś tak mówił. Chyba go najmę jako Sobowtóra......... Pierwszy raz dziś coś na kształt Szacunku w minie Elektryka. Uff. I właśnie gdy rozglądam się Przedostatni raz przed wyjściem, w kotłowni pojawia się znajomy. Czyli Nieznajomy Tajemniczy Jegomość. Tym razem nie ucieka. Z wyciągnięta ręka podaje nazwisko. Coś mi Ono mówi, ale nie wiem co. Ach, Jegomość pomaga. To wspólnik BB, który dostarcza część ekip. Chyba właśnie Tynkarzy. Jegomość Wspólnik dla podtrzymania konwersacji rzuca że Tak sobie Chodzi bo mu się Dom bardzo podoba. Fajnie. Ucieszyłbym się i wymienił uwagi. Ale czas już mi się skończył Jakiś Czas temu, wypadam więc z Obłędem w oczach na kogoś przed Domem. A to Sąsiad. Wpuścił właśnie swoich Tynkarzy. Kilka szybkich męskich uwag o Życiu Inwestora i Francuskich Samochodach. W warsztatach naprawczych. Lecimy obaj do miasta. Wszak zaraz zaczyna się Expose! Posłuchamy spokojnie w ulubionym Gigantycznym Korze na Moście. Uff. W połowie trasy mi się przypomina. Przecież ja miałem tylko z BB rozmawiać!! Muszę wrócić do tej koncepcji bo mnie budowlany sajgon wciągnie bez reszty. A wiadomo jak to w sajgonie. Parno, duszno i nie wiadomo skąd przywalą ...............później troszeczkę................ PIN donosi. Można kłaść na Dom Pokrycie. BB się cieszy. Można mu wpłacić na konto Pokrycie. Ja też się cieszę. Choć nie myślałem że aż tyle to potrwa. Więźba miała być na koniec września. Zaczęli na początku października............mamy połowę listopada...... W ramach odstresowania jedziemy do Krainy Bolka i Lolka. Przed nami Independence Guitar Weekend! See you on the road Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 17.11.2005 16:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Listopada 2005 Antresolka Inwestora Nerwosolka Co mnie kręci w budowaniu? Są Niezapomniane Chwile. I nadzieja na Więcej. Pierwszy Sik Kacpra na PP na Placu Budowy. Pierwszy Skurcz Przerażenia że Się Dzieje. Pierwszy przyklęk na Poziomie Zero. Pierwsze oparcie czoła o Ytongową Ścianę. Pierwsze i ostatnie balansowanie po Garach na stropie przed zalaniem. Pierwsze Władcze spojrzenie z Wysokości zalanego stropu. Pierwsza Krokiew. Pierwsze Bawole Oko. Pierwsze gonitwy Chłopców pomiędzy pokojami parteru. Pierwsze Wieczorne Zadumanie na balkonie. Pierwszy Pełny Kształt Domu z oddali. Same Pierwsze jakoś wychodzą. A przecież Drugie razy też są fajne. Każdy raz jest miły. Łączy je to że to chwile w których nie ma tam dużo ludzi a jestem ja i Dom. I czasem jeszcze Rodzina. Choć Oni na razie są nieco w innej roli. Bardziej Zwiedzaczy niż Odkrywaczy. Odkrywanie Domu zacznie się po zamieszkaniu, kiedy każdy Domownik będzie powoli zapoznawał się z Jasnymi i Ciemnymi Zaułkami. Wydeptywał własne ścieżki. Mościł własne Gniazdko, które ma być Tylko Jego. Kiedy razem zaczniemy się spotykać Gdzieś Tam. W Domu. Nie wiem jeszcze gdzie. W Salonie? W Kuchni? Na Tarasie ciepłą porą? W każdym razie gdy Przejmiemy Teren. Wyraźnie oznaczymy że Nasz. Znakami i Czynami. Zbudujemy Atmosferę. Zagracimy Wtórnie. Bo Pierwotne zagracenie po przeprowadzce to tylko Wstęp i Tymczasowość. Prawdziwe zagracanie wymaga Czasu i Namysłu. Dopiero po poznaniu Domu wie się gdzie rzucić Ogryzek, a gdzie Dziurawą Skarpetkę. Jak stanąć by Obcy z ulicy nie zobaczył przez Okno. Jak głośno odkręcić Telewizor przy Lewe Głuchsze Ucho też dosłyszało, a reszta Domowników nie wpadła w Popłoch o 2 w nocy. Wtedy dopiero zacznie się zacierać Wspomnienie. Wspomnienie jakie próbuję tu Chwycić w Szpony Literackie. Wszystkiego co mnie Nerwosoli. Fachowców, Nie Fachowców. Budowlańców, Przechodniów, Maszyn. Dyrdymałów i Problemów. Opóźnień. Tynków i Okien. Problemu Wyższości i Pierwszeństwa. Bo drewniane Okna chcą być po Tynkach. Ale z kolei Tynki chcą być przed Mrozami. Mrozy chcą być po Deszczach. A Dach chce być przed Deszczami. Lipiec nie chciał być przed Kwietniem. Więc zamiast w sierpniu to w listopadzie mam Chłonny Dach. Chłonie co tam z góry Leci. Podobno ta folia wytrzymuje 2 metry słupa wody (widział Kto kiedy taki słup???! ). Ona może i tak. Ale ja?! Czy wytrzymam widok Mokrego Ołaconego Dachu, na który leci Jeszcze?! Bez zastanawiania się Ile to potem będzie schło pod dachówkami?? Hipotetycznymi. Co to BB ma je w przyszłym tygodniu Zacząć. Te same które miesiąc temu zamawiał na „Za Dwa Tygodnie”...... Dla pocieszenia – im dłużej to trwa tym Wolniej reaguję. Znaczy Stres pod Kontrolą. Bo na początku Rwałem Cyferki z Cyferblatu w telefonie, żeby jak najszybciej wyjaśniać Wszystko. Co widziałem. I co mi się Wydawało. Bardziej chyba nawet te drugie. A teraz to już jakoś........czasem nawet Pomyślę zanim Spanikuję. A czasem wręcz Odwrotnie – nie pomyślę żeby nie Spanikować. Organizm się dostosował. Cieszę się. Choć to może być Syndrom Wyparcia. Patrzę na Dom i Nie Zauważam co mnie martwi. Rozmawiam z Fachowcem i nie rozkładam na 3 Podteksty Jego Intencji. Cieszę się z widocznych Postępów i nie Szukam Gwałtownie wszelkich Oznak Bylejakości. Uff. Można się Zgiąć pod ciężarem Własnego Umysłu! To znaczy, nie co dzień. Nie Dziś. Dziś biorę Wolne od Myślenia. Dziś jest wszak Bożole Nuwo. Święto Młodej Siary. Za to z Francji. Wypijemy za Dom. I te inne obok które właśnie Powstają. Za te co stoją to nie. Nie będziemy Osłabiać Siły naszych Życzeń. W końcu one już stoją. Ktoś za nie najwyraźniej wypił rok temu. Nie zwlekając więc – ponieważ Delegacja Winna już w Drodze na Stolicę pozwolę sobie wznieść Pierwszy Toast. Po StaroFrancusku podnieśmy tę Młodą Siarę: NA ZDOROWJA! ........i spokojnego budowania................. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 24.11.2005 16:07 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Listopada 2005 Najdłuższy Dzień i Najdłuższa Decyzja Piątek – dzień swobodny po Bożole. Ale to było Bożole! Po raz pierwszy w życiu Kacper zobaczył Jak się Pali w naszym Kominku! Był Zachwycony. Tak podejrzewaliśmy od dawna. Rośnie nam Mały Piroman. Choć wciąż jeszcze nadzieja że Może Strażak. Paliło się do Północy. Dzieciarnia też. Duzi też do Północy. A potem jeszcze Trochę. Ogólnie ujmując – Klawo jak Cholera. Po tym wszystkim Zmieszany, nie wstrząśnięty wstałem Bladym Świtem żeby na ósmą być na budowie. Wszak Ekipa obiecała działówki, ja obiecałem zmiany. Zmiany dostarczyłem, ekipa ruszyła w tany. Zawisłem na telefonie do PINa, bo kolejny temat wymagał Konsultacji Technicznych. Kierownik chciał mi oszczędzić Słupa w pokoju PP i Belki Podtrzymującej w łazience. Zaproponował Podparcie z Innej strony. PINa tymczasem brak. Ustawiłem więc przypominajkę i Zakazałem Akcji do południa. Wtedy powinienem już PINa przyszpilić. Choć zanim jeszcze dotarłem do domu, przekonanie o Słuszności Projektu urosło do Zdecydowania. PIN mi już tylko potrzebny do Podparcia z Innej Strony. Tego Przekonania. Tymczasem powróciłem w domowy Pielesz Pełen Gości. Delegacja Winna podnosiła się z wolna. Ponieważ w składzie był Małorosły w wieku Filipa, tajfun Śródziemnołóżkowy rozplenił się od rana. Miło popatrzeć. Z zadrością. Kiedy ja ostatni raz tak Brykałem po swoim łóżku?! Chyba musze przewartościować Skalę Przyjemności. Zamiast Nie Wiadomo Czego paręnaście fikołków i rzucanie poduszkami? Hmmm musze podyskutować z Współlokatorką Przed natychmiastową dyskusją powstrzymał mnie telefon od BB. Zaraz nadciąga na budowę, a mamy Niezamknięty Temat Słupów. W końcu to BB zasugerował Wieki Betonu Temu (sierpień ) że przecież Po Co Nam te Drewniaki w domu? Zamienimy na Metalową Siłę. Stalową dokładnie ujmując. Temat wtedy zaistniał. Czekał w ukryciu na odpowiedni moment. Przyjął się bardzo dobrze. Kto by nie chciał sobie zrobić Lepiej?! I właśnie nadszedł Moment. Kierownik nie chciał podjąć sam decyzji pod naciskiem. Naciskałem ja, zaniepokojony że z 8 słupów namalowanych w oryginalnym projekcie w realu Widzę Cztery. Mniej by trudno było, bo by się Więźba Gibała . Na wszelkie pytania o Brakujące Nogi od dawna dostawałem odpowiedź – zrobimy na końcu. No i koniec nadjechał. Pozostawiłem ponownie Towarzystwo Pitne w Pieleszu i Wbryknąłem do BB i Kierownika na Poddasze. Ekipa już biega po Kładce balansując Ytongowymi Klockami. Poczułem aż na ten widok że przeszkadzam i z szacunkiem Puściłem Przodem Fachowca. Tym bardziej że ślisko jakoś na tej Kładce, co i tak ani Szeroka ani Stabilna wcześniej nie była. Przeszedł. Ja też. Rozgorzała dyskusja. Stanęło na tym że wypadają słupy w łazience, dużej sypialni i pokoju PP. Czyli Zrobione! Albo nie. Gdzieś pod koniec ustaleń BB jakby Przestał Być tak Wyrazisty w teorii o Lepszości Stalowych słupów. Pojawiły się delikatne Przesłanki Powątpiewania. Coś na kształt „Jak by to najlepiej w te ścianę” oraz „No tak, damy siatkę, ale Jednak....”. Kierownik zaś od początku Nie Był Fanem. Wspomniał coś o Pękających Tynkach i Krojeniu Ściany na pół. Dodatkowo przy Słupie numer 5 ujął to obrazowo „Czego ona ma się trzymać?!”. Ona, znaczy Drzwiowa Framuga. . Nie dość że na rogu, przy drzwiach to słup metalowy. Jak do tego framugę przyczepimy?! Ten Słup pozostał więc drewniany. Ale jako rzekłem ostały się Trzy, które miały pójść na Wióry. Jednakże zasiane wątpliwości nie pozwoliły mi Tradycyjnie Spocząć na Laurach i dać sobie spokój. Uzgodniłem z BB że jest jeszcze na budowie, a sam Udałem się w Pielesz. Oczywiście, jak to ja. Nie udałem się tam Nie zabierając Wątpliwości. Oczywiście również, jako Doświadczony Inwestor mam już Know-How na takie przypadki. Co robi Doświadczony Inwestor jak ma Wątpliwości Merytoryczne? Udaje się do Autorytetu Moralnego swojej Budowy. PP to Pasjami uwielbia. Te chwile kiedy wpadam z Obłędem w Oczach i Łamiącym Głosem oznajmiam: - Musimy Podjąć Decyzję! Ogólny Ton i Język Ciała sugeruje Dramatycznie że Czas jest Najwyższy. Może go nawet już nie ma! Waga Sprawy Najcięższa. Decyzja wymaga Roztropności, Szczegółowości, Wyrafinowania, Rozumienia Kontekstu i ....czegoś tam jeszcze. Aha. Zdecydowania. Wpadłem więc ze Słupami w Pielesz. Stan wskazujący na wolne przygotowania do Wymarszu. Przecież jeden z punktów Wycieczki Stolicznej to Panorama Białołęcka z naszej Budowy! Przygotowania wolne dość, więc PP dała się Zbałamucić na usiąście i Pogaduchy o słupkach. Stalowe czy Drewniane. PP ma cechę jaką Uwielbiam. Szybko się Decyduje. Ma też cechę którą czasem ciężko znieść. Szybko się Decyduje. Przy tematach Budowlanych jednak jest to Zaleta Wagi Ciężkiej. I proszę! Zanim się zaczęło to się skończyło. Słupy się okazały Drewniane. Wszystkie. BB dostał Finałowy Telefon. I Polam. Wszystko jasne. Jak to możliwe??? Oczywiście nie obyło się bez Czarów. Bo to nasza Wnętrzarka nas tak Odczuliła w temacie Drewnianych Wnętrz. A już jutro sprawdzę czy Harry też tak Potrafi! Póki co jednak Wyruszyliśmy w Podróż Zaciężną na zwiedzanie domu. Latorośl Delegacyjna wraz z Filipem zabawiali się w Zabijanie Wroga Mieczami. Wiecie kto jest Etatowym Wrogiem na tej trasie. Mam więc z Gracją opanowane Ruchy Bitewne i Podstawowe Parady Obronne. Tyle że Filip jednak ma Lżejszy Cios. Albo to Ojcowski Respekt tak działa. Za to Latorośl Gościnna ani trochę nie Odpuszczała. Wróg to Wróg. Search and Destroy. W połowie drogi w wyniku Zużycia Elementów Życiowych musiałem ogłosić Wymianę Wroga. Ojciec Latorośli z radością został Obskoczony przez Agresywne Wojsko. Uff. Mi się dostał Kacper na Barana. Idealna pozycja jak się chce robić Panoramiczne Zdjęcia. Tyle że On nie chciał. Ja chciałem. Potem sprawdziłem że wyszły trochę Krzywo. I z kawałkami Kacpra na pierwszym planie. Trudno. W końcu tak naprawdę niewiele zmian w widoku. Dachówek nie ma. Przyszły tydzień mają/mieli/będą mieli zacząć. Gościnne Oglądanie dośc krótkie się okazało. Dom zafoliowany tak że nawet ciężko wejść. Dzieci brykające też nie bardzo się nadają na zwiedzanie. Ściany pokryte Mazidłem Przedtynkowym. Na górę nie wejdziemy ze Wszystkimi. Filip się obraził. Zrozumiał ze Wszyscy nie mogą. Ale nie zrozumiał że On też nie. Poszli z powrotem. Ja zostałem na Dwie minuty. Musiałem na górę żeby z Kierownikiem potwierdzić gdzie te Drewniaki finalnie idą. Przed chwilą minąłem go na dole i umówiłem na górze. Jak w prawdziwym Domu ! Tyle że on sobie poszedł w pole! Tyle się dowiedziałem po 10 minutach oczekiwania. Zjawił się po kolejnych 20. Tłumaczył że Mu Się Pomyliło. Ech Budowlańcy. Dobrze że tylko Kierunki mu się mylą. Taką mam nadzieję! Sprawa Słupów i Działówek więc zamknięta. Ekipa wykończyła temat w poniedziałek. Potem był Wtorek. Dzień w którym miała się pojawić Karpiówka. Pojawił się Śnieg. Za to w dużych Ilościach. Nie lubię śniegu. Nie lubię zimy. Niech się zgłosi za rok. Wtedy ulepię Bałwana w ogrodzie. Z Synami. I PP. Rozpalimy potem w kominku. Bałwanowi dam w dawna Przemyślaną Twarz. Twarz Tego co wymyślił że na instalację gazową trzeba robić PNB. Złożyłem papiery w sierpniu. Wytrzymali mnie Dwa Miesiące. Potem tydzień zanim odebrałem. Potem Dwa zanim nie minęły. Taki przepis. Potem PP złożyła po Uprawomocnienie. Potem były Hulanki i Swawole w Urzędzie. Uprawomocniało się DWA TYGODNIE. Odebraliśmy w ten Wtorek. Pełne ponad Trzy Miesiące. Na 2 rurki z budką. Paranoja. Parodia. Polski film. Dziś wrzuciłem dokumenty do przejeżdżającego Wozu. Akurat jechał tam Kolejny Pomagier Pana od Przyłączy. Poleciłem się Łaskawej Pamięci. I czekam na informację kiedy się Kopną w Ziemię. A najśmieszniejsze w tym temacie to że już miesiąc temu zgłosiła się do mnie Firma XYZ. Przyłącze są gotowi robić z Gazowni. Tyle że najpierw musi być Skrzynka. Ta z projektu instalacji w PNB. A jutro Elektryk. I Klimatyzator. Wertuję też umowę kredytową. W południe wpadnie Pani Ubezpieczątka. Potem zadzwonię do Pośrednika pogadać o Niuansach Harmonogramu Wypłat Transz Kredytowych. Potem skontroluję Postępy w Fabryce Bram. A potem weekend. Niestety. Znowu Nudy! No chyba że Harry mnie zaczaruje. I już zaraz się Zrobi ten ZaRok! Czego i Wam życzę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 01.12.2005 16:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Grudnia 2005 Zimne Dachowanie Zimno. Ocieplenie było zapowiadane na poprzedni tydzień. I na ten. I jest jeszcze Zimniej. Nasze stosunki z BB też się Ochłodziły. Można powiedzieć że w miarę proporcjonalnie. Mamy bowiem powtórkę sytuacji wrześniowo-październikowej. Tyle że w gorszej Aurze. Więźba zrobiona, oficjalnie odebrana ponad 2 tygodnie temu. A Dekarze wchodzą.......ale wejść nie mogą. Z okazji korzysta wszechobecna obecnie Wilgoć. I mróz. Zbiera się i Kumuluje i Wgryza. W folię dachową, w łaty i przede wszystkim w deski pokrycia nad Wolimi Oczami. Nie jesteśmy Zadowoleni. To subtelnie powiedziane było. Każdy kolejny dzień Opadowy i Mrozowy wpędza nas w Szopenowski nastrój. Minorowy chyba. Albo Durowy. Na zmianę z Wagnerowskim. Z Dnia Apokalipsy. Nerwy zszarpane targają Człowiekiem w poszukiwaniu Helikoptera z Działkami pokładowymi....... Czara (Ognia ) się przechyliła w weekend. W zasadzie zaczęła się Chylić od piątku. Pogadałem sobie z BB jak co parę dni na tematy Operacyjne. Padła kolejna obietnica że już w następnym tygodniu Dekarze ruszają. Zdradziłem więc że męczy mnie Koszmar Mokrych Desek. BB uspokoił, ale zająknął się przy tym Troszkę. Nie spodobało mi się to Zająknięcie. Nacisnąłem na Brak Papy. BB nie zwlekając Przytaknął. Zrobi dziś. Był na tyle uczciwy że od razu dodał – jak mu się uda zorganizować........... Wieczorem wracając sprawdziłem – nie udało się. W sobotę zajrzałem jeszcze za dnia na budowę. Zupełnie niepotrzebnie. Widok mokrych Desek i grudek Lodu okupujących Powierzchnię Naszego Ryzyka nic mi nie pomógł w poprawie nastroju. Z wysokości balkonu i Komórki zażądałem Działań. Natychmiastowych. BB czujnie nie odbierał. Na budowie tylko tynkarze. Jakoś nie chcieli na dach gonić. Wysłałem więc Gniewne Wiadomości. Dodałem wzmiankę o żądaniu wymiany deskowania jeśli sytuacja się nie zmieni. Pomyślałem że to może być Dobry Pomysł na ubarwienie naszej jednostronnej konwersacji. Żeby zmienić Nastrój na Świąteczne Szaleństwo Zakupowe napadłem pobliski sklep dla Idiotów . W końcu chodziło o to żeby nie myśleć. Los nagrodził sowicie najnowszą płytą Cienko Śpiewających Anglików w Cienkich Trykocikach. Kto zgadnie? Polecam bardzo na zimową porę. I czadersko i wesoło i staromodnie. I Freddie się cieszy w Niebiosach, że ktoś tak ładnie jego patenty dziś kopiuje........ Niedziela. Coś się wydarzyło. Od samego rana Świeży Opad. Bardzo mi pomógł w Natrojowym Przeżywaniu Weekendu. Ale Przed południem przejeżdżając obok budowy naszym Dzielnicowym Highwayem przetarłem oczy. Ha! Coś się wydarzyło! Dach dostał Czapkę. Zauważyłem tylko że Nietypową. Niebieską. I tyle zauważyłem bo highway zabrał mnie dalej..... Dopiero po kilku godzinach mogłem udać się na Miejsce Wydarzeń. Czapka okazała się folią. Nawet bym się ucieszył. Bo zawsze Mniej Leci niż Bez. Ale......nad garażem gdzie i oko małe i desek niewiele folia szczelnie otuliła całość. Nad Bawolikonem gdzie Ból Mój Największy taki jak i kawał deskowania folia tylko od góry sięgnęła ze 2 metry. I już. Dalej nadal surowe dechy. Mokre dechy. Zmrożone dechy. I moje Oddechy. Gniewne. Nie wspomnę o Dochodzącym z Oddali Pomruku Ostrzonych Piorunów. To PP. Przygotowuje się na spotkanie z BB. On jeszcze o tym nie wiedział. Po namyśle Oszczędziłem mu niedzielę. Po drugim namyśle sam nie wiem czemu. Poniedziałek. Wytrzymałem jakoś do poniedziałkowego Porannego Korka. Tam właśnie Schwytałem BB na komórkę. Wtorek wieczorkiem. Zapraszamy. U nas. Na rozmowę o Dachu. Nie zapytał o szczegóły. Słusznie. Po co będziemy sobie koszty nabijać, jak obaj wiemy O Co Chodzi. Reszta dnia minęła w miłym poczuciu że Coś Robimy z tematem. W przeciwieństwie do BB. Stan dachu bez zmian. Wtorek. Są takie dni, kiedy Pensjonat nie wydaje się Taki Bezwzględny. Dokładnie Dwa rodzaje Takich Dni. Mój Urlop. Urlop Dowódcy. We wtorek wypadł ten Drugi rodzaj. Plan dnia został starannie ułożony już wcześniej. Zaczynał go Zlot na Budowie. Bez nerw, o ósmej. Zleciałem się ja i Pan Klimatyczny. To efekt mojej Wytężonej Pracy Analitycznej i telefonicznego seksapilu poszczególnych oferentów. Wygrała najseksowniejsza oferta czyli Masowanie Klienta Przyjemnymi Cenami. Nagrodą na tym etapie jest Spotkanie z Budową. Co będzie dalej to się Okaże po Cyfrowym Podsumowaniu. Czyli w finalnej ofercie. Pan Klimatyczny zajechał z fasonem, bo po wybojach. Wybrał drogę przez Dzikie Pole, nie korzystając z wyrównanej Drogi Standardowej. Odebrałem to jako kolejną demonstrację Gotowości do Poświęceń. Czegoż więcej może oczekiwać Klient? Niezwłocznie udaliśmy się do Domu. To znaczy ja się udałem. W połowie zauważyłem że PK łka tęsknie na dole. No tak. Dla mnie to nie pierwszyzna. Ale normalnych ludzi jednak nieco Mrozi. To ta Nasza Kładka wejściowa na poddasze. Zwłaszcza w taki mroźny poranek. Zwłaszcza w butach wizytowych. Obaj w takich byliśmy. Ale ja miałem na zmianę, a PK nie. Więc łkał. A innego wejścia nie ma. Tynkarze zawalili klatkę schodową ciężkimi belkami żeby im z góry nie kapało i nie leciało. Musimy przez Bawolikon. Potrzeba Armatką Wynalazku. Kto zgadnie kto to powiedział? Armatką okazała się drabina z garażu. Udało się tym razem wejść w parze. Rozgorzała Dyskusja. Nie wiem czemu ale część Fachowców zaczyna sprzedaż od hasła „Oj, ciężko będzie”. Pan Klimatyczny tez tak spróbował. Delikatnie naprowadziłem go z powrotem na Temat. O polityce to kiedy indziej sobie pogadamy. Teraz proszę o Konkrety i Wizje. Gdzie ma wiać, skąd i co będzie widać. Powstała Koncepcja Klimatu. Razem ze wstępnym wytyczeniem szlaków Rurowych do Wpuszczania i Spuszczania. I dyspozycją dla Elektryka gdzie Kabel wywiesić. Ciąg dalszy w sobotę. Wraz z PP stawimy się u PK w biurze żeby powybierać Jednostki Wiszące (Wisielce? ) i obejrzeć wersję Cyfrową oferty. I zobaczymy co wtedy. Choć Tynkarze zacierają ręce z chłodu i oczekiwania na poddasze. Więc jak teraz nie wybierzemy to potem trzeba będzie Kuć Tynki. Lepiej byłoby wybrać teraz. Ach ta Logistyka Procesu Budowlanego! Ciągle jakieś Krytyczne Terminy..... Po opuszczeniu PK na parter pobiegałem jeszcze trochę z aparatem. Utrwalałem Ślady Zbycha. Aparat strasznie się ostatnio Znarowił. Co chwila udaje że bateria mu wysiada z zimna. Mam na to sposób. Udaję że go wyłączam. On wtedy oddycha z ulgą. A ja Znienacka go włączam z powrotem. I znowu mam ze 4 zdjęcia Uskładałem w ten sposób całe 40.... Wtorek pod wieczorem to już Wielkie Pompowanie Muskułów. Oczywiście na spotkanie z BB. Co chwila podchodzę do PP i co ona trochę Spuści Pary to ja się Ładuję. I mamy akuratny Wspólny Bilans Nerwowy. Wszystko gotowe. BB przyjechał. Nie zwlekaliśmy. Zarzuty poszły w ruch. Mydlenie oczu, ekipa co znika, wymuszone opóźnienie okien, folia co zakrywa Pół.. Potem obawy. Wilgoć, deski, mróz, suszenie. Potem domaganie wiarygodnej Deklaracji terminów. Bo chcemy zamykać 15! Na końcu Względy Psychiczne. Bo do dziś nas Trzęsie jak sobie pomyślimy że już od miesiąca Dach powinien być skończony. BB się bronił. Nie miał szans, ale się bronił. Okazało się że sławetne Więźbowe Opóźnienie to ekipa majstrów na własną rękę wykonała. Czyli znaleźli sobie Drugą budowę bez wiedzy BB. I on też wtedy myślał że robią u nas. Oczywiście, nie zmienia to faktu że obciąża to jego. A obecne opóźnienie Dekarzy to z Troski o jakość. Bo tacy są Świetni, że czeka aż skończą Inną Budowę.......... Ech. Stanęło na tym że do końca tego tygodnia papowanie. Od poniedziałku Obróbki blacharskie i bez przystanków dachówki. Ech. Poszliśmy sobie w Dwie strony. BB do siebie. My do siebie. Czyli zostaliśmy. Czy zrobiło się nam lepiej? Chwilowo........ Środa KredytoŁaskawca się odezwał. Podobno wprowadzili zmiany jakie prosiłem. Umowa w piątek. Podobno.......to już będzie Czwarta Wersja. I chyba nie mamy czasu na więcej............ Dziś Zadzwoniłem z rana do Bramkarza. Termin umowny na 20go. Okna umówione ciut wcześniej. Zbych zbiera siły też na okna. Anioł Stróż z Monitorem w nadajniku też. Chciałem się dopytać czy nie będzie opóźnień z Bramą. Nie będzie. Brama właśnie przyjechała. Mogą za 3 dni montować! Odwołałem. Przecież nie wstawię gołej bramy do otwartej dziury. Bez okien. Bez alarmu. Ma być więc za 2 tygodnie............. Mikołajki za 5 dni. Święta za 3 tygodnie. Ciemno za oknem. W Pensjonacie przez Drzwi wsypało się właśnie na koniec dnia Kilka Ton nowych Otwartych Tematów. Bosko. Nie chce mi się jechać dziś na budowę. Ani jutro. W ogóle mi się nie chce. Wiem! Udam że mi bateria wysiadła z zimna! Nie mówcie nikomu. Może zdążę złapać ze Cztery Oddechy......... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 11.12.2005 22:34 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Grudnia 2005 Tamten Piątek Śmiątek albo Kryzys Osobowości Nie wiem od czego zacząć. W zasadzie w którą kieszeń nie sięgnę wysypuje się Kumulacja. 13 milionów Tematów do zamknięcia przed Świętami. Czwartek – popołudniu (a wręcz w aucie ) BB zadzwonił z raportem. Jasno, klarownie, terminowo. Przede wszystkim informacja że jest Papa na Oczach! W poniedziałek wchodzą Upragnieni Dekarze. Obrobią się z blachą i od razu kładą dachówkę. Chyba działa magia Wtorkowej Wymiany Poglądów. Przy okazji BB wspomina o tynkarzach którzy Się Spieszą. Cieszę się niezmiernie a w piątek i tak planowałem poranną wizytację. Piątek. Się zaczął jak zwykły dzień. A nie Śmiątek. Tynkarze się rzeczywiście pośpieszyli. Ściany na poddaszu poddano już Mazaniu przed Tynkiem właściwym. Część instalacji alarmowej już zniknęła z oczu. Rewelacja. Dobrze że pofotografowałem ostatnio. Ale niepokoi mnie taka chęć Szalona. Aby NIE stała się była Bezmyślna biorę Pana Jurka co zachowuje się jak Szef Tynkarzy i tłumaczę które ściany Nie Tynkować zanim nie wkujemy rurek do klimy. Bo mi instalacje poszarpią przy tym wkuwaniu przez tynk. W międzyczasie za rękaw łapie mnie Pan Paweł. Czyli były Bezimienny Elektryk. Taka Bezimienna forma komunikacji na dłuższą metę była nieco utrudniona jednak. Brzmiało to mniej więcej „Panie! Niech Pan pociągnie kabel w te stronę, Panie!” Przeszedłem więc na Imienne Wyrazy Polecające. Z biegiem Dni i Wydarzeń jakby stosunki się ocieplały. Nie to żeby strasznie grzały. Ma coś ten mój Elektryk w oczach takiego. A Jak nie w oczach to w komentarzach. Takie jakby przekonanie że On Wie Lepiej. No i wie. Zwłaszcza o prądzie. Ale problem że Każdy Temat go równie interesuje i komentuje. Czekam niedługo na Wywód o Sposobie Montażu Okien. Bo resztę etapów już chyba omówiliśmy. Znaczy wysłuchałem Jak to powinno się Robić. Lepiej. Tym razem Pyta Konkretnie. Jak instalacja w łazience górnej? Bo Tynkarze chcą dziś tynkować! Kręcę do Ewy Czarodziejki. Gdzie projekt, co miał być tydzień temu? A on tymczasem jest w przyszłym tygodniu. W jej osobistych planach. Robimy więc Korektę. Dziś do popołudnia potwierdzenie czy w łazience kable się zmienią....... Elektryk cyka zębem. Tynkarze zamaszyście Kręcą. Wałkami i Oczami. Wszyscy Czekają na popołudnie. Uciekam do Pensjonatu. Wisi mi temat okien. To znaczy potwierdzenia że wejdą. Od 3 dni odpowiada mi Głuchy Telefon. Głupi czy co? Zaczynają się już Psie Myśli. Nie odbierają telefonów.....czyżby Biuro Zamknięte? Oj! Ucinam w połowie te rozważania. Dzwonię ponownie. Teraz już do PP. Udaje się z Misją Specjalną do Biura. Telefon za godzinę prosto z Biurowego Biurka. Telefon w awarii. Biuro (i Biurko) nadal działa i Tęsknie czeka na montaż. Czyli wszystko gra. Albo nie. W trakcie rozmowy PP trafia na Wylewki. Okiennicy się upierają że przed montażem Wszystkie Mokre Roboty muszą być. Jak nie to chcą Cyrograf że Sami Śmy Sobie Winni. Co by się tam nie działo potem z tymi oknami. Nie będę Klął do telefonu przecież. Najpierw się przywitam. Okiennicy są Super Uprzejmi. I lubią nas. I chcą jak najlepiej. i Zwalają na producenta. Ale Cyrografu nie odpuszczą. Chyba że wylewki będą jak przyjadą z Towarem. Nie będę Klął do telefonu przecież.... na Takich Miłych. Klnę po odłożeniu słuchawki. Sąsiad właśnie kończy tynki, za chwilę wylewki. Okna zamontowane już od 3 miesięcy. Też drewniane. Mogę się za to pocieszyć że Jemu będą Skrzypieć Wcześniej. Ale za to będzie mógł reklamować bez przeszkód. Bo jego montażysta nie chciał cyrografu. Kręcę do BB. Na wtorkowej Odprawie zapowiedzieliśmy żeby suszył bo Okiennicy będą mierzyć Wilgotność przed montażem. Mam więc dziś Dwie Wiadomości. Dobra że nie będą. Zła że Tynki to za mało. Musimy też wylewki wylać zanim przyjadą z Oknami. BB też nie klnie do telefonu. Może nie umie. Jeszcze nie słyszałem w każdym razie. Choć we wtorek wieczorem jakbym wyszedł za nim po Spotkaniu to może bym coś usłyszał........ Hydraulicy narychtowani na początek prac 4 dni przed montażem okien. Raczej nie da rady z wylewkami, ale będzie walczył! Mogę tylko podziękować. Po co Kląć do telefonu. Zwrotny telefon do PP - nadal u Okienników. Salomonowa Decyzja – przesuwamy Okna o 5 dni. Czyli mamy Nowy Dzień Zamknięcia. Nadal przed Świętami. Ale jest Okienko na wylewki. Na styk. Ale Szansa jest. Nie siwieję. Takie geny mam. Tylko dlatego. Telefon do Anioła Stróża. Chcemy nadawać Monity od dnia montażu Okien. Ustalamy szczegóły. Mają być popołudniu. PP atakuje Bramkarza. Też przesuwamy. Żeby znowu Brama nie wisiała samotnie przez kilka dni......... Nadal Piątek. Na liście odhaczam temat 5 milionów Osiemset. Następny! Weksel do kredytu. Taki co go Tylko Jeden Bank sprzedaje. Dla pocieszenia największy. Oddział więc już za następnym rogiem. Szumię więc mocno papierami na biurku, zostawiam Dymiący Kubek z Kawą i wybiegam z Pensjonatu. Największy bank jest tez Najwolniejszy. Nawet trudno się dziwić. Wiadomo - Duży może Więcej. Ale Wolniej. Osiem okienek. W tym jedno czynne. Nominalnie Dwa. Ale w drugim Pani przez Telefon konferuje. Na stojąco. Żeby nie było wątpliwości że Nie wolno przeszkadzać. Zwłaszcza z głupimi pytaniami o weksle. Stoję sobie więc na końcu kolejki Emerytów. Odpadam po 15 minutach. Nic się nie rusza. Pani Przy okienku nie rozumie co jej się dzieje na rachunku. Pani W okienku przedstawia Historię, Stan obecny i Rokowania. Pani przy okienku nieco przygłucha. W sumie jest w takim właśnie wieku. Pani w okienku w pełni to rozumie. Powtarza po kilka razy. Pomagają jej dwie inne Panie z Załogi. Widać nie mają co robić skoro zamknęły te pozostałe 6 okienek. Biegnę wokół centrum po 3 innych bankach. Tylko potwierdzam że to prawda. Nikt nie ma takiego weksla jak chcę. Tylko ten największy. Wracam na swoje miejsce w kolejce. Akurat rusza dalej bo jednak okienko obok otwarto. Telefon. BB dzwoni. Tynkarze nie wiedzą co mają Nie Robić. To znaczy zapamiętali że mają nie robić. Ale zapomnieli co. Ha. Tłumaczę. Obrazowo bo ja tu a BB tam. Która ściana wedle Stron Świata i Pór Roku. Dojeżdżam do Sypialni Zachodniej kiedy wypraszają mnie z banku. Tu się nie rozmawia przecież. Kończę tłumaczenia i wracam do kolejki. Pełne Potępienia spojrzenia Emeryckie. Odpowiadam niewinnym uśmiechem. Telefon. Czarodziejka dzwoni. Zanim m nie dopadnie Strażnik Bankowej Ciszy umawiam się na Oddzwonienie. Telefon. BB dzwoni znowu. Elektryk się pyta co z kablami bo już po czasie. Nie będę Klął do telefonu przecież......wyłączam. Jeszcze 15 minut i nabywam Magiczny Przedmiot Pożądania za całe 10 złotych. Odhaczam na liście. Temat numer 9 milionów 125. Kredyt. Nowa Pani Pośrednik ma Dobre wiadomości. Dobre Nasze Banczycho zgodziło na moje poprawki. Ale dorzuciło tam trochę wymagań do dokumentacji Uruchamiającej Transzę. Przelatujemy listę. Zatykamy się na wymogu Kopii strony z projektu z napisem że to Załącznik do Tej decyzji. Mam dziś Dzień Dobry. Więc bez wahania robię Dym. Lepiej niech się nie czepiają. Dam co tam gmina dała. Pamiętam tylko okrągła pieczęć. Bez napisów. I lepiej niech Bankowi to wystarczy bo........nie wiem co tam jeszcze wymyślę! Reszta Piątku jakaś Bezbarwna. Nie pamiętam w ogóle. Nudy. Nic budowlanego. Sobota - Dzień Po Śmiątku Wypad z PP do Pana Klimatycznego. Bardzo miły, sympatyczny. Decydujemy się na wariant Jeden na Jednego. Czyli jednostka wewnętrzna z dedykowaną wewnętrzną. Miejsca pod okapem dosyć, a cena za split o 50% wyższa . Super. No i oczywiście Nalegamy na Szybkie Wkucie Rurek. Najlepiej w poniedziałek. Nie da rady, ale dadzą znać. Najdalej środa. Ostatni dzwonek, bo Tynkarze odjeżdżają właśnie w środę. W ramach wolnego czasu poobiedniego Budowlana Kontrola weekendowa. Od razu Miły Akcent. Tynkarze zakryli WSZYSTKO. Zwłaszcza ściany pod klimatyzatory. Opadają mi Różne Części Osobowości. Dwa razy Tłumaczone. W tym raz Pod Ostrzałem Strażnika Kasy w banku. I nic. Biorę telefon. Jednak będę Klął. Po namyśle znowu odkładam. Przecież to weekend – ustawowo Czas relaksu. Zamiast Denerwujących Telefonów wysyłam do BB Suche Żądanie zatynkowania w środę po Rurarzach jeszcze raz. Bez opcji Dyskusji. I zapominam o temacie do poniedziałku. Materiał do Przemyślenia – Czy ja w ogóle umiem Kląć??? Kontrolnie sprawdzam fotki z wizyty budowlanej. Oj! Ojoj! Aparat się Zemścił za moje Tanie Sztuczki! Z karty wykasowało (ale co??!!! ) ostatnie 2 tygodnie ujęć. W tym instalacje na poddaszu. Przed tynkami!!!! Mam go cztery lata. I zrobił mi to Pierwszy Raz. Akurat teraz. Kiedy tynki robią zupełnie Nieprzeźroczyste…..a ja cholernie potrzebuję Przypomnieć Sobie co tam jest......... ............reszta weekendu mija mi w ukojeniu domowym zabaw dziecięcych i otępieniu emocjonalnym......... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 14.12.2005 16:00 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Grudnia 2005 Tydzień z Głowy Poniedziałek – 3 tygodnie do Świąt Pierwszy telefon poranny w sprawie Białego Królika (czyli PrzyŁączy przy Łące ). Przyszło mi do głowy Nagle że skoro mamy zalać instalację c.o. to chyba trzeba tam napuścić cieczy. A woda szumi nadal z 15 metrów od Domu. Do tego za szutrówką, którąśmy funduszami naszych przyszłych sąsiadów zainstalowali ze 2 miesiące temu. Płacili bez Szemrania w podzięce za to że działki teraz mają z Mediami za płotem. Jest więc sprawiedliwość społeczna na świecie. Jeśli tylko znajdzie się Agenta który tego przypilnuje. Tak jak my. Papiery wszystkie już mam na medal . Nalegam więc na wykonanie Przyłącza. Przygotowany na wykręty, jestem totalnie zaskoczony. Piątek, siódma rano. Zapraszają na pole. Ha. Dobry początek tygodnia! Zaraz następna, za to spodziewana niespodzianka. Rurarze Pana Klimatycznego zapraszają w środę. Pora standardowa na budowlane wizyty. Siódma. Nasz Klient nasz Zegarek . W Pensjonacie dzieją się Rzeczy Różne w ilościach Tragicznych w tym tygodniu i o ósmej Muszę już być w trasie, więc nie mam zrozumienia dla śpiochów. Nie na mojej budowie. Tym bardziej że sam słabo teraz sypiam. PP raportuje że Bramkarz posunął się z Bramą o jeden dzień do przodu. Bliżej Świąt. Za to chce Prezent Pieniężny z wcześniejszą dostawą. Zostawiam cos tam na koniec żeby nie witać przy montażu z pustymi rękami. Resztę przeciskam Internetem do Kont Własnych Bramkarza. I tyle tych budowlanych radości. Ach. Bym zapomniał. Dekarze mieli być. Znowu. Wtorek – Leje Deszcz, Korek stoi, Dusza Krwawi. Od świtu staram się nie myśleć o dachu. Papa jest. Tak się pocieszam. Ale PodKorowo pytam siebie po raz dwudziesty czwarto tysięczny czemu To Wszystko Leje Się od 20 godzin na moją Folię, Moje Łaty, Moją Papę i Moją Dziurę przy nieobrobionym kominie. Na wszystko tylko nie na Moje Piękne Dachówki. Zaginione w Czasie i Przestrzeni…. PP wszczyna Alarm. Dekarzy brak na Dachu. Akurat zajechała popatrzeć. Zanim wygaśnie Wdzięczny Głos automatycznie wyćwiczonym ruchem Mam w uchu BB. - Siara! I wszystko jasne. BB melduje za 3 minuty. Są. Rynny lepią. Tej wersji się trzyma. Najwyraźniej Na Tę Chwilę schowali się w baraku. Czyżby przed Deszczem?! Jedna rzecz tylko z całego dnia mnie Ogrzała. Powrót w korku śródmiejskim w sprawach Służbowych. Idealna okazja by bez nerw Napawać się Santaną. I Kirkiem. I jakimś bliżej nieznanym Kolegą. Też z gitarą. Dlaczego to nie trwa Trzydzieści Minut!??? Chyba puszczę Dziesięć razy…….. Środa – gdzieś w Mrocznej Połówce Tygodnia. Poranne Błoto w pełni. Z każdej strony go mam Nadmiar. Całe szczęście że roboty ogrodnicze jeszcze daleko przed nami. Razem z 2 Kolegami Pana Klimatycznego (w tym Jednym Bratem) smarujemy błotem Kładkę Strachu. Wciąż wywołuje Emocje Przyjezdnych. Mała rzecz. A cieszy. Koncepcja Orurowania wykuwa się nieco na nowo . Najpierw Fachowcy chcą się rzucić na rozprowadzenie całej instalacji chłodzącej po strychu. Studzę rozgrzane emocje. Najpierw muszą mi pozwolić zrobić strych . Dziś poproszę tylko zatopić rury w ścianach. W drodze do auta wpadam na Szatański Pomysł. Ponieważ Tynkarzom złowrogo świecą się oczy, wiem że jeśli (a i tak nie dam rady) wpadnę wieczorem to stuknę swoim Podstępnym i Niewdzięcznym Aparatem w świeży tynk. Proszę więc o Dowody Fotograficzne od Fachowców. W czasach powszechnego Dobrobytu, Nowej Władzy i Światowego Pokoju wszyscy już mają Telefon z Aparatem. Fachowcy też. Obiecują Cyknąć coś na pamiątkę. Dzień przynosi też wyczekane projekty łazienki od naszej Czarodziejki. Dla mnie Fajowe jak poprzednie. Ale trzeba poczekać na Głos Decyzyjny Pani Minister Spraw Wewnętrznych. BB dostarcza wreszcie oryginał projektu. Sprawdzam i sprawdzam. O dziwo, na jednej z przedostatnich stron jest Pożądany przez Bank podpis przy pieczęci. No. Niech się cieszą że jest. Bo by Klienta stracili. A może to ja jestem tym co im brakuje do Bonusa…… Do pełni szczęścia Zabieganego Inwestora brakuje tylko telefonu od Zatroskanego Fachowca. Okiennica się odzywa. Akurat w trakcie negocjacji rządowych. Przynajmniej tak je prowadzimy w Pensjonacie w tym tygodniu. Codziennie dwie rundy spotkań. Kierat. W ramach rozrywki i przerwy toaletowej ubawia mnie po Pachy dyskusja z Fachowcem od Okien co się MNIE PYTA jak on ma okno mocować na naszym balkonie. Spokojnie tłumaczę że ja nawet nie rozumiem wszystkich słów co on do mnie mówi i nie za to mu płacę przecież. Aranżujemy więc spotkanie Okienników z BB i Dekarzem. Jak się nie dogadają to chyba trzeba będzie kogoś wymienić w tej ekipie. Nie chce mi się komentować. I nie mam czasu. Czwartek – Dżem na Kolację. Zdecydowanie Najgłośniejszy punkt dnia. Dżem jak zwykle. Zajebisty. Kończą przed północą. Akurat. Mam czas do pierwszej by powalczyć kompem i podrukować fotki sprzed czasów tynkowych instalacji na parterze. Męczyło mnie to niestety większość koncertu. Jutro wszak wchodzą Gazownicy i Wodniacy. Zasypiam przed drugą. Straszna noc. Filip ma koszmary, więc omawiamy je od 3.45 do 4.30. Po 5.15 zanoszę go z powrotem do jego łóżka. W końcu zasypia spokojnie. Ja nie. Moje koszmary rzucają mnie do świtu. Jeden to standardowy – że zaśpię. Od 6.05 co 7 minut sprawdzam czas. Drugi koszmar to wielowątkowa całonocna (czyli mniej więcej czterogodzinna) opowieść o Gazownikach i Poszarpanych Instalacjach pod tynkiem. Do tego w nocy spadł świeży śnieg. Wyjątkowo w tym roku mnie denerwuje. Piątek – dzień zwykle najfajowszy z tygodnia. Siódma z minutami. Drepczę po polu. Pusto i cicho i ciemnawo. Ekipa BB chwilowo zeszła z budowy. Dekarze grzeją ławę w oczekiwaniu na dachówkę… ..Chodzę więc i oglądam co tam wokół Domu słychać. Nadjeżdża wreszcie ekipa. Szef całkiem sympatyczny,, od razu łapie za projekt. Ja też. Od razu też wciskam swoje Fotki instalacji. A on przepraszająco wyjaśnia że on tylko Ziemne Roboty . Czyli wykopie co tam trzeba i Skrzynkę Wystawi na Gaz. Wnętrze kto inny zrobi. Czyli słusznie zarwałem Pół Nocy na drukowanie z wysuszonej drukarki. I drugie pół na wymyślanie wszystkich Plag budowlanych. Dzwonię do Szefa Szefów. Pyta kiedy robimy Gazociąg Bałtycki Via Kotłownia, Hall i Kuchnia. Jutro, Kochany, jutro! Bo dziś to ja muszę już do Pensjonatu. A jutro przecież Weekend. Idealny czas by umawiać się po siódmej na polu…….. Poruszam temat drogi szutrowej. Chciałbym żeby została w stanie nadającym się na użycie. Zwłaszcza że to głównie moja droga. Ha. Tu mnie zjedli. Mają Kreta. Jakby ktoś nie wiedział. To takie cudo co się przeżre POD drogą i pociągnie te moją wodę do samego Domu. Ten Dwudziesty Pierwszy wiek! Wciąż Mnie zaskakuje. Dziś dla odmiany Pozytywnie. Weekend – wreszcie? Kawę przerywa mi Ponury telefon. Wyjątkowo dziś Ekipa Gazociągowa jest już Dużo Przed Ósmą. Wczoraj jakoś nie byli tak wyrywni……jak ja się zerwałem. Fachowcy dziś wyraźnie z Dwudziestego Wieku. Gdzieś tak pierwsza połowa. Znaczy najwyraźniej zęby zjedli na Rurowaniu Instalacji. Nawet nie chcą zdjęć oglądać. Pogardliwie też zbywają moje pytanie o Cudowną Maszynę co im będzie Pikać jak pod tynkiem namierzy instalację. WYDAWAŁO mi się że takie powinni mieć wyposażenie. Teraz mi się wydaje że Pikać to mi będzie w czasie tego Kładzenia. Zostaję z nimi popatrzeć na Ręce. Ciężko się pracuje. To zestaw Flip i Flap. Ewentualnie Zły Glina, Dobry Glina. Jeden cały czas Wyraźnie Niezadowolony. Nic mu nie pasuje. Uwagi puszcza mimo uszu. Wybucha oburzeniem na jasną informację żeby na ścianach nie mocować kołków. Trochę się gotuję. Po to właśnie dzwoniłem 2 tygodnie potwierdzać z Szefem. Tyle że najwyraźniej to był inny szef. Sytuacje ratuje Drugi. Mruga porozumiewawczo okiem żeby się nie przejmować. Z wzajemnych Czułości jasno słychać że pracują ze sobą już ze 20 lat…… Ten wesoły na szczęście jest Szefem. To może tajemnica Ponurego Humoru tego Drugiego? Okazuje się jednak że można do sufitu kołki mocować. Podstawowe narzędzia pracy to Młotek, Wiertara i Palnik. Pojawia się problem. Po odkuciu tynku w rogu do przewiercenia pojawia się Cała Sterta Kabli. Wiedziałem że tam będą. Przecież mam zdjęcia. Tylko oni zaskoczeni. Narada. Nie Da Się. Taki tradycyjny tekst Fachowca. Kable tak blisko że nie mogą spawać na łączeniach. Wespół w zespół odsuwamy więc Planowany Przebieg Rury 10 centymetrów dalej na sufit. Jeden chodzi i odpukuje mi świeży tynk z rogów, drugi suszy rury i kręci. Ja tymczasem Pracuję Mózgiem w kuchni. Gdzie rurę puścić. Się nam Koncepcja urodziła że kuchenka będzie na Półwyspie. I pod oknem. Trzeba więć rurę jakos podprowadzić. Po dyskusjach z Fachowcami wyznaczamy poziom. Mierzę Trzy razy. Zaznaczam. Idę wreszcie Rodzinę zobaczyć. W końcu weekend. Już Dwa kroki za garażem słyszę że Fachowcy tylko przy mnie tacy Kulturalni byli. Do siebie gadają Tylko po Ludzku. W domu krótka pogawędka z PP o postępach prac. I nagle. Spada stamtąd gdzie zwykle Bywa. Z Nienacka. Kryzys Małżeński na tle Budowlanym. Bo mi się wydaje że rury Ok., PP się wydaje że Zupełnie nie. Obojgu nam się wydaje że Wiemy Różne Sprzeczne Rzeczy. Mogę zrobić tylko jedno. Wpadam w panikę. Tego koszmaru jeszcze nie miałem. Tam właśnie fachowcy kończą, a my tu Walczymy o Właściwą Koncepcję. W końcu PP wpada na Salomonową Decyzję. Konsultacja z Ekspertem. Czarodziejka Ewa na telefonie spokojnie tłumaczy co Można a Co się Da. Ja na końcu pytam tylko o Męskie Rzeczy. Wymiary. PP uzgadnia Azymut. W pędzie już lecę na sygnale do Flipa i Flapa. Oczywiście że zdążyli już przebić tak jak było uzgodnione. Na szczęście uzgodnienia PP z Ewą pozwalają skorygować położenie zaworu w sposób Dający Jeszcze Nadzieję na Szafki Kuchenne. Ech ta PP Prawdziwie Ministerialna Głowa. Wie że najważniejszy jest Właściwy Doradca. Kryzys rozwiązany. Ale chyba musimy więcej omawiać PRZED wpuszczaniem kolejnych ekip do Domu. Czuję Dziwne Emocje. I Tak przy Okazji - Nic nie rozumiem. Budowałem do tej pory sobie spokojnie. Nerwów ubywało, budowli przybywało. A teraz Coś Szlag Trafił. Budowli nie przybywa. Nerwów za to wali Szerokim Strumieniem. Rwącym. Rwie mnie po nocach i świtaniem. Myślałem że Dużych Chłopców to już nie rusza. A jednak. To wciąż działa. Magia Świąt! W tym roku Prezent ma być Wielki jak Dom. Dom w Stanie Wskazującym na Surowy Zamknięty. Czyli Radość Największa. Tyle że wyjątkowo znam Mikołaja. Wyjątkowo dobrze go znam. Jak samego siebie. I już wiem jaka to cholernie Ciężka Logistyczna Robota… Za to Pierwszy Prezent od Świętego dostałem wcześniej w tym roku! Święty przybrał tym razem postać Teścia. W zupełnie Cudowny i Świąteczny sposób wyczarował moje Skasowane zdjęcia! Użył Skomplikowanych Świątecznych Zaklęć i wyciągnął z karty Złego Aparatu to co Tam Wcześniej było! I nareszcie mogę się Do Woli Napawać przebiegami Zbychowych kabelków i zastanawiać czy Trafili tymi rurkami od Klimy w Alarm czy nie. Trafili, Nie trafili. Trafili. Nie trafili......... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 16.12.2005 14:54 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Grudnia 2005 Pomroczność Jasna czyli Zlot Instalatorów Nie ma Casu, Kruca Bomba, nie ma Casu. Ani na wdechy, ani na wydechy. Jazda bez Trzymałki. I Nikt nie kieruje. Co?! A. JA kieruję. Dociera to świtem i wyrywa członki i organy w różne kierunki. Ja odpowiadam za Wszystko co tam się Dzieje. Nawet jak nie do końca wszystko rozumiem. A Casu ni ma. Nie ma popołudniu. Ani w zasadzie wieczorem. Nie ma też rano. Znalazłem więc Idealną Porę. Tym bardziej że nie dosypiam przez te Członki Rwące. Blady Świt. Czyli Pomroczny Świtaniec. Zwołałem Pilną zbiórkę Majsterkowiczów. Przede wszystkim Hydrologów od rurek z wodą. Dodatkowo Ssaczy od Odkurzaczy. Na doczepkę BB jako Odpowiedzialny za całość. I Okiennicza Załoga Montażowa. Będziem Lać po Podłogach. Na zbiórkę Najpierw wstałem. Ale jeszcze wcześniej Padłem. Kacper mnie wykończył przy usypianiu. Jak już się ocknąłem to tylko żeby Szlafmycę przyodziać i przykryć Kocykiem. I tyle mnie PP widziała. Za to obudzony byłem że HoHo. Już po piątej. Wspominałem że organizm ostatnio nie Toleruje większych ilości snu niż Zaokrąglone Sześć Godzin. Do tego Zaokrągla mi w dół skali - w kierunku Pięć i Pół. Martwi się że Stres minie i budzi Szturchaniem w podświadomość żeby niezwłocznie przystąpić do Ściskania Dołka. A tym razem o świcie było inaczej. 5.30 tu Piękna Pora. NIKT i NIC się nie dzieje. Nic nie dzwoni. Nikt nie chodzi. Nikt Nic Nie Chce. Nareszcie. Tylko nasza Bestia Nienasycona. W porze zimowej Wzmaga się jej Apetyt. No i Moczenie Podłóg, niestety. O której porze nie wychylę się z sypialni Ona potrzebuje najwyżej 10 sekund by rzucić się z Otwartą Paszczą. Otwarcie służy wydawaniu Jęczenia Proszalnego. Bardzo irytujący dźwięk z samego rana. Dobrze że ją Kocham. Pierwszy ruch poranny to zatkanie Dzioba Jadłem z Puszki. Potem powolne (bo gdzie mam się spieszyć o tej porze ) przechadzki, spojrzenie na noc za oknem. Kawa. Ubranie. Wolne myśli. Jak dawno nie było – taki poranny luz. Może to trzeba częściej praktykować? Na co dzień niestety jakoś desperacko próbuję wysiedzieć wieczorem ten Swój Wolny Czas.........i 6 godzin snu akurat wypada na poranne wstawanie w biegu...... Się jeszcze zobaczy. Może nowy Dom zmieni te Stare Nawyki??? Już się nie mogę doczekać. W tej właśnie sprawie NieCzekania wyjechałem z Pomroczności Świtowej w Pomroczność Parteru naszego Domu. Nie jasno. W ogóle. Hydrolodzy już czekają. Krótkie omówienie planów. Oczywiście nie mogłem tak z Pustymi Rękami. Jak nie kartki z Ważnymi Uwagami to robię Plany z Rysunkami. Albo plany na rysunkach. Zestaw na dziś dla Hydrologów to Pakiet od Ewy z rysunkami łazienek i plan parteru z moimi uwagami. Zdecydowaliśmy się na kondensat+podłogówkę w części parteru gdzie Płytki się zalęgną. Dodatkowo poruszam Ważną Kwestię Kotłowni. Potrzebny nam odpływ na Pralkę i na Brodzik (lecz nie Joannę ). Brodzik pasowałby w rogu, ale obok jest Prąd. Hmmm. BB rozstrzyga wątpliwość – przesunie gniazdo dalej. Będzie można więc do woli Brodzić! Hydrolodzy w zasadzie nie mają pytań. Chyba jeszcze za wcześnie. Na szczęście pojawiają się Ssacze. Same pytania . Upewniam się że wiedzą Co Mają Robić. W końcu spędziłem już upojną godzinę z Szefem onegdaj żeby wyznaczyć gniazda. Słusznie. Szef wie. Oni nie. Wiedzą tylko że mają zrobić tak żeby Dobrze Było. Rosnę z zadowolenia. Bo to znaczy ze Przydam Się i słusznie się zerwałem. Motywacja to potężna broń Psychologiczna – musi mi się chcieć Przecież! Bo hydrolodzy zrobili wrażenie jakbym im wiele nie pomógł. I tak wiedzą co mają robić. Jak by coś niejasne to zadzwonią. Bez stresu więc biegam ze Ssaczami i mierzymy dla Pewności czy Rura sięgnie Wszędzie tam gdzie powinna. Dobrze jest. Parter obsłużą 2 gniazda + 2 szufelki. To dla nich tak naprawdę ten odkurzacz robimy. Ta myśl o Pożerającej Nieczystości Podłogowe dziurce była zbyt kusząca. Dodatkowe gniazdo w garażu. Garażowo-Podjazdowe. Będziemy tam wciągać Natrętnych Akwizytorów i Innych Nieproszonych. Też. Na poddaszu 2 gniazda obejmą całość. Na początku niby Panowie się wahają, bo im coś nie styka w Najdalszym Zakątku garderoby, ale wyjaśniam że przecież Kolanka zrobimy żeby schować Rury WielkoSsące czyli Reku. I wszystko Pasuje. Czyli Gra Gitara. Mogę jechać a reszta pracuje. Przybyli w międzyczasie Ułani pod Okienko. Od 3 tygodni nie mogli sobie poradzić z wymiarem Bawolikonu. BB wyjaśnił w 2 minuty. To chyba dobrze że Takie Proste? Jeszcze tylko Drobiazg. Piony. Fajnie mieć Dom z Poddaszem. Ale niefajnie że trzeba mu Piony powstawiać. I to tak żeby nie przeszkadzały. Cała reszta instalacji jest dobrze schowana. W poziomie. A jak schować Pion w Poziomie???!!! Nie da się. Trzeba myśleć. Konsylium Instalatorskie z udziałem Pacjenta definiuje Dwie Możliwości przeprowadzenia Rury. Możliwość Kutna albo Rożna. Odpływ bowiem znajduje się przy ścianie nośnej w wiatrołapie, około 1,5 metra od rogu i 1 metra od drzwi do hallu. Nad wiatrołapem jest Wypoczywalnia PP z Bawolikonem. Łazienka której Rura dotyczy jest po skosie na prawo......... proste jak Sudoku. Albo się wkujemy w ścianę nad odpływem i na końcu skręcimy pod sufitem, zakładając zakrycie gipskartonem albo pójdziemy po cichu do rogu w wylewce i tam wyskoczymy Rurą prosto w górę bez kucia ścian. Jakoś tak podświadomie wszyscy skręcają w stronę Braku Kucia. Choć oficjalnie to BB zapewnia że Kuć się nie Boi. Dociskam szczegóły bo wiem że Fachowiec Wszystko Może. Dokładna odpowiedź brzmi – można ale: - wejdziemy na 2/3 w ścianę (czyli pocienkujemy mocno ścianę nośną!) – będzie słychać delikatne szumy Spływających Różności (a przecież to Nie Fiołki tam będziemy topić – pod sufitem i tak musimy wyskoczyć żeby instalacji nie poszarpać......... Mam więc Rekomendację na Zarząd gotową. Wieczorem zebranie. Co do Pionu Ssaczowego poszło szybciutko. Fachowcy w ogóle ominęli łazienkę jako Zapchaną HydroZagadkami, poszli przez wylewkę w sypialni obok i schowali się za ścianką, po czym przewiercili bezpośrednio na dół do miejsca gdzie zawiśnie Ojciec – Ssacz. Proste jak drut. I Kolanka zakręcające. Rozochocony zadaję więc Ostatnie Ważne Pytanie. Junkers czy Vaillant?!!!! Nikt tego nie wie. Ja jeszcze też. Ale wiem co innego. I to na pewno. Dowiem się. Wkrótce. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 30.12.2005 12:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Grudnia 2005 D Day (s) Tak się czuł Eisenhower. Też. Brzemię Dowódców. Noc przed bitwą. Noc przed montażem. Ja przynajmniej Różnicy nie zauważyłem. Spać jakoś nie mogłem. Za 3 dni Święta. Były wtedy. Bo dziś to już Po. Niestety. Zawsze ten sam problem ze Świętami. Idą, idą , idą. I to trwa. A potem to mrugnięcie powiekami i już. Po. Ale od początku. Nie była to miła noc Oczekiwania. Zupełnie jakbym znowu Budowę zaczynał. A przecież to tylko Zamykanie Domu. Trzeba było wcześniej skoordynować Kilka Spraw. Przede wszystkim Produkty Zamykające czyli Okna+Drzwi. Brama na garaż. Następnie Zbycha Mobilną Ekipę Alarmującą. Od razu też Pana Monitora z Dojeżdżającymi Strażnikami Dobytku. No i BB, żeby czuwał ogólnie nad całością. Drobiazg. Ostateczna data potwierdzona ze wszystkimi. Pozostało tylko Oczekiwanie. D Day 1. Ranek jednak nadszedł. Ja do Pensjonatu. Nie można było inaczej. Serce się wyrywało, ale Pensjodawca był nieubłagany. Akurat tego dnia nie mogłem nie być. Urlop dopiero na następny dzień przewidziany. Czekałem na jakiekolwiek informacje z Frontu Robót. Bo Plan jest zawsze Dopięty, Przemyślany i Dopieszczony. Tylko życie jest Nieliniowe i się nie chce dopasować. Uparcie. Długo nie czekałem. Z samego rana odezwali się Garażowcy. Gdzie jest Dom do tej Bramy? Wyjaśniłem i chyba dojechali. Zapadła w każdym razie cisza w eterze. Potem Zbych zadzwonił z Dziwnym Pytaniem. Którędy do Domu? Prosiłem o powtórzenie, bo za pierwszym razem nie dotarło. Nie ma wjazdu na ulicę dojazdową - sławetną Składkową szutrówkę! Dokładnie na wjeżdzie jest Ogromna i Absolutnie Nieprzejezdna Dziura. Dziursko wręcz. Niemożliwe. Sam bym tego nie wymyślił w Opcjach „Co może pójść Nie Tak”. Wymyśliła więc usłużna Gmina. Akurat (akurat! ) Tego Dnia zaczęli kopać na naszym wjeździe podkop pod kostkę którą kładą już któryś tydzień od Trasy Toruńskiej. I przez 2 dni jedyny dojazd jaki był to Polna Droga na Północy Kraju. Czyli jakieś 100 metrów dalej. Normalnie bardzo Marnie przejezdna. Na szczęście dowiozło nieco śniegu i mrozu więc wszyscy dali radę przejechać. Nie tak od razu, oczywiście. Każdy musiał się choć raz zakopać. Ale jednak dotarli. Pomyślałem sobie kilka rzeczy o kilku rzeczach . Potem powtórzyłem Magiczną Formułę. Starodawna, ale tym bardziej Prawdziwa. Panie, daj mi siłę bym mógł zmienić rzeczy które dadzą się zmienić. Cierpliwość bym pogodził się z tymi których zmienić się nie da. I Rozum bym odróżnił pierwsze od drugich. Dziura w drodze była ewidentnie z kategorii Drugich. Na szczęście Najcięższy Towar czyli Okna – przejechały z rana zanim Gminna Kopara Okopała się na wjeździe w pozycji bojowej. Wybitnie pomogło mi to znaleźć Cierpliwość żeby się pogodzić z Zadziwiającym Faktem Przypadkowej Zbieżności. Bo inaczej chybabym się Rozpękł z tego ataku Uczuć! Potem zadzwoniła PP przed południem. Jedzie na Kontrolę. Raport kontrolny zawierał Trzy Informacje. Jedno okno salonowe zamontowane. Drzwi JUŻ wyglądają Niesamowicie, choć nadal są zapakowane i oparte o ścianę. No i najważniejsze - Ale mamy Kolor! To akurat podejrzewałem od dawna. Jak się ogląda próbki wielkości pudełka od papierosów, to nie ma takiej siły by się nie zdziwić jak się zobaczy Cały Kawał Okna. Wysondowałem delikatnie czy Szok jest Zwalający z nóg, czy Miły. Na szczęście był Miły. Tym bardziej nie mogłem się doczekać kiedy sam to zobaczę.... A ponieważ pora roku Ciemnawa, to jak zajechałem było już Na Pewno ciemno. W środku tylko nieco światła. Dwóch Panów w garażu tańczy pod sufitem na kartonach styropianowych. Zbych akurat wychodzi. Ale zdążył mi pokazać jak działa to nasze Elektroniczne Cudo. Panowie z garażu nie chcieli wyjść. Mimo że mieli opuścić lokal już Dawno temu. Cóż, ale brama się nie zamyka. W powietrzu wiszą Ciężkie Wyrazy Zadumania – panowie nie wiedzą czemu się nie zamyka. Ja też. Walczą więc a ja idę sobie do środka żeby nie przeszkadzać. W salonie wszystkie okna założone, w sypialni i kuchni też. Reszta stoi pod ścianami. Ciemno. Niestety niewiele widać. Drzwi oparte o ścianę w hallu. Robię cuda z fleszem od aparatu. PP miała rację. Drzwi już robią wrażenie. Nawet w tej folii. Późnym wieczorem Panowie odkryli że to jedna fotokomórka złośliwie styka. W zasadzie nie styka. Za karę jedzie z nimi, a do mnie wróci już nowa. Drzwi garażowe wreszcie pracują czyli zamykają się aż do tego miejsca gdzie BB pokazał poziom zero. Załączam więc wszystkie czujki ruchu jakie tylko mam i uciekam. Dekarze mają przykazane Obudzić się jakby wyło. Bo monitoring dopiero jutro podłączymy. W każdym razie pocieszam się że Dekarze mają bliżej. Pora spać bo przecież jutro część druga D-Day. Przyczółki zdobyte, teraz pora na Opanowanie Całego Terenu. D Day 2. Z samego rana telefon. Okiennicy chcą żeby alarm wyłączyć bo do pracy chcą się brać. Pięknie, cieszę się z takiego animuszu. Jednak jak dojeżdżam spotykam tylko jednego Fachowca. Trochę mało żeby dźwigać i montować nasze MałoLekkie okna. Okazuje się że reszta Ekipy wyskoczyła „na max godzinkę” – muszą innemu klientowi drzwi domontować. Na godzinkę to żaden problem. Tym bardziej że Pan Obecny bierze się za piankowanie więc i tak ma co robić. Piankowanie mnie męczyło przez ostatnie kilka dni. W nocy mróz schodzi Oficjalnie do minus 5, ale kto go tam wie ile naprawdę jest w polu. Pianka tego nie lubi. Lubi wilgoć i powyżej minus 5. I dziś wstępna Ulga – jak na zamówienie – wreszcie Odwilż! Zapowiedź na najbliższe 2-3 noce to temperatury powyżej zera. Mam nadzieję że to akurat żeby nasza Pianka nabrała Ciałka. Pan Fachowiec więc Piankuje. Ja podziwiam wstawione balkony salonowe i kuchnię. Nie wiem co fajniejsze. Balkony że hoho. Jak w projekcie – mamy ich w salonie 10 tafli. Także jest co podziwiać. Kolor też. NieOficjalnie to była jasno brązowa sosna. Ale żaden producent nie używa tak banalnych prostych nazw. Mamy więc coś co nazwano w wolnym przybliżeniu Diabelska Kieszeń. Albo jakoś tak. Widać nazwa jasny brąz była już Opatentowana W każdym razie jasne. Wpadające być może w pomarańcz. Nieprzywykłe oko potrzebuje chwili na oswojenie. Zwłaszcza gdy się podejdzie od strony garażu. Tam się pręży Brama Złoty Dąb. W porównaniu z oknami to chyba Stary i Dojrzały ten Dąb. Rodzą mi się Poważne Wątpliwości. Czy Bramkarze się nie pomylili z kolorami.......bo przy wyborze jakoś jaśniejszy się wydawał. Ech te próbki. Ta co prawda miała wielkość szafki, ale nadal........w naturze wszystko jest nieco inne. Ale tak na wszelki wypadek podjadę w wolnej chwili sprawdzić u sprzedawcy czy jego Próbkowy złoty dąb też tak wygląda.... Urlop na D-Day 2 jest w ramach opieki nad dziećmi, dziś bowiem wigilia w przedszkolu. Na następną wizytę budowlaną koło południa więc zabieram Kacpra na sankach. Zakutany jak Bałwanek. Wystawił tylko oczy i trzyma się dzielnie. Ponieważ jest właśnie w fazie Zapoznawania z Piękna Mową Ojczystą ćwiczy namiętnie poprzez opisywanie poszczególnych Czynności jakie robi/zamierza/widzi że ktoś robi. Większość wypowiedzi ma lekko Zawieszającą formę Pytającą czyli wymaga Potwierdzenia. Jakiegokolwiek ale za to musowo. Bo dalej nie pójdzie...Słodziak. Na budowie Piankowanie skończone. Fachowiec siedzi w aucie i się zastanawia. Zbych siedzi w Kotłowni i też się zastanawia. Co się dzieje?!?!? Dzieje się Brak ekipy montażowej od okien. Wspomniana godzinka minęła już 2 godziny temu. Dostaję lekkiej Pianki na Usteczkach . Za 2 godziny mamy podłączać monitoring, a połowy okien brak. Zbych nie podłączy czujek do pustych otworów okiennych a czas mija – przecież mieli robić od rana. Niezwłocznie wylewam Piankę do telefonu. Po drugiej stronie Szef Szefów czyli Sprzedawca. Przeprasza, ekipa miała awarię auta. Są w drodze. Powinni być za godzinkę. Awaria auta to chyba też Gatunek Drugi. Ale brak mi tym razem Cierpliwości. Mój podstawowy zarzut to fakt że gdyby ekipa nie jechała najpierw do innego klienta to auto by się nie popsuło „po drodze”. Nie jestem spokojny. Dociera do mnie Magia Logistyki i Łańcucha Dostaw. Majaczy wizja pozostawienia okien bez alarmu na noc. Żeby było fajniej dziś dekarze zjeżdżają na Święta do domu, więc dom zostanie jak Samotny w Polu. Nie jestem spokojny. W środku kotłuje mi się mały Gejzerek. Zbych pociesza – to po prostu Budowa! Mimo nadmiaru Uczuć nadal Nic się nie dzieje. Wracam z Kacprem do domu i znowu na Budowę, za chwilę ma pojawić się Pan Monitor. Ekipy nadal brak. Jednocześnie jeden z dekarzy przymierza już dechy do zabicia Bawolikonu. Balkon dojedzie w późniejszym terminie, więc musimy zamknąć. Czas już Tyka. Pan Fachowiec Znacząco popatruje na swój młot. Ja znacząco strzygę okiem na drogę gdzie powinien zaraz pojawić się Pan z nadajnikiem. Jest! Udało się według wskazówek telefonicznych przebrnąć przez pole i już się bierze. Krótkie konsultacje ze Zbychem, krótkie poszukiwania Właściwego Prądu i znika na górze żeby Zrobić Swoje. No tak. Nie udało się Powstrzymać Fachowca z Młotem. Jak tylko spuściłem go z oczu to rzucił się na Robotę. Deski już równiutko dobite na całym Bawolikonie. Nie ma wyjścia. Pan Monitor będzie musiał użyć otworu na Schody. I nieco Przykrótkiej drabiny. Dzielny jest i sobie poradził. Upewniam się że sygnał popłynie już zaraz. Popłynie. Super byłoby. Gdyby nie te okna. Zbych zaraz opuszcza pomieszczenia. Dekarze zaraz zwijają majdan. A okienników nie ma. Nawet tego Piankowego. Widać pojechał im pomóc pchać. Szef w telefonie nadal przeprasza i obiecuje że choćby mieli na piechotę dotrzeć to będą dziś. Jadę na wigilię do przedszkola. Pośpiewam trochę kolęd to może wrócą Ludzkie Uczucia........ Uczucia wróciły razem z Ekipą. Wieczorem. Trzeba przyznać. Siedzieli aż zrobili. Zaraportowali około 21 że Można Zamykać. I umówili się na jutro. Bo przecież Piankowanie i Pionowanie (nie znałem tego słowa wcześniej). I też przepraszali całą drogę do wyjścia. Czyli będzie jednak D Day numer 3. Załączam czujki ruchu i jadę do Domu. Ale nie jestem spokojny. To chyba syndrom Właścicielski. Dopóki okna były na papierze to jakoś nie docierało. Jak weszły do Domu to nagle uderzyło Obuchem. Teraz to już je mamy. Takie fajne. A jak spodobają się Komu Innemu też???!!! Monitoring działa, ale jednak..... Zaliczyłem tej nocy jeszcze 2 wizytacje z nocnym objeżdżaniem okolicy zanim udało się zasnąć. Śniły mi się same Nieświąteczne Historie... D Day 3. PrzedŚwiąteczny Piątek rano – wpuszczam Skruszoną Ekipę do środka, uzgadniam ze Zbychem że dojedzie dziś jeszcze zamontować wszystkie czujki. Jednym okiem popatruję na nasze drzwi. Ale duże! Po włożeniu w otwór jakby jeszcze większe. I pięknie się komponują z Okrągłymi Oczkami po ich obu stronach. Z godnym podziwu Wyczuciem właśnie wtedy Montażyści raportują Problemy. Jedno okno balkonowe ewidentnie ma krzywe skrzydła. A drzwi wejściowe mają coś z lakierem od zewnątrz. Widać po dokładnym przyjrzeniu. Jakby folia została po lakierowaniu albo inne cudo. Oni nie wiedzą o co chodzi. Ja tym bardziej. Będę reklamował. Dziwnie to brzmi od razu po włożeniu. Bez sensu. Jak mogli to wypuścić z fabryki? Ale Fakty są właśnie takie. Panie, daj mi siłę i cierpliwość. W zasadzie cierpliwości Najwięcej potrzebuję. Siłę znajdę sam! Dobrze że Święta właśnie się zaczynały. Desperacko potrzebowałem tej chwili oddechu.......a Pierwszego Dnia nawet sprawdziłem razem z Filipem że Monitoring rzeczywiście Działa! Bo Zbych siedział twardo w piątek aż założył Wszystko co Tam Miał do Straszenia Zbójów. Filip jak zobaczył Ekipę Ochronną był przekonany że Panowie przyjechali jednak mnie aresztować , ale po serii zapewnień w końcu zrozumiał że wręcz przeciwnie. I Natychmiast sam też im przykazał żeby Pilnowali. Śmiertelnie Poważnie. Też to ma. Syndrom Właściciela O instalacjach i zaginionym kredycie przy innej okazji........nie mam już cierpliwości w Tym Starym Roku. Wszystkiego Najlepszego na Nowy Rok a przede wszystkim Szczęśliwego Budowania i Zamieszkania! Każdemu w swoim Wymarzonym Domu......... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 03.01.2006 16:40 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Stycznia 2006 Poziomki i Dymki Takie małe znaczy. Bo te Duże to Poziomy. Poziom Zero przede wszystkim. A Poziomki to te wszystkie pozostałe. I zaczyna mi się wydawać że nie wiem Które Ważniejsze. Ten Najważniejszy Poziom Zero jest już tak długo, że aż nie patrzę na niego. Czasem mi się przypomina jak nogę zadzieram żeby się wdrapać na schody do drzwi wejściowych. Albo Brak Schodów do garażu. Wysoko zadzieram. Ale z nadzieją że na końcu zasypię sobie ziemi ile tam potrzeba i poziom ustabilizuję tak żeby nawet za 40 lat Dać Radę. Tę nogę zadrzeć. Co innego Poziomki. Nagle zaczęły być istotne. Po pierwsze to jakoś ich DUŻO. Podejrzanie. Był jeden. A Nagle wyskoczyło Całe Mrowie. Wyskoczyły jak zawsze w takich przypadkach. Z (Nie) Nacka. Lali(śmy) akurat mieć wylewkę. Czyli ja w Pensjonacie, a BB z budowy dzwoni. - Zostawiamy wcinkę? - Ale Kto?! – bo nie byłem pewien czy to Poważnie było czy tylko tak. - No (HA! On też zaczyna od NO!) - chodzi o połączenie płytek i podłogi – czy tam zostawiamy różnicę poziomów żeby potem było równo??? - A..... – Tylko charczenie mogłem dostarczyć w odpowiedzi. To akurat był Dzień Bezstresowy. Do tej pory. Zlany potem i Blady obiecałem oddzwonić zaraz i Oddałem się Krótkotrwałej Panice. Panika na szczęście szybko Ukierunkowała mnie do telefonu. Dopadłem naszą Czarodziejkę od Wnętrz. Chwila dyskusji i już byłem Mądrzejszy. Właśnie dlatego Warto Rozmawiać Po pierwsze – nie wiadomo Jakie to Płytki będą. Po drugie – nie wiadomo jakie to deski będą. Po trzecie, a jak nam się zmieni Wizja Podziału Granic w międzyczasie? Po czwarte – a może nawet Wizja Materiałowa.??? Reasumując – skala ryzyka to jakieś 2 centymetry. Teoretycznie to nawet jest szansa na spotkanie poziomek. Taka Teoretyczna. Bo płytki to jakieś 1,5 cm ale można Klejem podrzucić troszkę albo i wylewkę Poziomkową dolać. Deski jakieś 2 – 2,5.Uff. Zważenie Za i Przeciw i kolejna decyzja spadła z głowy. Na Ten Moment. Wylaliśmy bez różnic. Czyli Jedna Poziomka wszędzie. Prawie. Bo poziomki się wyroiły dodatkowo pod każdym oknem i drzwiami. Przy balkonach – bo istotne żeby się balkon miał gdzie zamknąć i otworzyć do środka Nad Podłogą... Przy oknach – bo w kuchni muszą szafki wejść Na Styk z oknem. W gabinecie to nie wiem co, ale tez bym wolał żeby biurko nie wystawało Ponad Parapet... Przy drzwiach wejściowych – bo przecież muszą się spokojnie otwierać na zewnątrz z wewnątrz....... Oj. Te Poziomki. Podnoszą mi Poziom Stresu. Zamiast Cukru Będziemy wszystko mierzyć już Za Chwilę jak się poważnie przymierzymy do Ubierania Wnętrz. Na razie więc Stresuję się Wstępnie. Tylko w wolnych chwilach. ......i jeszcze trochę historii.... Bo Historia Wylewek to tak naprawdę Historia Hydrauliczna. ......Miało się właśnie ku Świętom Bożego Narodzenia 2005. Ekipa hydrauliczna pojawiła się jak to zwykle bywa we wtorek, bo mieli zacząć od poniedziałku. 10 dni do Gwiazdki. Inaczej ujmując – 7 dni do Okien. Do zrobienia cała hydraulika przed wylewkami czyli odpływy, dopływy, grzanie i podłogówka. Na doczepkę Ssacze Odkurzacze. Ci akurat się zawinęli w jeden dzień. Zrobili by całość, ale im Skrętek zabrakło. Wiadomo co było dalej. Ścigałem Cichym ich Lotem następne 3 dni. Zdążyli dokręcić Braki dosłownie 15 godzin przed laniem. Bo Drugie Prawo Budowlane mówi jasno – „Fachowiec wypuszczony z Budowy przed skończeniem dobrowolnie do niej nie wraca bo ma już Inną Budowę” Dlaczego Drugie? Bo odkryte przeze mnie Pierwsze Prawo Budowlane brzmi „Fachowiec NIGDY nie zaczyna w ustalonym terminie” Bo z tych Fachowców to Prawdziwe Millery są. Po Tym Się ich poznaje jak kończą a nie jak zaczynają i Twardo się tego Prawa trzymają..... Ssacze więc skończyli. Hydraulicy można powiedzieć Też. Walczyli do Ostatka. Był Piątek. Kolejny pamiętny Piątek. Zajechałem tam najpierw rano. I Pierwszy Raz zobaczyłem swój dach. Cały kawałek nad tarasem położonej karpiówki. Rano był fajnie widoczny w deszczu. Jak rybia łuska. Za to dokładnie polubiliśmy karpiówkę. Bardzo czujny byłem z tym Pierwszym Razem. Bo popołudniu zaczęło się Pandemonium Śnieżne. Jak zajechałem wieczorem to już Po Omacku szukałem Domu. Na szczęście poprowadziły mnie Głośne Wyrazy Uznania. Hydraulicy w pocie czoła kończyli instalacje. A jak robota wre to język przecież służy za Niezbędny Wspomagacz. Wspomagali się na Maksa. Aż się zawahałem chwilę przed wejściem. Bo żeby nie ja to oni by tu nic nie musieli robić. Zaraz, zaraz – popukałem się w czoło. Przecież żeby nie ja to oni by tu nic nie mogli Zarobić! Wpadłem więc popatrzeć i posłuchać. Przede wszystkim zdjęcia pstryknąć wszystkim rurkom na podłogach, zanim znikną. Tynkowanie i Zalewanie ma w sobie coś z rzeczy ostatecznych. Bo potem już nigdy nie wygląda tak samo. Nawet jak się skuje Zostawiłem Hydraulików w Trudzie i Znoju i poszedłem w Zawieję popatrzeć na dachówki. Tak Zawiejało że wziąłem w końcu jedną do domu żeby po obeschnięciu sprawdzić czy to na pewno Nasz Kolor. Nasz W sobotę kontrolnie wpadliśmy Komisją Rodzinną. Rzucić okiem jak się wylewki robi. Straszne Błoto wszędzie. I Błotni Ludzie w środku. Uciekliśmy w popłochu żeby nas nie wciągnęły i nie zmiksowały. Te Krety Parter został opatulony foliami paczkami styropianowymi. BB wstawił Maszyny Bojowe na gaz. I Dwie noce grzały parter. Sam sprawdzałem. Wlazłem sobie w nocy na Bawolikon co jeszcze nie był Zabity Dechami. Wsadziłem głowę pod niebieską folię zakrywającą parter i już mogłem Zmrużyć Oczka i Zamruczeć jak nasz Brzydal. Takie ciepełko tam leciało. Choć... w garażu jakoś zabrakło wylewki. Tylko folia i styropian czekają. Jak się zdziwiłem to BB krótko wyjaśnił. To dla naszego Dobra. Nie było wówczas jeszcze Bramki i noce już mrozkowate. Za duże ryzyko przemarznięcia przy Takiej Wielkiej Dziurze. To było w sobotę i niedzielę. A potem przez tydzień Nic poza śniegiem na dachu nie widziałem. Choć przecież Coś tam jednak leżało. Moje Krwawiące Serce. I Dymiąca Wściekłością Wątroba. Miałem nie wspominać w Karnawale. Wszak to Czas Radości. Ale jak już chlapnąłem to nie mogę Powstrzymać Strumienia Uczuć. W nowy Rok wjechaliśmy z Jedną połacią położoną z Czterech. Po Świętach się okazało że „Po Świetach” oznacza po Nowym Roku. I od wczoraj dopiero ciągną dalej te dachówki. Te co tam miały być od końca października. Ale to spokojnie napisałem. Nie wspomniałem jaka była Idealna Pogoda wtedy kiedy one miały być. Ani jak mnie szarpie Kwestia Folii co jest wystawiona na dwór od początku listopada. Według podręcznika nie powinna być dłużej bez pokrycia niż 3 miesiące. Czyli najdalej w styczniu........Nie wspomniałem nawet o tych domach w okolicy co w ciągu ostatnich kilku tygodni dostały więźby razem z dachówką. Widać tamci BB mieli Lepszą Motywację. Albo to były te inne Budowy na których robili Moi fachowcy. Mój BB jakoś się Nie Przejmuje ponagleniami. Uspokaja i Łagodzi. A my z PP ostygliśmy emocjonalnie. Czekamy na umowny termin zakończenia prac, która nadjeżdża z Hukiem już niedługo. I ciągnie za sobą Czterdzieści Wagonów Karnych Odsetek. A one puszczają takie Dymki. Z napisami „Za Każdy Dzień Opóźnienia”. Nie kupimy za to ani Cierpliwości ani Straconych Nerwów. Ale jednak. Dymki jadą. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 05.01.2006 16:09 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Stycznia 2006 Kupa Kasy do Oddania Udało się. Rekord lokalny. Prawie 5 miesięcy. Sierpień do grudnia. Aż się zdążył jeden Pan Pośrednik ożenić, druga Pani Pośrednik zachorować i dopiero Trzecia Pani nas mogła obsłużyć godnie. Bo taki kredyt ruszyć to Nie Byle Podpis. Masa. I sterta. Papierów wszelakich. Bank Amerykancki w końcu. A oni tam w Ameryce to mają Procedury. Po sławetnej Fali Wpadek księgowych to zrobili Jedyne co Mogli sensownego. Podrapali się w głowę i stwierdzili że było widać Za Mało. Teraz mają więc tych procedur Więcej Jeszcze. I Kontrolerów. I procedur dla Kontrolerów. I nadal myślą czy nie Za Mało. Dla mnie akurat. Tyle papierów naraz to jeszcze nie widziałem. Poza śmietnikiem. Ale tam pogniecione były. To poprzednie wersje naszej umowy kredytowej. Nie podobały mi się. Po pierwsze napisane po chińsku. Albo w innym Zupełnie Obcym języku. Czytam i nic nie wiem. Po drugie potrzeba Mapy z Przewodnikiem żeby znaleźć zawartość. Połowa punktów brzmi „zgodnie z par 15 pkt 5” w którym znajdujemy „zgodnie z par 4 ust 3” i tak skaczemy żeby dotrzeć w okolice początku.....niewiele mądrzejsi. Czyli wiadomo o co chodzi. Jak zwykle gdy nie wiadomo o co chodzi. Dokładnie o to. A ja się źle czuje, jak tak Nie Prosto jest napisane. Czuję od razu Obcą Rękę grzebiącą w Mojej Kieszeni. Więc odesłałem do Pośrednika z Wyrazami. Potem było kilka innych. Podobne niestety. Uparte te banki. Na szczęście BB spowolnił prace frontowe – parę terminów Uiszczania się przesunęło. Temat kredytu więc nie był Palący. Czyli mogłem Wybrzydzać. Skoncentrowałem się na kilku zapisach szczególnie. Tych Ważnych. Albo tak wyglądających. Czyli tam gdzie przewidywałem Przyszłe Głupie Dyskusje. Moje z bankiem. Wiadomo jak się rozmawia z bankiem gdy Już Się Ma Kredyt. Wtedy to ja już nie będę Potencjalnym Obiecującym. Będę Potencjalnym Podejrzanym na listę Trudnych. Bank będzie mnie o wiele mniej lubił. Bo Trudnych to trzeba wykazać w bilansie, skontrolować, potem skontrolować kontrolkę i w ogóle. Wpadka gotowa. Nie ma co się oszukiwać. Wtedy to nikt Tam mnie nie będzie Hołubił. Więc póki mnie lubią to Marudziłem. I wytykałem Paluchami. Bo jeśli ja po ostatniej transzy mam wpisane robót że HoHo, a oni mi wpisują że najdalej za 2 miesiące mam wykazać Zakończenie?! To znaczy że Przyszła Głupia Dyskusja będzie polegała na tłumaczeniu dlaczego Pan Czesio z Panem Ryśkiem się opóźnili w lutym przy rurkach i dlatego ja się w sierpniu nie wprowadzam. Głupie, nie? Albo kopie stron dziennika budowy pokazać. Już ja im pokażę. Zwłaszcza te wpisy o pomalowaniu ścian i montażu szafek kuchennych. Albo podział kredytu na transze rozjechane o 25% od siebie. A ja już tyle włożyłem że potrzebuje teraz mocne dofinansowanie, a nie jakieś tam wydzielanie po kawałkach. Znowu się kroi Głupia Dyskusja. O ile bardziej Potencjalnie Trudnym będę jak wydam te Kasę w 3 miesiące niż w 6...... No i tak sobie Brykałem czas jakiś. Aż dobrykałem do czasu gdy nawet BB nie mógł Jeszcze Wolniej pracować. Trzeba było zacząć płacić. W końcu w Podstawowym Wcieleniu byłem Wymagającym Inwestorem który jeździ BB po głowie co 2 dni... Dopięliśmy więc to co tam się wypociło z dyskusji (jeszcze tych Nie Głupich) i uzgodniliśmy Termin. W oznaczonym Dniu weszliśmy razem z PP do oznaczonego Pokoju Zwierzeń. Trzymając się za ręce Zamknęliśmy Oczy. I poszło. Jakieś 30 podpisów. Ręka nieco drżała, ale się nie wyrwała. Najcięższy papierek miał tylko kilka linijek tekstu. I trochę cyferek. Zgoda na maksymalną kwotę na jaką bank może nas.......FOR EVER AND EVER. Czyli dopóki Spłata nas nie Rozłączy. No i mamy. Można wydawać. Na razie to mi się Wydało że Hipoteka się Ugięła. Wydawało mi się na pewno. Przecież to tylko TRZYDZIEŚCI LAT. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Willie 06.01.2006 15:28 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Stycznia 2006 Wizje Męczą mnie od samego Nowego Roku. Rok temu też Był Nowy. Też męczyły. Czyli widać to sezonowe. Tylko wtedy to mnie męczyły Tematy Strategiczne. Jak wybrać technologię ale z tej okazji Nie Rozwieść się z Żoną. No i proszę. Rok minął. A my Razem. I kupa Domu na polu. Czyli Udało Się W tym sezonie męczą mnie więc Tematy Taktyczne. Prace co BB ma do zrobienia, ale Czasu jakby nie miał. Kominiarz, co mi przyszedł do głowy jak popatrzyłem na swoje chęci podłączenia gazu Niedługo. Czarodziejka Wnętrzarka co sobie rozmawiamy co jakiś czas, ale chyba już Czas na Decyzje. Jak dawać pracę Ludziom a nie Kod Do Alarmu (bo DaVinci dopiero w maju). Jak dojechać do tych Ludzi przez 400 metrów Pośniegowego Szaleństwa. No i Jak mieć Adres. Męczą i męczą. Ale ja i tak wiem Swoje. Z powyższych zdecydowanie wolę te Taktyczne Męczarnie. Bo rok temu to były momenty że Wisiałem na Krawędzi. I nic tam pod spodem nie było. Zwłaszcza Domu. A teraz to wiszą już tylko Terminy. Listę na spotkanie z BB pieściłem całe 3 dni. Z kilku prostych punktów urosła cała gęsta strona. Wszystko przez to forum. Co poczytam to mi się otwiera klapka na drobiazgi i zapisuję żeby nie zapomnieć. Może nie czytać? Spotkanie z BB było miłe. Jak zwykle. Nie protestuje, nie mówi o problemach, potwierdza że pamięta. Czyli życzmy sobie Szczęśliwego Nowego Roku. Na koniec od niechcenia rzucam Najważniejsze Pytanie. Wyrobi się? - A kiedy ten termin mija? - Za miesiąc. - No...to tak. No – tak. Pewnie bym Bardziej uwierzył, gdyby sam wiedział kiedy Ten termin mija. Ale jak miło to miło. Po co ja mam się stresować. Przecież to on ma ten Termin. Czyli czekamy. Kominiarz wybitnie operacyjnie mi się w głowie pojawił. Czekam na Tak Zwane papiery od Panów z Przyłączy żeby do gazowni zgłosić gotowość do poboru gazów bojowych. I skojarzył mi się z tym kominiarz. Chyba słusznie. Badam więc aktualnie forum na okoliczność odbiorów bez kratek wentylacyjnych w kuchni i zetki w kotłowni. Tak właśnie mam. Bo reku będzie i kondensat. No i przy okazji ścianki działowe na poddaszu odjechały znad oryginalnych kanałów wentylacyjnych, więc i tak bym musiał coś tam kombinować żeby jednak miały przewiewy. Niby wszystko można. Ale po co? Żeby zaślepić zaraz potem? A dziury w stropie wywalać trzeba. Na razie więc zakładam że zrobimy podejście pod odbiór z tym co jest. A może trzeba poszukać Kominiarza z Kalendarzykiem. Jak będzie stawiał opór to spróbować kupić Cały Nakład? Od Nowego Roku też obficie jeżdżę na budowe. Co rano i co wieczór. Zupełnie jakbym tam mieszkał - tylko w drugą stronę. Wybrałem to zamiast Podawania Kodu do Alarmu. Na razie jakoś się udaje. Choć początek tygodnia był Oporny. Auto wierzgało na widok Śnieżnych Wariacji na Polu. Zostały po Sylwestrowym Szaleństwie śnieżnym. Musiałem zostawiać w opłotkach i drałować piechotą. No problem. Bardziej mnie ciekawi jak za rok będę stamtąd Wyjeżdżał??? Adres miał być zgodnie z ustawą. Po 30 dniach. Czyli na początku grudnia. Ale jakoś mnie nie pilił. No i też jakoś zapomniałem że te 30 to ustawowe. A to przecież Narzędzie Przymusu. Przed samym sylwestrem przypomniałem się więc w gminie. Adresu nie ma. Ale najciekawsze było uzasadnienie. Bo za dużo jest do zrobienia. Hmm. Muszę spróbować tak z Szefem pogadać. Chyba zrozumie??? Pochwalę jednak że Panie się postarały. Chyba z powodu tych wszystkich miłych życzeń co im złożyłem i w ogóle Braku Agresji z mojej strony. Dosłownie 2 dni po Nowym Roku dostaliśmy decyzję. Już wiemy jaką tabliczkę zamawiać na ogrodzenie. Jeszcze tylko ogrodzenie zrobimy. Za 3 miesiące. Najważniejsze że Kolejny Ważny Papier jest w teczce. Najważniejsza wizja teraz to Wyczarować Wnętrze. Jest już tak zwana Koncepcja Ogólna, czyli w miarę co gdzie ma stać. Teraz łatwizna, drobiazg i prostactwo. Wybór materiałów. Za tydzień zaatakujemy frontalnie Składy z Towarami. Ja zapewnię wsparcie, finansowanie i głos doradczy. Ale zgodnie z ustaleniami dowodzi Minister Spraw Wewnętrznych PP. A Czarodziejka przekłada Wizje na Precyzję . Jakoś mi się fajnie o tym myśli. Bo gdzieś tam w Inwestorskim Wnętrzu nieśmiało przebija się taka jedna Najważniejsza Wizja. To Ten Rok. Już nie Rok Przygotowań i Początków. Wręcz przeciwnie. Mimo że Operacyjnie jeszcze dużo do zrobienia. To jednak ja już to czuję. To Ten Rok. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.