Jacek69 24.03.2005 13:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Marca 2005 Tak na prawdę to nie bardzo wiem co można pisać w tej rubryce, a już szczególnie czuję niepokój twórczy, gdy czytam Dzienniki innych Forumowiczów. Wielu z nich minęło się z powołaniem i zamiast gromadzić fortuny z wydawania swoich powieści, czy choćby opowiadań (sonecików? fraszek? czegokolwiek .... pisanego) zajmują się nadal przyziemną dłubaniną w papierach, ludzkich organizmach, uczonych książkach itp. nudnych zajęciach. Tak więc, słowo się rzekło i ........ Nasza wspólna droga do decyzji o budowie domu była dość szczególna, bym powiedział. A to dlatego, że jeszcze do października ubiegłego (2004) roku ani ja a już z całą pewnością Agniesia (moja połowica) nie mieliśmy w ogóle w planach (NIGDY) budowania domu. Wręcz przeciwnie, całym naszym jestestwem byliśmy temu przeciwni. Ja – wychowany w domu, nie wyobrażałem sobie, że można się tym wszystkim zajmowac samemu: dach przecieka, rynna się urwała, trzeba opielić ogródek itd., itd. Aga – całe życie w bloku i niechęć do posiadania własnej ziemi, nawet w ilości odpowiadającej poletku ryżowemu Królika.... Dlategoteż, szukaliśmy możliwości powiększenia sobie rpzestrzeni życiowej poprzez zakup większego mieszkania – tzw. docelowego . No i tu się zaczęło..... 1. Powierzchnia – uznalismy, że 100-110 m2 2. Lokalizacja – Aga nie chciała słyszeć o jakimś „zadupiu” – to musiała być tzw świetna lokalizacja – padło na Starą Pragę. Znaleźliśmy mieszkanie, które spełaniało oczekiwania. Oczywiście było pieruńsko drogie. I .... to wpłynęło na mnie otrzeźwiająco. Zacząłem nieśmiało przebąkiwać małżonce, że za te pieniądze to możnaby dom sobie postawić. A gdzie tam! Rzuć ogniem! Ale, gdy okazało się, że developer nie ma zamiaru ani na jotę ustąpić z ceny „wymarzonego” mieszkania, moja połowica wpadła w złość i ...... przekonała się do pomysłu budowy domu. Wniosek: kropla drąży kamień .... ale czasem trzeba mocno przywalić aby efekt był w miarę szybko..... Nie mieliśmy działki. Ale o tym kiedy indziej ...... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 29.03.2005 14:16 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 29 Marca 2005 Coś o działce......W październiku, jak nas naszła ta nieodparta chęć posiadania domu zaczęliśmy szukać działki. W szukaniu to moja Aga jest rewelacyjna ..... Metodycznie, regularnie, codziennie ...... aż przyszedł ten dzień, w którym znalazła to COŚ .... Działka, wg naszych pierwotnych założeń powinna być raczej nieduża – między 700 a 1000 m2. Oczywiście, jak zawsze najważniejsza dla nas była lokalizacja – blisko, dostęp do komunikacji. Marzył nam się Aleksandrów .... czyli tuż, tuż za rond(el)kiem Ł. Różne „piękne” działki oglądaliśmy: a to z linią wysokiego napięcia przez środek, a to w kształcie rekawa od koszuli, a to w samiusieńkim środku całkowitej pustki (nawet prądu nie było w pobliżu) .... aż w końcu: JEST! I to gdzie? Aleksandrów – nie do wiary..... Działka dla nas wymarzona – prostokąt ale zbliżony do kwadratu, wjazd od północy (absolutny wymóg mojej Agi), dostęp do mediów..... Cymesik ..... no, tylko cena...... mniej smakowita ..... Uznaliśmy, że za drogo, że zbyt dużo wyjaśniania spraw własności (sprzedawać chciał człowiek, który nie był w ogóle właścicielem tego gruntu – co ciekawe, agencja przyjęła jego ofertę sprzedaży) itd. Szukaliśmy dalej ..... Ale stało się tak, że w marcu kupiliśmy właśnie tą dziełkę. Jest superaśna, choć niewątpliwie droga .... ale, cóż, za smakołyki trzeba płacić ..... byle nie za często .....i nie za dużo ... bo i ptasie mleczko może zemdlić .... I tak to jest z kobietami – raz zobaczy coś w sklepie, bardzo jej się spodoba – ale nie kupi. Dlaczego – bo może gdzieś indziej jest coś ładniejszego .... I tak chodzi od sklepu do sklepu żeby wreszcie trafić ponownie do pierwszego i kupić (jeśli jeszcze jest) to co jej się spodobało na samym początku. A ty człowieku musisz całą tę podróż odbyć razem z nią .... istny dramat ....Ale nie w tym przypadku! Warto było.... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 04.04.2005 15:09 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 4 Kwietnia 2005 Mamy działkę !, mamy działkę! – ta wiadomość brzęczała mi w uszach przez kilka dni – wyrażała jednocześnie radość i …. strach ! Matko! Toż teraz to już nie ma odwrotu – trzeba BUDOWAĆ !!! A człowiek taki ZIELONY jak pierwsze listki na wiosnę ….. Jedyne budowle jakie stawiałem do tej pory to były zamki z klocków lub piasku na plaży …. Droga do wiedzy ….. Od czasu jak wpadliśmy na pomysł budowy domu szukaliśmy dla siebie projektu. Przewalaliśmy tony katalogów, stron w internecie itp. Wreszcie okazało się, że nie możemy dojść do sedna sprawy czyli do tego jedynego ….. W desperacji zadzwoniliśmy więc do architekta (znajomy znajomej) a on do nas …. , że to raczej niemożliwe abyśmy nie znaleźli sobie gotowego projektu – inaczej mówiąc nie umiecie szukać ( hę…), nie wiecie czego chcecie i takie właśnie głęboko dołujące uwagi. Najlepiej wejdźcie na Forum Muratora, gdzie znajdziecie kilka tysięcy gotowców – na pewno znajdziecie coś dla siebie….. Mimo niezbyt podniesionego nastroju uznaliśmy, że zapewne: - nie umiemy szukać - nie wiemy czego chcemy - i w ogóle nikt nas nie lubi i poszukaliśmy Forum ! Muszę powiedzieć, że co prawda nie wybraliśmy gotowego projektu (jednak nic nam do końca nie dopasowało) i koniec końców udaliśmy się do architekta (ale innego ) to znaleźliśmy coś ważniejszego – Forum, Forumowiczów i nieprzebrane pokłady ich wiedzy, doświadczeń, przeżyć ….. co jak pisałem wyżej miało nieocenioną wartość dla takich zielonych szczypiorków jak my….. Tak więc szczera radość przepełnia mnie zawsze jak wspomnę sobie tę dość „dziwną” rozmowę z człowiekiem, który nie chciał na nas zarobić (może „zarobiony jest” jak mówi mój kolega) a przypadkiem pozwolił nam dołączyć do grona Forumowiczów ….. Duża buźka Panie Rafale , DUUUŻA buźka …. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 14.04.2005 13:35 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Kwietnia 2005 Teraz to już ciężkie czasy na nas nastały, bo jak się ma gdzie postawić i jak się wie co postawić to trzeba to jeszcze uprawomocnić A to jest prawdziwy koszmar Jak pierwszy raz wszedłem na Forum pomyślałem sobie - Jakie to miłe miejsce: wszyscy wszystko wiedzą - to i podpowiedzą - Będzie PIĘKNIE i ŁATWO Ale jak zacząłem czytać: co ja muszę mieć, gdzie się udać , jakie dokumenty zgromadzić aby wystąpić o Pozwolenie na Budowę i ile to nam zajmie czasu to całkiem mi się humor odmienił .... Na szczęście jest Aga - nieoceniona w zakresie planowania, tworzenia harmonogramów, wyznaczania zadań i ról i .... pilnowania realizacji tego wszystkiego I jest twarda, prawie jak Roman Bratny Tak więc po wczytaniu się w wiedzę Forumowiczów (gracias Amigos ) Aga ustaliła PLAN: co, gdzie, kiedy .... i kto ? No i się zaczęło .... - telefoniki do Pań z Gminy, - wizytki w ciekawych miejscach, o których istnieniu nie miałem pojęcia i co do roli których nadal nie mam a to w gazowni - aby warunki wydali a to w wodociągach - w celu tym samym a to w Zakładzie Elektrycznym.... Ciekawe jest, że dają w tych wszystkich miejscach do wypełnienia bardzo ciekawe formularze .... czyli mówiąc inaczej zapytują się uprzejmnie, czego szanowny klient sobie winszuje .... A że pytania są niezrozumiałe to klient nie ma pojęcia czego sobie życzy: ile prądu (w jednostkach, o których kiedyś mówili na fizyce???) ile wody w taką rurę a ile w inną .... a co będzie działało na gaz w Pana domu??? Niektóre urzędy to nawet współczucie i epmatię prawdziwą wykazują przy tym, bo mają okazję się rozczulająco pochylić nad biedaczkiem-robaczkiem i pokazują co, ile i gdzie wpisać.... Ale są też takie (ZE ), które nie są współpracujące : jak klient nie wie czego chce to i niczego niech się nie spodziewa ..... Koniec końców w tych naszych dotychczasowych przygodach papierologicznych przeżyłem jeden epizod tak MIŁY , że o mało wypadku nie spowodowałem. A mianowicie - jak Bóg przykazał złożyłem wniosek o wypis z Rejestru Gruntów do celów oczywistych czyli odrolnienia mego skrawka gruntu. Nie dość, że Pani w UG była bardzo miła to jeszcze po 10 dniach jadąc sobie w pracy samochodem otrzymuję telefon .... od tej Pani z UG, w którym uprzyejmie mnie informuje, że wypis jest gotowy i można go odebrać w każdej chwili. No, jak mi Bóg miły szok przeżyłem (może to po tych szczurach na dziko) .... i o mały włos nie staranowałbym poprzedzającej mnie limuzyny. To się nazywa obsługa! Gorzej nam poszło z geodetą.... Owszem zlecenie na mapkę do celów .... przyjął, termin 3 tygodniowy wyznaczył ... to się z niego zupełnie nie wywiązał. Spóźnienie 2-tygodniowe. I noc tu nie pomagało - on zawsze miał coś w poprzek: a to Wielkanoc wypadła mu po niewłaściwej pełni księżyca, a to Papież umarł , a to .... nie miał czasu, to znowu kolega nie chciał mu podpisać .... i temu podobne rozmaitości Ale w końcu, dziś, właśnie dziś - mamy tę ch...ną mapkę !!! Czyli pamiętajcie ludeczkowie: Jak coś się zapcha to się zawsze kiedyś odetka Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 16.04.2005 18:48 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Kwietnia 2005 Czy ja pisałem coś o odtykaniu zatkanych rzeczy????? Chyba mnie pogięło Napisałem też , że mamy tę ch...ną mapkę???? No to ja Wam coś teraz powiem o tejże mapce ..... a dokładniej o jej autorze! I nie będzie to laurka .... Żona moja nieoceniona, zwolniła się z pracy aby zdążyć odebrać od tego .... jegomościa gotową mapkę. Nie wspomnę tu o 2 tygoniowym opóźnieniu, oj wcale mnawet nie poruszę tego tematu .... Otóż Aga zdołała odebrać mapkę, zapłaciła (600 PLN-ów) i w te pędy pognała do architekta aby nanosił co nanieść powinien (domek nasz kochany) .... Pognała z powrotem do teściów aby naszą pociechę odebrać a tu ..... Dzwoni architekt (gość przemiły) i stwierdza, że on oczywiście naniesie co ma nanieść ale tą mapką to sobie można ...... bo na niej jegomość geodeta nie umieścił kilku (niezbędnych) pieczątek - w tym własnej !!! Nie muszę tu chyba opisywać w jaką złość moja Aga wpadła (i ten znaczek na prawdę nie oddaje nawet 1%). Dzwoni do gościa - a on, że nie widzi żadnej potrzeby niczego stemplować, że wszystko jest OK, sielanka itd. Ale nie wiedział na kogo trafił. Aga jest TWARDA, a jak jest zła to Roman Bratny (już to pisałem) może robić za mięczaka .... Zmusiłą gościa do natychmiastowego spotkania - w te pędy, już z naszą pociechą, pognała do niego i zmusiła go do wysteplowania wszystkiego co mógł wysteplować. Żałuję, że mnie przy tym nie było ..... ale mogę to sobie wyobrazić .... i nie jest to (jak rozumiecie) kwestia wybujałej wyobraźni tylko .... autopsji Na koniec tego odcinka podam jego nazwę: EREL - to od inicjałów (RL). Od dziś jak zobaczycie, że nazywam kogokolwiem Erel - to znaczy, że go obrażam ..... Wniosek: nigdy nie jest tak pięknie, żeby za chwilę nie było .... do d... Czyli memento mori Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 19.04.2005 12:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 Dzisiejszy odcinek nosi tytuł: Życie jest piękne .... czyli poczekaj na koniec dnia zanim machniesz ręką ..... Inaczej - tochę optymizmu w ciężkich czasach.... Wrócę do sprawy, która spędza mnie i Adze sen z powiek od momentu, gdy otrzymaliśmy WZ czyli .... do warunków wjazdu na naszą działkę. WZ okresliło, iż musimy uzgodnic lokalizację i konstrukcję tegoż wjazdu zanim otrzymamy pozowlenie na budowę. W te dyrdy .... czyli szybko ... za telefon! Co to u licha znaczy? A no to znaczy, że musimy uzgodnić najpierw z Inżynieem Ruchu Miasta Stołecznego Warszawy (trwa conajmnie miesiąc) a potem z gminnym Wydziałem Infrastruktury (co najmniej miesiąc). TRAGEDIA!!! Sprawa oczywiście znalazła sie na Forum i oczywiście wywołała odzew (witaj Willie ) bo nie tylko mnie przeraziła. Cytowany ciut wcześniej Forumowicz obdzwonił co się dało i uzyskał kompletnie podwrotne onformacje niż my Takie właśnie oczy mieliśmy jak to czytaliśmy . Uspokoiłem się trochę i zapomniałem o wjeździe - czyli wyparłem z pamięci ten problem. Ale okazało się, że problem nie zapomniał o mnie i nie wyparł mnie ze swojej przepastnej pamięci .... Dziś rano dzwoniłem jeszcze raz do przemiłej skąd inąd pani w UG, która z podziwu godną uprzejmością wyjaśniła mi, że ja nie tylko muszę uzgodnić lokalizację (w dwóch miejscach wymienionych powyżej), konstrukcję (w jednym miejscu) to jeszcze ...... z uwagi na brak aktualnych linii rozgraniczających ulicy (tak jest napisane w WZ) muszę .... wystąpić o ich ustalenie A to trwa minimum 6 tygodni Życie ze mnie wypłynęło na podłogę lub gdzieś w okolicy tejże, bo na podłodze niczego nie nowego było .... Koniec z marzeniami o budowie w 2005 roku, przecież my nie zdołamy tego wszystkiego zgromadzić ..... istny Morus i Utopia ... albo Dno Dna .... Ale moja Aga, o której wiecie że jest TWARDA uznała, że jeszcze raz weźmie sprawy w swoje ręce i dodzwoni się do osoby , która te nieszczęsne WZ wydała. po wielu próbach udało się i ....... Słońce znowu wschodzi ..... Pszczółka Maja ..... Shrek Reaktywacja ...... czyli jest na tym świecie szansa na życie .... Uzyskaliśmy wreszcie klarowną informację, że: - do uzyskania Pozwolenia na Budowę DOMU - nie musimy uzgadniać, wjazdu na działkę, ustalać linii rozgraniczających ulicy itp ciekawostek Musimy to zrobić w momencie, gdy będziemy chcieli uzyskać Pozwolenie na Budowę .... OGRODZENIA !!!! A to się dobrze składa, bo z tym akurat to nam się wcale nie spieszy... W C A L E ! I jak tu nie kochać ludzi Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 19.04.2005 19:46 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 Jeszcze jedna dobra wiadomość z dnia dzisiejszego - mamy komplet dokumentów do odrolnienia - jutro tam jadę i składam.... Chyba polubię urzędy a, może raczej nie będe przesadzał Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 20.04.2005 14:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 20 Kwietnia 2005 Jakby to kogoś zainteresowało to wczoraj dostałem od architekta wizualizacje naszego DOM(ku): Front: (północ)http://us.f2.yahoofs.com/users/4100d4d5z7f0d75b1/236e/__sr_/a786.jpg?phkomZCBoU4aCVbh http://pg.photos.yahoo.com/ph/jolcz/detail?.dir=236e&.dnm=a786.jpg&.src=ph Ogród: (południe) http://us.f2.yahoofs.com/users/4100d4d5z7f0d75b1/236e/__sr_/f305.jpg?phkomZCBSEKHGcQ4 http://us.f2.yahoofs.com/users/4100d4d5z7f0d75b1/236e/__sr_/f305.jpg?phkomZCBSEKHGcQ4 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 27.04.2005 09:43 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Kwietnia 2005 Skoro już wiecie jak będziemy (kiedyś) mieszkać to.... Zapragnęliśmy podzielić się tą wiedzą z tymi, którzy mają nam to umożliwić czyli z Budowniczymi (kidyś Polski Ludowej obecnie wojującego kapitalizmu).... Mieliśmy kilka namiarów z różnych źródeł , w tym kilka z Forum (WIELKIE DZIĘKI my Friends ) ale tu opowiem tylko o jednym .... spotkaniu. Nasz Bob Budowniczy umówił się z nami na naszym gruncie, coby wizję lokalną przeprowadzić. Wybrał sobie na to porę późno popołudniową - miła być o 18:30 a dotarł na 19:00. Ponieważ aura nie rozpieszcza nas ostatnio - było POTWORNIE ZIMNO !!! Bob był bardzo miły ale i bardzo konkretny. Zyskał punkty za zachwyt nad naszą piędzią ziemi i zaczął się rozwodzić nad różnymi detalami, które od niedawna nie są dla mnie obelgą rzuconą w twarz.... wiecie, coś tam o ławach, fundamentach, bloczkach, dysperbitach, wełnach/styropianach, ceramikach, pustakach i innych .... oczywistościach budowlanych .... Na koniec stwierdził, że na budowie to zna się ON a nie MY i że to ON zbuduje tak, aby było BARDZO DOBRZE ..... choć oczywiście (dodał z wyraźną rezerwą w głosie) czasami nas o coś zapyta .... Gadał i gadał a my (ja, Aga i nasze maleństwo) kostnieliśmy. Gdy Bob również dał po sobie znać, że wszechogarniający chłód dotarł również pod jego płaszczyk w te pędy zaproponowaliśmy mu, że chętnie przeniesiemy nasze dalsze rozmowy do naszego mieszkania.... bo mieszkamy bardzo blisko.... a działki to on już dłużej chyba nie musi oglądać ..... I wyobraźcie sobie, że .... odmówił : że nie ma potrzeby, bo za chwilę skończymy i tego typu pierdołki.... No dobra, jak zaraz to zaraz ..... To powiedziawszy roztoczył przed nami kolejne wizje, misje i strategie, który trwały nastepne ... 30 min. W tym momencie już nie wytrzymaliśmy i zarządziliśmy odwrót tłumacząc się zagrożeniem zdrowia naszego maleństwa ... Uprzejmie się pożegnaliśmy umawiając na telefon z wyceną stanu surowego otwartego .... Następnego dnia nasze maleństwo zacząło się skarżyć na ból ucha - lewego, po kilku godzinach - obu. Zajrzałem - obustronne zapalenie. Złość na Boba narastała. Stwierdziliśmy, że trzeba mu będzie nawtykać jak zadzwoni z wyceną .... a szczególnie mocno, jak okaże się ona "nieprzystająca do naszych oczekiwań i możliwości" Zadzwonił wczoraj. Wycena wstępna (120-130 tys) wydaje mi się bardzo rozsądna.... więc, jak człowiek z natury rzeczy spokojny (choć Aga ma na ten temat dokładnie odwrotne zdanie ) oraz zważywszy, że Bob wiedział kiedy zadzwonić (Maleństwo czuje się już DUŻO LEPIEJ) - okazłem jedynie wstępny entuzjazm i chęć dalszych rozmów i .... oczywiście pominąłem element wymówek zdrowotnych naszego Maleństwa ..... No i tak - po tych paru rozmowach wydaje się, że mimo niekorzystnych okoliczności zewnętrzych (chłód, pora dnia) i wewnętrznych (zdrowie naszej córci) doszliśmy do etapu, że wiemy KTO nam ten nasz DOM(ek) wybuduje. Ale jeśli Bob myśli, że tych naszych pytań i sugestii będzie mało to .... W myśl przysłowia: Pańskie oko konia tuczy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 06.05.2005 14:28 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Maja 2005 Tytuł na dziś: Chyba polubię (przynajmniej niektóre) Urzędy ... Pisałem wcześniej, że 20 kwietnia złożyłem wniosek o odrolnienie naszego (mało)rolnego gruntu pod budowę naszego DOM(ku). Otóż w tym dniu, zaapatrzony jak trzeba we wszystkie papierki wraz z wymaganymi załącznikami, udałem się dziarsko na ulicę Koszykową pod numer 6a w stolicy naszej, celem ich złożenia. I co? Pierwsze zdziwko... Wszedłem, jak to do Urzędu, z miną właściwą petentowi ... awięc pewnie nieco głupkowatą ... i stanąłem grzecznie w niezbyt długim ogonku do wskazanego palcem okienka .... Nagle, zza niego wychyliła się twarz zaawansowanej wiekowo i wagowo Pani, która zapytała milutko: w jakiej sprawie Pan czeka? Gdy udzieliłem równie miłej odpowiedzi wyjaśniającej zostałem .... natychmiast poproszony o przejście do sąsiedniego pokoiku, gdzie uprzejmie poprosono mnie o zajęcie miejsca przy wolnym stoliczku. Drugie zdziwko.... Pani urzędniczka, bez zbędnej zwłoki poprosiła mnie o przedstawienie dokumentów i ..... załęła je wnikliwie oglądać .... Następnie poprosiła o oryginały do wglądu ... ale i tu mnie nie złapała, bo byłem przygotowany na tęokoliczność przez Agę po wnikliwym przejrzeniu wnisków z niezbędnymi załącznikami i porównaniu ich prawdziwości z oryginałami usłayszałem: ależ na Pan piękne dokumenty, aż się przyjemnie ogląda oraz, że z tego powodu odpowiedź będzie na pewno bardzo szybko - do 2 tygodni ..... No oczy i uszy same mi się roześmiały , więc aby nie brać na siebie całego odium tych pochwał, przekazałem, że dokumenty zawdzięczają swoje piękno mojej nieocenionej małżonce, Adze.... Ten argument został przyjęty przez Panią urzędniczkę z wyraźną aprobatą .... Niestety, zauważone zostało, że wniosek odnosi się do tej "nieszczęsnej Białołęki", która zwykle żąda zdejmowania humusu.... wymaga to pisemnego zasięgania opinii UG Białołęka .... Pani urzędnicka, łamiącym się głosem stwierdziła: oh, tak mi przykro, ale pewnie wydłuży to proces do miesiąca , bo wie Pan, zanim oni odpowiedzą .... I tak, przygotowany na miesięczny okres oczekiwania wyszedłem z Urzędu na Koszykowej 6a z wyraźnym uczuciem współczucia i sympatii dla Pani urzędniczki ... no bo się kobiecina tak nade mną pochylała, że myślałem, że ja w jakimś szpitalu (i to prywatnym) jestem .... Trzecie zdziwko.... Otóż jakie było moje zdziwienie, gdy dnia 4 maja (równe 2 tygodnie od złożenia) otrzymałem telefon z Urzędu iż opinia została wydana i można ją odebrać w każdej chwili..... I jak tu nie polubić urzędów Teraz jeszcze projekt .... ale o tym kiedy indziej ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 11.05.2005 14:26 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 11 Maja 2005 Tytuł: Jak to w życiu bywa ..... Pisałem coś o lubieniu urzędów, prawda ..... o to powiem tyle, że cieszę się, że którymś tam momencie dopisałem, że niektórych ..... Półtora miesiąca temu wystąpiłem z wnioskiem formalnym o 2 rzeczy: - aktualizację wpisu do Rjestru Gruntów - nadanie numeru mojej działce Otórz, i co? Minął sobie wyżej wymieniony okres i .. .CISZA ... jak makiem zasiał .... Dzwonimy z tzw. zapytaniem i ..... Pani w Rejestrze mówi, że ona nie wie co z nami zrobić (czyli czytaj - nic nie zrobiła i nadal nie chce) bo jej brakuje dokumentów .... Więc my pytamy grzecznie: jakich??? Ona na to ze Aktu Notarialnego naszego i poprzedniego właściciela.... Więc mówię grzecznie, że mój Akt to ona sobie oglądała, gdy składałem wniosek a co do Aktu poprzedniego właściciela ... to ja miałem jego kopię i przekazałem jako załącznik do wniosku. Pani na to: Ale mnie oryginał jest potrzebny.... My: przecież Urząd dostaje egzemplarz od Notariusza... Pani: CO????? Czy Pan myśli, że ja będę tego szukać W TEJ KUPIE PAPIERÓW????? Czy PAN WIDZI JAKA TO KUPA????? My: nie widzimy ale nie mamy innej sugestii .... a na nasz wniosek nie dostaliśmy od Urzędu żadnej odpowiedzi ... Zgrzytanie zębów dało się słyszeć ..... i głos Pani wydobył się z drugiej strony: .... może poszukam .... proszę zadzwonić w piątek .... czy znalazłam .... O wątku drugim (adres działki) wspomnę tylko tyle, że inna Pani powiedziała, że dopóki Rejest Gruntów nie będzie uaktualniony to nam Adresu działki nie wyda .... a co.... Coby nieco milej było na koniec to powiem tylko, że u nas na Gryfitów to piękne piaski są pod ziemią .... tak ocenił to geodeta, który nawiercił tam 4 otworki, zrobił głęboki kook i takie wnioski wyciągnął ... Wody gruntowe 2.40 m - tyż piknie Za tydzień odbiorę projekt i .... wniosę o PnB .... oby ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 17.05.2005 09:03 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Maja 2005 Bardzo krótko.... Oto wiemy, gdzie mieszkać będziemy .... czyli mamy adres! Po blisko 2-miesięcznym oczekiwaniu, kilku utarczkach telefonicznych z Paniami z UG (Aga znowu okazała się nie do zdarcia) otrzymaliśmy decyzję nadającą numer porządkowy naszej posesji .... Mogę już zamawiać tabliczki, wizytówki itd .... no trochę przesadziłem ale cieszę się, że już nie będę mieszkać w polu na łące "wedle trzech buczków" tylko, jak Bóg przykazał - pod konkretnym adresem ..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 25.05.2005 22:26 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Maja 2005 Wiem, wiem... jest środek nocy .... ja w ...Budapeszcie ... noc, hotel, świetne widoki .... właśnie wróciłem z super kolacji (i baru) ale parę słówek chociaż napiszę bo .... się stęskniłem .... parę dni nie mogłem się połączyć u tych Bratanków ..... aż ręce świerzbią do pisania .... Pochwała ŻONY: Jak to dobrze mieć szczęście w życiu - czytaj trafić na wspaniałą kobietę Prawda? Moja Aga to złota kobieta, choć gdy przychodzi do negocjacji to raczej inny metal mi do głowy przychodzi .... Ja tu sobie wyjazd służbowy uskuteczniam a ona ma wszystko na głowie. Najpierw dała wycisk architektowi, że projekt miał być a go nie ma .... i zmusiła gościa to siedzenia po nocach (oczy ma czerwone jak królik .... jego wina) ale projekt zdobyła! Potem wzięła te wszystkie papierzyska, zawiozła do UG i .... łożyła WNIOSEK o POZWOLENIA NA BUDOWĘ !!! Dzielna dziwczyna! Uzyskawszy informację, że odpowiedź będzię wydana w okresie od 30 do 65 dni zapytała dzielnie czy czegoś brakuje? może coś trzeba donieść? Nie - usłyszała. Dokumentacja jest kompletna. W takim razie - rzecze moja Połowica - zadzwonię za 10 dni .... a potem za kolejne 10 .... aż do skutku..... (jak znam moją Agę wpisała to sobie w kalendarz ... a może nawet w Plany Roczne ).... Tak więc czekamy ale teraz już na coś bardzo konkretnego - świstek papieru, który pozwoli nam kopać dziury, drążyć , wiercić, układać i rozkładać, kłaść i stawiać .... jednym słowem BUDOWAĆ !!! Ależ to uczucie .... hmmmm.... Aga - moja nieoceniona - była jeszcze bardziej zręczna/sprawna (o rany ), bo załatwiła nam już elektryka wraz z wizją lokalną i planem instalacji prądu budowlanego a potem docelowego .... Z relacji telefonicznej wiem, że raczej nie będzie problemu z pominięciem słupa i budowaniem od razu kabelka .... parę groszy zostanie w kieszeni .... .... kupię Adze jakieś świecidełka, Ona tak to lubi .... ... No dobra, może na kolację pójdziemy a reszta zostanie na dachówkę ... dobra i kolacja (tym bardziej, że i ja coś zyskam ).... Mówię Wam - żony są nieocenione, a moja for sure!!! Czas się zapętla, świat staje na głowie ... ale w domu jest ktoś, kto to wszystko jakoś poukłada - ŻONA ....i pomyśleć, że ona nie chciała mieć domu ..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 01.06.2005 14:05 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Czerwca 2005 Spotkanie face-to-face z WYKONAWCĄ .... czyli jak my to wytrzymamy ... Bieżę sobie wczorajszym wieczorem w te pędy do domu, gdyż umówiłem się z moim przyszłym wykonawcą na meeting celem omówienia gotowego projektu, przekazania mu tych fascynujących rysuneczków i uzyskania od niego finałowej wersji KOSZTORYSU. Nasz przyszły Wykonawca jest człowiekiem SZALENIE MIŁYM i spotkanie z nim było również takowe .... Jednakże to czego dowiedziałem się w trakcie nie zupełnie było zbieżne z oczekiwaniami .... I bynajmniej nie mówię tu o pieniądzach bo do tego etapu nie doszliśmy .... Wiem obecnie bardzo wiele o różnych miejscach w Warszawie i okolicy, wiem o pięknie krajobrazu polskiego, wiem gdzie i kto ma posiadłości .... Mówię Wam, nasz Wykonawca to wspaniały człowiek ale ILE ON MÓWI??? I pytanie nr 2: Jak ja to wytrzymam??? A to o budynku w innej dzielnicy, a to o problemach z jakąś Gminą, a to o podłodze z dziwnych materiałów ....itp. W tym miejscu dodam, że nasze wyobrażenie o wykończeniu naszego przyszłego DOM(ku) okazuje się być delikatnie mówiąc passe ... chyba jesteśmy już starzy, niedzisiejsi, nie idziemy z duchem czasu .... My tu wedle buczków, modrzewiów i innych tradycji (stolarz właśnie kupił nam drzewo na drzwi i regały w gabinecie) a tam .... teka, żywice, metale i bordowe ściany .... No cóż, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i stwierdzić, że: Awangardą to ja nie jestem .... i do Bohemy mnie raczej nie zaliczą .... Ale ..... Czy ja mam się tym martwić? Bo jakoś nie bardzo czuję się zakłopotany tym stanem rzeczy... Good news: Ale jedną informację uzyskaliśmy, która nam wszystko rekompensuje: w tym roku NAPEWNO będzie stan surowy otwarty a .... na przyszłą Wigilię (2006) możemy już spraszać Rodzinkę .... To jest dokładnie tak, jak sobie zaplanowaliśmy .... i jeśli się powiedzie to Więc czekam teraz z utęsknieniem na ... kolejne spotkanie z naszym Wykonawcą , na którym - mam taką nadzieję - oprócz wieści z różnych stron świata - podpiszemy wreszcie umowę .... po wcześniejszym ustaleniu kosztów Ponieważ wstępne wersje były bardzo zachęcające więc raczej nie dopuszczam do siebie myśli aby finał miał mnie zawieść .... Czekam .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 05.07.2005 13:18 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Lipca 2005 O rany! Chciałoby się jakąś pieśń z pełnej piersi zaśpiewać alibo nawet hołubce jakoweś wykonać! …. Nawet publicznie, a co….. Przecież dzisiaj jest prawdziwe Święto, można by nawet rzec PRAZDNIK (Праздник ) ….. … A SŁOWO …. CIAŁEM się stało ….. Oto mamy ten dziwny kawałek papieru, który pozwala nam wryć się w naszą ziemię kochaną celem rozpoczęcia budowy: POZWOLENIE NA BUDOWĘ !!! Ha, ha, ha ….. Podpisane, gotowe do odbioru .... (doszło do tego, że się człowiek do papieru śmieje) Jakoś tak mi się lekko na duszy zrobiło, choć przecież to dopiero teraz SIĘ ZACZNIE , dopiero teraz będzie BUDOWA ….. ale wydaje mi się, że już nic nie może zniweczyć naszych planów. To mnie bardzo wyluzowuje….. nic tylko śpiewać….. (dobrze , że tego nie słyszycie)….. Jesteśmy gotowi, jak sprinterzy w blokach startowych: mamy papiery, mamy wykonawcę, mamy silne postanowienie i mamy ramy czasowe (w naszych głowach)….. nic tylko DZIAŁAĆ …. A mnie się teraz nie chce …. Urlop bym wziął…. Ale wcale nie na BUDOWANIE tylko na …. Leniuchowanie …… dobrze, że się te papiery muszą jeszcze (Uwaga! Trudne słowo): UPRAWOMOCNIĆ …. co trwa 2 tygodnie …. Więc może nad jakieś morze???? Alibo w inne regiony odosobnienia?..... CZAS, słowo, które robi ZAWROTNĄ karierę w głowie każdego, kto chce BUDOWAĆ …. CZAS ….. którego teraz mamy, jak się wydaje - pod dostatkiem (a tyle nerwów przez niego straciliśmy) leczy rany…. To prawdziwe motto tego co się dzieje teraz ….. ….Wypocząć i potem …. BUDOWAĆ, ….. .. .. ze zdwojoną siłą, jak połączenie Boba Budowniczego z Kiwaczkiem lub radzieckiej kulomiotki z enerdowską pływaczką długodystansową …. O tak, wziąć się do PRACY, tej najprostszej i najbardziej u podstaw: do FUNDAMENTÓW….. a potem, hop na MURY, bracia, na mury ! Niech się wartko PNĄ do góry (z wysoka będzie lepiej słychać jak śpiewam) …… ..........aż po szczyty szczytów czyli DACH ….. I na tym zakończyć w tym roku (zgodnie z planem w naszych głowach). Ale szczegóły tego ostatniego akapitu to ja sobie muszę przemyśleć gdzieś z ODDALI (zawsze lepiej na wszystko spojrzeć z dystansem) ….. ...morza szum, ptaków śpiew …. Plaża, dzika plaża ….. cisza …… nuda ……. nuda ……. sen …… cisza …. Powrót i ………DO BOJU !!!!!! ha, ha, ha ..... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 03.08.2005 14:31 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 3 Sierpnia 2005 ... słowo się rzekło - kobyłka u płotu .... ... miało być DO BOJU - no i nadszedł czas na BÓJ .... .....oby ci on nie był ostatni .... jak w popularnej piosence BOJówkarzy o sprecyzowanych poglądach ..... Jak napisałem tak zrobiłem..... Pozwolenie się załatwiło, wczasy się wykupiło i się wyjechało .... coby odpocząć umysłowo i fizycznie .... a dać czas na uprawomocnienie się PnB..... Co ciekawe - to wcale to nie trwało 2 tygodnie lecz 5 dni .... i oto w dniu wyjazdu - GOTOWE i PRAWOMOCNE ... Kurcze, ale draka - a my na walizkach ..... od razu spokój duszy mi się zmącił .... Jak ich ch...a się prosi coby szybko to nie ma zmiłuj, a jak człowiek sobie założy, że MUSI SIĘ ODLEŻEĆ ZGODNIE Z PARAGRAFEM X .... to oni speedu dostają i dają po com przyszedł , jak Dzied Moroz konfietki - na życzenie.... No cóż, było nie było - pieniądz piechotą nie chodzi a i na ulicy trudno go znaleść (niektórzy mówią, że wystarczy się przychylić - ja bym chętnie usłyszał, gdzie się chylać to pewnie na czworakach bym tam pochodził .... coby kręgosłup oszczędzać)... więc POJECHALIŚMY SIĘ WAKACJOWAĆ .... Bob (czyli BB) dostał instrukcje coby się wziął do roboty wstępnej ASAP.... Dzwonilismy dość rzadko, bo koszty były spore ale niestety zasada - Pańskie Oko Konia (Boba) Tuczy jest prawdziwa.... BB nie zorbił prawie NIC .... Wreszcie - wygrzani (spaleni) słońcem, wyspani i wypoczęci - wróciliśmy na łono RZECZYWISTOŚCI czyli do REALU ... i w te pędy, goniąc przez miedze i zagajniki ... wpadliśmy na naszą DZIAŁKĘ. A tu ..... .... małe zdziwienie Zdjęto humus .... i to by było na tyle ... Muszę Wam dodać, że obok naszej działki jest inna, którą porzyciliśmy przed wyjazdem w jeszcze gorszym stanie zagospodarowania budowlanego niż naszą-własną .... bo na naszej przynajmniej badaczek budowlany stał i zielsko było o połowę niższe ... Przyjeżdżamy i ..... u sąsiadów kończą ogrodzenie stawiać (z podmórówką i siatką) oraz .... mają GOTOWE FUNDAMENTY !!! Złość nas ogarnęła, że my tacy opóźnieni (tylko w robotach budowlanych ... mam nadzieję) .... telefon, numer ... BB na linii : - Co się dzieje? Gdzie nasze FUNDAMENTY? - No, jeszcze nie ma .... - odpowiada spokojnie Bob - Ale miały być? U sąsiadów już są!!! - Ale u sąsiadów buduje firma XYZ i oni to pewnie się wprowadzą w grudniu ... tego roku .... i zapłacą 3 razy tyle co Pan .... - No, dobrze - mówię już nieco spokojniej - ale dlaczego nic nie robicie??? - No bo nie możemy - Nadzór Budowlany nie pozwala - musimy uzupełnić badania lekarskie, plany zabezpieczeń , kibelek itd..... - więc kiedy zaczniecie??? - za tydzień - wystękał BB Minął tydzień i ...... Dzwoni BB i mówi: - Nie zaczniemy w ten poniedziałek tylko w nastepny... - CO!!??!!?? - to moja reakcja - Na innej budowie wichura zerwała nam dach, musimy to załatać.... - No, cóż - dopust Boży ....- mówię a myślę: że też to właśnie mojego Boba musiało spotkać..... - Ale ogrodzimy działkę jeszcze teraz i przygotujemy się do startu. - mówi BB. - Super - odpowiadam już bez entuzjazmu. No i tak to jest z terminami - zawsze coś może się zawalić..... a człowiek musi być cierpliwy .... do czasu .... Ogordzenie rzeczywiście już jest więc rozumiem, że w poniedziałek ........ Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 10.08.2005 08:59 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 10 Sierpnia 2005 I tak to jest z poniedziałkami, że zwykle nikomu nie chce się w te dni pracować ... tak też było i u nas .... Ale .... ZACZĘŁO SIĘ ... w środę ... czyli dzisiaj ... Środa to dobry dzień ... naprawdę dobry .... z gruntu dobry .... Oto KOPARKA wgryzła się w NASZ grunt i .... KOPIE , KOPIE, KOPIE śliczne dołeczki pod fundamenty .... Drży cała z wysiłku ... a ja razem z nią ... choć dzieli mnie od niej około 10 km ... ale emocje ... Bob mówi, że ławy będą pewnie w poniedziałek gotowe .... 1:0 dla nas w walce z DOM(kiem) .... Rany Julek ... toż to naprawdę się dzieje - BUDUJĄ ... Dom wytyczono dzień wcześniej - bardzo sprawnie i niedrogo (600 PLN) ... co wynika chyba po trochu z faktu stałej współpracy na Linii z tym samym Geodetą .... Działka wygląda cudnie - taka równa, czysta, jakby tam wcale niczego nie planowano - tylko te kołeczki geodety psują ten idealny porządek ... Zerkamy sobie po cichutku na sąsiadującą budowę, tę co to wiecie - budowana była ino mig .... I.... Pusto . ... cicho .... bez ruchu .... Dowiedzielismy się, że .... UWAGA - roboty wstrzymane ... Tak, nasze zdziwienie było OGROMNE ... Toż oni dopiero ławice mają - nawet ścian fundamentowych nie postawili .... a ich kierownik twierdzi, że .... inwestorom KASY ZABRAKŁO ... No w to to ja nie uwierzę!!! Na tym etapie nie może zabraknąć kasy, prawda, że nie może? Ja tak sobie myślę, że oni chcą zrezygnować z tego wykonawcy ... nawet ToyToya zabrali z placu .... bo może za drogi ??? My mamy jedem WIELKI zysk z naszych kochanych sąsiadów, których nota bene nigdy na oczy nie widzieliśmy, a mianowicie - OGRODZENIE. Dzięki ich pośpiechowi mamy solidne ogrodzenie z lewej strony ..... ZACZĘŁO SIĘ ... jenny .... a Bob już mówi, że chce kasy na to i owo ... i co zrobić .... dać muszę .... choć w dołku ściska, to muszę ... ZACZĘŁO SIĘ .... Hurra ! Nareszcie .... Bo jak się zaczęło to się i kiedyś ... skończy .... a na to przecież czekamy najbardziej .... he, he No, ja mam nadzieję dotrwać w stanie używalności psycho-fizycznej do końca tego przedsięwzięcia nie wspominając nawet o kondycji finansowej ... Cóż, nie będę ukrywał, że jestem OPTYMISTĄ .... choć pragmatycznym .... więc BĘDZIE DOBRZE! .... Prawda??? j Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 12.08.2005 14:42 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Sierpnia 2005 ... ... ale się zalały .... no na chwilę z oka spuściłem ... a one się zalały .... aż po same brzegi .... ... te ławy, ach te ławy ... A jeszcze wczoraj były całkiem niezalane .... rzekłbym nawet, że ociupinkę zbyt wypróżnione były .... ... potem ubito w nich taki piaseczek, oj ładny był, jaśniutki taki był .... ... ale coby im (tym ławom) zbyt estetycznie nie było ... przecież to nie pokaz mody czy jakieś pret a porter .... to jeden chudziak je nawiedził .... nie dość, że mizerota taka - to do tego no. ... nieszczególnie urodziwy on ... no nie szczególnie .... jednym słowem Brad Pitt to on nie był .... taki on szary był i już .... No ale nieco te wypróżnione ławy zalał .... czyli już wczoraj zaczęły ... skubane jedne .... Ale potem to się jeszcze ratować chciały ... tak myślę, bo ... skumplowały się z jednym takim ... no całkiem jak spory druciak wyglądał .... nudny był, jak to u druciaków .... taki równoległy i symetryczny .... ...ale jaki agresywnie napalony był .... no, szatan nie kogut .... rzucił się na te ławy i za nic ... naprawdę ZA NIC nie chciał już z nich zleść .... (jak wieczorem odjeżdżałem to ciągle tam zalegał - napalony gość .... aż go poskręcał jeden Pan trochę ... może to jest metoda na takie silne napalenie ???) ... ja tam się w cudze związki nie wtrącam więc ... skoro ławy nie narzekały to co im miałem żałować ..... ....no ale gustu to one nie mają, co to to nie .... myślę ,że ten związek miał je ochronić (te ławy) przed totalnym stoczeniem się w zalanie .... ale nie pomogło .... .... dziś rano się zaczęło ... no mówię Wam, jak na weselu ..... .... ludzie ile można w siebie wlewać???? - jedna grucha, druga ..... kolejne .... toż to z rozpustą graniczy.... ... wlewały , wlewały, wlewały ...aż się ZALAŁY .... po same brzegi .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 05.11.2005 10:58 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Listopada 2005 Tytuł: A czas sobie płynie banalnym tik-tak ..... Od czasu pijaństwa ław minęło już duuużo czasu a wraz z nim wiele się zmieniło na naszym placu boju .... Ale po kolei .... Najpierw się zaczęły problemy z projektem ... tzn. nasz Bob oraz Wielki Nadzorca mieli stały problem: Projekt, który był wg ich własnych słów DOSKONAŁY z dnia na dzień ujawniał coraz to nowe mankamenty.... A to kreska nie jest taka jaka być powinna, a to wymiar na stronie x nie odpowiada wymiarowi na stornie y.... itd, itd, itd.... W penym momencie doszli do etapu, w którym już nie tylko architekt był winien ale i my - inwestorzy .... no bo wzieliśmy ten chłam..... Po kilku mocniejszych słowach połączonych z jednoznaczną zachętą do skupienia się na ROBOCIE a nie na DEBACIE na temat projektu sprawa tegoż ucichła a prace posunęły się do przodu.... Oto stanęły fundamenty (z bloczków) .... potem zaczęło się sypanie ziemi do środka .... i tu znowu ciekawostka.... Nasi budowniczy (coby sobie życie ułatwić) nasypali .... ale zapomnieli, że należy warstwowo ubijać Tak więc musieli biedacy .... wybierać nazad i ubujać każdą wsypaną warstwę przy pomocy takiego specjalnego skoczka.... myślę, że ja to bym nerwicy przy tym dostał ..... Ale się udało ..... i zalewano nasz POZIOM ZERO..... równiutko, głaciutko .... Acha w międzyczasie RURY kanalizacji odpływowej założono .... No i pojawił się taki LOTNISKOWIEC .... wydawał się ogromniasty.... wpadliśmy trochę w panikę CO MY ROBIMY ???? !!!! ???? Parę tygodni później te wątpliwości nas opóściły jak ręką odjął ... za sprawą naszych sąsiadów-gigantów.... Oto ich domek ... po zalaniu stanu ZERO - okazał się być 2 razy większy od naszego .... poczuliśmy się jak kurnik przy pałacu .... ale też ulga duża na nas zstąpiła ... Jednak chyba nie przeginamy .... robimy tak po ludzku, w normie dla normy ogólnobudującej ..... Jak ten Zerostan się ustalił to zaczęli stawiać MURY ... z porothermu (30) .... Muszę przyznać, że był to jeden z tych najmilszych etapów - bo nie wywoływał żadnych emocji negatywnych ... przeciwnie tyle przy tym było radości, gdy człowiek widział JAK MU ROŚNIE..... ROSNĄ .... Problemy niejakie zaczęły się przy nadprożach nadokiennych .... oto zażyczyliśmy sobie takie rolety coby się chowały i nie były widoczne..... ale jak to ze ln em bywa ..... komunikacja to wielki skarb.... Nasz Wielki Nadzorca wymyślił nam rolokasety ... my w te dyrdy je zamówiliśmy, dalismy zaliczkę .... i poprosiliśmy Pana Roleciarza coby sobie dokładnie wymiary na budowie wymierzył .... Pan Roleciarz - przyemiły gość z dużą dozą humoru i cierpliwości .... odkrył mimochodem, że tam się nie da rolokaset założyć ... a jedynie skrzynki nadprożowe (Leier) .... ... no i odkręcanie zamówienia, wnioski i petycje .... urażony Wielki Nadzorca, który nie mógł przeżyć, że MY ŚMIEMY MU ZARZUCAĆ ... BŁĄD ... ... ale jakoś się udało ..... skrzynki (oczywiście z opóźnieniem bo zamawiane na łapu capu) przyjechały z Malborka i robota potoczyłą się dalej .... .... A potem był STROP .... też piekny .... najpierw nad garażem, potem nad resztą domu ..... obstemplowali go od środka, że trudno było się po domu poruszać ..... Ale jakie to fajne uczucie - mieć własny DACH nad głową ..... nawet z tym lasem drągów wokół siebie .... Dopiero teraz było widać jak będą wyglądać nasze pomieszczenia: kuchnia, salon, gabinet, wiatrołap, garderoba itd, itd ..... Dzięki temu można było podjąć decyzję o pewnych zmianach .... oto zamurowaliśmy jedne drzwi .... takie boczne wyjście na taras ..... było tego zdecydowanie za dużo ..... bez nich jest LEPIEJ ..... .... cdn...... jak znajdę czas i wenę ..... bo później to już wiele nerwów .... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Jacek69 14.01.2006 16:22 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 14 Stycznia 2006 Ahoj! Dodałem Album w podpisie - kto chętny ... zapraszam do zerknięcia na kilka fotek J Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.