Martka 23.04.2005 18:24 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 23 Kwietnia 2005 Dzięki Luśce mogę zamieścić aktualne zdjęcia mojego domku zastropowanego To widok z przodu. Widać również zaczątki drogi (taaak, to ten gruzowy bałagan wkrótce będzie moją przydziałkową drogą) http://foto.onet.pl/upload/47/34/_460217_n.jpg Tu widok od podwórka. Z domku wystają zbrojenia, zwane przez panów żołnierzykami, które szef ekipy miał pomysł zalać później betonem gotowym i był bardzo rozczarowany, gdy powiedziałam, że nie, nie będziemy zamawiąc gruchy z pół metra betonu w środku. Usiłował mnie nawet przekonać, że jego chłopaki nie umieją zrobić dobrego betonu. Puściłam mimo uszu i odmówiłam wołania gruchy z betoniarni. Chyba, ze zapłacą za transport i pompę. Poskutkowało. http://foto.onet.pl/upload/3/70/_460218_n.jpg A to ja. Zdjęcie umieszczam dlatego, że mam nadzieję, iż widzicie na nim dokładnie tak samo niewiele jak ja http://foto.onet.pl/upload/36/25/_460219_n.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 25.04.2005 08:09 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Kwietnia 2005 Szukaliście kiedyś klinkieru mając w pamięci kolor dachówki? Ja robiłam to dziś od 7 rano. Dachówka będzie jasnobrązowa, ale jansobrązowy klinkier jest dużo bardziej brązowy niż jansobrązowa dachówka.Z kolei klinkier czerwony jest zdecydowanie za mało brązowy. O ile oczywiście pamięć koloru dachówki mnie nie zawodzi. nie wiem jak to wszystko będzie wygladało, ale zdecydowałam się pójść na kompromis i wybrałam taką trochę pomazaną. Trochę brązu brązu trochę brazowej czerwieni i trochę czerwieni czerwieni. Najwyżej otynkuję klinkier Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 27.04.2005 21:17 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 27 Kwietnia 2005 Dziś pojawiłam sięna budowie pierwszy raz od soboty. wysłali mnie służbowo do Poznania i pozostało mi tylko rozmyślac jak panowie murują. Im dłużej daleko, tym obraz pięknie wymurowanych ścian stawał się dokładniejszy.W rezultacie jechałam na działkę pewna, że już jest wymurowana caaała góra. No i trochesię przeliczyłam. Jest ściana szytowa i jeszcze jest ściana kolankowa i betonowe słupki ukręcone przez panów. Teraz podobna ma iśc szybciej, ale nic. Ma być porządnie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 06.05.2005 18:28 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 6 Maja 2005 Znów mam topiel na działce. Mam tez przerwę - panowie wyjeżdżali z zamiarem powrotu w środę, 04.maja, ale zostają do poniedziałku, może wtorku Coś MS źle wyliczył czas na 5-6 tygodni, bo dziś mija miesiąc, a ja mam nieskończone murowanie poddasza. Po powrocie zostanie im półtora terminowego tygodnia na dokończenie murowania, więźbę i pokrycie dachowe. Trochę chyba będą musieli mi dopłacic. A co. Zostawili Budrysa. Budrys to takie ich popychadełko - nosi zaprawę, podaje cegły, narzędzia itd. Ku mojemu zdziwieniu, które dokonało sie wczoraj Budrys nigdy nie ma zamiaru uczyć sie murowac, bo kręcenie zaprawy mu się podoba. Ponadto Budrys, nudząc się, robi całkiem pożyteczne rzeczy - np porządek na mojej działce, zbicie stolika z belek itd. I pilnuje. Przyznam, że moje obawy o chłopaku spadającym z murów, bo mu się po pijaku zachciało łazic po nowym domku okazały sie całkiem bezpodstawne. Chłopaczek jest w sumie fajny. Dziś w ramach nagrody za posprzątanie zawiozłam mu papierosy i ciasto drożdżowe i piwo ŻUBR sztuk dwie. We wtorek będę miała gotowy projekt kuchni mojej wymarzonej. Wiem, ze wcześnie, ale oprócz wszystkich męskich rzeczy, o których musze myślec (np niedawno dowiedziałam się, ze kotwy śa potrzebne i muszą być i jak wyglądają), rzecz kobieca jest świetnym antidotum na budowlane smutki. Poza tym jak przyjdzie hydraulik, to będzie od razu wiedział gdzie jakie rurki zostawic, a ja wreszcie zobaczę wizualizację i będzie super. Koncept na dach też sie zmienił. Zamkną mnie kiedyś za to kombinowanie, ale hm... cóz poradzę, że żądza ominięcia podatku vat w wys 22% jest u mnie wielka. Nie będzie więc Rupp, tylko Koramic pewnie. Okaże się jutro jak zobaczę wycenę. Ochrzaniłam tez pana Dachowca, bo koniecznie chciał mi sprzedać rynny "dobrej firmy" (jakaś na literke L, ale nie pomnę nazwy.) Nawet nie chciał rozmawiac o tańszych bo te sa najlepsze. -Ale jak to najlepsze, czym się wyrózniają -To po prostu dobra firma -A od jakiej lepsza? -Od każdej -A jak lepsza? -No lepsza -ale czym się wyróznia oprócz ceny?!!! -no jest dobra -a inne są złe? -nie tak dobre jak ta -a macie reklamacje na inne? -nie, ale te sa lepsze Rozmowa ciągnęła sie jeszcze trochę, ale pan cały czas naduzywał słowa "lepsza". Chyba, ze w przytoczonym dialogu jest zawarta jakaś konkretna informacja, której ja, w mojej ignorancji po propstu nie zauważam. Jeśli więc widzicie konkret - prooszę ratujcie Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 09.05.2005 19:53 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 9 Maja 2005 Wracają jutro rano. Podobno do mojej ekipy ma dołączyć ktoś jeszcze. Dziś pojechałam obejrzec dobytek i sprawdzić czy Budrys zyje Dzwoniąc rano pytałam czy czegoś mu nie potrzeba, ale prosił tylko o papierosy fajranty czarne i plastifikator na jutro. Zamówienie na działkę dostarczyłam, ale Budrys coś markotny. Że zrobi kawę nie proponuje, a zawsze to robił. Za to chodzi i chce o coś spytac a sie wstydzi. Ponieważ chłopczyna, którego życiową ambicją jest mieszanie zaprawy az nazbyt przypomina mi mojego brata, doszłam do wniosku, ze pewnie albo za całą kasę kupił piwska albo raz a dobrze kupił sobie wódeczki i nie ma kawy. Rzeczywistośc okazał siejeszcze fajniejsza. Wódeczki były dwie, bo nudno i co tu robić. Posprzątał przecież, stolik zbił, deski poukładał dobytku dopilnował a tu czasu tyle... Budrys więc nie miał nawet na chleb i głupol jeden zamiast powiedzieć ze potrzebuje, to chciał tylko papierosy. Fajranty czarne. Nakarmiłam głuptasa. Chłop to jednak zupełnie inny gatunek. No nic. Dwa tygodnie temu lalismy strop jak juz pisałam i wyglądało to tak: ekipa na stropie a ja ba betoniarce http://foto.onet.pl/upload/23/31/_471623_n.jpg Lejeeemy : http://foto.onet.pl/upload/29/22/_471613_n.jpg No i kwiatki przyczepione do zalanego stropu, które trzeba było "podlać" http://foto.onet.pl/upload/48/32/_471617_n.jpg Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 12.05.2005 07:15 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 12 Maja 2005 Rany, jak mi się nie chce pracować. Ale: Kupiłam dach. Niech będzie pochwalony Statek. Tak bardzo bardzo mi sięwydawało, że można taniej. Tak mocno myślałam, że taniej da się tylko bez vat i trzeba to wtedy przywieźć co daleka daleka. A tu proszę. Promocja na Koramic czerwień naturalna i mam mój daszek w brutto tak jak inni chcieli netto. Z gwarancją, fakturą (to pierwsza faktura na mojej budowie ) i bez kłopotu. Pani od kuchni za to rozczarowała mnie strasznie. Chciałam śliczną, sielską kuchnię murowaną. Projekt pokazuje murowana tylko przy kuchence, a reszta zwykła do bólu i ma szyby. Podobno one rozjaśniają, coś sięotwiera kolorami a coś zamyka jak szyb nie ma. Przyznam, że nie rozumiem na czym owo zamykanie i otwieranie polega, drzwi przecież są cały czas zamknięte. Projekt kuchni zrobię sama. Ta pani nie będzie wkładała mi mebli takich, jakie jej sie podobają, bo coś jej się nie otwiera. Może i prezentuję pewien rodzaj ignoracji, lub architektonicznego bezguścia, ale mam to w nosie. To ja będę na tę kuchnię patrzyła przez długi czas. I to mnie się ma podobać. Wczoraj tak nie nagadałam jej, tylko oznajmiłam, że nie ma klimatu i że takiej nie chcę Koniec i kropka. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 16.05.2005 18:10 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 16 Maja 2005 Moi panowie cośsienie spisują. Dziś zbudowali może 1,5 metra komina, może docięli jakieśdrewno na więźbę, ale jest tego niewiele. Przyznam, że nawet sie ucieszyłam, bo dostawa dachówki ciut się opóźni i akurat się wyrobią do piątku. Zadzwoniłam do MS, czy na pewno piątek starczy - MS jest teraz na budowie w Otwocku, więc u mnie bywa rzadziej i stąd pewnie robota idzie baaardzo spokojnie. No i MS: Jak to na piątek, jak to tylko komin? jutro będzie i ich pogoni. Zobaczymy... Dach ma 190 metrów. Został im jeden szczyt, zrobienie łat, rozłożenie folii, przybicie kontrłat, wymurowanie 2 metrów jednego komina do poziomu kalenicy i pomurowanie dwóch z klinkieru nad dachem. Do tego obróbka blacharska. Zważywszy, że jeden komin czterech ludzi robi teraz cały dzień, to na szybki koniec wg mnie się nie zanosi. I ten jeden jedyny raz chciałabym, żeby tempo prac tak własnie szło, tylko trochę mnie wkurza, że jeden muruje, drugi mierzy to co pierwszy wymurował, trzeci mierzy drewno, a czwarty jest na zawołanie trzech poprzednich. W zasadzie to prawie jest przestój Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 17.05.2005 21:44 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 17 Maja 2005 Nie byłam dziś na budowie.Za to MS był. MS mnie straszy. Kazał siezapewnić, że dachówki, które przyjadą w piąek będa dokładnie takie jak te, które dałam im do rozmierzenia. Co do milimetra.Bo zdarza sie ponoć, że są różne (inna tasma produkcyjna czy dostawa), a oni ołacą dach i będą potem musieli wszystko zrywać. Skąd ja mam wiedzieć czy będą identyczne. MS buduje 15 lat w okolicach Wawy, widział coś takiego raz.I nastraszył mnie.Jak ja mam teraz zasnąć do piątku? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 19.05.2005 20:14 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Maja 2005 Słuchajcie. Ja na prawdę zaczynam mieć na budowie przestój. Wiem, że pogoda niefajna, deszcz kapie na głowy itd, że nie byłam na budowie od poniedziałku. Ale nie da się ukryć, że MS nie był zachwcony, ze dachówka przyjedzie w piątek, bo za późno, bo oni ołacą, a jak cos będzie źle to jak to zerwać. Spodziewałam się więc, że dziś przyjadę i zastanę juz wszystko zrobione i murarzy oczekujących niecierpliwie na dachówkę Koramic L15. Niemiecką. Czerwień naturalna. Tymczasem domurowali jeden komin do kalenicy, dobili resztę krokiew, zaczęli murowac jeden z kominów ceglą klinkierową, a w czasie deszczy pocięli blachę. Tyle przez trzy dni zrobiły cztery osoby. Dwa z tych dni były deszczowe. Nie wiem, czy jestem niesprawiedliwa - ja bym nie chciała pracowac na dworze gdy mi kapie na głowe, ale hm... chciałabym już wołać pana bankowca o nastepną transzę, umówic po kolei elektryka, hydraulika, tynkarzy i wylewkarzy i zostawić na miesiac żeby wyschło. Myslałam, ze sieuda przed rozpoczęciem nowej pracy, ale na pewno nie da rady, a co siebędzie ze mną działo po 01.06 nie wiem. Głową muru nie przebiję. Trudno. Obiecałam zdjęcia... Zaczynam jednak zauważać, ze zamiast dokumentacji budowy robi mi sie studium murarzy Oto oni: Osławiony Budrys podaje krokwie. http://foto.onet.pl/upload/5/76/_500509_n.jpg Tu pan Zdzisław na chwile przed zeskokiem na krawędź deski, która to deska bezczelnie sie podniosła drugim końcem i uderzywszy pana Zdzisława spadła razem z nim. Daleko nie mieli - tylko na podłoge jakies 1,5 metra. Deska cała, a pan Zdzisław, gdyby ominąć brzydkie wyrazy nawet nie pisnął. http://foto.onet.pl/upload/10/58/_500512_n.jpg To więźba od strony łazienki. moja łazienka jest wielka i podobała się Nulli http://foto.onet.pl/upload/47/49/_477327_n.jpg A to widok od frontu http://foto.onet.pl/upload/13/30/_500513_n.jpg To stan z soboty. Zamierzam zastrzelić ich wszystkich, jesli więźba będzie widoczna jeszcze w tę sobotę. O! Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 22.05.2005 20:57 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 22 Maja 2005 Tak ostatnio skrzydła mi trochę opadły i aż sienie chce pisać.Póki pojawiały się problemy, które szybko rozwiązywałam, to tylko popychało do działania.Teraz ciągle wydaje mi sie, że się nic nie dzieje.No nie, nie wydaje mi się.Nic się nie dzieje.Ekipa olewa sprawę, bo MS ma drugą budowe pod Otwockiem i przyjeżdża rzadko.Robią powoli.W sobotę pierwszy raz trafił mnie szlag - pierwszy raz bowiem przyjechałam około godziny 14, a cała trupa siedziała w przyczepie. od rana wymurowali 3 warstwy cegieł na drugim kominie.Fakt, od razu ruszyli do roboty jak tylko mnie zobaczyli.Tylko ja nie mam czasu tak jak w sobotę codziennie rozłozyć sobie kocyka na działce, włączyć laptopa i nie zważając na świecące w ekran słoneczko pracować.Nie pisałam wszystkiego wczoraj, bo czekałam aż mi złośc przejdzie.Panowie murarze mieli bowiem czelność zadzwonić do mnie i spytać, czy oblewamy wiechę.Nie mam nic przeciwko oblewaniu - co etap kombinują jakieś kwiatki i przyczepiają - oblewanie było. Moja naiwna dusza myślała, ze robota będzie skończona tak jak obiecali.Niestety. W sobote o zmroku jeszcze pofatygowałam sie na działkę. Myslę sobie, może widzieli że jestem wkurzona i skończyli.PudłoDwóch murarzy przez cały piekny słonenczy dzień zbudowało 7 warstw klinkierowego komina.Zostały im do końca trzy.Gdyby nie obijali sie z rana, czego oczywiście nie moge udowadnić bo mnie tam nie było, to zapewne by skończyli.Nic to Baśka...Jutro czeka mnie przeprawa z MS.O ile złość mi nie przejdzie.AAA nie napisałam jeszcze, że ów MS zabrał w piątek rano siebie i jednego z murarzy oczywiście bez uzgodnienia ze mną, bo po co i pojechali do domu.Mają komunię dzieci.Nie jestem zołzą i rozumiem, ze w takiej chwili chce siębyć z rodziną, ale do diabła chociaż słowo należałoby powiedzieć. W sumie nie powiedział, że wróci w poniedziałek.Może jeszcze jutro go nie będzie. Z humorystycznych rzeczy, bo nie da sie ukryc, że i takie są kazali mi do dachu kupic tasmę dwustronnie klejącą, klamry do gąsiorów i coś jeszcze do tych gąsiorów, o czym zapomniałam wle wiem że miało być 3,5/7.Pewnie jakieś wkręty.W każdym razie MS powiedział, że dobra taśma taka jaka ma być kosztuje co najmniej 40 PLN. Nie wiem gdzie się taką kupuje, bo póki co ja znalazłam w OBI za 18 i to jest najdroższa. Z tym, że pisało do wykładzin, a nie do folii dachowej, więc nie kupiłam.W hurtowni patrzyli na mnie jak na wariata (szkoda, ze nie robiłam zdjęc min tych państwa), bo nie chciałam folii za 6, bo majster powiedział, że ma byćza 40 i jeszcze poprosze takie coś do gąsiorów co ma 3,5/7.Nie zgadli co to ma byc. Trudno.Jutro muszę się jeszcze wybrać do Statka, bo nie uzgodniliśmy co z popękanymi dachówkami - może on coś poradzi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 24.05.2005 19:25 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Maja 2005 Coś się rusza. Powoli. Zakończenie pracy w mojej firmie wiąże się z siedzeniem w niej do późnego wieczora, poza tym dzis dowiedziałam się, że zorganizowano mi również długi weekend, bo "warto byłoby jeszcze to zrobić, bo zanim nowa osoba przyjdzie, to zginiemy" No nic. Wylądowałam na działce około 20.15. Samochód MS stoi, więc wrócili - dobre i to. Wszyscy już w przyczepie, a że nastrój jest ciut wojenny to nikt nie wyszedł. Ostatnie dwa bezdeszczowe dni zaowocowały następująco: 1) domurowane brakujące 3 warstwy klinkieru na kominie. 2) ofoliowana i ołacona jedna połać dachu 3) ona też obita blachą i z doczepionymi rynnami. 4) rozłożone 7 dachówek chyba na próbę. Tyle. Nie wiem czy to dużo, ale mi i tak się ciagle wydaje, że niewiele. Dziś anielską cierpliwością wykazał się Statek. Bezczelnie korzystając z podanego niegdyś telefonu komórkowego zadzwoniłam doń około 21 zmartwiona, ze na każdej dachówce są rysy. Statek cierpliwie wytłumaczył, że na czerwieni naturalnej to tak jest, że po deszczu znikną, że to nie angoba itd. Potem dopiero pomyślałam, ze gdyby każdy klient wydzwaniał z pierdołami około 21, to Statek szybko rozwiązałby umowę z pewnym operatorem telefonii komórkowej No nic. Mocy trochewróciło, więc zanim ucieknie zabiore sieza organizowanie prac poszczególnych ekip (elektryk, hydraulik - podłogówka, tynkarz, wylewkarz) jedna za druga. Strach się bać. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 24.05.2005 21:07 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 24 Maja 2005 Ojej, Zapomniałam napisac, że do mojej Księgi Wieczystej została wreszcie wpisana hipoteka i dziś udałam się do sądu po odpis.Wiem, ze nie bardzo jest być z czego dumnym - dług na ziemi na tyle lat to w końcu kula u nogi, a nie powód do radości.Ja natomiast jestem tak zadowolona z posiadania własnej KW, ze drobiazg w postaci obciażenia kilkudziesięcioma tysiącami CHF wcale mi nie przeszkadza. Wizyta w sądzie nie powinna być przygodą, ale... Urwawszy się z pracy popędziłam co 100 koni mechanicznych wyskoczy do warszawskiej hipoteki. Ponieważ ostatnio byłam tam w listopadzie, gdy trwał remont nie byłam przygotowana na sceny rodem z nie przymierzając lotniska Okęcie.Zaparkowawszy auto, nie uiściwszy opłaty parkingowej wpadłam do budynku sądu. Nie ukrywam, że spieszyłam się mocno. Otwieram drzwi, zaplatuję się w jakąś koszmarną kotarę, a po uwolnieniu zmierzam wprost przed siebie.Nagle dogania mnie pan w mundurze, bierze pod ramię (nie pytając o zgodę) i mówi "GDZIE?!"Co za głupie pytanie. No gdzie może iśc człowiek który już tu jest?! Okazało się, iż po wyplątaniu się z kotary powinnam wpaśc wprost do brami lotniskowej, która to bramka miała sprawdzić, czy nie wnoszę bomby. Bardziej chybionej inwestycji to ja w zyciu nie widziałam. Kazali odłożyć torebkę i telefon (tego przez bramkę w ogóle nie przepuścili), a gdy piszczałam nadal (zawsze piszczę, w każdej bramce lotniskowej), pan przejechał po mnie takim detektorem. Detektor zapiszczał przy wisiorku i pan odpuścił sobie dalsze przejeżdżanie.A mogłam mieć bombę w torebce, w telefonie, w długopisie, w majtkach, w staniku czy w butach. Co za głupota. Poza tym, czy my aby nie powinnyśmy się domagać damskiego strażnika w tym sądzie? W końcu, jeśli ta inwestycja ma mieć sens( moim zdaniem nigdy go nie będzie miała), to przy każdym piszczeniu powino byc dokonane rytualne obmacanie - tak dla pewności, ze nic się nie wnosi. Nie mam oczywiście pretensji, że pan mnie nie "obmacał", ale cała sytuacja jest co najmniej dziwna. Może jakies gazety już o tym pisały, a że ja nie czytam gazet, to nie wiem.W każdym razie naszych ksiąg wieczystych strzeże dwóch strażników niezbyt miłych, bramka lotniskowa itd.Jesli macie zamiar wnieśc niebezpieczne narzędzie - polecam wnieśc je w torebce, lub aktówce lub co tam nosicie, bo panowie widać uważają, ze nikt nie jest tak bezczelny żeby bombę wnieść w torbie. No dobra, to przy wejściu.Po wypuszczeniu przez panów ochroniarzy, uiściłam (tu nie miałam wyjścia) opłatę za odpis i przygotowana na spotkanie z niesympatyczną panią, której zasób słownictwa w listopadzie jeszcze ograniczał sie do "nie wiem", "bo tak jest" i "nie" ustawiłam sięw kolejce do pokoju, w którym wydaje się odpisy. Poprzednio na odpis miałam czekac 11 dni, co przedłuzyło siędo 21, bo księgi "pojechały do Góry Kalwarii". Przygotowana byłam własnie na tak długi termin a tutaj... Za biurkiem siedzi dokładnie ta sama pani, z tą samą miną wskazujaca, ze albo ona zaraz mnie uderzy, albo ja zamordowałam jej ulubionego kota, pani ruszająca się w tym samym ślimaczym tempie, której twarz chyba nie umie wykrzywić się w uśmiechu, a mięsnie gałki ocznej są chyba przepracowane od wiecznego niecierpliwego wywracania oczyma. Ale też ta sama pani wzbogaciła swoje słownictwo o "proszę usiąść", "co ma być", "poprosze dowód osobisty" i "tak" - to odpowiedź na pytanie czy moze być prawo jazdy. Ostatnio bowiem nie ryzykuje pokazywania dowodu, odkad pani w Medicoverze nie chciała mnie wpuścić na wizytę, bo na zdjęciu jest ktoś inny.Owa smutna pani zapisawszy co ma byc kazała mi.. uwaga... usiąść na korytarzu i poczekać.Po 5 minutach podpieczetowany i ciepluki jeszcze odpis miałam w rekach.Pani nadal się nie uśmiechnęła.Szkoda Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 25.05.2005 19:23 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 25 Maja 2005 Pojechałam dziś na budowę pełna niemiłych uczuc i obaw jak będzie wygladało moje spotkanie z murarzami. Dziś znalazłam się tam jeszcze za jasna, gdy własnie schodzili z dachu. Cała drogę rozmyślałam co im powiem, jak się zachowam, co oni powiedzą, czy dojdzie do jakiejś scysji nei daj Boże. No ogólnie trzęsłam portkami, bo nie cierpie ani się kłócić, a złość przeszła mi już dawno ustepujac miejsca rezygnacji. No nie, to nie znaczy, że ja się nie kłócę, wręcz bywam bardzo kłótliwa, ale zawsze na końcu kłótni powinna byc zgoda, bo to ja mam rację Na działce faktycznie atmosfera gęsta, że siekierę mozna zwiesić. Szefa nie ma. Sama ekipa (bez pana Piotra, który wyjechał w piątek i jeszcze nie dotarł). Przywitałam sie z wydawało mi się groźną i stanowcza miną. Zachowuję w końcu dystans. Mają wiedzieć, że nie ma ze mną żartów. No i cóż... Moja silna wola, nieprzejednana postawa i wszystkie inne dyrdymały pierzchły, gdy podszedł pan Zdzisław i... "No my chcieli po nasymu pania przeprosić, ze my nie pracowali i ze my dzwonili i teroz chcymy wiedziec, cy przeprosiny przyjete". O rany, jak dobrze Widocznie moje niezadowolenie faktycznie dało im się we znaki. Jasne, ze przyjęłam przeprosiny, o czym upewniali się jeszcze kilka razy. I mam nadzieje, że się nie dowiedzą, że jeszcze wczoraj byłam prawie gotowa przepraszac ich, byle tylko wzieli się do roboty. A co do roboty - pokryte 40% jednej połaci dachu. W piątek skończą i zaczną drugą. W poniedziałek ma być koniec. Chyba umrę Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 30.05.2005 06:53 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Maja 2005 Thanks to The Whispers... ...i ich wczorajszej wizycie, mogę pokazać aktualny stan mojego domku. To widok ze świeżo usypanej drogi http://foto.onet.pl/upload/41/40/_482310_n.jpg A to widoczne jeszcze wczoraj łaty http://foto.onet.pl/upload/31/97/_482309_n.jpg, które mają zniknąć dziś. Dziś panowie maja również zamontować wyłaz i okna dachowe Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 30.05.2005 21:17 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 30 Maja 2005 Facet, to choćbyś i 1000 razy powtarzał to się nie nauczy co to telefon i w jakich sytuacjach nalezy go użyć. Zjawiłam się dziś, tradycyjnie późno. Pracowałam. W końcu trza sie rozliczyć z MS w tym tygodniu. Trza jakąs kasę więc zarobić. Panowie siedza na dachu. Odpoczywają - nie ma sięco dziwić, upał. Na pytanie" Jak tam" odpowiadaja oczywiście, że "doooobrze" A na pytanie czy wszystko maja odpowiadaja "no tego broknie jakies 4 dachówki na bokach bo sum potłuczone i tokich blasek pod gąsiory tys broknie" 19.30 i ja mam znaleźc do jutra dachówki. Cztery, boczne, L15 czerwień naturalna. I blaszki. Blaszki podnoc miały byćw marketach budowlanych. Wytłumaczli mi o co idzie, podobnie wygięta blaszkę dali do ręki i pojechałam pytać do Leroya Pan w Leroyu pamiętał mnie od ostatniego razu kiedy to szukałam czegoś co ma 3,5 na 7, ale nie zdążył uciec. Cóż z tego, skoro zobaczywszy przygotowaną przez murarzy pomoc naukową usmiał się i powiedział, że kieeedyś to oni to mieli, a teraz to nie. no nic - jedziemy do OBI powtórzyć proces. Po drodze panowie dzwonią , ze jeśli jeszcze tych blaszek nie kupiłam to oni właśnie znaleźli w gąsiorach zapakowane. Ufff, to tylko te dachówki. A, zapomniałam napisac, że jutro mam dzień bezsamochodowy i nie mam pojęcia jakim cudem brakujące dachówki znajdą sie na działce nawet jeśli męczony przeze mnie Statek (bo oczywiście znów nie zważając na godzinę zadzwoniłam do niego) je zdobędzie. Darowałam sobie wykład na temat zastosowań telefonu komórkowego i smętnie zwiesiwszy głowę czekam jutra. Bo wyprowadzają się w środę rano. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 31.05.2005 20:43 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 31 Maja 2005 Luśka z Whisperem byli dziś u mnie na działce.Mnie nie było, nie mam auta ;( Ale Luska przysłała zdjęcie z zamontowanym oknem dachowym. Oto ono: http://foto.onet.pl/upload/37/60/_483521_n.jpg Jutro ide do nowej pracy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 01.06.2005 20:21 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 1 Czerwca 2005 Bardzo dziękuję wszystkim za troskę o moje samopoczucie w robocie. Dzień męczący, nerwowy i owocny. Męczący w pracy. a nerwowy, cóż... Zabrakło 4 dachówek narożnych, tzn były potłuczone i reklamowałam, a tu do Statka przyjechały zamiast wypisanych na fakturze 4 lewych - 4 prawe. Luska biedna, jako, ze ja w pracy, nowej ( nie wypada w pierwszym dniu zwalniać się, bo dachówki) pofatygowała się na moją budowę, żeby powiedziec panom, ze dachówki nie przyjadą. Panowie już pojechali. Nawet się z nimi nie widziałam - wrócą w piątek na chwilę, założyć dachówki, po które jadę ja. Mam peugeota 307. Złotego . Smutno będzie bez nich trochę. Spotkałam się z panem od pomp ciepła. Dobre wrażenie wywarł na mnie. Sam się dopominał o kontakt, dopytywał, czy zrozumiałam, o co tam chodzi (tu musiałam troche skłamać) Mówi, że jak znajdę pompe tańszą niż jego, to on obniża cenę. Rezolutnie więc zaproponowałam, że on niech obniży, a ja nie będę szukać Trzeba nad nim jeszcze popracować - na pewno będzie łatwiej niż nad ministrem finansów od akcyzy. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 02.06.2005 20:16 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Czerwca 2005 Pusto na mojej budowie. Jakaś taka dekadencja mnie ogarnęła jak dziś tam zajechałam. Nie ma przyczepy, nie ma marudy Zdzicha, nie ma Budrysa. Cicho, spokojnie, smutno trochę. Bałaganu tez ciut zostało, ale będą jeszcze zbijac schodki prowizoryczne, co by goście mieli jak oglądac górę, to sprzątną. Jutro wrócą ułożyć dachówki, które dziś przywiozłam. Niefajnie w końcu z tymi dachówkami. Pojechałam dziś zabrać te dobre, okazło się, że dobre oni mi dadzą, ale musze za nie najpierw zapłacić, a rozliczę się tam, gdzie kupiłam dach. Spanikowałam bo nie miałam grosza przy duszy, ale na szczęście sklep w Koniku Nowym miał terminal do kart. Ja albo jestem przewrażliwiona i ostatnio ciut zbyt nerwowa, ale całą sprawa średnio mi sie podoba. Najpierw po zgłoszeniu, że dachówki sa potłuczone była mowa, że na reklamację jest 1 dzień od daty zakupu , a u mnie minęło już kilka. (o jednodniowym terminie na zgłoszenie reklamacji oczywiście nikt przy zakupie nie wspomniał) Po moim krótkim proteście Statek wypisał papiery reklamacyjne i czekamy na dachówkę. Miała przyjechac we wtorek - kierowca miał obsuwę, nie dojechała. W środę Luśka wyrażając chęć pomocy pojechała - przywieźli prawe zamiast lewych. Gdy w końcu stwierdziłam, ze sama je sobie przywiozę obawiając się, ze na kolejny transport z Konika będę znowu czekała - okazało się, że mimo, ze hurtownia popełniła błąd, mimo, że ja jadę taki kawał o nieludzkiej porze, żeby zdażyc przed pracą, musze sobie sama za dachówki zapłacic, a jak chcę odzyskac pieniądze, to mam jechac tam, gdzie kupowałam cały dach, bo nie jestem klientem w Koniku tylko w Warszawie. To nie jest duża kwota, jakieś 78 PLN, ale hm... nie podoba mi się to i już. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 02.06.2005 20:18 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 2 Czerwca 2005 Czy spod okna dachowego zawsze musi byćwypuszczona folia na dachówki? Średnio mi sięto podoba, ale śąsiedzi też tak mają... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Martka 05.06.2005 18:43 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 5 Czerwca 2005 Nosiłam sięz zamiarem opisania dzisiejszego grilla u Whisperów.Uznałam jednak, ze sam Whisper zrobi to na pewno lepiej odpowiednio budując nastrój i emocje.Ja natomiast dodam, iż zaraz po grillu na swojej działeczce i w moim Krzemyku miałam przyjemnośc gościć Jagnięta + psa, Maluszki + psa, Goomisię + Jacq no i Whisperów.Bardzo mocno dziękuję za wizytę i oczywiście zapraszam ponownie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.