Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Dziennik Martki


Recommended Posts

Dziś przejechałam się na działkę, aby spotkać się z Panem Hudraulikiem.

Wiem, że założenie rur nie wymaga aż spotkania, ja jednak chciałam, aby pan ów wycenił mi ogrzewanie ścienne, jako, że podłogówka przy drewnie odpada.

Pisałam wcześniej do niego maila pytając, czy robił juz takie ogrzewanie. I tu historię nalezałoby podzielić na dwa wątki (pisze za siebie, myśli Pana Hydraulika tylko się domyślam)

Pan Hydraulik czytając mojego maila zapewne pomyślał : Co za dziwna kobieta, czy ona widziała kiedyś hydraulika, który ogrzewania ściennego nie robił? I czem prędzej przesłał mi maila, że zaprasza do biura z planami.

Otrzymawszy właśnie takiego maila myslę sobie ja: O kurcze, to musi być dobry fachowiec - tak od razu zaprasza, pewnie z 1000 takich ogrzewań zrobił.

Umówiliśmy się w rezultacie nie w biurze a na działce. Pan grzecznie zapytał co mam na myśli mówiąc pompa ciepła :-?, ja mu grzecznie zreferowałam, on oparł że wie już o co chodzi, po czym rozpoczeła się krótka rozmowa, podczas której pan odradzał mi ogrzewanie podłogowe jeśli chce drewno.

Wiem, ze nie podłogowe zwłaszcza jesli chcę grube dechy, przy cienkich by działało, ale prosze pana ja chcę zeby pan mi zrobił ścienne, a na dzis określił koszt.

Koszt, to normalnie - rzecze Pan - około 80 PLN za grzejnik.

Ale ja nie chcę grzejników

A co?

Ogrzewanie ścienne

?!

To to samo co na podłodze, tylko położone na ścianach w innych rurkach i gęściej.

 

Ot, taka sobie zabawne nieporozumienie :) - w każdym razie przejechałam sie do Baszkówki bezinteresownie:) Pan też. Pooddychał przynajmniej świeżym powietrzem :)

 

A teraz retrospekcja.

niestety na zadnym ze zdjęć nie ma łazienki. Są jednak inne atrakcje. A oto i one:

 

W niedzielę 29 maja, jak już Whisper pięknie pisał odbył się grill w Whisperówce. Zaraz po grillu grupa w składzie Whisperki, Nullowie i ja udała się do Baszkówki w celu przerzedzenia zasobów paraleśnych.

Nie niszczymy jednak zieleni. Dwie brzózki zostały wykopane szpadelkiem fiskars przez nieustraszonego Króla Wilczomlecza vel Prezesa vel Whispera:

 

http://foto.onet.pl/upload/43/51/_486613_n.jpg

 

Nie dajcie się zwieść - jego mina jest tylko pozornie natężona. Szpadelek Fiskars bowiem ułatwia pracę nawet wspomnianemu Królowi minimalizując wysiłek jaki musi włożyć w wykopanie brzózki i pozwalając go zaoszczędzic na wyższe cele.

 

Po wykopaniu nowa właścicielka brzózek i Król przenieśli je do samochodu Nulli. Faworyta Króla niosła za nim szpadelek. I gruz im rzucono pod nogi ;)

 

http://foto.onet.pl/upload/18/97/_486611_n.jpg

 

moi goście zwiedzili równiez domek, a mnie udało się ich uwiecznić w sypialni "niewiemjeszczeczyjej"

 

http://foto.onet.pl/upload/32/52/_486612_n.jpg

 

I na koniec widok mojego domku z początku drogi:

 

http://foto.onet.pl/upload/39/53/_486614_n.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...
  • Odpowiedzi 99
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Martka

    100

Ech...

U mnie to jak nic się nie dzieje to nic, a jak zaczyna się dziać, to człowiek nie wie o czym najpierw myśleć.

Ale do rzeczy.

Solidnie przestraszona przez naszego pana ministra finansów, postanowiłam zapomnieć o istnieniu oleju opałowego i gazu płynnego.

Niestety dzięki Gazowni Warszawskiej musze równiez zapomnieć o tym, że 200m ode mnie jest gaz ziemny

Pozostaje prąd, lub pompa ciepła, czyli tez prąd.

Wybrałam już dawno pompę ciepła, zdecydowałam się na firmę (EKONTECH, a co mi tam). Teraz ogrzewanie.

No ściene. O przygodach z panem fachwcem od "ogrzewania ściennego" pisałam jakieś dwa tygodnie temu.

W tzw miedzyczasie rozesłałam w świat wici dotyczące przygotowania wyceny takiego ogrzewania.

I cóż. Dziś pojawił się u mnie pan. Po krótkiej dyskusji zdecydowałam, że to właśnie on zrobi mi ogrzewanie i odkurzacz centralny.

Zapytałam o dogodny termin i chyba trochę ukręciłam sobie bicz na szyjkę.

Pan powiedział, że może uda mu się początek lipca, a jak nie to dopiero w sierpniu. Wtedy ja oznajmiłam, że jeśli sierpień, to nie mamy o czym rozmawiać, bo ja chcę już.

Pan "już" potratował bardzo dosłownie i najpewniej przyjedzie w czwartek. Więc elektryk musi być w piątek. Hydraulik w środę, a pan od tynków w sobotę.

Tyle tylko, ze oni jeszcze o tym nie wiedzą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapowiadał się gorący tydzień.

Weim na pewno, że będa gorące dwa, bo jednak w tak krótkim czasie skoordynowanie 4 ekip graniczy z cudem.

Tym niemniej:

Pan Elektryk: w tym tygodniu na prawdę nie, pani Marto, ale w przyszłym zrobię wszystko, żeby się udało - my zawsze frontem do klienta.

Pan Hydraulik: pierwszy wolny termin mam 23 lipca...

To ja musze podziękować

Nie, wie pani to tak żal robotę odrzucać - dzis odrzucę jutro nie bede miał, a jak zrobie, to moze pani komus powie, że dobrze. Może spotkajmy się jutro na budowie u pani tozobaczymy co się da zrobić...

Miły ten pan. Tylko coś czuję, że przez moje tupanie ktoś inny może mieć 1-2 dniową obsuwę :)

Zostały mi jeszcze tynki do załatwienia na już.

No i stróż.

Skąd ja wezmę stróża - nikt na forum nie polecał :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mocno dziękuję wszystkim czytelnikom mojego dziennika za namiary na rozmaite ekipy i słowa otuchy.

Trochę sie działo u mnie w tym tygodniu, więc nie bardzo miałam czas odpisywac i kazdemu osobno dziękowac.

 

Mam więc rozłożone ogrzewanie ścienne. No prawie. Panowie jeszcze jutro będą kończyć. Ponieważ póki co jestem bardzo zadowolona z tempa pracy, kultury i ogólnie wykonania - chętnie ich polecę. Oczywiście po jutrzejszym dniu, kiedy to dokonam uroczystego odbioru instalacji.

Pan Hydraulik przyjedzie jutro około 9. Alarm zakładają w środę.

Jutro tez dowiem się może kto mi położy tynki i kiedy. I jutro tez mam spotkać sie z panem elektrykiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaniedbałam ostatnio pisanie.

W moim domku bowiem pracuję EKIPY. Ekipy owe wzajemnie sobie nie przeszkadzają, co bardzo mnie cieszy.

Póki co mam zakończoną hydraulike, ogrzewanie na ścianach, odkurzacz centralny i rozłożony alarm.

W piątek przyjedzie elektryk, a w poniedziałek pan od tynków.

 

Póki co znowu nie moge narzekac na żadną z ekip. Wręcz przeciwnie. Kulturka, wzajemna pomoc, doradztwo gratis ;).

 

Najbardziej przypadł mi do gustu pan hydraulik. Bardzo chcę go polecić, ale nie wiem, czy w dzienniku wolno, więc zainteresowanych proszę o kontakt na prv. Zresztą nazwisko pana Tomasza w samych superlatywach na forum się już przewijało. Póki co wykonał instalacje pod tynki i w sierpniu przyjedzie uruchomić mi H2O w domu.

 

Firmie, która zakładała mi ogrzewanie również nie mam nic do zarzucenia. Wprawdzie pan deklarował, że zrobią wszystko w dzień - półtora, ale jego ludzie musieli zostać na innej budowie. Efekt - robił sam, z jednym pracownikiem przez trzy dni, ale zrobił. Dostałam gratis taki czujniczek, który pozwoli mi uniknąć przebicia rur w ścianach.

Ta sama firma robiła mi odkurzacz centralny i oni również przyjada w sierpniu z jednostką centralną. Proponowałam im równiez hydraulikę, ale tu czas nie pozwalał i dlatego padło na pana Tomka.

Tu tez z czystym sumieniem mogę polecic - robią wszystko od elektryki przez hydraulikę po ogrzewanie i pompy ciepła. Da się targowac jeśli zamawia się więcej rzeczy ( np wstępna wycena hydrauliki w moim domu wynosiła 4400 i pan gotów był zejść do 2800, bo wymyśliłam, że drogo, i że mam ofertę na taką kwotę)

 

Pan od alarmu to zupełnie inna historia. Do zakupu alarmu przekonał mnie pan handlowiec z Solidu. Projekt alarmu również on wykonywał. To dobry przykład na to, że handlowiec jest od sprzedawania, a projektant od projektowania - wykonawca zauważył spore błędy (np brak jednej czujki, która teraz musi być gratis), które sam naprawił.

 

Generalnie wykonawcy wszelkich instalacji, z wyjątkiem hydraulika, mają tendencję do wstawiania Puszek, lub, jak to oni nazywają Puszeczek w miejsca, których ja nie akceptuję. Pan od ogrzewania musiał zamontowac rozdzielacze w Puszeczce 90/60/12 i beztrosko spytał gdzie bym ja chciała mieć. Parter poszedł gładko - jest zakamarek, ale poddasze? na środku? na ścianie? w mojej ładnej łazience??!!

Wykuł ostatecznie ścianę i wstawił tak, że będzie przynajmniej równo :)

 

Okropnie jestem padnięta :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tydzień budowlany się skończył.

Mam wszystkie instalacje wewnętrzne.

Dziś rano przyjechai elektrycy. Zgłaszając się do ich szefa, uzgadniając projekt i robotę wyrażałam wątpliwości, ze na pewno jednego dnia nie zrobią wszystkiego. Pan elektryk mnie uspokajał, że pani Marto, prosze sięnie martwić, moje chłopaki zrobią.

Zajechałam na bucowę o poranku. Cisza, ptaszki, zajączek, brak aparatu...

Aż tu nagle słyszę: jedzie samochód...

Latwo poznac, że samochód wjeżdża na moja namiastkę drogi, ponieważ jego dźwięk nagle staje sie wyjący, słychac, że jedzie na jedynce, od czasu do czasu słychać jak opona ześlizguje się z kamienia ;)

To nie był samochód. To były DWA samochody.

Wysypało się z nich z 10 chłopa w czerwonych spodniach na szelkach. Poinstruowałam ich co do lokalizacji prądu i wody i pojechałam do pracy.

W ciągu dnia pan dzwonił kilka razy upewniając się, że to co robi robi tak jak ja chcę, zgłosił brak gniazda pod odkurzacz centralny w projekcie i pytał czy ma być, spytał czemu nie chce oświetlenia na stryszku (a nie chcę? jasne że chcę) i wreszcie zadzwonił o 16.36, że skończą do 17.30.

O tej to godzinie przyjechałam na budowe, pan oprowadził mnie po wszystkich gniazdkach, gniazdeczkach, pokazał co i gdzie, spyał czy dobrze, pochwaliłam a on: to teraz przejdźmy do mniej przyjemnych rzeczy...

Włos zjeżył mi się na głowie...

Okazało się, że MS zostawił kawałek szalunku w salonie, o którym to ja pomyślałam, ze tynkarze zdejmą. Zdejmowali elektrycy i stał się pech.

Odpadł kawałek deseczki z gwoździkiem... Kawałek tak mały, ze prześlizgnął się przez szparkę w palecie zabezpieczającej rurki do centralnego. Spadł gwoździkiem do dołu... I mam dziurkę. Maluutką...

Nawet nie ma co winić elektryków, bo bardzo się starali niczego nie uszkodzić i przyznali się, że coś nie tak.

Zadzwoniłam do pana od centralnego - przyjedzie i naprawi - podobno to niedużo roboty.

Może przyjedzie jutro około 7 rano... Znów się nie wyśpię

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niecierpliwie czekałam wczoraj na tynkarzy.

Mieli przyjechać o 12. Koniecznie chciałam potwierdzić, że będą punktualnie i zadzwoniłam o 9.30.

Będziemy ale jutro :evil: .

Miałem dzwooonic do pani. No nic. Uzgodniliśmy, że przyjadą we wtorek o 9.00 i na tę też godzinę przesunęłam dostawę tynków (Olsenowi należą się podziękowania wielkie).

8.45 - Olsen na posterunku pod moim domem czeka aż przyjadą tynkarze.

8.45 - dzwonię do tynkarzy a oni... może będą za półtorej godziny.

Teraz jest prawie 12. Pół godziny temu właśnie wyjeżdżali z Pruszkowa.

Jeśli robiątak wolno jak jadą, to już się boję.

 

Zamówiłam okna.

Drewniane, w kolorze amorfozja (cokolwiek to znaczy), ze szprosami nakładkowymi i parapetami wewnętrznymi i drzwiami zewnętrznymi. W Stollarze z Oleska. Dostałam 15% rabatu na wejście i montaż gratis. I tak cena wyższa niż w kosztorysie, ale cieszę się.

Dziś o 18 przyjadą na pomiar, a zamontowane będą najpóźniej 11. sierpnia. Pożiwiom uwidim.

Praktycznie zdecydowana byłam jużna Urzędowskiego. Bardzo miła pani w salonie na Bartyckiej, rabaciki, szprosy, drzwi, parapety.

Beztrosko zapytałam kiedy będą montować a ona, że z drzwiami, to najwcześniej 10 tygodni.

Tym sposobem rozstałam się z firmą Urzędowski.

 

Teraz muszę ponownie podejść do tematu kuchni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tynkarze dojechali.

O godzinie 18 kończyli zabezpieczać otwory okienne, gruntować ściany i sufit, i kląć na grubośc tynku spowodowaną ogrzewaniem.

 

No, to skoro już mam kilku wielkich chłopaków na działce we dnie i w nocy, to mogę opisac oje perypetie ze stróżem.

 

Pierwotny mój pomysł polegał na wynajęciu firmy ochorniarskiej. Pan z Solidu miał mi przygotowac ofertę, ale jakoś chyba zapomniał. Nie dziwię mu się, bo przez ostatni tydzień negocjacji miał mnie serdecznie dosyć i gdy przy podpisywaniu umowy zadałam kolejne pytanie, jasno stwierdził, że jestem okropna. Więc pewnie mu ulżyło, że jego rola się skończyła. Tym niemniej od szefa powinien dostać podwyżkę za to, ze udało mu sie cokolwiek mi sprzedać. Długo nie mogłam się bowiem pogodzić z faktem, że we własnym domu muszę mieć alarm.

W końcu gdy powiedziałam, że choćby nie wiem jak się starał to ja nie będę zadowolonym klientem - uzgodniliśmy co i jak ma wyglądać.

Zdrowy rozsądek mówi mi, że to dobra inwestycja, ale cóż - serce krwawi, że trzeba wydać pieniążki na coś, co mi się nie podoba.

 

Ech, znów dygresje.

Ponieważ pan zapomniał - wzięłam sprawy w swoje ręce i poszukałam firm w internecie. Był to piątek, 24 czerwca, gdy już miałam na ścianach część rurek.

Zadzwoniłam do jednej z firm trudniących się ochroną fizyczną, mieszczącej się w Piasecznie. Oczywiście mogą kogoś u mnie postawić i biorą pełną odpowiedzialność jeśli coś zginie. Umówiliśmy się z panem na spotkanie w Wawie, poprosiłam o przygotowanie umowy itd.

Trzy kwadranse przed owym spotkaniem a odbywało się ono w godzinach wczesnorannych w niedzielę, 26 czerwca dzwoni pan i pyta czy nie mogę jednak do Piaseczna bo on nie może odpalić samochodu.

Cóż- nieszczęścia chodzą po ludziach - jedziemy do Piaseczna.

A w Piasecznie...

Przyjmuje mnie pan w krótkich gaciach i podkoszulku, a jego oddech wyraźnie wskazywał faktyczną przyczynę "nieodpalenia" samochodu. Pan ów pokazał mi koncesję i powiedział, ze stawia mi ludzi i że już do nich dzwonił.

Chwila...

A umowa?

Nooo, jak pani chce, możemy podpisać umowę, ale ja muszę ją przygotować.

Pani mi powie jak tam dojechać, spotkamy się na budowie, przywiozę człowieka, umowę i się dogadamy.

Jakoś mój instynkt samozachowawczy nie pozwolił wskazać mu drogi.

Poprosiłam o spotkanie w Piasecznie, podpisanie umowy i dopiero na działkę. Oczywiście wyraziłam również niezadowolenie z powodu jego kompletnego nieprzygotowania.

Wrażenie jakie wywarł na mnie ten człowiek było na tyle niekorzystne, że w połączeniu z moją podejrzliwą naturą kazało po godzinie zadzwonić, że rezygnuję z jego usług.

Przez cały poprzedni tydzień stróżował starszy pan, a ja codziennie zrywałam się o świcie i jechałam sprawdzić, czy żyje, czy nikt mu nie zrobił krzywdy i czy wszystko jest na miejscu.

 

Ale cóż – poranki na mojej działeczce po prostu boskie. Zabłąkany jelonek, prujące się (bo śpiewem tego nazwać nie można) ptaszki, piękne słońce i ciiisza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zostało im jeszcze korytarz, łazieneczka na dole i gabinet.

Może sie uporają do jutro.

Trochę klną na tynki Nidy - robota idzie zdecydowanie wolniej

Ale tynki sa równiutkie.

Ponieważ wydawały mi sie zbyt równe, zaczęłam sie zastanawiać.

Hm...

A gdzie ja do licha zapalę światło w tym salonie?

No i cóż...

Opukałam ściany w miejscach, gdzie jeszcze w środę widziałam kontakty i znalazłam 6 zatynkowanych w salonie i kuchni i trzy w gospodarczym.

Nie wiem jak jest u góry, bo rozmontowali moje ekstra schodki.

Jutro jade pilnować i szukac pozostałych :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tynkarze pojechali.

Znów na działce cicho i spokojnie.

Domek czeka na wylewki, więc dzis przyjedzie EIMUND, żeby ocenić ile i za ile.

 

Mam trochę fotek

 

To górna łazienka przed otynkowaniem

 

http://foto.onet.pl/upload/29/40/_504494_n.jpg

 

...i zliżenie na rurki od CO - wszyscy robią zakłady, czy to zadziała.

Nie ukrywam, ze tez zaczęłam sięlekko strachac, ale pan z Dom4You uspokoił mnie ciut. W sumie to i tak do niego będe miała pretensję jeśli będzie mi zimno...

 

http://foto.onet.pl/upload/11/13/_504490_n.jpg

 

 

 

tak wygląda łazienka po otynkowaniu:

 

http://foto.onet.pl/upload/11/19/_504491_n.jpg

 

 

a tak salon:

 

http://foto.onet.pl/upload/31/63/_504488_n.jpg

 

To z rzeczy przyjemnych.

 

Wczoraj zapadła w mojej głowie decyzja o napisaniu skargi na mojego "Doradce" kredytowego.

Oto część jego wpadek, o które nie robiłam rabanu, ale ostatnia doprowadziła mnie niemal do zawału.

 

1) Mocno sprzeciwiałam się angażowaniu moich rodziców w mój kredyt - nie chciałam, aby byli poręczycielami. W zamian proponowałam, ze ubezpieczę się od utraty źródła dochodu. Pan Łukasz jednak spotkawszy mojego tatę na ulicy, przedstawił się i zapytał, czy nie podpisałby mi kredytu. Poźniej kierując się odpowiedzia ojca (pozytywna rzecz jasna - mój tato uwielbia brać kredyty i je podpisywać komu popadnie), stwierdził, że bank nie wyraża zgody na inną formę poreczenia.

 

2) przed podpisaniem umowy zapomniał wspomniec, ze w dniu gdy ją podpiszę, powinnam mieć przy sobie 5 tys. na prowizje bankową

 

3) zapomnniał również dać mi oświadczenia o udzieleniu kredytu do sądu i kłócił się, że jest niepotrzebne i nikt tego nie wymaga.

 

4) 01.03 2005 o 7.30 rano zadzwonił do moich rodziców, ze nie może sie ze mną skontaktować, a do zapłacenia jest rata, którą on musi pobrac dziś. Tu nie wytrzymałam i powiedziałam mu, iż mam czas do 23.59 i troche pogroziłam palcem

 

5) Notorycznie nie przekazuje rzaczoznawcy mojego numeru telefonu, co oczywiście opóźnia kontakt i przyjazd i ocenę postępu.

 

6) No i wczoraj okazało sie, że udzielił mi błędnych informacji jeśli idzie o modyfikację kosztorysu:

Jego wersja brzmiała, że jeśli coś zmieniam, to pokazuję rzeczoznawcy faktury i jest ok

Wersja rzeczoznawcy - to wcale nie tak. Jeśli koszorys w jakimś punkcie przekraczam, to on i tak zalicza to, co jest w kosztorysie, a jeśli w ogóle zmieniam np system ogrzewania to musze to przedłożyć do banku i dac do zatwierdzenia.

 

Jak już kiedyś wspominałam, rzeczoznawca ten jest na prawde miłym i kompetentnym czlowiekiem i jakoś sprawe na tę transze wyprostował, jednak kosztorys muszę zmienić tak, żeby przy kolejnej nie było kłopotów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś był czas rozliczenia z tynkarzami.

 

Wyszło im 450 metrów tynków, więc, zanim zapłaciłam, pojechałam sprawdzić czy aby na pewno.

Zainwestowałam w miarę stalową i spędziłam upojne dwie godziny mierząc, mnożąc i dodając.

Pan szef brygady tynkowej w tym czasie czekał na mnie w Piasecznie i trochę było mi go szkoda.

Wynik moich pomiarów - 400m.

No to jedziemy do pana.

Spodziewałam się hałasu, kłótni, jakichś nieprzyjemności, narzekania, że tynki wyjątkowo grube, ze źle im się robiło ta nidą itd.

Poprosiłam grzecznie o ich wyliczenia.

Pan wprawdzie nie mial ich przy sobie, jednak zainteresował się moim zainteresowaniem.

Zadzwonił do chłopaków, którzy te tynki mierzyli i po kilkunastominutowej z nimi rozmowie i przegladaniu moich papierków i bazgrołów doszliśmy wspólnie do wniosku, że nie odliczyli powierzchni drzwi.

Powierzchnia drzwi została więc odliczona, nawet większą niż rzeczywiście wyszła.

Pan przeprosił, dał jeszcze ciut rabatu.

A ja mam bardzo ładne tynki, kwiatki od panów w miejscu, gdzie będzie wisiała lampa w salonie i 7 stówek w kieszeni.

 

W zeszłym roku ten sam szef robił tynki u sąsiada - wszystko zgadzało się co do centymetra, więc myślę, że to zwyczajny wypadek przy robocie.

I cieszę się, że nie kłóciłam się, tylko załatwiliśmy sprawę pokojowo.

 

Chce ktoś namiar na tego pana? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to zrobiono mi awanturę.

 

Ja już wspomniałam zamówiłam okna w dniu 04.lipca.

Tego samego dnia wpłaciłam zaliczkę.

Firma, w której zamówiłam owe okna podobno otrzymała zaliczkę 06, ale wymierzyli okna 05.lipca.

W dniu mierzenia, podpisałam wymiar i usłyszałam, że następnego dnia zamówienie zostanie wysłane do Stollaru.

Do stollaru zadzwoniłam dziś o 8.13 i uzyskałam informacje, że zamówienie nr 45/2005 do nich jeszcze nie wpłynęło.

Trzeba również wspomnieć, że w samym Stollarze produkcja trwa 4-5 tygodni., więc do 11 sierpnia nie wyrobiliby sie w żaden sposób.

Usiłowałam się skontaktowac z firma, której nazwy nie wspomne, ale przed momentem dzwonił do mnie człowiek, u którego okna zamawiałam, że Stollar sie z nim kontaktował i jak ja śmiem go sprawdzać, że przez 10 lat nie zdarzyło mu się aby ktoś dzwonił do fabryki i pytał czy jest zamówienie, że umowę podpisałam z nim a nie ze Stollarem.

Wtedy poprosiłam o zwrot zaliczki, bo podpisze ją własnie ze stollarem - postraszył mnie sądem.

Termin to jest jego problem a nie mój i co ja sobie wyobrażam.

Jakoś nie mogło do niego dotrzec, że klient ma prawo kontrolować dostawcę, zwłaszcza, gdy topi spore pieniądze. Gdy o tym wspomniałam zjeżył się jeszcze bardziej i stwierdził, że on również sprawdzi sobie moje płatności. Powodzenia.

 

Nie wiem co mam z nim zrobić, ale do wieczora coś wymyślę.

Póki co chodzi mi po głowie, żeby zadzwonić jeszcze raz do Stollaru, zapytać o możliwość montażu bez udziału tego pana.

Albo poczekać na montaż i jesli będzie opóxniony zapłacić mniej.

I również wysłać go do sądu.

 

Moja budowa zaczęła się 05. kwietnia.

Dziś jest 14. lipca - dzień w którym od rozpoczęcia procesu adrenalina skoczyła mi najwyżej. I dzień, w którym pierwszy raz wykonawca okazał się, co tu ukrywać, chamem pierwsza klasa.

 

Obejrzę sobie wieczorem "ucz się Jasiu", kiedy to Kobuszewski zaczyna dyktowac "chamstwo w życiu"... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Transzowych kłopotów ciąg dalszy.

 

Tym razem jednak nie z winy pana "Doradcy". Trzeba zaznaczyc, ze biore kredyt w innym oddziale niz przeprowadzający kontrolę.

 

Zawsze wyglądało to tak, że szedł faks, a karta kontroli za nim pocztą.

Na podstawie faksu przygotowywano dokumenty i kolejną transze dla mnie.

 

Tym razem jednak ZAPOMNIELI :x przesłać faksem i WYDAJE :x im sie, że w piątek wysłali pocztą.

 

Mnie się natomiast WYDAJE, że mogę mieć przejściowe kłopoty z wypłacalnością.

 

Ech... :cry: :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam kasę - kto chce kawę i ciacha? ;)

 

Wczoraj na działkę zajechał mój szanowny rodzic wraz ze swym bratem.

Zadaniem obu panów jest wykopanie rowka pod ogrodzenie z dwóch stron i ustawienie słupków.

Kopać nie mogą - glina, na którą tak narzekałam wiosną stwardniała tak bardzo, że kilofem rabać trzeba.

Przyjedzie koparka.

Że tez ja garów wiosną nie polepiłam ;)

 

Tata i wujek spali dziś w moim domku bez okien.

Nikt ich nie napadł, ani nie wyniósł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Płot mi pomalutku, ale "sie robi"

Ziemia, na której wilgoć narzekałam wiosną - teraz stała sie kamieniem po to, aby jesienią ponownie sie rozpaprać.

Wbicie łopaty w ten cud jest niemożliwe.

Kilof też ledwie dawał radę.

Zlitowałam się więc nad tatusiem i zadzwoniłam po koparkę.

Mam więc rowki, o grubości większej niż planowałam.

Zanosi się na szalowanie.

Ech...

 

 

No i dzis zrobiłam kolejne podejscie do projektu kuchni.

Posiedziałyśmy z panią ze dwie godzinki wymyślając rozwiazanie dla wiszących szafek i niestety problem rozwiazania miał pozostac nierozwiazywalny.

Poprosiłam więc o przejszie na drugą stronę, tam, gdzie będzie kuchnia i garnki.

Przeszłyśmy.

Tu trzeba wspomnieć, że szerokość komina, na którym miała stać kuchnia gazowa wynosi 1,4m.

Jakoś tak wyszło, ze projektowany ten fragment kuchni był 1,70.

Niby nic strasznego najwyżej wchodziłby ciut na ściankę taka niziutką oddzielająca salon od kuchni.

Ale wtedy okap wypadał niestymetrycznie.

I nagle dostrzegłam błysk w oczach pani projektantki. Uwaga....

(tu nalezy przypomniec, ze mam już tynki wewnetrzne)

Uwaga....

To pani sobie coś tu DOMURUJE tak żeby ten okap mógł być na środku.

Potem pokazała mi przykład co i gdzie powinnam domurowac.

I wtedy mi błysneło.

Że ja już wiem czemu ta kuchnia cały czas mi się nie podoba.

Przeciez ja od początku nie chciałam okapu tam, gdzie komin.

Pani potem przekonała mnie, że to będzie praktycznie, że oszczędzi dodatkowej pracy itd.

A ze u mnie wolne kanały wentylacyjne to przytaknęłam.

Tym sposobem własnie wróciłam do mojego pierwotnego pomysłu. przeniesienia całej kuchni na inną ścianę.

Projekt ma być na poniedziałek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie nudno ciut.

Wylewki schną, lub, jak to Mieczu kiedyś napisał wiążą i niedługo zawiążą jakiś zwiazek.

Słupki na płot sterczą, ale żal mi było taty w domku bez okien więc zawiozłam go do domu i zaprosiłam po oknach.

Czekam na okna. Strasznie się to wszystko dłuży.

Więc przeglądam oferty dotyczące pomp ciepła.

Róóóóżne są - zdecydowałam, że nie będę kupowac od pana, od którego miałam kupić.

Od drugiego, od którego miałam kupić tez chyba nie kupię.

Strasznie dziwnie liczą zapotrzebowanie na ciepło w moim domku.

Pan 1 spojrzał w projekt i powiedział, że skoro wyliczenie zapotrzebowania w projekcie to 9.8 kW, to pompa musi być 12 kW.

Pan 2 stwierdził, ze skoro konkurencja mówi, ze 12 to faktycznie musi być 12.

Sąsiad za płotem ma 9kW i dom o połowę większy.

Mówi, że starcza i na ciepło i na wodę

Inna firma liczy 50W/metr powierzchni (dzięki Kroyena). To u mnie wychodzi jakies 6.5, co zgadzałoby się patrząc na sąsiada.

Mam więc pustkę w głowie.

To poszłam znów do sklepu z kuchniami. No doooobra, pochwalę się:

 

http://foto.onet.pl/upload/37/90/_509513_n.jpg

 

Wiem, że miała być murowana. Ale po przeniesieniu okapu i kuchenki tu gdzie są, wpakowanie murków zabrałoby całą jedną szafkę. A szkoda szafki.

Taka tez ładna.

Pozostaje tylko poszalec z kafelkami - to co widac, to wersja na porzeby projektu - i wybrać sprzęt i zdecydowac się ostatecznie na blat.

Jestem zadowolona nawet.

A myślałam, że tylko murki potrafią mnie zadowolić:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rany, jak ja nie lubię jak nic się nie dzieje.

Kompletnie nic.

Cisza.

Wylewki schną nadal.

Schną tak, że mogę po nich chodzić i zauważyć np zawylewkowany odpływ do kanalizacji w kuchni.

Poprawią w niedzielę.

Z tego nic się nie dziania złapałam dziś na działce poziomicę. I tak z nudów chciałam, żeby wyszło krzywo. Tzn zeby wylewki okazały się krzywe. Nie poziomica

Tak przyczepić się.

Jak krzywo, to zawołam, będą musieli poprawić i znów będzie się COŚ DZIAŁO.

Nic.

Poziom jak cholera.

Ani drgnie.

Znów dostałam kilka ofert na pompy. znów ceny zawrotne i znów nikt nie wspomina o 12 kW. Potrzebujęwięc pompy o maksymalnej mocy 7,5kW.

Tak w sumie teraz mysle, że jak już okna mi zamówią, to szybciutko będzie mozna kłaśc kafle.

A ja nie wybrałam.

Nawet nie wiem jak ta moja słynna duża łazienka ma wyglądac.

Kibelek trzeba kupić. Wannę. Umywalki.

A ja nic nie moge zrobić bo nie ma moich ładnych okien

Nuudno :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś odebrałam telefon w pracy.

Już ostatni, bo w sumie za 5 minut kończę...

I do jasnej Anielki tkwiłam tak przez 1,5 godziny tłumacząc, pytając, zapewniając, prosząc, grożąc, prawie płacząc.

Ten jeden telefon sprawił, że zamiast ogladać koszmarni drogie płytki na Bartyckiej ogladałam jeszcze koszmarniej drogie w TWW OPEX.

 

Oglądałam tez cudne deski na podłogi.

Prześliczne

Przedrogie.

Nie moje.

 

Przeraziło mnie moje ograniczenie. Komplente nudziarstwo. Podoba mi się wszystko, co beżowo - brązowe, albo drewniane.

Jak płytki sa w innych kolorach to już nie mają jakichś ładnych eleganckich wykończeń tylko trzeba wszystko współczesnie.

A ja nie jestem nowoczesna

Nic a nic.

W sobotę poszukam inspiracji gdzieś indziej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie zadzwoniła ekipia od tynków zewnetrznych i wykończenia poddasza.

Chcą robić g-k na dwa dni przed planowanym montażem okien, żeby za ocieplenie budynku i tynki zewnętrzne zabrać się zaraz po oknach.

Można tak?

Nic się nie stanie?

Kurcze - bardzo chciałabym żeby sobie weszli i popracowali.

Ale jak się coś skopie przez te przeciągi lub deszcz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...