Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Dziennik Martki


Recommended Posts

Rozmawiałyśmy dziś z Luska na temat łazienek. Okazało sie, że obie planujemy płytki Kuba Tubadzina. To jakoś jedyne płytki, przy ogladaniu których mój mózg nie uruchamiał termogenezy drżeniowej. Termogeneza drżeniowa, to inaczej trzęsienie się z zimna.

Ponieważ jednak mój domek będzie raczej w stylu tradycyjnym, żeby nie rzec starym, zdecydowałam, że dobiorę inne dekory. Najlepiej o strukturze drewna.

 

Ale po kolei. Płytki są dostępne w trzech kolorach:

 

Ten będzie we wnęce prysznicowej. Od góry do dołu taki sam, bez zadnych dekorów.

 

http://katalog.tubadzin.pl/s-kuba1.jpg

 

Te dwa

 

http://katalog.tubadzin.pl/s-kuba2.jpghttp://katalog.tubadzin.pl/s-kuba3.jpg

 

położone będą na ścianach. Trzy ciemniejsze na dole, dwie jasniejsze u góry, a miedzy nimi taki dekor:

 

http://www.gayafores.es/upload/imagenes/_08X25-CEN-LUXOR.jpg

 

U góry z kolei wszystko wykańczał będzie ten:

 

http://www.gayafores.es/upload/imagenes/_04X25-CORNIS-LUXOR.jpg

 

Są takiej samej szerokości (25 cm, wysokie na 8 i 4 cm), ale skala na stronach internetowych jest inna.

 

Obudowa brodzika będzie łaczyła wszystkie trzy kolory:

 

http://katalog.tubadzin.pl/ms-kuba.jpg

 

Tyle podpowiedziała mi moja wyobraźnia. Mam nadzieje, że wszystko sie nie pogryzie.

Dekory wyglądają jak kawałki drewna, wiec chyba będzie to dosyć naturalne. W każdym razie jesli źle, to piszcie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 99
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Martka

    100

  • 2 weeks później...

Milcze sobie, bo panowie spokojnie pracują. robota posuwa się do przodu.

Mam już wykafelkowaną jedną lazienkę.

Ocieplony dom i przygotowany prawie do położenia kolorku.

Mam zamówione paparepty zewnętrzne, które sie

oczywiście spóźniają.

Poddasze jest wykończone - tzn położone g-k, zaszpachlowane, przygotowane do malowania.

 

Epopeja z oknami się jeszcze nie skończyła - zleciłam panom montaż parapetów wewnętrznych. I co? i okazało się, że parapety nie są w paczkach po dwa 1,5 metrowe obok siebie, jak mniemałam naiwnie, tylko występuja w długościach 3 metrowych. A ja nie mam tak dużych okien...

Tłumaczenie fabryki "och wie pani, czasem ktoś coś źle przeczyta..."

 

Drzwi balkonowe zostały źle wymierzone i będe miała próg na taras - tu nie mogę winić fabryki a firmę OMEGA i Pana Wrzeszczka.

 

I do diabła ciężkiego - szanowny rzeczoznawca od mojego domku zgarnał tydzień temu pieniażki za wycenę i tylem go widziała - brak kontaktu i brak wyceny.

 

A kasy nie ma...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to obiecane fotki.

Znów wieczór przyszedł za wcześnie i dlatego sa jakie są.

 

Łazienka - fugi będa w poniedziałek:

 

http://foto.onet.pl/upload/19/6/_531525_n.jpg

 

http://foto.onet.pl/upload/34/85/_531527_n.jpg

 

i dekorki - sorry za kolory w rzeczywistości sa bardziej intensywne

 

http://foto.onet.pl/upload/4/65/_531526_n.jpg

 

 

Tak wygląda domek po pierwszym przejechaniu styropianu czymś bardziej konkretnym:

 

http://foto.onet.pl/upload/9/34/_531528_n.jpg

 

 

A to, specjalnie dla mojej siostrzyczki - Draka na grzybobraniu :)

 

http://foto.onet.pl/upload/31/51/_531530_n.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, ale żeby to wszystko nie wyglądało tak ekstra optymistycznie - ciągle czekam na pieniażki. Bank ma czas...

I bierze mnie licho.

Bo w przyszłym tygodniu pan hydraulik znalazł specjalnie czas zeby podłączyć mi wode, pompe i szambo.

 

I trzeba kupić kibelek, kabinę i zapłacić wreszcie ekipie, bo w końcu ile moga jechac na lichych zaliczkach

Łącznie potrzebuję na przyszły tydzień koło 25 tys.

 

A bank?

Pani Marto... my mamy PROCEDURY :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra...

Ku radości Whispera (bo Luśce sie to podoba) mam s..kopaną (uwaga, Maksiu nie pozwala się brzydko wyrażać. Ostatecznie zgodził się na cholerę w poprzednim poście, ale nie wolno przeginać. Więc niech bedzie skopaną do cholery ;) ) łazienkę.

 

W ciągu ostatniego tygodnia kilkakrotnie wałkowałam z panem temat fug. Kupiłam dużo jasnej na ściany i mało ciemnej na podłogi. Pan kilka razy pytał mnie o te fugi co gdzie i jak, a ja mu ciągle tłumaczyłam. A on się ciągle dziwił. Dziś wiem dlaczego. Oto efekty jego dzisiejszej pracy:

 

http://foto.onet.pl/upload/34/89/_531876_n.jpg

 

i

 

http://foto.onet.pl/upload/15/66/_531877_n.jpg

 

Jestem nawet w stanie zrozumieć brazowe fugi na ścianach, ale kompletnie nie wiem dlaczego w takim układzie wpakował jasne na brodzik i podłogę.

Przeciez to wygląda jak ... no właśnie.

 

Mój plan obejmuje więc wywalenie wszystkich fug i położenie ich od nowa.

Są jakieś urządzenia do tego?

 

 

PS na pewno kładł je wtedy, gdy chwaliłam moich glazurników koledze wyśmiewając siez jego odwrotnie położonych dekorów.

Kurcze (pozdrowienia dla Maksia )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj dziś dzień ułożył się zupełnie inaczej niż zaplanowałam.

Jak wiecie bowiem planowałam wydłubywanie skopanych fug...

 

Wcześniej jednak, jak to już Luśka pisała, umówiłyśmy sie w Baniosze o 11, ze będziemy ogladac kamienie - Luska miała wybrac a ja miałam popatrzec ile przepłaciłam zewnętrzne parapety i firmy z Pruszkowa, której tez nie polecam, bo terminów nie dotrzymują... Przepłaciłam 20 %

 

Zanim się jednak w Baniosze znalazłam wstałam o 8 rano, obmyslałam jakimi narzędziami będę dłubała te fugi, wypiłam kilka herbat, wykąpałam się no i hm... okazało się, że jest 10.15.

A tu jeszcze na pocztę i auto zatankowac.

Na poczcie postałam chwilę, odebrałam zaległe listy ( już nie podlegam pod całodobową tylko taką czynna do 20 więc wszystko odbieram w soboty) i ufajac optymistycznie wychylonemu wskaźnikowi paliwa ruszyłam na spotkanie z Luśką.

I kicha...

Jakieś 3 km za Piasecznem stoimy. Kiedyś już mi sie to zdarzyło i miałam na szczęście 5 litrowy kanisterek. Nie wiem czemu pusty, ale był.

 

Luśka wybawiła mnie z kłopotu wracając się z Baniochy. Zatankowałysmy jakies 4 litry, mozna poszalec.

Jedziemy.

Cztery trzaski usłyszałam, ale Luśki autko jedzie.

Za chwile jednak zmieniło zdanie.

Wesoło było.

Luska wykonała kilka nerwowych telefonów. Potem ja jeden. Po taksówkę. Bo troche bałam się o moje, stojace na poboczu na światłach awaryjnych auto. Ale szybko mi się przypomniało, że przeciez nikt go bez paliwa nie ukradnie 8)

 

Przy pomocy mrukliwego pana, podobnego troche do pana Japy z jakiegoś teleranka czy czegos tam, uruchomiłyśmy Cytrynkę Whisperów.

Pojechałyśmy kilka km i Cytrynka zdecydowała, ze jednak nie chce jechać.

Ale stałyśmy akurat tak, że auto trzeba było zepchnąć, a my dwie kobietki nie za silne, w tym jedna z bolącym nadgarstkiem. Potrzebowałyśmy silnego mężczyzny. Oto i on i ładowanie nr 2

 

 

http://foto.onet.pl/upload/35/13/_532076_n.jpg

 

Naładowany z lekka samochód zostawiłysmy pod moim biurem. Potem odwiozłam Luśkę do domku, kupiłam ościeznice do drzwi i pojechałam wydłubywac fugi. Co za upirdliwe zajęcie. Postanowiłam nie kontynuowac go. Wydłubywanie jest bardzo trudne i naraża moje nerwy na niepotrzebne napięcie.

 

BTW - oto płytki do mojej górnej łazienki - ściany nad nimi będa ciemnobrązowe:

 

http://foto.onet.pl/upload/45/23/_532069_n.jpg

 

Zła na brzydkie fugi podjechałam spotkac się z Whisperkami pod biurem i jeszcze ciut doładowac ich autko. Był już z nami Whisper, więc nie musiałysmy się bardzo wysilac - odwalił całą robotę z podłączeniem sam. Oto jak sobie radził:

 

http://foto.onet.pl/upload/32/33/_532070_n.jpg

 

http://foto.onet.pl/upload/5/36/_532072_n.jpg

 

http://foto.onet.pl/upload/28/72/_532073_n.jpg

 

 

A teraz siedzę sobie i szukam bezbolesnego sposobu usuwania położonych fug. PEPSI? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bankowa epopeja c.d.

 

Rano telefon do mojego słynnego już na całe forum "Doradcy"

 

-No Pani Marto, mam niemiła wiadomośc, ze w czasie mojego szkolenia nie ruszyli nic w pani sprawie.

-No panie Łukaszu trudno żeby ruszyli, skoro pan im nic nie przekazał.

-Ale pani Marto, przecież to pani powinna zadzwonic i im o tym przypomnieć.

Cholera to już niestety za małe słowo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już wiecie, parapety firmy Stollar były o metr za długie.

Zostały przez wspomnianą firmę wymontowane i zabrane z obietnicą dostarczenia dobrych następnego dnia

 

Następny dzień minął w czwartek.

 

Kolejny minał w piątek i jeszcze jeden w poniedziałek...

 

Dziś jest wtorek.

 

- Gdzie moje parapety - pytam pana ze Stollaru?

- Jak to gdzie? przecież miały jechać do pani w piątek.

- Który?

- Ten, co minął

- Ale ja ich nie mam

- Oddzwonię

 

 

- Pani Marto ręce mi opadły. Człowiek, który miał pani zamontować parapety, jechał do pani i spotkał montażystę z firmy OMEGA, który te parapety przejął. I powiedział że zamontuje.

 

 

 

Super, co ?:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje podciete skrzydełka podrygują czasem. Niestety tylko w sytuacjach kiedy:

 

a) rozmawiam z bankiem

b) zmagam się z "dobrze wykonaną praca"

 

ad.A Bank mój macierzysty, czyli PKO BP w osobie kompetentnego inaczej "Doradcy" zwleka z wypłaceniem reszty kredytu i decyzją o podwyższeniu jego kwoty. Ponieważ zabezpieczenie w postaci podpisu moich rodziców spędza mi sen z powiek, zaczęłam rozglądać sie za bankiem refinansujacym. Znalazłam, a "Doradcę" poprosiłam o wystawienie opinii. Było to 03 sierpnia. "Doradca" zląkł się bardzo i obiecał oprocentowanie niższe niż w banku alternatywnym i rezygnacje z dodatkowych zabezpieczeń.

Spodobało mi się to bardzo, bo nie straciłabym ulgi odsetkowej, nie wydałabym pieniędzy na wykreślenie i nowy wpis do hipoteki i zaoszczędziłabym na prowizji banku alternatywnego.

Nie składałam więc wniosku do banku alternatywnego, tylko spokojnie czekałam.

I to był błąd.

"Doradca" zaczął hasać i wręcz wyparł się wcześniej składanych obietnic. Nastąpiło to w momencie, gdy wystąpiłam o ostatnią transzę i podwyższenie kwoty.

Po długiej i dosyć gwałtownej wymianie zdań, poprosiłam kierownika, przeprosił, obiecał poprawę i rezygnacje z rodziców.

Dziś... pani Marto będziemy potrzebowali zaswiadczenia o zarobkach pani rodziców w celu weryfikacji ich zdolności kredytowej, bo zabezpieczenie będzie musiało zostać. Znów awantura i obietnice.

Czekam tez na decyzję z Raiffeisena. Też mają czas i święty spokój.

 

ad. B)

- parapety wewnętrzne - ponieważ pohałasowałam w Stollarze, że zrobili złe parapety, a ja mam teraz ludzi na działce, którym muszę zapłacić za poświęcony czas - w ramach rekompensaty obiecali mi montaż zreperowanych parapetów.

Skoro mówię, że mam ludzi do montażu to moim zdaniem oczywistym jest, że nie montuja mi parapetów na piankę tylko montują je na amen.

No oczywiste było tylko dla mnie - Stollar przyjechał, wypaprał pianka i tyle go widzieli.

- parapety zewnętrzne, czyli hit dzisiejszego dnia.

Zamawiałam w Pruszkowie w firmie GIEWONT dnia 02. września. Z czerwonego piaskowca. Obiecywany termin realizacji do dwóch tygodni.

Trzeba zaznaczyć, że w czasie realizacji zamówienia nie odebrałam zadnego telefonu od Giewontu, chyba, że oddzwaniali.

Ekipa mi sie złościła, bo nie mogli kończyć elewacji, a pan parapeciarz miał spokój - jutro, za dwa dni, niedługo, za dwie godziny, do wieczora itd. W rezultacie dojechały wczoraj, czyli po ponad 3 tygodniach. Dojechały, gdy wysłałam smsa, ze jeśli nie będzie ich na działce za godzinę to rezygnuję z zamówienia.

Ekipa ochoczo zamontowała te parapety, bo wreszcie moga kłaść drugą warstwę kleju.

Ja obejrzałam te cuda dziś.

I cóż - zamiast ciemnych, bordowych parapetów mam różowe. Zadzwoniłam do Giewontu i czyja to wina? moja oczywiście. Bo

1) oglądała pani nasiąknięte wodą - bzdura- ogladałam je w 30 stopniowym upale i pełnym słońcu

2) bo zamiast obejrzec czy pani chce, to kazała pani od razu przywieźc - kłamstwo numer 2 - spóźnienie o ponad tydzień, brak informacji tym, ze w ogóle mogę coś oglądać jechały przeciez już przycięte, a po trzecie do licha, przecież jeśli towar różni sieod zamawianego, to nalezy spytać, czy dalej jestem zainteresowana.

3) różnice w odcieniach sa dopuszczalne

Umówiliśmy się na wtorek.

 

A oto zamontowany cud, a na nim kawałek piaskowca w kolorze, który zamawiałam.

 

 

http://foto.onet.pl/upload/6/52/_534579_n.jpg

 

I co? może być aż taka różnica w kolorze?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i przyjechał pan parapeciarz...

No i znowu podkreślił, że to wszystko jeśli nie moja, to na pewno nie jego wina...

No bo on nie musi sprawdzać, czy towar zgodny jest z zamówieniem. W końcu nei reklamowała pani nigdy swetra? samochodu? butów?

 

Ręcę mi opadły i przestało mnie interesować co ten pan zrobi - mają być ciemne...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To odcinek spacjalnie dla mpb1971, która dopomina się o "niusy".

 

Tych w zasadzie nie ma, ale:

 

1) Parapeciarz jak zniknął tak go nie ma - różowe są dalej.

 

2) Chłopaki skończyli małą łazienkę i zaczęli drugą. Zrobili też podbitkę i zagruntowali dom pod tynk. Teraz bedą kończyć dużą łazienkę i czekać aż hydraulik skończy prace na zwenątrz. Wtedy położą kolorek.

 

3) Przywieźli drzwi, o czym w ogóle nikt mnie nie poinformował.

 

4) Hydraulik ma wejść jutro. Będzie doprowadzał wode, podłączał pompę ciepła i montował szambo. Napisałam "ma wejść", bo to już jego trzeci termin a dwa poprzednie były odwoływane przeze mnie z powodu dobrego samopoczucia obu banków i mojego braku gotówki.

 

5) co do banków - bardzo proszę: Whisperowy Kaczor w pewnym momencie przestał odbierać ode mnie telefony. Gdy nagrałam mu ochrzan na pocztę łaskawie odebrał kolejny informując mnie, że w tym tygodniu na pewno decyzji nie będzie bo "są zarobieni". Przypominam, iż wniosek złożyłam 02. września.

PKO BP decyzję podjęło również po ponad miesiącu, ale "owarunkowało mi" wypłacenie transzy dowodem złożenia wniosku o wpis do hipoteki kwoty podwyższenia. Bo ja to chyba złodziej jestem. To nic, że wszystko dotychczas mieli terminowo i z nadpłatą. To nic, ze dokumenty ok, historia kredytowa w innych bankach również. Po prostu komuś przyszło do głowy wydanie decyzji warunkowej i reszta rozkłada ręce i każe mi rozumieć. Oczywiście ubezpieczenie do czasu wpisu muszę zapłacić tak czy siak. Ergo: mam się cieszyć, że decyzja jest, ale kasa może będzie koło piątku, bo dopiero w czwartek będe w stanie coś pozałatwiać w Warszawie. Zakładając, że to jedyny warunek, może jeszcze komuś jakiś się przypomni. Tak więc nadal nie wiem czy hydraulik zgodzi się przyjechać i ryzykować, że może pieniażków nie dostać od razu.

 

 

Aha. Mój właściciel wydłużył mi termin wyprowadzenia się do 13 października. Możecie pomalutku szukac mi lokalu zastępczego.

 

AAA i jeszcze TenKtóryObiecuje. Byłam u niego wczoraj. No i nagle zaczął ryzykowac uprawnieniami budowlanymi. W czerwcu jakoś i tym ryzyku nie myślał. Nie miałam siły na awanture, ale zbieram je.

 

Mój nastrój jest więc nadal minorowy. W końcu ile można przed ludźmi świecić oczami.

 

Następny odcinek będzie jak mi się poprawi. Do tego czasu pocichutku sobie poczytam inne dzienniki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month później...

Jesteście kochani :)

Wasze czekanie jest wzruszające.

Ponieważ nie było mnie w biurze przez kilka dni - mam zachrzan, ale kilka fotek:

 

To kotłownia i odkurzacz. Wszystko już działa, jest problem ze studnią - czasem po prostu nie ma w niej wody. Trzeba wiercic głębinówkę

 

http://foto.onet.pl/upload/37/78/_550849_n.jpg

 

To szkielet kominka, który nie wygląda tak jak chciałam, ale tez nie wygląda tak, jak chciał ten, co go budował. Jest to wersja druga po rozbiórce i awanturze:

 

http://foto.onet.pl/upload/29/43/_550861_n.jpg

 

 

To łazienka na dole - funkcjonuje

 

http://foto.onet.pl/upload/30/96/_550859_n.jpg

 

 

To góra - wanna obudowania oczywiście tak jak chciał pan a nie ja

 

http://foto.onet.pl/upload/12/3/_550855_n.jpg

 

 

Tynki zewnętrzne - nie skończone

 

http://foto.onet.pl/upload/31/30/_550853_n.jpg

 

 

Płot:

 

http://foto.onet.pl/upload/44/92/_550862_n.jpg

 

Szybkie wrażenia:

 

Robota idzie jak krew z nosa. Nie mam czasu ich pilnować, to sobie odpoczywają.

Więcej napisże jutro, jak się oborbięz pracą.

 

 

PS. Powrót autokarem we mgle i w nocy do Warszawy nie jest za fajny.

Padam na nos :)[/img]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...

Znowu musze podziękowac wszystkim za troskę i dopytywanie się o mnie. Mam młynek, od którego uwolnię się dopiero około 10 grudnia. Praktycznie nie ma mnie w Warszawie, a jak jestem to prawie mieszkam w biurze

 

Niestety, czas się przyznać, że w wyniku niedopilnowania i zbytniego zaufania do mojego pana wykończeniowca mam spierniczoną (ona wygląda na sp...loną, ale Maksiu by mnie zbanował) podłogę.

A było to tak...

Moja wykończeniowa ekipa wprowadziła się do mnie wtedy, gdy wyrzuciłam poddaszowców - to ci, co ich zmienili. Czyli około 20 sierpnia.

Przez prawie 3 miesiące robili "prace wykończeniowe". Zaglądałam na budowę gdy było ciemnawo i kazałam korygować niedoróbki, które wydawały mi się ewidentne.

Robota wlokła się jak krew z nosa. Raz robiło czterech, raz trzech, czasem jeden...

Nie, nie chorowali - jak się później okazało robił w prawdzie u mnie jeden, ale reszta u mnie nocowała. Po prostu skakali na inne roboty, żeby nie płacić za stancję przedłużali u mnie, bo mieli darmowy dach nad głową. O tych praktykach dowiedziałam się w połowie października, więc we wrześniu, gdy podłogowy targ sie dobijal moja ekipa cieszyła sie jeszcze u mnei pełnym zaufaniem.

 

I w okolicach połowy wrzesnia pan szef ekipy powiedział, ze ma piekne dębowe deski. Że trochę lezały, ale trzeba je na wszelki wypadek dać na trzy tygodnie do suszarni. Super - nie musze biegać za podłogą... Zapłaciłam za drzewo, wyrobienie i suszenie. W połowie września.

Nie mogłam sie doprosić desek, bo cały czas były "jeszcze niedosuszone".

Odbylismy kilka gwałtownych rozmów, w końcu, gdy zagroziłam, że poprosze o zwrot pieniędzy i z drewna rezygnuję - pojawiły się. Niestety byłam w dniu pojawienia się chyba w Białymstoku lub Lublinie, ale wieczorem zajechałam do domku i hm... Świeżo połozone deski, a miedzy nimi szpary około 3mm. Wszelkie uwagi oczywiście zbyto "to się zaszpachluje i nie będzie widać. Nie chciałam szpachlowania. Kazałam klinować i kłaść porządnie.

Zapomniałam dodac, że moje ścienne ogrzewanie wraz z pompą ciepła spisują się dobrze ( http://www.dom4you.pl ) i w domku jest cieplutko...

Znów wyjechałam. Wracam. Podłoga połozona w 3/4. Szpary, które uprzednio miały 3 mm teraz dochodzą do 1 cm.

Sam szef zadzwonił po mnie, żebym przyjeżdzała bo: "Ja już k... nie wiem klej dziadowski pani kupiła, gruntu nie ma, wylewka mokra..."

Ponad pół godziny wykrzykiwania na temat jakości wszystkiego oprócz pracy i desek...

-- Wylewka mokra? Moja wylewka? na którą pan kładzie deski? Dlaczego Pan nie zmierzył?!

-- Gruntu nie ma? Dlaczego Pan nie powiedział?

-- Klej dziadowski? popytałam znajomych - używali go. nie jest z najwyższej półki, ale nie jest zły.

--Dlaczego podloga nie jest klinowana? dlaczego między ścianą, a deską jest 2 cm dziury? Też bym się przesunęła gdybym była deską!!!

 

Panu udało siej ednak zasiać na chwilę w mojej głowie watpliwość co do suchości wylewki. Chwila trwala dopóki nie przejechałam bosa stopa po tej podłodze. Łódki!!! Drewno schnie pod wpływem temperatury i robią się łódki. Jesli ono kiedykolwiek bylo w suszarni to ja jestem Cesarzowa Chińska.

 

Deski, klej struganie i suszenie kosztowało mnie łącznie 12 tys. Prawie trzymiesięczna pensja...

 

W międzyczasie gdy ja liczyłam straty, pan szef wmawiał mi, że to wylewka, jakiś wynajęty przez niego pan Mietek (na prawdę tak ma na imie) kończył montować schody...

Zbierałam się już do jechania do biua, gdy pan Piotr stawia mnie przed gościem i rzecze "zapłaci mu pani za te schody". Pomilczałam i poszłam nie płacąc.

 

Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać, więc nie odebrałam telefonu wieczorem. Dostałam sms: "Sorry, ale nie skończe pani domu, bo ja do interesu dokładał nie bedę" :o :o :o

 

Czujecie? Gość mnie wpuścił w maliny warte 12 tysiecy i pisze, że dokłada do interesu. Oddzwoniłam rano z pytaniem kiedy dostanę klucze od domu - bo zwijając w pośpiechu manatki oczywiście je zabrał.

Dostanę w piątek, to porozmawiamy. Więc przygotowałam się do rozmowy. Napisałam wzór ugody na ile materiałów zniszczył, ile wziął za prace, której nie wykonał (zamontowanie kontatków i kominek) ile ja straciłam gdy porysowali mi okna, źle obudowali wannę, uszkodzili drzwi i rynny. Określiłam dogodne terminy spłat (miał miec czas do końca czerwca 2006) i czekam.

Nic. Telefon głuchy. Na smsy nie odpowiada. W końcu gdy wysłałam kolejnego z informacją, że zgłoszę sprawę do prokuratury o oszustwo, dostałam sms, że klucze mogę sobie odebrać w hurtowni w poniedziałek.

 

Niestety to nie koniec opowieści. Dziś zawołałam parkieciarzy, którzy mieli ocenic i dokończyć, ponieważ korytarz i mały pokoik pozostały z rozpoczętą podłogą...

Złapaliśmy się rano za głowę... Drewno przywiezione w poniedziałek, złozone na kupke w salonie prawie kapie!!! zrobiłam zdjęcia - wkleję jak wywołam.

 

Uzgodniliśmy z tymi panami, którzy właściwie postanowili odwrócić się i pójść, że ułozą to bez kleju, jak panele, byle jakoś wyglądało. Tak zrobili... Pewnie za jakies dwa dni i miedzy tymi deskami pojawią się szpary...

 

Jest mi niefajnie... nie odpuszczę temu panu kasy, więc czeka mnie długa droga sądowa. Podłoga musi polezec, bo teraz nie mam pieniędzy na nową... A żeby lezała trzeba ją przecyklinować i chociaz troche zabezpieczyć... Czyli koleje pieniązki, które beda wyrzucone.

 

Może wynajmę pierwszą stronę"wyborczej" ze zdjęciem tego pana i podpisem "OSZUST"? Ile taka "reklama" kosztuje?

 

Ale abstrahując od podłogi, dobrze mi w Baszkówce. Mieszkam jeszcze na kartonach, bo nie rozpakowałam przed cyklinowaniem. Mam już meble kuchenne, mam ciepło i nie mogę sie doczekać kiedy już pomaluję wreszcie i zawisna firanki...

 

A głównym punktem parapetówki będzie lekcja poglądowa "Jak podłoga wygladać nie powinna"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months później...

Poniżej kopia mojego postu z Wymiany doświadczeń. Krótkie podsumowanie zimy z pompą ciepła :)

 

Kwiecień 2005 - wizyta w domku kolegi. Ogrzewa pompą ciepła Ekontech. Płaci niskie rachunki za prąd. Pompa najtańsza na rynku. Wszystko super. Poleca.

 

Maj 2005 - czas przemyśleń - nie ma gazu na działce, minister straszy akcyzą na gaz płynny i olej. Grzać prądem i dołożyć rekuperator? Rachunki za prąd bedą i tak wysokie. No dobra. To pompa ciepła. Inwestujemy w ogrzewanie, dobrze ocieplamy dom i spłacając raty kredytu nie martwimy się czy starczy na rachunek za ogrzewanie - czy prądem czy gazem, czy czymś w płynie :)

 

Lipiec 2005 - wybieramy firmę. Ekontech polecony przez kolegę, sprawdzony, wspaniały, tani pobił konkurentów, aczkolwiek musze przyznać, że od początku byłam nastawiona na ten właśnie wybór i z perspektywy patrząc niekoniecznie dobrze słuchałam konkurencji.

 

Lipiec 2005 - pierwsze, ważne spotkanie z właścicielem, producentem i jednocześnie sprzedawcą pomp ciepła EKONTECH. Piękny opis jak i co wykonać. "Pani Marto, poszuka Pani hydraulika, ja mu wszystko wytłumaczę, on podłączy, przyjadę, sprawdzę czy wszystko działa. Mogę polecić mojego instalatora, ale raz, że jest bardzo zajęty, a dwa drogi. Weźmie Pani kogoś swojego, każdy najgłupszy nawet hydrulik, po obejrzeniu zdjęć i moim tłumaczeniu podłączy wszystko i będzie hulało.

 

Sierpień 2005 - wymiana telefonów hydraulik - Pan G z Ekontechu. Moja prośba, żeby oni miedzy sobą się umówili, przyjechali jednego dnia, podłączyli, sprawdzili, niech hula. Klika kontrolnych telefonów do Pana G. Tak Pani Marto, jesteśmy w stałym kontakcie z Panem Tomkiem, trzymam rękę na pulsie. 27 sierpnia podłączamy pompę. Bomba. 26 sierpnia dzwonię do pana Tomka - hydraulika. Ale Pani Marto, ja jutro nie mogę... On się ze mną nie umawiał, tylko wytłumaczył jak to zrobić. Dzwonię do Pana G. (na stronach Ekontechu jest jego pełne nazwisko, jak ktoś zainteresowany - zapraszam) z zamiarem mordu. Ot, wielki Pan Właściciel firmy Ekontech wymyślił sobie, że jak on przyjeżdża to wszyscy wokół, z hydraulikiem na czele, rzucają swoją pracę i spieszą podłączać pompy. No nic. Pan G. przyjechał, pomę zostawił, kasę skasował nie godząc się na zapłacenie drugiej, małej części po uruchomieniu, bo przecież sobie ufamy... Głupia ja.

 

Wrzesień 2005 - pompa podłączona. Pan Tomek po dwóch kontaktach z panem G. ochrzcił go mianem "Magika" i od tej pory tak go wszyscy nazywamy. Magik przyjechał na początku października, odpalił pompę, w której temperatura wychodząca była rzędu 46-48 stopni, czyli jak do kaloryferów a nie do ogrzewania niskotemperaturowego... Ma Pani zapowietrzony układ. Niech przyjedzie tamtem wykonawca i w ramach gwarancji go odpowietrzy. Pompa jest sprawna, podłącznie dobre

 

październik 2005 - luty 2006 - temperatura wychodząca z pompy nadal powyżej 40 stopni, ale już rzędu 41-42. Temperatura w domu - 15-18 stopni i nie chce być więcej. Pan Adam, od ściennego i pan Tomek hydraulik przyjeżdżali wielokrotnie, nie biorąc pieniędzy i odpowietrzali coś, w czym powietrza nie było, bo Magik w każdej rozmowie telefonicznej mówił, że "jest coś z układem" ( Układ, to coś co nie należy do pompy, więc on nie bierze odpowiedzialności za to co podłaczali inni a on tylko sprawdzał czy jest dobrze, do czego z resztą się zobowiązał). Oni nic nie znaleźli. Magik, mimo obietnic nie pojawiał się od października. Przyjadę pod koniec grudnia, przyjadę w styczniu, a w lutym usłyszałam, że "jest zima i nie jeżdżę"

 

Styczeń - Pan Adam o ściennego stracił cierpliwośc, podłączył okropnie hałaśliwa bardzo mocną pompe do układu i cóż - pompa ciepła nie była wówczas w stanie ogrzać wychodzącej wody do temperatury 35 stopni i do tej temperatury dochodziła 2 tygodnie. W domu 13 stopni.

 

Koniec stycznia - rachunek za prąd, wyrównujący od września - kilutysięczny (trzy zera!!!) - telefon do Magika - nie, no ewidentnie jest "coś z układem"

 

Luty - pompa przestała działać. Nie i koniec. Telefon do Magika - przyjade za dwa tygodnie, przysłałbym pani serwisanta, ale jest chory. Rachunek za prąd przy pompie działającej tydzień w lutym - 850 PLN. Za dwa tygodnie sms - mam grypę będę najwcześniej w poniedziałek. W domu 8 stopni.

 

Był wczoraj. Razem z nim zaprosiłam pana Adama od ściennego i rzeczoznawcę, który sprawdzi co Magik mówi i co "jest z układem".

Magik stwierdził, że źle chodzi dolne źródło, bo jest zawór zwrotny którego on nie zauważył i przeprasza, ale nie zwróci mi pieniedzy za prąd, bo on tylko sprawdzał, a nie podłączał.

Rzeczoznawca stwierdził, że:

Dolne źrodło jest problemem ale niewielkim

Sprężarka powinna mieć około 35 stopni w czasie pracy, a ma zero. - Magik odpiera zarzut argumentem, że zrobił 200 pomp i chodzą.

Coś się pieni w środku, nie pamiętam co: rzeczoznawca - to niedobrze, Magik: tak ma być.

Wg rzeczoznawcy w sprężarce jest zbyt mało gazu, ale Magik nie wozi gazu ze sobą, bo ustala parametry na stanowisku u siebie w produkcji a nie u klienta. Działa dobrze i koniec.

 

Podsumowując:

Zainwestowałam dużo pieniędzy w cały układ, który nie działa. Sprzedawca - producent przez całą zimę się nie pofatygował, bo... jest zima i jest coś z układem.

Nie otrzymałam faktury za pompę.

Przyjeżdżając nie miał ze sobą żadnych narzędzi, które mogłyby mi udowodnić, że pompa działa dobrze i jedynym problemem jest dolne źródło. Tego bym nie wiedziała gdyby rzeczoznawca nie uświadomił mi, co delikwent powinien mieć ze sobą przyjeżdżając na serwis.

Zalecił wymianę kolejnej pompki w układzie i ma podobno zacząć działać. Pojechał.

Wymienimy pompkę jutro.

Nadal 8 stopni w domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyszła wiosna....

No wiem, że aura jeszcze o tym nie wie, ale przyszła we mnie.

Po zimowej depresji, marznięciu, kłopotach z pompą, wysokich rachunkach za prąd, trudnościach w banku, zmianie pracy, chorowaniu - postanowiłam odżyć :)

Posprzątałam.

Powiesiłam firanki.

Obudziłam się w zeszłą sobotę. Wyszłam na dwór a tam, tuż przy granicy mojej działki nowy palik. Zaznaczony na pomarańczowo. Z napisem ZK.

 

Zaczęłam się martwić, że może płot źle stoi i sąsiedzi mają pretensję, że im zabrałam 0.5 metra działki. Ale nie przyszli, więc przesiedziałam weekend cichutko:)

Wczoraj wjeżdżam a przy wjeździe na moją drogę nieasfaltową leży 5 słupów. Takich, jakie mają sąsiedzi i z jakich biorą prąd.

Boję się cieszyć. Termin podłączenia prądu mam na listopad. Nie kładliby już słupów gdyby nie chcieli mnie podłączać. Ale jeśli chcą... Bez łapówki? Tak szybciej? Nasza elektrownia? Dla mnie to niewiarygodne, ale będę donosiła o rozwoju wydarzeń...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnie kilka dni przyniosło trochę zmian.

Zmiana pierwsza - nowa pompka do pompy ciepła. Zmiana pierwsza nie spowodowała zmian w całej pompie - dalej pozostawia wiele do życzenia.

Zmiana druga - Mam skrzynkę prądową na działce. Nie zrobiłam fotek, bo kliszę zużyłam na dwie inne zmiany, które wyglądają tak:

 

http://foto.onet.pl/upload/23/33/_589086_n.jpg

 

http://foto.onet.pl/upload/20/53/_589085_n.jpg

 

I obu zmianom trzeba szybko znaleźć domki. Charakterystyka ich znajduje się tu:

 

http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?t=67453

 

 

I szybka retrospekcja.

Oto deski podłogowe, których "suchość" odkryłam gdy pan uciekł:

 

http://foto.onet.pl/upload/14/12/_589104_n.jpg

 

A tak wygląda świt w Baszkówce:

 

http://foto.onet.pl/upload/1/12/_589105_n.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...