Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Nasz Papież odszedł..... - módlmy się za Niego


Recommended Posts

Ciężko sie roztać z Tym co odchodzi nagle, bez pozegnania, bez naszej refleksyjnej mysli i modlitwy.

Papież ochodzi tam, gdzie i my /wierzący/ chcielibysmy się udać. Powinniśmy modlić się tylko o brak cierpienia podczas przekraczania granicy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 250
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Tak pomyslalam: Dobry Panie Boze... i zawahalam sie...

 

prosic, zeby wyszedl z tej choroby? Zeby jeszcze z nami pobyl? Tak egoistyczne... tak bardzo trudno jest pogodzic sie z tym, ze odchodzi...

 

... ale mowia, ze jest przytomny, w pelni swiadomy... i bardzo pogodny i spokojny...

 

Panie Boze, miej Go w swojej opiece.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stan zdrowia papieża się pogorszył - poinformowała telewizja CNN.

 

Oddech papieża jest płytki - informuje CNN. Jan Paweł II ma kłopoty z sercem i nerkami. U papieża wystąpiła niewydolność sercowo-naczyniowa, spadło ciśnienie krwi.

 

Tak jak matka pragnę najwięcej, żeby nie cierpiał.

 

Czuję się podobnie jak w dniach kiedy patrzyłam na śmierć/ cierpienia mojego Ojca.

Z jednej strony serce ściska z żalu, że tak cierpi a z drugiej .... i serce też ściska :cry: :cry: :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie umiem się modlić, żeby Papiez wyzdrowiał. Nie wiem, czy On by tego chciał. Modlę się żeby się działa Wola Boża i żebyśmy wszyscy - taką czy inną umieli ją przyjąć. Nie modliłam sie w taki sposób od kilku lat i mam wrażenie że właśnie dziś pogodziłam się z Bogiem. Przez umieranie Papieża właśnie. On w tak niesamowity sposób uzmysławia że śmierć dla wierzących nie jest końcem, ale początkiem, że tak po prostu musi byc. Dziś, za kilka dni, za kilka lat.

I naprawdę niesamowite jest to, że w świecie, w którym trzeba być pięknym, młodym i tryskającym zdrowiem - Papież pokazuje nam godność człowieka w obliczu choroby i obawy śmierci.

Ale zarazem pierwszy raz zgodzę się z Mariuszem R- myślę, że Papież pokazuje nam, że człowiek ma prawo do godnej śmierci. We własnym domu, własnym łóżku. Bez sztucznego przedłużania agonii.

Trzy lata temu umarła moja Mama. Bardzo chciała nie iść do szpitala, potem bardzo chciała z niego wyjść. To był nieuleczalny rak, więc wiadomo było, że umrze. Ona też wiedziała. Ale nie umieliśmy się z tym pogodzić, pożegnać się. Walczylismy o nią dłużej niż zwykle, bo brat jest lekarzem i załatwiał różne kuracje z dozywianiem przez wkłucie centralne włącznie. Zmarła w szpitalu w nocy mając obok pielęgniarkę. Do dziś nie potrafię sobie tego wybaczyć.

Te decyzje o odłączenie aparatury, wypisie ze szpitala są tak potworne trudne. Człowiek zaczyna podejmować decyzje o życiu innych, które doniego nie należą. I nie ma dobrego wyjścia.

I myślę, że może wrócimy do takiego umierania jak kiedyś - ludzie się żegnali z najbliższymi, byli przy sobie, przebaczali sobie.

Miałam pisać o Papiezu a zaczęłam użalać się nad sobą...

 

Ale chcę napisać, że z tego co się teraz dzieje tyle dobra płynie dla świata. I choć chce mi się płakać, to zarazem jest we mnie tyle jakiegoś radosnego spokoju.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie umiem się modlić, żeby Papiez wyzdrowiał. Nie wiem, czy On by tego chciał. Modlę się żeby się działa Wola Boża i żebyśmy wszyscy - taką czy inną umieli ją przyjąć. Nie modliłam sie w taki sposób od kilku lat i mam wrażenie że właśnie dziś pogodziłam się z Bogiem. Przez umieranie Papieża właśnie. On w tak niesamowity sposób uzmysławia że śmierć dla wierzących nie jest końcem, ale początkiem, że tak po prostu musi byc. Dziś, za kilka dni, za kilka lat.

I naprawdę niesamowite jest to, że w świecie, w którym trzeba być pięknym, młodym i tryskającym zdrowiem - Papież pokazuje nam godność człowieka w obliczu choroby i obawy śmierci.

Ale zarazem pierwszy raz zgodzę się z Mariuszem R- myślę, że Papież pokazuje nam, że człowiek ma prawo do godnej śmierci. We własnym domu, własnym łóżku. Bez sztucznego przedłużania agonii.

Trzy lata temu umarła moja Mama. Bardzo chciała nie iść do szpitala, potem bardzo chciała z niego wyjść. To był nieuleczalny rak, więc wiadomo było, że umrze. Ona też wiedziała. Ale nie umieliśmy się z tym pogodzić, pożegnać się. Walczylismy o nią dłużej niż zwykle, bo brat jest lekarzem i załatwiał różne kuracje z dozywianiem przez wkłucie centralne włącznie. Zmarła w szpitalu w nocy mając obok pielęgniarkę. Do dziś nie potrafię sobie tego wybaczyć.

Te decyzje o odłączenie aparatury, wypisie ze szpitala są tak potworne trudne. Człowiek zaczyna podejmować decyzje o życiu innych, które doniego nie należą. I nie ma dobrego wyjścia.

I myślę, że może wrócimy do takiego umierania jak kiedyś - ludzie się żegnali z najbliższymi, byli przy sobie, przebaczali sobie.

Miałam pisać o Papiezu a zaczęłam użalać się nad sobą...

 

Ale chcę napisać, że z tego co się teraz dzieje tyle dobra płynie dla świata. I choć chce mi się płakać, to zarazem jest we mnie tyle jakiegoś radosnego spokoju.

Wiem co czujesz mowiac o tym,ze nie bylas z mama w chwili smierci,ja dziekuje Bogu,ze pozwolil mi byc z moim tata,ktory umieral na raka w domu.Bylam z nim sama ,tryzmalam go za reke i wiem,ze on byl wtedy szczesliwy,ze jestem z nim.Dobrze,ze Papiez tez jest otoczony ludzmi ktorzch zna :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...