Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Kto musiał/zamieszkał we wpół wykończonym domu??


Senser

Recommended Posts

Drodzy Forumowicze.

Jestem zdziwiony treścią większości Waszych postów nakłaniających Sensera do zamieszkania w niewykończonym domu.

Rozumiem, że Senser jest przyparty do muru i musi zdobyć środki na dokończenie inwestycji. Rozumiem, że człowiek (bez urazy) to jest takie "bydle" co wiele może znieść.

Niemniej nie rozumiem tego, że nie dostrzegacie, iż Senser ma malutkie dziecko. Dziecko które bezmyślnie swoimi opiniami narażacie na wdychanie drobin wapna, cementu, pyłów ze szlifowanych płytek...... Narażacie na wdychanie oparów z farb, impregnatów, gazów technicznych. Delikatny system nerwowy dziecka chcecie skonfrontować z hukiem i wibracją pilarek, młotów pneumatycznych, wiertarek....

Senser w swoim poscie wyraża swoje obawy zdrowie swojej córeczki a Wy przechodzicie nad tym do porządku dziennego.

Przeciwnie, pojawiają się porady by zamiast gładkiej wykładziny podłogowej (łatwej do zmycia) kupić wykładzinę dywanową.

Jedynym plusem takiej wykładziny jest to, że nie widać w niej pyłu. Niemniej on tam jest i wzbijać się będzie podczas chodzenia po pokoju. A usunąć go będzie trudniej niż z wykładziny gładkiej. Zresztą po co usuwać - skoro go nie widać.

 

Senser, piszesz - Będziemy mieszkać w mieszkaniu moich rodziców, którzy są emerytami i na ten czas "wyprowadzą się" na działkę...

Jest to jakieś wyjście. Jeśli nie zdążycie wykończyć domu przed zimą (powrót rodziców z działki) to rozważ możliwość chwilowego zamieszkania przynajmniej dziecka u rodziców.

Ty jako człowiek dorosły zniesiesz te niewygody. Lecz nie narażaj na nie dziecka. A kto wie, może taka sytuacja stanie się dla Ciebie bodźcem by szybko wykonać pozostałe prace wykończeniowe?

Życzę Tobie tego i pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Senser,

posluchaj prosze uwag Wowka :) Male dziecko i goly beton na podlogach, kurz, to niej jest dobre rozwiazanie. Nasz syn jest alergikiem, uczulony na kurz oraz na rozne srodki czystosci (pronto etc) wiec my musimy doprowadzic dom do takiego stanu, aby maly nie wdychal wapna, kurzu ze szlifowanych plyt GK, bo moze sie to skonczyc dla niego ciezkim atakiem astmy :cry:

Moze warto by zrobic liste prac "niezbednych", takich kurzacych, brudnych, ktore moglby byc wykonane przed wasza przeprowadzka? Zycze duzo wytrwalosci i powodzenia :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość M@riusz_Radom
Dziecko które bezmyślnie swoimi opiniami narażacie na wdychanie drobin wapna, cementu, pyłów ze szlifowanych płytek...... Narażacie na wdychanie oparów z farb, impregnatów, gazów technicznych. Delikatny system nerwowy dziecka chcecie skonfrontować z hukiem i wibracją pilarek, młotów pneumatycznych, wiertarek....

 

Nie zrozum mnie źle, ale gdzieś w necie widziałem 20 powodów, przez które pokolenia lat 60 70 i wczesnych 80 nie miały prawa żyć i być zdrowe..

 

Tam było coś takiego, cytuję :

 

Do wszystkich urodzonych przed 1980

 

(reszta nie ma tu czego szukać - paszoł won!), dzisiejsze dzieci owijane

są w watę!

 

Jeśli jako dzieci albo młodzi ludzie żyliście w latach 40; 50; 60 i

70-tych XX wieku - nie możecie dziś uwierzyć, że w ogóle mogliście przeżyć!

 

Dlaczego? A dlatego, że:

 

- jako dzieci siedzieliśmy w samochodach bez pasów bezpieczeństwa i

poduszek powietrznych

 

- nasze łóżeczka pomalowane były farbami o krzykliwych kolorach, pełnymi

kadmu i ołowiu (o rozpuszczalnikach nie wspomnę...)

 

- buteleczki z lekarstwami i innymi (nie)bezpiecznymi chemikaliami z

"Wyborową" na czele dały się przecież bez trudu otworzyć a ciekawość to

przecież cecha dzieci i młodzieży, prawda?

 

- drzwi i szafki w kuchni i łazience były stałym niebezpieczeństwem dla

każdego z nas, zwłaszcza, że nikt nie słyszał o zamkach

anty-dziecięcych...

 

- do jazdy na rowerze nikt w życiu nie włożył kasku ochronnego (podobnie

na nartach albo wrotkach)

 

- wodę piło się z kranu a nie hermetycznych butelek i tym temu

podobnych...

 

- pierwsze samochody budowaliśmy z pudeł albo skrzynek po kartoflach i

podczas jazdy z górki stwierdzało się, że się zapomniało o hamulcach...

 

- rano wychodziliśmy z domu by pójść się pobawić, musieliśmy wrócić

wtedy, kiedy zapalały się pierwsze latarnie - nikt nie wiedział gdzie

nas nosi,

bo nikt nie miał przy sobie komórki a sprawne budki telefoniczne można było

policzyć na palcach jednej ręki (zresztą i tak nikt nie nosił grosza przy

sobie...)

 

- człowiek się kaleczył, łamał kości, wybijał zęby i nikt nikogo z tego

powodu nie skarżył do sądu; sami byliśmy sobie winni...

 

- jedliśmy keksy, czekoladę (często czekoladopodobną), chleb grubo

posmarowany masłem, kiełbasę, kartofle, skwarki i Bóg wie jeszcze co - i co?

- i nikt nie był przesadnie gruby...

 

- piliśmy w grupie z jednej butelki i nikt od tego nie umarł...

 

- nie mieliśmy: playstation, nintendo, x-box, gier video, 60 programów w

telewizji, kaset video, dvd, surround sound, własnego telewizora,

komputera

 

- mieliśmy świetnych kolegów i koleżanki!

 

- po prostu wychodziliśmy z domu i spotykaliśmy ich na ulicy, bez

telefonowania i umawiania się, bez wiedzy rodziców (oni nie musieli nas

przywozić i odwozić) - jak to było możliwe?

 

- wymyślaliśmy zabawy z kijem i kamieniem, jedliśmy ziemię, dżdżownice i

temu podobne - i co? - przepowiednie też się nie sprawdziły - robaki nie

żyły w naszych żołądkach a kijami nie wyłupaliśmy rówieśnikom zbyt wielu

oczu...

 

- niektórzy z nas nie byli tak sprytni i przepadali na egzaminach albo

powtarzali klasę i nikt nie zwoływał z tego powodu kryzysowych

nauczycielskich narad...

 

- jeździło się autostopem i nikomu nie przyszło do głowy, że coś takiego

może się bardzo marnie skończyć...

 

I jakoś wszyscy żyjemy. Mało tego, im bardziej dmuchami i chuchamy na dziecko tym bardziej osłabiamy jego system odpornościowy.. Między innymi dlatego ciężko teraz spotkać osobę dożywająca do 90 lat co jeszcze 20-30 lat temu nie było takie trudne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mariusz, fajnie napisales :D :D

Ja nie chucham i dmucham na swoje dzieci, jestem zwolennikiem "zimnego wychowu" :) Moja dwojka prawie w ogole nie choruje, no syn ma astme, ktora na szczescie jest pod kontrola. Zadko dostaja antybiotyki, plywaja, biegaja na bosaka, duzo przebywaja na powietrzu. Teraz ich ulubiona zabawa jest ganianie po dzialce, kopanie dolkow, etc. Ale nie narazam ich na "zapachy" chemiczne, nie pozwalam za duzo wchodzic do domu, podczas gdy tam sie kurzy i uzywane sa rozne chemikalia (np teraz, gdy jest ukladana kamienna podloga). Bo po co? Co innego "wiejskie" zapachy na powietrzu :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość 1950
M@riusz masz świętą rację. skąd teraz tylu alergików, z powodu że rodzice chronią dzieci przed wszystkim, bo może zaszkodzić i efektem tego jest kompletne wyjałowienie organizmu z drobnoustrojów które od dawien dawna żyły w symbiozie z nami i zwalczały te inne które teraz gdy organizm wyjałowiony mają pełne pole do popisu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mieszkanie (34,7 m2). Mało tego...okazuje się, że dom będzie wykończony tylko "w połowie"...czyli sam dół, gdzie przewidziana była/jest strefa nocna...ale widzę, że będe musiał w strefie dziennej spać :-)

Przypuszczam...że będe musiał mieszkać na żywej wylewce... :cry: aż tak się skurczyły finanse...

 

Senser facet jesteś, wiec Ci nie zaśpiewam Krajewskiego "nie jesteś sama, są gdzieś........."

 

ale u mnie podobnie, wprowadzę się do pół wykończonego i mam to gdzieś

 

M@riusz_Radom - zapomniałeś o Czarnobylu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...

Nie zrozum mnie źle, ale gdzieś w necie widziałem 20 powodów, przez które pokolenia lat 60 70 i wczesnych 80 nie miały prawa żyć i być zdrowe.....

 

Owszem tekst jest wesoły. I śmieszyć może każdego kto te czasy pamięta i w takich warunkach się wychował.

 

I jakoś wszyscy żyjemy. Mało tego, im bardziej dmuchami i chuchamy na dziecko tym bardziej osłabiamy jego system odpornościowy.. Między innymi dlatego ciężko teraz spotkać osobę dożywająca do 90 lat co jeszcze 20-30 lat temu nie było takie trudne.

 

Powyższe podsumowanie mija się z prawdą. Nie wszyscy niestety żyjemy. Śmiertelność niemowląt i dzieci urodzonych w latach 50, 60 była wysoka. Owszem, kto przeżył miał szansę na długie życie. Niemniej musiał przejść przez uprzednią naturalną selekcję która weryfikowała zdolność jego organizmu do życia.

Kiedyś (jak piszesz 20-30 lat temu) na osobę 90-letnią zwracało się uwagę jako na coś nadzwyczajnego. Prawie jak na coś nierealnego. Obecnie osiągnięcie tego wieku jest łatwiejsze i częstsze.

W 2003 r. średnia oczekiwana długość życia mężczyzn wynosiła 70,5 r., kobiet zaś 78,9 r. W porównaniu z rokiem 1990 mężczyźni żyją o 4 lata dłużej, kobiety o 3,4.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość M@riusz_Radom

Wowka - odchodzimy od głównego tematu ;) od siebie dodam tylko tyle, że kiedyś przy porodzie następowała selekcja naturalna - słabi i chorzy umierali. Teraz nauka czyni cuda i najbardziej chory noworodek ma szansę przetrwać. Z jednej strony to dobrze - życie trzeba ratować za wszelką cenę, z drugiej zaś strony - dzięki takim praktykom społeczeństwo z pokolenia na pokolenie będzie coraz mniej odporne na infekcje, choroby itd itd. Piszesz, że ciężko było spotkać 30 lat temu osobę - mam inne wrażenia. Moja prabbcia miała 95 lat, jej siostra 89, sąsiedzi równiez dożywali bez problemów do 80'tki. Ja aż takim optymistą nie jestem ;)

 

Wracając do tematu - nie znam sytuacji materialnej Sensera, ale obstawiam, że mieszkanie z dzieckiem w bloku, na dość ograniczonej przestrzeni również może niekorzystnie wpłynąć na bobaska. Oprócz negatywnych czynników, które Wowka wymienił, dochodzi coś niezwykle cennego - świeże powietrze poza domem, ogródek po którym można biegac i nabierać odporności.. W bloku tego się raczej nie uświadczy.

 

Mimo wszystko bym zaryzykował.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Senser

 

Jestem niepoprawną optymistką, ale popieram Wowkę. Ile tylko sie da, zwlekaj z przeprowadzką. I działaj. Będziesz miał luz i motywację, żeby jakos to wykonczyć. 3-miesięczny berbeć nie sprzyja zapałowi do pracy, gdy pora spania lub kąpieli, a tu słychać szlifierkę lub pyli się gips. Wtedy i ochoty nie ma, i wszystko sie odwleka. Prowizorki sa najtrwalsze!!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks później...

Ja też przeprowadziłem się z trójką dzieci do niewykończonego domu - nie miałem wyjścia: dół przygotowałem jako tako, a górę robię do tej pory.

W pełni potwierdzam to co napisał Jareko na początku tematu.

Jeśli masz możliwość, to raczej zwlekaj z przeprowadzką, bo wtedy roboty będą posuwały się szybciej.

Piszesz, że brakuje kasy - moja rada: spuść z tonu, nie wszystko musisz mieć na tip top (wiem, że to trudno tak zrezygnować z porządnej posadzki, ale lepiej mieć dziadowskie panele dziś, niż teak za 10 lat)

 

Co do zamieszkiwania na gołej wylewce, to nawet nie próbuj! Dziecko zacznie chodzić, raczkować... nie, nie - nie wytrzymasz, a twoja żona napewno.

Moja rada jest taka: kup najtańsze możliwe panele podłogowe (21 zł/m.kw + papier pod spód), nawet jeśli będą bezklejowe - zrób je na klej i daj najtańsze listwy przyścienne. To wyjdzie niewiele drożej niż wykładzina (wiem, że bywa wykładzina po 7 zł/m.kw, ale ona nie wytrzema dłużej niż dwa lata).

Wiem co sobie teraz myślisz, ja też myślałem że zaraz to zmienię na parkiet... niebawem miną trzy lata i nadal nie widzę końca (brakuje czasu i kasy), a te panele jednak dają namiastkę normalności, no i można je umyć.

 

Bądź dobrej myśli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks później...
Przeprowadzka w stan raczej surowy ma swoje plusy , pisalam juz gdzies o tym , ale z takim malym dzieckiem to chyba nie . Mam na mysli , ze jak juz jestes na tej budowie , to widzisz odrazu co ci pasuje co nie , mozesz zmienic poki niewykonczone . nie jestes pierwszy w takiej sytuacji , nie ostatni , ale daj dzieciaka dziadkom , tez nie bedzie to pierwszy maluch z dziadkami na chwile , przeciez nic mu nie bedzie , a wy z zona mozecie mieszkac sami na budowie. Taka 2 mlodosc.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do mojego domu wprowadziłam się z niemowlęciem 2 mies. i sześciolatkiem (niedługo miną dwa lata). Mieliśmy pomalowane ściany, położone kafelki i zrobioną jedną łazienkę (druga nadal czeka), w salonie częśc podłogi była tylko pomalowana farbą żeby beton sie nie kruszył (teraz mamy tam panele), kuchni doczekałam się dopiero teraz tzn w maju (ale warto było czekać...)

Muszę przyznać, że syn bardzo nam pomagał mimo wieku, chodził na spacerki, pilnował...staraliśmy się aby oboje dzieci było z dala w czasie prac, które mogłyby się odbić na ich zdrowiu...

I chociaż rozumie obawy związane z zdrowiem naszych dzieci, to rozumie też ludzi, którzy muszą wprowadzić się do domu będącego jednocześnie budową...

Muszę powiedzięć również, że przed przeprowadzką mieszkaliśmy w domku letniskowym od grudnia do sierpnia ( a zima należała niestety do mrożnych... )

Życzę więc powodzenia, i jakąkolwiek podejmiecie decyzję dbajcie o zdrowie maluszka...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...