smartcat 18.04.2005 15:05 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Kwietnia 2005 Więc może ktoś mi wytłumaczy skąd taka reakcja w takim przypadku.Po prostu przestraszyłm się samej siebie,że jestem jednak zdolna do skoku w bok[/b] Mam swoja teorię dlaczego tak jest. Tytułem wstepu. Prawo, normy moralne je wspomagajace, opinia publiczna, kosciół, przyjaciele, rodzina, dzieci, społeczeństwo, współforumowicze potepiaja zdradę. Sprawa wydaje sie oczywista, wszystkie te byty sa za zachowaniem ładu moralnego i trwałosci podstawowej komórki społecznej jaka jest rodzina. Ale Ty mimo tej wszechogarniajacej presji myslisz jednak o zdradzie. Coz to za siła ze mozna póki co w myslach przeciwstawic sie im wszystkim. Odpowiedź jest prosta to zwykłe ludzkie porządanie, popęd płciowy który, wraz z "chemią" ktora czasem się wytwarza miedzy ludzmi, jest jak lawina nie dajaca sie powstrzymać. Niektórzy mówia że mozna zapanowac nad emocjami ale spróbuj ostudzić człowieka w euforii albo tchnąć życie w człowieka naznaczonego depresją. Do meritum: Nasze zycie od zawsze, od wieków, odbywało sie w dwunurtowo! W nurcie oficjalnym jestesmy na baczność, jestesmy szanownymi obywatelami, rodzicami, pracownikami, jesteśmy prawdomówni ,czyści, wymuskani, w bialej koszuli, chodzimy do kościoła, płacimy podatki, dajemy dobre rady, odpisujemy 1% na stowarzyszenia uzytelności publicznej, szanujemy zieleń, adoptujemy zwierzaki ze schroniska itp, itd. I drugi nurt, nurt podskórny. slyszalam wypowiedzi mezczyzn ktorzy korzystali z domoch schadzek, dlaczego wola isc po jakies ekstra wrazenia do burdelu? wiekszosc z nich miala zony, mowili tez podobnie, nie chca kojarzyc zony z prostytutka, nie chca zeby ich ukochana zona, matka ich dzieci, delikatna, wrazliwa istota musiala sie zmieniac w jakiegos wampa, pania bicza, demona kajdanek, lub co gorsza zeby mieli od zony zazadac zachowan koprofilskich, W tym nurcie szaleństwo, zdrada, kochanki, kochankowie, wyuzdanie przekraczajace wszelkie granice, seks i upojenie nim jest normą. Seks daje nam najsilniejsze doznania przewyższające to czego doświadczamy w rutynie dnia codziennego. To bywa amok dlatego trudno to tłumaczyć Te dwa nurty istnieją równolegle. Tak było jest i bedzie. Zobaczcie na swoje zony, partnerki, ( pisze o kobietach bo u nich lepiej widac te przemiane) za dnia w garsonce, oficjalne, uprzejme, grzeczne, czasem z dystancem, żaden wulgaryzm nie przejdzie im przez usta a nocą w alkowie zmieniają sie. Tam są kimś innym, bywa że dzikim zwierzęciem, wyuzdaną dziwka, walczącą o swój i twój orgazm do utraty przytomności. Uwielbiacie pewno tę przemiane, no.. ja też. Funkcjonujemy w świecie pozorów, udajemy że ta wielka siła jaką jest seks nie ma tak wielkiego znaczenia, ale ma! Staramy sie ją wygłuszyc, wytłumic, przykryć to co buzuje pod powierzchnią ale ten wrzątek kipi czasem spod pokrywki. U Donny pod pokrywka wrze i jest zaskoczona sytuacją. Zwyczajnie, jesteś jak wulkan ktory drzy bo zaraz wybuchnie ale może byc tak że drżenia ustana i wulkan uspi sie na lata może na zawsze. Falujesz z naturą. Moim zdaniem chcesz Donna spróbować tego co sie pichci pod pokrywka dla nowych intensywnych smaków bo to jest normalne ze się tego chce. Niestety moze być to absolutna porażka i możesz doznać cieżkich poparzeń ale niestety może też byc tak że bedzie to cos pysznego. Ja nie zachecam do zdrady ani przed nią nie ostrzegam wskazuje jedynie mechanizm i dzile się obserwacjami z zycia Ty decydujesz, ale też bierzesz na siebie pełną odpowiedzialność za wszystkie decyzje. Ty tez bedziesz dzwigac w sobie problem złamanie norm. Reklamacji też nie ma w tym wzgledzie. Udzwigniesz, poradzisz sobie? Pamietaj że zdrada to zabawa dla silnych i dojrzałych ludzi. Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jareko 18.04.2005 15:13 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Kwietnia 2005 nic dodac nic ujac smartcat - pieknie napisales i wlasciwie tymi slowy jakbys zakoczyl cala dyskusje Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
donna 18.04.2005 15:33 Autor Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Kwietnia 2005 smartcat dzięki, to mi wiele wyjaśnia Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
olinek 18.04.2005 17:52 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Kwietnia 2005 Z całej dyskusji wypływa jeden wniosek: NATURA zabezpieczyła ludzkość przed różnymi "moralnymi" ograniczeniami i pozostawiła w ciałach kobiet i mężczyzn jakieś "coś" co powoduje utratę panowanie nad sobą i ciągnie do "zdrady" (30% mężczyzn wychowuje nie swoje dzieci - statystyka !!!) - i dzięki temu ludzkość przetrwa (będzie się rozmnażać) . PSL: Fajnie by było jakby na takie tematy dyskutowali ludzie z 20-letnim ( a nie z 6 - letnim) stażem małżeńskim. Donna - uważaj na siebie !!! Pozdrawiam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość 1950 18.04.2005 19:22 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 18 Kwietnia 2005 jareko to chyba Ty mnie źle zrozumiałeś (M. powie towarzystwo wzajemnej adoracji) ja przez cały czas starałem się wyrazić to, że nie można Donny potępiać w czambuł bo żaden z nas pomimo różnego rodzaju deklaracji że jest najwierniejszy nigdy nie może być pewny swego postępowania, posłużę się słowami Sztaudyngera "myjcie się dziewczyny nie znacie dnia ani godziny" oraz tym co ktoś dopisał trzydzieści parę lat na marginesie "a wy mężczyźni zmieniajcie gacie bo jej też nie znacie" każdego to może dopaść i na to nie ma rady. olinku, olinko, ja w tym roku obchodziłem trzydziestolecie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość M@riusz_Radom 19.04.2005 05:15 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 ja przez cały czas starałem się wyrazić to, że nie można Donny potępiać w czambuł bo żaden z nas pomimo różnego rodzaju deklaracji że jest najwierniejszy nigdy nie może być pewny swego postępowania, Jeśli osoba A zrobiła coś niezgodnego z przyjętymi normami - jest potępiana Jeśli osoba A zamierza zrobić coś niezgodnego z przyjętymi normami - jest przestrzegana. Coś Wy się tak tego "potępiania" przyczepiliście ? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
trach 19.04.2005 10:28 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 Co do nazewnictwa to masz rację, M@riuszu, nie demonizujmy. Agniesia, bój się Boga, legalizacja i kontrola burdeli byłaby z korzyścią dla zdrowia mężów planujących skok w bok !? Może dla ich zdrowia wenerycznego tak, ale - sorry! - genitalia to jeszcze nie cały człowiek a nawet nie jego najważniejszy organ ! Wierność (i niezbędna do niej wstrzemięźliwość) jest na pewno najlepsza, a jedyny problem to to, czy wierzymy, że jest możliwa. Pewnym siebie nie można być, bo to właśnie zwiększa ryzyko, że nasza pewność okaże się na wyrost. Tak jak zbyt pewny siebie kierowca na szosie jest najniebezpieczniejszy, i dla siebie i dla innych. Żaden małżonek nie może być pewien swojej niepodatności na pokusy, a żaden kierowca nie może być pewny swoich umiejętności w każdej sytuacji drogowej. Ale to nie znaczy, że mamy machnąć ręką na wierność. Kierowca nie możemachnąć ręką na przepisy ruchu drogowego i zaniechać ostrożności "skoro i tak jakby co do czego, to się pewnie rozbijemy"! Właśnie tak myśląc na pewno się rozbijemy. Czy to byłby słuszny wniosek? Czy to nie jest dobra analogia? Oczywiście, chwalenie się podbojami i zdradami, jak piszą Agnieszka1 i 1950, to już zupełne szczeniactwo i dowód głupoty. I jeszcze jedna analogia: nurt podskórny (vide: smartcat) jest jak wierzchowiec, a nasza wola i rozum - jak jeździec na nim jadący. Może nam się akurat trafił rumak narowisty, nieprzewidywalny i trudny do okiełznania. Ale czy wobec tego poddajemy się i jedziemy tam gdzie chce koń i wtedy kiedy on chce? Przecież to by było bez sensu. Tego rumaka trzeba ujeździć, trzeba go sobie wychować i okiełznać. A jeśłi wiemy, że np. dostaje fioła na widok klaczki od sąsiada i może nas zrzucić? No, to w trosce o własne zdrowie trzeba z daleka omijać łukiem tę klaczkę... No nie? I na pewno nie dlatego tylko ludzkość przetrwa, że będą zdrady małżeńskie, olinku! Piękno ciała jest nam dane na osłodę, bo gdyby człowiek wiedział, co go czeka później na etapie zarwanych nocy i zalatanych dni wychowując dwójkę, trójkę, może więcej dzieci, a nie miałby tego "magnesu" i "osłody", toby się rzeczywiście nigdy na założenie rodziny nie zdecydował i byśmy wymarli! Ale ktoś kto podrywa żonę temu zaharowanemu facetowi, sam w przeciwieństwie do niego wymuskany, atrakcyjny i dobrze wyspany, a potem wychowanie tych statystycznych 30% dzieci pozostawia jemu (i jej) a sam leci na następny kwiatek, bez żadnych zobowiązań, jest gorzej niż złodziejem. I to nie dzięki jego "zapylaniu" tylko tym zapracowanym małżonkom zarabiającym na dom i wychowującym te dzieci ludzkość trwa. Może nie? A przyznanie się do winy? Ja bym je widział jako w którymś momencie niezbędne. Na pewno nie "na gorąco", na pewno nie lekceważąco ("A wiesz, kochanie, czym się różni pani Kowalska od Ciebie, bo ja już wiem!"), na pewno jako część wielkiego wysiłku obojga aby wznieść się na jakiś wyższy poziom zrozumienia i bliskości, ale ostatecznie czy wyobrażacie sobie żyć w NAPRAWDĘ BLISKIM I PRAWDZIWYM związku z drugim człowiekiem, wiedząc że coś takiego nieujawnionego leży cieniem pomiędzy wami? A uświadomcie sobie, że bez przyznania się do winy nie ma przebaczenia! W żadnej dziedzinie, ani osobistej, ani zadnej innej. Dlatego między Polską a Niemcami ciągle nie jest tak jak trzeba, dlatego wciąż nas boli Katyń, dlatego Żydzi od stuleci nie mogli wybaczyć chrześcijanom i tak ich ucieszył gest Ojca Świętego, bo nawet po stuleciach był potrzebny, był niezbędny, aby naprawdę przebaczyć. Dla wierzących: Bóg nigdzie nie wymaga od nas przebaczenia wyrządzonego nam zła, którego sprawca nie chce nas przeprosić. Przebaczaj nawet 77 razy, ale "jeśli brat Twój przyjdzie i powie: zgrzeszyłem". A jeśli nie przyjdzie? "Idź i upomnij Go", a jeśli nie posłucha "weź ze sobą swiadków", a jeśli ostatecznie nikogo nie posłucha "niech Ci będzie jak poganin i celnik" czyli jak obcy i wróg. Tylko mścić ci się nie wolno - za zło nie odpłacaj złem. Nie zniżaj sie do jego poziomu. Najpiękniejszą formą zemsty jest przebaczenie! Bo uświadomcie sobie, patrząc od strony drugiego partnera, tego zdradzonego, że bez waszego przebaczenia ten najbliższy Wam człowiek nigdy się nie podniesie i zapewne nigdy nie nauczy się mówić "nie" takim pokusom... Czy będziecie potrafili bez tego wybaczenia szczerze podać sobie ręce i popatrzyć w oczy? Chyba, że już znacie swoje "drugie połówki" na tyle, że wiecie iż nie umieją sobie i innym niczego wybaczać. To znaczy że są jeszcze mimo swoich lat bardzo niedorośli, niedojrzali. Nie odkryli tego, że każdy człowiek jest z natury zdolny do najpodlejszych rzeczy i że rzeczą najważniejszą w życiu jest umiejętność pokornego zaakceptowania tego i uczenie się proszenia o przebaczenie i wybaczania innym, aby i nam było wybaczone. Wtedy macie oboje okazję na największe pewnie i najważniejsze w waszym życiu rekolekcje i dorośnięcie... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
olinek 19.04.2005 10:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 olinku, olinko, ja w tym roku obchodziłem trzydziestolecie. Jestem facetem. A co do dyskusji to w miarę narastania stażu - tak życiowego jak i małżeńskiego - zmienia się spojrzenie na świat. A w tej dyskusji zaobserwowałem bardzo kategoryczne sądy i takież sformułowania. "Nigdy nie mów nigdy" - to do dyskutantów z mniej niż 10 letnim stażem małżeńskim. Pozdrawiam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agnieszka1 19.04.2005 10:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 trach - zgadzam sie. Milo bylo czytac twoj post. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agnieszka1 19.04.2005 11:21 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 olinku, olinko, ja w tym roku obchodziłem trzydziestolecie. Jestem facetem. A co do dyskusji to w miarę narastania stażu - tak życiowego jak i małżeńskiego - zmienia się spojrzenie na świat. A w tej dyskusji zaobserwowałem bardzo kategoryczne sądy i takież sformułowania. "Nigdy nie mów nigdy" - to do dyskutantów z mniej niż 10 letnim stażem małżeńskim. Pozdrawiam. A co 10 lat to jakas granica madrosci i doswiadczenia? bywa ze bardziej doswiadczony przez los zostal czlowiek ze stazem 5 lat niz ten ze stazem lat 20. Jak dla mnie w tym jakie mamy zdanie na temat zdradzac czy nie to nie staz tu gra role, tylko to jaki mamy charakter, temperament . Co innego jesli chodzi o to zcy wybaczyc zdrade. Tutaj sie zgodze ze staz malzenski i przebyte doswiadczenia moga miec wplyw na opinie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Uller 19.04.2005 11:35 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 Nie zgodziłbym się z trach'em tylko w kwestii mówienia drugiej osobie. Większość psychologów skłania się do nie mówienia partnerowi o zdradzie. Jeżeli żałujesz tego co zrobiłeś i chcesz się poprawić to są inne miejsca na obmycie się z grzechów. Przecież nie o wszystkich naszych grzechach mówimy partnerowi. To co zostanie rozwiązane, tu na ziemi jest już rozwiązane i powinno się o grzechu zapomnieć a nie pozwolić aby nas zniszczył. Moim zdaniem nie da się komuś powiedzieć o tym że go zdradziliśmy nie raniąc tej osoby. Lepiej dla niej aby żyła w nieświadomości. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Agnieszka1 19.04.2005 11:51 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 Nie zgodziłbym się z trah'em tylko w kwestii mówienia drugiej osobie. Większość psychologów skłania się do nie mówienia partnerowi o zdradzie. Jeżeli żałujesz tego co zrobiłeś i chcesz się poprawić to są inne miejsca na obmycie się z grzechów. Przecież nie o wszystkich naszych grzechach mówimy partnerowi. To co zostanie rozwiązane, tu na ziemi jest już rozwiązane i powinno się o grzechu zapomnieć a nie pozwolić aby nas zniszczył. Moim zdaniem nie da się komuś powiedzieć o tym że go zdradziliśmy nie raniąc tej osoby. Lepiej dla niej aby żyła w nieświadomości. Czy ja wiem czy lepiej?nie generalizowalbym. Ludzie sa rozni. Ja bym wolala moze i nie wiedziec. Ale moja ciotka zawsze powtarza - wole najgorsza prawde niz klamstwo. Wole zyc cierpiac niz zyc spokojnie ale oklamywana w niewiedzy. Maz jej powiedzial o jednej zdradzie , wybaczyla mu.Maz ja zdradzil poraz drugi i jej nie powiedzial. moze i myslal o niej zeby nie przysparzac jej zmartwien ( chociaz o tym to mogl myslec zanim zdradzil) a moze myslal tak dla wlasnej wygody, bo po co mu wymowki, separacja moze?nie wiem jakie mial pobutki ale nie powiedzial jej ze zdradzil znow. Ciotka dowiedziala sie od zyczliwej osoby. Nie potrafila mu wybaczyc wiesz czego? nie zdrady - to potrafila wybaczyc, juz raz przeciez wybaczyla. Nie potrafila wybaczyc klamstwa. Wiec tu wyrokowac tez nie mozna, kazdy czlowiek jest inny. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Paty 19.04.2005 12:11 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 Najgorsze jest to że o zdradzie partnera prędzej czy później i tak się dowiemy. Nawet przz przypadek, od życzliwych itp. Jeżeli nie od razu to za parę lub nawet paręnaście lat. I wydaje mi się że bardziej boli to że przez ten cały czas bylismy oszukiwani przez partnera niż sam fakt zdrady. Paty. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
agniesia 19.04.2005 12:39 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 Trach, piszesz jakbys zycia nie znal...Od zawsze mowi sie o wiernosci, dla wierzacych - od starego testamentu, nie wiem czy zauwazyles, ale zjawisko (nieiwernosc, uslugi seksualne, burdele, swingersi ) rozrasta sie, nie maleje, to co piszesz to sa pobozne zyczenia, a zycie wyglada inaczejjesli aids nie przeszkadza w rozrastaniu sie tego zjawiska to i Ty go nie powstrzymasz moralnymi wywodami, i dlatego uwazam, ze kontrola, koniecznosc badan zmniejszy ryzyko zachorowania na cokolwiek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jareko 19.04.2005 13:49 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 Powiedzmy sobie szczerze - teoria teoria a praktyka praktyka jest I nie dotyczy to tylko budowania. Wiekszosc postow odnoszacych sie do samej zdrady czy wiernosci wlasnie wlozylbym w nurt teoretycznych rozwazan opartych w mojej ocennie na falszywym fundamencie. Zalozenie iz kazdy jest w stanie byc siebie pewnym jest z gruntu falszywe. A juz zakladanie ze mozna glowa za innego partnera reczyc wrecz samobojstwem. Gdyby tak bylo to nieistnialby "problem" zdrady, rozwodow, nieslubnych dzieci itepe. Pomijam wiare - teoretycznie modlitwa moze nas powstrzymac choc hmmm..... wybaczcie ale juz w ktoryms watku wspomianalem o ksiezach i rozwijac tematu nie chce by innych nie ranic Pozostaja pewne zasady moralne. Kiedys nie do pomyslenia bylo by kobieta zdradzala natomiast facet przyzwolenie takie mial i temu chyba nikt nie zaprzeczy. Jeszcze cofajac sie wstecz historii ludzkosci rozpasanie bylo wszechobecne Monogamia tez nie jest jedynym na swiecie przykladem szczesliwej rodziny - poligamia ciagle na tym globie istnieje. Czasy sie zmieniaja i tak samo ewoluje moralnosc, Czy w dobra czy zla strone nie mnie oceniac. Teraz przyzwolenie jest na to by wraz z rownouprawnieniem kobieta takze mogla miodu z cudzej pasieki zakosztowac. A powodow mozna przytaczac mnostwo - zarowno popierajacych moj jak i odmienny punkt widzenia tak wiec donna sama musi wywazyc za czy przeciw nastrojowi chwili. Szkoda tylko ze na poczatku tego watku tyle hmmmm.....agresji i braku tolerancji dla myslacych inaczej sie pojawilo - emocje oslably - i jak widze juz na spokojnie sobie rozmawiamy Oby zawsze tak bylo zeby spokoj wypowiedzi nie zostal zupelnie niepotrzebnie zamieniony na to o czym wspomnialem - czego sobie i Wam zycze Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość M@riusz_Radom 19.04.2005 13:56 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 Lepiej dla niej aby żyła w nieświadomości. A potrafiłbyś żonie po takim wyskoku patrzeć w oczy tak jak gdyby nic się nie stało? Ja tak nie potrafię ... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
jareko 19.04.2005 14:03 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 Lepiej dla niej aby żyła w nieświadomości. A potrafiłbyś żonie po takim wyskoku patrzeć w oczy tak jak gdyby nic się nie stało? Ja tak nie potrafię ... a teoretyzujac potrafilbys powiedziec wiedzac (bo zakladajac jej poglad na zdrade jest podobny do twojego) ze za chwile wyrzuci cie z domu i dzieci swych nie bedziesz widzial na oczy codziennie? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
trach 19.04.2005 14:06 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 No tak, agniesiu, tylko że rozrastanie się zjawiska nie oznacza w żadnym stopniu jego "normalnienia". Słowo "normalny" pochodzi od słowa "norma", czyli zasada, prawo. To że coś staje się powszechne i społecznie akceptowane nie oznacza, że staje się obowiązującą normą. Bywają takie czasy, kultury i środowiska, w których powszechne i akceptowane są takie rzeczy, o których nam się nawet nie śniło. A istnienie norm, zasad jest niezależne od etyki danego środowiska. Jeśli w jakimś państwie X wszyscy kradną i zabijają, to nie oznacza że wyjechawszy tam należy uznać to za normalne i samemu się do tego modelu dopasować. Nawet to, że parlament coś uchwalił, nie oznacza że staje się to obowiązującą normą. Parlament często się myli, skoro raz ustanawia a za chwilę odwołuje pewne ustawy, choćby w kwestii aborcji. Nawet to, że za nieprzestrzeganie jakiegoś przepisu organy władzy ustanowią karę więzienia albo i śmierci - jak za wiarę w Chrystusa za Dioklecjana - nie oznacza, że to mnie obowiązuje. Wybór należy do mnie. Czy znam życie? Na pewno nie każdego człowieka. Ale wielu ludzi znam. Widzisz, bacznie obserwuję ludzi i kiedy mogę, próbuję im pomagać. Wtedy często otwierają się przede mną zupełnie niewidoczne dla kogoś z zewnątrz ich wady i cnoty, powody upadków i przyczyny dobrych decyzji. Znam życie nie tylko ludzi małych, upadłych, ale i pięknych swoją wiernością do końca. Tacy ludzie nie mają łatwo. Jest ich dużo. Ale łatwiej widać, zwłaszcza w mediach, tych, którzy wolą mieć łatwo i odnoszą tzw. sukces. Znam życie i dlatego np. wcale mnie nie martwi, kiedy mówią, że być może koniec świata jest bliski. Ja też nie chcę mieć łatwo. I nie mam. A boję się tylko tego, czy ja jestem dostatecznie wierny tym normom, które poznałem i o których przypomina mi sumienie, bo z tego będę kiedyś rozliczany. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Gość M@riusz_Radom 19.04.2005 14:07 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 a teoretyzujac potrafilbys powiedziec wiedzac (bo zakladajac jej poglad na zdrade jest podobny do twojego) ze za chwile wyrzuci cie z domu i dzieci swych nie bedziesz widzial na oczy codziennie? Szczerze ? Potrafiłbym. Nawet jeśli wiązałoby się to z takimi konsekwencjalmi o jakich piszesz. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
trach 19.04.2005 14:23 Zgłoś naruszenie Udostępnij Napisano 19 Kwietnia 2005 Ja też nie muszę teoretyzować, jareko. Moja żona wie o moich nałogach, których mam parę. W rzeczy samej są tylko trochę mniej obrzydliwe od zdrady małżeńskiej. Tak, mam takie słabości. Nie będę tu dokładnie pisał jakie, bo nie chodzi o niezdrowa sensację. Ale nigdy nie twierdziłem, że to nie są słabości, że mam do tego prawo i że jest OK tak, jak jest. Pracuję nad nimi. Ona to widzi i wspiera mnie. A ja wspieram ją i wychowuję nasze dzieci, możliwie tak, aby one umiały łatwiej walczyć ze swoimi słabościami niż ja ze swoimi, aby poszły o krok dalej. Temat wspólnoty życia małżeńskiego, wspierania się nawzajem na stromej drodze do stawania się co dzień choć odrobinę lepszym, przebaczania sobie upadków, wałkujemy na okrągło. Inaczej życie byłoby tylko pozorem, kiepskim teatrzykiem. I wiem, że umiemy sobie przebaczać, wcale nie swoją mocą, bo po ludzku to nawet niemożliwe, ale u Niego nie ma nic niemożliwego. Wiem, że miejsce, w którym mnie na przykład Bóg postawił - głowy rodziny - jest miejscem katorżniczej pracy, od której nieraz mnie odpycha. To jest niedospanie, przemęczenie, organizowanie wszystkiego wszystkim wokół (czego nie byłem nigdy w domu rodzinnym nauczony), odpowiedzialność za to, co robię i mówię. A każdy mój upadek jak na dłoni odbija się na moich bliskich. No i przezroczystość właśnie: oni wszystko o mnie wiedzą (dzieci mniej, ale czują więcej niż często się dorosłym wydaje). Tak czasem chętnie bym stąd uciekł., wziął urlop, wyjechał... ale nie mogę, każeej doby jestem im potrzebny. Zresztą jeśli gdzieś jedziemy bez siebie, to człowiek zaczyna od razu tęsknić i troche się niepokoić. A nawet gdyby komuś z nas powinęła się noga, to co? Rzucamy rodzinę? Niech sobie dzieci same radzą? Nie masz pojęcia, jak one cierpią kiedy my się z żoną tylko normalnie pokłócimy, jak to się zdarza co parę dni! One też już wiedzą że są rzeczy ważniejsze od samego życia i że każdy upada a nauka przebaczania i proszenia o przebaczenie jest najważniejszą rzeczą w naszym życiu, nie nasza szkoła i praca, nie nasze hobby, nie nasza budowa... A z drugiej strony, przeżywałem różne rzeczy - również zakochanie w kimś innym już po ślubie i wycie z bólu w poduszkę, również półtora roku przymusowej wstrzemięźliwości (nigdy nie przewidywałem, że to mnie spotka, a tym bardziej że to zniosę)! Ale pewny siebie nie jestem. I mam się na baczności, i nawet "motylków" unikam. A co do tego, czy powiedziałbym żonie o zdradzie, gdybyśmy byli innymi ludźmi? Powiem w ten sposób: na pewno wiedziałbym że trzeba będzie kiedyś o tym powiedzieć i zacząłbym pracę nad sobą aby to się nie powtórzyło, a potem abyśmy zbliżyli się do Boga, który jako jedyna instancja jest w stanie pomóc nam sie zrozumieć i zjednoczyć na nowo (w końcu nie tylko ją ale i Jego bym zdradził). Myślę że okreśłiłoby to program pracy na całe życie. Nie muszę tego mówić od razu. Bez pośpiechu. Takie postawienie problemu powinno sprawić, że jeszcze to wszystko wyjdzie na lepsze niż było. Cóż, największymi świętymi są nawróceni wielcy grzesznicy... Pozdrawiam i na dziś żegnam - Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania
Recommended Posts
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.