Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

Funio-Misio-Chatka


Recommended Posts

Oj, jak wszscy, to wszyscy.

 

To my też zaczynamy dziennik.

 

Nasze marzenie o własnym "kawałku podłogi" zaczęło się ładnych kilka lat temu. Tj. w czasach, gdy ja byłam jeszcze maturzystką a Mis był piękny i młody. :wink:

 

Ale tak na serio - gdzieś od 2001 r. zaczęliśmy jeździć w okolicach Gorzowa i szukać jakiegoś miejsca na ziemi.

Oj było tego sporo, ale wszytskie super okazje były poza zasiegiem narzeczonych, a potem młodego małżeństwa. Ja kończyłam studia, Miś zarabiał na "benzynę", wieć trzeba było zejść na ziemię.

 

Szlag nas trafiał, jak po kolei nasze wymarzone działki były wykupywane przez innych (hi, hi teraz nie żałujemy :wink:).

Osiedle o którym marzyliśmy - teraz jest miejscem wyscigu szczurów - domów dużo, działki małe i same snoby dookoła..

 

Ale co sie odwlecze.....

 

Nasze wymarzone miejsce przyszło w odpowiednim czasie - wiosną 2003 r.

Przejeżdżaliśmy właśnie przez wioseczkę zaraz za Gorzowem (Łagodzin) gdzie znaleźliśmy ogłoszenie o suuper tanej działce - okolica nawet nawet. I ta cena 18 tys. za 25 arów. :o :o

Ja od razu za telefon, Miś jak to Miś - "słonko wyluzuj"

Ale ja jak przystało na babę od razu zadzowniłam i co słyszę?

: A którą działeczką jesteście państwo zainteresowani????

Tą w Ulimiu czy w Łagodzinie????

 

OOOO i tu sie zdziwiłam :o :o :o

 

CDN

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 99
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

  • Funia

    100

No i co sie okazało, ze Ci sami ludzie mają jeszcze inną działkę 3 kilometry dalej, nieco mniejszą, ale za to duuużo ładniejszą.

 

Tylko jak zobaczyli moje gwiazdki w oczach to i ceny uległy pewnym ... hmmm. delikatnie mówiąc modyfikacjom :evil:

 

Za 18 arów w Ulimiu chcieli więcej niż tam za 25.

Ale wyczuli, że troszkę zbzikowaliśmy - no i stanęło 18,03 za 24 tys.

 

Warto było.

 

Dla zainteresowanych mapka:

 

Nasze miejsce na ziemi

 

jest w jej południowo - zachodniej części, tuż za granicami Gorzowa

 

http://inter.media.pl/nt-bin/deszczno/images/mapa2.jpg

 

 

Ps. Mapka nieco starawa - teraz koło nas przechodzi nowiutka trasa, a Zieleniec zaznaczony na niej jako osobna wieś jest dziś częścia Gorzowa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właścicielami ziemskim staliśmy się pierwszego dnia wiosny - 21 marca 2003 r.

 

http://foto.onet.pl/upload/35/40/_454111_n.jpg

 

 

I zaraz zaczęliśmy poszukiwania projektu.

Teraz wiem, że najpierw trzeba było sprawdzić w gminie warunki zabudowy - bo nasi znajomi przez nie stracili sporo pieniążków jak musieli projekt przerabiać, ale u nas na szczęście obyło się bez problemów.

NO i kolejnym plusem było to, że działka miała juz wydane warunki zabudowy (ostatniego grudnia 2002 :lol: :lol: :lol: ), tak więc nie było problemów z żadnymi planami zagospodarowania przestrzennego.

 

Projekcik znalazł się w katalogu muratora "DOM DOSTĘPNY 2002"

W sumie ten katalog miał same fajne projekty.

Prawie wszytski "nadawały się" idealnie dla nas.

 

Bo mieliśmy nie lada zachcianki, nie powiem:

- pow. ok. 150 m2,

- Funio - gabinecik do pracy,

- pokoiki dla conajmniej 2 pisklaków,

- spiżarkę,

- no i pralnia była mile widziana,

ale najważniejsza to małżeńska sypiania : miała być duża i koniecznie z osobną łazienką i garderobą!!!!!!!!!!

 

No i jeszcze przydałby się podwójny garaz, ale tego w katalogu nie było bo jednym z warunków konkursu w 2002 r. był garaż jednostanowiskowy (ew. jego brak).

Trzeba było więc znaleźć takie cacko, gdzie garaż da sie dorobić bez wiekszego problemu.

 

NO i proszę - JEST - AGM 0201 pana G. Miąsko z Krakowa (obecnie przemianowany przez Muratora na projekt "Na skraju").

 

 

http://www.projekty.murator.pl/pliki/dom_217_8.jpeg

 

http://www.projekty.murator.pl/pliki/dom_217_9.jpeg

 

 

No i rzuciki:

 

Parterek

 

 

 

http://www.projekty.murator.pl/pliki/dom_217_3.jpeg

 

Pięterko

 

http://www.projekty.murator.pl/pliki/dom_217_16.jpeg

 

Pan architekt okazał się bardzo sympatyczny, bez problemów za jedyne 500 wiecej "dorobił" do projektu szerszy garaż i za kilka dni dotarła przesyłka.

 

Przy okazji wspomnę, że projekt naprawdze solidnie wykonany. Nawet fachowcy chwalili, że rzadko sie takie spotyka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maj 2003 to był czas załatwiania wszelkich pierdołowatych, ale jakże koniecznych bdur i bzdurek.

 

Typowym przykładem są mapki geogezyjne dla cełow projektowych.

Na szczęści trafiliśmy na Panią zatrudnioną w UW, która zza buirka zrobiła nam błyskawicznie 7 mapek w cenie 5, tj. za 500 zł i to jeszcze z "zerową stawką" VAT.

Chociaż tyle.

 

No a potem.....

 

POtem to już była ciągnąca się wieki adaptacja.

No i z początkowych 2 tys. zrobiło się ponad 4 :evil:

 

Bo coś za uzgodnienia z Energetyką, coś dla Strażaka (?!@%$*&+@#???), dla Geologa :o :o :o (no ten skubaniec to wziął 900 - a zwoją drogą jak sie później okazalo, to w międzyczasie Gmina podjela decyzję o budowie wodociagu :-? ).

 

NO i nasz Pan architek, który zobowiązał sie wszysko załatwić w 2-3 tygodnie, papiery oddał po 3 miesiącach.

 

A to już była jesień. :cry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A teraz będzie mała retrospekcja, bo o reakcjach otoczenia pisać mus!!!

 

Jak ogłosilismy wszem i wobec, ze kupujemy działkę (półtora roku po ślubie), to pojawiły się 2 zasadnicze pytania:

- za co?

- po co?

POtem jeszcze pytanka w stylu: a czy w ogóle macie pojęcie ile kosztuje budowa? a nie lepiej mieszkanie (nota bene - też byłoby na kredyt :-? spłacany do późnej starości).

 

Najlepszy był mój szef:

Pani Ewo, absolutnie Pani nie wie, ja Pani powiem, to ogromne pieniądze, nie dacie rady.

Zaraz za nim rodzinka :evil: :

I po cholere wam dom, nie możecie kupić mieszkania, jak inni? A kredyt z czego spłacicie? (kredyt za ziemię spłaciliśmy błyskawicznie - już dawno dostaliśmy hipoteczny na budowę, który właśnie idzie :D - A DO JASNEJ ANIELKI MIESZKANIA TEŻ ZA DARMO NIKT BY NAM NIE DAŁ)

 

Jak powiedzieliśmy gdzie - to wszyscy pukali się w czoło: przecież co roku będziecie mieć tam powódź, bo takie wysokie są wody gruntowe (jak się potem okazało pierwsze warstwy wody są na 6-7 m, a źródło np. dla studni na 14 :wink: ).

 

 

Teraz każdy - oczywiscie bez zaproszenia jeździ, bo wszytscy strasznie ciekawi (oczywiscie nikt nawet nie syta czy nie potrzeba pomocy, dobrego słowa, zainteresowania etc.) i ma milion komentarzy.

A obserwujac reakcje - nieskromnie powiem, że miny mają nietęgie :lol: .

 

A my to mamy gdzieś :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"I stała się jasność......" - czy jakos tak :wink:

 

Tzn. miała sie stać, bo zaczeliśmy załatwiać prąd.

I nie jakiś magiczny - budowalny (?? - cokolwiek to znaczy i czymkolwiek miałby się różnić od zwykłego), tylko od razu "prawdziwy" :wink: , docelowy.

 

No i alternatywy nie było - jak w Gorzówku - to tylko jej wysokość ENEA.

 

Z wszytskim trzy razy trzeba było jeżdźić. Papierologia wstepna była załatwiana jeszcze na etapie adaptacji, czyli we wrzesniu.

Fizyczne przyłącze nastapiło na początku marca 2004, ale ile przed tem było nerwów.....

 

Najpier czekaliśmy, oho ho, chyba z trzy miesiące na określenie terminu, potem nie było ekipy, itp.

Ale nadszedł dzień zmian......

Wszystko zaczęło sie od telefony w sprawie podłączenia. Odebrał jakiś "miły" Pan, powiedział "zara" i odłożył na bok słuchawkę, bo miał "klyenta". Posłuchałam sobie zatem całej rozmowy jak to się niestety "absolutnie nic Panie nie da załatwić".

Potem sobie posłuchałam, jak "miły" Pan relacjonował koledze, że jakiś s.... podebrał mu kawe, potem jeszcze jak z innym kolegą przy pomocy łaciny cos ustalają (A SŁUCHAWKA DALEJ ODŁOŻONA) i gdy weszła kolejna osoba do pokoju - nastepny klient, a trwało to już chyba kwadrans - to nie wytrzymałam.

 

Ja, na codzień milutka Fuńka, zamieniłam sie w potwora. Odłozyłam słuchawkę, wykręciłam numer ponownie i poprosiłam z kierownikiem działu. Miła pani, która okazała się nim być, usłyszała ode mnie taką wiąche na swoich pracowników i działanie monopolisty na rynku, że na drugi dzień rano ekipa pojechała szafkę podłączać.

 

Coż nie lubie takich podjazdów, ale tym razem odniosłam zwycięstwo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czy opowiadałam już historię o załatwianiu najważniejszego papierka??

 

NIe?

 

Oj, to sie poprawiam - CZYLI JAK DOSTALIŚMY POZOWLENIE NA BUDOWE.

 

Eeeee, właściwie co tu opowiadać - wniosek złożyłam, decyzje wydali.

 

Niby nic, gdyby nie fakt, że wszytsko trwało 4 (słownie: cztery) dni i jeszcze Pani z gminy przepraszała, ze tak długo, ale na dwa dni wzieła urlop.

 

Dla zaintersowanych: gmina Deszczno - http://www.deszczno.pl/ - to tu sie takie cuda dzieją :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najważniejszy zakup nastąpił 16 kwietnia 2004 r.

Wtedy to nabyliśmy DZIENNIK BUDOWY.

 

Czyli można zaczynać budowanie.

Zwłaszcza, ze fachowcy umówieni - mieli zaczynać zaraz po długim weekendzie.

 

Trzeba było jeszcze tylko załatwić geodetę i już.

 

Geodetą okazał sie miły pan Piotr.

Namiary dostałam od kolegi z informacją - "powołaj się na mnie, duzo się targuj i powiedz że ci bardzo zależy - to będzie tanio i szybko".

 

I było - gościu nie kazał na siebie długo czekać, przyszedł praktycznie za dwa dni, no cena była ok.

Za 14 punktów i odświeżenie granic - 2 punktów (bo sie nam zgubiły :oops: ) - wziąl 600 zł.

(jeśli też myślicie, ze dobra cena - to piszcie, lubuszanom dam namiary na priv).

 

Dobra - chatka wytyczona, niech sie już kończy majowa laba i niech już zaczynają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i zaczęli i to jak.

 

Umówiliśmy sie na 4 maja na dziewiątą - mieli dostać dokumentację i zacząć kopać pod fundamenty.

Kiedy zajechalismy, okazało sie, że już połowa wykopana.

To nas zachwycili.

Robili w trzech i szli jak burza.

 

Pan Zenek - prezes grupy, mało mówił, ale ekipą zarządzał pierwszorzędnie.

Cały wykop zrobili w dwa dni i jeszcze położyli zbrojenie.

Pialiśmy ze szczęścia. :D

 

A wyglądało to mniej więcej tak:

 

http://foto.onet.pl/upload/10/65/_457195_n.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiadomosci z ostatniej chwili - pieprzyć chronologię.

 

 

Właśnie jesteśmy po inspekcji z banku rozliczajacej I transze.

 

CHyba mnie szlag trafi.

Pan przyjechał i powiedział, że nic nie moze nam zaliczyc - tak jakbyśmy wszytsko, nie wiem, przezarli, przepuścli czy co.

 

Nie ważne, ze panowie wylali wylewke, założyli kanalize, ciągną mury i wyszli już ponad nadproża.

Dla Pana było ważne, ze nic nie jest skończone.

 

Nie zaliczył też materiałów, które są juz zakupiony na całeściany i kominy.

Żeby jeszcze to było tak, ze on ich nie widział, tylko ktoś mu jakieś kwitki pokazuje - ale to wszytsko stoi i czeka na wbudowanie i jest na bieżąco wykorzystywane.

 

No i jeszcze Pan nam teraz powiedział, ze to zostawienie, które robiliśmy do wniosku kredytowego - to jest do dupy. Oczywiscie nikt wtedy nie miał żadnych zastrzeżeń, wtedy było O.K.

 

No trafia mnie jak cholera, bo byłam naprawde zadowolona z tego banku.

Przy wykorzystaniu tej kasy z transzy naprawdę byliśmy oszczędni i dokładni. Nic nie zostało przepuszczone na pierdoły. Na wszytsko, na co można było mamy faktury VAT.

 

A oni nam mówią, że nie mogą nam tego uznać.

 

Nic tylko sie powiesić.

 

Jak tak to analizuje, to wychodzi na to, że powinniśmy zrobić tak - najpierw policzyc bloczki na ściany zew. parteru i kupić tylko tyle.

Potem tak samo ze ściankami działowywmi na parter.

POtem położyć strop a dopiero kupować BK na poddasze, a jeszcze później na garaż.

Nie ważne, że wyszło by to zdecydowanie drożej (przy zakupie 2000 bloczków - miałam przecież taki rabat, o którym w innych okolicznościach mogłabym tylko pomarzyć), że musielibyśmy trzy razy płacić za transport - ale przynajmniej Panu by się do tabelki zgadzało.

 

Wiem, ze banki muszą być ostrożne, że jest duzo dłużników niewypłącalnych, ale do jasnej cholery - jeśli takie maja procedury - to dlaczego nikt wcześniej nie miał zastrzeżeń do naszego kosztorysu, dlaczego nikt nie uprzedził o konieczności budowania wg. ich harmonogramu.

 

Odechciewa sie całego budowania.

Byłam dokładna i oszczędna, skrupulatnie rozliczyłam każdy grosz - a potraktowali nas tak jakbyśmy byli oszustami.

 

W piątek lub sobote mieli nam kłaść strop, ale teraz - jeśli nie przyją zapłaty w uśmiechach - to wszytsko sie odwlecze.

 

Acha - i Pan będzie musiał przyjechać kolejny raz, za kolejne 80 zł.

 

 

oj, smutno mi jak diabli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NO nie mogę.

 

Tyle zamieszania i co?????

 

Budzę sie rano i kombinuję, co zrobię, co powiem w banku - jak ich przekonam i w ogóle.

 

Ale najpierw, coś mnie jeszcze podkusiło - sprawdziłam stan konta i co????

 

PRZELALI DRUGĄ TRANSZĘ.

 

No cieszę się bardzo - tylko po co było tak gadać i straszyć.

Biedna Ciążo - Nerwo - Funia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po przejściach bankowych - czas na powrót do maja 2004 r.

 

Ekipa pana Zenka uwijała sie jak w urkopie.

Ściany fundamentowe rosły jak borowiki we wrześniu.

 

POtem ładnie, ocieplili, położyli siatkę, wysmarowali dysperbitem i gotowe.

 

Jacy byliśmy szczęśliwi.

 

wszystko kosztowało ok. 17.000,00 zł

 

http://foto.onet.pl/upload/14/56/_458588_n.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kasa sie skończyła, więc "wielkie budowanie 2004" zakończone.

 

Nasz plan jest chytry, w przyszłym roku pochwalimy się w banku wkładem własnym w postaci działki zabudowanej fundamentami.

 

Miś postanowił jeszcze latem zrobic ogrodzenie.

 

No i wziął się do roboty.

O matko, jak mu to szło :o :o :o

 

Jak by w taki sposób budowali Pałac Kultury, to chłopaki właśnie kończyli by 5 piętro.

Miś miał plan: Kupić rury, pociąć, przyspawać daszki no i wmurowąc słupki na ogrodzenie.

Ilość?

ogrodzenie długie na 140 mb, słupki co 2 metry:

 

Pytanie: ile mu to zajęło???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i oficjalnie zaczął się Anno Dominni 2005.

W założeniu rok ten ma być magiczny, przynieść wiele dobrego a co najważniejsze - zakończyć się wprowadzką do naszego wymarzonego domku.

 

Oczywiście od razu należy wskazać, że dom mieliśmy budować wspólnie z PKO BP więc trzeba było zacząć przygotowywać dobry grunt do negocjacji z bankiem.

 

Ale opowieść należy zacząć nie od frontu robót.

I nie od wizyt w banku.

 

Tylko od małego plastikowego (nota bene - jakże przymitywnego urządzonka) które pewnego ciepłego styczniowego dnia pokazało dwa paski: czerwony i niebieski. :wink:

 

I wiedzieliśmy już, że odtąd nic już nie będzie takie same, że wreszcie będziemy prawdziwą rodzinką :D :D

 

Dziś nasze oczekiwanie wygląda tak:

 

Tu był licznik do dnia porodu.

Teraz pokazuje ile ma nasze szczęście:http://tickers.TickerFactory.com/ezt/d/2;54;101/st/20050905/n/Haneczka/dt/6/k/adca/age.png

 

Aha, no i nagle okazało się, ze mamy nie wiele czasu, bo trzeba zdążyć z budową przed narodzinami, tj. najlepiej przez wrzesniem :o

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobry humor nie towarzyszył nam jednak długo.

 

Wkróce okazało się, że z naszym potomkiem nie jest zbyt dobrze i dostałam od Pani doktor polecenie leżenia. No muszę przyznać, że wystraszyłam się okrutnie. Zawsze mi się wydawało, że jestem maszyna nie kobieta i że mi nic nie ma prawa być. A co do ciąży to miałam wyobrazenie, ze do 9 miesiąca będę z aktami latać. No niestety niespodzianka - pierwsze zwolnienie i od razu miesiąc leżenia plackiem.

 

Wkrótce też pojawił się inny problem: KREDYT, a właściwie jego ewentualny brak.

Szybko się zorientowaliśmy, ze skoro jestem na zwolnieniu, które zapowiada się na dłuuuugie miesiące, to możemy mieć problem ze zdolnością kredytową.

Wiedziałam, ze szefów mam super, ale na lewe zaśwdczenie nie miałam co liczyć, zresztą nawet do głowy mi nie przyszło.

 

Dlatego też trzeba było tak się spiąć, żeby wszytsko załatwić jeszcze przed rozpoczęciem wypłaty zasiłku chorobowego z ZUS, żeby pracodawca mógł wystawić prawdziwe zaświadczenie, ale takie na podstawie którego nie byłoby problemów z kredytem (wiecie - średnia z trzech ostatnich miesiecy).

 

Udało się.

 

Papierologię załatwilismy w tydzień, złożyliśmy wniosek o kredyt i - za 6 dni - telefon, zapraszamy na podpisanie umowy :D

Jeszcze tylko trzeba było załatwić wpis do KW (żeby uniknąć ubezpieczenia od kredytu), ale nie było problemu - miesiąc wcześniej skończyłam praktykę w Ksiegach wieczystych - hipotekę miałam wpisaną prawie od ręki.

 

NO i CO?

Nie ma wyjścia - kredyt jest, budujemy i wprowadzamy się do września. :D

 

(o naiwności - jaka ja byłam głupia :-? )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W marcu, gdy trwała jeszcze batalia o kredyt - pomyśleliśmy - czas "załatwiać Pana Zenka" - czyli fachowca, który robił nam fundamenty.

Po pierwszym telefonie (w celu przypomnienia :wink: ) Pan Zenek mówił, że OK, tylko coś wspominał, że zajęty i kazał dzwonić za tydzień. Zadowoleni odczekaliśmy, a po tygodniu ?

 

 

:evil: :evil: :evil:

Rozmowa z Panem Zenkiem wyglądała tak:

- Dzień dobry, tu Budo-Funia, i co Panie Zenku, kiedy możemy zaczynać?

- Nie możemy.

:o :o :o

(tu mała przerwa bo mnie zatkało)

- Aaaa, eeee, to nie jest już Pan zainteresowany???

- NIe

(znów przerwa, bo już zaczęłam się krztusić)

- To co nasza umowa nieaktualna.

-Tak

:( :o :evil:

-No to do widzenia

-Do widzenia

(TRZASK)

 

:o :o :o :o

Kurcze podpadłam czy co?

 

Kredyt na koncie za parę dni - a my nie mamy z kim budować :cry:

 

 

Potem dowiedziałam się od znajomej, że Pan Z. mieszka w miejscu, gdzie za rok, wyburzą wszystkie domki, bo będzie szła trasa obwodnicowa i sobie umyślił, że musi postawić nowy dom sobie i wszystkim okolicznym sąsiadom.

No, niby mi lepiej, ale było by znacznie lepiej, gdybym to od niego usłyszała słówko wyjaśnienia, zwłaszcza, że umawialiśm się już w zeszłym roku, a teraz też tydzień wcześniej był chętny.

 

Nic, pozostało nam poszukać i przeprowadzić casting na fachowców.

Oj nie łatwa to praca. :-?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Casting na fachowca wyglądał tak:

 

Miś załawtił namiary na Pana z Myśliborza, a ja od Mailniki na fachowców z Gorzowa.

 

Pan od Miśka:

- przyjechał, obejrzał projekt, działkę i gotowe fundamenty, cosik pomruczał i powiedział, ze wycena będzie na piątek (czyli za 5 dni).

 

Fachowcy od Malinki:

(zachwycili mnie od pierwszego wrażenia), młodzi, konkretni, szybki termin wyceny i realizacji - już od razu załapali 5 punktów :wink: (wycena za 3 dni).

 

Oferta pana od Miśka:

domek + garaż, z dachem 35.000 :o

 

Faceci od Malinki:

29.900 (chłyt materkindowy - jak mawiają chłopcy z Ani Mru Mru) - już lepiej, ale ciagle dużo.

(Ci mieli u nas ksywę "Magicy" - tak nas czarowali, ze gdyby nie ta cena - to byśmy dali im nie tylko chatę wybudowac, ale nawet w niej zamieszkac :wink: )

 

Ja już się napaliłam, ale Misiek skąś wyczarował namiary na jeszcze jedengo - też namiar raczej pewny - bo budował koleżance Misia z pracy.

 

I wycena tez była fajna 23.000 z dachem + jakiś drobiazg za kanał garażu.

 

Casting zakończony.

Panowie zaczynamy.

Zaczęli 29 marca.

Ale byłam szczęśliwa :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...