Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości

mieszkać z teściową??


Sylva

Recommended Posts

Ale czy tu chodzi tylko o opiekę :roll: :roll:

No pewnie, że wolalabym mieszkać sama bez teściowej ale jeżeli ona jest sama i strasznie nie chce sama mieszkać- rozumiem ją akurat w tej kwestii- to co mam jej powiedzieć spadaj stara masz swoje mieszkanie i tam sobie siedź sama bo ja chcę mieć święty spokój :o :o

M@riusz Radom czy rodzice oczekują tylko opieki :roll: :roll: Ja myślę, że bardziej chcą być blisko nas bo wtedy nie czują się odrzuceni :roll:

Aggi a kto powedzial, że życie to sielanka :roll: :roll:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 88
  • Utworzony
  • Ostatnia odpowiedź

Najaktywniejsi w wątku

Gość M@riusz_Radom
M@riusz Radom czy rodzice oczekują tylko opieki :roll: :roll: Ja myślę, że bardziej chcą być blisko nas bo wtedy nie czują się odrzuceni :roll:

 

To tylko Twoja interpretacja. Według mnie mogą się tak czuć wtedy, gdy zakładasz własną rodzinę i odchodzisz "w nieznane". A co, jeśli znajdziesz pracę kilkaset km od miejsca zamieszkania rodziców ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jak dlugo mozna to chcemy mieszkac sami.

Jednak jesli ktorys z rodzicow zostanie sam , rozchoruje sie, czy bedzie nawet zdrowy ale bardzo bardzo samotny wezmiemy go do siebie. Ja bylabym nawet sklonna zmienic prace na pol etatu dla bliskich mi osob.

Chcialabym aby moje dzieci gdy ja juz bede stara i potrzebujaca nie opuscily mnie w potrzebie ale zeby tak bylo najpierw ja musze dac im przyklad co sie robi gdy rodzice ciebie potrzebuja. Jak je naucze tak beda postepowac.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pozostaje jeszcze kwestia tzw. "naturalnej kolei rzeczy".

Dzieci, które widziały umieranie w domu, niekoniecznie na filmie lub w szpitalu, zupełnie inaczej do tego podchodzą.

A naturalna kolej rzeczy jest tak, że najpierw umierają najstarsi.

 

 

A co ma jedno do drugiego? tzn. smierc dziadkow do tego czy mieszkalo sie z nimi czy nie? Ja nie mieszkalam z dziadkami a bardzo przezylam ich smierc. Po babci przez dwa miechy nic nie jadlam wciaz plakalam do poduchy. Mimo ze razem nie mieszkalismy bylismy bardzo zzyci, kochalismy sie , szanowalismy. Zawsze widzialam szacunek moich rodzicow do moich dziadkow. Moja mama po smierci swojej mamy ( mieszkaly oddzielnie bo nie bylo potrzeby mieszkania razem) miala 3 miechy zwolnienia z pracy od psychologa, 3 razy dziennie wedrowala na cmentarz. Moi rodzice szanowali swoich rodzicow za zycia jak i po smierci - np. w mojej rodzinie jest wpojone za na cmentarz idzie sie raz na miesiac, zapala sie znicze, stawia kwiaty. Moja kolezanka np. mowi ze zwariowalam wydawac kase co miesiac na to. A ja poprostu tak zostalam wychowana . Dla jednych to ma sens a dla drugich nie.

Ale wg mnie nie ma to nic wspolnego z tym czy mieszka sie razem czy osobno.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość M@riusz_Radom

A tak przy okazji "oswajania maluszków ze śmiercią" - nie wydaje mi się, aby to był dobry pomysł, z czasem, kiedy wejdą w dorosłe życie sami się z nią oswoją.

 

Dla przykłady - siostrzeniec mojej zony - osłuchał się 4 letni bidulo od babci o śmierci, o piekle jak będzie niegrzeczny i przez prawie 2 tygodnie miał poważne problemy z zasypianiem, mało co a mały trafiłby do psychologa.

 

Z "Rozumieniem śmierci" jest tak, że tego się ni da "osłuchać" do tego trzeba dorosnąć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak przy okazji "oswajania maluszków ze śmiercią" - nie wydaje mi się, aby to był dobry pomysł, z czasem, kiedy wejdą w dorosłe życie sami się z nią oswoją.

 

Dla przykłady - siostrzeniec mojej zony - osłuchał się 4 letni bidulo od babci o śmierci, o piekle jak będzie niegrzeczny i przez prawie 2 tygodnie miał poważne problemy z zasypianiem, mało co a mały trafiłby do psychologa.

 

Z "Rozumieniem śmierci" jest tak, że tego się ni da "osłuchać" do tego trzeba dorosnąć.

 

 

e no Mariusz jest oswajanie i oswajanie.

Moj syn ma teraz 4 lata nasluchal sie o smierci papieza, ale wszystko ok. Wypytal nas ile sie da , dlaczego umarl, kiedy my umrzemy, kiedy babcia, dlaczego trzeba umrzec , nawet powiedzial takie zdanie - " a u bozi spi sie z zamknietymi oczami". Pogadanke mielismy i jest ok. Synek przyjal to jak cos naturalnego i jest w porzadku.

Wszystko zalezy jak rodzice do smierci podchodza i jak ta smierc "przekaza" (opowiedza ) dziecku.

Nasz syn wie ze starzy umieraja a dzidzie sie rodza , ze to kolej rzeczy, ze smierc jest tak naturalna jak narodziny.

Mysle ze kroyena ma racje.

Jak zaczniesz mowic o tym dziecku jak bedzie mialo 20 lat juz bedzie dorosle to dopiero bedzie sie balo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość M@riusz_Radom
Dzieci różnie reagują. Co innego kiedy mu się o tym mówi a co innego, jeśli dziecko dotyka bezpośrednio. Reakcje mogą być skrajnie różne - mam psychologa w rodzinie i co nieco nam o tym opowiadał, oczywiście na ile mu tajemnica zawodowa pozwalała.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzieci różnie reagują. Co innego kiedy mu się o tym mówi a co innego, jeśli dziecko dotyka bezpośrednio. Reakcje mogą być skrajnie różne - mam psychologa w rodzinie i co nieco nam o tym opowiadał, oczywiście na ile mu tajemnica zawodowa pozwalała.

 

 

psycholog nie psycholog ja uwazam ze dziecko powinno byc uswiadomione o smierci tak samo jak z tym skad sie biora dzieci, gdzie jest bozia , ze kiedys pojdzie do szkoly, do pracy, ozeni sie, urodza mu sie dzieci, ze czasem zycie jest ciezkie, dlaczego jest bieda, wojny itp, itd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uświadomione owszem (i to chyba nie podlega dyskusji), tak w tym, jak i w innym temacie. Ale to nie znaczy, że tylko bezpośredni kontakt z problemem uczyni dziecko świadomym i lepiej przygotowanym. Co więcej może przynieść więcej złego niż dobrego. Zgadzam się z Mariuszem, do tego trzeba dorosnąć. Nie widzę zalet patrzenia na umieranie w domu.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uświadomione owszem (i to chyba nie podlega dyskusji), tak w tym, jak i w innym temacie. Ale to nie znaczy, że tylko bezpośredni kontakt z problemem uczyni dziecko świadomym i lepiej przygotowanym. Co więcej może przynieść więcej złego niż dobrego. Zgadzam się z Mariuszem, do tego trzeba dorosnąć. Nie widzę zalet patrzenia na umieranie w domu.

 

 

Alez wlasnie o tym pisze, ze lepiej dziecko uswiadomic zanim zetknie sie z tym czy innym problem.

Nie mowienie dziecku o smierci spowoduje zapewne duzo wiekszy szok gdy sie z nia zetknie.

Kroyena mowil o patrzeniu dziecka na smierc w domu.

Ja mysle ze nie trzeba razem mieszkac zeby odczuc bardzo smierc bliskiej osoby. Lecz nie ulega watpliwosci ze jest to rzecz naturalna a zarazem bardzo ciezka napewno dla psychiki dziecka.

 

Ale , ale co tam bedziemy o smierci , mieszkajac gromadnie przeciez tez patrzymy na narodziny, mamy duzo dzieci w domu ( a to dzieci siostry, a to brata, a to szwagra czy szwagierki ) - co nie dla kazdego jest super sprawa :wink:

hi ale mialo byc o mieszkaniu z tesciowa. Jak widac mieszkanie z tesciowa ma wiele pobocznych watkow :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agnieszko, ja wiem, wiem. Mi chodzi o to, że lepiej żeby się nie zetknęło, będąc jeszcze dzieckiem. Uświadomione czy nie (oczywiście powinno być uświadomione), takich przeżyć powinno nie mieć. Także słowa "Pozostaje jeszcze kwestia tzw. "naturalnej kolei rzeczy". Dzieci, które widziały umieranie w domu, niekoniecznie na filmie lub w szpitalu, zupełnie inaczej do tego podchodzą. A naturalna kolej rzeczy jest tak, że najpierw umierają najstarsi. " zupełnie do mnie nie przemawiają. Po co dziecku takie przeżycie???
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agnieszko, ja wiem, wiem. Mi chodzi o to, że lepiej żeby się nie zetknęło, będąc jeszcze dzieckiem. Uświadomione czy nie (oczywiście powinno być uświadomione), takich przeżyć powinno nie mieć. Także słowa "Pozostaje jeszcze kwestia tzw. "naturalnej kolei rzeczy". Dzieci, które widziały umieranie w domu, niekoniecznie na filmie lub w szpitalu, zupełnie inaczej do tego podchodzą. A naturalna kolej rzeczy jest tak, że najpierw umierają najstarsi. " zupełnie do mnie nie przemawiają. Po co dziecku takie przeżycie???

 

 

A to by kroyeny trzebabylo zapytac :lol: bo jego zacytowales

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Agnieszko, ja wiem, wiem. Mi chodzi o to, że lepiej żeby się nie zetknęło, będąc jeszcze dzieckiem. Uświadomione czy nie (oczywiście powinno być uświadomione), takich przeżyć powinno nie mieć. Także słowa "Pozostaje jeszcze kwestia tzw. "naturalnej kolei rzeczy". Dzieci, które widziały umieranie w domu, niekoniecznie na filmie lub w szpitalu, zupełnie inaczej do tego podchodzą. A naturalna kolej rzeczy jest tak, że najpierw umierają najstarsi. " zupełnie do mnie nie przemawiają. Po co dziecku takie przeżycie???

 

 

A to by kroyeny trzebabylo zapytac :lol: bo jego zacytowalas

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

A to by kroyeny trzebabylo zapytac :lol: bo jego zacytowales

 

Wiem :) Ale się jasno wyraziłam tam powyżej, a niech mnie ;)

 

Ale rzeczywiście na dziwny temat zeszliśmy :-? Co do mieszkania razem, jestem za tym, żeby, jeśli się da, nie mieszkać razem. Oczywiście, jak zawsze co kto lubi...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla uszczegółowienia:

Nie życzę teściowej śmierci. :lol: 8) :lol:

 

Niektórym to mogło przyjść na myśl.

 

Nie chciałbym, żeby moje dziecko (i raczej nei doprowadzę do tego) bało się śmierci. Mam nadzieję, że nie będę umierał samotnie.

 

Zbyt poważne jak na Stańczyka co?

 

PS. Teściowa może być tylko na ile starczy mi cierpliwości. :roll: :wink:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kroyena, ale czemu uważasz, że jeśli zobaczy, to nie bedzie się bało? :o

Coś mi się wydaje, że dziecko przeżyłoby ogromną traumę, odbiłoby się to bardzo negatywnie na jego psychice, nie oswoiłoby ze śmiercią... No w każdym razie tego akurat doświadczenia nie zaliczyłabym do zalet mieszkania z dziadkami :cry: Na to akurat wolę przygotowywać dziecko poprzez rozmowę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale zabrnelismy, od tego czy mieszkac jesli wybudujemy domek do smierci.

Wiekszosc z nas opuscila domy na studiach, niektorym sie bardzo powiodlo i w pierwszych latach po studiach mogla zaczac samodzielna budowe wymarzonego domku.

Czyli przyjmijmy ze mielismy ok 25-30 lat kiedy zaczynalismy budowe, nasi rodzice mieli ok 50-55(oczywiscie generalizuje),

to nie jest starczy wiek, to nie sa (w wiekszosci) jacuys chorzy zniedolezniali rodzice, staruszkowie, ktorzy nagle w czasie trwania budowy naszego domu zaczeli wymagac calodobowej opieki.

 

Sa to ludzie w wieku 'produkcyjnym' - brzydkie okreslenie, ale prawdziwe, pracuja, maja swoje zainteresowania, obowiazki.

 

Smierc pojawic sie moze zawsze, wiec argument o oswajaniu jest tu nie na miejscu.

Zawsze dobijaly mnieopowiesci dziadkow 'juz niedlugo mnie zabraknie, odejde, umre' i tak przez 10 lat.

No i nie chcialabym zeby moje dziecko bylo narazone na takie czarnowidztwo, smecenie przez te 10 lat. To nie jest zdrowe dla jego psychiki.

 

Jesli juz ktos mieszka z dziadkami to oczywiscie jest sporo korzysci: dziadkowie sa mlodzi, czesciej sie usmiechaja, czuja, ze ktos jest potrzebny, opowiadaja duzo o swoich przygodach, doswiadczeniach, wracaja wspomnieniami do przyjemnych chwil, dzieci sa pod ich opieka, nigdy nie sa glodne dzieciaki - bo babcia cos zawsze przygotuje dla ukochanego wnusia,

dziadkowie chca byc potrzebni, pilnuja swoich lekow, mniejszy procent dziadkow cierpi na depresje odrzucenia.

 

No ale sa tez minusy. Moja babcia chciala cos gotowac pod nieobecnosc domownikow zeby nam sprawic przyjemnosc, spalila caly komplet garnkow i 10 czajnikow - bo nie uznawala elektrycznych. Nie mogla spac w nocy, chodzila, stekala, zapalala swiatlo, ogladala tv bardzo glosno (problemy ze sluchem), trzaskala drzwiami.

 

Miala swoje przyzwyczajenia w kuchni - zawsze nawet z ogromnym nadcisnieniem zagrazajacym zyciu solila okropnie (i to wszystkim), do tego nie uznawala oleju i wszystko smazyla na smalcu, dodawala smalcu do zup (zawsze ciezkie zasmazki), nawet slodkie rzeczy potrafila usmazyc na skwrkowym smalcu.

Chciala dobrze, ale bylo baaardzo ciezko. Juz pomijam, ze lazienka zajeta byla nonstop (a byla jedna).

 

Jak ktos ma warunki zeby zapewnic niezalezna kuchnie i lazienke to z pewnoscia bedzie to korzystne dla obu stron, ale nic na sile. 8)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Odpowiedz w tym wątku

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.




×
×
  • Dodaj nową pozycję...